Skocz do zawartości

Ylthin

Brony
  • Zawartość

    812
  • Rejestracja

  • Wygrane dni

    9

Posty napisane przez Ylthin

  1. Gdybym miała biegać za podręcznikami akademickimi na biologii:

    A) dostałabym pierdolca

    B) zmarnowałabym kupę kasy

    C) skończyłabym w połowie przypadków z wątpliwej jakości skanami z lewych hostingów, bo niektóre książki nie trafiają nawet na aukcje po 200 zł/sztuka

     

    Czy wykłady i ich formuła są idealne? Nie. Czy podręczniki są? Też nie. Czy przyda mi się każdy przedmiot i każde zagadnienie nauczane na moim kierunku? Wątpię. Ale trafiają się wykładowcy, którzy przekazują wiedzę w naprawdę dobry sposób, którym wyraźnie zależy na wbiciu nam do głów jeśli nie konkretnej treści, to chociaż sposobu myślenia, który pozwoli nam wiedzę zdobyć (pozdrawiam pana doktora od restytucji). Trafiają się też ludzie z dorobkiem i wiedzą, którzy jako edukatorzy kompletnie się nie sprawdzają (mikrobiologia, anatomia). Oraz zwykłe, za przeproszeniem, pindy (doktor K. i ćwiczenia z anatomii na starym kierunku). Jak w każdym systemie opartym o człowieka, najbardziej wadliwy twór w całej historii życia. Nic z tym, niestety, nie zrobisz - bo pasjonatów i utalentowanych wykładowców jest zbyt mało, by mogli nauczać wszystkich chętnych studentów. Bo wprowadzenie finansowych progów odetnie dostęp do edukacji mniej zamożnym, a programy wsparcia "biednych zdolnych" mają ograniczony zasięg. Bo system edukacji trzydziestomilionowego państwa ciężko przebudować z dnia na dzień.

    A że fizjoterapia jest wykładana ujowo... cóż, wiem o tym od pewnego posiadacza licencjatu i to samo mogłabym powiedzieć o niektórych elementach swojego poprzedniego kierunku (weterynaria). Skoro wykłady nic ci nie dają, to nie chodź i ryj z książek. Jeśli nie odpowiada ci kierunek, zmień go. Nie zadłużasz się na całe życie, by studiować - wykorzystaj tę mobilność. Zdobyta wiedza nie przepada, zaliczenia można przenosić; może i nigdy nie zostanę weterynarzem - ale pod pewnymi względami jestem trochę do przodu w stosunku do reszty roku, bo coś z histologii czy genetyki kołacze się w pamięci i pomaga zrozumieć np. zoologię czy ewolucjonizm, o przeniesieniu zaliczeń z pomniejszych przedmiotów nawet nie wspominając. Nie wiń od razu całego systemu, jakkolwiek zepsuty i wadliwy on nie jest - to może być też twoje nastawienie i zdolności.

    • +1 3
    • Nie lubię 1
  2. Spoiler

    54dAADA.jpg

    Spoiler

    SEHbOOy.jpg

     

    8e72680ac2.png

    Nie gram w League of Legends ani żadne inne MOBA. Grałam w gimnazjum trzy mecze na krzyż i odpuściłam, nie jara mnie rozwalanie klawiatury i wykłócanie się z ludzkimi solniczkami. Mój chłopak za to od czasu do czasu bezstresowo gra ze znajomym na streamach, czego skutkiem jest... hmmm, zapoznawanie się z LoLem przez osmozę i kilka kiepskich żartów nabazgranych w 15 minut na wydrukach skryptu z ekologii.

     

    A żeby nie było, że jedyną treścią posta jest niskowysiłkowy bazgroł LoL-owy...

    Spoiler

    804235bec7.png

    Straciłam rachubę, ile godzin w to wpakowałam. Sześć? Siedem? Dziesięć? I wciąż jestem daleko, oj, daleko od końca...

