-
Zawartość
72 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Posty napisane przez Violet Star
-
-
Violetta popatrzyła na zmorę. Poczuła, że na drzewie zrobiło się za ciasno. Jej wzrok powędrował do gałęzi na której siedziała Sophie. Wyglądała na zmartwioną. Kocica zeskoczyła z drzewa. Trawa ciągle była dziwnie wilgotna. Dziewczyna zaczęła powoli iść w stronę drzewa Sophie.
-Może nie ma ochoty na moje towarzystwo? -zawahała się i przystanęła. Po chwili uczucie odrzucenia odeszło a ona wspięła się na drzewo wbijając swoje kocie pazurki w korę. Tak znalazła się na tej samej gałęzi co Sophie.
-Hej? -powiedziała lekko speszona i przysiadła.
-
Trzeci odszedł
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Violetta nadal wisiała głową do dołu, co robiło się trochę nieprzyjemne, bo krew spływała jej do głowy. Zrobiła szybki przewrót i usiadła na gałęzi wyżej.
-Loca czy ty nie byłaś postrzelona w łapę? -spytała patrząc na zupełnie zdrową wilczycę.
-
Nigdy nie robiłam pluszaków komuś, ale może mogłabym spróbować. Po pierwsze jakie wymiary ma mieć ten pluszak?
-
Violetta chodziła bez celu po obozowisku, aż w pewnej chwili zobaczyła Locę i Jacoba siedzących na gałęzi. Bezszelestnie wspięła się po pniu i zawisła głową do dołu dokładnie przy gałęzi na której siedzieli wilczyca i kosiarz.
-Hej co robicie? -spytała wisząc do góry nogami. W tej pozycji mogła spojrzeć każdemu z nich prosto w oczy. Wtem jej wzrok padł na książkę Jacoba.
-Jacob... -zaczęła cicho -co ty czytasz?
-
Violetta spojrzała na Sophie zniesmaczonym wzrokiem.
-Chyba pomogę Vel doprowadzić polanę do porządku -powiedziała i pośpiesznie odeszła.
//Animal twoje pomysł przekroczyły me najśmielsze oczekiwania //
-
problem polega głównie na tym, że często zapominam o forcowaniu i zamiast gadać do tulpy gadam do siebie
-
Też ostatnio trochę zaniedbałam rozmowy i wizyty w wonderlandzie przez co trudniej mi wizualizować, ale powoli przełamuje ten problem
-
Wiem, że masz pewnie dużo zamówień, ale w wolnej chwili zrobiłbyś mi tapetę z Fluffle Puff i Pinkie?
-
-Sama mało widziałam, ale podejrzewam, że dużo przegapiłeś -rzekła Violetta. -A co do twojej rany to mam nadzieję, że Sophie umie są dobrze opatrzyć. -Spojrzała ufnie w stronę Sophie i poruszyła swoimi kocimi uszami.
-
Violetta poczuła ulgę na widok Sophie. Dociągnęła Greena bliżej dziewczyny i opadła z sił.
-Trzeba mu opatrzyć ranę... -sapnęła ścierając pot z czoła. Spojrzała na wszystkich zebranych na polanie. Wyglądali niesamowicie spokojnie, a przecież niedawno całkiem dużo się tu wydarzyło. Pomogła dociągnąć Greena do środek obozowiska i usiadła zrezygnowana. Musiała tylko dopilnować, aby jego rana została dobrze opatrzona, a potem postanowiła sobie, że trochę odpocznie.
-Dziękuje za pomoc -rzekła w stronę Sophie mile się uśmiechając.
-
Wow! Przyjdę w nocy ukraść ci ścianę . A co do oczu RD to zawsze wydawały mi się takie różowe, ale możliwe, że jestem daltonistką.
-
Violetta zatrzymała się i położyła Greena na ziemi. Deszcze dziwnych drewnianych odpadków nagle ustał.
-Wiem, że to dziwnie wygląda, ale pozwól, że wytłumaczę ci później -rzekła i znów zaczęła go ciągnąć w stronę obozowiska po wilgotnych błotnistych terenach. Obawiała się, że zanim szybko nie dotrą do obozowiska nie będą bezpieczni, a każdy wiedział, że w tym lesie niebezpieczeństwo tylko czyha. Trzeba też było opatrzyć ranę Greena, która bardzo mocno krwawiła, Violetta jednak bała się jej tknąć i wolała, by zajął się tym ktoś inny.
-
Violetta wynurzyła się z zarośli akurat wtedy, gdy Green upadł na ziemie. Nie wierzyła własnym oczom. Widok był tak drastyczny, że na chwilę odwróciła wzrok. Spojrzała na niebo, z którego z nieznanych jej powodów zaczęły lecieć ostro zakończone kawałki drewna. Nie wiedziała co robić. Zostawiła postrzeloną w łapę Locę, Jacoba i zmorę pod drzewami a sama zamierzała skierować się do obozowiska. Nie przypuszczała, że natknie się na coś takiego.
-Co to ma być? -pisnęła. Spojrzała na Greena. -Mam nadzieję, że anioły nie mogą się wykrwawić. -szepnęła i zaczęła ciągnąć go po wilgotnej trawie.
-
O! Zabawa z naszą Fluffle Puff? Świetnie! Zaraz wysyłam podanie
-
Ni stąd ni zowąd z któregoś z drzew zeskoczyła Violetta. Miała lekko przybrudzone ubranie i potargane włosy.
