-
Zawartość
1391 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
3
Wszystko napisane przez Ukeź
-
- Wmieszałem się w to wszystko w momencie w którym poszedłem za nim do mieszkania - odpowiedział. "Tsa, a zaczęło się w sumie od głupiej podwózki kawałek drogi." - A chętnie się poczęstuję - dodał, biorąc lizaka od Lucasa.
-
- Śmiejesz się ze mnie? - Uniósł do góry jedną brew. - No wiesz co, pfff - prychnął i machnął ręką.
-
Wziął głęboki wdech. - Dobra, przepraszam, zaczynam narzekać i dramatyzować jak jakaś rozchwiana emocjonalnie dziewczynka. - Uśmiechnął się lekko do niego.
-
- W zdecydowanej. Praktycznie wszyscy. Wiesz, w ogóle, oceniają ludzi nawet ich nie znając, obgadują ich nie mając o niczym pojęcia. Nie rozumieją czyichś decyzji i postępowania. Szkoda gadać. - Westchnął ciężko. - Czasem mam już wszystkich i wszystkiego dosyć, wiesz? - Oho, Felek się chyba trochę zaczął rozgadywać, a zasadniczo w sumie nie był jakiś specjalnie wylewny.
-
- W sumie to wiesz, ludzie zasadniczo są dupkami, tak ostatnio zauważyłem - stwierdził marszcząc brwi, ale zaraz potem wziął się za jedzenie swojego kebaba. Ale normalnie, bez żadnego krojenia na kawałki, zmieniając się w kosę czy coś.
-
((Ej wiem, że moja postać nie dawała oznaku życia, ale ja tam wciąż jestem btw i jestem przy was no XD)) - Dobra, ja się stąd chętnie już zabiorę, tyle wrażeń - odezwał się w końcu rudzielec. Sonny chyba na dziś widział już naprawdę dużo. Bardzo dużo. "Ile to ciekawych rzeczy można doświadczyć i zobaczyć jednego dnia". Wsiadł do samochodu, z tyłu, zajmując miejsce za Treyną.
-
Skrzywił się lekko. - Uprzejmy, nie ma co. Zresztą nie ważne w sumie. Nigdy specjalnie z nim nie gadałem i tak.
-
Usiadł obok niego. - Właściwie to czemu w końcu Issei jednak nie chciał iść? - zapytał, bo było to pierwsze co przyszło mu do głowy, a nie chciał tak siedzieć w ciszy.
-
- Dzięki - powiedział, biorąc od niego kebaba i również zabierając się za jedzenie. - Całkiem smaczny - przyznał, uśmiechając się lekko. - Idziemy gdzieś usiąść, czy się plątać czy coś?
-
- Też dużego poproszę - stwierdził po chwili namysłu. W sumie to rzadko chodził na kebaby i temu podobne, więc jakoś nawet trochę lepszy humor złapał.
-
- Spoko, możemy iść - przytaknął. - To do zobaczenia - zwrócił się do Zacka, po czym wyszedł z mieszkania, czekając na Keana. W sumie to cieszył się, że Issei nie idzie, skoro ma takie do niego podejście.
-
- W sumie, ja na tym nic nie tracę, jak nie uwierzy to trudno, pewnie jakiś szlaban będę odbębniać, a jak uwierzy to w sumie fajnie będzie. - Wzruszył ramionami. - Coś jeszcze w ogóle chcecie obgadać, czy zostawić was już samych? - Zerknął na Therę tulącą się do Zacka i skrzywił sie lekko.
-
- Dość szybko awansowałem na współpracownika - zauważył, uśmiechając się lekko. - Swoją drogą, piękny bajzel, serio - dodał, rozglądając się po pomieszczeniu, a potem uważnie przyglądając się Treynie.
-
- Tylko czy dyrek w to uwierzy? - Felix jakoś przekonany nie był póki co, czy takie wytłumaczenie go przekona.
-
Skrzywił się lekko, słysząc czemu to go wkopał. No pięknie, żeby to ludzi za orientację dyrektorowi wydawać? Zresztą, nawet nie będąc pewnym tej orientacji, eh. Bo w końcu nikomu poza Zackiem i to dopiero wczoraj nic nie mówił. - Dlatego dziś byłeś taki miły? Wyrzuty sumienia, czy coś? - zapytał, bo jakoś go to męczyło. - Zresztą mniejsza z tym. Mogłem w ogóle nie iść, a polazłem, to mam za swoje. - Schował ręce do kieszeni.
-
- Coś w tym jest - przyznał, idąc za nim. Krew wylewająca się spod drzwi dobrze nie wyglądała i w jednej chwili Sonny'emu przez myśl przemknęło, że może lepiej było się tu nie pchać, ale szybko odepchnął od siebie takie rozważania. Nie potrzebne mu to teraz. Za to zaraz uznał, że facet ma dość dziwne poczucie humoru, ale czepiał się nie będzie. - No okej, wejście oryginalne, nie powiem - stwierdził, włażąc za nim do środka po chwili.
