Skocz do zawartości

Elizabeth Eden

Brony
  • Zawartość

    2954
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    2

Wszystko napisane przez Elizabeth Eden

  1. Profesor zauważył zdenerwowanie Alana oraz to, że bez przerwy spoglądał na boki, jakby się spodziewał, że ktoś ich śledzi. To tylko zwiększyło jego obawy, ale nie chciał swoim zachowaniem wpędzić chłopca w jeszcze większy strach, więc uśmiechnął się łagodnie i odpowiedział: - Niektórych rzeczy nie warto zakładać odgórnie, panie Travers, bo można potem nieźle się zaskoczyć. Wątpił by mógł powiedzieć coś, w co naprawdę by mu nie uwierzył. Uczniowie mogli wymyślać niestworzone historie, ale przerażenie chłopca było prawdziwe i nie do pomylenia z niczym innym. Dotarli do drzwi jego gabinetu. Z pozoru wydawało się, że nie strzegą go żadne poważniejsze zabezpieczenia, jednak Dumbledore wiedział swoje, co nie znaczy, że zamierzał o tym mówić. Weszli do środka, a w kominku za biurkiem automatycznie zapłonął ogień. Ozdobny blat był pełen poukładanych schludnie pergaminów, prawdopodobnie wypracowań, i kilku dziwnych, nie do końca określonych przyrządów. Po bokach ściany zajmowane były przez regały z książkami, tworząc tylko jedną, niewielką przerwę - na drzwi, prowadzące prawdopodobnie do prywatnych kwater profesora. Dywany na podłodze i rubinowe zasłony dodawały ciepła, na co na pewno wpływało też utrzymanie gabinetu w czerwieni i złocie Gryffindoru. Zieleń i srebro Slytherinu zawsze wydawały się zimne i surowe, chociaż większości Ślizgonów to odpowiadało. Dumbledore wskazał Alanowi jedno z wygodnych krzeseł i sam usiadł w fotelu za biurkiem. Otworzył jedną z szuflad i wyjął z niej jakieś podłużne opakowanie, a potem wyciągnął je w stronę chłopaka z pytaniem "Cytrynowego dropsa?", samemu przy okazji jednego biorąc, a potem złączył ze sobą koniuszki palców i najwyraźniej czekał aż Alan zacznie opowiadać.
  2. Jolanta Słysząc tak bluźniercze słowa skierowane do księżniczki siedzący z przodu gwardziści wyraźnie się napięli, jakby w gotowości do działania. Nie odezwali się jednak słowem, ani nie ruszyli bez wyraźnego rozkazu. Jeden z nich wpatrywał się w lusterko, obserwując w nim Felicję, drugi zacisnął do białości palce na kierownicy. Jolanta natomiast cały czas obserwowała Crystal, nie przerywając jej tego żałosnego wywodu. Ciemne oczy lśniły, usta były napięte w kącikach. Mimo to znów pozwoliła sobie na uśmiech, wyrażający zarówno pogardę jak i rozbawienie. Jak słodko było słuchać rozwodzeń kogoś, komu wydawało się, że jest potężny, gdy tak naprawdę niewiele mógł. W jej głowie formował się plan. Ale teraz... praktycznie dojeżdżali do bramy. Może jeszcze trochę się z nią podroczy. Ciekawe czy zna choć trochę z ludzkiej kultury, prawdopodobnie niewiele, skoro nią pogardza. - Cinis et manes et fabula fies, ty, której wydaje się, że wszystko wie - odpowiedziała swobodnie, ale z pewną zawziętością i w tym momencie zaczęli wjeżdżać przed budynek. Znajdowało się tu dość sporo dziennikarzy. Na twarzy Jolanty znów pojawił się znany opinii publicznej surowy, pusty wyraz.
  3. Natalia Pochyliła ze smutkiem głowę słysząc o śmierci jeszcze jednego kucyka. Nie ważne jak wiele takich informacji musiała się nasłuchać, każda kolejna bolała tak samo. Na następne słowa Goldinga jedynie się lekko uśmiechnęła, choć w jej oczach ciągle krył się ciężar, którego prawdopodobnie nie pozbędzie się nigdy. Czego oczekiwała? Aprobaty, potwierdzenia słuszności swojej decyzji? Nie powinna się już wahać, nie wtedy, gdy wiedziała, że nie miała innego wyjścia. Musiała pochwycić tę nadzieję i zacisnąć zęby. I tak tę konkretną historię znało w tej chwili bardzo niewiele osób. Uniosła głowę słysząc komentarz Anny i spojrzała na nią przelotnie. Ewidentnie była zajęta sobą, być może nawet przestała już słuchać tej rozmowy. Bądź co bądź ona miała ją już za sobą. Przeniosła wzrok powoli na Snow, posyłając jej łagodny uśmiech, jakby wyczuwała jej dyskomfort, a potem znów zwróciła się do Goldinga. - Nie mogę zaprzeczyć, że również wolałabym, żeby Discord zniknął na zawsze. Jak na ironię... - jej uśmiech zmienił się na bardziej gorzki. - ... gdyby tak się stało odnalezienie bezpiecznego sposobu na przywrócenie nam prawdziwego życia trwałoby lata, jeśli w ogóle byłoby możliwe - przesunęła palcami po czole. - Ale jak pewnie sobie wyobrażasz na początku nie byłam za bardzo chętna by przyjąć jego przeprosiny. Szczególnie po tym co usłyszałam chwilę później - pokręciła głową. - Chciałby, żeby wszystko było tak jak dawniej, bo Ziemia jest nudna. Nudzi mu się samemu w Equestrii, a Ziemia mu nie odpowiada i to dlatego chce mi pomóc. - jej głos na parę sekund stał się wręcz zawistny, ale potem zamknęła oczy jakby w zmęczeniu. - Nie byłam w stanie mu dłużej ufać. Nie odzywałam się i pozwoliłam mu mówić. Stwierdził, że przyniesie mi fragment lustra z Equestrii, bo wciąż może do niej powrócić. Nie wiem co ma na to wpływ, być może to, że jest jednym z głównych bytów, które się na nią składają. Jestem jednak pewna, że sam z siebie nie dałby rady nikogo przenieść. Potrzebny jest chociaż fragment lustra i niestety wiem, że artefakt ten po zbiciu prawdopodobnie wyśle Equestrię jeszcze dalej do jakiegoś przypadkowego wymiaru. W każdym razie to chyba nie robi różnicy. Kraina jest pusta - westchnęła. - Kiedy mi to zaproponował rzeczywiście zaczęłam to rozważać Za pomocą tego przedmiotu moglibyśmy znaleźć dla siebie jakiś niezamieszkany, przystosowany do magii świat. Zaznaczyłam, że jeżeli zgodzę się na ten plan, będzie musiał dostarczyć mi również choć odrobinę każdego, magicznego składnika eliksiru ponyfikacyjnego. Woda z rzeki Yanley, łuska smoka, którą na pewno znajdzie w ich krainie, czarci żart, wiśnia i kryształ z Kryształowych Gór. Dopiero na ich bazie będę mogła tworzyć bezpieczne kopie lub modyfikacje, na przykład dla gryfów, smoków lub podmieńców. Co mi szkodziło się zgodzić? Mogłam odmówić powodowana żalem i gniewem, ale nic by to nie przyniosło. Mimo wszystko chciałam się upewnić, że zaczynam wdrażać w życie plan rejestracji z jakąkolwiek solidną podstawą, więc wymogłam na nim, by udowodnił mi, że potrafi przejść z Ziemi do Equestrii i z powrotem, rzeczywiście przynosząc coś ze sobą. Nie powiedziałam Discordowi co ma przynieść, to on miał mnie przecież przekonać. I rzeczywiście. Zajęło to trochę czasu, to oczywiste, ale przybył po raz kolejny, z tym - sięgnęła ręką do swojej szyi i szarpnęła za srebrny łańcuszek, który prowadził pod jej koszulę. Okazało się, że znajduje się na nim niezbyt duży, fioletowy kryształ. Ktoś, kto często widywał Księżniczkę Celestię na pewno wiedział czym jest. - To kamień z medalionu Star Swirla Brodatego - powiedziała, przyglądając mu się z czułością. Była to bądź co bądź bezcenna pamiątka z ich krainy. Odbicie ich historii. - wyostrza zmysły, nawet w tym świecie. Na pewno go kojarzysz, bo przez bardzo długi czas znajdował się w moim diademie. Nie wiem gdzie on go znalazł - nagle przerwała swoją opowieść i zdjęła łańcuszek. Widocznie jego brak robił różnicę, ponieważ zamrugała dwa razy jakby w lekkim oszołomieniu, które jednak bardzo szybko minęło. Uśmiechnęła się i wychyliła przez stół, przy okazji kładąc łagodnie rękę na plecach Snow. Drugą, tą z naszyjnikiem, wyciągnęła w stronę Goldinga, jakby zachęcając go do wypróbowania go. Kryształ był równy i lśnił fioletem, odbijając światło. Jakoś tak czuć było od niego Equestrię. Choć Natalia widziała w nim tylko bogactwo pradawnej magii kucykom kojarzył się już zapewne bezpośrednio z nią, w końcu przez wiele wieków nosiła go codziennie w swoim diademie.
  4. Profesor uniósł w zastanowieniu jedną brew i złożył dłonie na wielobarwnej szacie. Chłopak ewidentnie zmagał się z czymś ciężkim, może nawet niebezpiecznym, jeśli tak bardzo bał się tego, że ktoś inny może się o tym dowiedzieć. Poza tym musiał też obdarzyć go jakąś dozą zaufania, jeśli w ogóle zaproponował mu rozmowę na tych warunkach. Czyli wierzył w to, że cokolwiek go dręczy jest on kimś kto go wysłucha lub nawet pomoże. Dlaczego nie zwrócił się z tym do opiekuna swojego domu lub dyrektora? Profesor Dumbledore miał pewne podejrzenia, które bardzo mu się nie podobały. - Jeśli tak bardzo panu na tym zależy mogę obiecać, że nikogo o tej rozmowie nie poinformuję. Ja za to prosiłbym pana o szczerość. Wydaje mi się, że wiem o jaką sprawę może panu chodzić i proszę, by opowiedział mi pan wszystko od początku do końca bez utajniania żadnych informacji - powiedział mężczyzna dobitnie, a normalne iskierki w jego oczach przygasły. Wciąż miał jednak na twarzy wyraz zmartwienia i uprzejmości. - Jeśli tak, możemy udać się do gabinetu. To na pewno przyjemniejsze miejsce na rozmowę niż chłodny korytarz.
  5. Jolanta Kierowca i siedzący obok niego ochroniarz przyglądali się całej sytuacji w lusterku, milcząc. Ich twarze przybrały zasępiony, poważny wyraz, ponieważ widzieli, że cokolwiek się przed chwilą wydarzyło, księżniczka była rozgniewana. Natomiast sama Jolanta nawet nie drgnęła, kiedy Felicja zaczęła grać idiotkę. Czy ona naprawdę myślała, że da się w to wciągnąć? Przed kim miała tutaj udawać? Przed swoimi najlojalniejszymi gwardzistami? Niedoczekanie. - Nie udawaj głupiej - odpowiedziała wyniośle, a jej oczy lekko się zmrużyły. Po krótkiej chwili pozwoliła sobie na mały, sztywny uśmiech. - W każdym razie wiem już wszystko, czego chciałam się dowiedzieć. Zawieź nas pod główną bramę - ostatnie zdanie skierowała do mężczyzny za kierownicą, który skinął głową i zawrócił samochód. Jolanta nie spuszczała wzroku z Felicji. Swoje spoczywające na kolanach palce miała mocno zaciśnięte.
