Skocz do zawartości

kapi

Brony
  • Zawartość

    895
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez kapi

  1. Słowa Dakelin częściowo uspokoiły wyniosłą kobietę, uśmiechnęła się lekko i powiedziała swe żądanie: - Nie wymagam niemożliwego, jedyne co musisz zrobić to uwolnić Nightmare Moon. Wypowiedź zabrzmiała groźnie mimo całej słodyczy głosu Gwiezdnej Pani, a gwieździste tło nagle przygasło, tak, że jedyne światło biło od owej eterycznej, wyniosłej postaci. Nick był w opałach, lekarz patrzył na niego z niedowierzaniem, choć przyjął skalpel dalej świdrował go wzrokiem. Młoda pielęgniarka skoczyła na szarego kuca i tuląc zaczęła mówić: - Nie ma za co leczenie Ciebie to sama przyjemność, dziękuję za prezent, były cudowny, choć go nie ma, bo - Bo zabrałeś na prezent cudzą rzecz i to jeszcze pielęgniarce chciałeś dać skalpel?! Straż! - Zaraz co chcesz zrobić? - Nie podoba mi się Twój znajomy - Ręczę za niego, on nic złego nie zrobił, był tylko ranny, może dostał za mocno w głowę - Straż!, nie wątpię w twoje dobre intencje, ale ten osobnik jest podejrzany, trzeba umieścić go w więzieniu do czasu wyjaśnienia sprawy. - Jeśli chcesz wtrąci tego niewinnego kucyka do więzienia to musisz wtrącić i mnie! - To może nawet i lepszy pomysł, jeśli faktycznie jest naszym to opieka mu się przyda, a jeśli nie jest to cóż i tak ci nic nie zrobi. - Och nie o to chodziło, to miało Cię powstrzymać przed wsadzaniem kogokolwiek do więzienia! - Wiem, ale spodobał mi się Twój pomysł. Nick zauważył, że czterech strażników przebija się przez gęsty tłum lekarzy, pielęgniarek i chorych w stronę dyskutujących. Co gorsza oddał już skalpel temu cholernemu lekarzowi, więc był bezbronny. Zaskoczyła go jednak lojalność, a może naiwność żółtej klaczy, która dalej niestrudzenie podtrzymywała, że nie pozwoli pójść Nickowi do więzienia, albo że sama z nim chce tam trafić. Zostawało co raz mniejsze pole działania i co raz mniej czasu na decyzję.
  2. kapi

    Ogłoszenia

    Przez dwa najbliższe dni nie będę miał raczej dostępu do internetu. Pozdrawiam
  3. Głos natarczywie powtarzał, a Serenity przyśpieszyła, w końcu ostrzeżenia się skończyły. Na radarze pokładowym pojawiły się punkty. Dziewczyna zwiększyła prędkość do maksymalnej. Punkty zaczęły się oddalać. Ostrzeżenie: Poziom energii spada przy tej prędkości wystarczy na... 15 minut lotu. W tym momencie na radarze pojawiły się nowe punkty, poruszające się dużo szybciej niż drony i statek Serenity. Wykryto rakiety Trwa analiza Uderzenie nastąpi za 13 sekund Pociski powietrze powietrze Ładunek nieznany
  4. kapi

