Skocz do zawartości

Jag_a

Brony
  • Zawartość

    190
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Jag_a

  1. No to wybieraj 
    Cep - 2 uderzenia na minutę do momentu rozpoczęcia prac
    Cep - n uderzeń na minutę do momentu rozpoczęcia prac (gdzie n = kaprys trzymającego cep)
    Zaciśnięte kciuki - +1 do wiary w autora
    Głośna muzyka - -10 do skuteczności wymówek.
    Motywacja poprzez kontrprzykład - Babunia ci się zacznie żalić swoim brakiem skilla i będzie to robić tak długo, aż twoja praca przyniesie efekty :)

  2. Night. ppm na obrazek otwórz w nowej karcie i scrolluj z przytrzymanym ctrl. ale nie polecam, mimo wszystko się rozmaże. Ale uprzedzając fakty, art ciekawy. 

    Obiecanego arta namaziam jutro wieczorkiem po zajęciach (jak mi wyjdzie D:). Przepraszam za obsuwę, Studia w końcu zaczęły wymagać ode mnie nauki.
    Ale obietnica obietnicą, muszę się z tego wywiązać ;)
    //Na dzień dzisiejszy się poddaję, efektami to aż się wstydzę dzielić :) Oddam pracę domową po ogarnięciu programu graficznego, bo ręcznie to kuce wyjść nie chcą :?

  3. Każdy ma prawo popełniać błędy, a nawet najmniejsza dawka ironii potrafi zrujnować odbiór w internecie. Błąd leży po mojej stronie, To zdanie było zbyt agresywnie napisane jak na początek wypowiedzi ;)

    Obrazek: Słoneczniki Gogha to to nie są, ale jak na pastele (dobrze myślę?) Całkiem ładny efekt.
    Uczepiłbym się:
    -Co do koloru paczałek, bo oryginalnie są inne niż grzywa, ale to przecież niewiele znaczący detal. Ważne, że autor obrazka rysował jak miał ochotę. To ty tu się rozwijasz, nie ja.
    -Niewielki błąd. obie przednie nogi są jego lewymi (czytaj: nie wyrastają z widzianej części ciała. Zgaduję, że to przeoczenie, dlatego zwracam uwagę ;) 
    Poza usiłowania siadania? A tam, wrzucony tak jak jest może rzeczywiście ma problemy, ale jak się obróci ekran to wygląda całkiem naturalnie, tylko dorzucić mu jakiś pniak pod zad czy coś, i wygląda jakby go ktoś przypierał do muru (pniaka) a on z wdziękiem sobie przysiadł. (zdolny chłopak :D) 
    Mimo całej prostoty obrazka uważam, że mimo wszystko ma swój urok. Dobra robota.

    Niestety (dla mnie) nie trafiłaś. Obrałem sobie kuca ziemnego, a to znaczy, że muszę się teraz podjąć zlecenia od ciebie. Kogo sobie życzysz? :) (Nie będzie to oddane tak szybko jak twoja praca, ale postaram się mimo wszystko zdążyć "przed świętami" ;) )

    Ponadto, luźna uwaga z mojej strony odnośnie obu grafik które tu umieściłaś. Popracuj nad cieniowaniem, bo puki co go prawie nie ma, a dobrze wykorzystane drastycznie zwiększy jakość prac  (puki co jedna z niewielu umiejętności które względnie opanowałem, wiec potwierdzone info :D)

     

    damn... nadużywam emotek...

  4. Mówisz o takich kartonowych pudełkach? Jak ci takie się pojawi, to masz minifarta. To własnie Derpy się w nich chowa. Jak ją klikniesz, to wyskakuje z zacieszem i po prostu sobie chwilę chodzi po miasteczku (aż jej z oczu nie stracisz by mogła uciec :D) Jedyne co to daje to trochę pieniążków, jak ci się poszczęści to obdaruje cię kryształkiem. Ale ogółem to nic więcej nie daje. 

  5. Sugeruję farmić mleko na krowach w Białym Sadzie ^^
    Ogółem to na prawe każdej wyspie na Skellige można znaleźć gryfa czy inne ścierwo 40+, ale ścieżka na południowej części Ziem Niczyich też potrafiła dostarczyć wrażeń.

    Jednak... gra się na okolicach 40 poziomu robi nudna, bo przeciwników na poziomie po prostu już zaczyna brakować. Jeśli szukasz wyzwania to zacznij nową grę+, czy coś. ale ogółem nie idź w explor, tylko toruj sobie drogę mieczem, nie uciekając z miejsc z potworkami silniejszymi (póki co) od ciebie. Ubicie archgryfa(33) mając zaledwie 12 poziom to wyzwanie, ale (pod warunkiem, że nie opisz od początku alternatywnego Igni) przynosi wiele satysfakcji. Polecam bardziej niż tropienie niedobitków pod koniec gry ;)

     

     

    Opcjonalnie... idź wyżynać czarnych. Jeśli sprowokujesz strażników też będziesz miał przeciwników silniejszych od ciebie, bo są skalowani. 