  6. Natalia Natalia w odpowiedzi wyszeptała tylko dwa słowa, podpierając brodę na ręce: - W sierocińcu... Tak niepokojąco. Kobieta wątpiła, by ktoś mógł mieć złe wspomnienia z domów źrebiąt działających na przestrzeni ostatnich pięćdziesięciu, może nawet stu lat. Kontrolowała sytuacje w takich placówkach, a reforma sprzed ponad wieku zadbała o to, by miejsca te przypominały prawdziwy dom, a nie szpital lub więzienie. Była absolutnie pewna, że w Manehattanie, Fillydelphi, Crystal Empire oraz Yanhoover, bo właśnie tam przez ostatnie pięćdziesiąt lat znajdowały się domy źrebaka(z uwzględnieniem tego, że siedem lat przed pojawieniem się Equestrii na Ziemi placówka w Yanhoover została zamknięta, bo te parę mieszkających tam kucyków znalazło nowe rodziny) było przytulnie i po prostu ciepło, dwie lub trzy opiekunki mieszkały z maluchami na stałe, a relacje pomiędzy źrebakami przypominały bardziej relacje rodzeństwa niż kolegów. Te miejsca nawet się jakoś specjalnie nie wyróżniały, bo nawet z zewnątrz wyglądały po prostu jak dom. Placówka w Crystal Empire była miejscem w którym mieszkały jedynie Kryształowe Kucyki i raczej ją wykluczała, bo mimo wskazującego na to imienia klacz nie mogła stamtąd pochodzić. Cadence odwiedziła to miejsce parę razy i o żadnym takim kucyku nie słyszała, a nawet Celestia nie mogła uwierzyć w to, że Crystal mogłaby mieć ponad tysiąc lat i mieszkać tam za czasów panowania Sombry. W Fillydelphi stał stosunkowo mały i młody dom źrebaka, natomiast placówka w Manehattanie była najstarsza i największa, powstała wkrótce po reformie i przetrwała do dziś. Natalia sama jednak nie mogła powstrzymać się przed przypominaniem sobie tych prawdziwych sierocińców, które przed reformą stały w prawie każdym mieście, nawet w Canterlocie czy Appleloosie. Składownie kucyków bez rodziców w którym choć opiekunki robiły co mogły i tak nie mogły zapewnić maluchom prawdziwego, rodzinnego ciepła. Ale jeśli Crystal miała złe wspomnienia z takiego miejsca, co było już bardziej prawdopodobne, musiałaby mieć sporo ponad sto lat. Natalia uświadomiła sobie, że przez dłuższą chwilę milczała, wpatrując się w przestrzeń, więc uśmiechnęła się przepraszająco. - Wybaczcie, chyba zbyt mocno zatopiłam się we własnych myślach - westchnęła. - Dokończę więc moją opowieść, a potem będziemy mogli dalej porozmawiać na każdy interesujący was temat. Postarałam się załatwić wszystkie obowiązki wcześniej, aby być pewną, że dzisiejszy dzień będę mogła spokojnie spędzić z wami. Dobrze... - położyła obie ręce na stole przed sobą. - Powiedziałam już o grupie sprzymierzonych państw oraz o tym jak wraz z rejestracją mają one w ostatecznym rozrachunku usprawnić proces naszego odejścia. Teraz warto byłoby przejść do bardziej magicznej strony mojego planu. Jak tego w ogóle dokonać? - spojrzała Goldingowi prosto w oczy z nieco zmęczonym uśmiechem. - Trochę cię znam i jestem niemal pewna, że to co za chwilę powiem ciężko będzie ci zrozumieć. Musisz mi jednak zaufać i pojąć, że moje działania są wielowarstwowe i prawdopodobnie nie tylko udało mi się dorwać do naszej jedynej nadziei i najbardziej pewnego sposobu dostania się do nowego wymiaru, ale też jestem na dobrej drodze do trwałego rozwiązania pewnego problemu. - zrobiła kilkusekundową przerwę. - Discord... nie jest zaliczany do jakiejkolwiek rasy. Gdyby tak było zostałby tu i zamienił się w człowieka jak każdy inny. On jednak nie jest w ogóle istotą. Reprezentuje czysty chaos. Jest jednym z dwóch podstawowych bytów. Harmonia i chaos, Golding, budulce Equestrii. Równoważą się i nie mogą bez siebie istnieć. Harmonia przyjęła postać Elementów, chaos pewnego rodzaju... imitacji stworzenia. W każdym razie Discord został w Equestrii. Twilight powiedziała mi, że razem ze swoimi przyjaciółkami wkrótce po tym, jak nasz świat nałożył się na ten, zmusiły go do przysięgi, że zrobi wszystko, aby naprawić swój błąd. Wtedy chyba nie przywiązałam do tego wagi, wydawało mi się, że nic to nie da, że Discord jest zbyt zadowolony z tego zamętu i nie będzie chciał nikomu pomagać. Ale wiesz... niedługo po tym jak wszyscy staliśmy się ludźmi, bardzo niedługo, bo niecały miesiąc, do mojego gabinetu przybył mężczyzna. Na początku byłam zdenerwowana, nie miałam pojęcia jak się tam dostał, kiedy przecież nie mieliśmy umówionej wizyty. Ale zanim zdążyłam choć spróbować go wyrzucić przybrał swoją prawdziwą postać. To był Discord, oczywiście. Możesz sobie chyba wyobrazić moje emocje w pierwszej chwili. Wściekłość, wyrzut. Utrzymanie spokoju w jego towarzystwie dużo mnie kosztowało. Bo widzisz Golding... - zamknęła na chwilę oczy. - sztuka wybaczenia dla dobra ogółu jest jedną z najtrudniejszych rzeczy jakie mnie w życiu spotkały. Decyzja o tym, by nie zatrzymać go w kamieniu na wieczność, która patrząc z dzisiejszej perspektywy była chyba złą decyzją... Golding, po mnie tego być może nie było wcale widać, ale Discord jest kimś na kogo wolałabym nie musieć nigdy więcej patrzeć i było tak na długo przed rozpętaniem się tej całej afery ze światami. Trudno jest wybaczyć komuś przez kogo zginęli twoi rodzice. Wam jest to sobie bardzo ciężko wyobrazić, ale ja niestety byłam zmuszona żyć w czasach, które można nazwać jedynie nieustanną apokalipsą. Kiedy patrzyliście na Discorda widzieliście zapewne jedynie żartownisia, co prawda niezwykle niebezpiecznego, który dla własnej rozrywki uprzykrzał życie innych istot, ale uwierzcie mi, że uczynienie z niego kogoś takiego to jeden z moich i Luny większych sukcesów. Ponieważ ja doskonale pamiętam kogoś kto stwierdził, że alicorny są zbyt potężne i przeszkadzają mu w zabawie, więc postanowił je wszystkie wymordować. Tamte czasy... - zamrugała. - Wszyscy mieli wtedy niezwykle ciężko. To nie wyglądało tak jak te parę dni chaosu po jego powrocie, zanim Elementy znów zamieniły go w kamień. Nie. Tak naprawdę Equestria była wtedy jego makietą, a my figurkami z którymi robił co chciał. Jak ktoś mu się nie spodobał to go podpalał albo zamieniał w robaka. W takiej niepewnej rzeczywistości żyliśmy na co dzień po tym jak przejął władzę - lekko wykrzywiła usta, najwidoczniej zatopiona we wspomnieniach. - Tylko alicorny były na tyle silne by się mu postawić, głównie w obronie słabszych ras, takich jak jednorożce, pegazy czy kuce ziemskie - nagle przerwała i cicho parsknęła. - Nie powinnam w ogóle używać terminu Equestria, bo wtedy ta kraina nazywała się zupełnie inaczej i zajmowała inny teren - potrząsnęła głową. - To są ciekawe historie, ale na inny dzień. Może kiedyś wam o tym opowiem. Wracając jednak do tematu... kiedy Discord zaczął pozbywać się alicornów ja i Luna byłyśmy bardzo młode. Wcześniej tak naprawdę nie przyszło nam do głowy, by próbować samodzielnie walczyć z chaosem, pozostawialiśmy to naszym rodzicom. Przynajmniej dopóki nie musiałyśmy patrzeć jak giną w mieniących się kolorami płomieniach. - bębniła palcami po blacie, a jej wzrok był troszkę nieobecny. - Uciekłyśmy wtedy do lasu Everfree, szukałyśmy legendarnych Elementów Harmonii. To była twarda walka o przetrwanie, a my byłyśmy tak naprawdę tym wszystkim przerażone - zamknęła na sekundę oczy. - Kiedy udało nam się pokonać Discorda nie miałyśmy już nikogo oprócz siebie. Nasza rodzina, przyjaciele, wszyscy byli martwi. Miałam tylko Lunę i całą krainę kucyków, które nagle zaczęły pokładać w nas całą swoją wiarę, chciały byśmy zostały nowymi władczyniami, które nareszcie dadzą im pokój i normalne życie. Spróbuj sobie wyobrazić Golding, że patrząc na lata alicornów można by powiedzieć, że byłam wtedy niewiele starsza od ciebie czy Snow. Ale postanowiłam, że to zrobię. Poświęcę swoje życie tym wszystkim niewinnym istnieniom, które zasługują na szczęście. Może to zabrzmi bardzo dziwnie, ale już wcześniej obawiałam się, że jest mi przeznaczone zrobić coś ważnego. Wtedy, gdy mój znaczek okazał się pokryć z jednym z elementów Tarczy. - odwróciła głowę i uśmiechnęła się pokrzepiająco do dziewczyny obok - Spróbuj sobie wyobrazić Snow, że ktoś w tej chwili mówi ci, że zostaniesz nową władczynią kucyków i ich życia będą zależne od twoich działań. W tamtej chwili było to dla mnie tak samo niewyobrażalne - pokręciła głową i znów spojrzała na Goldinga. - Przepraszam za tą długą dygresję, ale myślę, że jest to ważne dla twojego zrozumienia. To jak wiele wymagało ode mnie danie Discordowi drugiej szansy, bo wiedziałam, że się zmienił. Musisz mi wierzyć, że mam porównanie. Nauczył się od Fluttershy trochę empatii. Z bezwzględnego tyrana stał się po prostu złośliwym kombinatorem. Chcę tylko, żebyś wiedział, jak wiele urazy musiałam w sobie zakopać, żeby dać mu tę szansę, przez którą na nas wszystkich spadły kolejne cierpienia. Ponieważ w dalszej części tej historii będę potrzebować twojego zrozumienia, a nawet porady. Tak więc powracając, Discord pojawił się w moim gabinecie. Moje dawne wspomnienia pokryte z tymi najświeższymi. To całe cierpienie jakie spowodował przez jeden żart - ręce na stole zacisnęła w pięści. - I wiesz co? Pierwsze co zrobił to usiadł na moim biurku i powiedział: przepraszam. Czy jesteś sobie w stanie wyobrazić jak się wtedy poczułam? Czy jesteś sobie w stanie wyobrazić, Golding, gdzie ja wtedy miałam jego przepraszam? - wzięła głęboki oddech i zamilkła. Potrzebowała chwili przerwy, przy okazji dawała też Goldingowi szansę na odezwanie się.