    • +1 1
  3. Dwa słowa: widzimisię autorów. Zbieżność może wystąpić, bo kolor oczu jest z reguły dobrany tak, by pasował do reszty projektu (sierść, grzywa, ewentualne dodatki), więc czemu nie wykorzystać go w innym detalu? U jednorożców i alicornów może to być magiczna aura, u innych postaci np. szalik czy inna ozdoba dobrany "pod oczy". Nie drążyłabym zbytnio tematu.

     

    EDIT: przypomniało mi się jeszcze, że w pewnych sytuacjach taka zbieżność w kolorystyce może być ograniczeniem technologicznym (np. stosowanie sprzętu/oprogramowania z ograniczoną paletą barw). Do puców to się raczej nie stosuje, ale...

  4. >2017

    >dwustronnicowy prolog bez konkretniejszego rozdziału lub dwóch

    jv5j9Jq_d.jpg

     

    >Spik

    >Pinki

    Wstawiłabym innego mema, ale to nie jest grupa shitpostingowa na Facebooku ani Discord.

     

    Sama treść jest...

    ...OK, rozumiem, że opierasz się o dalsze sezony, więc nie mogę bić za rzeczy, których z racji nieoglądania serialu po S4E03 nie znam. Za co więc mogę, hmm... O, mam. Za suche, zdawkowe opisy. Za drewniane dialogi. Za dziwaczne, szarpane zdania, które chwilami nie brzmią nawet po polsku, bardziej po polskiemu. Czyli za zwyczajową przypadłość człowieka, który dopiero zaczyna pisać i nie ma pre-readera, który pokierowałby autora na z grubsza właściwe tory, dobra, przymknę na to oko.

    Ale za brak fabuły i pędzącą na łeb, na szyję akcję, która (przez brak konkretnego rozdziału) nic nie znaczy... Uuu. Dawajcie młotek. Dlatego zawsze i wszędzie będę na takie gołe mikroprologi krzyczeć, wierzgać i robić awantury. Równie dobrze mogłeś to dokleić do rozdziału pierwszego jako lekko oderwaną od reszty akcji scenę otwierającą, dla czytelnika byłoby tylko lepiej. Publikowanie fików poza konkursami to nie wyścigi, pośpiech tylko ci nabruździ i narobi problemów. Lekcja na przyszłość. Nie pokazuj, jeśli nie masz czego pokazać.

  5. 11 godzin temu, Razh napisał:

    znajdzie się chodź

    *choć

    Z uwag technicznych: zmieniłabym interlinię (Formatuj → Odstępy między wierszami) na 1,15, bo w obecnej formie tekst jest miejscami brzydko rozjechany, zwłaszcza między kolejnymi akapitami (a jak się dorzuci do tego enter, to powstaje tyle wolnego miejsca, że wcisnęłabym tam jedno zdanie z książki do anatomii weterynaryjnej, akurat cztery linijki Times New Roman 12). Docsy mają jakoś dziwnie zaprogramowaną tę funkcję, OpenOffice nie robił mi takiej sieczki z tekstu. Plusik za justowanie. Nie masz w tekście żadnego dialogu, ale profilaktycznie doradzę: zapisujemy je w formacie tabulator-półpauza-spacja-treść dialogu. Półpauza to taki prztyczek: – . Możesz go skopiować stąd lub znaleźć w tablicach znaków (Windows 7: menu Start → Akcesoria → Narzędzia systemowe, w razie czego gugiel też powinien coś wypluć).

    Zostawiłam trochę komentarzy, uwag, przecinków i generalnego czepialstwa. Faktycznie, masz problem z powtórzeniami, a niektóre zdania przydałoby się lekko oszlifować, by brzmiały nieco lepiej, ale nie jest to nic, czego nie poprawiłby solidny pre-read/korekta. Co prawda o takich ludzi ciężko, ale czasami się znajdują. Coś jak spełnianie marzeń.

    A skoro o marzeniach mowa... sam tekst to bardzo przyjemna obyczajówka. Krótka, lekka, wręcz taka... ciepła. Spodobała mi się nawet i chętnie zobaczyłabym nieco dłuższe lub skupione na, że tak powiem, "gęstszej" historii opowiadanie, a może nawet jakiś wielorozdziałowiec... ale co napiszesz, to już twoja wola ;)

     

    Powodzenia w dalszej pracy.

