Skocz do zawartości

Thar

Brony
  • Zawartość

    73
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    2

Wszystko napisane przez Thar

  1. Hm biję ukłony przed twoją bezbłędną logiką o Gandzio i pędzę do księgarń przekładać Star Wars z SF do literatury faktu. A teraz serio, to, że na jakiejś stronce gdzieś w necie ktoś powie, że Praca Wspólna to nie opowiadanie, a historyczny, realny zapis wydarzeń, to niestety rzeczywistości to nie zmieni i żadne podpieranie się zdaniem, że "Skoro jest w dziale <<Prawda>> to musi być prawdą!" nie zda tu rezultatu. Może i wypadałoby go poprawić, przeredagować, zamknąć niedomknięte wątki, ale zrozumieć trzeba, że w sesji RPG czegoś takiego się nie robi, po prostu. To, że ktoś uważa to za "opowiadanie" nie czyni z tego opowiadania. Wciąż jest to sesja RPG i wciąż posiada i posiadać będzie wszelkie tego wady i zalety, głównie wady.
  2. Szczerze to ocenianie Pracy Wspólnej jako opowiadania jest już nadinterpretacją. Nigdy nie miało to być opowiadanie, wielce ubolewam nad tym, że ktoś kiedyś takowym je nazwał. Była to sesja RPG w formie pisanej i nikt nigdy nie starał się zachować w niej głębszego sensu ani powagi, poprawiać błędów, czy dbać o składnię, ortografię lub przecinki. W trakcie tworzenia pojawiły się w niej liczne błędy i urwane wątki. Przepraszam wszystkich i każdego z osobna, którzy czytali Pracę Wspólną mając nadzieję na górnolotne doznania literackie.
  3. Poniższy post jest spoilerem . Zauważmy tu dwie kwestie: 1. Zarówno Andrzej jak i Szymon uważali się w pewnym sensie za stwórców tego świata. Być może nie zdawali sobie z tego nawet sprawy, jednakże wielokrotnie swoim zachowaniem ukazywali, że czują się nie tyle gośćmi w nieswoim świecie, co w pewnym sensie panami losu, zarówno własnego jak i kucyków. 2. Equestria, do jakiej trafili, była słaba, niezdolna do zrzucenia jarzma gryfów. Księżniczki były tego świadome, ale jednocześnie zbyt bezsilne, by przeciwstawić się zaborcy bez rozpoczęcia krwawej wojny, która ostatecznie mogła skończyć się nie tyle ich unicestwieniem (bądź co bądź były i pozostają nieśmiertelne), co śmiercią wielu setek, a może nawet tysięcy podwładnych. Pojawienie się nowych potężnych sojuszników było im na kopytko (rękę) i choć Celestia podeszła do tego z pewną dozą wstrzemięźliwości (posiadała za mało wiedzy, by określić ich szanse), Lunie zabrakło jej spokoju ducha. Hybris kieruje tutaj całą fabułą. Zarówno dwaj bracia-bohaterowie, jak i księżniczki (w szczególności Luna) wykazali się tutaj pychą, być może niejawną, stąd takie zamieszanie, ale wciąż silną i ostatecznie tragiczną. Wątków filozoficzno-teatralnych w opowiadaniu znajduje się jeszcze kilka (chociażby fatum, które jest chyba najprostsze do wychwycenia), jednakże nie będę ich wymieniać ;3.
  4. Rabunkowa gospodarka i brak dbałości o środowisko naturalne powoli wykańczają Ziemię. W chwili największej potęgi gatunku ludzkiego do bram naszego świata zawitał ktoś nowy. Kuce przybyły do nas prosząc jedynie o przestrzeń życiową. Nawet wrogo przywitane wciąż nie stały się dla nas nieprzyjaciółmi... A może tkwi w tym coś więcej? https://docs.google.com/file/d/0B1_0PyJ3oi4WaC1XYnJETG95d0U/edit?pli=1 Piszę temat, bo Wungiel koniecznie chciał. Epic: 8/10 Legendary: 8/50
  5. Maxy, ale kiedy "Lazarus" jest najlepszym polskim ficem i nie mówię tylko o TCB, ale o całkoształcie fandomu. Fakt, że znalazł się na 6 miejscu to moim zdaniem poczwarz, która krwi wymaga (oczywiście tradycyjnie szablą, koniecznie polską). Moim zdaniem również pierwsze miejsce to za mało dla tego doskonałego dzieła. I mówię to całkowicie szczerze .
