Skocz do zawartości

Po prostu Tomek

Brony
  • Zawartość

    1875
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    16

Wszystko napisane przez Po prostu Tomek

  1. Po prostu Tomek

    Nasz wspólny kucyk [Zabawa]

    Myślę, że jeżeli chodzi o jaskrawe kolory, moglibyśmy jej na dupsko walnąć nawet cholerny reflektor. Reflektor. Pracuje w branży filmowej, znakomity oświetleniowiec
  2. W tej konkretnej chwili po lewej mam butelkę piwa. Welp.
  3. Po prostu Tomek

    Nasz wspólny kucyk [Zabawa]

    Ten niebieski czy tam granatowy to totalny błąd, ale ogólnie jak się nałoży na nią płaszcz to można... tulać. Pomysły na imię, znaczek?
  4. Nie odbieram od nieznajomych numerów kiedy korzystam z komórki, a kiedy ze stacjonarnego to wystarczy krótkie "nie jestem zainteresowany, do widzenia i życzę miłego dnia". Po miłego dnia mogę się bez wyrzutów sumienia rozłączyć.
  5. Po prostu Tomek

    Czy boicie się śmierci?

    Instynktownie śmierci boi się każdy. To zwykła biologia, natura człowieka i różnych żywych stworzeń. Nakaz życia, trwania i rozmnażania się. Im okrutniejsza śmierć, im więcej w niej bólu, tym bardziej przeraża. Ale ludzie poza instynktem mają jeszcze własną psychikę, która potrafi być silniejsza od ciała. Silniejsza może być gdy czujesz się bohaterem, gdy wierzysz, że twoja śmierć ma sens. Poświęcasz się dla swojej rodziny, kolegów, towarzyszy broni. Lub wierzysz, że gdzieś trafisz, bo zrobiłeś coś dobrego. Albo też po prostu jesteś już tak rozczarowany i zniechęcony, że śmierć jest dla ciebie lepszą opcją niż dalsze egzystowanie, bo jeśli masz takie myśli, to ciężko nazwać to życiem. Czy ja boję się śmierci? Instynkt reaguje zawsze w dowolnej sytuacji zagrożenia, prawdziwej lub czasem wyimaginowanej. Skoro reaguje, to tak, fizycznie, ciałem boję się śmierci. Jak każdy zdrowy człowiek. A jeśli chodzi o psychikę, to potrzebuję jeszcze drobnej chwili. Check'd. Nie check'd. Na ostatnie już chyba odpowiedziałem. To daje dwa punkty na trzy.
  6. A to chu*, nawet nie czytam docsa.
  7. Nie wiem czy się zainteresuję, ale powiedz, czy jest może wersja dla bezfejsbukowców?
  8. Już lepiej by było aby błąd został, tylko objaśniony, bo to wygląda trochę źle. Ale już koniec offtopu.
  9. @Uszatka Derpatka Dodałaś albo pomiędzy dwoma przypadkami, co implikuje jedno i drugie. Zatem tego ten, nie przeinaczyłem twoich słów, nie masz co na mnie naskakiwać. To nie tumblr.
  10. @Uszatka Derpatka Jeżeli ktoś wpieprza takie clopy [albo gore] w miejsce do tego nieprzeznaczone to reszta ludzi ma pełne i niezbywalne prawo się czepiać. Sytuacja jest zupełnie inna, kiedy ktoś wchodzi na strony odpowiednio oznakowane i kręci gównoburzę. W obu wypadkach działanie pod prąd to jest albo ewidentne trollowanie, albo atencjowanie, albo idiotyzm. Proszę mi tu o odwracaniu wzroku nie gadać, jeśli przebywamy na stronach nieprzeznaczonych. Bo człowiek nagle nie staje się dla bezpieczeństwa ociemniały.
  11. Nie lubię robić tego co właśnie robię, lecz sądzę, że mogła by ci się przydać lekka korekta. Poza tym brnę przez pierwszy rozdział i pragnę przekazać, że bardzo mi się to opowiadanie podoba. Może jak skończę zdobędę się, by napisać coś więcej, lecz niczego nie mogę obiecać.