    • +1 1
  6. Zastanawia mnie, kim trzeba być, żeby a) plagiatować fik b) z zagranicznego forum i c) używać przy tym Tłumacza Google... w erze powszechnej znajomości angielskiego i wyszukiwarki Google samej w sobie. A, jeszcze d) wysłać to na konkurs. Nie wrzucić do zapomnianego przez Bora Szumiącego (o ludziach nie mówiąc) wątku w dziale, a dać na cholerny konkurs. Smutne.

    • +1 2
    • Mistrzostwo 1
  7. ...bo w starym temacie było za dużo syfu.

     

    Wydałam jakieś chore pieniądze na zestaw Promarkerów i blok, po czym urąbałam pracę testową pośpiechem i niestarannością. Na (przeciągniętym gdzieniegdzie GIMPem) skanie wygląda to nawet znośnie, w realu już mniej. Jeśli to nie jest dobrą definicją mojego... robienia czegokolwiek w sumie, to nie wiem, co jest.

     

    Oslo, obrazek z OCkiem.

     

    Spoiler

    I4zvFlr.jpg

     

    • +1 2
    • Mistrzostwo 1
  8. Hela akurat mi się bardzo podobała. Jej charakter, pochodzenie (rozegrane zresztą trochę... wybaczcie anglicyzm, ale nie mogę znaleźć dobrego odpowiednika dla cheap - tanio? tandetnie? - na zasadzie "ha-ha, Thorze, myślałeś, że to ty byłeś pierworodnym, ale TO BYŁAM JA, DI... eee, HELA! TO ZAWSZE BYŁAM JA, THORZE! Byłam szkieletem w ojcowskiej szafie i wielką tajemnicą wymazaną z historii, ha-ha!"), plan czy motywacja nie są oryginalne, ale sposób, w jaki jej postać jest odgrywana trafił do mnie na tyle mocno, żeby wybaczyć (czy wręcz zignorować) niedostatki fabularne. Blanchett bawi się zbyt dobrze, jej gra aktorska jest zbyt pewna siebie i rozbuchana, żebym mogła narzekać. Jest strasznie kreskówkowa i stereotypowo zła, brakuje jej tylko wąsa do złowieszczenia podkręcania... ale to do mnie przemawia, włazi gdzieś do mózgu i wciska wielki guzik z napisem "dziecinna frajda". Jakbym znowu widziała pewną mniej znaną rolę Ray'a Parka, tylko jako kobietę i w dobrym, wysokobudżetowym filmie z obsadą, która gra postacie, a nie mokry sen stolarza.

  9. Byłam na filmie z drugą połową (co może nieco zaburzać ocenę - bawiłam się z Wilkiem świetnie nawet na tak syfiastym filmie, jak Batman v Superman i nie załamałam kompletnie przy oglądaniu Szybkich i Wściekłych 6-7) pod koniec października. Wrażenia?

    Z drugiego "Thora" mam przebłyski pojedynczych scen, więc trochę raziła mnie zmiana w charakterze głównego bohatera - ze sztywnego buca w bardziej... śmieszkującego, chwilami wręcz luzackiego buca. Z jednej strony taki Thor jest faktycznie zabawniejszy i przyjemniejszy do oglądania (pierwsza scena filmu wywołała trochę uśmiechów), z drugiej... troszkę to zgrzytnęło, nie ukrywam, zwłaszcza że w dalszych scenach śmieszki-heheszki odrobinkę stonowano. Dalej: wielki plot-twist z końca dwójki troszkę tu nie wypalił.

    Spoiler

    Loki podszywający się pod Odyna nic nie zmienia - ot, leży na sofie, zajada winogrona, nie robi większych problemów, a zaginiony władca Asgardu szybko się odnajduje przez trochę zbędne cameo Beneficial Cucumbera doktora Strange'a. Ponoć częściowo zmieniono ten wątek po pokazach testowych, bo widownia narzekała na Odyna jako "dziwacznego bezdomnego" przepowiadającego nowojorczykom przyszłość - mnie takie rozwiązanie jednak nie razi... i w sumie trochę szkoda, że wycięto to na rzecz banalnego widoczku z trawiastym klifem.

