Co...?
Niemalże znieruchomiałem ze zdziwienia, ale na szczęście instynktownie zacząłem intensywnie poruszać biodrami. W mój mózg po prostu uderzyło tsunami przyjemności, jednym ciosem niszcząc wszelkie fortyfikacje obronne umysłu. Resztki sił inteligencji, które przetrwały atak, zaczęły w małych grupkach stawiać chaotyczny opór w postaci myśli typu "co się, cholera, stało?", lecz zaraz znikały, zmasakrowane przez kolejne fale. Przetrwała tylko jedna, a raczej cel: jak najbardziej dogodzić Cindrell. Jej krzyki już działały na mnie mocno. Sprawdźmy, czy potrafi krzyczeć jeszcze głośniej.
Chwyciłem ją za ten jej zgrabny zadeczek i pomagałem sobie w penetracji jego wnętrza. Jednak czegoś mi tu brakowało... I wiedziałem czego. Zatrzymałem na moment ruchy, puściłem ją na moment. Niech chwilę odpocznie, niech zatęskni za tym za tymi ruchami... W tym samym czasie zmieniłem szybko pozycję - pochyliłem się nad nią, niemal się na niej położyłem. Teraz z każdym ruchem będę się o nią ocierać całym ciałem. Kto wie, może jej się to spodoba.
Sekunda, dwie... Wystarczy. Zacząłem gwałtownie poruszać biodrami, podwajając wysiłki. Przy okazji przygryzłem jej uszko, całując je i miętoląc w ustach.