Skocz do zawartości

Verlax

Brony
  • Zawartość

    714
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    14

Wszystko napisane przez Verlax

  1. Verlax

    #2 01/2014 "MANEzette"

    Liczyłem właśnie że artykuł o WH40k może ci się pod tym względem spodobać. Chyba jednak miałeś racje mówiąc (przy komentowaniu wcześniejszego artykułu), że nie urodził się taki który by każdemu dogodził. No cóż, spróbuję podejść w następnym numerze z nieco innej strony.
  2. Ten post nie może zostać wyświetlony, ponieważ znajduje się w forum, które jest chronione hasłem. Podaj hasło
  3. Verlax

    #2 01/2014 "MANEzette"

    Zapowiedziałem już pod koniec tamtego artykułu że będzie kontynuacja. "Pegaz..." był tylko pierwszym artykułem z serii, który w sumie rzeczywiście wyszedł mi na krótki ponieważ opiewał tylko historię relacji, a jeszcze nie same cross-overy. Nie martw się jednak, ku chwale Imperatora przegląd cross-overów również będzie. Ten temat jest za dobry by go zostawić, a i wiekopomną herezję bym dokonał gdybym tego nie uczynił. Amen.
  4. Dzień dobry wszystkim! Ojejku, jak ja mam niby streścić 64 stronicowy numer w czymś tak krótkim? No nic, spróbujmy i tak. Zacznijmy od przystawek, czyli kolejnego epizodu “Sekretów Wieży Zegarowej” Albericha, w której przedstawia nam różne sztuczki i tajniki dobrego tworzenia opowiadań wszelakich. Chciałbym również przedstawić Państwu nową serię, “Zgryźliwy tetryk poleca: Przegląd gier przedpotopowych”. Jak się łatwo można domyślić, nasz redakcyjny dziadyga postanowił przybliżyć nam gry, które są starsze niż III Rzeczpospolita, a wymagały do tego sprzętu, który teraz budziłby w nas politowanie. A wisieneczką na torcie jest wywiad z legendą pisarstwa fandomowego, czyli Kkat, autorką doskonale znanego i doprawdy wybitnego opowiadania, jakim jest “Fallout: Equestria”. A to nie jest nawet początek atrakcji, przed Wami jeszcze recenzje fanfików wszelakich (od “Project Horizons”, do “W poszukiwaniu Dawnej Chwały”), geneza i relacje między fandomem My Little Pony i Warhammera, recenzje rzeszy odcinków, zwycięskie opowiadanie z Konkursu Literackiego i wiele innych atrakcji! Podsumowując, życzę Wam, drogim Czytelnikom, wiele radości w związku z czytaniem tego numeru. Pozdrawiam Verlax, wicenaczelny MANEzette Linki : - Joomag - ePub - Strona MANEzette
  5. Prequel do 2986 Steps Od autora "2986 Steps", "Downfall", "Mrocznej Wieży" i "Końca". Pisane przy wsparciu Skryby Spike'a Judgment of Carrion The sea is by far a dangerous place, any sailor will tell you that. Between the howling storms that no pegasi control and the traitorous shallows that led many a ship to their doom, they are filled with threats of many kind. Captain Tidebringer of the HLS Sea Flower was about to learn however, that some threats come shrouded in mystery. When he and his crew board an abandoned frigate, they stumble upon something that was best left alone. And now, judgment has been placed upon them. Judgment of Carrion Rozdziały : Judgement is Sealed Judgement is Executed .͟͠͞҉
  6. Hmm... Z opinią się zgadzam, nie spodziewałem się jakiegokolwiek lepszego wyniku. Samo opowiadanie napisałem w dwie godziny, to byłby cud gdybym to jakoś wygrał. Może później wrócę do tego opowiadania, zrobię z tego moje "normalne" 8000 słów, dodam więcej depresji, więcej smutku i jeszcze bardziej dowalę monologami. Nie zamierzam mości Dolarze zmieniać gatunku w którym piszę. Czuję się z tym dobrze, naprawdę.