    A, i Odyn wybrał sobie idealny moment na śmierć. Znowu: z dwójki pamiętam pojedyncze sceny przez mgłę, więc nie wiem, czy wątek odynowego umierania był tam jakoś poruszony.

    Na co jeszcze mogę ponarzekać... A, że wątek krwawych rządów Heli i ukrywających się Asgardczyków trochę blednie przy Thorze bijącym się na arenie i kombinującym z metodą ucieczki. Znowu: wizualny projekt i charakter Heli są świetne, a Cate Blanchett ma aż za dużo frajdy ze swoją rolą, ale po seansie człowiek pamięta raczej koloseum, niż Heimdalla z Rivii biegającego po planie "Opowieści z Narnii". Nie przemówił też do mnie "nadzorca" areny (zapomniałam imienia postaci) - związane z nim żarty nie były złe, postać była nawet przyjemnie napisana i zagrana, ale był chyba zbyt... oderwany od rzeczywistości, zbyt wyluzowany i ekscentryczny, żeby trafić w moje gusta.

    Sporo osób narzeka na nadmiar humoru, inni bronią to specyficznym stylem reżysera, który chętnie przełamuje patos gagami i żarcikami. Poza pierwszą sceną (gdzie boli bardziej dysonans między sztywnym bucem a dowcipnym bucem, niż sam humor) nie miałam większych problemów - nawet w mocno krytykowanej końcówce ten... nie ukrywajmy, trochę nie na miejscu żart Korga specjalnie mnie nie bolał. W najlepszym smaku toto nie było, ale pasowało do konwencji i stylu całego filmu. Trafiło się zresztą kilka scen poważniejszych

    Spoiler

    Zniszczenie Mjolnira, podbicie Asgardu i tyrania Heli, wspomnienia Walkirii, poświęcenie Scurge'a

    których nie zestawiano z dowcipami i w których patos wybrzmiał tak, jak powinien.

    Postacie są bardzo dobre. Mignęło mi tu i ówdzie trochę krytyki pod adresem Toma Hiddlestona, że niby grał trochę na siłę, byle odwalić robotę, dostać kasę i zwiać z planu, jednak wspominając wcześniejsze marvelowskie filmy z tym aktorem (oraz po obejrzeniu całkiem przyjemnego "Crimson Peak" od Guillermo del Toro) doszłam do wniosku, że człowiek ma po prostu taki styl gry, lekko znudzony i zamyślony równocześnie, przez co siłą rzeczy jest nieco przyćmiewany przez bardziej ekspresyjnych kolegów. Jak wcześniej wspomniałam, Cate Blanchett jest świetną antagonistką, Chris Hemsworth to znakomity Thor (chociaż żal mi tych włosów, ach, tych długich, długich włosów), a Walkiria powinna się pojawić w większej liczbie filmów, najlepiej równie charakterna i ostra, co w "Ragnaroku". Sam reżyser również okazał się być wcale dobrym aktorem, i chociaż Korg w nadmiarze szybko stanie się upierdliwym memem, tak jako okazjonalne źródło humoru sprawdza się znakomicie. Jak sól w kuchni (i dla zdrowia). Karl Urban to Karl Urban, po "Dreddzie" (w którym grał tytułową postać całym ciałem i połową twarzy, nie zdejmując hełmu przez cały film) mam wobec człowieka niesamowity szacunek.

    Kolory. Dużo kolorów. Świetna estetyka, dobre kostiumy, kilka znakomitych projektów. Muzyka... "Immigrant Song". Wiadomo. Poza tym jestem skłonna przychylić się nieco do opinii znajomego, który narzekał na zbyt małe ilości syntezatorów.

