Cóż, nie każdy odcinek sezonu może być wybitny. Tutaj mam dwie skrajności, jedną wspaniałą, drugą niemiłą dla mnie.
Nowy gatunek bardzo mi się spodobał. Lubię takie nowinki, choć trochę się ich zawsze boję (oby nie wsadzili tam elfów i goblinów, nie przeżyję). Zefirki przypadły mi do gustu, od dawna czekałem na jakaś rasę myślącą wyraźnie mniejszą od kucyków. Warto na to zwrócić uwagę, że twórcy konsekwentnie pilnują, aby tytuł "Little Pony" nie był przypadkowy. Kucyki to istotnie bardzo drobne stworzenia w equestriańskiej skali.
Lecz tutaj konsekwencje się kończą. Rzecz, któa mnie szalenie rozczarowała, to zaklęcie Twilight. Z jednej strony jest inspirujące i daje do myślenia. Z drugiej to burzy znowu ideę magii, którą sobie ukłądaliśmy na podstawie odcinków. Pomijam już fakt, ze mamy typowy skerót literacki, czyli:
-mamy problem
-Twilight nagle sobie przypomina, że zna zaklęcie z jakieś księgi (wow! Co za zbieg okoliczności, ze akurat o nim niedawno czytała!)
-szast-prast, zaklęcia działa na medal i problem rozwiażany.
To trochę jak pojawiajacy się znikąd Gandalf w Hobbicie (książkowym), lub ulubiona wymówka początkujących aurtotów fanfików: nie wiem, jak mój bohater z tego wyszedł/jak to może istnieć... magia i tyle!
Właśnie magia w kucykach jest dosć haotyczna, ale kolejne odcinki pozwalają nam trochę ją ogarniać. Rozumiem, że Twilight jest wyjątkowo utalentowana i to postać fabularnie OP. Jednak pomijając kilka takich niemądrych wyskoków, jej OPckość jest subtelnie ograniczona. W I sezonie skrzydła była w stanie stworzyć tylko dla jednego kucyka. W II cofanie w czasach wiązało się z ogromną ilością ograniczeń. Teleportować się może w niewielkim gronie i na niedużą odległość. W III sezonie Trixie na narkotykach okazała się zbyt potężna. W IV Twilight ogólnie stała się backgroundem i jej magia ma zastosowanie głównie pomocnicze. Widzimy jej stopniowy rozwój, widzimy jak doskonali umiejętności. Lecz tutaj mamy skok z silnika parowego na rakietowy!
A tutaj rachu-ciachu i do piachu... tzn zmieniamy bez trudu sześć stworzeń (w tym samą siebie!) w drugie, które całkowicie się różni, bez problemów też wracamy do poprzedniej postaci. Czy to nie jest cholernie naciągane? Szkoda...
Widać było to, o czym wspominałem niegdyś. Materiału fabularnego mieliśmy na odcinek 30 minutowy co najmniej. W końcu dziewczyny powinny poczuć się nieco nieswojo w nowych ciałach, a to też pominięto. Od razu to zaakceptowały i od razu wiedziały jak latać i tak dalej. Ja tego nie kupuję.
No i pada pytanie: skoro Twilight robi takie cuda (i to na dłuższy okres czasu), to czy przypadkiem nie dałaby radę jednym zaklęciem pokonać 90% ich przeciwności losu? No i końcowy żart Rainbow o gryfach i smokach, to... mnie trochę przeraża. owszem, wizja Twilight jako smoka jest pasjonująca, ale nie będąca efektem po prostu jednosekundowego zabiegu magicznego! Discord wymięka!
Poza tym odcinek sam w sobie jest dobrym źródłem pomysłów dla fanfikowców. Zefirki to ciekawy temat, mamy też standardowy motyw interakcji stworzeń małych i dużych w kreskówkach dla dzieci. To akurat nie było zbyt dobrze wyeksploatowane, ale akceptowalne.
4/10 Sorry. Z czego 4 pkt za Zefirki.