A mi się jednak udało wybrać dziś na strzelankę
Spotykając takie jak dziś "ekipy" można się nieźle dowartościować. Szczególnie zdejmując pięciu pompką. Z lepszych sytuacji - wymyślili, że nie wolno wychodzić z budynku (bo to był taki szpital). Więc Foley, w swej "inteligencji" przelazł przez okno na parapet, wygiął się dziwacznie, sięgnął ręką do framugi następnego okna, przeskoczył do niego i takim sposobem dotarł na tyły wroga
Mina mojego oddziału wyrażała jedno: "Idioto, zabijesz się!" A i tak robiłem tak jeszcze kilka razy.
Niestety, spotykanie, jak to wspomniałem, "takich" ekip ma też minusy:
- krzyczą do ciebie "strzał" z dziesięciu metrów
- trochę terminatorzą
- wystawiają samą replikę poprzez "bang bang" zabijają twoją wystającą przez okno lufę
- najlepsze! Z tektury mają "Riot Shieldy" (tarcze balistyczna) i sobie z tym biegają (400 FPS to już przebija!)
- wpadamy na siebie, obaj krzyczymy "strzał", po czym delikwent wrzeszczy "ja pierwszy byłem! Ty schodzisz!"
Mam nadzieję, że chociaż ich trochę poduczyłem. Przykładowo, strzelam z shotguna do przebiegającego gościa, obrywa wszystkie trzy kulki, ale dobiega do osłony i gra dalej. Naciągam chwyt przeładowania do połowy, potem normalnie(dzięki temu mam załadowane 2x3 kulki = 6) i wyskakuję na gościa, pakując mu sześć kulek z metra. Efekt? Przyznał się!
Chrzest bojowy M1014 za mną. Strzelbę oceniam na , do CQB miodzio.