  6. Absolutnie nie to miałem na myśli :)
    Takie działanie to jeden z lepszych motywatorów do rozwoju własnych umiejętności. 
    Przepraszam, jeśli zabrzmiało to inaczej, trzymam kciuki za postępy w sztuce rysunku. Ja w niej sukcesów wielu nie miałem, to nic nie stoi na przeszkodzie trzymania kciuków za innych ;)

    • +1 1
  7. Powiem ci tak. (wklejony fragment w cytat najnowszy, bo miałem lenia w skakaniu po kartach)

    Ja rysowałem w 5 klasie i moim jedynym większym sukcesem było rysowanie "na oko" szkicu smoka z książki. w gimnazjum narysowałem tak samo, tylko już cały obrazek konia z okładki magazynu. Nie ma się czym chwalić. Najwięcej rysowałem w podstawówce, teraz już naprawdę niewiele i prędzej "dla żartu" niż na poważnie. 

    Rysuję już od ponad miesiąca i nie zamierzam prędko zaprzestać.

    Dlatego powiem, że ten twój miesiąc, to naprawdę duży sukces. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że te dodatkowe 2 miesiące spokojnie wystarczą, byś osiągnął poziom na tyle wysoki, by nawet się nie wahać "czy rysujesz wystarczająco dobrze, by nie było zastrzeżeń". Co do poziomu niektórych płatnych commisionów na deviancie... No cóż, są lepsi i gorsi, ale jeśli jest się świadomym tej rozbieżności, to tym mniej się chce znaleźć w tej niższej warstwie, prawda? :)

    Jeśli jesteś gotowy wyznaczyć sobie ramy czasowe na rozważenie dalszych działań, to nie wątpię, że wybierzesz mądrze. 
    Sam raczej o płatne prosić nie będę, bo wolalbym "zapłacić" własnym czasem by w końcu coś ładnego narysować, niż płacić za to innym, ale możesz liczyć na dobre słowo z mojej strony. Ale kto wie co czas przyniesie, leci watch. Zaciekawiłeś mnie jakością_obrazków/czas_zainteresowania_rysunkiem :)

  8. Czy ja dobrze widzę? Ktoś otwiera listę commisionów, ledwo zaczynając rysować "na poważnie"?
    Woo-hoo, miło zobaczyć, że komuś zależy na rozwoju osobistym :)
    Jeśli rzeczywiście nie boisz się jeszcze podejmować wyzwań, to...

     

    podrzucam link do cudzego obrazka prezentującego 3 ocki mojej roboty (to po środku to pegaz, gdyby były wątpliwości :D). Narysuj mi któregoś z nich, nie przejmuj się jakością tego obrazka, autor ma jednak talent :3)
    Dodatkowo challenge z mojej strony. Sam rysuję fatalnie, ale jeśli nie narysujesz tego, którego sobie teraz wybrałem (tajemnica) to sam podejmę się takiego "komisza" dla ciebie. Co mi tam, może sam się czegoś nauczę, a szanse 2:1 :D (no i będzie zadość uczynienie powiedzeniu "nie ma nic za darmo")
    (Jak coś, CM posiada tylko ten po środku, jest to igła, ale jeszcze nie miałem pomysłu jak miałby wyglądać, nie musisz więc rysować CMa żadnej postaci z nich)

    • +1 1
  9. Jako, że sam rysować nie potrafię, to moja wypowiedź nie powinna być traktowana na równi z opinią Gogha czy innego mazipiórka (:X)


    Jednak twierdzę, że taki rodzaj grafiki to jeszcze odrobinę za mało by robić to płatnie. Nie obraź się, ale lewą stronę ostatniego obrazka to i ja bym dał radę zrobić, co innego sam kucyk. Ale to już kwestia wprawy. Tej (patrząc na te kilka obrazków, które umieściłeś w temacie) ci mimo wszystko gratuluję. Efekt jest co najmniej zadowalający, a jak ktoś ma choć trochę życzliwości, czy też jest świadom różnicy poziomów między autorem a oceniajacym... to i ocenę podniesie. 


    Sam bym taki efekt chciał osiągnąć, ale stawiając się na twoim miejscu... raczej bym jeszcze płatnych commisionów nie zaczynał, jednak jest to spowodowane moją zawyżoną samokrytyką, porównując efekty swojej pracy z "ogólnym poziomem deviantarta" ... no... daleko bym nie zaszedł i pewno spoczął na laurach:)

    Ale ale... gadać to i głupi potrafi. Podjęcie decyzji o podjęciu się takich działań należy wyłącznie do ciebie. Sam zdecyduj, czy poziom jaki reprezentujesz uważasz za wystarczający, by przyciągnąć ku sobie klienta (bo nie oszukujmy się. Za darmo to każdy przeboleje kilka niedociągnięć, jednak jak przyjdzie mu zapłacić to potrafi nieźle nawrzucać na wszelkie "zrobiłeś inaczej niż prosiłem"). W związku z tym przemyśl sprawę sam, i po prostu zacznij to robić/olej to. Kto wie, czy okaże się to klapą, czy też osiągniesz efekt lepszy od zamierzonego. Trzeba tylko umieć podjąć ryzyko oraz spojrzeć na efekty swojej pracy okiem kogoś, kto go nigdy wcześniej nie widział (dzięki temu porzucisz własne zawyżone/zaniżone opinie, i nie zaszkodzisz samemu sobie)