    Trudne Negocjacje

    Saladin po chwili otrzymał tłuczone ziemniaki i wodę. Dania wyglądały dość niezdrowo. Ziemniaki były pozieleniałe, a woda zciemniała. Jednak głód zwyciężył niechęć i ogier zaczął jeść. W smaku potrawy nie były najgorsze, a wręcz smakowały kucowi. Jadł więc z apetytem i przysłuchiwał się trzeciej grupce, gdyż tylko tam toczyła się rozmowa. - Mówię wam, że teraz po tym deszczu, gdy wszystkie drogi stały się grząskie, nie ma szans, na ukończenie pracy na czas. - A gdyby z miasta przysłali dodatkowych robotników? - Co najwyżej przyślą straż, żeby pomogła nam batami, poza tym po co ci więcej kucy? Przecież i tak to zwierzęta są najbardziej zmęczone, a złapać nowe mantykory to problem. - Masz rację... dość już tego, charujemy non stop od czasu tej burzy, a końca roboty nie widać, dodatkowo do naszej wioski zjechało tyle innych przybłędów, że zaraz zacznie brakować jedzenia. - Do tego jeszcze daleko, przesadzasz trochę, oni żywią się w mieście - Słyszałem, że - To pogłoski daj spkój, rozprowadzane przez takich darmozjadów jak ty. Darmozjadów, a Ty co robisz panie inżynierze, karku nie zginasz to ja muszę pływać w wodzie, od czego boli mnie kręgosłup i wypowiedź młodszego changelinga przerwał śmiech kelnerki, przytulonej do niego, któremu zawtórował inżynier. - No już dosyć, bo się popłaczemy. Ciebie boli kręgosłup, tak jak wtedy co? -Wtedy było co innego i na prawdę myślałem, że mnie boli - Tak dokładnie kochanie, jesteś cudowny z tym twoim kręgosłupem. - Wracając do tematu, chcę żebyś sprawdził, kto będzie chciał pracować nocą, bo żeby ukończyć to na czas niektórzy muszą pracować po zmroku. Najlepiej wyznaczyć dyżury, czy coś. - Nie wiem raczej wszyscy są zmęczeni i - Nie obchodzi mnie to ma być zrobione i już, popytaj się, nakłoń masz kontakty. - Dobrze spróbuję. - No, robotę trzeba dokończyć. - Tylko nie przemęczaj się, ostatnio masz dla mnie mniej czasu. - Kochanie, to tylko przejściowe, jak skończymy naprawę, obiecuję Ci wieczór przy ognisku. - O ile nie wyślą cię na poszukiwania. - hę? - No wiesz tych zbiegów ze statku. - Co, nic nie wiem? - Właśnie o co chodzi? - No wczoraj wieczorem, albo dziś rano przybyło wojsko do miasta. Mówili u burmistrza o jakiś zbiegach. Myślałem, że to zostało już rozgłoszone, ale mniejsza usłyszałem to na radzie miejskiej. Więc niedługo część z nas będzie musiała pójść szukać w okolicy wiatru w polu, bo jak zbiegowie to pewnie są już daleko stąd. - Czyli co będziemy się szwendać po lasach, w poszukiwaniu nieznanych uciekinierów? - Są niebezpieczni? - Nie wiem, ale martwi mnie, że to może opóźnić pracę... a skoro już o tym mowa chyba się trochę zagadaliśmy. No ja muszę być za chwilę na placu budowy i ty chyba też. Miłego dnia moja droga, Choć Hard Wood. - Już idę, ale mi się nie chce. - Do widzenia Black Rock, kocham Cię Woodziu. - Proszę nie przy ludziach w karczmie, kochanie. - Bo znowu rozboli cię kręgosłup. Dwa kuce wstały i wyszły, kelnerka chwile siedziała, robiła dziwne miny, po czym wstała i zabrała się za sprzątanie talerzy. Przed Saladinem oprócz wielu informacji odsłoniła się kolejna sfera changelingskiej psychiki. Przed chwilą kuc widział, jak wszystkie potrafią współpracować z wyższej konieczności, ale najwyraźniej w wolnym czasie, gdy żadna potrzeba nie jest nagląca są w stanie narzekać, czy nawet mieć uczucia. Sladin zastanowił się też, czemu skoro młoda kelnerka kochała hangelinga Wooda, to po co ten rój musi najeżdżać inne kraje do zdobycia miłości.
  5. - Dobrze, zatem spotkamy się z ich władczynią. Pójdę osobiście, jestem ciekaw co z tego wyniknie. Dziękuję za dobry rekonesans. Jutro Ty i Jackson będziecie mi towarzyszyć, najlepiej znacie z nas teren. Poruczniku weźmiecie ze sobą swój oddział, dodatkowo poczynicie odprawę dla mojej gwardii. Kyle Ty zajmij się tym prychającym czymś, jeśli nie nauczysz go szacunku i kultury - zabij bo zaczyna mnie denerwować. - Nie!... to znaczy proszę Pana, niech Pan tego nie rozkazuje, ten obiekt jest idealny do badań, zamiast zabijać proszę pozwolić mi przeprowadzić na nim kolejne testy, może to być przydatne w naszej obecnej sytuacji, gdyż - Macie moją zgodę. Kyle naucz to coś manier, albo oddaj Pani Doktor do badań... Dobrze się spisaliście, otrzymacie dodatkowe racje, teraz możecie spocząć. - Tak jest Sir, dziękuję Sir. Jackson wyszedł sprężystym krokiem z pokoju i skręcił w prawo. Merian zaś spojrzała na odwróconą do niej tyłem klacz i lekki uśmiech pojawił się na jej twarzy. William spoglądał pytająco na Kylego, który przez chwile stał w miejscu. W końcu dowódca machnął ręką na podwładnego, żeby zabrał koloową istotę z jego dywanu.
  6. kapi

