Sakitta

@Seluna To po prostu tworzy klimat, który mi się dobrze kojarzy. No i lubię zapach książek więc przyjemniej jest gdy sobie czytam i go czuję. Ot, tyle. 

Fetysz to może za mocne słowo. Nie wiem jak ma Uszatka, ale ja nie mogę w pełni... hym... wczuć się w treść, jeżeli nie mam tradycyjnej książki. Ciężar, faktura i zapach papieru, struktura okładki, niby nie mają na zawartość książki wpływu, ale ekran komórki czy komputera to już nie jest to coś. Ekrany są zbyt bezosobowe.

Według mnie można to porównać do rozmowy z kimś twarzą w twarz i rozmowy przez Skype. Przecież sama treść, to co mówisz, pozostanie taka sama, nie? Ale o ile lepiej widzieć rozmówcę własnymi oczami, móc go dotknąć, przytulić, czy poczuć zapach jego perfum.

Poza tym książki pachną genialnie. Powinni wymyślić odświeżacz powietrza o zapachu książek. 

W sumie kolejnym, dla mnie, minusem książek elektronicznych jest właśnie brak tak jakby...materialności książki. Nie mogę jej postawić na półce, nie nacieszę oczu widokiem grzbietów książek ozdabiających regał. No i nie mogę przewracać kartek, o czym już wspominałam, a nie wiem jak wy, ale ja czuję satysfakcję z tego, że książka zaciekawiła mnie na tyle, że brnę w nią dalej, a potem zerkam jaka jest grubość przeczytanych już stron. Patrzenie na to, w którym miejscu jest suwak już mnie tak nie rajcuje