Przypomniały mi się dwie sytuacje z dzisiaj z granatami
1. Wysnuliśmy hipotezę, że przeciwnik schował się w jednej z piwnic. No więc schodzę cichutko po schodach, staję przy wejściu. Wyciągam granat, wrzucam do środka. Nie wiem w co, trafiłem, ale wleciał do środka i o coś się odbił, i wylądował spowrotem koło mnie! No to wydaję z siebie okrzyk "O fuck!!!", w tył zwrot, jedna noga na schody i rzucam się szczupakiem do góry Wyleciałem niczym Małysz, przeturlałem się przez bok i wtedy słyszę za sobą ebnięcie granatu. O mały włos, a bym się sam nim wyeliminował. Za to miny kolegów - bezcenne.
2. Czyścimy kilka małych domków (w końcu to był opuszczony ośrodek wczasowy). No to co? Granat przez okno, podbiegam do drzwi, czekam na ebnięcie i drzwi z kopa, wlatuję ze strzelbą... Czysto. Zamykam drzwi, nagle słyszę okrzyk "Granat!", potem wybuch i te same drzwi otwiera z kopa przeciwnik... Tyle, że od drugiej strony. Okazało się, że jak ja wychodziłem, to on wlazł przez okno Zastrzeliliśmy się nawzajem