-
Zawartość
1820 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Omega
-
- Nie chodzi mi o ogólną pule nagród - powiedziała z półuśmiechem - i ty dobrze o tym wiesz. Musi ci się naprawdę podobać skoro dałeś jej dwa kwity na nagrody. Nigdy wcześniej tego nie robiłeś, więc się nie wykręcaj.
-
- To naprawdę ciekawe - powiedziała zafascynowana - w jaki sposób je tworzysz? Masz jakąś specjalną metodę?
-
Gdy wkroczyłaś do domu uderzyło cię przyjemne ciepło. Może i to nie była zima ale miło było wejść do ciepłego a nie płonącego pomieszczenia. Wkroczyłaś do przedpokoju. Niemal od razu pojawiła się przed tobą ta sama klacz, którą widziałaś przez szybę. Była jednorożcem o lazurowej sierści i białej grzywie. Była zaskoczona wizytą o tak późnej porze, ale to chyba nikogo nie dziwi. - Co mogę dla pani zrobić? - zapytała się uprzejmie pomimo zdziwienia.
-
- To chyba ja powinnam o to spytać nie sądzisz? - zapytała uśmiechając się słodko - w końcu wtargnęliście do mojej sypialni. Jakieś ostatnie życzenie?
-
- Hmm robi się ciekawie - powiedziała Magde tworząc wokół siebie magiczną tarczę, chyba wiedziała już, że obroża nie na wiele się zda. Twoja furia narastała, powoli traciłaś jasność myślenia. Ostatnią trzeźwą myślą jaka cię naszła był prosty wniosek - obroża bardzo cię osłabi a prąd w Canterlocie w końcu się skończy. Lepiej będzie szybko skończyć walkę, nie wiadomo co Madge trzyma w zanadrzu.
-
- Z wielką chęcią - powiedziała z uśmiechem - który z nich to Blazy?
-
- Tak, raz kiedy zatrzymaliśmy się w Ponyville - powiedziała wciąż nie otwierając oczu - nazywała się Zecora. Ciągle mówiła wierszami i miała koszmarnie ozdobiony dom ale była bardzo mądra i pomocna. Zastanawiam się, czy wszystkie zebry są takie.
-
Rozejrzałeś się wokoło, w tej części obozu nie zauważyłeś za wiele cieni - poza jednym. Stał przed chatą zbudowaną tuż pod murami. Stał tak z założonymi rękami i wyglądał na znudzonego, ale jego oczy wciąż się poruszały jakby wypatrując zagrożenia.
-
Mam podobnie, też zaniedbałem Sophie i czuję jakby wszystko co osiągnęliśmy razem się cofnęło. Dubluje pytanie Qebor
-
- Dobra, na trzy - powiedział Amon chwytając wieko trumny - raz... dwa.... trzy! Amon zaparł się i odsunął trumnę. Zaraz potem szybko się odsunął. Spojrzeliście obaj do środka, ale w środku nikogo nie było! - Proszę, proszę kogo my tu mamy? - usłyszeliście za sobą. Odwróciłeś się i zobaczyłeś, że w ścianie otwarte były tajne przejście. W przejściu stała ta sama klacz, którą jeszcze dzisiaj odwiedzaliście. Ale teraz na jej twarzy malował się półuśmiech a w oczach płonął głód.
-
- Tworzysz własne czary? - zapytała teraz już całkiem zaskoczona - jakie na przykład?
-
- Widziałeś kiedykolwiek jelenia? - zapytałą nagle. Spojrzałeś się na nią. Miałą zamknięte oczy i nieobecny wyraz twarzy. Dlaczego tak się stara zacząć znajomość? Czy to czasem nie kuce starają się o względy klaczy? A może chce po prostu cię poznać? Tyle pytań a tak mało odpowiedzi...
-
- Widzę, żę tak do niczego nie dojdziemy - powiedziała uśmiechajac się dalej - Biff przynieś obręcz - nakazała jakiemuś kucowi. Tamten szybko się oddalił i wrócił po chwili ze stalową obręczą z wyrytami na niej dziwnymi znakami. - Ładne? - zapytała się Madge zakłądajac ci ją na szyję - to specjalna obroża, która pochłania magię. Teraz na pewno nie zobaczę twojej furii. A teraz pójdziemy do mojej pracowni i utniemy sobie miłą pogawędkę...
