Skocz do zawartości

kapi

Brony
  • Zawartość

    895
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez kapi

  1. Pułkownik, Animal i Thermal odeszli na bok, wchodząc w boczną uliczkę, gdzie było więcej miejsca. Otaczały ich wysokie białe, lub osmalone marmurowe budynki. Odgłosy miasta i walki chwilowo ustały, jakby wszystko odjęła jakaś potężna moc. Jednak myśli wszystkich nie dawały zapomnieć o niebezpieczeństwie. Szli tak już pewien czas. Ich wypowiedzi były wolne, przepełnione zmęczeniem, długo zastanawiali się nad każdym słowem. Czas uciekał przez kopyta, ale oni nie byli tego świadomi. Gdy Grim wypowiedział ostatnie słowa w stronę Animal, ta nie zdążyła nawet odpowiedzieć, gdy ciszę przerwała zdecydowana wypowiedź: - Pułkowniku Grim, wreszcie Pana znalazłem. Musimy znów skoordynować działania. Wszyscy spojrzeli się na nowoprzybyłego. Cały odziany był w płytową zbroję z czarnej stali. Błyszczała nocnym bladym świetłem i płomieniami nielicznych pochodniach ulicznych. Pancerz musiał być doskonale wykonany, gdyż prawie każda część ciała była dobrze zasłonięta metalem. Na wielkim czarnym napierśniku widniała srebrna tarcza herbowa, a na niej zielony miecz, skierowany ostrzem do dołu na tle zachodzącego słońca. Właśnie jedno kopyto podniosło się, aby poprawić zarysowany naramiennik z Equestriańskim symbolem słońca przechodzącego w księżyc. Zbroja miejscami pokryta była niedoczyszczoną czarną krwią. Plamy układały się w długie pasy, odzwierciedlając cięcia ogromnego miecza, który ogier miał zarzucony na plecy. Wreszcie ponad tą całą metalową skorupą ukazywała się twarz. Ogier o ciemnozielonej sierści i prawie czarnych oczach, patrzył spokojnym wzrokiem na trójkę kucy. Grzywa starannie ułożona była z tyłu głowy i przyciśnięta kołnierzem płytowym. Cała twarz emanowała rozwagą i opanowaniem. Rzutowało to na wszystkich, którzy spojrzeli na to oblicze. Odnosiło się wrażenie, że ogier stojący teraz w uliczce panuje nad całą sytuacją i wie jak doprowadzić to oblężenie do szczęśliwego końca. Był to sam generał Green. Głównodowodzący spojrzał się na Animal i rzekł głosem spokojnym i opiekuńczym: - Droga Pani, obozy tuż z linią frontu to nie miejsce dla tak młodych klaczy. Zaraz ton zmienił się na bardziej wojskowy. - Pułkowniku Grim, muszę z Panem pomówić. Zapraszam. Tu Generał podszedł do najbliższych drzwi i pchnął je mocno. Potężne skrzydło otworzyło się na oścież. - Jeśli tych dwoje to Pana sztab, to ich także zapraszam. Grim wszedł po marmurowych schodach, które zachowały schludny wygląd. Ich ciemniejsze linie przypominały nocne niebo, takie jak rolnik widywał często przez okno swego domu, przed położeniem się spać. Zrobił się bardzo senny, ale potrząsnął tylko głową i wszedł zdecydowanie na niebieski dywan, który wyścielał podłogę. Przeszedł za Generałem do najbliższego pokoju, który okazał się salonem. Na dużym dębowym stole stałą idealnie ułożona zastawa do śniadania na białym, koronkowym obrusie. Nad pokojem wisiał olbrzymi kryształowy żyrandol, którego fragmenty formowane były w krople wody, tak że siedzący mieli wrażenie, iż znajdują się pod wodospadem. Green wstał, podszedł do trzech olbrzymich okien, wychodzących na ulicę o typowo gotyckim wykończeniu i dość zdecydowanym, a jednak ostrożnym ruchem spuścił zasłony. Te przypominały bardziej turkusowe kotary ze złotymi frędzlami. Opadły pod swym ciężarem zakrywając obraz ulicy. Generał zamknął drzwi do salonu i rozłożył na środku stołu mapę, przesuwając wszystkie nakrycia jednym ruchem w bok. Kilka szkieł przewróciło się, a widelce i noże powpadały na siebie, formując małe srebrne kupki, ale nic się nie zniszczyło. Na zewnątrz rozległy się odgłosy miarowego marszu, jakby coś otoczyło fasadę kamienicy. Później galop przez korytarz i dźwięki otwierania wielu drzwi na piętrze. Green stał niewzruszony. Zapadła cisza. Przerwały ją niewyraźne dźwięki rozmowy prowadzonej na górze. Po krótkiej wymianie zdań do drzwi ktoś zapukał. Generał podszedł i otworzył. W wejściu stanął jakiś ogier cały odziany w złotą zbroję Gwardii Królewskiej. Złote zdobienia były gdzieniegdzie zdarte ostrzami toporów i włóczni. Twarzy nie dało się rozpoznać przez hełm. Ogier wymówił tylko szybko: - Czysto, duża rodzina właścicieli manufaktur i służba, dwóch ich pilnuje. - Dobrze, dzięki Fearless. Generał skinął przy tym głową i zamknął drzwi. - Dobrze, zanim powiem o changelińskich posiłkach, zmierzających do Canterlotu, powiedz mi jak sytuacja