-
Zawartość
7 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Posty napisane przez Ternos23
-
-
Green doszedł do wodospadu,nabrał wody do manierki i patrzył na taflę spadającej wody.
-Heh...ładne to nawet...-Zauważył coś za taflą,o trochę innym kolorze niż skała.
-A to co?-Wszedł do wody zostawiając na brzegu plecak.Przeszedł przez wodospad i wszedł do ciemnej jaskini.
-Cholera....nic nie widać.-Wrócił do miejsca szałasu i już miał wejść gdy usłyszał ostatnie słowa Tiny i Orange.
-No to wybrałem sobie moment...zaraz tu wrócę.-Pomyślał i szedł do zarośli.
-
-Ile razy będę cię mieć na grzbiecie Ruff?-Zapytał się żartobliwie klaczy.
Wszedł do szałasu położył Ruff na tym samym miejscu co wcześniej.Spojrzał na leciutko zarumienioną Tine.
-Ja lepiej pójdę uzupełnić zapasy wody w swojej manierce...-Wyszedł i zwrócił się w stronę wodospadu.
-
Nie no ludzie czego wy słuchacie i oglądacie?!
Medyk!!! Odkroiłeś mi zdrową nogę!!!!
-
-Właśnie trzeba moja droga.Jesteś jeszcze zbyt słaba.-Green jej odpowiedział biorąc ją znów na grzbiet.
-Teraz to nawet nie przejdziesz stu metrów-Dokończył i zaczął iść pod górę do szałasu.Spostrzegł Tine.
-Zaniosłem ją tu jak się domyślasz.
-
Green w między czasie wyciągnął pastylkę. Wziął ją i oczy wróciły do normy.Usłyszał odgłos uderzenia,odwrócił się w miejsce ułożenia Ruff i wybiegł jak poparzony.
Spostrzegł że Orange jej pomaga wstać.Podszedł do niej i pomógł pomóc.
-
Green nagle otworzył oczy.Tęczówka zmieniła się z niebieskiej w czerwoną.Usiadł,schował twarz w kopytach i zaczął mamrotać coś do siebie.Zaczął szukać czegoś w plecaku.
Jego oczy można było doskonale zauważyć.
-
-Jak chcesz.Ja idę do szałasu żeby pilnować Ruff,bo została ranna.-Powiedział i poleciał z powrotem do szałasu.Ułożył się koło Ruff i zasnął.
-
-To dobrze.Zaraz wracam, pójdę tylko do wodospadu.-Green wstał i poleciał do wodospadu gdzie spotkał Darka.
-Choć ze mną,Orange zbudowała szałas.-Powiedział i miał ruszać,gdy coś nagle przykuło jego uwagę.
-Czy to jest krew?-wskazał na jego pyszczek.
-
-Leż,proszę.Musisz się kurować.Nie wstaniesz aktualnie.-Powiedział czule do Ruff Green.
-Nie boli cie nic prócz nogi?-Spytał się jej.
-
Żywe oczy?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Green zauważył,że Ruff się budzi.
-No,witamy w świecie żywych-powiedział żartobliwie Green nie opuszczając swojego miejsca.
-Trzeba ci czegoś,moja droga?
-
-Ehh...Płyn na bandażach był również pomocny,ale nieważne.I właściwie to co szkodzi że przy niej siedzę?-Zapytał się Orange.
-I tak nie mam nic innego do roboty.-Nadal siedział przy Ruff głaskając jej głowę.
-
Green wszedł do środka szałasu i ułożył Ruff na "posłaniu".Patrzył na nią z czułością.Nie miał zamiaru wychodzić z szałasu.Ciągle tylko siedział przy Ruff i ją obserwował,czasami mamrotał coś do siebie lub głaskał ja po głowie.W końcu powiedział do Orange cichym tonem
-Kiedy udało ci się to zrobić?
-
Green zaczął budować nad Ruff coś co robiło za szałas.Wyglądem przypominał namiot.Usiadł przy "wejściu" i patrzył na Ruff.Przejechał kopytem po jej włosach.
-Biedulka...-powiedział raz jeszcze do siebie.Właśnie przyszła Orange.Jak powiedziała,tak zrobił.Wziął Ruff na grzbiet i powiedział.
-Sam ją poniosę...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
@Down:Serio?bo mi o tym powiedziałeś Dark.Przy obecności Orange.