  7. Profesor wydawał się niesamowicie zaskoczony stanem w jakim zastał tego młodego Ślizgona. Oczywiście smutek był zrozumiały w przypadku krzywdy przyjaciółki lub nawet kogoś więcej sądząc po ich zachowaniu w ostatnim tygodniu. Jednak Dumbledore na pewno nie spodziewał się ujrzeć na twarzy chłopca tak wiele bólu, tak wiele bezsilności... Co mogło doprowadzić go do takiej rozpaczy? Jego kolejne słowa zadziwiły profesora jeszcze bardziej, a w jego umyśle wbrew jego woli zaczęła tworzyć się pewna teoria. Pokiwał łagodnie głową. - Myślę, że wielu ludzi jest zmuszonych cierpieć przez bezsilność - stwierdził cicho. - I zastanawiam się co doprowadziło do niej pana. Stwierdził pan, że nie jestem panu w stanie pomóc, ale być może warto jednak chociaż spróbować zasięgnąć porady. Czasami nie ze wszystkim jesteśmy sobie w stanie poradzić na własną rękę. Chociaż nie jestem opiekunem pana domu, to może być pan pewien, że na problemy uczniów zawsze będę otwarty. Jeżeli czuje pan, że potrzebuje kogoś z kim mógłby pan na ten temat porozmawiać, możemy udać się do mojego gabinetu nawet w tej chwili - dodał, starając się dodać chłopakowi otuchy. Chciał go wysłuchać nie tylko dlatego, że taki był jego obowiązek, oraz po prostu przez swoją naturalną chęć niesienia pomocy uczniom, ale również dlatego, że w jego głowie już zaczęło formować się pewne bardzo chłodne i nieprzyjemne przeczucie.
  8. Jolanta W czasie kiedy miały miejsce wydarzenia w świadomości Crystal samochód dojeżdżał już powoli przed budynek w którym miał odbyć się bankiet. Gwardzista jeszcze raz spojrzał na dwie śpiące kobiety z tyłu i zakręcił łagodnie kierownicą kierując się do bocznego, opustoszałego podjazdu. Byli co prawda na terenie prywatnym i nikt nie mógł tu zajrzeć, samochód wciąż otoczony był motorami, jednakże nie było tutaj tego, czego spodziewali się przy głównym wejściu. Dziennikarzy. Na bankiecie miało ich nie być, ale wiadomym było, że wcisną się tam, żeby obserwować je chociaż przez te kilka sekund od wyjścia z samochodu do wejścia do środka. Kierowca zdecydował się na razie nie wyłączać silnika i ruszyć wtedy, gdy Księżniczka się ocknie i każe mu podjechać pod główny wjazd. Cisza i spokój w samochodzie nie miały nic wspólnego z wściekłą atmosferą świata szachownicy. Kiedy tylko Luna zobaczyła kierujące się w jej stronę figury natychmiast użyła swojej wzmocnionej przez furię magii do odepchnięcia ich jak najdalej, nawet jeśli nie mogły zrobić Crystal krzywdy z powodu tarczy. Luna mogłaby ją rozbić, jeśli by zechciała, ale jaki efekt dałoby to w tej chwili? Wiele by nie osiągnęła. Jej oczy lekko rozszerzyły się, gdy ujrzała róg Sombry i szatę. Za kogo ona się uważała? Spróbowała trochę ulżyć swoją magią spętanej i wygiętej ponad granice wytrzymałości klaczce, ale wiedziała, że i tak z tej pozycji jej nie uratuje. Co powinna zrobić? Najlepiej byłoby działać ze świata zewnętrznego w którym Felicja w przeciwieństwie do Jolanty nie posiadała zbyt wiele ze swej mocy, poza tym tylko stamtąd będzie mogła naprawdę próbować zawalczyć z zaklęciem i uwolnić prawdziwą klacz. A teraz... - Jeśli myślisz, że dam się wciągnąć w twoje gierki... - syknęła. Luna nie była w tej chwili w szachownicy. Była w umyśle Felicji. I to w to miejsce postanowiła uderzyć, chociaż wiedziała, że w efekcie sama zostanie z jej świadomości wyrzucona. Ale przecież nie miały wiele czasu do dojazdu na miejsce, chciała się jedynie upewnić, że przez najbliższe godziny kobieta nie będzie w stanie korzystać ze swojego małego, osobistego świata. Zamknęła oczy i całą swoją magię skierowała do esencji bytu w którym się znajdowała, a którym nie była szachownica. Uderzenie z całą mocą w czyjąś świadomość było nieprzyjemne i prawdopodobnie gwałtownie ją wybudzi zostawiając zbyt rozchwianą, by mogła nawiązać przez kilka godzin kontakt z tym magicznym miejscem. Atak na umysł skutkował gwałtownym i niesamowicie intensywnym bólem całego jestestwa, tak jakby ktoś wbijał ci szpilki w mózg lub kazał z bardzo bliska słuchać skrzypienia kredy po tablicy. To musiało ją obudzić tak jak obudziło Jolantę, która jedynie zamrugała parę razy i spojrzała na swoją towarzyszkę z prawdopodobnie największą pogardą jaka pojawiła się kiedykolwiek na jej ludzkiej twarzy.
  9. Natalia Natalia obserwowała rozmowę Goldinga i Snow z lekkim uśmiechem na twarzy. To była ta najczystsza i najpiękniejsza forma relacji rodzinnych. Wiedziała, że Snow jest w stanie przekonać go do wszystkiego, jeśli tylko zechce. Sama uważała jednak, że powinien poznać Magdę zanim ją oceni, więc kiedy zwrócił się bezpośrednio do niej wyraziła tę myśl słowami. - Jestem pewna, że będziesz miał okazję poznać Magdę i wtedy sam stwierdzisz, co o niej myślisz - powiedziała łagodnie, ale chwilę potem zmarszczyło lekko brwi. Pytanie o Crystal nie było dla niej zbyt przyjemne, bo nie chciała nikogo przedwcześnie oceniać, chociaż na jej myśl wciąż odczuwała jakiś nieprzyjemny ucisk. Kim ta klacz była? - Tak, w pewnym sensie jest to wina jej rasizmu - zaczęła powoli. - Nikt o tak skrajnych poglądach dotyczących innych ras nie może planować niczego dobrego. Jednakże, mam też swoją drobną teorię, która może wydać ci się dziwna lub wręcz obraźliwa. Wybacz mi, jeśli moje domysły są zbyt napastliwe, być może się mylę i nie chcę, żebyś to co powiem brał do siebie i bezkrytycznie wierzył, ponieważ nie mogę być niczego pewna, dopóki jej bliżej nie poznam. Może okazać się, że jestem w fatalnym błędzie, więc nie zamierzam na razie podejmować żadnych działań w jej kierunku i ty też nie powinieneś. Nie dopóki nie dowiem się więcej. Jest to... - westchnęła. - niezbyt przyjemna rzecz do chociażby omawiania jej. Jednakże ostatnie ciągłe napomnienia Luny o tym, iż coś jej tutaj nie pasuje i o tym, że czuje się obserwowana przypomniały mi, że istnieje pewne zaklęcie... jednakże do jego użycia potrzeba wielkiej mocy i nie wiem skąd ktoś taki mógłby ją mieć... to samo w sobie wydaje się absurdalne - wydawała się mówić bardziej do siebie niż do nich. - Musiałaby albo urodzić się jako ktoś niezwykle potężny o czym natychmiast bym się dowiedziała, tak przecież po części było z Twilight, albo mieć naprawdę wiele lat na praktykowanie magii... nie wiesz może ile lat miała Crystal, gdy była kucykiem? - jej własne rozważania przypomniały jej o kolejnej bardzo, bardzo nieprzyjemnej sprawie, która od czasów problemów z wymiarami zeszła jakoś na drugi plan i stała się mniej ważna. Czy powinna? - Tutaj schodzę już na teren samych domysłów i tak naprawdę możesz potraktować to jako dygresję, ale przez wiele lat miałam w Equestrii pewien problem. Niektóre oddziały gwardii były nawet w to zaangażowane, ale to było na długo przed twoimi narodzinami. W naszej krainie ginęły jednorożce o ponadprzeciętnej mocy, nagminnie. To samo w sobie było już niepokojące, ale jeśli pomyśleć o kolejnych bardzo zaawansowanych i groźnych rodzajach magii, do których mogło to zostać użyte - nagle wyprostowała się i pokręciła głową, przyjmując poważniejszą postawę. Jej niebiesko-zielone oczy wydawały się posmutnieć. - Nie, Golding. Niebezpiecznie zbliżam się do oskarżenia nieznanej mi klaczy o najgorsze zbrodnie jakie może popełnić kucyk i robię to na podstawie strzępków informacji i własnej intuicji. Nie chcę. Po prostu nie chcę. Luna dzisiaj spotyka się z tą kobietą, a być może o tym nie wiesz, ale moja siostra ma niezwykłe wyczucie do magii i jest w stanie ją odczuwać u drugiej osoby. Nie zamierzam snuć żadnych domysłów dopóki z nią później nie porozmawiam, bo być może psuję czyjś wizerunek zupełnie bezpodstawnie - westchnęła i pozwoliła sobie na drobny uśmiech. - Ale wciąż nie skończyłam mówić o swoich planach uwolnienia nas stąd. Być może dobrze byłoby kontynuować ten temat - spojrzała na Goldinga pytająco, odgarniając do tyłu jasne włosy.
  10. Stephanie wyglądała przez chwilę jakby chciała zatrzymać Alana. Mimo iż wypadek Lisy był czymś okropnym to przecież pielęgniarka powiedziała, że dziewczyna wydobrzeje, więc nie było czym się aż tak martwić. Zatrzymał ją jednak Tom, odzywając się cicho. - Dajcie panu Traversowi trochę czasu. Pewnie jest w szoku, on i panna Sanders są ze sobą tak blisko... Stephanie ewidentnie się wahała, ale Adelia położyła dłoń na jej wyciągniętej ręce. - On ma rację. Alanowi na pewno przejdzie, kiedy Lisa się obudzi i będzie go sztorcować za to, że tak się martwił. - No dobra. Tylko, żeby nie zrobił nic głupiego. Za niedługo cisza nocna - burknęła Stephanie. Riddle jak na uprzejmego prefekta przystało wskazał dziewczynom, by ruszyły przodem i wspólnie skierowali się w stronę Pokoju Wspólnego. Na twarzy chłopaka wciąż malował się jednak lekki, niepokojący uśmiech. Kiedy Alan dobiegł do drzwi wyjściowych mógł przekonać się, że o tej godzinie są one już wszystkie zamknięte. Zanim jednak zdążyłby zastanowić się nad ich otworzeniem dobiegł go cichy, spokojny głos gdzieś z tyłu. - Pan Travers? Co pan robi o tej godzinie poza Pokojem Wspólnym? - to profesor Dumbledore obserwował go zza okularów połówek, przygładzając jedną ze swoich jaskrawych szat. - Czy chodzi o wypadek panny Sanders? - mężczyzna nie był co prawda opiekunem Ślizgonów, których stosunki z jego Gryfonami były niemalże wrogie, jednak orientował się w aktualnych wydarzeniach w szkole i martwił się o każdego jej ucznia.
