-
Zawartość
5783 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
4
Wszystko napisane przez Arcybiskup z Canterbury
-
Twilight kiwnęła głową i oświeciła Midnightowi drogę do potwora. Potwór tymczasem siedział w jednym z kątów i patrzał złośliwie niczym mały troll w oczy kuca.
-
- Do ciebie właśnie, prostaczku - padło w odpowiedzi. Kuc, nie odsłaniając twarzy podszedł bliżej. Był zdecydowanie niższy od Lockdowna, a mimo to nie bał się podejść. Barman szczerzył się z bezpiecznej odległości. Na sali zapadła cisza, ale kuce, mimo iż skupione na Lockdownie i ewentualnym oponencie, wydawały się mieć w oczach błysk satysfakcji.
-
- Oj, ktoś tu chyba troszkę się zagalopował, nie sądzicie chłopcy? - odezwał się kaptur pod ścianą. W dalszym ciągu nie zaszczycił zebry spojrzeniem, i nie wyglądało na to, by zamierzał to zmienić. Barman wolno podniósł się z podłogi i pomacał kopytem sine oko i starł krew z pyska. Spojrzał na zakapturzonego typa i lekki uśmiech rozjaśnił jego twarz.
-
- No widzisz, szwendo. - Zaczął barman. - Musiałeś upaść naprawdę nisko, skoro rozpaczliwie szukasz zajęcia nawet w takiej wiosce zabitej dechami. - uśmiechnął się drwiąco. Kilku gości lokalu parsknęło śmiechem.
-
- Moi drodzy zebrani - rozpoczął Discord. Na jego ciele pojawił się garnitur i podwyższenie z mikrofonem. - Zebraliśmy się tutaj nie po to, droga królowo by złamać prawa fizyki i pojmać mnie oraz obecną tu Fluttershy, a kolegę obok - wskazał Fiury'ego - zamienić w niecnego króla, ale po to,by omówić warunki pokoju między wami, a Equestrią. Mirage wybuchnęła śmiechem.
-
Po jakimś czasie i zadyszce kucom udało się dotrzeć na szczyt schodów. Teraz stała przed nimi tylko bariera w postaci srebrnych drzwi. Arrow westchnął.
-
- Teraz już nic. Weź i zbierz się do kupy - polecił Discord. Naokoło całej trójki wytworzyła się zasłona z lodowych igieł.
-
On nie krzyczy. To ostatnie tchnienia przepełnione agonalnym świstem. * * * - A co masz zamiar robić, jeśli nie wracać? - zapytała wilczyca. Wilk musiał mieć spore problemy ze sobą.
-
- Mając wystarczająco energii - odezwała się Zmora, odłączając się od pacjentki - nie potrzebuję broni. Potrzebuję tylko lustra... Czy ma je ktoś z was? Może być małe.
-
- Dalej, mój synu... Uwolnij się od słabej powłoki. Wiesz, że zwyciężyć możesz tylko uwalniając się... - Powiedziała Mirage, opierając się o podłokietnik tronu. I wtedy Discord chwycił Fiury'ego i potrząsnął nim. - Dalej, słodziak. Przestań odwalać teatr i skup się na negocjacjach pokojowych - jego oczy zaczęły wirować i hipnotyzować źrebaka. Poczuł mrowienie na całym ciele, a potem chwilowo utracił przytomność. Po owej chwili obudził się, a mrowienie i dziwne objawy zniknęły. Fluttershy cofnęła się bliżej Discorda.
-
- Szukaj na własne kopyto. Raczej rzadko ktokolwiek się zgłasza, bo rzadko cokolwiek wychyla rzyć z lasu. Czasem się tacy zdarzają... Czasem. A co, chwilowo bezrobotny? - zapytał barman z chytrym uśmieszkiem.
-
- Fiury, cicho... Uspokój się, wszystk będzie dobrze... O rany, o rany... - Fluttershy nerwowo przestąpiła kopytami. Discord przestał się śmiać i patrzał groźnie na strażników, którzy ostrożnie się zbliżali.
-
Twilight spojrzała w mrok, gdzie nie dotarło jej światło. - Nie mamy innego wyjścia.
-
Arrow podniósł brwi w bezgranicznym zdziwieniu. Że też musiał mówić coś takiego swojej najbliższej towarzyszce i przyjaciółce. Nigdy by się nie spodziewał... W zamyśleniu potknął się o jeden ze stopni. Spiralne schody. Księżniczka Luna. Otrząsnąć się... Pegaz skupił się na wspinaczce.