  6. Thar

    FOL czy POZ - reaktywacja

    Dobrze jest być młodym i głupim i wierzyć w idee, świat jednak nie jest idealny i nigdy taki nie będzie, niezależnie jak bardzo staralibyśmy się by takim się stał. Podobnie jest z FOL i POZ. FOL, wielcy samozwańczy obrońcy ludzkości, idea jak najbardziej słuszna i chwalebna. Przywodzi na myśl złotowłosych rycerzy w srebrych zbrojach walczący w obronie gawiedzi z groźnymi potworami. Zauważmy jednak, że to pewna idea, jej rzeczywiste, materialne odwzorowanie wygląda jednak o wiele gorzej. Zacznijmy od tego, że wystarczy delikatny bodziec by obrońca stał się oprawcą, szczególnie gdy definicja "potwora" z czasem staje się coraz bardziej ogólnikowa, rozmyta. Wówczas z rycerzy FOLowcy powoli zmieniają się w bandytów, później w terrorystów, w końcu w nazistów. To nieuniknione. POZ to właśnie reakcja na powolny upadek FOL w mrok. Kuce nigdy nie są skore do przemocy, wręcz zazwyczaj to nie tyle rodowici Equestrianie wstępują w szeregi tej organizacji, co właśnie sponifikowani ludzie. Znów idee są bardzo słuszne - nie mordujemy przeciwników, tylko dajemy im lekcję, pokazujemy z kim walczą, by przekonać ich, że szukają potworów nie tam gdzie powinni. Lekko przekrzywimy tę ideę i nagle kaganiec nauki zmienia się w psią smycz, w kajdany. Człowiek zostaje pozbawiony wyboru, uczony siłą lekcji której wcale nie musi potrzebować. Nie oszukujmy się, że taka jest kolej rzeczy, że przymus jest tutaj potrzebny - nie wynika on z niczego innego jak ze strachu. Obie te organizacje, zarówno POZ jak i FOL bazuje na strachu, nie na dobru, nie na miłości ale na przerażeniu, które staje się zaprzeczeniem wszystkiego co w człowieku czy kucu pozytywne. Wszelki wybór między tymi dwoma obozami sprowadza się do pytania "Czego obawiam się bardziej?", jednak niezależnie od odpowiedzi po przystąpieniu do którejkolwiek z nich czeka ciebie tylko jedno - niewolnictwo, ostatecznie śmierć. Radykalizm jest zły w każdym wydaniu Osobom które sądzą, że POZ jest "tymi dobrymi" bo nie zabija, a ponifikuje wspominam, że zbyt mała dawka eliksiru zabija, a POZ nie kwapi się by doglądać każdą ponifikowaną osobę do końca, nie wspominając, że eliksir podany bez znieczulenia w większości przypadków doprowadza do szaleństwa. POZ zazwyczaj nie daje znieczulenia, bo przecież to ma być lekcja, a po drugie nikt nie zamierza bawić się w obliczanie dawek. Śmiertelność ponifikacji POZ jest ogromna. Osobom które sądzą, że FOL jest "tymi dobrymi" bo broni ziemi przed najeźdźcą wspominam, że we wszystkich światach TCB to ludzkość opracowała eliksir ponifikujący.