    Rysiaj dalej. Styl mimo wszystko masz ciekawy, więc osobiście nie widzę przeciwskazań, by spróbować. Jednak popracować nad kreską zawczasu nikomu nie zaszkodziło. 
    Pozdrawiam :)

    • +1 2
  10. Jeden z nielicznych odców z pp który mi się względnie spodobał. Ogółem nie był za ciekawy, bo sprowadzał się do trzymania kciuków by PP nie wybuchła tak jak to ma w zwyczaju, ale... 
    No i sam nie wiem jak ocenić końcówkę... Kiedy? Za ile odców? Jak bardzo to zmieni serial? To już któraś zmiana mającą względnie duży wpływ na przyszłość odcinków. Nie wszystkich, ale niektóre wątki się rozwijają. A każda zmiana może wyjść na dobre lub na złe... Nie lubię zmian, za dużo w nich ryzyka D:
    Oby nie spartaczyli całości. Ale i żeby nie było z tego takiego backgroundu jak po poprzedniej dwójce.

    Ale poważnie, to to już było. Z tym, że nie zapowiedź a finał. Mam tylko nadzieję, że nie będzie powtórki z Baby Cakes

    7/10. Co mi tam.

  11. Ja czekam tylko na "folałta" i mass effecta (na mirrora nie mam ochoty, muszę przejść pierwszą część :D)
    Nowy Tomb Raider średnio mnie zaciekawił przez pogłoski jego dotyczące, jakoby sobie w stopę strzelał ograniczaniem contentu. Jedynka była świetna, jak sukces się powtórzy, to z chęcią zagram.

    Soulsy to nie mój klimat, nie dałem rady beznadziejnemu portowi na pc, a konsoli nie posiadam, więc jeszcze długa droga zanim sięgnę po trzeci tytuł z serii, ale trochę intryguje :)

    SW Battlefront... Nah, zawiodłem sie na tej grze. Grało sie przednio, ale balans był spowodowany samym stylem gry (randomowe power-upy psują rozgrywkę), a gra sprawiała wrażenie, jakby obie drużyny miały do wykonania dwie totalnie różne rzeczy, ze sobą nawet nie kolidujące (strzelanie do kaczek  versus walka o przestrzeń powietrzną - klucz do zyskania przewagi) No i ten brak bitew w kosmosie... Gdyby nie to, że walki nadziemne ograniczane są do kilku pojazdów na drużynę to bym to kupił, bo właśnie ten aspekt mnie w grze kupił (nie jestem fanem shooterów, więc dodanie skórki do battlefronta to nie argument (dla mnie) świadczący o jakości gry). Jeśli jednak zwiększą limity pojazdów... to kupię, chociaż będzie to końcówka mojej listy. Gdyby wydali Republic Commando... Oj... to nawet fallout musiałby pół roku czekać nim po niego sięgnę :D

  12. Definitywnie AJ. 
    Jak zaczynałem przygodę z serialem... To stałem za Flutterką, miała swój urok

    W życiu nie zagłosowałbym na pp/rd, które uważam za nieporozumienie, ale ... Ogółem mane6 daleko do perfekcji, a ich ogólny stan rozpisania postaci też za wysoki czasem nie jest. Najbardziej obiektywnie patrząc nie podjąłbym jednak żadnej decyzji, więc kierując się subiektywizmem "wołtuję" na AJ. Apple family forever

  13. Ktoś już słusznie zauważył: http://i1.kym-cdn.com/photos/images/original/001/027/933/b35.png
    Ja stoję za hitem, bo zamknęło to pewien rozdział i rozpoczęło następny. Owszem, są zdecydowanie za małe. TO jest fakt i to jest ich wada, bo stają się nieczytelne. Jednak co do ich designu, dla mnie tłumaczenie z obrazka jest genialne. Ile w tym prawdy? Nie wiem, ale jak myślałem nad podobnym "talentem", to znaczka miało zdecydowanie zbyt prostego jak na takie coś :D

    Właściwie, to dopiero dzięki powyższej grafice zorientowałem się jak wyglądają, bo wcześniejszy kawałek animacji oglądałem półprzytomnie, a scenka w której "leciały na znaczkach" przypomniała mi http://im.ziffdavisinternational.com/t/ign_za/articlepage/t/to-the-moon-sequel-a-bird-story-release-date-annou/to-the-moon-sequel-a-bird-story-release-date-annou_gh1x.1920.jpg przez co tym bardziej odbiegłem myślami od analizy obrazków. Trza było przyjść później przemyśleć:)

    • +1 1
  14. Wciąż nie mogę ochłonąć po odcinku, zbyt długo czekałem na coś, co by mnie wróciło całkowicie do serialu. Dlatego też napiszę tu drugiego posta (pewno żebrząc o lajki, czy coś...), 