  11. Jolanta Z każdym słowem tej istoty wściekłość Luny podnosiła się na coraz wyższy poziom. W pewnym momencie zmieszała się nawet z jakimś nieokreślonym wewnętrznym niepokojem, kiedy dopadły ją wspomnienia. Łatwo było w tej sytuacji przypomnieć sobie głos mówiący te same słowa, ale nie z zewnątrz, a gdzieś z odmętów jej umysłu. Kiedy klacz wyciągnęła kopyto w jej stronę wszystko ustąpiło jednak miejsca oślepiającej furii. - Jak śmiesz - syknęła po raz kolejny, znów używając, nie do końca świadomie, siły swojej magii do odepchnięcia jej. - Jak śmiesz zwracać się do mnie nazwą tej parszywej istoty. Ona nigdy nie była prawdziwą wersją mnie. Nigdy - warknęła. - To ona była żałosna w swojej pewności, że może omotać mnie swoimi szaleńczymi pomysłami. Jesteś dokładnie tym czym ona. Nikim. Sztucznie wytworzonym bytem imitującym jedynie prawdziwą postać tej klaczy - nie miała na tyle spokoju, by kiwnąć głową w stronę zmaltretowanego kucyka. - Zostaniesz zniszczona tak jak Nightmare Moon, ty która nigdy nie powinnaś istnieć. - po raz kolejny użyła magii nie wiedząc nawet co robi tej istocie. Czy ją zraniła, czy tylko znów odepchnęła? Zdawała sobie sprawę, że w tej chwili, z tej pozycji, nie jest w stanie cofnąć działania niszczycielskiej magii. Ale wiedziała jedno - nawet kiedy wróci do ciała, nie zamierzała tego tak zostawić. Elementów już nie było, ale wciąż istniał ktoś, kto nawet po cofnięciu swoich błędów wciąż pozostanie dłużny im i całej krainie. Za tę tragedię, za tyle przelanej krwi. A jeśli mogła choć trochę pomóc tej klaczce teraz, w tej dziwacznej szachownicy - dlaczego by nie spróbować?
  12. Natalia - Tak, to ja złożyłam propozycję smokom -odpowiedziała najpierw na jego pytanie. Zanim jednak zdążyła przejść do kwestii pochodzenia Magdy i zaufania do prezydenta Smitha, Lust przerwała im dość ponurym pytaniem. Słuchała odpowiedzi Goldinga w skupieniu, unosząc dłoń do ust i wpatrując się niezbyt świadomie w blat stołu. Potem zdecydowała się odezwać po raz kolejny, a na jej twarzy znów zagościł spokojny, uprzejmy wyraz, do jakiego była przez lata przyzwyczajona. - To dotyczy również koni, one tak jak kucyki nie wyróżniają się w tłumie - odpowiedziała łagodnie dla sprawiedliwości, ponieważ wiedziała jak bardzo te stworzenia nie lubiły być wrzucane do jednego worka z mieszkańcami Equestrii. - I bardzo podoba im się na Ziemi, przynajmniej w większości. Wątpię, by chciały odejść razem z nami i znów stać się jedynymi niemagicznymi istotami krainy. Nawet gryfy i zebry wykorzystują pewien rodzaj czarów, konie nigdy nie mogły. Podejrzewam, że jeśli już by się skusiły to na przemianę w nowe stworzenie. W kucyka - uśmiechnęła się lekko. Kiedy uznała, że nie będzie to już przerywaniem Goldingowi i Lust, kontynuowała: - Co do prezydenta Smitha, jestem bardzo pewna jego lojalności, nie raz mi ją już okazał. Bardzo pragnie, aby ludzie i stworzenia z naszego wymiaru, przynajmniej te, które ludźmi być nie chcą i się nie asymilują, rozdzieliły się raz na zawsze - odpowiedziała łagodnie, a potem spojrzała na Snow. - Magda... - pozwoliła sobie na cichy śmiech, pełen swego rodzaju czułości. - Pewnie Golding zastanawia się kim ona w ogóle jest - przeniosła na niego wzrok. - Magda Wisdome to moja asystentka, która prawie bez przerwy pracuje przy mnie. Kiedy tego nie robi prowadzi gabinet psychologiczny dla byłych Equestrian. Lubią tam przychodzić, bo czują się trochę jak w swoim dawnym domu. To właśnie ona odnalazła Snow w jej małym sklepie, a później przyprowadziła ją do mnie. Wydaje mi się, że się zaprzyjaźniłyście - zwróciła się z powrotem do dziewczyny. - I wcale ci się nie dziwię, że uznałaś ją za kucyka, bo mimo swojej nazbyt profesjonalnej osobowości ma w sobie z niego naprawdę wiele. Jednakże muszę powiedzieć, że nim nie jest. Magda urodziła się jako człowiek. Jest... wyjątkiem od niemal każdej reguły, jaką sobie ustaliłam. Podejrzewam, że będzie jedynym człowiekiem, którego zabiorę ze sobą. Pewnie jest wam ciężko zrozumieć dlaczego wybrałam akurat ją i obdarzyłam tą tajną wiedzą. Postaram się to jakoś rozjaśnić, ponieważ to na początku nie do końca była moja decyzja. Magda odznacza się olbrzymią spostrzegawczością i inteligencją, jakiej bym się nie spodziewała, a przynajmniej nie po człowieku, biorąc pod uwagę w jaki sposób się to objawiło. Wkrótce po tym jak objęłam rządy w Polsce Magda przyszła do Kancelarii na rozmowę o pracę, ubiegała się o stanowisko w księgowości. Przyjęła ją moja sekretarka, była Equestrianka, która podejrzewam, że by ją zatrudniła, gdyby nie to, że akurat w tym momencie weszłam do pokoju i złożyłam na jej biurko kilka dokumentów. Zamieniłam z nią dosłownie parę słów, w końcu widziałam, że jest zajęta, ale kiedy położyłam rękę na klamce, Magda, która przez cały czas mnie obserwowała, powiedziała: Ty jesteś Księżniczką Celestią - Natalia znów przyłożyła dłoń do ust, tym razem, żeby ukryć uśmiech. - To był pierwszy raz od kiedy zostałam człowiekiem, gdy ktoś mnie tak zaskoczył. Oczywiście wtedy jedynie się zaśmiałam i powiedziałam, że się myli, a poza tym przecież Księżniczka Celestia nie żyje, ale ona tak upierała się przy swoim, że dla bezpieczeństwa planu nie mogłam tak tego zostawić i zabrałam ją do swojego gabinetu. Z każdą chwilą coraz bardziej przekonywałam się o jej błyskotliwości, gdy praktycznie sama po małych wskazówkach wykładała mi kolejne etapy mojego planu. Wystarczyło, że zaczęłam jakieś zdanie, a Magda sama domyślała się reszty. Nie wiedziałam co mam z tą sytuacją zrobić. Ona jednak okazała się bardzo oddana mojej sprawie i bardzo chętna do pomocy. Życie kucyka podobało jej się o wiele bardziej i wiem, że robi wszystko, aby wykazać się i udowodnić, że może być moim podwładnym. Chyba jej imponuję, z tego co wiem szukała do mnie dojścia już w Equestrii, nawet jeśli było to niesamowicie trudne. Podejrzewam, że nie ma drugiego prawdziwego człowieka, który byłby mi tak lojalny i do którego tak się zbliżyłam. Ona tego jeszcze nie wie, ale ja myślę, że zasługuje na to, by zabrać ją z nami - powiedziała, przerywając i dając okazję odezwać się Goldingowi.
