Skocz do zawartości

Violet Star

Brony
  • Zawartość

    72
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Violet Star

  1. Mi jakoś w pierwszych dniach tworzenia tulpy przyśnił się sen, że budowałam dla niego dom z wielkich białych kwadratów :sadsmile:  To był taki piękny, krótki sen

  2. Violetta popatrzyła na zmorę. Poczuła, że na drzewie zrobiło się za ciasno. Jej wzrok powędrował do gałęzi na której siedziała Sophie. Wyglądała na zmartwioną. Kocica zeskoczyła z drzewa. Trawa ciągle była dziwnie wilgotna. Dziewczyna zaczęła powoli iść w stronę drzewa Sophie.

    -Może nie ma ochoty na moje towarzystwo? -zawahała się i przystanęła. Po chwili uczucie odrzucenia odeszło a ona wspięła się na drzewo wbijając swoje kocie pazurki w korę. Tak znalazła się na tej samej gałęzi co Sophie.

    -Hej? -powiedziała lekko speszona i przysiadła.

  3. Trzeci odszedł :fluttersad:

    ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

    Violetta nadal wisiała głową do dołu, co robiło się trochę nieprzyjemne, bo krew spływała jej do głowy. Zrobiła szybki przewrót i usiadła na gałęzi wyżej.

    -Loca czy ty nie byłaś postrzelona w łapę? -spytała patrząc na zupełnie zdrową wilczycę.

  4. Violetta chodziła bez celu po obozowisku, aż w pewnej chwili zobaczyła Locę i Jacoba siedzących na gałęzi. Bezszelestnie wspięła się po pniu i zawisła głową do dołu dokładnie przy gałęzi na której siedzieli wilczyca i kosiarz.

    -Hej co robicie? -spytała wisząc do góry nogami. W tej pozycji mogła spojrzeć każdemu z nich prosto w oczy. Wtem jej wzrok padł na książkę Jacoba.

    -Jacob... -zaczęła cicho -co ty czytasz?

  5. Violetta poczuła ulgę na widok Sophie. Dociągnęła Greena bliżej dziewczyny i opadła z sił.

    -Trzeba mu opatrzyć ranę... -sapnęła ścierając pot z czoła. Spojrzała na wszystkich zebranych na polanie. Wyglądali niesamowicie spokojnie, a przecież niedawno całkiem dużo się tu wydarzyło. Pomogła dociągnąć Greena do środek obozowiska i usiadła zrezygnowana. Musiała tylko dopilnować, aby jego rana została dobrze opatrzona, a potem postanowiła sobie, że trochę odpocznie.

    -Dziękuje za pomoc -rzekła w stronę Sophie mile się uśmiechając.

  6. Violetta zatrzymała się i położyła Greena na ziemi. Deszcze dziwnych drewnianych odpadków nagle ustał.

    -Wiem, że to dziwnie wygląda, ale pozwól, że wytłumaczę ci później -rzekła i znów zaczęła go ciągnąć w stronę obozowiska po wilgotnych błotnistych terenach. Obawiała się, że zanim szybko nie dotrą do obozowiska nie będą bezpieczni, a każdy wiedział, że w tym lesie niebezpieczeństwo tylko czyha. Trzeba też było opatrzyć ranę Greena, która bardzo mocno krwawiła, Violetta jednak bała się jej tknąć i wolała, by zajął się tym ktoś inny.

  7. Violetta wynurzyła się z zarośli akurat wtedy, gdy Green upadł na ziemie. Nie wierzyła własnym oczom. Widok był tak drastyczny, że na chwilę odwróciła wzrok. Spojrzała na niebo, z którego z nieznanych jej powodów zaczęły lecieć ostro zakończone kawałki drewna. Nie wiedziała co robić. Zostawiła postrzeloną w łapę Locę, Jacoba i zmorę pod drzewami a sama zamierzała skierować się do obozowiska. Nie przypuszczała, że natknie się na coś takiego.

    -Co to ma być? -pisnęła. Spojrzała na Greena. -Mam nadzieję, że anioły nie mogą się wykrwawić. -szepnęła i zaczęła ciągnąć go po wilgotnej trawie.