-Loca pokarz tą ranę to może być niebezpieczne! -spojrzała z wyrzutem na Jacoba i zmorę. -Nie rozumiem jak możecie się jeszcze z tego nabijać!
Podeszła do Loci i zaczęła dokładnie oglądać jej łapę.
-Dziwne, że ktoś cię tutaj postrzelił. Zwykle śmiertelnicy nie zapuszczają się do tego lasu, co oznacza, że kłusownik musiał być istotą paranormalną.
-
Violetta przestraszona hukiem przybiegła pędem na polanę.
-Co się... co się stało? -spytała wpatrując się w Vel. Miała wrażenie, że nie tylko ona jest zdezorientowana.
-
Violetta przystanęła w połowie drogi. Dotarły do niej słowa Loci. Loca ma normalne życie. Mimo iż jest istotą paranormalną ma normalne życie z zapewnieniem, że kiedyś się ono skończy. Kocica odwróciła się i podbiegła do wilczycy.
-Łatwo wam mówić. Wy będziecie żyć na tym świecie tylko trochę, a ja dopóki mnie ktoś nie zabije... -przerwała na chwilę. Zastanowiła się co mówi. -Może i jestem nieśmiertelna, ale to właśnie sprawia, że normalny żywot jest dla mnie obcy. Moje życie będzie się ciągnąć dopóki sama nie skoczę z klifu. Nieśmiertelności życiem nie nazwiesz -powtórzyła i odeszła.
-
Violetta przez chwilę stała jak wryta. Przyglądała się sytuacji z zaciekawienie. Zauważyła, że nie tylko ona ma ciężkie problemy i nieudane życie. Nie namyślając się długo podeszła do Jacoba.
-Rozumiem co czujesz... -rzekła. -Nieśmiertelności nie można nazwać życiem, a życie na ziemi zwykle jest ciężkie i przepełnione koszmarami. Jako istoty paranormalne jesteśmy na to skazani. Też czasami czuję, że mam dość, że życie istoty paranormalnej jest pomyłką, ale... -przerwała po jej policzkach popłynęły łzy. Uciekła w stronę lasu szlochając.
-
Violetta postanowiła skorzystać z sytuacji i podbiegła do Loci. Wilczyca wyglądała na zdenerwowaną. Kocica nie zwróciła na to uwagi.
-Loca! Przepraszam na za moje wcześniejsze zachowanie. Byłam zbyt uprzedzona do wilków. Moje wcześniejsze wspomnienia przypomniały mi, że wilkom nie można ufać ale... -przerwała na chwilę. Zobaczyła dziki blask w oczach Loci. Przestraszyła się.
-
Violetta przysłuchiwała się temu w zaciekawieniu.
-A moim zdaniem każdy potrzebuje kogoś bliskiego! Nawet zmora! Cieszyłabym się mając kogoś bliskiego! -oskarżycielsko wyciągnęła rękę w stronę Nocturne. -I moim zdaniem niezwykle do siebie pasujecie! Kosiarz i zmora! No naprawdę to świetny materiał na książkę... -Violetta zamyśliła się. -Cóż nie będę wam zabierać czasu wiem, że macie "swoje sprawy" -powiedziała z nutką irytacji w głosie i odeszła.
-
Wioletta postanowiła, że przeprosi Loce następnym razem, a poza tym poczuła, że ktoś ją obserwuje. Wiedziała, że jedyną osobą, która mogła ją teraz obserwować była Nocturne. Korzystając ze swojej kociej szybkości w mgnieniu oka znalazła się obok zjawy. Zauważyła, że obok Nocturne stoi Jacob i uśmiechnęła się znacząco.
-Naprawdę piękna z was para. Przeszkodziłam wam w czymś? -spytała nastawiając swoje urocze kocie uszy.
-
Dziewczyna kot zaczela isc w strone wilczycy. Nie lubila przyznawac sie do bledow ale tym razem musiala stwirdzic ze o wiele przesadzila. Podchodzac blisko do wilczycy stwierdzila ze Loca placze. Uslyszala szloch i spytala
-Loca? Cos sie stalo? Czemu placzesz? To moja wina?
Wilczyca nie odpowiadala.
-
Wioletta, która zdążyła już sobie przysnąć obudziła się nagle. Poczuła zimno przechodzące przez całe jej ciało. Uniosła głowę i spostrzegła ognisko obok, którego siedzieli Sophie i Green. Od razu przypomniała sobie o Loce i pomyślała, że mogłaby ją przeprosić za swoje dziwaczne zachowanie. Zaczęła się na za nią rozglądać, ale nigdzie jej nie było. W końcu wstała i podeszła do ogniska.
-Nie widzieliście może Loci? Powinnam ją przeprosić -zwróciła się do Sophie i Greena.
-
Wioletta wrocila z lasu w zupelnie lepszym humorze. W reku niosla samodzielnie upleciony koszyczek z borowkami. Nie zwracajac na siebie uwagi usiadla pod nie wielkim drzewkiem i zaczela w ciszy jesc borowki.
Tulpa
w Forumowe Archiwa
Napisano
Mi jakoś w pierwszych dniach tworzenia tulpy przyśnił się sen, że budowałam dla niego dom z wielkich białych kwadratów To był taki piękny, krótki sen