  7. Podejście dość interesujące do świata TCB, na pewno oryginalne, jednak jednocześnie zupełnie nienawiązujące do uniwersum Biur jako takiego. Równie dobrze mógłbyś nie pisać tagu TCB - na tyle delikatne jest nawiązanie moim zdaniem . Oczywiście nie oznacza to, że opowiadanie jest złe, wymaga korekty - to chyba jasne dla każdego, ale osobiście dostrzegam w nim dużą dozę potencjału. To co nam teraz dałeś jest na prawdę skąpe, zarówno pod względem fabuły jak i jakości, historia jest miałka, pozbawiona jakiegokolwiek czynnika mogącego rzeczywiście zaintersować czytelnika szukającego czegoś więcej niż tylko tzw. "zajebistości". Moim zdaniem nie ma w tym nic dziwnego - krótke opowiadania są o wiele trudniejsze do pisania niż dłuższe prace, jednak jak już wspominałem widzę conajmniej parę dość interesujących dróg którymi mógłby ten fik podążać, gdybyś chciał go rozwinąć (nie koniecznie w pełnej klasy, wielorodziałowe opowiadanie, ale po prostu wydłużyć go nieco). To co przeczytałem oceniam na 4/10, jak poprawisz składnię, styl i ortografię ("czół" ;_ a opisy nieco wydłużysz i "uciekawsz" to nawet 5/10 ale no właśnie... Przepraszam jeżeli wydam ci się odrobinę zbyt napastliwy z moją szczerością. Nie zależy mi na obrażeniu ciebie, po prostu wierzę w twórczą moc krytyki .
  8. Pojawienie się FOL i POZ było możliwe do przewidzenia. Nie chodzi nawet o zywkłą ludzką mentalność i pragnienie narzucenia innym swojego zdania, ale z autorskiego punktu widzenia z całą stanowczością stwierdzić można, że światy radykalne, pełne walczących ze sobą skrajności są po prostu ciekawe. Dają ogromne pole do popisu, całe spektrum możliwości. Sam fakt, że niektórzy uważają którąś ogranizację za dobrą, a drugą antagonizują, sprawia, że coś tutaj zaskakuje. Z mojego punktu widzenia jedna i druga organizacja to skrajność. POZ nie jest dobry, FOL nie jest dobry, z pewnego punktu widzenia (który jako autor muszę przyjmować chcąc dobrze oddać świat) jedna z nich będzie się dobrą wydawać, ale nie będzie taką w rzeczywistości. Zauważmy sedno - POZ przychodzi do ciebie w nocy z nożem i nakłania do dołączenia do sprawy, FOL przychodzi do ciebie w nocy z nożem i nakłania do dołączenia do sprawy... czyżbym pomylił się i napisał dwukrotnie to samo? Cała zabawa tkwi wtym, że nie. Obie organizacje to mafie którym nie zależy na tobie, zależy im jedynie na sprawie, a gdy takie właśnie dążenia przejmują nad kimś kontrolę to radykalność staje się rzeczą nieuniknioną (patrz naziści).
  9. Ah, dobrze wiedzieć, że nie żyje xP. Z opisu wywnioskowałem, że jest nieprzytomny .
  10. Co do opisów, syndrom "aby do celu" się szerzy x3. Nie podchodź do opisów jak do dzikiego zwierza, tylko jak do przyjaznego kucyka . Nie bój się mieszać w głowie, zmieniać perspektywy, wtrącać przemyślenia swoje i bohaterów, kolory, światło, zapachy (w zależności od okoliczności oczywiście). Czasami jedno słowo może zmienić całkowicie sens zdania, uwidocznić pewien szczegół, bądź wskazać pewien kierunek opisu. Jeżeli pierwsze zdania miały wywołać w czytelniku jakąkolwiek emocjonalną reakcję to masz tam duży niewykorzystany potencjał. Zdanie o śmierci/przemianie ludzkości w kuce wygląda jak wyrwane z książki historycznej, suchy fakt. Stoi to w nielada konflikcie z pragnieniami bohatera - bądź co bądź piszesz o kucach tęskniących za człowieczeństwem, jeżeli chcesz żeby czytelnik poczuł tę tęsknotę to zagraj na emocjach <3. Wtrącenie o żonie też jakby na siłę, ala "A pojawiła się to już machnę coś o niej!", znów niewykorzystany potencjał. Gdzie rozterki bohatera czy aby powinien na pewno pić ten eliksir, przecież ma kochającą żonę, dzieci(?). Trochę więcej wyobraźni i kreatywności, akcja to nie wszystko, ale gdy już o niej wspomniałem to muszę powiedzieć, że intryguje. Tkwi tu znów potencjał, mam nadzieję, że zamierzasz to dokończyć .