  7. Ja mam skomplikowane podejście, głównie dlatego że w moim 2986 Steps próbuję rozrysowywać nieco cały kontynent, a nie tylko Equestrię. Ja przynajmniej próbuję umiejscowić Equestrię w świecie niejako podobnym do naszego, tak więc w mym uniwersum mam Ligę Horseatycką (Hanza), Carat Ursuacki (Moskwę), Rzeczypospolitą Trojga Narodów (Wiadomo), Imperium Hinnarat (Indie), Monarchię Gryfów (Habsburgowie) i tak dalej. Kombinuję jak sponyfikować Szwecję, władcę już mam (Lwa Północy). Generalnie bardzo lubię ten okres i lubię w tym pisać. Oczywiście nie próbuję każdego państwa wprowadzać tam na siłę, tym bardziej że byłoby to bezsensu. Jeśli chodzi o Kryształowe Imperium, od dawna miałem z tym problem. Nie wydaję mi się by było to lenno, bardziej byłbym że jest to protektorat bądź też państwo połączone unią z Equestrią. Niezależnie od interpretacji, wszystkie stwarzają problemy przy konstruowaniu lore.
  8. Sprzeciw! Na pewno nie lenno, gdyż ani nie było ceremonii lennej, ani nie ma składanego trybutu (nic na ten temat nie wiemy). Uważam to bardziej za Unię w której mniejszym partnerem jest (o ironio) Kryształowe Imperium. Dopóki tych rzeczy potwierdzonych nie będzie, Unia bądź zwykły Protektorat jest znacznie bardziej prawdopodobny.
  9. Wypraszam sobie! Usunąć dział z angielskimi fanfikami? No chyba nie, ponieważ akurat on służy chociażby za bazę do wyboru co dalej przeczytać lub przetłumaczyć oraz ciężko w to uwierzyć, ale uwaga! Są Polacy którzy piszą angielskie fanfiki! (szok i niedowierzanie). Sam jestem zwolennikiem dodanie tego działu, ale Wciśnięcie go w dziale "Opowiadania" uważam za rzecz karygodną. Wprowadzam nowy postulat. Stwórzcie subforum dla nie-kucykowych opowiadań jako poddział w Inne. Problem solved.
  10. Dobra, dochodzę do wniosku że więcej już nie dopisze. Dodałem trochę akapitów do swego opowiadania i zamykam edytowanie swojego opowiadania.
  11. Dobrze, najpierw zaznaczę dla czego nie piszę tego na FimFiction, a tutaj. Widzisz, nie chce waćpanowi robić złej reklamy w świecie w którym na jakiekolwiek czytelnictwo wypadałoby sobie zasłużyć a twa próba jest na pewno szlachetna. Dlatego wyjaśniam co nie gra z Angielską wersją twojego opowiadania. - Gramatyka leży na poziomie podstawowym. Czasy! W opowiadaniach angielskich podstawową formą literacką jest czas Past Simple, a nie Present Simple! To jest najważniejsza ze wszystkich podstaw i bez tego nie ma co myśleć o pisaniu! - Rozstawienie przecinków kompletnie leży. Za dużo by opowiadać. - Brakuje podstawowych dodatków i przedrostków : "an", "a" i "the", jak chociażby w tym przykładzie : - Robisz elementarne błędy w użytkowaniu słownictwa. Np. tutaj : "Back" nie jest czasownikiem. When I came back to general Dreszer jeśli już. - Ponownie, czasy leżą. Tutaj na przykład : Albo I am leaving the army, albo I will leave the army, zależnie od kontekstu. I leaving to jakiś mutant. Przepraszam bardzo, ale dalej już kompletnie padłem. Nawet ja przy swojej krańcowej tolerancji do błędów i mojej własnej słabej znajomości języka nie byłem w stanie tego przeżyć. Proponuję Panu byś najpierw wyrzucił to wszystko i napisał to jeszcze raz, a potem znajdź konkretnego proof-readera, polecam przede wszystkim The Proofreader Group, na FimFiction, ewentualnie odsyłam do mojego Poradnika jak Pisać Opowiadanie z MLP w języku Angielskim, który wprawdzie nie ma szans cię nauczyć gramatyki, to chociaż może załapiesz kilka aspektów które mogą ci się przydać. Poza tym, życzę powodzenia jeśli waćpanowi nie będzie przechodziła determinacja do działania. Pozdrawiam Verlax