  13. Natalia Uśmiechnęła się lekko, słuchając ich słów. Oni jej nie obwiniali, ale nie zmniejszało to ciężaru jej poczucia winy. Nie było jednak sensu po raz kolejny zaprzeczać, bo to jedynie odwodziło ich od ważniejszych tematów. - To... naprawdę budujące, słuchać takich słów - odpowiedziała cicho, ale i szczerze. Kiedy Snow położyła rękę na jej ramieniu spojrzała na nią krótko, nie wyglądając wcale na zdenerwowaną. - Uwierz mi, Snow, ja również wolałabym inne okoliczności - szepnęła, a potem znów odwróciła się w stronę Goldinga. Pora na kontynuację jej opowieści. A raczej przejście do aktualnych planów. - Nie przejmuj się, Golding. Jestem wdzięczna za to, co mi powiedziałeś - zaczęła, a potem kontynuowała jakby nie było żadnej przerwy. - Jak już wiesz, udało mi się przeżyć tamten dzień i bardzo szybko odnalazłam wszystkich, co do których miałam w tamtym czasie absolutne zaufanie. Luna - uśmiechnęła się łagodnie. - Twilight i jej przyjaciółki, Cadence, Shining Armor, Ameline Feather, nawet książę Blueblood. Oni wszyscy pracują ze mną w Kancelarii lub poza nią. Nie udało mi się zlokalizować Speciosy, Chrysalis i Ammy, ale nawiązałam kontakt z władcą gryfów i umowną przywódczynią zebr, ponieważ jak wiesz nie ma tam praktycznie żadnego systemu politycznego. Podejrzewam, że Chrysalis jest martwa, być może Speciosa też. Jednak życia Ammy jestem prawie tak pewna jak smoki. Ktoś o takich pokładach czystej mocy nie mógł nie przetrwać przemiany. Nie wiem, gdzie jest, ale wiem, że smoki nie zaufają mi w pełni jeśli się nie odnajdzie, prowadziłam już z nimi rozmowy. Wbrew pozorom podczas tej przemiany nie zginęło nas wiele. Ludzie przechodzili to o wiele gorzej z powodu tego, że nie są naturalnie przystosowani do magii - westchnęła i przyłożyła palce do czoła. - Pewnie zastanawiasz się w jakim celu stworzona była rejestracja, a być może już to po części podejrzewasz. Jest ona nie tylko możliwością rozpoznania byłych Equestrian i realnego włączenia ich do programów pomocy, które realizowane są po to, by zapewnić kucykom i innym rasom bezpieczeństwo dopóki nie będziemy zdolni stąd odejść. W większości przypadków programy te działają, ale wciąż zdarzają się tragiczne w skutkach ataki, których nie jestem w stanie powstrzymać - podparła głowę na dłoniach. - Jednak jest tutaj drugi cel. Podczas każdej rejestracji urzędnicy zobowiązani są do odebrania rejestrującemu się jednego włosa. Nie ma to żadnych złych celów. Nie zamierzam nikomu odbierać wyboru, czy chce tutaj zostać, czy odejść z nami, ale kiedy plan się powiedzie i dojdzie do mojego ujawnienia, które jest ostatecznie koniecznie, będziemy musieli działać względnie szybko. Włos, który wciąż zawiera w sobie nasz prawdziwy kod genetyczny jest potrzebny do tego, aby przywrócić nam naszą poprzednią postać, a nie przypadkową. Cofnąć przemianę, a nie rozpocząć ją na nowo. Rejestracja ma usprawnić proces naszego odejścia i uniemożliwić wkradnięcie się innych osób z być może złymi zamiarami - uśmiechnęła się lekko. - Nie wiem ile liczy twoja organizacja, ale liczbę byłych Equestrian należy podawać w milionach, a każdy zasługuje na odzyskanie normalnego życia. Nie da się tego przeprowadzić całkowicie tajnie. Mam jednak po swojej stronie naprawdę wiele wysoko postawionych osób. Większość szefów państw to byłe kucyki, które wiedzą o mnie i mnie wspierają. Jest też paru prawdziwych ludzi, takich jak prezydent Stanów Zjednoczonych, który również zna moją tożsamość, ale zgadza się, iż należy raz na zawsze oddzielić nasze rasy. To jest właśnie nasza grupa sprzymierzonych państw i takie są jej główne cele, jeśli kiedyś byłeś tym zainteresowany - przerwała na chwilę, dając Goldingowi szansę na odpowiedź, zanim kontynuuje. Jolanta Odczekała parę chwil wpatrując się w twarz Felicji. Wciąż jechali, jednak kierowca wyraźnie zwolnił, najwyraźniej uznając, że nie ma potrzeby się spieszyć dokładnie tak jak oczekiwała tego Jolanta. Ze swoimi gwardzistami rozumiała się bez słów. Kiedy właśnie miała przeniknąć umysł kobiety do jej głowy dobiegł ogłuszający i przeraźliwy wrzask. Przyłożyła ręce do uszu, jednak nic to nie dało, więc z jej ust wyrwało cię ciche warknięcie. Kierowca spojrzał przez lusterko na swoją władczynię, ale nic nie powiedział. Ta niemalże agresywnie spojrzała na kobietę obok siebie, a chwilę później jej oczy zamknęły się, a głowa poleciała na oparcie siedzenia, jakby sama zapadła w sen, choć jej brwi wciąż pozostawały lekko zmarszczone. Kiedy Luna znalazła się w swojej prawdziwej postaci na dziwnym polu przypominającym szachownicę, krzyk wciąż trwał. Spojrzała przelotnie na swoje kopyta, ze wzruszeniem przypominając sobie swoje życie sprzed tak naprawdę jedynie paru miesięcy. Potem rozejrzała się szybko wokół siebie, zastanawiając się gdzie u licha jest. Dziwne poczucie pustki przytłaczało ją, bo przywoływało wspomnienia z księżyca. Musiała jednak doprowadzić się do porządku. Właścicielka szachownicy, kimkolwiek by tak naprawdę nie była, nie mogła rozpoznać od razu jej obecności. Wniknęła w końcu do jej świadomości, a nie do świata szachownicy bezpośrednio, bo tego nie mogła zrobić. Znaleźć się tu mogła jedynie przez jej przypominający sen stan w jaki zapadała, gdy ją odwiedzała. Teraz jednak jej pyszczek zmarszczył się w wyrazie absolutnej furii, gdy zobaczyła leżącą na ziemi zmaltretowaną klaczkę i stojącego nad nią podobnego dość kucyka z... rogiem Sombry? Sombry? O co tutaj chodziło? Prawdziwa forma Felicji wyglądała tak nienawistnie, że wspomnienia znów zaczęły napływać same. Nightmare... nie, na pewno teraz. Doskoczyła do klaczy, odpychając ją nawet nie kopytem, ale po prostu własną magią, której wciąż mogła tu używać. Poprzez tu miała na myśli światy umysłów. - Jak śmiesz - wysyczała, stając pomiędzy nią, a wrakiem kucyka na szachownicy. Jej postawa wyrażała teraz jedynie wściekłość. Nie bała się niczego, ponieważ Crystal nie mogła jej tu nic zrobić. Była jedynie gościem w jej wizji, szachownica nie miała nad nią władzy, do własnego ciała mogła powrócić w każdej chwili. I chociaż sama wątpiła, by była w stanie uwolnić pokrzywdzoną klaczkę z tego poziomu(o tym będzie musiała pomyśleć w świecie rzeczywistym), to ciało Jolanty znajdowało się teraz na bezpiecznym tylnym siedzeniu auta jadącego ulicami Warszawy. Nic nie interesowało ją to, że fizycznie Felicji również nie skrzywdzi.
  14. Prawie nikt nie zwrócił uwagi na postawę Alana, uznając ją po prostu za smutek spowodowany wypadkiem dziewczyny. Nikt poza Tomem, który chociaż nie pokazał w żaden sposób, że to zauważył był tak naprawdę częściowo usatysfakcjonowany. Częściowo. Travers wciąż będzie potrzebował prawdziwej lekcji posłuszeństwa, jednak nie w najbliższym czasie. Miał parę innych rzeczy do załatwienia. Pani Connolly krzątała się wokół Lisy i różdżką wykonywała różne badania. Stephanie i Adelia odważyły się podejść bliżej łóżka i zerkać zza ramienia pielęgniarki na swoją przyjaciółkę. Profesor Slughorn stał obok drzwi, nie będąc pewnym co ma zrobić, natomiast dyrektor wyglądał poważnie, choć raz na jakiś czas posyłał Tomowi drobne uśmiechy. - No cóż - powiedziała w końcu kobieta, unosząc głowę. - Nie jest tak źle, jak myślałam, że będzie. Wystarczą podstawowe antidota, za chwilę je przygotuję. Mimo wszystko wątpię, by panna Sanders obudziła się dzisiejszego wieczora. Długi sen jest normalny po urazie głowy i powinniśmy dać jej ten czas na odpoczynek. Wkrótce rozpocznie się cisza nocna - dodała wymownie, dając do zrozumienia, że chciałaby wygonić uczniów ze Skrzydła Szpitalnego. Dyrektor kiwnął głowę i machnął ręką w stronę Toma, Alana, Stephanie i Adelii. - Chodźcie. Nie martwcie się, wasza koleżanka jest w dobrych rękach, będziecie mogli ponownie przyjść tutaj jutro. Dziewczyny wciąż wyglądały na nieco zszokowane tą sytuacją, ale posłusznie cofnęły się w stronę drzwi. Tom ruszył zaraz za nimi, dorównując im krokiem, kiedy razem wychodzili na korytarz. Wyglądali tak, jakby mieli zacząć rozmowę. Profesor Slughorn czekał na Alana w pobliżu wyjścia.
  15. Natalia Uśmiechnęła się łagodnie, gdy Golding zdjął maskę. Widziała już jego ludzką postać, ale w tym momencie był to gest zaufania. Wiedziała, że większość kucyków nadal w niej zawierzała i miała zamiar zrobić wszystko, aby spełnić ich nadzieje. Podparła brodę na rękach i słuchała opowieści Goldinga z uwagą nie przerywając mu. Była w stanie wysłuchać wszystkiego ze stoickim spokojem, jedynie na początku nie mogła powstrzymać uniesienia wysoko brwi. Jej włos? Skąd? Czyżby znalazł go w jej sypialni? To było najbardziej prawdopodobne, jednakże... Nie, nie może się tym teraz rozpraszać. Dla niej przeniesienie się części magicznych przedmiotów nie było aż takim szokiem jak dla Snow. Podejrzewała, że była to zasługa niezwykłej aury Zaginionego Miasta i bezpośredniej bliskości lusta - czyli głównego czynnika teleportującego. Tej historii słuchało jej się z niemałym bólem, na samą myśl o tym jak wiele strachu, niepewności i cierpień musiał przejść Golding, oraz pozostali Equestrianie. Kiedy Golding zamilkł przez chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią. - Rozumiem - powiedziała w końcu bardzo powoli. - Nie powiem, zaskoczyłeś mnie - westchnęła. - Może najpierw odniosę się do... planu waszej organizacji. Nie jesteście sami, ponieważ ja dążę do tego samego. Odnalezienia pustego wymiaru w którym moglibyśmy się osiedlić. Muszę cię jednak zawieść, ponieważ wykorzystanie w całości ludzkiej technologii jest wysoce niebezpieczne. Eliksir ponyfikacyjny przygotowywany był z najwyższą dokładnością i chociaż wierzę, że bylibyście w stanie stworzyć substytut, to brak pewnych składników może skutkować stworzeniem kucyków, i oczywiście innych istot też, upośledzonych. Niepotrafiących korzystać z magii, oraz niezdolnych do rozpłodu. Mam jednak bardzo konkretne i dokładne plany, których spełnienie nie wydaje się już dłużej całkowitą abstrakcją, a które pozwoliłyby nam poradzić sobie z tym problemem. Zaraz do nich przejdę, tak jak zamierzałam od początku - dodała łagodnie. - Wydaje mi się nawet, że teraz stanie się to odrobinę łatwiejsze. Bądź co bądź dowiedziałam się właśnie o sporej grupie byłych mieszkańców naszego wymiaru. Oczywiście jeśli zechcą za mną pójść. Nie zasługuję dłużej na autorytet monarchy, teraz chcę jedynie naprawić wszystkie szkody do których się pośrednio przyczyniłam - wspomniała cicho, wyrażając myśl, która krążyła w jej głowie od dawna. Chwilę potem na jej ustach pojawił się drobny uśmiech - Luna już od dawna mówiła, że coś jej w New Medice nie pasuje. Poza tym wspominała o tym, że czuje się obserwowana - przyłożyła palec do ust w zamyśleniu. - Mam pewną teorię, ale nie wiem w jaki sposób mogłoby być to możliwe... - szepnęła. - Crystal wydaje się być według mnie bardzo złym kucykiem. Felicja Romanis... - w pewnym momencie spojrzała poważnie w stronę Goldinga. - Felicja Romanis przybyła dzisiaj do Polski. Nie wiem w jakim celu, ale w tej chwili mam już swoje podejrzenia. Luna właśnie w tej chwili najprawdopodobniej odbiera ją z lotniska. Jolanta - Istotnie - odpowiedziała powoli, wpatrując się nadal w Felicję. Wyminęli korek już całkowicie i auto zaczęło jechać normalną prędkością. Kiedy kobieta wspomniała o śnie Jolanta zobaczyła w tym swoim szansę na odkrycie tajemnicy jej dziwnej magicznej aury, oraz niepokojących wiadomości. - Ależ oczywiście, proszę się nie krępować - odpowiedziała, pozwalając sobie nawet na napięty, oficjalny uśmiech. Kierowca samochodu wydawał się skonsternowany i lekko przechylił głowę do przodu. Jej nocna gwardia była zdecydowanie dostatecznie domyślna. Musiała tylko odczekać chwilę, aż kobieta zamknie oczy i wtedy będzie mogła zajrzeć w głąb jej świadomości. Nie odczuwała obaw o swoje ciało, kiedy znajdzie się w tym stanie. Gdyby nie ufała swoim osobistym ochroniarzom ich obecność byłaby zbędna.