  12. Pawło Wzruszyłem ramionami, wciąż trzymając słuchawkę w spracowanej dłoni. Szkoda mi było trochę tego faceta. Zakłada działalność gospodarczą, próbuje się jakoś ustawić w tym bądź co bądź trudnym życiu, a rujnuje mu to nic innego jak... inny człowiek. Ja byłem przyzwyczajony do tego, że wszyscy sobie nawzajem pomagali, nie rzucali kłody pod nogi. - Da się zrobić - oznajmiłem, próbując brzmieć raźniej niż wcześniej. - Pracy się nie boję, coś wymyślę. Miłego dnia. Uśmiechnąłem się pocieszająco, choć gość i tak nie mógł tego zobaczyć. No nic, może jeszcze coś mu się tam uda, przecież ludzie się zmieniają. Nawet tacy jak ona. Odłożyłem słuchawkę. - Będę potrzebował... - zastanowiłem się chwilę. Miałem trochę własnych pieniędzy, mogłem zrobić dzisiaj jakiś dobry uczynek. Zapytałem siebie samego czy warto, znowu patrząc na obrażoną kobietę, demonstrującą mi swój profil. Ach, gdyby potrafiła się uśmiechnąć, powiedzieć ładnie "miłego dnia", ten sklepik lepiej dawałby sobie radę. A niech tam, stracę trochę pieniędzy. Przeżyję, a przynajmniej zaplusuję u Boga. - ... dwudziestu pięciu złotych. Na kable i inne pierdoły do tych waszych lodówek. Wyczyści je pani szanowna za ten czas, czy też nie da rady? Polerować już nie każę, proszę się nie martwić. Jurij Stanisław chyba nie dzielił poczucia humoru z prezydentem, zupełnie jak przewodniczący Dumy. No, to już można było się domyślić, że obaj są ludźmi tego samego sortu. Pełnymi złudzeń reliktami po międzywymiarowej wojnie, która wciąż jeszcze nie wygasła. Ale czy myślał w taki sposób, czy w inny, był człowiekiem na odzyskanej Ziemi. Barankin chciał dobrze dla jak największej ilości swoich obywateli oraz kraju jako całości, więc uśmiechnął się nieznacznie, zachęcająco. Ta wizyta może skończyć się dobrze nawet jeżeli nie zostanie odegrana według scenariusza. W sumie, cały cyrk chyba trzeba by odwołać, Moskwa ucieszy się z pozwolenia na powrót do normalności. - Proszę się nie martwić - rzekł, czując, że jego dobra strona zwycięża. - Ochroniarz nie będzie żadnym ograniczeniem, będzie tylko chronił, tłumaczył oraz kupował bilety autobusowe. Będzie czekał na przed drzwiami tej komnaty za jakieś... pięć minut. Czy życzyłby pan sobie czegoś jeszcze? Jakichś dodatkowych informacji? Iwan Mężczyzna wcisnął okulary na nos z taką siłą, że na chwilę do niego przywarły. Gdy wróciły na swoją normalną pozycję, została po nich czerwona pręga. Wynajęty przez jego współpracowników Tatar przedzierzgnął się z szofera w sprzątacza, ale mimo tego nie mógł znaleźć się tak blisko odbywającej się za zamkniętymi drzwiami pogawędki o szumnej nazwie "konferencja", by dało się coś z niej wyciągnąć. Pozostawało tylko liczyć na to, że prezydentowi Barankinowi nie zachce się nagle odwalić jakiejś głupoty. To był mądry, dbający o Rosję człowiek, lecz niestety miał tendencje do okazywania swojego zbyt dobrego serca w najmniej odpowiednich momentach i w głupi sposób. Polityka to nie dziedzina od bycia dobrym człowiekiem bez potrzeby. - Powiedzcie Hadżiemu by śledził urzędnika - powiedział ot tak, w powietrze. Był zły, nawet jemu się zdarzało. Nie na tyle, by straszyć współpracowników lub się na nich wyżywać, ale wolał na nikogo nie patrzeć. - Niech przypilnuje, by nie stało mu się nic bardzo złego dopóki nie przyjdzie sygnał od Rozowa i jego wtyk w bezpiece. Nie możemy działać nie będąc pewnymi, czego dziadyga chce.
  13. Po prostu Tomek

    Nasz wspólny kucyk [Zabawa]