wygląda u Pana pułkowniku. Grim zatem streścił działania swego wojska i opisał sytuację na tyle szczegółowo i treściwie, na ile jego stan pozwalał. Po tej przedmowie Green ponownie zwrócił się do niego: - Pułkowniku, wstępne doniesieni mówią o transporcie liczącym około 1000 changingów. Oczywiście są wiezieni składem pociągów pancernych. Mają prawdopodobnie amunicję i niskowagowe działka. Będą tu za godzinę. Wszystkie informacje są nam dostarczane na bieżąco i mogą się zmieniać, ale musimy przygotować się na najgorsze. Według wstępnych szacunków ponad 1000 naszych żołnierzy jest niezdolna do walki. Zostało nas zatem łącznie około 4,5 tysiąca. Dalej nie wiadomo dokładnie jaką siłą wróg dysponuje tu na miejscu. Z jakiegoś powodu nie wychodzi z zamku, choć jest w pełni gotowy. Jeśli przy obecnych siłach na naszych tyłach znajdzie się tysiąc żołnierzy wroga, w dodatku wypoczętych i dobrze zaopatrzonych to przegramy. Nie możemy walczyć na dwa fronty, więc musimy w godzinę zlikwidować opór w zamku. Będzie to trudne, wróg nie da nam możliwości wygrania walki w zwarciu, gdyż jest lepiej wyszkolony, a o okrążeniu nie może być mowy. Jednak mamy powody przypuszczać, że większość jego zapasów amunicji znajduje się w naszych rękach, zatem zamierzam wygrać z dystansu. Przedsięwzięcie jest ryzykowne i z pewnością przyniesie rozstrzygnięcie. Jednak nie możemy pozwolić sobie na błędy, dlatego przejmę dowodzenia nad większością Pańskich sił, a przede wszystkim nad bateriami artylerii, które będą tu kluczowe, gdyż to one pozwolą zniszczyć mur i zadadzą najdotkliwsze straty changelingom. Ile zdobycznego ekwipunku i ile oddziałów dostało już rozkaz przejścia pod moją komendę pułkowniku? W całą wypowiedź generał nie angażował w ogóle emocji, przedstawiał plan, pokazując niektóre obszary na mapie Canterlotu. Spokojnie patrzył Grimowi w oczy. Na tym zdaniu zakończył i czekał na odpowiedź. Nick tymczasem nie znalazł żadnej broni, a cała trójka doszła do wolnego łóżka. Żółta klacz uśmiechnęła się ponownie i dumna z otrzymanego tytułu "najlepszej pielęgniarki" pobiegła po lekarza. Chwilowo changeling uwolnił się od przylepca, ale niedługo ta klacz wróci. Obecnie szary ogier pozostał sam z Dakelin. Nagle podszedł do nich jakiś ogier w białym kitlu i drapiąc się po głowie powiedział: - Cóż to jest za stwór?! O przepraszam... nie chciałem urazić, ale pani... pan... ? rozumie że... się przestraszyłem, prawda...? w końcu niecodzienny widok spotkać się z ... no tym... To changelingi to temu zrobiły? Ostatnia cześć zdania dedykowana była głównie dla Nicka, który poczuł isę dziwnie pytany o taką rzecz przez Equestriańskiego lekarza, który ewidentnie nie mógł zakwalifikować Dakelin nawet do samca lub samicy i uciekając od tematu wolał zwracać się do szarego ogiera.
  2. kapi

    Trudne Negocjacje

    Klacze i Cooper spojrzały się na Saladina. Starsze księżniczki zachowały kamienne twarze. Twilight natomiast uśmiechnęła się. Trudno jednak było stwierdzić czy z rozbawienia czy był to wyraz aprobaty. Czerwony ogier natomiast smutno spojrzał na leżące na ziemi włosy. Lekko pokręcił głową potem rzekł: - Szkoda, faktycznie z brodą wyglądasz lepiej. Doceniam Twe poświęcenie. - Przesadzasz, według mnie teraz wygląda ładniej. Choć moja przyjaciółka Rarity, by jeszcze trochę nad tym popracowała... Jeśli pozwolisz Saladinie... Tu Twilight podeszła, schwyciła ostry sztylet i kilkoma dość zwinnymi i wprawnymi ruchami poprawiła miejsca niedogolone - Teraz wyglądasz ślicznie. - Dziękujemy Ci Saladinie, że tak się dla nas poświęcasz. Nie martw się jednak, gdyż Twilight ma rację, nawet bez zarostu wyglądasz bardzo przystojnie. Tu księżniczka Celestia uśmiechnęła się po przyjacielsku, aby dodać otuchy Arabowi. Jednak Saladin cały czas chciał usłyszeć zdanie tej jednej klaczy, która do tej pory milczała. Patrzył się więc na nią, chciwie wypatrując słowa. Żadne jednak nie wydobyło się z jej pięknych ust. Luna jednak lekko i zgrabnie kiwnęła głową, a na jej pyszczku pojawił się przyjemny, nieznaczny uśmiech, wyrażający aprobatę. W oczach natomiast było coś z łagodnego i grzecznego rozbawienia, a zarazem szacunku. - Zatem my tu zostaniemy, ukryjemy się dobrze i będziemy wyczekiwać. Wieczorem będziemy Cię oczekiwać. Jeśli nie wrócisz do świtu pójdę Cię szukać. Nie narażaj się zbytnio. - Potrzebujesz czegoś na podróż, może dam Ci trochę tych ziół z wczoraj, bo mi zostały? Tak czy siak pewnie dzisiaj ich jeszcze trochę nazbieram...
