-
Zawartość
5783 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
4
Wszystko napisane przez Arcybiskup z Canterbury
-
Inge Ze zdziwieniem spojrzała na przemianę Ahri, zastanawiając się czy to co widzi to iluzja, czy też reakcja spowodowana jakąś przemianą. Potwierdziła się druga teza. Inge podeszła do dołu i obejrzała go dokładnie. - A jak już się jest w dole... Można skorzystać z Tamera? - Pytanie było czysto teoretyczne, bo Inge nie zamierzała wchodzić tam pierwsza.
-
Inge - Tak, jestem ze Skandynawii. Z Norwegii, dokładniej. Mam inną teorię. Nie spotkałam ich, bo z dala wyczuwały respekt przede mną - zażartowała i spojrzała jeszcze raz na smętnie wyglądające Leapery zamknięte w klatkach. Wizerunek zapewne mylny, ale póki pozostawały zamknięte, wyglądały naprawdę żałośnie. Jak każda żaba - pomyślała Inge.
-
Inge - Nigdy czegoś takiego u siebie nie widziałam, a już na pewno nie ze skrzydłami. Może za zimno dla nich? - zastanawiała się. W końcu mieszkała w miejscu, w którym demonów mogło być dużo, sama kilka z nich widziała...
-
- cóż, chodziło mi o NASZE demony. A co się stanie, jak spojrzę im w oczy? - Zapytała zaciekawiona.
-
Inge - Nie wiem, czy szybkość się liczy. Raczej długość skoku. Nie przepadam za płazami - odparła na pytanie zadane przez Sigurda. - Chciałabym już zajęcia z demonami, ale na razie chyba nie ma co o tym marzyć.
-
Inge Dziewczyna według polecenia nauczyciela pobiegła trzy okrążenia. Po wykonaniu rozkazu zatrzymała się w miejscu, z którego zaczęła bieg. Nie była zmęczona, bo i dystans był śmieszną długością, patrząc na możliwości jej i innych uczniów. Przyglądała się nieufnie płazom w klatkach zawieszonych na metalowym rusztowaniu.
-
Inge - Mieszkałam w Norwegii, i tam zresztą została moja rodzina. Cóż, chętnie zwiedzę miasto. Orientacja w terenie zawsze się przyda. Tamer? - spytała, wskazując brodą na psa, który przed chwilą dość wrogo zareagował na towarzysza Inge, siedzącego w spokoju na jej ramieniu. Gronostaj przekrzywił tylko głowę i wgapiał się w poirytowanego zwierza. Inge weszła do szatni i szybko przebrała się w dres.
-
Inge Spakowała swoje rzeczy, zawiedziona lekcją. Miała nadzieję, że następne będą chociaż trochę bardziej ambitne, niż przepisywanie słów z tablicy. Z drugiej strony, czego się spodziewała po pierwszej lekcji? Inge podeszła do Ahri. Gronostaj wysunął się z torby i zajął swoje miejsce na ramieniu dziewczyny. - Cześć, Ahri. Mogę zapytać, skąd jesteś?
-
- Tak, to właśnie ona. Powinna znajdować się na Coruscant. Wsparcie? Nie. Nie każę ci zabić nikogo z Rady Jedi, więc nie widzę też powodu otrzymania jakiegokolwiek wsparcia. Liczę na to, że mój uczeń nie okaże się byle kim. Nie możesz zawieść w tak prostej misji - zakończył, chociaż nie opuszczał wzroku z Sanguisa.
-
Inge Weszła do klasy na krótko przed nauczycielem. Lekcja o jej specjalizacji? Świetnie. Inge zaczęła przepisywać informacje z tablicy do zeszytu. Przywołanie demona z opisanego sposobu wyglądało trochę inaczej, niż to, czego sama się nauczyła. Cóż, zawsze to nowe informacje które mogą się przydać... Inge spojrzała do otwartego plecaka leżącego przy ławce. Gronostaj spał, zwinięty w kłębek.
-
Inge została brutalnie obudzona przez budzik, jak zwykle zresztą. Z bólem opuściła łóżko i nieprzytomna poszła do łazienki. Po upływie dziesięciu minut wyszła, otrzymawszy od zimnej wody dar przytomności umysłu. Ubrała białą tunikę, czarne spodnie i swoje ciężkie buty, po stanie których wywnioskować można było, że wiele przeżyły. Dziewczyna zaplotła włosy w warkocz i zabrała swój plecak, zaopatrzony w zeszyt, piórnik i kilka innych potrzebnych rzeczy. - Chodź - rozkazała małemu gronostajowi, który siedział na oknie i podziwiał widoki. Zwierz zeskoczył z parapetu i usiadł na ramieniu właścicielki. Przechodząc koło kuchni zatrzymała się i wstąpiła po kanapkę, która zjedzona została w drodze do szkoły. Tym razem znalazła budynek dość łatwo, nawet bez pomocy mapy.