    Od początków tej generacji, kiedy to zainteresowałem się kucami miałem pewien problem związany z internetem. Ludzie po za nim byli sztuczni, dbali wyłącznie o siebie, a zdanie innych często zbywali. Internet dodatkowo stawiał na nich zasłonę domniemanej prywatności i dyskrecji, nieraz wręcz prowokując ich do ukazania swojej gorszej strony. Pierwotnie fandom starał się podążać za ideą "miłości i tolerancji" szerzonej w serialu. Pierwsze dwa sezony to był złoty wiek dla fandomu. Później jednak, kiedy do serial skupił się na luźniejszych kwestiach stracił część swojego uroku, dawniej banalne morały stały się co prawda mniej ważnymi i dostrzeganymi problemami, które wymagały poruszenia, ale sposób ich przedstawienia niebezpiecznie zbliżał serial do innych współczesnych produkcji, które służyły wyłącznie rozrywce. Tym samym fandom zaczął tracić swój jedyny argument o jego "normalności" względem hejterów, którego nigdy nie byli w stanie nawet ruszyć (pozostałe argumenty to odbijanie piłeczki). Zaś sam fandom zaczął się powoli rozpadać. Każda jednostka obrała swoją ścieżkę, uczęszczałą na jedno, może dwa fora o tej tematyce, jednak same fora zamknęły się w sobie. Biura adaptacyjne, niegdyś gorący temat zaczęły gasnąć. Woe natomiast wręcz przeciwnie. Zaczął się robić masówką. Ale to nie ważne. Liczy się fakt, że kontakt bezpośrednio między forami się urwał. mlppl, biura, woe, i kilka innych stało się wręcz instancjami, odciętymi od reszty fandomu, których użytkownicy okazyjnie zbierali się na streamach w celu odpalenia kolejnych odcinków. Tematy do rozmów zaczęły gasnąć, a serial oglądało coraz mniej osób. 

    Teraz troche mniej pesymistycznie, a więcej realiów. Serial przestał interesować coraz większą ilość osób, które jednak siedziały w fandomie, bo obrazki, bo (bleh :X) clopy, bo muzyka, bo rp. Każdego coś przy  kucach trzymało, jednak sam serial tracił na znaczeniu. Fandom odcinał się od źródeł. Zaś fabryka OC wypluwała coraz to nowsze abominacje. Co drugi kucyk fanowski stawał się alicornem, co trzeci miał ślub z księżniczką, wampiryzm i tolerancja mięsa stawały się równie popularne, Modnym też stało się tworzenie ocków changelingów czy zebr/gryfów (te ostatnie pochwalam, oc nie kuc, ale nie potwór to oc z założenia ciekawsze). Jednak każdego z tych ocków łączyła jedna wspólna cecha. Był przekoloryzowany i nieprzemyślany do granic możliwości. Ciężko było znaleźć postać, która nie była by w najmniejszym stopniu "overpower" względem innych postaci. Nie będę się wypowiadał na temat poziomu niejednej sesji roleplay, bo ta już zależy własnie od chęci graczy do jej prowadzenia i ich umiejętności odgrywania ról w sposób naturalny. 

    To, co mnie, jako osobę która serial oglądała wyłącznie ze względu na jego wyjątkowość względem innych produkcji boli, to właśnie to, że każdy, niezależnie od rasy i natury ocka chciał być tym najlepszym. Jedni potrafili to osiągnąć w sposób naturalny, innych niestety dopadła Mary Sue. Jednak wszyscy, niemal bez wyjątki zapominali o ludziach dookoła. Swego czasu chciałem nawet napisać fanfic, którym miał na celu to ludziom uświadomić. Niestety, po 3 latach skończyło się na jego dwukrotnym porzuceniu, a obecny stan 20% ukończenia nie wróży mu za dobrze. Na szczeście uprzedził mnie w tym serial. Obdarzając Znaczkową ligę znaczkami w sposób, którego sam bym ciekawiej nie opisał (zwłaszcza, że miało to spotkać nie trójkę, a jedną klacz, w nieco innych okolicznościach). Żywię głęboką nadzieję, że sobotni odcinek, zamykając pewien etap z życia klaczek otworzy przed nimi nowy rozdział, na tyle ciekawy, że fandom troche oprzytomnieje. Gdyż ostatnimi czasy stracił niemal wszystkie swoje wartości i służy wyłącznie jako obiekt do wyśmiewania w internecie przez tych, którzy nie rozumieli go już od jego początków istnienia. 

    Teraz mój osobisty apel do każdego, kto cierpliwie przebrnął przez tego posta. Obudźcie się. Proszę. Ten fandom, choć od zawsze będący obiektem żartów i ogromnej ilości nienawiści kiedyś był fandomem godnym. Reprezentującym sobą jakieś wartości. Jeśli podobał wam się odcinek, to weźcie przykład z CMC i zainteresujcie się ludźmi dookoła. Pokażcie, że pierwotne założenia fandomu i przekaz serialu nie były mitem, że są to dalej wartości godne naśladowania. Że być człowiekiem znaczy szanować człowieka, a nie pomiatać nim tylko dlatego, że jest sobą. Serial się zmienia na gorsze, bo fandom go o to prosi. Kuce stały się już zwykłą modą, nie wartościami.