  3. Sandstorm ożywiła się. Jej oczy i CM rozbłysły, a ona momentalnie odzyskała siły. Adrenalina krążyła w jej żyłach, a zmysły się wyostrzyły. Doskonale zobaczyła całą powierzchnię kolczastego koła. Magia zaczęła w niej eksplodować. Róg zabłysnął tak potężnie, że musiałą zmrużyć oczy. Jego blask rozchodził się po wszystkich kryształach w okolicy. Każdy z nich potęgował efekt oślepienia. Tworzyła się wielka kula światła. Spod kopyt Sandstorm zaczął bić potężny wiatr. Pulsacyjne uderzenia rozchodziły się świszcząc złowrogo pomiędzy kryształami. Huragan owiewał Sandstorm od dołu i zaczął ją unosić. Huk się wzmagał, świdrował uszy. W końcu klacz oderwała się od ziemi i z błyszczącym rogiem, niczym kometa poszybowała w górę z prędkością błyskawicy, pozostawiając za sobą długą smugę blasku. Gdy się wznosiła, ogarniała wzrokiem całą połać areny. Przestrzeń była pusta, a niebo usiane trupimi gwiazdami, zdawało się otaczać ją ze wszystkich stron. Pęd w końcu zmusił klacz do przymknięcia oczu. Stało się to tuż przed wylądowaniem na szczycie. Kometa blasku, owiana tajfunem nagle zakręciła i wytraciła prędkość, spadając na szczyt. Sandstorm wylądowała. Rozejrzała się dookoła. Szczyt góry też był zbudowany z kryształów. Ich powierzchnia była nierówna. Raz schodziła w dół, raz piętrzyła się pod dużym skosem. Klacz dostrzegła skuloną i ukrytą za nasypem beżową pegazicę. Sandstorm podbiegła do niej i objęła swymi czułymi kopytami. Animal podniosłą na nią przerażony wzrok. Emanował obawą i chęcią zniknięcia. Już otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, gdy nagle kilka kryształów gruchnęło, pękając niby wafle. Potężna fala uderzeniowa odrzuciła obie klacze w tył. Sandstorm poczuła wbite w jej sierść odłamki kryształów. Szczęśliwie były one małe i co najwyżej z lekka ją zadrapały. Podniosła głowę, szybko oceniając sytuację. W miejscu, gdzie przed chwilą przytulała Animal, zionął dół pokruszonego kryształu. Kilka kroków dalej górowała jakaś olbrzymia postać. Cała była pokryta kolcami, a zbudowana z kryształu. Jej długie na około 2m nogi rozszerzały się ku dołowi. Na podeszwach miały ostre i twarde ciernie, które wchodziły w nieustępliwy zwykle kryształ jak w masło. Od końca nóg postać rozszerzała się, tworząc coś na kształt wielkiej kuli. Jej boki były nieregularne i poszarpane. Największa wypustka wystrzeliwała w górę i wznosiła się na ponad 1m powyżej głowy potwora. Potężne ręce odchodzące od kulistego tułowia były grube i długie. Jedna całkowicie z każdej strony pokryta kolcami, przypominała maczugę, a druga sama stanowiła długie ostrze obosieczne, z szpiczastym końcem. Głowa potwora, również kryształowa, była dość kwadratowa. Jej czub dymił się na czarno, a dym spływał, po bokach twarzy przypominając włosy. Oczy błyszczały, niczym gwiazdy. Stwór otworzył paszczę, w której pokazało się kilkadziesiąt płaskich, miażdżących zębów. Wydobył się z niej cichy pomruk. Sandstorm usłyszała za sobą szelest sierści, szorującej o kryształ i szloch Animal. Potwór tymczasem powoli ruszył w ich stronę, dalej mrucząc.