-
Wziął broń od mężczyzny, oglądając ją dokładnie. W gruncie rzeczy, to nie wiedział, czy jego celność byłaby w razie czego lepsza ze zwykłej broni, czy rzucając czym popadnie za pomocą telekinezy, no ale. To się i tak przydać może. Bo skoro dostał broń, mając z nimi iść, to wcale nie będzie narzekał i jej oddawał. - Dobry wujek, ale na pewno mający w tym wszystkim w dużym stopniu swój własny interes - stwierdził, uśmiechając się tylko. - W każdym razie, dzięki, znajomości zasadniczo się przydają, choć póki co nie grozi mi więcej niż ewentualna łapanka, tak myślę. Idźmy więc - dodał.
-
- Wybierałem się do Sillens pierwotnie, więc skoro mówisz, żeby z tobą iść w tym wypadku to pójdę. Coś zbyt... niespokojnie dziś. - Fakt faktem, im mniej będzie się samotnie włóczyć dzisiaj po ulicach, tym chyba lepiej. Przynajmniej na to wyglądało, biorąc pod uwagę wszystko co się dziś działo. Stanął więc obok. - Czy to wszystko ma jakiś związek z tym zamieszaniem i masami wojskowych dzisiaj na mieście? - zapytał w końcu. - Bo podejrzewam, że dobrze mi się wydaje.
-
- Ja tam nie wiem, czy to było celowe. - Felix miał wątpliwości. - Nie wiem, Kean był dziś dla mnie wyjątkowo w porządku, może miał wyrzuty sumienia, bo faktycznie dyrektor ich złapał i musiał nas wydać? Nie ważne. I tak nie mam sensownego alibi.
-
- Sonny - przedstawił się. - To raczej nie są jakieś ważne papiery. Znaczy takie mające mniej "zabezpieczeń" jeśli tak to mogę nazwać i podlegające mniejszej kontroli. Ale kto wie, może coś ci faktycznie kiedyś podrobiłem. - Uśmiechnął się lekko. - Ale jakbyś coś drobnego do roboty miał to ja chętnie. Właśnie to dzisiejsze coś nie wypaliło. - Wzruszył ramionami. - I faktycznie, raczej prostytutki w tamtych terenach wyglądają.. inaczej. Swoją drogą, to w sumie dzięki za zgarnięcie mnie stamtąd. Raczej z buta miałbym spory kawałek drogi żeby wynieść się w sympatyczniejsze miejsce.
-
"Może dlatego Kean był taki miły? W zamian za to, że wczoraj mnie wsypał z Isseiem?" przemknęło mu przez myśl. "Tak to pewnie to." - To jaki masz pomysł, żeby mnie wybronić? - zapytał dość sucho. - Bo podejrzewam, że twoje alibi wiąże się z twoimi romansami - stwierdził wzruszając ramionami. - A ja co najwyżej mogłem siedzieć sam w domu, a tego raczej nikt nie potwierdzi - stwierdził szczerze.
-
- Dobra, zaraz przyjdę - odpowiedział krótko i się rozłączył, po czym poszedł w kierunku pokoju Thery i Almura. Średnio chciało mu się wbijać do pokoju ukochanej jego mistrza, no ale jak trzeba to trzeba. Zapukał do drzwi i bez czekania na "proszę" wlazł do środka.
-
Felix poczuł, że ktoś dobija się do niego telefonicznie. Zack. Huh, a ten czego chce? - Dobra, to do później - powtórzył do Keana, po czym odebrał telefon. - Halo?
-
Skrzywił się lekko. "Może będę mógł skorzystać z twoich... usług"... jak to w ogóle zabrzmiało? Jakby co najmniej dawał dupy na prawo i lewo za kasę. - Żeby nie było, moje "usługi" jak już to ująłeś to drobne duperele, pokroju podrabiania różnych papierków - wytłumaczył krótko, bo w sumie nie wiedział, czy jest sens się nad tym rozwodzić. Wątpił. by ten potrzebował amatorsko, choć całkiem nieźle podrabianych dokumentów. - Wiem, że z moją twarzyczką mógłbym dorabiać w inny sposób, ale aż tak zdesperowany nie jestem - parsknął śmiechem. - I nie dzięki. Na chwilę obecną nic nie potrzebuję. - "A nawet jakbym potrzebował, to chwilowo wolałbym unikać jakiegoś rodzaju zobowiązań z kolesiem, który właśnie poszedł kogoś zastrzelić."
-
- Nie mam żadnych planów, więc skoro zapraszasz, to nie odmówię - odpowiedział z uśmiechem. W sumie to przynajmniej poprawił mu się humor po tym jak pożarł się z Zackiem. - To do zobaczenia, przed akademikiem?