-
Spojrzenia pełne pogardy nie ominęły zebry, podobnie jak nagła cisza, która zapadła po przekroczeniu przez niego progu. Był obserwowany w sposób tak dyskretny, że na jego miejscu i krowa poczułaby, że weszła na złe pastwisko, a następnie porzuciłaby je i z chęcią poszłaby szukać innego. Ale że Lockdown krową nie był, został przy barze. - Coś podać? - zapytał barman leniwie. Jego ton głosu sugerował, że pytanie to było zadane tylko i wyłącznie z obowiązku, a wykonanie czynności powiązanej z nim jest ostatnią rzeczą na którą miał ochotę.
-
W środku panował półmrok. W nozdrza Lockdowna uderzył zapach stęchlizny. W pomieszczeniu stało kilka okragłych, ciężkich stołów. Nad każdym z nich paliły się świece, oprócz małych stolików pod ścianami. Te były nieoświetlone, a ich tymczasowi lokatorzy zapewne to właśnie sobie cenili. Na pięć stolików pod ścianą zajęte były dwa. Jeden z bywalców na twarz naciągnięty miał czary kaptur, drugi był plecami odwrócony do wejścia i był pegazem. Na końcu sali stał bar, przy którym stał znudzony jednorożec i czyścił jakąś szklankę.
-
Tak miało być. Trust me, I am a Game Master. * * * Bariera zatrzymała go. Była zupełnie jak szklana szyba. Czy zatem dałoby się ją stłuc? W przeciwnym razie trzeba będzie stłuc kogoś innego...
-
- Ho, ho, ho, ho... Czyżby rosły ci ząbk, mój mały przyjacielu? - zapytał Discord. - Koniec pogaduszek - syknęła Mirage. - Związać pegazicę i draconequusa. Ruszać się. Cele specjalnie na was czekają. - Ho, ho, ho... Ha, ha, ha... Nie wierzę... - Discord zaczął tarzać się ze śmiechu. Fluttershy sztuchnęła go kopytkiem. - Discordzie, sądzę że to nie jest odpowiednia chwila... - zaczeła Fluttershy. - Fluttershy, czy ty słyszałaś? - zapytał Duch Niezgody i powrócił d niepohamowanego śmiania się.
-
Ponyville nie stało na granicy z puszczą. Dopiero kilkaset metrów dalej zaczynała się ciemna, zielona bariera. Tuż przy niej, przy ścieżce prowadzącej w las stała gospoda. Drewniany, posępny budynek ogrodzony zdemolowanym płotem. Niezwykle zachęcające miejsce.
-
Zombie na polanie łaziły bez przekonania. Jeden z nich znalazł drogę do domku, ale nie wpadł na to, żeby wejść do środka. Widocznie nie wyczuwał niczego, co mogłoby być zachętą. Aż trudno byłoby sobie wyobrazić, że te gnijące maszyny do zabijania były kiedyś normalnymi, miłymi kucami.
-
Jeden z podmieńców podbiegł do Fiury'ego i siłą wepchnął mu do ust jakieś drobne tabletki. Źrebakowi udało się je przełknąć, choć z trudem. Duszności i kaszel ustał. Skąd lekarz mógł wiedzieć co mu dolega? Królowa Podmieńców uśmiechnęła się. - I widzisz, synu? Co byś beze mnie zrobił? Czy ktokolwiek z twoich przyjaciół teraz byłby w stanie ci pomóc? - zapytała.
-
Pokój był średniej wielkości. Okno wychodziło na jedną z ulic Ponyville. Ściany pomalowane były na biało, podobnie jak sufit. Podłoga składała się z jasnych desek. W pokoju stało łóżko, szafa, mała biurko i szafka nocna, na której stała lampa ze swiecą w środku. Pomieszczeie było jasne i czyste.
-
Jak tam chcesz. * * * Na szczycie schodów rozległ się dźwięk podobny do uderzenia w szybę. Twilight potrząsnęła głową i spróbowała zrobić krok. Bezskutecznie. Kopyto napotykało na niewidzialną przeszkodę. - Niesamowite... Ona potrafi nie tylko gryźć i kopać...
-
Fluttershy spojrzała na Fiury'ego. Podobnie uczyniła Mirage. - Och, doprawdy niesamowicie mi miło, że sprawiłem ci tak wielką przyjemność... - odpowiedział Discord. - Ty chyba nie wiesz czym jest ironia, prawda, Discordzie? Ale, ale... Widzę że ktoś jest tutaj chory. Choć tu, mój drogi synu. Lekarz cię przebada, a może i nawet wyleczy...
-
- To nie jest dzikie. To jest chore na głowę... Ale po co tutaj siedzi? - zapytała Twilight. Kiedy już wyszli przez drzwi, stanęli naprzeciwko stromych schodów. Twilight ruszyła przodem.