    Magiczne Odrodzenie

    Ok na życzenie Solara sesja zostaje wznowiona
  7. kapi

    Mission Imponyble [multisesja]

    Plague stoicie na tym co jest napisane w moim poprzednim poście. Czyli dolecieliście na miejsce zgrupowania Waszego oddziału, który jest atakowany. Nie uwzględniam Twojej postaci Plauge, bo nie wiem co chcesz robić, więc na razie tylko wylądowałeś w lesie na spadochronie. Niebieski pegaz wysunął się do przodu. Każdy krok stawiał ostrożnie, uważnie obserwując otoczenie. Ciemny las eksplodował co raz światłem, spowodowanym wybuchem. Wszędzie huczało. Noktowizor cały czas ostrzegał o zakłóceniach odległych o ok 50m. Zaznaczony przygotował sobie pozycje strzelecką, jednak gdy zobaczył, że traci swego kompana z pola widzenia, przeskoczył kilka drzew do przodu i tam znów się przyczaił. Mark wychylił się zza kolejnego drzewa, gdy nagle coś świsnęło w powietrzu i pancerz na jego prawym kopycie brzęknął głucho. Ogier odruchowo przylgnął do pnia, osłaniając się i wtedy poczuł ból. W hełmie wyświetlił mu się hologram. System badania obrażeń poinformował o przebiciu pancerza na klatce piersiowej i ranie. Na szczęście kula ominęła ważniejsze narządy, a pancerz wyhamował ją na tyle, że wbiła się nieznacznie. Pegaz poczuł jednak wyraźny ból. Na bojowej minimapie pokazał się czerwony punkt, oznaczony "?". Mark nie spodziewał się, że zostanie tak zaskoczony. Lekko się wychylił i już oberwał. Miał przed sobą profesjonalistę, albo ogromnego szczęściarza. Niebieski kuc dalej nie wierzył, że przy takim hałasie wróg zdołał go dostrzec. Zaraz przez głowę przeszła mu myśl, że przeciwnik musi dysponować lepszymi sensorami. Znaczyło to, że lekka anomalia w termowizji musiała być spowodowana jakimś urządzeniem zagłuszającym, którym dysponował changeling. Wszystko dawało obraz nierównej walki. Co gorsza Mark nie miał jak przekazać informacji swoim kompanom. Jego nadajnik wbudowany w pancerz umożliwiał komunikację ze wszystkimi siłami Equestrii, ale żaden z członków jego drużyny nie miał takiego modułu radiowego. Zaznaczony usłyszał bliższe wystrzały i zaczął szukać pozycji swego niebieskiego kolegi. Po chwili zauważył go, zwiniętego i przytulonego do drzewa. Wyglądało, że chyba dostał.
  8. kapi

    Magiczne Odrodzenie

    Witam wznawiam teraz działania wielu sesji. Ponieważ w tej ostatni wpis widnieje od strony graczy, toteż zapytuję: czy po tej przerwie ktoś chce kontynuować tę sesję? Jeśli tak napiszcie mi na PW to wznowimy.
  9. kapi

    Ogłoszenia

    Witam informuję, że zabrałem się do odpisów, Harmonia już ruszyła pełną parą, niedługo zostaną wznowione pozostałe sesje i rozpoczęte nowe. Dodtkowo kilka informacji: 1. Drobne kosmetyczne zmiany w kartach postaci (kilka statystyk okazało się zbędnych, więc zostały połączone) 2. Lekki zmiany w zbrojowni (uwzględnienie nowego przeliczania siły, wzmocnienie broni zasięgowej i osłabienie białej, aby wyrównać poziom, dodanie aktualizacji pancerzy) 3. Mam zaszczyt przyznać nowe nagrody: Drzewem Macintosha zostają odznaczeni: Mark Crusadei i Radziecki Komandos Złote Drzewo Macintosha otrzymują: Arceus, Ares Prime, Atlantis, Dakelin, Peros81 i Po prostu Tomek gratuluję, zasłużyliście i życzę miłej zabawy. 4. Uporządkowana została lista sesji. 5. Uporządkowana została Aleja Zasłużonych 6. Kilka sesji otrzymało status zamkniętych (oczywiście każdą można w dowolnym momencie reaktywować) No to dzięki za cierpliwość i miłego dnia Wam wszystkim życzę
  10. kapi