  11. Komentarze do rozdziału trzeciego: Pinkie wychodzi ci odrobinę nadpobudliwa (nawet jak na Pinkie), mniej randomu, więcej żartów sytuacyjnych z nią związanych. Nie musisz cały czas pisać wykonawcy czynności, szczególnie rzuca się to w oczy przy akcjach pojednynczych kuców, np. gdy Maron jest sam - pisanie wówczas "Maron zrobił to, Maron zrobił tamto" jest zbędne i trochę uciążliwe dla czytelnika. Podobnie przy fragmentach z wieloma bohaterami, nie musisz pisać cały czas pełnego imienia postaci: "Twilight Sparkle zrobiła to, Twilight Sparkle zrobiła tamto", a przykładowo zamiast tego zastąpić je czymś innym: "Twilight zrobiła to, Fioletowa klacz zrobiła tamto". Czytelnik to nie idiota, wyobrazi sobie czynność i kto ją wykonuje bez problemu . Nie bój się wtrącać coś od siebie do opisów. Gdy są samymi suchymi faktami stają się dosyć nudne, pokreśl nie tylko jak widział je bohater ale również co czuł i myślał, kolory i światło idą ci świetnie, a co z zapachami? Np: Opis natychmiast staje się bardziej żywy, mniej sztywny. Muszę przyznać masz dość bogate słownictwo przy opisach, bardzo ładne i podoba mi się :3. Tylko nie bój się mieszać czytelnikowi w głowie, bawić się pisaniem zamiast iść wprost do celu. Ogólnie podoba mi się na razie, nie jest potwornie typowe choć wciaż krąży blisko granicy. Nie przekraczaj jej - to opowiadanie zasługuje na dużą dozę oryginalności <3.
  12. Wrogiem nr 1 jest bo prawdopodobnie gdyby Equestria przybyła na Ziemię to ona byłaby założycielką PER xD. A piosenka znana, już kiedyś tutaj wrzucana nawet ;3. Nie cytujemy z bbcode, następnym razem warn ~Keola
  13. Otóż to, ale o wiele łatwiej tworzyć światy anty-kucze w których jawnie pokazuje się, że kuce są: 1. zombie 2. kompletnie oddane Celestii. A ja zapytam dlaczego nikt się nie podjął, tak jak Chatoyance, napisania odpowiedzi na jej opowiadanie TCB, takiej która, na podobieństwo "Ten Minutes: Aftermatch" pokazałaby kompletnie przeciwną stronę ponifikacji? Bo przecież, jak rozumiem z twoich wywodów, Chatoyance jest mizantropiczna, więc z pewnością łatwo byłoby nie tyle odwracać sytuację, co po prostu ukazać to prostą sceną. I proszę, nie rzucaj mi tutaj PERem czy "The PER: Michelson and Morely - The Speed Of Right", bo to skraności. To są organizacje które z samej definicji powinny być mizantropicznem, bo jakże inaczej miałyby wykonywać swoje cele? I tutaj przechodzimy do drugiej kwestii: Otóż to, "dwójka psychopatów". Chatoyance nie starała się ich w żaden sposób usprawiedliwiać. Michelson i Morely mieli być psychopatami, bo na tym polegało całe opowiadanie, PER miał być chory, bo miał być skrajnością. W gruncie rzeczy obie postaci oparte były o drużynę R z pokemonów (fajne <3). Drużyna R również nie była normalna i właśnie takie odniesienie mieć powinniśmy do postaci opowiadania. Chatoyance wyśmiewa się z tych skrajności, zarówno z PER (chociażby główny przywódca ich jednostki był różowym ogierem...), jak i z HLF (który u Chatoyance również jest skrajnością [mózg rozjebany ? moim zdaniem nie, bo w każdym przypadku HLF jest skrajnością]). U Chatoyance pozytywnymi postaciami są normalni ludzie, natomiast bohaterowie skrajni kończą marnie (pierwotnie Michelson i Morely mieli żałować przemiany, potem Chatoyance to zmieniła, bo uznała, że skoro fic wyszedł jej komediowy to takie zakończenie psułoby efekt). Kompletnie inna kwestia, że świat Biur jest bardzo czarno-biały. Słyszeliście o jakiejkolwiek organizacji która nie jest w nim skrajna? To praktycznie spotkanie przeciwstawnych idei i może właśnie o to chodzi, bo gdy