    Oczywiście, nikt nie musi się ze mną zgodzić, jednak gwarantuję, że nawet jeśli coś tutaj nie będzie pasowało do czyjejś opinii o fandomie, to niestety pewna tego część jest absolutną prawdą, chociaż przykrytą moim, bądź co bądź subiektywnym spojrzeniem na poruszony problem. Nie chcę tutaj wywołać awantury, a jedynie docenić fakt, że serial dalej stara się coś sobą pokazać, podczas gdy modą ówczesnego świata jest jedynie żądza zysku poprzez przekazanie kupującym produktów, które mają za zadanie tylko zająć ich czas. realnie nie posiadając żadnej wartości. (przykład: e-sporty, ogół gier. Wszystko to bawi, ale realnie jest tylko sposobem na zabicie czasu, nie rozwój. I nie mówię tu o "poprawie koordynacji ręka-oko") Kończąc ten żałosny wywód, proszę, byście się rozwijali. Gdyż coś was tu przywiało. A szkoda by było, zmarnować taką okazję. Pokażcie światu, że żyjecie. Miłego dnia. Mam nadzieję, że serial mnie jeszcze nie raz doprowadzi do takiego stanu, lubię wierzyć, że ludzkość jednak ma jakąś przyszłość :)

    //no i sorry za spam, bo o samym odcinku to tutaj jest niewiele... Ale po prostu czułem potrzebę podzielenia się swoimi refleksjami po odcinku. Nie bijcie, ale komentujcie.

  15. Generalnie, to nie przyszło mi na myśl, że jak sobie przysiądę, to się tak skończy. Odcinek zdecydowanie w top5 ze wszystkich pięciu sezonów. Czemu?
    Bo po prostu był dobry. Fajnie było w końcu zobaczyć choć trochę ciekawszą Diamond Tiarę, chociaż jej życie było względnie oczywiste patrząc na jej zachowanie, to taki rozwój uważam za plus... Co do finału, no...

     

    Zaskoczył mnie fakt, że ich znaczki tak bardzo się różnią od "codziennych" u innych kucyków, ale w końcu są to znaczki wyjątkowe (mimo trzech prawie identycznych :X) To jednak się cieszę, że w końcu im się udało, zasłużyły, a ich odce zawsze były ciekawe (pomijając głupie gagi, od czasu do czasu). Do tego ciągły śpiew. Od początku tej generacji kuce oglądałem ze względu na przekaz i jakość piosenek. Ten odcinek mnie pod ich względem absolutnie nie zawiódł. W przeciwieństwie do pewnego usera wyżej, który (by go nie obrazić) mało inteligentnie, acz celowo umieścił najważniejszy spoiler na 1 stronie tematu jeszcze PRZED jakimkolwiek linkiem do odcinka. ale co tam.  

    Odc nie idealny, przewidywalny przynajmniej częściowo, jeśli już się przywyknie do rodzaju "zwrotów akcji" w tymże serialu, ale mimo wszystko tylko hejterom CMC mógł się nie spodobać od tak. Dla mnie był bliski perfekcji pod względem piosenek, animacją trzymał poziom, treścią? powyżej oczekiwań. Jako że wiem, iż perfekcyjny nie jest, to dyszki bym nie dał i ostał przy 9/10, ale że daliście atak antyterrorystyczny na siedzibę terrorystów, to niech będzie 11/9. (remember remember eleven of september? Coś tu nie brzmi :D) CMC zasłużyły na taki dobry wynik po takim odcinku.

     

    Ale za jedno twórców nie lubię. To co wyszło w odcinku to prawie kradzież historii mojego pierwszego pełnego kuczego ocka D: (prawie, bo nie została w pełni opisana, a szkoda, miałbym o co się kłócić D:)

    • +1 3
  16. Well... well well well...

    Delikatnie mówiąc dobre w tym odcinku były tylko pierwsze i ostatnie minuty oraz tło środka. To coś było po prostu ... nie ohydne, nijakie.Tak nijakie, że aż żal było na to patrzeć.
    Jednak (z natury jestem osobą wyjątkowo uczuciową, ale to tutaj skutkuje co najwyżej wyolbrzymianiem, nie zwracać uwagi) sam odcinek troszkę mi przypomniał pewien inny problem, związany bezpośrednio z fandomem. Internet jest pełen hejtu - bronyfagi/ponyfagi i inne ksywki którymi łaskawie jął przezywać motłoch i ogólna ich argumentacja jest w pewnym stopniu ukazana tutaj. Serial dla "małych dziewczynek" oglądają duzi chłopi, "No bo co w końcu, kurczę blade", każdy może chcieć poczuć się doceniony, wolny, radosny, a społeczeństwo jakoś woli przybrać sobie za wręcz obowiązek bycia "głupawą, rozkojarzoną płaczką/silnym, niezależnym macho". Ta absolutna generalizacja wpływa destrukcyjnie na psychikę jednostki, która nie radzi sobie w owym wyścigu do bycia ideałem męskości/kobiecości. Zachowanie Big Maca w tym odcinku było racjonalne, choć głupie. Godne podziwu ale i idiotyczne zarazem... Po prostu bolało, ale jeśli porzuci się pozycję obserwatora i spojrzy się na odcinek oczami "dawnego bohatera w rodzinie", to odcinek zyskiwał na znaczeniu. Nie był może udany tak jak pierwszy mówiący o sisterhooves social, ale jakoś ciągle stoi mi przed oczami kiedy próbuję zrozumieć argumentację obu stron tego głupiego konfliktu w internecie. 