    Nie przemalowuj, już mamy oczojebny niebieski, czerwień to będzie totalna tragedia. Ogon krótki, może lekko na końcu zawinięty, żeby pasował do tych bujnych pukli.
  14. Pawło Jak tylko ten babsztyl wspomniał o zapleczu, wzruszyłem ramionami i poszedłem tam bez słowa. Cóż, skoro już miałem na to pozwolenie, to mogłem się rozgościć i pogmerać trochę za różnymi przydatnymi rzeczami. Skrzynki były dwie, na całe szczęście obie złożone w oznakowanym miejscu, nie musiałem wszędzie szukać. Nikt nie oskarży mnie o próbę kradzieży. Zabrałem oba pojemniki, po jeden w każdą łapę i wyszedłem tak na środek sklepu, po czym bezceremonialnie, ostentacyjnie niemal trzasnąłem - oczywiście metaforycznie, po prostu mocno położyłem - całym tym żelastwem o podłogę. Kiedy władcza dłoń Jaśnie Oświeconej Kasjerki "Żabki" łaskawie wyciągnęła się w moją stronę, wyprostowałem się pomalutku, bez pośpiechu, po czym podszedłem do lady, krok za krokiem. Wziąłem słuchawkę, bacząc, by nie złapać się za tę zarazę, bo jeszcze mi oczy wydrapie. Właściciel za szklane by pewnie nie zapłacił. - Dobry. Wydaje mi się, że namierzyłem problem, zaraz się z nim rozprawię. Do dwóch lodówek trzeba kupić bezpieczniki, a jedna zamrażarka jest tak diablo stara, że w końcu nie wytrzymała. Przy okazji wywalając cały obwód. Da się to załatwić przy gniazdku, ale i tak będę pewno potrzebował nowego kabla, trochę izolacji albo taśmy. Jestem pewien, że się pan wypłaci. Z taką kasjerką obrót sklepu musi być niebotyczny... Jurij Prezydent uniósł brwi w wyrazie niemego zdziwienia. Skąd Polacy wytrzasnęli tego faceta, spod klosza? Czy... och. Była jeszcze jedna możliwość, której Barankin zrazu nie wziął nawet pod uwagę, a która teraz była niemalże pewnikiem. Urzędnik, którego mu przysłali mógł być niegdyś kucem, lub kimś komu życie w Equestrii trochę namieszało w osądzie rzeczywistości. To był starszy człowiek, takie rzeczy się czasem zdarzają. Wszak czy w Rosji za dawnych lat nie działo się coś podobnego? Mężczyzna wygładził twarz, nadając jej wyraz smutnego zrozumienia. - Widzę, że może pan mieć kłopoty z pojęciem sytuacji. Nie jesteśmy w Equestrii, gdzie władczynie mogły zaglądać do umysłów swoich poddanych w ciągu nocy i łapać każdego zanim coś zrobił - zaczął spokojnie, nie nadając akcentu żadnemu słowu i starając się brzmieć względnie neutralnie. - Niestety, nie wróciliśmy także ani do czasów Iwana Groźnego, ani świętej pamięci Stalina. Mamy nieco za mało milicjantów i innych funkcjonariuszy, by każdemu obywatelowi przydzielić po jednym. Nie nauczyliśmy się też wchodzić do cudzych umysłów, ale to ostatnie jest już tylko kwestią czasu. To ostatnie dodał jako żarcik mający nieco rozluźnić atmosferę, więc uśmiechnął się lekko, samymi ustami. Zaśmiało się jeszcze kilkoro dygnitarzy, przewodniczący Dumy i jakiś jego zausznik pozostali niewzruszeni. - Jestem po prostu bardzo, bardzo ostrożny i troszczę się o pana. Kto wie czy jakiś kieszonkowiec nie połasi się na zegarek, albo bandziorek od razu na cały portfel?
  15. Po prostu Tomek

    Nasz wspólny kucyk [Zabawa]