  12. No cóż, pisać począłem już gdzieś pod koniec gimnazjum a zacząłem, bardzo przewidywalnie od fantazy. Jednak szybko doszedłem do wniosku że poziom mój jest dosyć żałosny, jeśli nie gorzej. Potem już w okresie pomiędzy pracowałem przede wszystkim nad Sci-Fi, marzyło mi się bardzo ambitne dzieło które skrótowo nazywałem "Grą o Tron w Kosmosie". Miało to być epickie dzieło w której mimo okrętów kosmicznych oraz podróży gwiezdnych nadal istnieje system feudalny, a Cesarz (Imperator) oraz Papież (Nawigator) nadal trzęsą całą Galaktyką, a poszczególne rody wbijają sobie noże w plecy. Pierwsze dwa rozdziały zostały słusznie zmieszane z błotem przez moich nielicznych czytelników i postanowiłem do tego nie wracać. A szkoda, bo do dziś mam wielki sentyment do tego uniwersum, do dziś od czasu do czasu rozpisuję sobie historię oraz mankamenty rodów oraz ich rodzinnych planet. No cóż, pisać o MLP było mi w sumie ciężko. Warto zwrócić uwagę że mój pierwszy fanfik o kucach był w języku angielskim, to jest "Equestria In Flames". Była to tragiczna chała o której nie chcę nawet mówić, ale z jakiś przyczyn miała relatywnie niezłą popularność. Potem przyszło Equestria First and Only i 2986 Steps, nadal tylko po angielsku. W sumie dlaczego po angielsku a nie po polsku? Prosta sprawa, po prostu zagranicą jest znacznie szersza widownia oraz nawet nie wiedziałem że coś takiego jak MLPPolska istnieje. Gdzieś w połowie pisania Stepsów coś mi się porąbało we łbie i zostałem melancholikiem, konserwatystą i chorym pesymistą. To był w sumie najlepszy okres, powstało wtedy Downfall, Mroczna Wieża oraz Koniec. Pisać polskie fanfiki począłem dopiero rok po publikacji na FimFiction.net i do dziś mam manierę pisania stylem bardzo "zangielszczonym" (i nie wiem czy wychodzi mi to na dobre, czy na złe). Dlatego obecnie piszę właściwie tylko opowiadania z tagami [Dark] i [Tragedy], i w sumie dobrze, bo widzę że je akurat potrafię pisać. Marzy mi się delikatny powrót do mojej Gry o Tron w Kosmosie, ale na razie tylko sobie rozpisuje lore.
  13. Uwaga! Interpretator Verlax interpretuje! Wigilijny Dzień jest opowiadaniem w formie zbioru anegdotek oraz krótkich scen z życia przeróżnych kuców. Autor dzieła przedstawia tutaj obchodzenie "Wigilii Serdeczności" (Tłumaczenie Polskie! *BLAM!* HEREZJA!), przez różne grupy społeczne oraz różne persony. W zamyśle Autora było przedstawienie różnic w obchodzeniu świąt, przedstawienie innych motywów bohaterów i bohaterek do ich obchodzenia. Nie mamy zarysowanego wątku głównego, natomiast Foley przedstawia kilka wątków równorzędnych w których każdy z nich jest w zamyśle niedokończony by pozostawić czytelnika w strefie domysłów i personalnych rozmyślań. Spośród przedstawionych wątków mamy między innymi "przedmiotowe" przedstawienie religii (uciekający więzięń, którego obchodzi tylko pogoda), Wigilia jako bardziej przyzwyczajenie i tradycję (Rarity), oraz Wigilia jako okres w którym kuce chciałyby mieć po prostu święty spokój (Rainbow Dash). Autor przedstawia również jeden z typowych problemów obchodzenia świąt to jest proces skomplikowania przygotowań do nich co wpędza Rainbow Dash w delikatne kłopoty. Pozdrawiam
  14. Chyba sobie kpisz Foley. Że niby to monstrum co począłem słownie w dwie godziny bez żadnego szlifu miałoby się równać, ba!, być lepsze od twojego? Toż to brzmi jak najczystsza herezja.