  4. Mysthery spojrzała na Rapid Flame dość ciekawie, po czym spokojnie odpowiedziała: - Cóż do końca sama nie wiem. Poznałam Dragon około tygodnia temu. Icesworda, chyba wczoraj, albo już dzisiaj. O tej pierwszej dość powiedzieć, że jest porywczą smoczycą. Chwilowo nic więcej do dodania na ich temat, poza tym, że oboje zapoznali się z niektórymi aktami, czy danymi, które nie mogą wyjść na jaw. - Tak poza tym jako że razem znajdujemy się w sekc... Tu gryf przerwał, dostawszy potężne, choć subtelne kopnięcie od Mysthery między żebra. - Umiesz się skradać? Jeszcze chwilę tu poczekamy, dostaniemy magiczne wsparcie do naszej misji... Dragon tymczasem, zaczęła rozglądać się po pracowni cyrulika. Zignorowaszy pytanie IceSworda przetrząsała kolejne fiolki i zbite szkło. Spoglądała na stoły. Jednak mimo najszczerszych chęci nie była w stanie nic odróżnić. Jej wiedza była niewystarczająca. Wszystko tu mogło być trucizną, jak i miksturą leczniczą. Inny changeling, stojący przy Violet powiedział głosem pełnym pogardy: - Ty się do niczego nie nadajesz. Jakaś hołota z dolnych dzielnic powstała i sądzi, że może z nami wygrać. To ten plebs nas zaatakował. Ale nic dziwnego, że te chamy wygrywają, jeśli tacy jak Ty się spóźniają i nie wiedzą co się na świecie dzieje. Jesteś w wojsku, czy w żłobku?! Przełożona Violet spojrzała na tego osobnika spod kaptura i ten jakby natychmiast zamilkł. Skurczył się w sobie i powyginał się lekko w dziwne pozycje przez parę sekund. Nagle wyprostował się i padł na ziemię. W okół rozległ się szmer chichotów. Zakapturzona wiedźma odezwała się głosem wibrującym w umysłach: - Violet, pójdziesz teraz do innego wydziału i pomożesz w misji sprowadzenia pewnych maruderów zpowrotem do zamku. Poddaj się pod komendę niejakiej Mysthery Shadow. Ona Ci powie co robić. Czy to jasne?
  5. Wilcza, nie przejmuj się każdy z nas jest bardziej lub mniej zawalony szkołą. Każdy też rozumie, że można mieć problemy i ze zmęczenia nie pisać dużo. Zapewniam, że przynajmniej ja, a twierdzę nawet, że wszyscy cieszymy się, że piszesz i bawisz się z nami, a to czy Twoje posty są długie czy nie, to już nie ma takiego znaczenia Nick podszedł do Dakelin i podniósł ją. Przypomniało mu się, jak jeszcze przed chwilą leżał półżywy. Dalej ledwo by chodził, gdyby nie pomoc tej irytującej, żółtej klaczy, która za żadne skarby nie chciała odstąpić od niego na krok. Nick silnie podtrzymywał humanoidalną postać. Starał się przeszukać ją w poszukiwaniu broni. Dakelin, początkowo przyglądała się żółtej klaczy, która równo i wesoło szła obok nich. Wpatrywała się w szarego ogiera jak w obrazek. Jej oczy się śmiały, latając od jednego kąta jaskini do drugiego, gdy akurat nie były zajęte obserwacją kuca. Gdy ów pomocny ogier wspomniał coś o "najlepszej pielęgniarce w Equestrii" żółta klacz wręcz uniosła się nad ziemię ze szczęścia. Nagle świeżo upieczona wampirzyca poczuła, że kopyto ogiera dziwnie przesuwa się, a to po jej plecach, a to po boku. Początkowo myślała, że to tylko ogier zmienia chwyt, ale robił to bardzo przylegle i skrupulatnie. Sytuacja powtarzała się kilkukrotnie. Nick szukał usilnie jakiejś broni. Chwilowo nie mógł znaleźć. Z pewnością ranna osoba nie miała przy sobie nic dużego. Wytężał całą swoją inteligencję i koordynację ruchów, aby dokładnie zbadać i wykryć ewentualną broń. Gdy trójka weszła do korytarza, prowadzącego do skrzydła medycznego, Dakelin dalej nie reagowała na przeszukanie, ale Nickowi kończyły się w miarę bezpiecznie miejsca. Nie znalazł broni, a inne obszary stroju, gdzie mógłby znajdować się nóż, czy inne małe, bardziej subtelne narzędzie mordu, były lekko poza zasięgiem "nie wzbudzania podejrzeń w ramach zwykłego "podtrzymywania rannej osoby". Thermal przemierzał kolejne dzielnice miasta. Gdy wyszedł z jaskini wspomnienia o locie i walce powróciły. Mijał zniszczone, zakrwawione i miejscami spalone ulice dolnego miasta. Później po przebiegnięciu przez bramę wszedł na obszar jakby nie dotknięty konfliktem. Kilka wyższych dzielnic zostało najwyraźniej zdobytych bez walki. Tylko przy samej bramie walały się zebrane na wielką kupe trupy changelingów i strażników miejskich. W końcu ogier dotarł do wielkiego wyłomu w murach, Bruk został rozorany salwą artyleryjską. Wszędzie znajdowała się zaschnięta krew. Całe konwoje kucyków służby cywilnej tłoczyło się w przejściu. Thermal dołączył do nich, czekając na swą kolej. Gigantyczne zatory, powstawały i rozładowywały się w mgnieniu oka. Jednak nurt transportów nagle ustawał, natrafiając na plac przeładunkowy. Tam Thermal przez chwile zobaczył Solida, który kierował rozdawaniem zaopatrzenia. Jednak szybko tłum zakrył postać brązowego kuca. Kolejne alejki i walka z tłumami w zniszczonej dzielnicy arystokracji doprowadziły Thermala do średnich rozmiarów placyku, gdzie odpoczywało wojsko. Kuc zauważył kilka brył lodu i rozsadzone domy wyczuł w tym miejscu silną magię. Po kilku nieudanych próbach pomocy, gdzie rozlał trochę cennego oleju na środku placu, gdyż kopyta mu zadrżały ze zmęczenia Thermal stwierdził, że lepiej będzie, jak odpocznie. W tym momencie zauważył Animal. Ta stała przy Grimie i najwyraźniej coś do niego mówiła. Zatroskana i podgniewana twarz pułkownika wyrażała głębokie zastanowienie. Rdzawy kuc nie odezwał się, więc Animal nie chcąc mu przeszkadzać w myśleniu, a zarazem z nudów rozejrzała się po placyku. Też dostrzegła Thermala, siedzącego około 15m od niej pomiędzy grupkami żołnierzy.
