Skocz do zawartości

Po prostu Tomek

Brony
  • Zawartość

    1875
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    16

Posty napisane przez Po prostu Tomek

  1. Nick: Bardzo długo możnaby się rozwodzić nad znaczeniem i kontekstem uzytego słowa akurat na tym forum i w tej sytuacji, ale mi się po prostu nie chce. Wyrażę więc tylko swoją opinię. Lubie ten nick, nie mam z nim złych skojarzeń a dodatkowo pasuje do wyznawczyni kogoś, kto snu raczej nie zsyła.

    Avatar: "Hej, źrebaczku! Wejdź do mojej karocy, a dam ci dwadzieścia bitsów i cukierka!" Sorry, mam zły dzień.

    Sygnaturka: Całkiem ładny obrazek, choć akurat za Celestią specjalnie nie przepadam. Cieszy oko swoimi ciepłymi, łagodnymi barwami.

    Użytkowniczka: W mojej opinii jest w porządku. Aktywna, miła, fajnie rysuje. O jej walorach może świadczyć fakt, że zasłużyła na pomaganie w dziale Trixie w charakterze avatara. Udziela się też w Regnum Solis, gdzie sypie pomysłami.

  2. Cokolwiek by nie powiedzieć, Grim był mocno wstrząśnięty nagłą eksplozją uczuć chyba najbardziej znienawidzonego w tej sali jednorożca. A przez chwilę zdawało się, że zaczyna być w pewnym stopniu normalny. Nic z tego. Pierwsza większa awantura, a on już ledwo nad sobą panuje, mało brakowało, aby zaczął miotać pioruny. Reakcja ciemnordzawego ogiera była oczywista, łatwa do przewidzenia, tak przynajmniej mogło się zdawać. Zasłonił sobą Animal, z sykiem wyjmując miecz z pochwy. Tym razem nie wyglądało to zabawnie, niezręcznie jak zazwyczaj. Motywacja sprawiła, że sam ruch przez krótką chwilę przywodził na myśl profesjonalnego wojownika. Stanął mocno na nogach, dbając o zachowanie równowagi.

     

    Wbrew wszelkim oczekiwaniom jednak nie rzucił się natychmiastowo na furiata, miotającego oszczerstwami na prawo i lewo. Zamiast tego wciąż pozostawał przy Animal, by w razie czego móc w jakiś sposób jej pomóc. Czekał, zimnym wzrokiem niemal namacalnie wbijając się w zamaskowanego jednoroga, który śmiał w jego obecności truć powietrze magią. I mówił. Mówił prawie bez przerwy, przyszpilając wzrokiem każdego z obecnych. Z wyjątkiem Grima, który słuchał.

     

    Słuchał i dziwił się. Ten jeden raz, jeden od początku zdał sobie sprawę, że jego właściwie wróg nie obraził go. Mało tego, wypominał Atlantisowi jakieś dziwaczne zarzuty, których ten przecież nie poczynił. Odesłać? Gdzie i po co? Dodatkowo zdawał się potępiać zachowania dezintegracyjne, to znaczy godzące w jedność rebelii, z czym ogier musiał, po prostu musiał się zgodzić. W czasie manifestacji wykonanej przez Maskeda Grim patrzył na niego z coraz mniejszą wrogością, zastępowaną chłodną analizą wypowiedzianych przez niego słów. Nie schował miecza do pochwy, zamiast tego zwracając się bezpośrednio do Shadow.

    - Proszę o ukaranie wichrzycieli i przejście do rzeczy - rzekł swoim zdartym, brzmiącym jak maszyna głosem. - Maskedzie. Jesteś skazą na żywej ziemi, plugawym wymysłem pod adresem bóstw ale... masz rację. Nie mamy czasu na pierdoły.

     

    Ostatnie słowa wyrzekł z trudem, jakby nie chciały mu w żaden sposób przejść przez gardło. Przeniósł spojrzenie pełne nieufności i zamaskowanej złości na Atlantisa i Magictecha, nienawistne na tego alikorna, a pełne podejrzliwości na pozostałych spoza swojej drużyny. W końcu po chwili napięcia schował miecz i opadł na swoje miejsce z wyrazem zmęczenia. Nie mówił już nic, patrzył się tylko w pustkę, trawiąc słowa innych i swoje własne. Nie oddał pieniędzy Atlantisowi, zaproszenie zobowiązywało.

     

    Z opóźnieniem spowodowanym wyczerpaniem umysłowym zdał sobie sprawę, że zabawa jeszcze się nie skończyła. Biały jak kość jednorożec dalej próbował uczynić coś Wiktorowi. Tym razem jednak zachowanie tego ostatniego sprawiło, że Grim nie zerwał się, aby go bronić. Wpatrywał się tylko uważnie, gotów do reakcji przy najmniejszej oznace zbliżającej się zagłady. Musi. Chronić. Animal. Heart.

    • +1 1
  3. Rozliczne argumenty za i przeciw wysunięte przez pozostałych członków tej wątpliwej wartości kompani wcale nie pomogły Grimowi w podjęciu decyzji. Zacukał się, rozważając mnożące się wątpliwości. Pomysł z kolacją zdawał się być najbardziej na miejscu, tylko co z tego, jak Atlantis musiał go podminować tą nutką niepewności... Z drugiej strony Wiktor był jednym z tych, którzy najmniej zaleźli mu za skórę. Nawet ta nawiedzona zezuja Pokemona wtrąciła swoje trzy grosze, choć nie miało to żadnego znaczenia. Ale jednak zrobiła to z jakichś tam sobie znanych powodów. 