    Dobre rady w mrocznym świecie

    Witam wznawiam teraz działania wielu sesji. Ponieważ w tej ostatni wpis widnieje od Ciebie, toteż zapytuję: czy po tej przerwie chcesz kontynuować sesję? Jeśli tak napisz mi na PW to wznowimy.
  11. UWAGA!!! Sesja się zatrzymała z powodu długiego braku odpisów ze strony gracza. Aby nie zapychać sobie miejsca w zawartościach obserwowanych, przestaję śledzić ten temat. Gdyby gracz\e chciał\chcieli wznowić sesję, proszę o kontakt na PW Wszystkiego dobrego, pozdrawiam
  12. UWAGA!!! Sesja się zatrzymała z powodu długiego braku odpisów ze strony gracza. Aby nie zapychać sobie miejsca w zawartościach obserwowanych, przestaję śledzić ten temat. Gdyby gracz\e chciał\chcieli wznowić sesję, proszę o kontakt na PW Wszystkiego dobrego, pozdrawiam
  13. UWAGA!!! Sesja się zatrzymała z powodu długiego braku odpisów ze strony gracza. Aby nie zapychać sobie miejsca w zawartościach obserwowanych, przestaję śledzić ten temat. Gdyby gracz\e chciał\chcieli wznowić sesję, proszę o kontakt na PW Wszystkiego dobrego, pozdrawiam
  14. Koło Ciebie była Animal, Lenita i doszedł MT (który żadnej odpowiedzi nie dostał). Więcej chwilowo nie kojarzę. Z tych osób żadna nie potwierdziła swojej kontynuacji, ale mam kontakt z Kikiz (gra Lenithą) i wnioskuję ,że raczej będzie grała, tylko nie wiem kiedy odpisze.
  15. Wznawiamy sesję. Tutaj też zasada jak u dobrych. Jak ktoś chce kontynuować grę, to niech śle mi Pw, jeśli jeszcze tego nie zrobił i oczywiście ZAPISY DLA NOWYCH SĄ DALEJ OTWARTE Mysthery podeszła do Violet, po czym rzekła. - Punkt dowolny, nie znamy dokładnej lokalizacji maruderów, więc załóżmy że... teleportuj nas na zaplecze sklepu tkaninowego przy ulicy Kwiecistej Łąki. Klacz nie była pewna czy dobrze rozpoznała lokację, ale przystąpiła do czaru. Jej determinacja, wynikająca z chęci udowodnienia, że jest lepsza od changelingów, wpłynęła znacząco na skupienie. Po chwili cała drużyna została otoczona iskrzącą się bańską, która pękła wydając charakterystyczny odgłos. Momentalnie po przeniesieniu Mysthery dała znak kopytkiem, żeby czarodziejka została na miejscu. Sama podeszłą do ściany wąskiej, zacienionej uliczki, w której się znaleźli. Violet też przycisnęła się do ściany i w ostatniej chwili powstrzymała krzyk. Jej kopyto zagnieździło się w czymś lepkim i mokrym. Spojrzała w dół i zauważyła trupa kucyka, obok drugiego i trzeciego oraz jednego changelinga z rozpłataną na pół głową. Mysthery wysunęła się naprzód i wyjrzała za róg ulicy, podeszła z powrotem. - Cóż, nie wiem gdzie jesteśmy, ale to nie jest miejsce o którym wspomniałam. Jak masz problem z czarami trzeba było od razu powiedzieć.- widać, że nowa przełożona nie była zachwycona, ale za chwilę zdała się zapomnieć o wszystkim i wskazała kopytkiem stronę, w którą miały pójść. Podążały wąskimi bocznymi uliczkami, w końcu po kolejnym skręcie znalazły się pod wysokim białym budynkiem z wierzą. - Zostań i czuwaj, ja zobaczę gdzie jesteśmy. Klacz zniknęła w budynku wślizgując się bezszelestnie w lekko uchylone drzwi. Violet została sama. Noc zdawała się kończyć i pierwsze gwiazdy zaczęły znikać z nieboskłonu, wyganiane światłem zbliżającego się słońca. Było jednak ciemno. Nekromantka stała pomiędzy kilkoma beczkami. Całą ulica była pełna różnego rodzaju skrzyń, czy pojemników. Wiele z nich rozbito w walkach ulicznych. Nagle Violet usłyszała szurnięcie drewna po bruku. Ktoś musiał przesunąć kawałek gruzu w sąsiedniej uliczce.
  16. Witam Was wszystkich serdecznie. Tak oto wznawiamy sesję. Teraz parę spraw organizacyjnych. Wcześniej prosiłem, żeby każdy, kto chce kontynuować sesję, napisał do mnie na PW i część osób tak uczyniło. Te osoby postaram się teraz uwzględnić w odpisie. Ci, którzy nie zauważyli, albo z jakiś innych przyczyn nie spełnili mojej prośby oczywiście dalej mogą brać udział w zabawie. (przy tej okazji przypominam dla wszystkich wchodzących tu gości, że ZAPISY SĄ CAŁY CZAS OTWARTE zapisywać się można w trybie standardowym w razie pytań pisać do mnie na PW). Natomiast jeśli ktoś, kto już grał nie potwierdził swej aktywności, to także niech napisze do mnie PW. Po tak długiej przerwie zakładam, że niektórzy mogli się wycofać, a nie chcę tracić czasu na opisy dla kogoś, kto już nie gra, więc teraz zostanie opisana sytuacja tylko osób, które mnie powiadomiły o