  6. kapi

    Ogłoszenia

    Kolejne ogłoszenie czysto formalne. Dawno nieodwiedzane wątki przestały być przeze mnie obserwowane widnieje w nich post o treści: UWAGA!!! Sesja się zatrzymała z powodu długiego braku odpisów ze strony gracza. Aby nie zapychać sobie miejsca w zawartościach obserwowanych, przestaję śledzić ten temat. Gdyby gracz\e chciał\chcieli wznowić sesję, proszę o kontakt na PW Wszystkiego dobrego, pozdrawiam Tak więc, jakby ktoś z tych sesji chciał wznowić zabawę, to zapraszam na PW
  7. UWAGA!!! Sesja się zatrzymała z powodu długiego braku odpisów ze strony gracza. Aby nie zapychać sobie miejsca w zawartościach obserwowanych, przestaję śledzić ten temat. Gdyby gracz\e chciał\chcieli wznowić sesję, proszę o kontakt na PW Wszystkiego dobrego, pozdrawiam
  8. UWAGA!!! Sesja się zatrzymała z powodu długiego braku odpisów ze strony gracza. Aby nie zapychać sobie miejsca w zawartościach obserwowanych, przestaję śledzić ten temat. Gdyby gracz\e chciał\chcieli wznowić sesję, proszę o kontakt na PW Wszystkiego dobrego, pozdrawiam
  9. UWAGA!!! Sesja się zatrzymała z powodu długiego braku odpisów ze strony gracza. Aby nie zapychać sobie miejsca w zawartościach obserwowanych, przestaję śledzić ten temat. Gdyby gracz\e chciał\chcieli wznowić sesję, proszę o kontakt na PW Wszystkiego dobrego, pozdrawiam
  10. UWAGA!!! Sesja się zatrzymała z powodu długiego braku odpisów ze strony gracza. Aby nie zapychać sobie miejsca w zawartościach obserwowanych, przestaję śledzić ten temat. Gdyby gracz\e chciał\chcieli wznowić sesję, proszę o kontakt na PW Wszystkiego dobrego, pozdrawiam
  11. UWAGA!!! Sesja się zatrzymała z powodu długiego braku odpisów ze strony gracza. Aby nie zapychać sobie miejsca w zawartościach obserwowanych, przestaję śledzić ten temat. Gdyby gracz\e chciał\chcieli wznowić sesję, proszę o kontakt na PW Wszystkiego dobrego, pozdrawiam
  12. UWAGA!!! Sesja się zatrzymała z powodu długiego braku odpisów ze strony gracza. Aby nie zapychać sobie miejsca w zawartościach obserwowanych, przestaję śledzić ten temat. Gdyby gracz\e chciał\chcieli wznowić sesję, proszę o kontakt na PW Wszystkiego dobrego, pozdrawiam
  13. UWAGA!!! Sesja się zatrzymała z powodu długiego braku odpisów ze strony gracza. Aby nie zapychać sobie miejsca w zawartościach obserwowanych, przestaję śledzić ten temat. Gdyby gracz\e chciał\chcieli wznowić sesję, proszę o kontakt na PW Wszystkiego dobrego, pozdrawiam
  14. UWAGA!!! Sesja się zatrzymała z powodu długiego braku odpisów ze strony gracza. Aby nie zapychać sobie miejsca w zawartościach obserwowanych, przestaję śledzić ten temat. Gdyby gracz\e chciał\chcieli wznowić sesję, proszę o kontakt na PW Wszystkiego dobrego, pozdrawiam
  15. UWAGA!!! Sesja się zatrzymała z powodu długiego braku odpisów ze strony gracza. Aby nie zapychać sobie miejsca w zawartościach obserwowanych, przestaję śledzić ten temat. Gdyby gracz\e chciał\chcieli wznowić sesję, proszę o kontakt na PW Wszystkiego dobrego, pozdrawiam
  16. UWAGA!!! Sesja się zatrzymała z powodu długiego braku odpisów ze strony gracza. Aby nie zapychać sobie miejsca w zawartościach obserwowanych, przestaję śledzić ten temat. Gdyby gracz\e chciał\chcieli wznowić sesję, proszę o kontakt na PW Wszystkiego dobrego, pozdrawiam
  17. UWAGA!!! Sesja się zatrzymała z powodu długiego braku odpisów ze strony gracza. Aby nie zapychać sobie miejsca w zawartościach obserwowanych, przestaję śledzić ten temat. Gdyby gracz\e chciał\chcieli wznowić sesję, proszę o kontakt na PW Wszystkiego dobrego, pozdrawiam
  18. kapi

    Mission Imponyble [multisesja]