    Granatowy was a mistake. Myślałem, że wyjdzie mniej pastelowy. Zielone mogą być, ale błagam, stonowane. Nie świecące, oczojebne.
  16. Ban za to, że nie usuwa kolega kebabów.
  17. Pawło Cóż, kompletnie bezużyteczna baba nie była, pomyślałem sobie, zajmując się lodówkami jedna po drugiej. Dobrze, że zamknęła sklep. No, to teraz czas brać się do roboty. Zatarłem ręce i zacząłem pomalutku badać wpierw urządzenia, później gniazdka, na końcu wreszcie tak dla pewności korki. Światło w sklepie działało samo z siebie, więc musiały być co najmniej dwa różne obwody, czy coś. Dawno się nie babrałem w elektryce. Podwinąłem rękawy. - Będę potrzebował więcej narzędzi, muszę też pogadać z szefem, jeżeli jest - powiedziałem spokojnie. Zaraz też dodałem - Bo nie liczę, że znasz się na czymkolwiek. Przynajmniej ładnie pozujesz. Aż, cholera. Czasem żałowałem, że nasza wspólnota bardzo ceniła sobie, nie licząc całej gamy innych cech, bezwzględną szczerość. Z reguły chodziło tylko o to, by nie pieprzyć bezpodstawnie głupot przy okazji pouczając oraz pokazując błędy, ale tutaj... miałem pewność, że powiedziałem prawdę. Zresztą, jak wspomniałem, ta kobieta nie zasługiwała na to, by być dla niej specjalnie uprzejmym, lecz nie miałem powodu, by być wrednym. Fakty wystarczą. Jurij Mężczyzna zamrugał i zamyślił się. Nie, żeby miał coś przeciwko spacerkowi Stanisława, jednak w jego umyśle pozostawał pewien niepokój. Mniejsza jego część była wywołana przez fakt, że bez "towarzystwa" kierowanie krokami polskiego wizytatora stawało się praktycznie niemożliwe. Co za tym idzie, starannie ułożone dekoracje oraz przygotowani do wywiadów ludzie staną się całkowicie lub w większości bezużyteczni. Choć... może to i lepiej? Może Polska faktycznie coś by zrobiła, jakby ten urzędniczyna przeszedł się tu i tam? Już i tak nikły prestiż Rosji zniknąłby całkowicie, lecz czyż życie zwykłych ludzi nie jest nieco ważniejsze? Druga rzecz, wprawiająca prezydenta w największe zmartwienie to ta, że pan Stanisław prawdopodobnie zrezygnuje także z ochrony, być może podejrzewając to, że wszystko było ładnie ułożone, przygotowane. Brak ochrony z pewnością ucieszyłby Polaka... póki nie oberwałby w jakiejś uliczce od kogoś bardzo przywiązanego do czasów, kiedy to Rosja rozdawała karty. Kandydatów na takich zamachowców miał całkiem sporo, zaczynając na ultranacjonalistach, poprzez rodzinników, kończąc na skrajnych komunistach i ugrupowaniach lewackich. Ci ostatni to w ogóle jak już się pojawiali, to swoimi harcami potrafili zabawić kilka ulic naokoło. Nie lubili nikogo, i choć wszystkie grupy były oficjalnie rozbite, to nie każdy ich członek siedział w więzieniu lub kopalni. - Dobrze więc... - Barankin postanowił rozstrzygnąć tę kwestię po prostu pytając gościa o zdanie. Niebywałe jak na Rosję, pomyślał uśmiechając się ironicznie. - Czy wyraża pan zgodę na obecność ochrony? Jeżeli nie, czy byłby pan łaskaw napisać oświadczenie? [Wybaczcie tę namiastkę posta. Jest późno, jestem chory, większość rzeczy tutaj to i tak dialogi. Nie chciałem przetrzymywać gry, poza tym sam jestem ciekaw biegu wydarzeń. Jakby coś było niejasne, zapraszam na PW.]
  18. @WildyRock Czasami wystarczy przeczytać nieco uważniej.
  19. Po prostu Tomek

    Nasz wspólny kucyk [Zabawa]

    Granatowy, bo czarny będzie jak cholera źle wyglądać. Mówię poważnie, wystarczy pogmerać za różnymi dziadowskimi oczkami. Więc powtarzam, granatowy, lub podobny ciemny kolor.
  20. Chyba przegapiłem ten moment... może ktoś powiedzieć, skąd Solar wziął się koło mnie, i to jeszcze tak, by wszystko słyszeć? Nie żebym gardził, już myślę nad tym, gdzie może się przydać.
  21. [Zapomniałem o tym pojedynku Dankey, żyjesz? Jeśli tak, to daj znać i w to miejsce wstawię posta.]
  22. Po prostu Tomek