kontynuacji. Kto chce grać dalej, a ja jeszcze o tym nie wiem, to pisać PW Sprawa 2 Jak widzę towarzystwo od Grima, czyli sam rdzawy kuc, Lenita, Animal i MT toczą ze sobą dialog. Ja więc w poście poniżej opiszę tylko akcję Grima , dotyczącą znajdowania adiutantów itp. Natomiast dialog można prowadzić przypominam ez ograniczeń, a aktualnie jak rozumiem MT czeka na odpowiedź. Wszyscy podkomendni Grima przytaknęli swojemu dowódcy i zaczęli się rozchodzić do swoich oddziałów, aby przeprowadzić przegrupowanie. Cramp myślał nad czymś przez dłuższą, chwilę, następnie jego oczy spoważniały brwi ściągnęły się, uderzył kopytem w swój puklerz, od którego rozległ się brzęczący dźwięk stali, po czym ruszył szybkim kłusem do swoich zadań. Znalezienie adiutantów też nie przysporzyło większych problemów pułkownikowi. Miał w swoich oddziałach kuce, które już od początku oblężenia galopowały z wieściami. wraz z grupką swych kompanów obszedł po prostu okolicę i wyznaczył najbardziej wypoczęte i sprawne kuce do roli swego rodzaju listonoszy. Grim widział, że już rozpoczął się proces wymiany ekwipunku, ludzie od Solida przychodzili i rekwirowali changelińskie zbroje. Na oko wyglądało, że całe przezbrajanie, nawet przy niewiarygodnym talencie kwatermistrza do dysponowania zaopatrzeniem, zajmie około pół godziny. Tajemnicza postać stała w milczeniu przed Dakelin. Dziewczyna zaczęła się nawet zastanawiać, czy powiedziała coś nie tak, lecz spokojny wzrok i przyjemny wyraz twarzy koiły nerwy i zażegnywały obawy. W końcu jednak tajemnicza Pani przemówiła tak samo słodkim głosem, jak wcześniej. - Umarłaś kilka godzin temu, choć nieświadomie, oddając się złemu w posiadanie. Zawarłaś niegodziwy pakt, który wypaczył twą naturę i związałaś swą duszę, która została ci zabrana. Teraz nieświadomie i lekkomyślnie oddałaś mi swoje usługi. Zapomniałaś najwyraźniej, że nawet nie możesz, a raczej nie mogłabyś sobą dysponować gdyby nie ja. Wyzwoliłam Cię od władzy tamtej istoty, odzyskałam Twoją własność. Ty jednak już oddałaś mi panowanie nad sobą, ponownie bez refleksji. W przyszłości powinnaś zmądrzeć. Ja oddam Ci ponownie moc decydowania o Twoim losie, lecz przysługa za przysługę, a ja już coś dla Ciebie zrobiłam. Ty musisz teraz tylko wejść do pewnego pomieszczenia, które Ci wskażę i zrobić to, co Ci wtedy powiem. Zgadzasz się? Nick szedł wyznaczoną przez siebie trasą, szukał uważnie jakiegoś zabłąkanego skalpela. Zauważył go na jednej z szafek. Leżał, najwyraźniej nieużywany przez nikogo. Nick zwinnym, niezauważalnym ruchem chwycił go i już chciał powoli schować, gdy zobaczył, że tuż obok niego przeszedł lekarz i jego zamyślony wzrok padł akurat na kawałek metalu, który trzymał Nick. Ogier zastygł, aby nie pozorować, że chce jakoś ukryć przedmiot i udając członka personelu medycznego szedł, jakby nic złego się nie działo. Już skręcał do żółtej klaczy, gdy zobaczył, że ów lekarz, który go minął biegnie za nim i krzyczy. - Przepraszam Pana bardzo, ten skalpel co pan trzymał przed chwilą, wziął Pan może z tamtej szafki? Ponieważ lekarz mówił dość głośno okoliczne kucyki zwróciły uwagę na rozmówców, Nick przez chwilę nie wiedział co odpowiedzieć, gdy na domiar złego usłyszał głos swojej żółtej przyjaciółki. - O tutaj jesteś. Bałam się o Ciebie, gdzie byłeś, zniknąłeś tak nagle, nie wiedziałam, czy mnie już nie lubisz, czy może zemdlałeś gdzieś w kącie, czy... oh tak się martwiłam, a - To twój znajomy? - przerwał lekarz. - Nie, choć może i tak, to mój pacjent, leczyłam go i nagle zniknął, więc zaczęłam być smutna i przybita, więc usiadłam na podłodze i - Wystarczy, już rozumiem, a czy łaskawy pan raczyłby w takim razie powiedzieć po co mu mój skalpel? Nick zdał sobie sprawę, że przez słowa swej przyjaciółki stał się nagle bardziej podejrzany, bo który pacjent bierze skalpele?! Nie był jeszcze tracony, choć ciekawskie oczy kilkunastu kucy, które zgromadziły się w okół tym bardziej świadczyły, że sytuacja przestała być dla szpiega komfortowa. Shadow wydała się trochę zdziwiona odpowiedzią małej pokemony, ciągnęła więc dalej. - Moja droga, a jak chcesz się przydać jako źrebię na polu bitwy, gdzie nawet duże i silne kucyki mogą nie dawać sobie rady? Nie boisz się, że będziesz bardziej przeszkadzać niż pomagać? Shadow cały czas kontynuowała wypowiedź swoim matczynym stylem mowy.
  17. kapi