  15. Ja osobiście lubię sobie mówić że piszę dla siebie, co oczywiście nie jest prawdą bo gdzieś mi głęboko w duszy i umyśle tyka że i popularnością bym nie pogardził. Chociaż będąc szczerym, lubię czasem po prostu nie dostać niczego, chociażby po to by wpaść w jakże ni wiele znaczącą depresję i pisać dalej. Nie powiem, że swego czasu wręcz lubowałem się przy pisaniu 2986 Steps otrzymać figę. Przynajmniej ja, w dużej mierze opieram swe pisarstwo na to jaki akurat mam humor i rzadko kiedy mam tak wielką chęć by pisać gdy jestem w depresji po tym gdy się okazuje że nikt mnie nie czyta. Muszę się nie zgodzić. Ja akurat wiem ile ludzi mnie czyta, bo interfejs FimFiction nalicz Views po "unikalnych czytelnikach", tak więc wiem że Prolog 2986 Steps czytały 472 osoby (optymistycznie), podczas gdy najnowszy rozdział czternasty, zaledwie 26 czytelników. Jak widać doskonale, mało osób "przetrwało" do końca moje dzieło. I nie, ja się właśnie lubię załamywać, wpadać w szał, w obłąkany i maniaczy sposób. Jak wspominałem, nigdy mi się nie piszę lepiej gdy jestem w takim mniej więcej stanie emocjonalnym. Zapala mi się lampka, że napiszę dzieło które będzie znane, oczywiście mi się nie udaję, wpadam w szał numer jeden, nabuzowany piszę kolejne dzieło, znów porażka, wpadam w szał numer dwa, następne dzieło które ma zrobić karierę... i tak w kółko. W sumie, zastanawia mnie co by było gdyby nagle któreś osiągnęło sukces. Chyba trafiłaby mnie niemoc pisarska. Dlatego ja się cieszę z tego stanu rzeczy, jeśli nawet jest to radość czysto masochistyczna. (Huh, chyba jestem dziwnym człowiekiem...) Z resztą stwierdzeń waćpana się zgadzam.
  16. Przede wszystkim, zezwolę sobie wpierw odpowiedzieć na waćpana krytykę ad personam. Przyznaję, zadziwiające dla mnie jest że choć mówię wciąż o tym samym to i tak jesteś w stanie czepiać się faktu iż zamieniam pojęcia. Otóż mości Tric, robię taką elementarną i bardzo prostą rzecz, to jest nie stosuję powtórzeń. Mówię cały czas o tym samym co widać swoją drogą z kontekstu mojej wypowiedzi. Doprawdy, tonący brzytwy się chwyta. Nie powiem, zdaję mi się że jako na pewno dobry dyskutant masz tonę lepszych argumentów i możliwości akcji które mógłbyś zastosować w dyskusji, dziw doprawdy że tak słabą metodę wybrałeś. Co gorsza, podejrzewam że imć po raz kolejny zupełnie nie rozumie treści i przesłania mej wypowiedzi. Mnie naprawdę Nie Obchodzi w jakiej scenerii pisane jest Slice of Life. Bo to czy mamy opis parzenia kawy (zezwolę sobie powtórzyć to porównanie), czy mamy walkę ze smokiem, czy mamy jakieś szaleńcze nie-wiadomo-co, czy mamy opowiadanie podszyte patosem i opisami przyrody i przeżyć wewnętrznych na dwie strony, czy mamy krótkie, luźne opowiadanie to nie ma wielkiego znaczenia. Liczy się jednak jaką treść, jakie podprogowe wartości są zawarte w tym dziele. Natomiast imć waćpan sugeruje, ba!, stwierdza że uważam się za guru i według mych słów opowiadania "rasowo przedstawiające codzienne życie" są niegodne tagu. Uważam waćpana za krytykę krzywdzącą, poniżającą, niehonorową i absolutnie niegodną. Z opowiadań, które nigdy i w żadnym wypadku nie można byłoby zaliczyć jako "codzienne życie", są opowiadania Terry'ego Pratchetta. Świat fantazy podlany toną absurdu oraz naprawdę dobrego humoru ocieka wręcz pięknymi, podprogowymi i dających do myślenia elementami "Slice of Life". Chociażby pierwszy dialog Śmierci z Ipsolden Rudym w "Czarodzicielstwie" to czysty kunszt. Doskonały humor, ale również sporo rzeczy do zastanowienia, sporo elementów dających do myślenia. Ja nie protestuję przeciwko fanfikom Slice of Life które są "proste". Protestuję przeciwko fanfikom które nie niosą ŻADNYCH wartości. Podejrzewam, ba!, jestem pewny że jakbym się postarał to napisałbym długie jak stąd do Lizbony opowiadanie pełne jakże ambitnego słownictwa podsyte językiem poetyckim które absolutnie nie niesie żadnych wartości. Protestuję przeciwko spłycaniu Slice of Life. Uważam że jeśli ktoś wziął ten tag do swego opowiadania to winien się postarać i naprawdę spowodować żeby czytelnik się zastanowił nad pewnymi aspektami życia. W czasie całej swej pisarskiej kariery tylko raz dałem tag Slice of Life do opowiadania, a i tak podejrzewam że niesłusznie. Jeśli po opowiadaniu Slice of Life nie przychodzi mi jakakolwiek refleksja, to osobiście uważam że naprawdę coś z tym nie gra.
  17. Owszem, masz całkowitą rację. Nie mówię tu o wszystkich fanfikach. Mówię tylko o swoich osobistych odczuciach jakie miałem przy czytaniu pewnych dzieł.
  18. Uważam po prostu że ludzie ten tag błędnie interpretują. Ja przynajmniej jestem zwolennikiem tego by każde opowiadanie, nawet nie posiadającego tagu Slice of Life niosły ze sobą pewną utylitarność. Dlatego też gdy widzę ten właśnie tag po prostu oczekuję czegoś znacznie bardziej ambitniejszego i głębokiego.
  19. Źle mnie waćpan zrozumiał. Co innego jest gdy raport pogodowy ma określić klimat opowiadania, a co innego jest gdy opis pogody tam jest tylko po to... by był. Ja po prostu nie czuję opowiadania które zaczyna się opisem jakże pięknego słonecznego dnia z lekkim zachmurzeniem po to by nagle akcja zeszła do piwnicy... To jest oczywista prawda. Jeśli jednak nie, to czy Wyprawa Pierwsza, czyli pułapka Gargancjana jest opowiadaniem wojennym i tragicznym? Bo na pewno jest wojenny. Według twojego rozumowania jest to opowiadanie tragiczne tylko dlatego że pojawia się tam motyw wojny między państwami, a to że metodą Gargancjana batalion inżynierów doszedł do takiego nihilizmu że uznał że nic poza nim nie istnieje to już nie ma znaczenia. Jeśli ktoś daje znak równości między wojną a tragedią tylko dlatego że ktoś występuje tam motyw wojny, jest co tu dużo mówić, delikatnie pomylony. Dopiero odpowiednie motywy i opisy literackie czynią z opowiadania wojennego tragedię. Sama w sobie nigdy tragedii nie stanowi. Tak samo męczęństwo też nie jest tragiczne, dopiero odpowiednia dawka emocji oraz rozważne kontrolowanie napięcia i dylematów w umyśle bohatera czyni z męczęństwa akt tragiczny. Jeśli wg. tego rozumowania opowiadania wojenne są tragediami, to jest to największa obraza w kierunku prawdziwych tragedii jak Król Edyp, Kordian czy Makbet jaką kiedykolwiek słyszałem. Jeśli widzę opowiadanie z tagiem Tragedy oczekuję tragedii, a nie jakiegoś tandetnego fanfika wojennego. Serio? Poważnie? Toż to czysta herezja. I kto powiedział że Slice of Life z definicji ma prezentować zwyczajne życie kucyków? Jeśli używasz definicji z tagów na tej stronie, to jest to kompletna pomyłka. Znacznie i to znacznie lepsza definicja Slice of Life jest prezentowana w fandomie zagranicznym : Ergo, żadne normalne życie kucyków. Może być to opowiadanie o parzeniu