    Czy "Ragnarok" to "Thor: Guardians of the Galaxy"? Nie do końca. Obydwa filmy (z zastrzeżeniem, że nie widziałam "Vol. 2") uderzają w podobne, kolorowo-kiczowate nuty, zachowują jednak swoją własną tożsamość, nie są prostą kalką. Czy można było rozegrać całą sprawę jeszcze odważniej, bardziej kiczowato, odjechanie i dziwnie? Na pewno. Czy Marvel pozwoliłby na więcej szaleństwa? To już kwestia sporna - jednak tak jak podobał mi się "Ant Man" i "GotG", tak też polubiłam "Ragnarok" jako przyjemną odskocznię od bardziej typowych i poważnych "Avengersów" i "Civil War". Siłą wszelkich kinowych (komiksowych, growych) uniwersów jest różnorodność, tworzenie filmów-odskoczni i indywidualny styl różnych reżyserów/scenarzystów, mnogość spojrzeń na superbohaterską markę. Ważny jest jednak umiar i balans - nie każdy film musi być "Guardiansami" i "Ragnarokiem", tak samo jak nie można produkować wyłącznie poważno-mrocznych do granic absurdu filmideł (co nie uzasadnia włażenia reżyserowi do studia w ostatniej chwili, robionych na szybko dokrętek i babrania w spójnej stylistycznie wizji, bo ludziom nie podobała się estetyka poprzednich dzieł od zupełnie innych ludzi, DC i WB, ogarnijcie się).

    Czy warto Ragnarok obejrzeć? Warto. Czy jest darem z niebios? Nie. To po prostu dobry blockbuster z własną tożsamością.

    • Lubię to! 1
  10. Przeczytane.

    Zostawiłam ci parę czepialsko-biologicznych uwag, skasowałam jedną zbędną spację i dorzuciłam jeden przecinek. Pokasowałabym też entery między akapitami, bo taki rozstrzelony tekst nie wygląda specjalnie estetycznie, i podbiłabym rozmiar fontu (fonta?) z 11 do 12 (TNR jest dość... chudą czcionką).

    Treść...

    Spoiler

    Nie jest źle, ale i nie urwało mi to głowy. Pod koniec tekstu marynarska stylizacja trochę ci zeszła, a szkoda, bo język jest całkiem przyjemny, choć niektóre zdania możnaby ze sobą połączyć w nieco dłuższe - w tej chwili niektóre akapity sprawiają wrażenie lekko poszatkowanych i nie płyną zbyt gładko (no pun intended). Całość jest na tyle krótka i zwięzła, nastawiona bardziej na styl i atmosferę niż opisywanie większej historii, że nie będę ci wytykać pobieżnie naszkicowanych postaci - uczepię się za to samej fabuły i jej poprowadzenia.

    Po przeczytaniu całości miałam wrażenie, że autor zaczął od historii o wielkim potworze-kucojadzie, tak, wszystko szło ładnie-pięknie... po czym gdzieś pod koniec doznał nagłego oświecenia i postanowił wrzucić zwrot akcji o tym, że tak naprawdę... eee... potwora nie ma? łowców zabijają syreny? potwór służy syrenom? to wszystko pułapka stworzona przez rybaka i napotkaną przez niego syrenę? Zakończenie jest dla mnie niejasne i nie klei się zupełnie z resztą fika, jakby przeklejono je z innego opowiadania. Cały wątek syren wydaje się być wrzucony dla niespodziewanego skrętu fabuły, który jednak kłóci się - przynajmniej dla mnie - z tym, co było wcześniej opisane.

    Mam też wrażenie, że poszczególne sceny można było rozpisać nieco dłużej - z drugiej strony jednak ich obecna długość nie wadzi, tak samo jak wspomniana wcześniej prosta charakterystyka postaci, do tego próby wypchania fanfikowej szynki mogłyby się szybko skończyć pompowaniem jej wodą z białkiem sojowym zamiast faktycznym mięskiem.

     

    Czy warto przeczytać? Może nie tyle warto, co... można. Całość jest na tyle krótka i sprawnie napisana, że można poświęcić tych pięć minut w przerwie od większych historii - ot, złapać kubek herbatki z rumem, zapuścić w tle szanty i zanurzyć się na krótką chwilę w morskich opowieściach...