    Ogłoszenia

    Witam Was wszystkich Już niedługo skończy się dla mnie czas nauki, więc będzie okazja, żeby wznowić sesje i popisać trochę na forum. Dlatego chciałbym się zorientować ilu z Was jeszcze czeka i chce grać, żebym wiedział co gdzie się dzieję. Piszę to tylko tu, bo nie mam czas dać ogłoszeń w każdym temacie, jednak jak ktoś to przeczyta to miałbym prośbę, żeby powiadomił mnie. Proponuję zgłaszać swą chęć kontynuowania udziału w sesji do mnie na PW lub w ogłoszeniach graczy to tyle ode mnie jak na razie. Miłych dni Wam życzę i proszę dajcie mi znać jak sytuacja wygląda, bo będę wiedział ,gdzie odpisywać, w jakiej kolejności itd. To do przeczytania
  18. Tak jakby ktoś nie czytał moich ogłoszeń to powtórzę życzenia tu: Alleluja Jezus Żyje!!!! Życzę wszystkim wspaniałych rodzinnych świąt Wielkiej Nocy, szczęścia i wszystkiego dobrego oraz Bożego błogosławieństwa I macie świąteczną mufinkę
  19. kapi

    Ogłoszenia

    Alleluja Jezus Żyje!!!! Życzę wszystkim wspaniałych rodzinnych świąt Wielkiej Nocy, szczęścia i wszystkiego dobrego oraz Bożego błogosławieństwa I macie świąteczną mufinkę
  20. kapi

    Ogłoszenia

    Witam kolejne ogłoszenie, niestety dla mnie dość smutne: Zaczynam okres intensywnych przygotowań w szkole, dlatego ograniczam przyjemności do minimum (a raczej zwiększam czas poświęcany na naukę). Oznacza to, że nie wiem jak będzie z wszelkimi odpisami. W tej chwili nic nie jestem w stanie zagwarantować. Być może też nie będę odpisywać codziennie na PW, ale jakiś kontakt na pewno pozostanie (może będę wchodzić w weekend i sprawdzać) to się zobaczy. Przewidywana reaktywacja wszystkiego w trybie bardziej normalnym ok wakacji. Pozdrawiam wszystkich i życzę miłych dni
  21. Nie, nie obrażę się :wiesz jestem co raz bardziej zalatany i do wakacji z odpisami u mnie może być krucho to niech ludzie mają w co grać Więc reklamuj się, a tak z ciekawości w harmonii zamierzasz jeszcze odpisać czy nie? Bo w sumie ciekawie mnie ten fenomen, że czytamy Cię często tu w offtopie, z czego b. się cieszymy, ale w samej sesji chyba nie udzielałeś się od dawna
  22. kapi