  8. Ni stąd ni zowąd z któregoś z drzew zeskoczyła Violetta. Miała lekko przybrudzone ubranie i potargane włosy.

    -Loca pokarz tą ranę to może być niebezpieczne! -spojrzała z wyrzutem na Jacoba i zmorę. -Nie rozumiem jak możecie się jeszcze z tego nabijać!

    Podeszła do Loci i zaczęła dokładnie oglądać jej łapę.

    -Dziwne, że ktoś cię tutaj postrzelił. Zwykle śmiertelnicy nie zapuszczają się do tego lasu, co oznacza, że kłusownik musiał być istotą paranormalną.

  9. Violetta przystanęła w połowie drogi. Dotarły do niej słowa Loci. Loca ma normalne życie. Mimo iż jest istotą paranormalną ma normalne życie z zapewnieniem, że kiedyś się ono skończy. Kocica odwróciła się i podbiegła do wilczycy.

    -Łatwo wam mówić. Wy będziecie żyć na tym świecie tylko trochę, a ja dopóki mnie ktoś nie zabije... -przerwała na chwilę. Zastanowiła się co mówi. -Może i jestem nieśmiertelna, ale to właśnie sprawia, że normalny żywot jest dla mnie obcy. Moje życie będzie się ciągnąć dopóki sama nie skoczę z klifu. Nieśmiertelności życiem nie nazwiesz -powtórzyła i odeszła.

  10. Violetta przez chwilę stała jak wryta. Przyglądała się sytuacji z zaciekawienie. Zauważyła, że nie tylko ona ma ciężkie problemy i nieudane życie. Nie namyślając się długo podeszła do Jacoba.

    -Rozumiem co czujesz... -rzekła. -Nieśmiertelności nie można nazwać życiem, a życie na ziemi zwykle jest ciężkie i przepełnione koszmarami. Jako istoty paranormalne jesteśmy na to skazani. Też czasami czuję, że mam dość, że życie istoty paranormalnej jest pomyłką, ale... -przerwała po jej policzkach popłynęły łzy. Uciekła w stronę lasu szlochając.

  11. Violetta postanowiła skorzystać z sytuacji i podbiegła do Loci. Wilczyca wyglądała na zdenerwowaną. Kocica nie zwróciła na to uwagi.

    -Loca! Przepraszam na za moje wcześniejsze zachowanie. Byłam zbyt uprzedzona do wilków. Moje wcześniejsze wspomnienia przypomniały mi, że wilkom nie można ufać ale... -przerwała na chwilę. Zobaczyła dziki blask w oczach Loci. Przestraszyła się.

  12. Violetta przysłuchiwała się temu w zaciekawieniu.

    -A moim zdaniem każdy potrzebuje kogoś bliskiego! Nawet zmora! Cieszyłabym się mając kogoś bliskiego! -oskarżycielsko wyciągnęła rękę w stronę Nocturne. -I moim zdaniem niezwykle do siebie pasujecie! Kosiarz i zmora! No naprawdę to świetny materiał na książkę... -Violetta zamyśliła się. -Cóż nie będę wam zabierać czasu wiem, że macie "swoje sprawy" -powiedziała z nutką irytacji w głosie i odeszła.

  13. Wioletta postanowiła, że przeprosi Loce następnym razem, a poza tym poczuła, że ktoś ją obserwuje. Wiedziała, że jedyną osobą, która mogła ją teraz obserwować była Nocturne. Korzystając ze swojej kociej szybkości w mgnieniu oka znalazła się obok zjawy. Zauważyła, że obok Nocturne stoi Jacob i uśmiechnęła się znacząco.

    -Naprawdę piękna z was para. Przeszkodziłam wam w czymś? -spytała nastawiając swoje urocze kocie uszy.

  14. Wioletta, która zdążyła już sobie przysnąć obudziła się nagle. Poczuła zimno przechodzące przez całe jej ciało. Uniosła głowę i spostrzegła ognisko obok, którego siedzieli Sophie i Green. Od razu przypomniała sobie o Loce i pomyślała, że mogłaby ją przeprosić za swoje dziwaczne zachowanie. Zaczęła się na za nią rozglądać, ale nigdzie jej nie było. W końcu wstała i podeszła do ogniska.

    -Nie widzieliście może Loci? Powinnam ją przeprosić -zwróciła się do Sophie i Greena.

×
×
  • Utwórz nowe...