    Wszystko zdawało się już ustalone. Klacz, prowadząca odprawę pokazała zebranym drzwi. Wszyscy po kolei wyszli. Tam znów spotkali podpułkownika Stronga. Ogier najwyraźniej przyjrzał się przez swe czarne okulary grupie awanturników. Z jego ust wysączyło się kilka wyrazów: - Dobra, teraz za mną, odwożę was w miejsce akcji. Ale najpierw przydział broni, o który prosiliście. Tu jest wykrywacz anomalii magicznych, dwa magazynki pistoletowe, dwa do AK-74 U i jeden dodatkowy ppanc. M-4 z trzema magazynkami, Desert z dwoma magazynkami. Dodatkowo pancerz taktyczny, dla Crusadera. I z tego co wiem mamy na chwilę wstąpić do domu Gray. Chodźcie, nie mamy czasu. To mówiąc zarzucił kuce sprzętem, który leżał już na jeżdżącym wózku. Wszyscy wzięli co do nich należało. Crusader zdziwił się, że otrzymał pancerz taktyczny, ale cóż darowanemu koniowi nie spogląda się w zęby. Zwłaszcza, że ten był na prawdę porządny. Wisiał na wieszaku. Był lekki i dość przewiewny. Składał się z zachodzących na siebie płyt pancernych, od wierzchu pokrytych warstwą grubego kewlaru. Mógł przetrzymać sporo. Do zestawu, szczelnie pokrywającego całe ciało były dodane porządne buty desantowe z amortyzującymi podeszwami i metalowymi okuciami oraz czarny hełm z panoramiczną szybą od przodu z kuloodpornego szkła i podobnym pancernym kołnierzem. Całość faktycznie założona może trochę spowalniała ruchy, ale wyglądała jakby nie rozpadała się od pierwszego lepszego strzału. Po rozdaniu ekwipunku cała ekipa udała się w stronę White Flasha. Wsiedli do niego. Pneumatyczne drzwi zamknęły się z sykiem i maszyna wzbiła się na swych cichych śmigłach. Minęła chwila, gdy włączyły się silniki odrzutowe i samolot poleciał. Wszyscy siedzieli w kabinie desantowej, w pewnych odległościach od siebie. Do środka sączyło się zielone światło. Odłożyli broń na specjalne miejsca. Na środku pomieszczenia znajdował się wysuwany holoblat, który pokazywał obecne położenie White Falsha i taktyczną mapę okolicy. W pewnym momencie na hologramie pojawił się czerwony punkt, oznaczony strzałką. Był to pierwszy postój na drodze do obozu, czyli dom Gray, skąd miała wziąć potrzebne rzeczy. Samolot bezgłośnie zaczął wytracać prędkość, co było widoczne na szybkościomierzu. W końcu zawisł nad miejscem postoju i obniżył lot. Po wysunięciu łap lądowniczych maszyna posadziła się na trawie, a Gray mogła wyjść przez opuszczony właz i zabrać wszystkie potrzebne przedmioty. Plague miłoby było, gdybyś teraz wraz z opisem co bierzesz z domu, również opisał trochę ten dom, nie chce Ci odbierać możliwości wykreowania go, ale warto, żeby ten element został zaznaczony
  19. kapi

    Ogłoszenia

    Najmocniej Was wszystkich przepraszam, ale niestety w tym tygodniu musiałem pomóc paru osobom i mieliśmy spotkanie rodzinne, no i jak zwykle lekcje, w związku z tym nie miałem kiedy odpisać w sesjach. Postaram się jakoś nadgonić w tygodniu, ale nie wiem jak to wyjdzie. Pozdrawiam.
  20. W takim razie, co do słowa, ciekawe jest jego znaczenie. Bowiem Changea świadczyłaby o krainie utworzonej od zmiany, co by oznaczało, że sama podlega przemianom i to właśnie ten charakter jest wynoszony na pierwszy plan w wyrazie. Natomiast Changelia, byłaby wyrazem utworzonym od changelinga. Zatem oznaczałaby pierwszorzędowo krainę zamieszkania changelingów. No cóż ciekawe podejście, do zagadnienia, natomiast mam z tym związane pytanie: Czy changea faktycznie zmienia się, to znaczy alb przemieszcza geograficznie, albo przemienia swoje ukształtowanie terenu, kolory lub faune i florę? Oczywiście mowa tu o domysłach, bo dopóki w serialu nic nie zostanie powiedziane, to nic nie możemy zakładać jako pewnik.