    • +1 1
  11. 5 godzin temu, Lyokoheros napisał:

    zwłaszcza gdy jest się katolikiem/ma poglądy zbliżone do katolickich/nie przestrzega politycznej poprawności. 

    Masz na myśli ten jeden raz, gdy jako opiekun dostałeś po gluteusie maximusie za promowanie jakiegoś pro-lajfowego eventu, a administracja jasno dała do zrozumienia, że polityczna agitka w którąkolwiek stronę nie ma miejsca w działach kucykowych, zwłaszcza ze strony ekipy? No strasznie uciskamy katolicyzm, okropna politpoprawność się szerzy, wow. Przerażające.

     

    Dla OP: nie wiem w sumie, co to za pytanie. Idziesz, gdzie chcesz, przyglądasz się, patrzysz na opisy działów i tematów, znajdujesz coś interesującego dla siebie i piszesz tam posta. A potem kolejnych pięć. Jakoś to się zaczyna kręcić.

    • +1 2
    • Mistrzostwo 1
  12. @up - teoretycznie żaby mogą spadać z nieba.

    Nie rozmawiamy o teorii i ogólnikach (od tego jest Stowarzyszenie Żyjących Piszących i serwer discordowy KKPF), rozmawiamy o konkretnym tekście, który jakościowo wypada tak słabo, że aktywuje mi się zmodyfikowany czujnik prawa Poego.

    Nie chcę tu bić autora i wyżywać się nad niewyrobionym nowincjuszem, ale... na serio, nie jestem w stanie rozróżnić, czy ten tekst napisał ktoś z zerową wprawą, czy internetowy troll. W tym pierwszym przypadku patrzę na literacki odpowiednik moich rysunków z przedszkola: nie były złe w obraźliwy, głupi czy odrażający sposób, były po prostu złe. Nieudolne. Typowe dziecięce gryzmoły. Co nie znaczy, że nie można z nich przejść do... no, starszych gryzmołów, które nie wypalają ci już oczu i wykazują jakieś tam wątłe zrozumienie, jak działają podstawy rysunku: perspektywa, światło, kształt, przestrzeń, kompozycja...

    To samo jest z pisaniem, choćby i końskich opowiadań na zapomnianym przez Boga, Admina i ludzi forum. Są pewne podstawowe zasady i reguły, których trzeba się nauczyć. Trybiki i mechanizmy brzęczące w tle całej historii, linijki kodu kompilowane w działający program Opko.exe. Pisała o nich Cahan w jednym zinie, pisał Alberich w drugim zinie (starczy przejrzeć archiwalne numery Brohoof i Equestria Times w stosownym dziale), w sieci wisi sporo poradników "jak pisać opowiadania", sporo można też (o dziwo) wyciągnąć z lekcji polskiego (od poprawnej polszczyzny po mętną wiedzę o tym, jak działa metafora) czy świadomego obcowania z kulturą (filmy, książki, komiksy, teatr, gry, cokolwiek, byle aktywnie myśleć "do czego jest ta scena? Co mi to mówi o bohaterze? Jak to się ma do fabuły?"). A potem? Potem zostaje grzanie tyłkiem fotela, smętne gapienie się w ekran i mamrotanie pod nosem: "murwa kadź, nie umiem, nie mam pomysłów, marność nad marnościami i wszystko głupota bez sensu"... erm, znaczy pisanie, pisanie, pisanie, aż w końcu któryś neuron zaiskrzy i zacznie coś wychodzić. Może nawet dobrze.

    • Mistrzostwo 1
  13. Przepraszam, że się wtrącę i zaofftopuję, ale:

    Cytat

    wszelkie wystąpienia słów takich jak cydr czy poncz - to pierwsze zresztą słusznie tłumaczone w polskich dubbingu jako sok jabłkowy, by nie wprowadzać w błąd - jasno wskazywały na to, że nie chodzi o żaden alkohol,

    Amerykanie odróżniają hard soft cider. Obydwa robi się z jabłek (konkretnie z soku jabłkowego), ale tylko hard cider zawiera alkohol... i dwutlenek węgla (nie zawsze - ale tak jak kwadraty i prostokąty, nie każdy hard cider jest gazowany, ale gazowany cydr będzie zawsze hard, z alkoholem). Serialowy cydr pieni się dość wyraźnie, prawie jak piwo. Reakcje kucyków na trunek też są dość... entuzjastyczne. Nie twierdzę, że to ostateczny dowód na alkohol w Equestrii, ale to też nie działa w przeciwną stronę i nie zaprzecza istnieniu trunków dla dorosłych.