    Zew Metra [Gra]

    Barman uśmiechnął się przymilnie, a naboje zagarnął szybciej niż baumaniec zdołał mrugnąć, przeliczając je zgrabnymi ruchami palców. Odkiwał głową na ukłon, po czym zajął się swoimi sprawami. Zresztą tak samo jak Hiena, który zebrał już wszystkie potrzebne informacje, zapłatę za ogarnięcie całego różnej maści badziewia na tej stacji też otrzymał, a dodatkowa robota jakoś się nie nawinęła. Mężczyzna udał się w kierunku peronów, poszukując kogoś, kto zechciałby go przewieść do WDNH, najlepiej w zamian za ochronę, bo przynajmniej naboje zostałyby tam, gdzie powinny. Opowieści, jakie krążyły po stacjach, dotyczące różnych zdarzeń w tunelach, prawdziwych lub nie, ułatwiały mu to zadanie. W Hanzie jechanie tylko za bycie strzelcem nie było zbyt częste, tutaj właściwie każdy chciał dodatkowej spluwy. Z tym, że nikomu jakoś nie było spieszno gwarantować bezpieczeństwa przejazdu, płacić dodatkowej ochronie czy inne takie. *** Zdrawka po pożegnaniu się z naczelnikiem natychmiast udała się prosto do tutejszego lazaretu, lub jak woleli mieszkańcy - szpitala. Oczywiście mutant nie mógł leżeć razem z resztą pacjentów, ulokowanie go tam byłoby tak nieodpowiedzialne, że aż prawdopodobne. Na szczęście tym razem ludzie okazali się być całkiem rozważnymi stworzeniami. Stworzenie leżało sobie z boku, w naprędce przygotowanej salce do tej pory służącej jako... kostnica. Zajmowała się nim wykwalifikowana, choć widoczne było, że mocno niepewna swoich działań ekipa. W tej konkretnej chwili próbowali ostrożnie rozkminić, co właściwie było w biednym zwierzęciu uszkodzone i jak możnaby się tam dostać. *** Ceny na tutejszym targowisku nagle podskoczyły, i to tak bardzo, że każda pierdoła kosztowała dużo, dużo więcej niż była faktycznie warta. Nie potrzeba było do tego zmysłu handlowego, nawet niezbyt obyty Iskra był w stanie stwierdzić na pierwszy rzut oka, że coś tutaj jest mocno nie tak. Jednak dało się zauważyć coś jeszcze. Handlarze badawczo przyglądali się każdemu obecnemu, a jeżeli ich spojrzenia napotykały na kogoś zapewne znajomego, rozjaśniali się i gestem takiego kogoś przywoływali. Później następowała przyciszona rozmowa, a potem normalne kupowanie. Niestety jak dotąd nikt nie zakrzyknął wesoło na widok Dymitra. I co teraz?
  23. Pawło No i proszę, miałem rację w stu procentach. Jaka ta sklepowa była piękna, takoż i była ostra. Ja wchodzę grzecznie, z pełną kulturą, zwrotami grzecznościowymi, a dziewucha krzywi się jakbym był dwunożnym karaluchem. A jaką mowę dowaliła, już nawet nie porównywałem jej do urzędniczki, ale cholernej carycy. Moje dobre nastawienie, a razem z nim uprzejmość na jaką potrafiłem się zdobyć, wyparowały, kiedy zmarszczyłem lekko brwi i spojrzałem kobiecie prosto w oczy, samemu nieznacznie się prostując. - Grzecznie poprosiłem. Nie widzę innych klientów, którymi koleżanka musiałaby się niezwłocznie zająć - powiedziałem powoli, dbając o to, by głos pozostał neutralny. - Tak samo nie wiem jak naprawianie kontaktów jest bardziej... plebejskie od siedzenia cały dzień na dupie przy kasie. Nie musiałem być dla niej miły, tym bardziej po tym, jak się świnia zachowała. Szczerze mówiąc, nie musiałem tu nawet być, po prostu chciałem. A skoro chciałem i przyszedłem, miałem tylko zrobić elektrykę oraz odebrać zapłatę, nie zawierać znajomości. Wygładziłem czoło by nie