-
Skała w pewnym momencie bez ostrzeżenia wybuchła, wyrzucając w powietrze odłamki i drapiąc twarz Slaga. Oprócz dźwięku wybuchu słychać było przez chwilę coś na kształt wyjątkowo ochrypłego śmiechu. Ale niczym były zadrapania, niczym lekki ból, bo oto przed jednorożcem leżał upragniony róg Sombry.
-
- Ponieważ nie uczysz się u mnie od wczoraj stwierdziłem, że powinieneś znaleźć sobie godnego przeciwnika. Nieczęsto to robimy, ale tym razem zamierzam wysłać cię Coruskant. W jakim celu, pewnie się zastanawiasz? W celu pokonania Jedi. Misja nieskomplikowana, banalna wręcz. Barissa Offee. Mówi ci to coś? Jeśli nie, to dodatkowo musisz odnaleźć o niej informacje - powiedział i spojrzał uważnie na swojego ucznia.
-
Mistrz siedział na jednym z foteli ustawionych w szerokie koło wokół pustego placu. Przerwał oglądanie holokrony, który dzierżył w dłoniach. Darth Reve, mężczyzna w średnim wieku o brązowych, średniej długości włosach i brodzie poprzeplatanych siwymi włosami. Na twarzy wytatuowany miał skomplikowany wzór, który częściowo zasłaniał jego poprzecinaną zmarszczkami twarz. - Dobrze cię widzieć Sanguisie, mój uczniu. - Widocznie humor tego dnia dopisywał mistrzowi. - Zbliż się, zbliż. Ostatnio mnóstwo całe czasu spędzasz na pustynii. Wiele tam nie znajdziesz... Co powiesz na pewien mały, naprawdę drobny krok w twojej karierze?
-
Pośród metalowych, słabo oświetlonych korytarzy przemykały się różne postacie. Albo inni uczniowie, albo ich mistrzowie, albo niewolnicy, których o wiele więcej było niż tych poprzednich. - Twój mistrz czeka na drugim piętrze, w pokoju zgromadzeń. Miałam przekazać - rzekła Nerven, uczennica Darth Maladi. Twi'lekanka o turkusowej skórze, ślepo posłuszna swojej mistrzyni maszyna do zabijania. Skłoniła się, odwróciła i odeszła.
-
- Pomyślimy nad tym jutro, zostawmy temat otwarty - powiedziała i ruszyła do swojego pokoju. Otwarła drzwi i przez chwilę rozglądała się po pokoju. Nie był wielki, ale podobał się i spełniał potrzeby Inge. Z plecaka wyjęła wszystkie swoje rzeczy i ułożyła w szafie, oraz w szafce przy łóżku. Inge nie cierpiała bałaganu i nie zamierzała przekładać rozgoszczenia się na następny dzień. Mysz towarzysząca dziewczynie siedziała teraz na łóżku i rozglądała się swoimi koralikowatymi oczami po otoczeniu, po czym podrapała się za uchem. - Całkiem tutaj przytulnie - wyraził gryzoń swoją opinię. - Nie zamierzam narzekać - odparła dziewczyna i ruszyła przygotować się do snu. Po wzięciu prysznica wygoniła zwierzątko z łóżka i zgasiła światło.
-
- Miło mi poznać, ja też jestem tamerem, chociaż nie rycerzem... - odpowiedziała. Wtedy też dziewczyna obok zaproponowała wspólne mieszkanie. - Przepraszam, że się tobie nie przedstawiłam. Inge. - Rzekła z uśmiechem i podała rękę. - Nie chodzi o to, że nie chcę z tobą mieszkać, bo też jeszcze nie miałam okazji cię poznać. Chodzi raczej o przestrzeń osobistą i minusy współlokatorstwa. Z chęcią zajmę pokój obok ciebie. - Inge miała nadzieję, że dziewczyna nie przyjmie tego jako odtrącenie gościnności. Zdecydowanie nie o to jej chodziło.
-
- Dziękuję, wybiorę sobie jakiś pokój - odpowiedziała dziewczyna i wtedy też zauważyła zbliżającego się... ucznia? Może już egzorcystę? - Witam, nazywam się Inge Fjerdingen - odezwała się i podała rękę.
-
- Nazywam się Inge Fjerdingen - powiedziała dziewczyna i przyspieszyła, żeby zrównać się z nauczycielem. - Bardzo przepraszam, że przybywam dopiero teraz. Warunki pogodowe nie dały mi szansy wykazać się punktualnością. Dziękuję bardzo za pomoc, jestem wdzięczna.