kawy, albo o walce ze smokiem, ale na wszystkie świętości, właśnie najważniejsze jest skupienie się na bohaterach, na ich motywach, przeżyciach, zmianie charakteru. Dobija mnie to gdy ludziom się wydaję że wystarczy opisać transakcję w sklepie by dać tag Slice of Life. Tym bardziej jest to dobijające że znam dziesiątki opowiadań które nie mają tagu Slice of Life, są wręcz czystymi opowiadaniami Adventure jak na przykład : The Rainbow Typhoon, a przedstawiają prawdy życiowe, moralne dyskursy oraz motywy bohaterów w sposób znacznie bardziej ambitny i bogaty niż taki "ho ho" Slice of Life na temat zbijania jabłek z drzew.
  20. No cóż, gdy pisałem tu pierwszy raz nie miałem okazji się porządnie przywitać. Tak więc jam Verlax, ponury pisarz anglistyczny wyspecjalizowany w pisaniu smutnych i tragicznych opowiadań. Szczególnie jeśli są mroczne, dotykające natury wszechrzeczy oraz głębokich tematów dotyczących sensu naszej egzystencji. Nie powiem, jestem nastroju co najmniej ponurego, jeśli nie gorzej. Przy pisaniu opieram się na sentencji vanitas, mam więc dość niepokojącą tendencję do przesady i nadmiernego patosu gdy przychodzę do opisów szaleństwa oraz powoli degenerującego się umysłu bohaterów i bohaterek. Nie powiem, brakuje mi trochę jak patrzę na polską sceną fanfiction takich właśnie prawdziwych tragedii, tyczących się upadku kucykowego umysłu w obliczu straszliwych konfliktów wartości oraz straszliwego greckiego fatum. Dlatego też nadal uważam że Dolar nie ma racji mówiąc że opowiadania wojenne same w sobie stanowią tragedię. Tematu tego jednak podnosić nie będę nad wyraz gdyż się podjęliśmy już ostrą polemikę prywatnie. Ludzie robią różne błędy przy konstrukcji opowiadania oraz strukturze opisów. W pisarstwie angielskim jednym z podstawowych błędów jest straszliwy LUS ( Lavender Unicorn Syndrome ), który polega na nadmiernym zamienianiu imion na jakieś dziwne, cholera wie jakie opisowe określenia jak "cyan pegasus" albo właśnie "lavender unicorn". Ten błąd nadal jest dosyć popularny i nie powiem, jest bolesny dla czytelnika. Jak jednak widzę i porównuje fanfiki angielskie i polskie, zagraniczna strona fandomu jest znacznie bardziej uczulona na ten błąd. Pojawił się gdzieś w dyskusji motyw popularności oraz reakcji czytelników na kolejne rozdziały. Powiem tak, rzeczywiście robi mi się smutno gdy myślę o pewnych dziełach które ośmieliły się być nieco głębsze niż "huhu, shipping między Twilight a Rainbow!" albo "huhu, zła Celestia wprowadza tyranię". Dobija mnie to tym i bardziej że czasem ci pisarze później przerywają swoją działalność, kompletnie zdemotywowani brakiem reakcji. Swego czasu miałem taki kryzys twórczy (właściwie to ciągle mam, ale to szczegół) z 2986 Steps który co rozdział otrzymuje równe zero komentarzy oraz wiecznie gnije na niemalże tym samym ratingu oraz czytelności. Właśnie jednak tutaj, przynajmniej ja czerpię siłę z tej tragicznego braku popularności. Nie powiem, nigdy mi się lepiej nie pisało rozdziału mrocznego fanfika gdy byłem ponury jak rozwalony cmentarz w lesie o północy. Próbowałem swego czasu również dwa razy opublikować opowiadanie na Equestria Daily, przy czym obydwa nie zostały przyjęte. Ale ja osobiście uważam że popularność nie jest wszystkim, a ja przynajmniej swą pustelnię w swym masochiźmie uważam za coś naprawdę szczytnego. Wracając