  16. Jeśli Alan spodziewał się gwałtownej reakcji to jej nie otrzymał. Tom również wpatrywał się w Lisę, a na jego twarzy malował się wciąż drobny uśmiech samozadowolenia. Swoją różdżkę w dłoni trzymał już dawno. Praktycznie od kiedy tu przyszedł miał ją w rękawie, bo wiedział, że osoby skażone miłością potrafią podejmować głupie i nagłe decyzje. To było jak choroba, która przeszkadzała słabym ludziom w logicznym postrzeganiu świata. - Dziękuję za troskę, panie Travers, ale profesor wkrótce powinien pojawić się tu osobiście - odpowiedział gładko i cicho, tak, że pielęgniarka nie mogła usłyszeć ich rozmowy. Chwilę później jego uśmiech poszerzył się, kiedy spojrzał w załzawione oczy Alana. Jak żałośnie. - Nie potrafisz uczyć się na własnych błędach, prawda? W porządku. Zobaczymy jak wiele ich jeszcze wytrzyma - rzucił nieokreślenie, chociaż przecież oczywiste było o czym mówi. Jak wiele błędów Alana Lisa będzie w stanie jeszcze znieść? Nagle drzwi do Skrzydła Szpitalnego otworzyły się i w tym samym momencie Riddle wstał, ignorując chłopaka obok. Do środka wszedł profesor Slughorn, dyrektor Dippet, oraz Stephanie z Adelią, które przyłożyły sobie w szoku dłonie do ust, gdy zobaczyły leżącą nieprzytomnie Lisę. Pielęgniarka natychmiast odwróciła się. - Pani Connolly, jak uczennica? - zapytał dyrektor bez zbędnych powitań. - Wyjdzie z tego, ale będę musiała dokładnie zbadać jakie składniki dostały się do jej krwi, aby być pewną, że nie wystąpią powikłania - odpowiedziała kobieta, podchodząc do łóżka i kładąc dłoń na ramieniu leżącej dziewczyny. - Mogłoby być o wiele gorzej, gdyby nie szybka reakcja. Rany krwawiły bardzo obficie - spojrzała przelotnie na Toma, który spuścił skromnie głowę. - Dobrze, dobrze - powiedział profesor Slughorn, przykładając ręce do twarzy i kręcąc głową. - Muszę natychmiast wysłać skrzaty, aby posprzątały bałagan i sprawdziły stabilność pozostałych półek. No przecież to się nie godzi, żeby... - mamrotał do siebie. - Tom, jestem z ciebie bardzo zadowolony. Wiedziałem, że podejmuję dobrą decyzję, gdy przekazywałem ci obowiązki prefekta - przerwał mu Dippet głosem pełnym uznania. - Zrobiłem jedynie to co należało - odpowiedział Riddle głosem, który Alanowi mógł kojarzyć się jedynie z obłudą. Stephanie i Adelia wyglądały na początku na zaskoczone, ale potem spojrzały na siebie z uśmiechem. One ewidentnie również uznały go za bohatera.
  17. Natalia Mieszanina poczucia winy, ale też i swego rodzaju szczęścia ogarnęła całe pomieszczenie. Kiedy jednak minął pierwszy szok Natalia musiała przyznać, że nie chciała patrzeć na ich łzy. Uśmiechnęła się najłagodniej jak tylko potrafiła i powiedziała cicho: - Spokojnie. Snow, nie nadużywałaś mojej dobroci. Nie obwiniaj się. Golding, Snow, nie zrobiliście absolutnie nic, co wywołałoby moje niezadowolenie. Jestem z was dumna i jedyne czego chcę, to wam pomóc. Każdy jeden kucyk jest dla mnie niezwykle ważny. Abyśmy jednak mogli przejść dalej, musicie porzucić poczucie winy. Żadne z was nie wiedziało wcześniej kim jestem i tego właśnie chciałam. A teraz proszę - wstała i wyciągnęła do nich przyjaźnie ręce. - Usiądźmy z powrotem na miejsca, w ten sposób będzie nam się rozmawiało o wiele wygodniej. Oczywiście, że usłyszała krzyk Snow, w tej chwili jednak musiała ich najpierw uspokoić. Poza tym - czy Golding mógł zrobić cokolwiek, co naprawdę byłoby szkodzące? Jego działania zawsze przecież miały na celu niesienie pomocy. Była cierpliwa bardzo długo i teraz również zamierzała taka być. Parę minut nie zrobi im różnicy, a chciała dać Goldingowi czas do namysłu. Jeśli miał jej coś ważnego do powiedzenia, to na pewno to powie. Nie potrzebowała na niego niepotrzebnie naciskać.
  18. Natalia I już. Najważniejsze zostało powiedziane. Czuła jak opada z niej cały stres, a rysy twarzy wygładzają się. To tego bała się najbardziej, było to spowodowane pewnie jej ciągłym poczuciem winy. Być może spodziewała się, że teraz się od niej odwrócą, że wytkną jej jak okropną władczynią jest, skoro nie potrafiła ocalić swoich poddanych. To się jednak nie sprawdziło i poczuła lekki ucisk w gardle, gdy zobaczyła jak Golding pada przed nią na kolana. Snow natomiast odsunęła się od niej, ale widziała w jej oczach łzy. Pewnie trwałaby jeszcze przez jakiś czas w tej chwili, ale wtedy przerwała im Anna w typowy dla siebie, nieco ironiczny sposób. Mimo wszystko nie mogła mieć jej tego za złe, zdążyła już trochę poznać jej naturę. Przez chwilę chciała poprosić Goldinga, aby wstał. Dawno nie spotkała się z tym, aby ktoś jej się kłaniał, miała też drobne uczucie, że na to nie zasługuje - nie, dopóki nie przywróci wszystkiemu pożądanej równowagi. Nie zdecydowała się na to i zrobiła rzecz, którą w tej chwili uznała za właściwą. Kucnęła obok Goldinga i objęła go lekko ramieniem. Choć nigdy nie miała dzieci, to właśnie tym rodzajem opieki otaczała kucyki. Ostatnie parę lat przysporzyło jej wiele cierpienia emocjonalnego, gdy musiała patrzeć na ich krzywdę. Teraz chciała tylko dać im wszystkim na co zasługują - spokojne i szczęśliwe życie pod ich prawdziwą postacią, w innym świecie, tak jak powinno być. Sama nie wiedziała co zrobi później. Nie miała pojęcia, czy ma jeszcze tyle siły, by dalej obejmować rządy. Już od dłuższego czasu podświadomie przekazywała Lunie, Cadance i Twilight coraz ważniejsze zadania, jakby przygotowując je do tego, co mogło nadejść. Oczywiście jeśli wszystko się uda. Tu na Ziemi miała jeszcze sporo do zrobienia i zamierzała wykorzystać każdą najmniejszą cząstkę swoich zdolności i determinacji, aby doprowadzić plan do końca. Poza tym, coraz częściej zastanawiała się czy stworzonym przez nie sposobem w ogóle uda jej się wrócić żywą do własnej postaci... - Co prawda wciąż mam do powiedzenia kilka istotnych rzeczy, zanim przejdziemy do pytań, to jednak nie znaczy, że musisz dusić w sobie każde słowo, Snow - posłała jej uśmiech, widząc jak bardzo dziewczyna ze sobą walczyła i to praktycznie od początku rozmowy.
  19. Natalia Słuchała słów Goldinga splatając palce i wbijając sobie paznokcie w dłonie. Było w nim tak wiele poczucia winy, chociaż nie zrobił przecież nic złego. Nie miał wpływu na jakiekolwiek wydarzenie, które miało wtedy miejsce, a jego intencje od początku były takie same i piękne - aby chronić innych. Pokręciła głową i nie mogąc się powstrzymać znów pochwyciła jego rękę, ściskając ją w zrozumieniu. Ona sama z wyrzutami sumienia zmagała się od bardzo dawna. Jedyna różnica polegała na tym, że jej błędy były o wiele bardziej znaczące i katastrofalne. - Prosiłam cię, abyś nie mówił o sobie w ten sposób - zaczęła cicho, wiedząc, że właśnie doszła do momentu w którym musiała ujawnić najbardziej szokujący fakt, aby przejść dalej. - Czasami nie jesteśmy w stanie zrobić nic, aby zapobiec okropnym wydarzeniom. Wtedy nie należy bez przerwy się obwiniać, tylko zrobić wszystko, aby naprawić to, na czym nam tak bardzo zależy - powiedziała serdecznie, mając nadzieję, że słowa te do niego dotrą. Mimo wszystko rozumiała go. Ona sama bez wsparcia prawdopodobnie nie miałaby już sił na dalsze działanie. Łagodnie puściła jego dłoń i podparła się blatu, aby powoli wstać. Odrzuciła włosy do tyłu tak, że tworzyły miękką, jasną kurtynę dla jej szyi i pleców. Uniosła też głowę, a jej niebiesko-zielone oczy zalśniły niezwykle wyraźnie w świetle pomieszczenia. Patrzyła w tej chwili jedynie na Goldinga, ale jedna z jej rąk niemal bezwiednie powędrowała na ramię Snow, trzymając ją w geście wsparcia. Biedna dziewczyna musiała przeżyć dzisiaj naprawdę ogromny szok. Prawdopodobnie za chwilę dozna jeszcze większego. - Zanim przejdziemy... - zaczęła Natalia wyraźnie, ale z lekkim uśmiechem, choć jej brwi były nieznacznie zmarszczone. W tej chwili wyglądała bardziej opiekuńczo niż poważnie. - ...do dalszej części tej historii, czyli do planów oraz działań, jakie podejmuję, aby rozdzielić niepasujące do siebie rasy i z powrotem zaprowadzić, mam nadzieję, harmonię, muszę wyznać ci kim jestem. Bez tego dalsza opowieść nie miałaby sensu, poza tym zapewne od początku zastanawia cię skąd pochodzi moja rozległa wiedza... - oddech. - Pewnie zdajesz sobie sprawę z tego w jaki sposób działał eliksir ponyfikacyjny. Jeśli człowiek był w chorobie lub w innym rodzaju cierpienia przemiana to niwelowała. To działa w obie strony. Sam musiałeś zauważyć to na sobie, twoje rany nie przeniosły się przecież na ludzką postać - urwała na sekundę. - Musisz więc również wiedzieć, że ja... - przyglądała się uważnie jednemu oku Goldinga, które była w stanie zobaczyć przez jego maskę. Jej ręka na ramieniu Snow lekko się zacisnęła, ale nie na tyle, by sprawić jej ból, czy chociażby dyskomfort. - ... również zdołałam przeżyć tamten dzień.