    Dam wiec te trójkę na zaliczenie, Niech odcinek ma. Ale po za kwestią nie mającą wpływu na sam serial, to niewiele dobrego sobą pokazał.

    Cheers.

  17. W sumie to nie wiem co powiedzieć, jestem pod wrażeniem i zawiedziony jednocześnie.

    Ogólnie film był raczej średni. Na pewno nie dorównywał poprzedniczkom, które też idealne nie były.
    Fabuła klasycznie, rozwijana powoli, ślamazarnie, by następnie punkt kulminacyjny i finał zaliczyć w mniej niż 10 minut. Szkoda, zwykła strata potencjału. Motyw, choć będący poobcinaną wersją zerżniętą ze scenariusza "jedynki" nie był zły, miał sens i nawet się udał. Tylko znowu... za szybko. Hasbro jest jak Valve, Z tym, że zamiast uczyć się znaczenia słówek postanowili jednak do trzech doliczyć.

    Ogólna ocena? 
    -Piosenki 4/10. Były, coś było, ale wyjątkowo nijakie jak na 4,5 sezonów i 3 filmy :/
    -fabuła 6/10. Zła nie była, ale przewidywalna do bólu, bo zwyczajnie stanowi remake jedynki.
    -animacja 7/10, czasem było widać głupie byki jak "opaska z uszami" wystająca nad głowę i zaraz potem wpływająca w podskakującą fryzurę jednej z uczennic, czasem nawet ciekawe ujęcia (finałowa scena m.in). Nie było zawodu.

    ogół: 6/10

    Nie jest to profesjonalna recenzja, ale film idzie obejrzeć, chociaż jest zdecydowanie słabszy od epizodu z SS czy Dazzlings. 

    Kilka uzasadnień co do powyższego, zawiera spoilery:


    O ile jakość audiowizualne i jej ocena to kwestie czysto subiektywne, a do jakości animacji przyczepią się głównie ci, którym po prostu nie pasuje jej styl, nie będę tej części rozwijał, jednakże treść filmu...
    Na wstępie zacznę od końca, kto by się nie spodziewał takiego happy endu: "Alternatywna Twilight przenosi się do Szkoły C i żyje długo i szczęśliwie z nowymi przyjaciółkami, Hurra!". Taka myśl przeszła mi przez głowę najdalej na minutę przed początkowymi napisami. Odejmijcie sobie czas od sekundy w której się pojawiają. Wiecie o co chodzi.
    O ile przewidywalność fabuły to kwestia względnie nieważna (kto by się spodziewał innego zakończenia), to jednak forma jaką przyjęła fabuła i jej przebieg... Pozostawiają wiele do życzenia. Twilight nie jest tutaj "Głównym Złym". Dyrka tej drugiej szkoły (tak nijakiej, że nawet nie pamiętam jej nazwy) Też nią nie jest. To po prostu Dolores Umbridge w wersji Hasbro. Głupia idiotka, która po prostu chce pokazać, że ona jest lepsza od innych i robi to na swój sposób. Jej piosenka była (moim zdaniem) najlepszą z całego filmu, ale nie wywołała u mnie nic więcej niż neutralne "w końcu cokolwiek zdatnego do słuchania". Pod tym względem doznałem sporego zawodu. 
    Wracając do "Głównego Złego", o którym ni widu ni słychu. Twilight biega po szkole nie robiąc zupełnie nic, przypadkiem pochłaniając magię. 

    No właśnie, MAGIĘ!. W pierwszej części filmu jedyną która o magii wiedziała była Twilight oraz Sunset. Następnie wtajemniczono resztę mane6. Jednak pomijając epizod z sukkubem nikt o tej magii nie wiedział (bo hipnoza im zablokowała pamięć). W drugiej części nikt nie przegapił syren, ale sądząc po efektach raczej uznano by to za doskonały show laserowy.
    W tym filmie wszyscy otwarcie rozmawiają o magii, czymś, czego nawet Sunset nie do końca rozumie (rozumie dużo, ale nie jest mistrzynią, a za taką ją tutaj uznają). Dyrki ledwo co dowiedziały się o czymś takim, ale widok latającej Rainbow już nie robi na nikim wrażenia. Ok, idzie to wytłumaczyć faktem, że trochę minęło i nie było to rzadkością w szkole, ale uważam, że to lekkie pójście na łatwiznę.
    Tymczasem, kiedy ową magię widzą uczniowie z innej szkoły, traktują ją tak, jakby miesiącami grali w gry komputerowe. "That's cheating!" i tyle. Jedyne osoby które panikowały widząc te nienaturalne zjawiska to uczestnicy turnieju. Widownia była bo była, Jury tylko się uśmiechało, a finał taki, że nawet podpuszczano TS do użycia tego nieznanego czegoś byle wygrać. No przepraszam, ale jeśli to była szkoła inteligentnych ludzi, to tym bardziej dyrka powinna zachować się tu inaczej, co uczyniło jej postać co najmniej zepsutą, pustą i nieprzemyślaną. 