-
Inge spojrzała na mężczyznę i uśmiechnęła się w duchu. Czyżby trafiła na właściwą osobę? - Dzień dobry. Ja wiem, że nie powinno się oceniać po wyglądzie, ale pańska aparycja mówi mi, że będzie pan prawdopodobnie wiedział, gdzie mam szukać szkoły dla egzorcystów - rzekła dziewczyna.
-
Rudowłosa dziewczyna stanęła zdezorientowana na chodniku. W rękach trzymała mapkę z planem miasta, która jak na razie nie przysłużyła się w znalezieniu tego, czego szukała. Rozejrzała się jeszcze raz wokół siebie. Miała nadzieję, że dadzą jej jeszcze szansę, mimo tak znacznego spóźnienia. Cóż, warunki pogodowe nie zawsze sprzyjają w dotarciu do celu... Inge założyła swój zmaltretowany plecak, westchnęła i powoli ruszyła przed siebie. Z jej kieszeni wyszła mała, bura mysz i usiadła na ramieniu dziewczyny. (uzgodnione z mg)
-
I oto po kolejnych, nużących minutach marszu w końcu na horyzoncie ukazał się budynek Akademii. Zbudowany z kamienia, otoczony piaskowcem wtapiał się w otaczające go skały, mimo kształtu piramidy. Po obu jego stronach wznosiły się budowle wpisane w ściany głębokiego wąwozu, prawdopodobnie również grobowce. Zabrak brnął przez gorący piach, aż wreszcie stanął naprzeciwko potężnego budynku i wejścia do niego. Wrota zrobione były z ciężkiego i wytrzymałego metalu. Nigdy jeszcze nie wpuściły niechcianych gości i zapewne długo jeszcze tak pozostanie. Jako że teren przed Akademią był obserwowany, a Sanguis nie był niechcianym gościem, drzwi przesunęły się ze zgrzytem, pozwalając wejść do środka.
-
Pustynia, niekończąca się pustynia. Zachodząca gwiazda - Horuset - zabarwiła niebo na pomarańcze, żółcie i czerwienie, sprawiając że krajobraz Korribanu stał się jeszcze bardziej niegościnny i opustoszały. Mogłoby się wydawać, że jedyny ruch jaki tu zachodzi to ziarenka piasku i pyłu rozrzucane przez wiatr. Ogromne, kamienne słupy wznoszą się na wiele metrów w niebo i stoją tak, niewzruszone. Niektóre dawno już utraciły swój kształt, inne jednak wciąż przypominają tych, ku czci których je wybudowano. Wielkie grobowce, w których spoczęły ciała zmarłych Lordów Sithów. Niektóre są tu od wieków i chociaż wyglądają - jak na ogromne budowle przystało - spokojnie, spokojne wcale nie są, jak również nie są bezpieczne. Nie dla nieroztropnego intruza. I chociaż Dolina Mrocznych Lordów wygląda na pozbawioną życia, wcale tak nie jest. Oto przez płytki wąwóz zmierza postać. Mężczyzna odziany w czerń, o ciemnej skórze i nastroszonych włosach. Dopiero gdyby obserwator zbliżył się znacznie do postaci, odkryłby, że skóra owego osobnika przemierzającego samotnie dolinę jest granatowa, a włosy nie są włosami, lecz naroślami kostnymi. Zabrak. Tuż po odkryciu rasy mężczyzny, nieostrożny obserwator prawdopodobnie nie miałby już możliwości się wycofać i wzbogaciłby krajobraz jako jego stały element. Gdyby tylko był tam jakikolwiek obserwator...
-
A bo raz tak było... Przeciśnięcie się przez tłum, albo ignorowanie. Tak najlepiej. Co byś zrobił, gdyby Twoja klawiatura zaczęła pisać za ciebie?
-
Imię: Inge Nazwisko: Fjerdingen Wiek: 17 Specjalizacje: Tamer Ranga: Rekrut Wygląd: Średniej wysokości dziewczyna o jasnej cerze i rudych włosach. Ma szare oczy i piegi na twarzy. Nosi ciężkie, długie buty i białą tunikę przepasaną grubym, skórzanym pasem. Charakter: Wieczna optymistka, lubi żartować. Nie lubi głupoty i braku przejawów inteligencji u innych. Złośliwa, jeśli ktoś jej podpadnie. Dodatkowe informacje: Demon, nad którym włada Inge zwie się Manwe. Manwe potrafi przybierać różne kształty i przekazywać częściowo ich moc Inge. Zwykle pojawia się w postaci wężowatego smoka o pierzastych skrzydłach i mieniących się, turkusowo-pomarańczowych łuskach. W tej postaci Manwe jest wielkości wilka.