-
Okno przez które zajrzałaś wychodziło na salon. W środku bylo jasno, w kominku płonął ogień a jakiś kuc czytał książkę w fotelu. Nagle z drzwi obok wyszła jakaś klacz trzymajac tacę z dwoma kubkami jakiegoś napoju. Ne wyglądało to na kryjówkę kultystów, raczej na zwyczajmy dom.
-
Ruszyłeś przed siebie klucząc pomiedzy wozami aż nagle spotkałeś swoją matkę. Pojawiła się nagle, jak zawsze cię zaskakując - Niezły finał - powiedziała z uśmiechem - nie wiedziałąam, że tym razem rozdajemy tak wysokie nagrody...
-
- Nie dziękuję - powiedziała z półuśmiechem - nie jestem dobra w strzelaniu. Po prostu mnie zainteresowaliście. Czyli jedziecie na ten turniej w Canterlocie? Myślałam, że tam występują tylko najlepsze drużyny w Equestrii...
-
Trzeba to powstrzymać, nim cały świat strawi plaga - Warhammer (multisesja)
temat napisał nowy post w Archiwum RPG
Dym unoszacy się z okolic Lansbergu był niepokojący. Nastia nieźle wtedy odleciała ale nie wznieciła tak dużego ognia by spalić całę miasto. Więc co się stało? Zwierzoludzie wykorzystali okazję? A zresztą to nie ważne, muszę wyprowadzić nas z tej cholernej puszczy. O ile pamiętam niedaleko powinna płynąć rzeka. Ona doprowadzi nas prosto do kolejnego miasta. - Wypatrujcie rzeki - powiedziałem pozostałym nie odwracając się - ona doprowadzi nas do celu. -
Ruszyłaś dalej, tak jak mówił Alan - domu nie dało się przegapić. Był to piętrowy dom pomalowany na czerwono. W domu świeciło się kilka świateł, nic dziwnego biorąc pod uwagę zamieszanie ze strażą pożarną.
-
Rainbow Dasz poszła w swoją stronę, teraz mogłeś spokojnie odetchnąć przez kilka chwil. Turniej dobiegł końca, choć szkoda że nie obyło się bez oszustów. Za kilka dni ruszacie do Canterlotu i trzeba będzie wszystkich zorganizować... tyle roboty na twojej głowie! Masz dość jak na jeden dzień, chciałbyś teraz położyć się i zdrzemnąć. Niestety czekają na ciebie obowiązki, które musisz podźwignąć, no i oczywiście spotkanie z Rainbow.
-
- Trenujecie? - usłyszałeś za sobą czyjś głos. Odwróciłeś się i zobaczyłeś klacz o pięknej zielonej sierści i grzywie w o jeden ton jaśniejszym kolorze. Rozłożyła skrzydła by strzepać z nich kurz. Nie znałeś tego pegaza, a ona wyglądała naprawde ładnie, ciekawe co tu robi...
-
- Dwie ulice stąd jest spory czerwony dom - powiedział Alan - nie da się go nie zauważyć. Jak już znajdziesz Sophie to powiedz jej co się stało i że będziemy na razie mieszkać u babci, dobrze?
-
- Jesteś pewna, że chcesz się opierać? - zapytała uśmiechając się drapieżnie - jeśli tak to obiecuję ci, że wydre z ciebie wszystko co będę chciała. Twoje krzyki będzie słychać w całej stolicy, gwarantuję.
-
- Szkoda - powiedziała zpuszczając nos na kwintę - może następnym razem. Spotkajmy się przed twoim wozem ok? - zapytała szeptem, żeby nikt jej nie słyszał.
-
Gdy włożyłeś klucz do zamka i przekręciłeś go dało się słyszeć skrzypienie otwieranych drzwi. W pokoju panował półmrok, częściowo rozświetlony przez światło z pomieszczenia w którym się znajdowaliście. W pokoju, który otworzyliście nie było nic poza sporą dębową trumną.
-
- Nie wiemy - powiedział Alan - zadzwoniłem do straży jak tylko poczuliśmy dym. Sophie nocuje dziś u koleżanki więc nic się jej pewnie nie stało. Nie wiem co się stało ze Scottem - widać było, że jest naprawde podłamany. Nie dość, że gdyby nie ty wcale nie wróciłby do domu to gdy już do niego wrócił ten prawie się spalił. Nie miał ostatnio szczęścia.