wyglądać już jak stereotypowy słowiański zbrodniarz wojenny. - Koleżanka pomoże mi odsunąć cały ten badziew od ścian. I plakietkę niech będzie łaskawa przewrócić na "zamknięte", żeby mi się nikt nie pętał - powiedziałem oschle, w końcu przestając gapić się jej w oczy i rozglądając krótko po sklepiku. Zaraz po tym bez słowa zbliżyłem się do pierwszej lodówki, obejrzałem uważnie, odłączyłem i wysunąłem bardziej ku środkowi sklepiku. [Piszę normalnie, bo tak każdemu wygodniej, ale Eliza wie jak to wygląda.] Iwan Polski delegat i jego komitet powitalny zwinęli się, pojechali w diabły, więc mężczyzna nie potrzebował już siedzieć na ciasnej galeryjce i podglądać co się działo. Nie było też potrzeby śledzenia ich osobiście, miał od tego ludzi, z których najważniejszym był tatarski szofer. Teraz wystarczyło tylko poczekać, aż zaczną o czymś gadać, wszystko na wszelki wypadek nagra się na laptopie gdzieś w Jakucku. Stamtąd pójdzie dalej, jeśli będzie trzeba. W razie problemów lub nieprzydatności nagranie zawsze można zniszczyć w łatwy sposób, tak więc wszystko było dobrze, a co ważniejsze bezpiecznie przemyślane. Zadowolony zarówno z siebie jak i swoich towarzyszy Gierojew oraz jego nieco mniej pełen satysfakcji kolega opuścili półtajne pomieszczenie, po czym wyjechali z lotniska, aby zająć się swoimi sprawami. Jurij Gość z Polski, przy wstępnej introdukcji przedstawiający się imieniem Stanisław, został usadzony na szerokiej kanapie z tyłu limuzyny, naprzeciw zajął miejsce prezydent Rosji, obok niego przewodniczący Dumy. Ten ostatni zdawał się aż błyszczeć zadowoleniem i szczęściem, jakby właśnie dokonał cudu. Ochroniarze w liczbie dwóch siedzieli bardziej z przodu. Szofer wiózł ich według wstępnego planu, tymi lepszymi drogami przez nieco bogatsze dzielnice, choć bez przesady i zbędnego szpanu. Limuzyna zatrzymała się na Placu Czerwonym, gdzie na gości czekał już Batalion Reprezentacyjny w pełnym rynsztunku i umundurowaniu oraz z ozdobnym, trójkolorowym sztandarem. Całą jego rolą było zasalutowanie na sygnał, odegranie dwóch hymnów narodowych oraz odprowadzenie delegacji do Kremla. Rozmowy z panem Stanisławem były cały czas uprzejme, spokojne i mimo dodatkowych ozdobników dość konkretne. To zdecydowanie był mężczyzna, który wiedział co ma robić, ocenił Barankin, sącząc tradycyjną powitalną wódkę. Celem przybysza było, dokładnie tak jak podejrzewał, ocenienie sytuacji w Rosji od podszewki, czyli szwendanie się po mieście i ciągnięcie jego mieszkańców za języki. Uczestnictwo w posiedzeniu Dumy wydawało się być dodane trochę na doczepkę, ot, żeby pokazać, iż chodzi o politykę. Na całe szczęście wariant z wycieczkami po Moskwie został w planach prezydenta i jego otoczenia przewidziany oraz przedyskutowany. - Niestety, z przykrością muszę oznajmić, iż Duma nie będzie zbierać się w najbliższych dniach - oświadczył z boku przewodniczący tego organu, po tym jak Barankin aprobująco skinął głową. - Odbywa się teraz ważne spotkanie dyplomatyczne między Rosją a państwami Azji Centralnej oraz Europy Wschodniej - dodał prezydent. - Nie widzę jednak żadnego problemu, aby po spożyciu posiłku mógł pan przejść się po mieście, a po spacerze przespać w specjalnie dla pana przygotowanym pokoju hotelowym w InterContinentalu. Czy chciałby pan zobaczyć jakieś konkretne miejsca dzisiejszego dnia?
×
×
  • Utwórz nowe...