    Trudne Negocjacje

    Saladin ruszył więc w stronę mniejszej mieścinki. Wraz z jego krokami z nieba zaczęło padać na dobre. Duże, okrągłe krople spadały monotonnie na niewyrobioną, boczną drogę, na która wszedł po pewnym czasie arab. Kopyta zatapiały się w zmokłym piachu, a okolica napawała pesymizmem. W końcu równym stępem doszedł do mniejszej mieścinki. Po drodze minął kilka wozów zaprzęgniętych w mantykory, ale nikt nie zwrócił uwagi na samotnego wędrowca. Gdy przystanął, aby odpocząć na pewnej polanie, mógł dobrze zobaczyć okolicę z bliska. Ten sprytny manewr sprawił, że siedział na jakimś powalonym drzewie, nie wzbudzając podejrzeń i mógł obserwować. Dodatkowo faktycznie wszystkie wydarzenia zmęczyły go, a krótki i zrywany nocny sen nie dał wystarczającej ilości energii. Właściwa część osady była szczelnie zakryta przez morze namiotów. Czasami pomiędzy nimi ktoś się kręcił, ale przeważnie wszystkie alejki były puste. Najwyraźniej wszystkie changelingi pracowały. Faktycznie ruch na bocznych piaszczystych drogach tylko się powiększył. Doprowadziło to do pogłębienia dziur i w połączeniu z deszczem dało w efekcie bagno. Wozy zaprzęgnięte w mantykory zakopywały się i często changelingi musiały wypychać koła z jakiś kałuży, czy rowów. Zwierzęta też zaczęły być niespokojne od zrywanego tempa i dużego wysiłku. Krótki odpoczynek dał Saladinowi kolejne cenne informacje i wytchnienie. Wiedział jednak, że musi się śpieszyć, więc po kilkunastu minutach ruszył dalej, uprzednio sprawdzając, czy odpowiednio nie rzuca się w oczy. Kroczył w zmokłym płaszczu, który zwisał na nim ociekając kroplami wody. Ta płynęła mu po końcach włosów. Jego kopyta grzęzły w piachu czasem po same kolana. Raz obok niego przejeżdżający wóz z kilkoma kłodami zakopał się i wywrócił na bok. W pierwszym odruchu Saladin chciał odejść, udając że nic go to nie obchodzi, jednak zobaczywszy, że okoliczni robotnicy rzucają się do pomocy, sam stwierdził, że też tak uczyni. Wypchnął wóz, bojąc się, iż jego obojętność mogłaby wyróżnić go z tłumu. Podczas pchania wozu zauważył coś niezwykłego w roju changelingów. Każdy z nich pomagał przy wozie bez żadnych emocji. Nikt ani nie chciał pomóc, ani nie obijał się. Tworzyło to lekko sprzeczną mieszankę. Jakby cała społeczność działała na zasadzie potrzeby - jest potrzeba to coś robią, nie ma to nie robią. Bił od tego jakiś pierwotny chłód i nagle arab poczuł, że nie znajduje się wśród normalnych kucy, z których każdy byłby autonomiczny, tylko wśród jednego organizmu, w którym każda komórka działa z pozoru osobno, ale jakaś odgórna siła struje całością. Od razu nasunęło to pytanie o efektywność. Jeżeli armia changelingów też działa na tej zasadzie musi być zarówno elastyczna rozumem każdej jednostki, jak i zabójczo skuteczna i karna siłą, która każdemu narzuca działanie. Nagły dreszcz zimna przebiegł przez skórę Saladina. Czuł się tu nieprzyjemnie, musiał jednak wykonać zadanie. Ruszył więc dalej. Wszedł do części, w której rozbite były namioty. Szybko zorientował się, że są one niejako z boku osady i obrał drogę po najkrótszej cięciwie obozu. Tu słyszał z niektórych namiotów dźwięki podchrapywania, czasami mijał mały placyk, gdzie changeling, albo dwa gotowały coś w kotłach na ognisku. Wszystkie płomienie z tutejszego drzewa były jakieś jasnożółte, jakby chore atmosferą. Często niektóre rozbite szczapy gasiły się deszczem, gdy podmieńce jadły. Saladin szybko wyszedł z obozowiska i wszedł do małej wioseczki. Powitał go ordynarny napis wymalowany białą farbą, na prawie czarnym, zbutwiałym kawałku drewna głoszący " Foggy Wave". Tu główna ulica była wybrukowana i choć spływała już naniesionym, piaszczystym błotem, to jednak dawała znacznie lepszą przyczepność. Wszystkie domy były podobne do siebie, a wzdłuż ulicy rozstawione były stragany, głównie rybno-wędkarskie. Znalazł się też mały warsztacik stolarski i kowalski. Z