niepowstrzymywalna siła spotyka na drodze niezniszczalną zaporę... musi być ciekawie. W gruncie rzeczy czemu niby go krytykują? Ludzkość wygrywa, kuce przegrywają, Celestia ginie, co więc jest w tym wszystkim tak "niepasującego" ludziom od anty-TCB? Wyjaśnię wam: "Opowiadania wg. twórców anty-TCB są mizantropiczne, gdy ludzkość w nich nie jest wychwalana pod niebiosa". Dopasujcie tę zasadę do dowolnego opowiadania a potem zobaczcie jak jest postrzegane, pasuje, zawsze. Dlaczego tak jest? 1. Bo ludzie mylą "mizantropię" z "autokrytyką". Każdy z nas jest człowiekiem (no może niektórzy są Sztuczną Inteligencją, ale ćśś). Gdy piszemy o ludziach z definicji piszemy również o samym/mej sobie i automatycznie zawieramy w tym również własne problemy i przywary. Nie da się napisać opowiadania nie wkładając w to własnych doświadczeń i przekonań. Sam fakt, że kuce pojawiają się w świecie TCB jest "auto-krytyczny", bo po co nam kuce? Otóż kuce w opowiadaniach TCB są metaforą (ło jeżu! co ja gadam?!). Czego dokładnie? Jak wspomniałem wyżej zależy to od autora. Tyle na ten temat 2. W opowiadaniach TCB są wyłącznie skrajności. Porównajcie np Ten Minutes i... np. 27 Ounces, czy LMS i AAZ. To są opowiadania które można umieścić po przeciwnych stronach skali. Znajdźcie mi takie które nie wychwala ludzkości ani kuców. Znam parę takich, bardzo mało. Stąd gdy jest się czytelnikiem takich skrajnych opowiadań i nie ma się praktycznie punktu odniesienia, zawsze zajmie się którąś stronę, czy to HLF czy PER. Ja natomiast powiem "walić je", nie jestem ani HLF ani PER, bo to tak skrajne i ideologicznie nasycone koncepcje, że wręcz boję się ich. Ja jestem istotą rozumną, nic co kucze, nic co ludzkie nie jest mi obce, ale nie znaczy to, że mam się pogrążać wyznając tak nazistowskie przekonania jak PER czy HLF. Wam również radzę: nie dajcie się wmanipulować (tak, dokładnie!) w czarno białe widzenia świata, bo gdyby Bóg chciał, żeby świat był taki to miałby jedynie dwa kolory, a nie całe spektrum. Osobiście nie lubię gdy świat TCB sprowadza się do walki z najeźdźcą z kosmosu. Nie wykorzystuje się wówczas potencjału tego świata. Jak ktoś chce pisać opowiadanie w którym ludzie tłuką się z kosmitami, którzy są zombie i przy tym kompletnie pozbawieni zdrowego rozsądku, to niech piszą o apokalipsie zombie z kosmosu, albo w świecie Aliena - na to samo wychodzi. Natomiast jak ktoś chce pisać w świecie TCB, to niech wykorzysta moralne rozterki związane z ponifikacją, problemy normalnych ludzi (a nie żołnierzy, żołnierze są skrajni!) w zetknięciu z tak dziwaczną apokalipsą. Bez tego to opowiadanie o niczym, albo o zabijaniu dziesiątek kuców/ludzi tak po prostu, bo zagłada, bo bariera bo blablabla. TL;DR Opowiadania są niemizantropiczne tylko wtedy gdy: Warunek dostateczny: "Ludzkość wygrywa! Uraaa!" Warunek konieczny: "Ludzkość jest najlepsza, najdonoślejsza, najbardziej rozwinięta i najmoralniejsza"
  14. Ostatnio udało mi się ukończyć mój projekt drugoplanowy na opowiadanie Human in Equestria. Zapewne wyda się miejscami dość typowe (nie bez powodu) i nudnawe, ale jak sam tytuł wskazuje me ono pewien cel i mam nadzieję, że ten cel ostatecznie uzyskuje. Nie marnując więcej czasu zapraszam do czytania: https://docs.google.com/file/d/0B1_0PyJ3oi4WQkZBY2dEYlpXREk/editPS. Nie, nie ma wersji nie-pdf, bo aktualne edytory WYSIWYG nie spełniają moich rygorystycznych norm DTP . Polecam pobrać PDF na dysk jeżeli źle się czyta, lub po prostu sobie przybliżyć (polepsza jakość). PS2. Jeżeli przeczytasz, to proszę skomentuj, chętnie biorę pod uwagę wszelką krytykę .