    Wracając do "Głównego Złego". Ten fragment mi się podobał niemal jako jedyny z całego filmu, ale zarazem najbardziej zawiódł. Sukkubopodobna wersja Twilight nie była zła, szkoda tylko, że pojawiła się https://www.youtube.com/user/programzdupy . A postać która od początku starała się ogarnąć co się w ogóle działo, nagle twierdzi, że chce i może zrozumieć całość tego, o czym dopiero się dowiedziała (ok, nieformalnie, ale dopiero poznała tego efekt, bo wcześniejszych anomalii nie można nazwać "prawdziwą postacią magii"). Dodatkowo mamy tu klasyczne overpower. Ktoś kto pierwszy raz zetknął się z magią jest silniejszy od "rycerza w lśniącej zbroi", i w pojedynku na laserek z kulką po środku pierwotnie wiedzie prym, by po grymasie ze strony dobrego ostatecznie przegrać. Towarzysząca temu animacja nie była pefrekcyjna, ale prezentowała się przynajmniej o poziom wyżej w stosunku do poprzedniej części filmu ( i nie jest to opinia powodowana słabym łączem i skokami z 720p do 240p, lecz konkretnymi efektami i mimiką twarzy). Ostatecznie jednak przemowę Sunset uważam za wyjątkowo dobrą, mądrą, logiczną, spajającą ostatecznie fabułę z pierwszą częścią EG, jednak jak już wspomniałem - pojawiającą się z wspomnianego kanału. Niestety jej logika nie ratuje faktu, że przy obecnym rozwoju wypadków nie była na miejscu, bo owe miejsce sensu nie miało. Film, gdyby miał się do takiego stadium rozwinąć powinien trwać przynajmniej 2 godziny z górką, zaś relacja mane6 i Twilight powinna rozwinąć się wyraźniej, poprzez ukazywanie jej potęgi magii, którą zamiast kraść na zasadzie "o Celestio to ustrojstwo coś robi" powinna doświadczać jako obserwator, przy jednoczesnym kontraście relacji jej z uczennicami swojej szkoły, czyniąc ją przez to zazdrosną. Przynajmniej tak tłumaczyłbym sobie rozwój wydarzeń z finału. 

    Co do samej relacji TS z uczniami Canterlotu... Czy tylko ja uważam reakcje uczniów na jej widok za nieco puste? Twilight pojawiła się tam raptem dwa razy i była dla nich jak kawałek farby na ścianie. Ot była, tak jak reszta. Nie nawiązując głębszych relacji z nikim po za Flashem, o którym nie wspomnę, bo ten jako jedyny coś próbował. Moim zdaniem, jeśli Twilight dokonała czego dokonała, zamiast zwykłego "Hej Twilight", większość z nich zareagowała by prawie jak Pinkie, albo fanka dowolnego herosa z bajki, kiedy ujrzała go w realnym życiu. Tymczasem traktują ją jak kolegę z klasy; znaczy się do niej przywykli. Czy to znaczy, że rzeczywiście od poprzednich wydarzeń minęło sporo czasu, a Twilight została stałym bywalcem? Nie przypominam sobie, by witała ich tak wcześniej, mimo znanego sobie ich wyglądu. 
    Jeżeli tak jest, to jest to niestety tylko kolejny minus tego filmu. Olbrzymi skok w czasie, pominięta spora część poniekąd ważnej dla tła historii prowadząca do jeszcze bardziej nagłego zwrotu akcji i niemal natychmiastowego finału. Ludzie, no tak się nie robi...

    Dobra, dość użalania się, po za lenistwem hasbro film nie miał aż tak dużo wad, jednak skoro obiecałem uzasadnić, to będzie szczegółowe wyjaśnienie oceny.

    Każdą ocenę zaczynam od 5/10, zakładając, że można uzyskać punkty 1-10, 5/6 to granica środka, a każdy film jest neutralny, puki mu się nie wytknie błędów/nie wskaże jego zalet.
    Oceniając powyższe:
    Muzyka uzyskuje 4/10, ponieważ: Nie była zbyt interesująca(-), nie wpadała w ucho(-), ale przy tym nie była inwazyjna(+) = 5+(-2+1)=4 
    Fabułę oceniam na 6/10, gdyż: Była za szybka(-), niestety trochę nazwa kanału(-), ciekawie wytłumaczona końcówka(+), w pewnym stopniu logiczna(+), mimo swoich niedomówień wszelkie spotkania bohaterek nawet dobrze pokazane, postać TS się rozbudowywała(+) = 5+(-2+3)=6
    Animacja jest już luźną oceną, gdyż mimo kilku rzucających się w oczy błędów (było ich mniej niż w serialu, i choć były bardziej inwazyjne, to dotyczyły mniej głupich detali), przedstawiała się głównie tak samo jak u poprzedniczek, momentami jednak prezentując się całkiem nieźle, a outfit sukkuba i aniołka pod koniec (w sumie nieźle, przez chwilę myślałem, że Sunset pokaże jakim złem była, a nie zastąpi oryginalną Twilight jako ta dobra, by pokazać przed czym chce tę nową ochronić) były całkiem ładnie zaprezentowane. stąd też zwykły przydział 2/5 punktów ze skali powyżej średniej.