jednak do "błędów". Jednym z innych mankamentów w sztuce jest tzw. "Błąd Raportu Pogodowego". To jest, dobry pisarz nigdy nie zacznie opowiadania od opisu pogody, chyba że ma to jakieś konkretne, i to konkretne znaczenie dla fabuły. "Raport Pogodowy" na samym początku opowiadania świadczy jedynie o tym że autor sam nie wie co chce pisać i musi koniecznie zacząć od takiego niepotrzebnego dodatku. Przynajmniej na FimFiction, czytelnicy są na to bardzo wyczuleni. Przy okazji właśnie tłumaczeń i angielskiego pisania, zaproponowałem właśnie event/pracę grupową w TPWS, zainteresowanych kieruję do grupy na FimFiction.
  21. Podejrzewam że nie będę miał wielkich szans, albowiem tak mało i w biedny sposób napisałem, ale nie miałem i wielkiej motywacji by gigantycznym opowiadanie to uczynić. Po raz pierwszy w sumie piszę opowiadanie tak krótkie.Tak więc pozwolę sobie jako pierwszemu przedstawić moje opowiadanie na ten konkurs : Życzenia Świąteczne [sad][slice of Life] Rough Pen składa swoim kolegom i koleżankom z klasy życzenia. Link : *Click!*
  22. Uważam, że śmierci postaci, jeśli ma być szczególna i dobrze odwzorowana winien być poświęcony Pierwiastek Tragizmu, to jest elementy Porażki, Nieuchronności oraz Błędu. Gdy przychodziłem do pisania Mrocznej Wieży właśnie próbowałem zawrzeć przede wszystkim te trzy elementy. Porażka, to jest ostateczne klęska w starciu o swoje życie, ale również klęska o to co się walczyło. Nieuchronności, czyli pokazanie tragicznego dla bohatera przeznaczenia i braku innej drogi. Błędu, to jest element wad charakteru oraz porażki sojuszników bohatera, czego efektem jest jego śmierć. Jako osoba która specjalizuje się w Tragediach na modłę Lovecraftową, uważam że czasem ważniejsza niż śmierć fizyczna jest śmierć psychiczna oraz moralna, ostateczny upadek wartości w które wierzył, upadek, ostatni krok w kierunku całkowitego zepsucia. Nie ma nic bardziej tragicznego niż ostateczne zniszczenie filarów umysłu bohatera. Śmierć męczeńska bohatera w walce o wartości szczytne nie jest tragiczna w żaden sposób. Śmierć męczennika który dopiero gdy odchodzi zdaje sobie ze sprawę jakie zło uczynił i że to o co walczył, to nie jest dobro. Dlatego dobija mnie czasem gdy pod [Tragedy] daje się opowiadania wojenne. Nie, wojna sama w sobie nie ma nic z tragedii. Owszem, zawiera wspomniany pierwiastek tragizmu, ale by nadać jej prawdziwą moc należy się skupić na aspektach umysłowych i psychicznych. O pisaniu mógłbym się rozpisywać długo i szeroko, ale czasem mnie dobijają mnie opowiadania z tagiem [slice of Life]. Osobiście uważam że każde opowiadanie winno mieć nieco utylitarności i dysponować jakimś materiałem który choć trochę mógłby nakierować myśli czytelnika na jakiś nowy punkt widzenia. Dlatego gdy widzę Slice of Life w którym nie ma absolutnie niczego innowacyjnego, żadnej nowej myśli to mam ochotę dokonać egzekucji, bo takie opowiadania są po prostu kompletnie puste. Huh, ja osadziłem swoje 2986 Steps we Flankfurcie oraz dzielnicy Mareggen. Właśnie też mnie zastanawia co ludzi ciągnie tak do tego Manehattanu. Przy okazji skoro już tu jestem chciałbym powiedzieć że najprawdopodobniej w najbliższym czasie TPWS doczeka się poważnej reformy. Spodziewam się że przyśpieszymy procesy translatorskie i spróbujemy dokonać podboju FimFiction. Jak? To jeszcze opracowywuje...