  15. Wątpię, żeby siedzenie w domu cokolwiek pomogło x3. POZ jest wszędzie ! Śnił mi się kiedyś atak POZ, fajny sen, może kiedyś opowiem <3.
  16. Kocham to opowiadanie, jest zajebiste x3. Taki cytat z niego który zapamiętałem na długo: "When it had been discovered that all three were packing guns in every pocket, place and location a weapon could be stuffed, and that their backpacks were essentially individual armories, the two young HLF guards relaxed completely. The guards had come to the conclusion that these were clearly people of like mind and like inclination, truly decent, worthwhile human beings. Nobody could carry that much hardware designed specifically for the purpose of mass murder and not be swell folks."
  17. Lepiej uważać, nie wiadomo co Celestia wstawiła do lodówki jak spałeś x3. A co do tego co warto przeczytać, pierwszy post tego tematu wyszczególnia dość sporo dobrych historii, ponadto co jakiś czas ktoś wrzuca tutaj recenzje ostatnio przeczytanego opowiadania. Ja osobiście z angielskich polecam "The Big Respawn" autorstwa Chatoyance, z polskich natomiast "Pracę wspólną" i z braku laku "Świt", "Ostatnią rzecz jaką zrobi", "Semper Fidelis" w dowolnej kolejności. Dwa pierwsze są dostępne na FGE, ostatnie do poszukania w tym temacie (polecił bym coś innego, gdybym wiedział/pamiętał o jakimkolwiek skończonym polskim opowiadaniu TCB -.-).
  18. No, rzeczywiście o nim nie pomyślałem. W gruncie rzeczy starały się mu pomóc więc nie obwiniam ich . Wydawało mi się, że to określiłem, pamiętam zdanie "Tak ekstremalne warunki pogodowe, jakie panowały aktualnie na większości terenów północnej półkuli, miały być obecne przez co najmniej następne 50-60 lat, aż do ustąpienia zimy nuklearnej... lub końca znanej nam Ziemi. Nie była pewna która z tych wizji nastanie pierwsza.", co świadczy o tym, że pamięć mam zawaloną idiotycznymi szczegółami zamiast czymś porządnym (xP) ale jednocześnie daje pewną wskazówkę . Nie mówiąc już o śnie Tomka, o jego psychozie przy patrzeniu przez okno, o wzmiance w Świcie etc etc. Gdyby mogły nie byłoby uniwersum Biur ;3. Każde dobre opowiadanie bazuje na konflikcie, czy to rzeczywistym, siłowym, czy wewnętrznym np. moralnym - bez tego nie ma przygody. Sądzę, że każde uniwersum ma własny powód dlaczego tak nie może być, Chatoyance swój wyjaśniła bodajże w 800 Year Promise lub Code Majeste, ja mój zaaranżowałem w "Ostatniej rzeczy..." a dopełnię pewnie w kolejnym. Btw jakie macie wrażenia o "Semper Fidelis"? Dość mało o nim się mówi.
  19. Nom, ale ogólnie przyjętym PERem jest ten w którym członkowie nazywani są "rycerzami", a przywódcą jest Gray Crusader. Taki właśnie wystąpił dopiero w AAF, reszta (w tym Chatoyance) bazowała na tym właśnie wyglądzie. Jak wspominał Ojtam to bardzo zależy od uniwersum. W moim przykładowo Celestia i Luna nikogo nie zabiły, podobnie AAF/LMS, w innych nie wiem. Zawsze jest ta możliwość, we wszystkich uniwersach. Osobiście wierzę autorowi i jego konstrukcji świata. Jak napisał, że bezsprzecznie "Celestia i Luna nie kontrolują bariery" to uznaję, że tak jest, co innego gdy sam autor poddaje to pod niepewność (jak Chatoyance). Hm, sądzę, że gdyby Celestia i Luna nie kontrolowały bariery i nie dały ludziom możliwości ponifikacji to byłoby większe ludobójstwo niż gdy ponifikacja jednak jest, nie sądzicie? xD