    To tyle. Mówiąc szczerze... Nie wiem, czy chcę polecić film, czy wręcz przeciwnie. Był po prostu zrobiony zbyt na odwal się względem tego, co chciał przedstawić. Dlla samej idei fabularnej myślę, że mógłbym powiedzieć "warto obejrzeć", jednak to, czy się komuś spodoba zależeć będzie raczej od stopnia jego fanbojstwa pomnożonego przez jego tolerancję na niedomówienia. Jeśli jeden parametr jest wystarczająco wysoki by zanegować słaby drugi, to myślę, że warto, jeśli jednak cierpicie na zbyt dużą obojętność na EG i zarazem nie lubicie niedomówień... Zdecydowanie odradzam wszelkie próby obejżenia Friendship Games.
    Keelah se'lai

  18. Tl;dr: nie zdałeś matury? nie, to nie jest wina bólu głowy czy złej koniunkcji gwiazd. Jesteś po prostu tępy. Ale nie martw się, wykształcenie to nie piwo, nie musi być pełne...

    Pierdolisz, i dobrze o tym wiesz ;)

    Nigdzie nie pisałem, że piszę tylko o podstawie. Rozszerzenie już nie jest takie oczywiste, jak udajecie że jest. 

    Nigdzie nie pisałem, że "zepsucie komuś życia" wiąże się z ocenieniem jego matury na poniżej 30%. Niezaliczona matura jest w rzeczywistości lepszym wynikiem niż marne 40% z rozszerzenia, bo przynajmniej zmusza człowieka do jej poprawy. 

    Nigdzie nie pisałem, że ból głowy może usprawiedliwić słaby wynik. Zaznaczam tylko, że w przypadku ciągłego procesu nauczania, może on wpłynąć na przytomność umysłu podczas egzaminu. Nie zgódź się z tym, to delikatnie mówiąc nie mamy o czym rozmawiać.

     

    Jeśli już próbujecie coś udowodnić, to róbcie to dobrze, a nie trzymajcie się tezy, że kto mówi inaczej jest idiotą, a komu egzamin nie poszedł jest idiotą. To jest myślenie godne idioty. 

     

    A teraz sprostowanie. Matura już nic nie znaczy. Bo nie znaczy. Kiedyś jej zdanie nie było proste, a dobry wynik był niemal gwarantem dobrej przyszłości. Teraz? Proszę was. Jest niewiele ważniejsza od egzaminu szóstoklasisty. Jedyne co daje to podział abiturientów na "lepszych i gorszych", zaniża lub zawyża samopoczucie zdających, ale efekt i tak jest taki, że grupuje uczniów i kieruje ich na lepszą lub gorszą uczelnię w sposób MASOWY. Więc, jak już mówiłem, nic nie znaczy, bo nic nie pokazuje. ci, którzy zdadzą na minimum i tak pójdą na studia, bo gdzieś się dostaną. Ci, którzy zdadzą lepiej, ale nie perfekcyjnie spróbują pójść na lepsze kierunki. Efekty? Najzwyklejszy wyścig szczurów. Przykre jest to, że niewiele uczelni/kierunków na nich funkcjonuje na konkretnych egzaminach wewnętrznych, sprawdzających konkrety a nie ogólniaka.

    A jedyne, co daje matura to informacje dla człowieka o tym, czego jeszcze nie umie. To nie jest minus, ale zdecydowanie niewystarczająca jej zaleta, by przykryć to powyższe badziewie.

     

     

     

     

    Ale poważnie, coby uniknąć niepotrzebnego dalszego spamowania kłótnią w temacie. Rozumiem, że macie inne opinie o poziomie matury i tak dalej. Ale ponawiam prośbę. Nie oceniajcie ludzi tylko ze względu na wynik, bo aż mi się wierzyć nie chce, że przez 12 lat nauki sami się gdzieś nie potknęliście z podobnych powodów, jak rozkojarzenie. A przecież pomyłka w przeniesieniu liczby podczas mnożenia zdarzyć się może każdemu. Nie tylko ludziom głupim.

    Szanuję wasze zdanie, ale musicie powyższe zrozumieć. Nikt nie jest idealny i każdemu zdarzają się gorsze dni. 

     

    Ponawiając życzenia z pierwszego posta, który niefortunnie rozpoczął niechcianą przez nikogo dyskusję: Obyście podostawali się na uczelnie, na której wam zależy. Jeśli nie mylę się co do terminów, to powinno to wam nawet poprawić humor przed samym meetem. :)

    • +1 1
  19. Nie wiem czy wiesz, ale każdy egzamin jest taką okazją. Nie każdy potrafi wyciągnąć te 30%, ale niekoniecznie jest to wina niewiedzy. Zależy to również od formy testu. 
    Ponadto udowodniłeś tylko to, co chciałeś obalić. Nie każdemu się to uda, ale to nie powód, by przypinać mu łatkę debila. Wykształcenie wykształceniem, ale opinia o człowieku pozostaje. 

     

    Nie chcę się tu kłócić, ale później sam przyznajesz, że czasem łatwo zrobić jakiś głupi błąd. A do mnie masz pretensje, że biorąc to pod uwagę stwierdzam, iż każdy egzamin jest okazją do popełnienia takiego błędu? No coś mi się tu nie kompiluje.

     

    Pozdrawiam. Spiny niet

    • +1 2
×
×
  • Utwórz nowe...