tego drugiego przez komin wydostawał się czarny dym, który pod wpływem opadów, jakby rozpuszczał się w powietrzu i zniżał lot, opadając na ulice. Saladin zaczął się lekko krztusić. Wreszcie po swojej prawej dostrzegł szyld głoszący "Tawerna pod świeżą rybką". Tak optymistyczna nazwa kontrastowała z namalowaną brudną i zdrapaną już farbą rybą. Potężne i ledwo obrobione przez kopyta schody z kłód wiodły na podwyższoną werandę. Saladin skręcił w stronę drzwi. Kątem oka dostrzegł dwuch strażników z pałkami, którzy przechadzali się główną drogą. Tym zdecydowaniej popchnął drzwi i wszedł do środka. Tawerna pod świeżą rybką była swojsko urządzona. Wewnątrz drewno pomalowano na jasnoniebieski, a firanki i dekoracje były w żółte rybki. Nie panował tu duży tłok. Przez dość duże okna wlatywało do środka dużo światła, ale też w taka pogodę, dużo deszczu. Specjalnie pod oknami zrobione zostały rowki w podłodze, które skutecznie gromadziły ciecz i odprowadzały ją na zewnątrz. Na środku pomieszczenia znajdowało się wielkie palenisko. Na metalowym ruszcie piekło się kilka kawałków soczystego mięsa, a także grilowały warzywa. Wprawiło to w zadumę Saladina jak wygląda odżywianie chanelingów. Po co jedzą, dla smaku? Czy może także muszą jeść poza miłością zwykły pokarm. Tłumów nie było, tylko trzy grupki po 4 changelingi każda siedziało przy różnych stołach. W jednej ogiery zdawały się na zmęczone. Jeden z nich spał już w górce tłuczonych ziemniaków, natomiast inni wyglądali, jakby zaraz mieli się do niego dołączyć. Druga grupka właśnie jadła dość pośpiesznie, a trzecia zdawała się siedzieć tu trochę dłużej. Leżały w okół nich puste, drewniane talerze. Do samego stołu przysiadła się jakaś kelnerka i przytulała się do jednego z robotników. Dyskutowali o czymś zażarcie. Saladin, udając się w stronę stołu w rogu, przysłuchał się tej rozmowie. Wynikało z niej, że dotyczy naprawy zapory. Jeden z changelingów właśnie mówił, że opóźnienie sięga już dwóch dni, a i jeszcze się powiększy i perswadował to swym kolegom. Saladin udając, że podchodzi do lady, rozejrzał się jeszcze po gospodzie. W dalszej części były dwa wyjścia. Za ladą znajdowały się beczki i drzwi o dość solidnej, otwartej obecnie kłódce. Poza tym jeszcze drugi korytarz odbiegający w prawo, z którego właśnie wyszło dwóch changelingów. Oni także podeszli do lady i poprosili o kanapki z sałatą do pracy. Barman zajrzał na chwilę przez drzwi z kłódką, po czym wrócił z dwoma pakuneczkami, które wręczył changelingom. Ci rzucili mu kilka monet i dziękując wyszli. Ogier zdał sobi sprawę, że stoi z boku lady już za długo i albo trzeba gdzieś usiąść, albo coś zamówić. Chwilowo wszyscy zdawali się go ignorować, co cieszyło w duszy Saladina.
  23. Fajnie, wiadomo, że ciężkie okresy mogą przyjść, ale cieszymy się, że chcesz wrócić, czekamy
  24. kapi

    Płonący Mrok [duosesja]

    Spoko, nic się nie stało, cieszę się, że macie czas i chęci grać dalej, no i że się wszystko ułożyło. Na przyszłość postarajcie się dać znać o problemach na PW, ale tak jak mówię nic się nie stało, a nowe forum lubi nie podawać kluczowych informacji w powiadomieniach. Chciałem dzisiaj odpisać, ale jestem zbyt zmęczony, postaram się jakoś niedługo zamieścić post.
  25. Całą drużyna wsiadła na pojazd i udała się z powrotem do Hope Pass. Po przedarciu się przez dżunglę dotarli na miejsce. Z zadowoleniem Kyle dostrzegł, że prace karczowania postępują dobrze, gdyż duży obszar w okół budowli był już zagospodarowany i obstawiony wieżyczkami obronnymi z ciężkim sprzętem. Po kilku kontrolach dostali się do środka i dalej Jackson zaprowadził ich przez kilka korytarzy do Kane'a. Weszli do pokoju, gdzie sam dowódca już ich oczekiwał, a obok jego krzesła stała Merian, uważnie przyglądając się wracającym. - Dobrze proszę o raport Kyle, czegoście się dowiedzieli? - Może to być bardzo interesujące...
×
×
  • Utwórz nowe...