  20. Natalia Natalia uśmiechnęła się niezbyt wesoło i westchnęła. Jedyne z czego mogła się cieszyć to to, że wydawało się iż histeria Goldinga spowodowana nowymi wiadomościami przeszła. Miała nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej, historia w każdym razie zmierzała w innym kierunku, który jednak będzie dla niej szczególnie ciężki. - Tak, robiłam wszystko co w mojej mocy, a przynajmniej tak mi się zdawało, aby powstrzymać ten nieprzyjemny ciąg zdarzeń, jednakże ewidentnie starałam się niewystarczająco - skwitowała, ściszając nieco głos, aby chwilę później wyprostować się i powrócić do swojego zwykłego spokoju jak sprzed spotkania. To nie był czas na popadanie w smutek, zbyt wiele musiała jeszcze zrobić. - Co było dalej, wszyscy wiemy. Po tym jak nasz świat przejął Ziemię staraliśmy się na początku zapewnić ludziom spokój i okazywać im szacunek, aby być może przystosowali się do życia wśród kucyków i mogli odnaleźć w Equestrii swoje szczęście. Szybko jednak okazało się, że nic z tego nie wyjdzie, buntownicy nie zamierzali przestać walczyć, więc to właśnie wtedy po raz pierwszy wszczęliśmy próby odnalezienia innego wymiaru, do którego moglibyśmy przenieść nasz świat. Do badań użyliśmy oczywiście Miasta. Było to zadanie niezwykle ciężkie, bo nawet jeśli Discord przeniósłby nas razem z Equestrią do innego wymiaru, to przecież ludzie byli teraz kucykami i trudno było to rozdzielić - przyłożyła palce do czoła i zaczęła je powoli pocierać. - I wtedy doszło do tego nieudanego eksperymentu - Natalia pokręciła głową i zmrużyła oczy, jakby przypomniała sobie coś bardzo nieprzyjemnego. - Księżniczka... - parę sekund ciszy. - została przypadkowo przemieniona w człowieka - jej głos był cały czas cichy i rzuciła krótkie spojrzenie Annie, mając nadzieję, że zrozumie, iż chce najpierw doprowadzić tę część historii do końca. - Informacja jakimś cudem wyciekła do gazet, a później doszło do wiadomych zdarzeń w Zaginionym Mieście, gdzie zbiegliście się z buntownikami. Nasz świat oderwał się od Ziemi i został samotnie wysłany w przypadkowe miejsce. Dla nas nie ma już możliwości powrotu tam. Wydawało się, że Natalia chciała zrobić w tym momencie odrobinę dłuższą przerwę.
  21. Natalia Natalia uniosła głowę, by znów spojrzeć na Goldinga. Na jej ustach malował się teraz lekki uśmiech. - Nie mów o sobie w ten sposób, proszę cię. Nie byłeś "takim, jakich wielu", byłeś wyjątkowy, każdy z was był wyjątkowy. Jest wyjątkowy - spojrzała przelotnie na Snow i na Annę. - I nie chcę, byś się o to obwiniał. Wina nigdy nie będzie leżeć po twojej stronie, to zawsze będą błędy Discorda. I moje - westchnęła, a potem kontynuowała, odgarniając blond loki z twarzy. - Teraz może trochę o naszym bytowaniu na Ziemi. Co było dalej... cóż. Żeby być całkowicie szczerym muszę przyznać, że słońce w naszym wymiarze nigdy nie gasło. Ta historia miała zmiękczyć ludzkie serca, kiedy uświadomiliśmy sobie, że są oni rasą raczej okrutną i nie odpowiada im nasza obecność. Nie dało to wiele, ale wtedy nie znaliśmy jeszcze w pełni ich mentalności - pokręciła głową. - Speciosa po tym czasie nie była już pasującym przykładem - w tym momencie Natalia podparła swoją głowę na rękach w taki sposób, jakby to co zamierzała powiedzieć napawało ją wstydem, żalem lub smutkiem. - Golding... mówiłam już, że połączenie dwóch światów może mieć katastrofalne skutki. Mieliśmy co prawda wiele problemów już kiedy się tu pojawiliśmy. Miejsca na początku było jeszcze mniej niż w tamtym wymiarze i niektóre rasy, tak jak podmieńce, bardzo się przeciw temu buntowały, nawet atakując Ziemię. To było zrozumiałe. Jednak musisz wiedzieć, że to dziwne połączenie, nałożenie na siebie światów... - przerwała na chwilę. - Jeden świat zawsze będzie dążył do zajęcia dla siebie całości terenu, teraz już to wiemy. Nasz świat, choć mniejszy, był potężniejszy od Ziemi, ponieważ w przeciwieństwie do niej był wypełniony magią. Staraliśmy się to powstrzymywać tak długo, jak się dało, jednakże... - zamilkła. Nie trzeba było nic dopowiadać.
  22. Natalia Natalia po raz pierwszy poczuła, że naprawdę nie spodziewała się jakiegoś zdarzenia. Brała pod uwagę każdą reakcję na jej słowa, ale ta była na szarym końcu. Najbardziej jednak poruszyła jej serce, bowiem oznaczało to, że Golding od dłuższego czasu musiał zmagać się z wielkim emocjonalnym ciężarem. Znała to z własnego doświadczenia, choć jej opanowanie było większe, bo ćwiczone przez lata. Tym razem nie powstrzymała odruchu i wyciągnęła rękę, aby pochwycić jego dłoń. Był to gest nie tylko krzepiący, ale również zrozumienia. Potrzeba ochrony kucyków była zakorzeniona w niej o wiele głębiej niż mogła przypuszczać. - Nie mów tak, Golding. Nikogo nie zawiodłeś, obiecuję ci to. Jesteś wspaniałym kucykiem. Proszę, wysłuchaj mnie do końca - widok mógł ją boleć, ale wiedziała, że tę historię należy opowiedzieć w odpowiedniej kolejności. Obdarzyła go jednak uśmiechem na tyle ciepłym, że powinien poczuć, że jest swoich słów całkowicie pewna. Odczekała parę chwil aż się uspokoi, a potem puściła jego rękę, wciąż jednak trzymając palce na stole, na wypadek, gdyby znów potrzebowała go wesprzeć. - To normalne, że czasami w kogoś wątpimy, szczególnie wtedy, gdy posiadamy dowody, które wydają nam się niezbite - powiedziała łagodnie, a potem odetchnęła, dając mu jeszcze parę sekund. Chciała tę historię mieć już za sobą, aby mogli przejść do, miała nadzieję przyjemniejszej, części rozmowy. - Discord przeniósł nas do tego wymiaru - wznowiła, znów wydając się bardzo zamyślona. - To był tak wielki szok. Nie sądziłam, że to w ogóle jest możliwe... sprzężenie dwóch światów ze sobą. Zaraz po tym spędziłam chyba ze trzy tygodnie bez snu, wspomagając się magią - pokręciła głową. - To był szalony i ciężki czas, zastanawiałam się nad tym, czy nie byłoby dla nas lepiej, gdybyśmy po prostu natychmiast wrócili, ale... - zamknęła na sekundę oczy. - Być może wiesz już, jak trudne decyzje trzeba czasem podejmować. Pewnie zauważyłeś, że większość kucyków była na początku szczęśliwa i pogodnie nastawiona do tej zmiany. Wszyscy wiedzieli o napiętych stosunkach pomiędzy krainami w poprzednim wymiarze, więc tutaj widzieli dla siebie szansę. Poza tym, od zawsze byliśmy tak pomocną i empatyczną rasą... kucyki chciały pomagać ludziom, przynajmniej na początku, dopóki nie poznały ich bardziej. Jakie było wyjście?Gdybyśmy wrócili do poprzedniego wymiaru Equestrianie uznaliby władzę za okrutną. Dać nadzieję, a potem ją odebrać... Przecież wszyscy byli pełni zapału, a w naszym starym świecie prędzej czy później doszłoby do wojny, takie przynajmniej było przekonanie. A przecież księżniczkom tak zależy na dobru poddanych - szepnęła, celowo używając tej formy. Na razie było jeszcze zbyt wcześnie na rozwinięcie. - W tamtej chwili trzeba więc było pociągnąć szopkę Discorda. Niby można by spróbować przenieść się do innego wymiaru, ale to było tak bardzo ryzykowne. Nie jestem nawet pewna, czy ktokolwiek oprócz tej istoty będącej uosobieniem chaosu miał taką moc, aby użyć lustra do przeniesienia całego świata razem z jego mieszkańcami. Rozumiesz zapewne o czym mówię - uniosła ręce, by zobrazować co chciała przekazać. - Są wymiary, światy, oraz mieszkańcy światów. Naszym światem była planeta, ta na której leżała Equestria, Changea, Zebrica i tak dalej i znajdowała się ona w jakimś wymiarze. Discord przeniósł nasz świat do innego wymiaru i tenże świat nałożył się na inny świat w tym wymiarze, mieszając się z nim - położyła jedną wyprostowaną dłoń na drugiej. - Można więc przenosić światy oraz mieszkańców światów pomiędzy różnymi wymiarami. Ale żeby przenieść oba te elementy na raz i to do tego nałożyć to jak koc na inny świat z innymi mieszkańcami - rozłożyła ręce. - Uważam, że nikt poza nim nie byłby w stanie tego zrobić. Jak zaraz się dowiesz, nie jest to też coś, co ktokolwiek powinien robić bo konsekwencję mogą być przerażające. W moim mniemaniu jedyną dopuszczalną formą podróży międzywymiarowych jest przenoszenie osób, mieszkańców. Robienie tego ze światami to jak zabawa najbardziej fundamentalnymi składowymi rzeczywistości, czymś, czego nawet po Discordzie bym się nie spodziewała - znów zamknęła na sekundę oczy. - Pewnie dlatego doszło do tej kłótni - znów szeptem. - Być może nie trzeba było tak poddawać się emocjom. Być może wystarczyłaby próba spokojniejszego wyjaśnienia. W każdym razie Discord na tyle zdenerwował się tym, że nikt go nie docenił, a wręcz odwrotnie, że zdecydował się znów ukraść Tarczę i ją rozbił. Od Księżniczki Luny... - zwrot ten brzmiał dziwnie w jej ustach, ale wydawał się w tym momencie właściwy. - ...wiem, że w późniejszym czasie rozrzucał ułamki w nadziei, że ktoś inteligentny dowie się o Zaginionym Mieście, co miało przecież pozostać tajemnicą, bo było zbyt niebezpieczne, aby stało się wiedzą powszechną. - przetarła lekko oczy, a potem schyliła głowę tak, że włosy nieznacznie zasłoniły jej twarz. Jej głos był teraz trochę cichszy i brzmiała w nim bardzo słaba, ale wciąż, nuta irytacji. - Nie wiem, czy to miała być zemsta, psikus, czy po prostu sposób na zapewnienie sobie rozrywki. Na początek rozkładał je losowo, potem zauważył, że razem z Anną jesteście na ich tropie i robił wszystko, by odłamki wpadły w wasze kopytka - chwila przerwy, a potem ciężki szept: - musiał się świetnie bawić. W każdym razie cieszę się, że ze wszystkich osób trafiły do was.
