-
Zawartość
678 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
2
Wszystko napisane przez KreeoLe
-
Gdzie? W ciele, w lodówce? Mam. Masz potwora w domu rodzeństwo?
-
Tak, mojego. Widziałeś/łas powietrze?
-
Zwolniłam kroku, zastanawiając się, co może nas czekać za tymi drzwiami. Miałam nadzieję, że nic złego. Przez moje zamyślenie zwolniłam, więc musiałam dogonić Darkness'a. Wolałam, żebyśmy się nigdzie nie rozdzielali... spojrzałam z ukosa na wielkie drzwi. Ciekawe, czy te też są otwarte...
-
Nie...? Czytałeś/łas fanfic "Rosołek"?
-
Ban, za banowanie, że ty mieszkasz w Ponyville, i możesz powiedzieć tylko muahaha.
-
"Odwołajcie hejta, bo naślę na was Pinkamenę, z wersji Cupcakes!" Co być zrobił/a, gdybyś zobaczył/a, że twoja matka zamieniła się w pięciogłową Fluttershy-smoka?
-
Equestria. Rarity, czy Applejack?
-
Zeszłam za nim. Nie wiedziałam, jakim cudem mógł tak często uśmiechać się w takiej sytuacji. Cóż, ja chyba nigdy nie słynęłam ze swojego optymizmu. Schody skrzypnęły kilka razy pod moimi kopytkami. Nadal unosiłam magią pozytywkę. Chciałam ją mieć pod ręką kopytkiem, aby usłyszeć nawet najcichszy dźwięk, który wyda.
-
- Może... - zastanowiłam się, patrząc to raz na wejście do piwnicy, a to na wejście do pokoju Pinkie. - Każdy kucyk wybrałby najpierw górę, bo piwnice... no, na ogół są straszniejsze. Więc może my tym razem pójdziemy na dół? - Zmusiłam się na lekki uśmiech.
-
Sok. Pomarańcza, czy mandarynka?
-
Powoli i ostrożnie poruszała się w przód. Co do tego, że budynek się nie zawali, nie była pewna. Pleśni się jakoś specjalnie nie brzydziła, jednak już po minucie miała dość tego obrzydliwego odoru. Ostrożnie i powoli stawiałam kopyta na spróchniałej podłodze. Co chwilę rozglądałam się niepewnie, nadal jednak parłam naprzód, omijając połamane, drewniane części mebli.
-
Nie lubię Sonica, rytm może być. Jakoś średnio mi się podobała. 3/10 A to? <3
-
Nie. Masz irokeza?
-
Zapomniałam o niej, ale za pomocą magią mojego rogu latarenka wciąż za mną lewitowała. Było tam ciemno jak w grobie. Bez słowa podałam mu przedmiot, który mógł oświetlić nam drogę i również poszłam kilka kroków naprzód, za Darknessem.
-
No właśnie... jak przetłumaczą, aby było ładnie "true, true friend"? Może "pra, pra-wdziwy, prz-yyjaaaciel..."? A może w ogóle inne słowa? "Prawdziwy, prawdziwy przyjaciel", brzmiałoby za długo i nie zgadzałoby się z ruchami ust kucyków. Ale nie przeżywajmy tak tego, brzydko, czy nawet okropnie wykonana piosenka nie zniszczy naszego życia. Przecież aż tak źle im wyjść nie może. Ciekawi mnie też sprawa doboru głosów, głównie Babs Seed i Lightning Dust.
-
< Jakoś mi się o tym przypomniało, a szukanie nie zajęło długo. > - Wiem, wiem... - pociągnęłam nosem, ocierając policzki z łez. - To jak, idziemy... tam? - Zapytałam ponownie. Chciałam mieć to z głowy, chciałam przenieść się w inne miejsce... kojarzyło mi się ono z imprezami, z zabawą, z radością, co nie za bardzo pasowało do sytuacji... kojarzyło mi się z Pinkie. Ona przecież też musiała przechodzić przez to, co ja. Ale jej udało się przeżyć. I miałam nadzieję, że mi z Darknessem też się uda.