  23. Verlax

    #1 12/2013 "MANEzette"

    Jeśli chodzi o "dłuższe" teksty, to na razie kombinuję czy nie napisać czegoś w stylu polemiki dialogowej. Natomiast co do samego felietonu, niestety ale felieton to równo strona, po prostu było za mało miejsca bym mógł się bardziej rozpisać.
  24. Ten post nie może zostać wyświetlony, ponieważ znajduje się w forum, które jest chronione hasłem. Podaj hasło
  25. Verlax

    #1 12/2013 "MANEzette"

    Rzeczywiście, nie wspomniałem o tym fakcie. Natomiast czy Ciri była męczącą... ciężko powiedzieć. Natomiast na pewno była to postać dość głęboka i dosyć specyficzna. Dziękuję bardzo za jakże pochlebną opinię co do recenzji. Pozwolę sobie na pewną opozycję. Nie mogę się zgodzić z tą opinią. Po pierwsze, nie, to nie są spoilery. Przedstawiłem jakie wątki zostały pokazane w tym dziele, ale nie jak je rozwiązano. To pierwsza sprawa. Druga, zauważ że każde "dopowiedzenie treści", wskazanie na pewny element książki miało na celu pokazanie jakiejś charakterystycznej cechy w twórczości Sapkowskiego. Przykładowo : "Chociażby poruszenie kwestii (Wstaw Wątek z Książki) po raz kolejny dowodzi że Sapkowski używając starodawnego języka przedstawia bardzo współczesne problemy. Trzecia sprawa, to kwestie okolicznościowe. Jedną z bardzo powszechnych opinii przed premierą książki było że Sapkowski (po wybitnie słabej Żmiji) nie ma już pomysłu na pisarstwo, na fabułę. Przedstawiając przykładowe wątki przeczę tej tezie, uspokajając sceptyków. Natomiast zastanowię się nad tym i generalnie bardzo dziękuję za konstruktywną krytykę. Przy następnej recenzji spróbuję podejść do tego inaczej. Nie martw się Foley, coś spróbuję napisać w tematach "tobie podobnych". (uśmiech). Zwłaszcza że to felieton... ergo, może być o słownie czymkolwiek? Natomiast już wyjaśniam. Felieton ten, dotykający kwestii konserwatywnych oraz jakże "wielkiego postępu", ma przede wszystkim, niezależnie od światopoglądu przymusić czytelnika do głębszej refleksji. Dlatego też bardzo mnie cieszy gdy na ten felieton zwraca się uwagę. Przypominam, felieton przedstawia prywatną opinię autora, można się z nią zgadzać bądź nie. Natomiast cel jaki wyznaczyłem, to jest - pozwolić czytelnikowi nieco się zastanowić nad naszym światem, nad otaczającymi nas zmianami. Dopiero teraz na przykład się dowiedziałem że e-papierosy czy jakieś inne "podobne" rzeczy są dostępne w Polsce. I nie mogę tego zrozumieć. Myślałem właśnie na ten temat czy to ja jestem zacofany, czy może po prostu świat się zmienia w zły sposób? Zależnie od sytuacji, postęp może być dobry czy zły. W felietonie dotknąłem problematyki postępu złego, jako kontrowersyjny punkt odniesienia do przyszłej dyskusji o cały czas rozwijającym się świecie.
×
×
  • Utwórz nowe...