  23. Natalia Widziała, że Golding jest zaszokowany i wiedziała też, że zaszokuje go dziś jeszcze nie raz. Ta rozmowa była jednak czymś na tyle ważnym, że niestety nie mogła z niej zrezygnować. A już na pewno nie w tej chwili. Ze Snow było identycznie. Ewidentnie chciała coś powiedzieć, ale się powstrzymała. Natalia była za to wdzięczna, bo prościej będzie dyskutować jedynie z Goldingiem, przynajmniej na razie. Odetchnęła raz jeszcze, wypuszczając powietrze powoli przez nos. Miała ochotę wziąć go za rękę, tak jak robiła to wielokrotnie z siedzącą obok dziewczyną, ale zdawała sobie sprawę, że na pewno by mu się to nie spodobało. Jego słowa jedynie ją rozbawiły i pozwoliła sobie na drobny uśmieszek, w którym więcej było jednak melancholii niż śmiechu. - Masz rację, nie jestem człowiekiem - odpowiedziała powoli. - I obiecuję ci, że dzisiaj poznasz odpowiedź na swoje pytanie. Na razie jednak musisz wysłuchać mnie do końca. Mam nadzieję, że moje słowa cię przekonały i nie odrzucisz mojej historii. Annę w każdym razie udało mi się już co do niej przekonać - znów złożyła ręce na blacie przed sobą i milczała przez parę sekund, a potem odchyliła się łagodnie na krześle, jakby przygotowała się do raczej dłuższej wypowiedzi. - Bo wiesz, Golding, Equestria... była zawsze stosunkowo małym wymiarem. Na pewno w porównaniu do Ziemi - wpatrywała się teraz w przestrzeń, jakby coś sobie przypominała. - Groziły nam rzeczywiście wojny terytorialne, bo chociaż kucyków było coraz więcej to i tak nie mnożyły się one tak bardzo jak... podmieńce, czy konie. Prędzej czy później wszyscy zaczęliby kłócić się o miejsce do życia. Ale... to nie był problem nie do rozwiązania. Przynajmniej ja wychodziłam z założenia, że da się to załagodzić w inny, bezpieczniejszy sposób. Przeniesienie na Ziemię... To nigdy nie było nawet brane pod uwagę - przyłożyła jedną dłoń do skroni. - Kucyki... cóż, alicorny, o innych wymiarach wiedziały już wcześniej, od bardzo dawna. Głównie dlatego, że ich dziedzictwo swój początek miało właśnie w Zaginionym Mieście i nigdy go nie zatraciły. Potem większość z nich niestety wyginęła - jej wzrok lekko posmutniał. Podczas rozmowy z Anną nie była tak emocjonalna, ale wiedziała, że teraz wcale nie musi ukrywać swoich uczuć. - Głębsze badania nad wymiarami rozpoczęły się dużo później, już po pokonaniu Discorda. Właśnie stąd wzięła się Speciosa - na jej twarzy znów pojawił się drobny uśmiech. - Pewnie o tym nie wiesz, ale Kleopatra na początku wyraziła chęć przeniesienia się do Equestrii. Czuła się chyba uprzywilejowana i uważała za wspaniałe, że może się stać "ludzkim ambasadorem". W Equestrii miała być po prostu przedstawicielem nowej rasy, przemienionym w kucyka, który będzie opowiadał o jej aspektach i tajemnicach, być może dostarczał nam wiedzy i wynalazków, których my nie mieliśmy. Ziemia w czasach jej życia tutaj wyglądała całkowicie inaczej - pokręciła głową. - Wszystko było przeprowadzone dla celów czysto badawczych. Potem szybko zmieniła zdanie, ale cofnięcie tego wydawało się być już zbyt ryzykowne, na Ziemi była uznana za martwą. Prawdopodobnie w ogóle nie powinna dostać możliwości zamieszkania w Equestrii - zamknęła na sekundę oczy, jakby pod wpływem nagłego skurczu. - Nikt dla celów naukowych nie powinien igrać z wymiarami. Kara za to była ogromna - tym razem przerwała na dłuższą chwilę, jakby kontemplowała jakieś wydarzenia z przeszłości, ale zanim ktokolwiek mógłby się odezwać, kontynuowała - Ale wracając do napiętej sytuacji pomiędzy krainami naszego wymiaru, który przecież nie składał się tylko z Equestrii. Discord po swoistej resocjalizacji był naprawdę... całkowicie inny. Fluttershy ma w sobie coś takiego, czego nawet ja nie jestem w stanie do końca zrozumieć - znów pozwoliła sobie na uśmiech. - Jego intencje były raczej dobre, chciał się wykazać w swojej odmienionej postaci, jednak jego chaotyczna natura, której przecież nie mógł stracić... - znów odetchnęła. - Wydawało mu się, że robi wszystkim przysługę, ale na pewno kierowała nim też jego zwyczajowa, niekontrolowana chęć do zobaczenia co się stanie, jeśli namiesza. Nie jestem pewna w którym momencie dowiedział się od Kleopatry dokładnie czym jest Ziemia, ale dostanie się do Zaginionego Miasta dla istoty o jego mocach nie było problemem. Tak naprawdę... - przyłożyła dłoń do czoła. - ... to Discord przeniósł nas po raz pierwszy do tego wymiaru.
  24. Natalia Spojrzała spokojnie na głośniczek na stole, nie wykazując żadnego dyskomfortu w związku z tym, że była podsłuchiwana. Jej oczy natomiast wydawały się być skupione. Znów organizacja. Nawet jeśli Golding podejmie decyzję o odejściu będzie musiała podjąć kroki do tego, by chociaż dowiedzieć się na ten temat więcej. Na słowa o jej mądrości jedynie skinęła w podziękowaniu głową, nie czując potrzeby, by to komentować. Pewnego rodzaju łagodne przygnębienie wciąż jej nie opuszczało, choć na jej ust wciąż malował się drobny uśmiech. Pod koniec jego wywodu zamknęła na sekundę oczy, a jej uśmiech się lekko poszerzył. - Och, nawet nie wiesz jak wielkie jest to brzemię - uniosła wzrok z powrotem na jego zakamuflowaną sylwetkę i uniosła ręce lekko do góry, podpierając je na łokciach i splatając palce ze sobą. - Jestem niezwykle wdzięczna za to, że zgadzasz się mnie wysłuchać. I dumna, z powodu tego, że nigdy nie przestałeś chronić innych, tak jak przysięgałeś. Jesteś naprawdę szlachetnym i silnym kucykiem, Golding - zakończyła łagodnie i pozwoliła sobie na parę sekund milczenia. - Jestem tutaj... chciałam tego spotkania, ponieważ pragnęłam wyjawić ci prawdę, od początku do końca, jak to wszystko wyglądało bez żadnych tajemnic. Uważam, że na to zasługujesz - jej wzrok na chwilę powędrował w stronę Lust, która zdążyła już poznać tę historię i którą Natalia również obdarzyła zaufaniem. Dzisiaj poza Goldingiem była tutaj jeszcze Snow. Delikatna dziewczyna, klaczka, która jednak przy pomocy kuzyna powinna poradzić sobie ze wszystkim co usłyszy. - Poza tym powinieneś być świadomy moich planów. Prędzej czy później i tak byś się o nich dowiedział, pragnę jednak, żebyś usłyszał to ode mnie, wcześniej. - zanim jednak przejdziemy do rzeczy, chcę, żebyś upewnił się w autentyczności mojej wiedzy. Uznasz, że opowiadam bajki, jeśli nie dam ci dowodu. Golding, wiem o tobie bardzo wiele i wiedziałam zanim jeszcze zaczęłam rozmawiać z Anną. Obiecuję ci, że nie musisz się tym martwić i poznasz dzisiaj powód, chcę jednak, żebyś najpierw wysłuchał mojej historii. Golding, wiem o tym, że poszukiwaliście odłamków, które były częścią Tarczy, będącej kluczem do Zaginionego Miasta. Wiem też o tym, że razem włamaliście się do sypialni Księżniczki Celestii. I myślę, że ufasz Annie na tyle, by uwierzyć, że nie jest to wiedza, którą otrzymałam od niej. Przerwała, dając mu szansę na odpowiedź.
  25. Natalia Nie można zaprzeczyć, że Natalia była odrobinę zaskoczona widząc ten... niecodzienny strój Goldinga. Chociaż po nim mogła spodziewać się skrajności, wiedziała, że jego zaufanie ciężko było zdobyć, od zawsze. Zresztą, widziała już jego ludzką postać, nawet jeśli jedynie przez chwilę, a wspomnienie zamazane było przez wiele nieprzyjemnych emocji, niezwiązanych co prawda z nim. W tej chwili jej osobiście to nie przeszkadzało(ale cóż, było to odrobinę śmieszne), więc nie odezwała się, pozwalając swoim towarzyszkom na osaczenie go. A sam widok wywoływał prawdziwe ciepło w sercu, bo krótka sprzeczka Snow z kuzynem była jakby odbiciem dawnych lat. Nawet niezadowolenie Anny wydało jej się jakby na miejscu, bo taka właśnie przecież była, więc atmosfera jak dla Natalii została rozluźniona już na początku. Sama pani premier nie zdecydowała się niczego komentować, jedynie przyglądała się wszystkiemu z boku z bardzo łagodnym uśmiechem na twarzy, jak matka oglądając kłótnie i wygłupy swoich dzieci. Na słowa Goldinga i zaproszenie do stołu skinęła prosto głową. - Dziękuję za zaufanie, nie zamierzam go zawieść - odpowiedziała spokojnie. - Cokolwiek po tym spotkaniu postanowisz, ja zamierzam to uszanować - to również zgodne z prawdą. Przynajmniej planując to spotkanie wiedziała, że jest ono raczej jej własną, prywatną pobudką niż czymś istotnym dla ich sprawy. Właśnie dlatego Jolanta wydawała się być z tego niezadowolona. Natalia potrafiła czasami być zbyt ufna i zbyt emocjonalna w sprawach związanych z byłymi Equestrianami, szczególnie teraz. Dobrze więc mimo wszystko było mieć swój Rząd, który potrafił ją odrobinę zastopować w sytuacjach, gdy tego potrzebowała. Ale w tym konkretnym przypadku nie zamierzała odpuścić. Usiadła pomiędzy Snow i Anną i złożyła ręce przed sobą, część włosów przysłoniła jej czoło, kiedy schyliła nieznacznie głowę. Odetchnęła lekko i spojrzała znów na Goldinga, albo przynajmniej na coś pod czym Golding się ukrywał i uśmiechnęła w jakiś smutny sposób. - Jedyną rzeczą o którą chciałabym prosić to o to, żebyś wysłuchał mnie do końca. Na każde twoje pytanie odpowiem szczerze. A ty, Snow - spojrzała na nią i i złapała jej dłoń w przyjaznym geście. - Możesz usłyszeć dzisiaj wiele dziwnych rzeczy, ale postaraj się wytrzymać z ciekawością. Golding bardzo ci ufa, więc pójdę jego śladem. Na twoje pytania też z chęcią odpowiem, ale myślę, że więcej postawisz ich kuzynowi - ścisnęła lekko jej palce, a potem puściła i znów skrzyżowała ręce na stole, stukając łagodnie paznokciami o blat. W tej chwili mogła nie przypominać jej tak bardzo promiennej pani premier z Kancelarii, a raczej kogoś znużonego życiem i dręczonego olbrzymimi problemami, których ten blady uśmiech nie mógł już teraz ukryć.
×
×
  • Utwórz nowe...