-
-Biedulka...-powiedział Green.-Reszta poszła się strzelać.Dzięki,że opatrzyłaś ją dokładniej Orange-Poszedł po kilkanaście patyków i liści palmy.
-Jeśli byś mogła,przesuń się.Zaopiekuje się nią.-powiedział do Orange i położył przy Ruff cały ten stosik.
-
-I co z tego?-odparł Tinie-To jeszcze nie czyni jej nieśmiertelnej.-popatrzył znowu na Ruff.
-Ruff,proszę,przestań!Nie umierasz!Tylko cie boli nic więcej.Słyszysz mnie?Chcesz coś na uśmierzenie bólu?
-
-Ty moja droga mogła byś mi pomóc a nie się temu przyglądać!!!-Wykrzyczał do Tiny
Popatrzył na Ruff.Zauważył że ma zakrwawione kopyto i brzuch po lewej stronie.Wyciągnął ze swojego plecaka jakiś płyn i bandaże.
Płyn nalał na bandaż i owinął wokół kopytka.To samo zrobił z brzuchem.
-No moja Ruff,nie płacz.Już po wszystkim.Zaraz się zagoi i nie będzie boleć.
-
Green spostrzegł że tygrys ruszył się.
-Czy ty nie masz jeszcze dosyć?!-Powiedział do niego i podszedł.Kolejne trzy strzały tym razem z bliska.teraz napewno był trupem.
Podbiegł do Ruff.Położył ją na grzbiecie.
-Ruff nic ci nie jest??Ruff,powiedz!!
-
-Cholera!!!-Krzyknął Green i wycelował w tygrysa.Trzy pociągnięcia spustu,trzy strzały,jeden trup.
-Ruff!!!Nic ci nie jest??-Spytał przerażony i podbiegł do niej.
-
Green spojrzał jak Ruff zjada królika.Oczy mu się wytrzeszczyły,szczęka opadła i wogule.
-Przecież....Kucyki.... Nie jedzą....Mięsa!!!-Rzucił.Wyglądało na to że słabnie
-
-I to wszystko przez to że nie wypiłaś KAWY?-Green spojrzał na Snow zabójczym wzrokiem.
-I prosiłem cie również żebyś segregowała części!!-Green był nadal trochę zły
-No ale chociaż dobrze że jesteś tu ze mną...I to się liczy...-Powiedział do niej i usiadł.Aktualnie był smutny
-
-Że ja cie proszę CO?!-Green spojrzał na Snow mieszanym wzrokiem zdziwienia,złości i radości.
-Po pierwsze.
Co ty do Celestii tutaj robisz?!
Po drugie.
Tyle razy cie prosiłem o koncentracje!!!
Po trzecie.
Prosiłem cie również,żebyś NIE brała niczego bez pozwolenia!!!
-
Czekaj w sprawdzę w Google tłumaczu
Medyk!!! Nienawidzę klasy medyka bo są oni do niczego!!!
-
Eee...Ale wiesz że kucyki mięsa nie jedzą?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Ruff,z łaski swojej,mogła byś sprawdzić okolice?-Zapytał Green przynosząc kolejną partie liści.
-Przydałoby się rozeznanie w okolicy a ty zrobisz to najszybciej z nas wszystkich-Green usiadł na chwilę.Myślał o czymś.
-
-Ruff,pozbieraj jedzenie na przykład jakieś owoce czy coś-Zasugerował Green i wstał
-Dobra działanie S.S. częściowo ustało.Idę po liście palmowe.-Green powiedział i poszedł w dżunglę.Po chwili wrócił z całym pękiem liście palmowych na grzbiecie.Było ich z pięćdziesiąt.
[Kucyki] Przygoda z boginią toru
w Dawne Dzieje
Napisano
-Cholera,wszystko słychać z tych zarośli...nie powinienem tu siedzieć-Szepnął do siebie Green.
-Ale że robić co nie mam...(strzały)...to zostawię tu mikrofonik,a co!-wyjął z plecaka małe coś i przyczepił do dachu szałasu,bezszelestnie.
Poleciał w stronę wystrzałów.Zobaczył martwego tygrysa i na wpół martwego Darka.
-I mówiłem ci żebyś poszedł ze mną do szałasu,ehh....-wyjął z plecaka bandaże i specjalny płyn.Opatrzył ranę i powiedział.
-Wiesz,przez (chrząchnięcie) przypadek podsłuchałem rozmowę Orange z Tiną i dowiedziałem się paru rzeczy....