    A, i gdy Spike zasypia w misie z ponczem, jedna z bohaterek żartuje, że napój jest spiked. Tłumacząc dosłownie - doprawiony alkoholem. Twórcy serialu pozwalają sobie dość często na takie żarciki i sugestie, nie wszystko jest tu skierowane w 100% dla dzieci.

    • +1 1
  14. Wyłączyć repki/licznik postów w offtopie i łechtać ludzkie ego "aczikami" czy nagrodami za aktywność w działach kucykowych. Co prawda dla mnie (jako człowieka o wygasającym zainteresowaniu serialem i kanonem) są one całkowicie obojętne, zbędne i równie dobrze mogłyby całkiem wylecieć, ale jeśli chcemy je utrzymać - premiujmy aktywność w ich ramach.

    • +1 2
    • wtf 1
  15. Tak odnośnie nieodczuwania bólu - są ludzie, którzy z różnych przyczyn rodzą się bez takiej umiejętności... i bardzo szybko stają się kalekami lub umierają.

     

    Ból to sygnał o zagrożeniu, mechanizm potrzebny do przetrwania - nie gryź własnego języka, nie dotykaj ostrych przedmiotów, cofnij dłoń od ognia. Lęk przed bólem ratuje nas przed śmiercią lub okaleczeniem, to zjawisko równie stare, co samo życie - nawet pozornie proste organizmy (takie pantofelki chociażby) mają całkiem spore możliwości wyczuwania i reagowania na niekorzystne bodźce. Chroniczny czy patologiczny ból nie jest w żadnym razie przyjemny, ale całkowite odcięcie jego odczuwania ma jeszcze gorsze skutki - dużo lepszym rozwiązaniem (choć wciąż niepozbawionym wad) są w takiej sytuacji środki przeciwbólowe o czasowym działaniu.

    Osobiście wolę zresztą co miesiąc katować wątrobę paracetamolem i faszerować kieszenie BigPharmy papierkami z księciem Mieszkiem, niż umrzeć przez zakażenie rany po otwartym złamaniu lub innym cudzie.

     

    PS. Pamięć krótkotrwała jest, jak sama nazwa wskazuje... no, krótkotrwała. Powinno ci zależeć na pamięci długotrwałej, która przechowuje informacje na dłużej, przez co głupi Milfin z drugiego roku biologii może ci dać ochrzan (bo coś tam jeszcze pamięta z różnych zajęć). Also, polecam techniki pamięciowe (tworzenie skojarzeń chociażby). To brzmi głupio, ale potrafi uratować zad.

    • +1 1
  16. Czy możemy raz na zawsze spalić tego cholernego pseudonaukowego wampira i rozrzucić jego prochy nad Atlantykiem, żeby przestał straszyć?

     

    Nie. To cholerna bujda. Wielokrotnie obalona, pseudonaukowa bujda na popsutych resorach. Możemy zamknąć temat i iść zająć się czymś sensownym. Na przykład uważaniem na lekcjach biologii w szkole. Albo (na nieco wyższym poziomie) neurobiologią.

    • +1 6
    • Lubię to! 1
  17. Nawet lootboksy z OW są... hem, wątpliwe - bo duble, bo płacenie za elementy kosmetyczne, bo element losowy... Gry F2P mogą sobie zażyczyć kilka ojro za skórki i inne bajery, bo to gry F2P, które nie utrzymują się z subskrypcji, sprzedaży pudełek czy DLC. Pełnoprawne, duże gry Triple-A nie mają prawa odstawiać takich rzeczy na dużą skalę - zwłaszcza, że i tak doją konsumentów pre-orderami, DLC i edycjami Deluxe.

×
×
  • Utwórz nowe...