-
Usiadłam, wzdychając. Nie byłam jednak zmęczona, tylko porządnie przerażona. Zaczynałam myśleć o rodzinie. O mamie, tacie, o dziadku i babci... ale ich już nie było. Do moich oczu napłynęły łzy, a policzki rozbłysnęły lekką czerwienią. "...jedyne co mogę ci dać to dobrą radę. Nie żyj przeszłością, gdyż to wychodzi ci na źle. Musisz żyć tym co jest teraz, a zajdziesz daleko..." przypomniałam sobie słowa Darkness'a z biwaku. To dziwne, że akurat przypomniało mi się coś takiego w takiej chwili. Po przypomnieniu sobie ich, od razu poczułam się pewniej i odważniej. Po tylu latach naprawdę zdałam sobie sprawę, co one znaczą. Otarłam łzy i wstałam z podłogi. - Powinniśmy... zobaczyć co jest dalej i poszukać może czegoś... jakiejś wskazówki, czy coś... - Powiedziałam, wskazując kopytkiem w głąb ciemnego budynku. Pozytywka milczała, a to chyba znaczyło, że nie ma tu żadnego niebezpieczeństwa.
-
Rzeczywiście, to miało sens. Przyjrzałam się pozytywce która milczała, ale nie zauważyłam nic szczególnego. - Na razie jesteśmy bezpieczni - powiedziałam, kładąc na bok pozytywkę. - Ja... nie znałam swojej matki. Widziałam ją tylko na zdjęciach, no i... ona była zebrą. Ale dlaczego miałaby występować w "roli" takiego... czegoś? Umarła od razu po moich narodzinach, co pewnie już wiesz. Ojciec pewnie jeszcze żyje, ale jego też nie pamiętam. Nie wiem nawet, jaką miał rasę. Nie widziałam go na żadnych zdjęciach... tego... takiego czegoś będzie jeszcze więcej, prawda? - Wzdrygnęłam się, przypominając sobie zebro-kuca.
-
Odetchnęłam głęboko, zatrzaskując za sobą drzwi, by stwór nie wszedł do środka. Oparła się plecami o wejście, jakby chcąc zablokować je swoim ciałem. Kaszlnęłam kilka razy i próbowałam się uspokoić. - Co... to... by... było...? - Wydyszałam do niego.
-
Bez słowa, nadal wpatrując się w potwora, cofałam się do tyłu, aż do drzwi. Przenosiłam wzrok z Darkness'a, na zebro-kuca i tak w kółko. W tym momencie miałam tylko nadzieję, że nic mu się nie stanie, i że monstrum-jednorożec nie będzie umiał posługiwać się magią. Ale to się miało okazać już niedługo. Podbiegłam do drzwi, kładąc kopytko na klamce. Na chwilę zatrzymałam się, znów patrząc na Dark'a. Nie miałam jednak dużo czasu. Pociągnęłam klamkę w dół, licząc na to, że drzwi będą otwarte.
-
Powstrzymałam się przed krzykiem. W jednym momencie z mojego ciała wypłynęło tyle emocji, że trudno było mi nad sobą zapanować. Suchość w gardle, przerażenie, chęć ucieczki, ciekawość, przyspieszony oddech i bicie serca, zamglony wzrok, i Bóg wie jeszcze co... Z gałkami ogromnymi jak spodki wpatrywałam się w błyszczące czerwienią oczy bestii jak zahipnotyzowana. Po chwili otrząsnęłam się. - Sądzę, że możemy mieć OGROMNY kłopot... - Powiedziałam do niego powoli. Na szczęście stwór nie chodził szybko, więc mogłam się mu przyjrzeć dokładniej.