  21. Absolut szybko zabrał się do wdrażania czaru. Jego ciało zaczęło emanować błękitną energią, która przenikała powietrze. Faktycznie temperatura zaczęła się obniżać. Sprawiło to niemała ulgę ogierowi. W końcu małe krople wody zaczęły tworzyć mgłę. Kuc skoczył w krzaki. Mgła roztaczała się co raz dalej. Opanowała już połać w promieniu 5m od ogiera. Na roślinności zaczęły osadzać się krople. W końcu zza zakrętu wypadło trzech jeźdźców. Na wytrzymałych mantykorach patrolowych przemknęło trzech czarnych osobników. Jeden z nich miał coś wbite w ramię. Dokładnie Absolut nie zauważył. Przebiegli i pomknęli dalej drogą. Czekał tak w krzakach. Po pewnym czasie odgłosy bitwy zaczęły cichnąć zupełnie i wtedy ogier usłyszał zza siebie rozkazujący głos: - Kopyta do góry i nie czarować! Odwróć się powoli i spokojnie! Bez gwałtownych ruchów! Absolut zdziwił się słysząc głos, zastanawiał się jak mógł nie usłyszeć przybysza, którego jeszcze nawet nie zobaczył. Sądząc po głosie ów stworzenie stało za nim ok 3m. Ciekawsze tak na prawdę było to, że ta istota wypatrzyła go pośród mgły. Niemniej jednak wszystko to nie zmieniało jego obecnego położenia.
  22. Grim wysłuchał irytującego kuca, spojrzał na swych wymęczonych żołnierzy, po czym rzucił jedno słowo. Odbiło się ono kilka razy od ścian budynków i trafiło w próżnie. Odchodzący posłaniec, nawet tego nie usłyszał. Przepychał się on swymi potężnymi barkami pomiędzy tłumem. Grim natomiast odgonił się od natręta i mógł kontynuować rozmowę ze swą córką. Nick, którego serce prawie wyskoczyło z klatki piersiowej, zwrócił się z zapytaniem do specyficznej klaczy. Ta zaśmiała się i znów tak samo odpowiedziała: - Przestraszyłam Cię? To dobrze, czyli już wyzdrowiałeś. Babcia mówiła, że jak ktoś może się bać, to jest zdrowy. Tak poza tym to nic się nie stało. Poszedłeś, nie wiedziałam gdzie, a tak smutno mi było samej, więc postanowiłam Cię poszukać. Może Ci w czymś pomóc? A jeśli nie to, możesz pójść mi pomóc. Tymczasem tuż obok przechodziła postać bardziej wyniosła od innych. Podążała do skrzydła szpitalnego, z raną w brzuchu. Żółta klacz rozmawiająca z Nickiem nagle zaczęła krążyć i cofać się nie patrząc dokąd idzie i wpadła na Dakelin. - O bardzo przepraszam, nie chciałam. A kim Pani w ogóle jest, wygląda Pani jakoś dziwnie. Nie jest Pani gryfem, prawda? Ponownie zaświergotał ten niewinny głos, niezrażony, jakby pochłonięty rozmową z szarym ogierem, którego postać przybrał Nick.
  23. Nie wykrywam błędu w założeniach, jako że nie ma serialowego, czyli dla mnie jedynego kanonicznego podejścia do sprawy changelingów. Arceus zaszczepił we mnie spojrzenie na nie jako na istoty mogące mieć uczucia, cele i chęć życia, co nie zmienia faktu, że o ile pojedynczy changeling nie musi być zły, o tyle generalizując same ich państwo dopuszcza się czynów niechlubnych i nieprawych oraz co najważniejsze jest niezwykle ekspansywne. Jak dla mnie wszystko się tu kupy trzyma, bo gdyby się nie trzymało tobym historii nie dopuścił. Tyle ode mnie.
  24. kapi

    Trudne Negocjacje

    Luna z uwagą wysłuchała słów Saladina. Chciała chyba coś na nie odrzec, ale się powstrzymała, gdy ogier otarł jej łzy. Gdy dotknął swym kopytem jej aksamitnej sierści, klacz zamknęła oczy, a jej głowa przechyliła się w stronę kończyny, jakby delektowała się dotykiem, szukała go i cieszyła się z niego. Jej oczy były zamknięte, a twarz wydała się ogierowi zarówno słodka, jak i przemęczona. Księżniczka również zgodziła się, że należy obudzić wszystkich. Sama od razu podeszła pewnie do swej siostry. Wydała się Saladinowi dość rozkojarzona, jakby myślała o czymś zupełnie innym. Czasami wręcz przechodził przez jej ciało dreszcz. Arab natomiast zbudził najpierw Copera. Ten mruknął coś pod nosem o falach, po czym oprzytomniał. Przeciągnął się i jęknął, najwyraźniej zapomniawszy o swych rannych nogach. Spojrzał bystro na Saladina oprzytomniony bólem, już chciał o coś zapytać, kiedy z tyłu dobiegł głos Twilight. - Księżniczko Celestio, co zatem planujemy teraz robić? - Proponuję się naradzić. - Przepraszam, że przerwę siostro. Z Saladinem podjęliśmy wstępne refleksje dotyczące tego tematu. Moim zdaniem najlepiej byłoby udać się do najbliższego miasta, licząc że tamtejsze