     

    W końcu zgarnął wiszące w powietrzu monety, wzdragając się lekko. Skinął głową Atlantisowi.

    - Nie myśl, że nie potrafię podziękować za dobro, nawet tobie - powiedział poważnie. - Teraz może skupimy się na naradzie, co? Mamy wrogów do zabicia.

     

    Po tych słowach odwrócił się do Wiktora.

    - Nie wiem, do kogo teraz mówię, ale Wiktorowi karku skręcić raczej nie chciałem. Magia nie pochodzi bowiem od niego, lecz od tego... czegoś. Oby wyzdrowiał.

     

    Na samym końcu odwrócił się do Animal Heart, odgarnął jej grzywę i spojrzał prosto w oczy.

    - Wiem, że to nie jest mój pomysł, ale mimo to chciałbym go wykorzystać. Czy chciałabyś pójść ze mną na kolację? - przerwał na chwilę. - Może ostatnią - dopowiedział cicho, bardo cicho.

     

    Nie wiadomo dlaczego, ogier nie zwrócił najmniejszej uwagi na kunsztowną melodię wysnuwaną przez Ruby z pomocą jej instrumentu. Może to dlatego, że lubował się w innych brzmieniach, kto wie?

  4. Kucyk odruchowo spojrzał na Atlantisa, jakby chciał wgnieść go wzrokiem w ziemię. W innych warunkach przyjąłby tę ofertę wedle zasady "bierz, jak dają". I skłaniał się po temu, jednak teraz poczuł coś, co zanikło odkąd opuściła go matka. Odpowiedzialność za innego kucyka, za Animal. Zmarszczył brwi, myśląc.

    Jakby się tak zastanowić... - mówił cicho, bardziej do siebie, niż do jednorożca. - Dawno nie było okazji... Ale jednak...

    Animal - kołatało mu się w głowie. Rebelia. Niesubordynacja. Chwila relaksu - ale przecież trzeba być trzeźwym... A co jeśli to znak przyjaźni, mimo tego, kim Atlantis był?

    Słuchaj, dlaczego to robisz? - zapytał podejrzliwie.

  5. Trochę więcej jak półlitrowy kufel czaju. Różną liczbę dziennie, od dwóch do sześciu.

    Mleko. Klasyczny kubek zimnego, surowego mleka. Piję je tak często jak to możliwe bez konsekwencji dla żołądka.

    Woda gotowana, jak nie chce mi się robić herbaty, a mleka nie ma. Różne ilości.

    Cola Original z Biedronki. Raz w miesiącu lub rzadziej.

    Piwo/Wódka/Amarena - jak jest okazja. Co wychodzi mniej więcej raz na miesiąc lub częściej.

  6. Co? Czego? W sensie ja mam zacenzurować Arceusa? 

     

    Miło. Będę mógł począć wypróbowywać twoją nową siłę, to jest Autonomiczne Ministerstwo Bezpieczeństwa Państwowego. Od dzisiaj proszę tytułować mnie generał-komisarzem, bo po tak ciężkiej robocie jak tworzenie całego aparatu przymusu od zera i szkolenie tych dekli chyba zasłużyłem na stanowisko szefa AMBP. Nie będziesz musiał martwić się o szpionów, niedrugów czy innych w twoich granicach. Zadbam o to dzięki niezależnym pułkom, niesamowitym umiejętnościom perswazji a także specjalnym miejscom pełnym radosnej, przyjaznej reedukacji. Tak przy okazji, druga dostawa drutu przyszła, kierowca opłacony.

     

    No, ale nie z tym tutaj przyszedłem. Mam kilka pytań, do rzeczy.

     

    1. Z wielkiej ciekawości. Próbowałeś kiedyś macy?

    2. Czy jako mag nie posiadasz umiejętności wykrywania innych istot z potencjałem?

    3. Jak zapatrujesz się na plany Nightmare Moon?

    4. Pytanie poboczne, ale dla porządku jest w tej sekcji. Zadowolony z mojego wytężonego wysiłku?

    5. Czy spośród tak wielu alkoholi, jakie udało się wymyślić mojemu (choć nie wiem, czy waszemu też) rodzajowi jakiś przypadł ci specjalnie do gustu?

    6. Czy mam ci też pomóc w szkoleniu innych jednostek? Bo gwardia chyba ma urlop zdrowotny, czy coś, że Arceus tak się szwenda.

     

    No, to jest wszystko. Życzeń dobrych ci niestety nie złożę, sam wiesz jak jest.

  7. Poczułem się z tym nieco niezręcznie. Wiem, że spełniłem swój obowiązek wobec tego człowieka i wiem też, że zrobiłem dobrze, lecz niespodziewanie zastanowiłem się nad tym, o czym nie pomyślałem wcześniej. Stanąłem na widoku. To było niebezpieczne, dlatego miałem nadzieję na szybkie puszczenie tego w niepamięć. Starałem się zachowywać jakby nie stało się absolutnie nic dziwnego. Teraz nie mogłem zachwiać się w pewności, bo tylko winny ma wątpliwości. Pracowałem ze zdwojonym wysiłkiem, na chwilę porzucając taktykę markierowania.

×
×
  • Utwórz nowe...