-
Cornboarding Przetłumaczenie i znaczenie nazwy Jak tytuł wskazuje, oznacza to "kukurydzę", oraz "abordaż". Wymyśliłam taką zabawę, ponieważ uczestnicy będą grać w polu kukurydzy. Abordaż jest zdobywanie okrętu nieprzyjaciela przez sczepienie okrętów i walkę wręcz na pokładzie, a gracze w tej zabawie muszą wtargnąć na pole przeciwnika i ściągnąć z jego ogona wstążkę. Miejsce zabawy Miejscem zabawy będzie... pole kukurydzy. Sędzia wyznacza linie prostokątnego "boiska" i dzieli je na pół. W tym celu nie trzeba wycinać żadnej kukurydzy. Liniami będą słupki stawiane co jeden metr, tak aby nikt nie wychodził z boiska. Uczestnicy W tej grze są dwie drużyny, po pięć osób każda, co daje dziesięć uczestników na całą zabawę. Przebieg gry Uczestnicy do ogonów mają przywiązaną wstążkę, którą można z łatwością zdjąć. O to właśnie chodzi. Pięciu zawodników po lewej stronie ma na ogonach wstęgę czerwoną, a pięciu po prawej, niebieską. Każdy zaczyna ze swojego pola drużynowego. Kukurydza sprawia, że kucyki nie widzą zbyt wiele. Muszą zdać się na własny słuch i czujność. Gdy gra startuje, gracze muszą odnaleźć kucyka z drużyny przeciwnej. Gdy już go zobaczą, muszą się albo do niego zakraść, zaskoczyć, lub gdy już tego kogoś zauważy - gonić. Główny cel gry polega na tym, by ściągnąć wstążkę z ogona przeciwnika. Gdy już tak się stanie, uczestnik bez wstążki schodzi z pola, przegrywając. Z zabraną wstążką uczestnik musi pobiec do jednego z rogów pola i obwiązać ją w około słupka który będzie tam stał. Wtedy zdobywają pełny punkt. Wygrywa drużyna, która ściągnie z ogonów przeciwników wszystkie wstęgi i zawiesi je na słupkach. Ciekawostki - Kukurydza na danym polu powinna sięgać ponad głowy uczestników, tak, by nic nie widzieli bez podskoczenia do góry. - Sędzia powinien być pegazem, by widzieć dobrze wszystkich z góry. - Na jednym słupku może wisieć nieograniczona ilość wstążek dowolnej drużyny. - Zakazane jest odwiązywanie wstążek ze słupków. - W wypadku, gdy wstążka sama spadnie z ogona jakiegoś gracza, ma on prawo obwiązać ją sobie ponownie wokół ogona, lub poprosić o pomoc sędziego. Przez ten moment jest nietykalny, co znaczy, że gracz z przeciwnej drużyny nie może podejść do niego bliżej niż na trzy metry. - Uczestnik, który ściągnął wstęgę z ogona innego kuca, musi iść ją odwiesić OD RAZU. Nie może w tym czasie ściągnąć jeszcze jednej wstążki, co grozi upomnieniem, albo usunięciem z boiska.
-
~ O matko, co to jest, ja się pytam?! ~ Zapytałam sama siebie w myślach. Kroki słyszałam już bardzo wyraźnie, w sumie nie dało się ich nie słyszeć. Odruchowo złapałam za kopytko Darkness'a i zacisnęłam wargi. Próbowałam uciszyć jakoś ten wredny dźwięk, który był teraz nie do zniesienia.
-
- Tak, tak, wiem... tylko to brzęczenie... - kopytkiem wskazałam na pozytywkę. - Przerażające. Mam nadzieję, że niedługo to diabelstwo się uciszy, bo zaczyna mnie denerwować. Znów niespokojnie rozejrzałam się, delikatnie wyślizgując się z przyjacielskiego objęcia Darkness'a i postępując kilka kroków do przodu. Nie chciałam tam jeszcze wchodzić, mogło czaić się tam jakieś niebezpieczeństwo. Albo niebezpiecznie było tu. Nie... po prostu wszędzie było niebezpiecznie.
-
Wiziak. ^^