changelingi nie będą o nas wiedziały. Należąłoby jednak omówić czy Wy także się na to zgadzacie. - Z pewnością jest to dość niebezpieczne. - Ja bym powiedział więcej, to prawie samobójstwo. Changelingi nie są głupie, gdy zobaczą alikorny przybyłe znikąd mogą zacząć coś węszyć. Tak na prawdę jedynymi kandydatami na wyprawę byłbym ja i Saladin. Jednak tu występuje problem, że ledwo chodzę. - Ciebie oczywiście nikt nie zamierza prosić o nadkładanie drogi. Przy okazji należy ustalić jak transportować Coopera. - Jeśli zdecydujemy się na wypad do miasteczka możnaby kupić wózek. - Jest to oczywiście możliwe Twilight, ale należy pamiętać, że pomiędzy nami a Equestrią są niezbadane pustkowia. Tamtędy wózek na pewno nie przejedzie. Będzie wręcz zawadzać. Jedyną inną lądową drogą są drogi wejściowe do Changeli. Jednak sa one dobrze patrolowane. Jest także droga morska. Mi wydaję się ona najlepsza. - Ponownie zgłaszam sprzeciw. Oczywiście z całym szacunkiem do dam, ale nie sądzę byście kiedykolwiek miały okazję żeglować po takich wodach. Ja się co nieco znam, nawet z nogami przy sterze mógłbym usiąść, ale bez załogi nie poprowadzimy statku, zdolnego na przepłynięcie tego dość dużego kawału morza. - Ja trochę czytałam o żegludze morskiej. Sama wprawdzie nie próbowałam, ale sądzę, że dałabym sobie radę. - Twilight, a co sądzisz o samych magicznych bransoletach? Czego potrzebowałybyśmy aby je zdjąć. Gdyby nam się to udało, powrót nie stanowiłby problemu. - Większość takich rzeczy jest prosta do usunięcia, jakiś młotek i pewna ręka kowala. Te jednak wyglądają na dość misternie wykonane i są w stanie blokować nawet magię Twoją i Luny. Obawiam się, że w tym przypadku zdjęcie ich może przysporzyć więcej problemów. Jednak znaki na bransoletach mają zapewne duże znaczenie przy inhibicji naszej magii. Być może nawet najmniejsza skaza na tej strukturze spowodowałaby uwolnienie mocy. Są to tylko przypuszczenia. Można by spróbować tego, zdobyć młotek jest prościej niż statek. - Zatem popieram pomysł zdjęcia bransolet. - Siostro muszę się z Tobą nie zgodzić. Jeśli pierścienie i znaki miałyby się uszkodzić od błahego uderzenia, to byłyby bezużyteczne. Same nawet pod pokładem, poprzez przypadkowe obicia o łańcuchy mogłybyśmy je nadwyrężyć. Changelingom takie zabezpieczenie nie zdałoby się na nic. Jeśli wyślemy kogoś do miasta z zadaniem znalezienia narzędzi, powrót tam, jeśli okaże się, iż one nie pomogły, będzie bardzo niebezpieczny. Owszem zdobycie statku także nie będzie łatwe, ale przynajmniej mielibyśmy pewność, że dotrzemy do domu. - Co do tej pewności to bym nie przesadzał księżniczko. Wody bywają zdradliwe. - Hmmm, a co Saladinie Ty myślisz o tym co powinniśmy zrobić? Ogier, który uważnie śledził całą rozmowę, opowiedział o swoim planie zarobku i zdobycia w mieście statku. Całe grono wysłuchało go uważnie, po czym znów zabrała głos Celestia. - Dobrze, zatem jesteśmy zgoni, że należy udać się do miasta. - Niezupełnie. Ja jestem przeciwny uważam, że to głupota pchać się w kopyta wrogów, którym uciekliśmy. Grupa w lesie musi zachować w miarę stały punkt przebywania, co zwiększa szanse wykrycia, a w mieście mogą kogoś pochwycić. Co gorsza nie wysyłałbym żadnej przedstawicielki rasy alikornów, gdyż wzbudziłaby zbyt dużą sensację. - Ja także obawiam się, że jeśli chcielibyśmy zdobyć same narzędzia możnaby poszukać czegoś na kształt wioski, tymczasem okrętów do żeglugi morskiej możemy szukać tylko w dużych miastach, gdzie jest niebezpieczniej. - Zgadzam się z Tobą Twilight i z Cooperem również. Niestety jedynym kandydatem do udania się do miasta jesteś Ty Saladinie. Czy jesteś gotów pójść w pojedynkę, jeśli tak to czy chcesz ryzykować udanie się po statek? Uważam, że nasza dalsza dyskusja jest pozbawiona sensu, dopóki nie wysłuchamy Ciebie i tego co jesteś gotów zrobić.
  25. Apropo odmiany podawanej przez Nightmare changei. Coś mi się tu nie zgadza, bowiem w zapisie changea fonetycznie byśmy wymawiali [czeindża], a zdecydowanie bardziej po polsku i ładniej brzmieniowo byłaby wymowa fonetyczna [czeindżlia] co by się pisało, o ile coś mi się nie pomieszało changelia. Nie wiem jak na to patrzycie, ale dla mnie druga wersja jest jakaś naturalniejsza.
×
×
  • Utwórz nowe...