  20. Od razu ginąć, a nie możesz wystąpić np w Talk Show? :3 Chętnie bym zobaczył taką scenę x3.
  21. Pierwszy rozdział przetłumaczony ale do korekty. Zajmę się nią pewnie w weekend albo około. Furory raczej nie zrobi, ale nie zdziwiłbym się gdyby czepiano się do mnie o podobieństwa do świata Chatoyance. Część rzeczywiście zaczerpnąłem, choć mój świat jest mniej więcej w połowie między tym z "Last Man Standing"/"An Azure Future" (które mają miejsce w tej samej rzeczywistości), a uniwersum Chatoyance, część to po prostu pomysły analogiczne do Chatoyance (o dziwo zauważyłem je dopiero po napisaniu swojego i przeczytaniu paru kolejnych jej xP), jak "wojna trzydniowa", globalny kataklizm, czy postać doktor Majskiej (serio, ona nie była ściągana xP). Inna kwestia, że tłumaczenie "Ostatniej rzeczy..." jest na prawdę wymagającym zadaniem (Ghatorr na prawdę się popisał <3). Wynika to z faktu, że często ważne są niuanse, niewielkie konstrukcje, czy dobór słów. Sam tytuł "Ostatnia rzecz jaką zrobi", zauważcie, że po polsku nie występuje tutaj żaden przymiotnik świadczący o wykonawcy - może to zrobić on, ona lub nawet ono, czyja wiec jest to ostatnia rzecz, kto ją ma wykonać i czego dotyczy? Takich niuansów jest sporo, często dość ukryte, wymagające głębokiego wczytania się w tekst. Dla ciekawych: tytuł przetłumaczyliśmy jako "The last thing I'd do", choć Ghatorr proponował "The last thing he'd do", dlaczego? ;3 PER w ostatecznym jego wyglądzie pojawił się w "An Azure Future", tam również po raz pierwszy pojawia się przywódca tej organizacji "Gray Crusader" bodajże. Jednak AAF było zainspirowane "Last Man Standing", gdzie również pojawia się kucza organizacja bojowa, moim zdaniem tam właśnie należy szukać jej początków .
  22. Czytałem, było w miarę. Dość unikalny świat i przygody, ale jakoś takie nie TCB. Gdyby umieścić je w dowolnym innym świecie nic by nie straciło, stąd wnioskuję, że nie wykorzystuje potencjału świata . Potem powstało jeszcze "Yellowstone: The Series", to już moim zdaniem było słabe. Napisane całkiem dobrym stylem z polotem (plotem 8D), ale jak dla mnie nie miało tego czegoś, co sprawia, że opowiadanie zapadłoby mi w pamięć. Hm "Ostatnia rzecz..." nie jest złym fanfickiem, ale po prostu jak dla mnie brakuje mu tego spoiwa, czegoś co wgryzałoby się w głowę (choć próbowałem to osiągnąć, bezskutecznie). Mam za małe zdolności pisarskie by napisać coś po czym ciarki przechodziłyby po ciele. Osobiście wyżej wymienione doznania miałem przy "800 Year Promise" i "Taste of Grass". "Last Man Standing" było blisko, ale nie dało mi tego, dlatego właśnie tak bardzo cenię Chatoyance. Tłumaczenie na angielski trwa, tak jak wspomniał Maxy . Nie do końca. Sprawa jest dosyć śmieszna i wciąż aktualna. Darwin był wyśmiewany przez współnaukowców, Kościół nie był wówczas ewenementem w kwestii dyskredytowania jego badań, teraz jednak gdy się o tym myśli to do głowy przychodzi tylko on, dlaczego? Otóż dlatego, że 1. Kościół wciąż przy tym trwa (cóż, doktrynę ciężko zmienić), 2. Nasza cywilizacja nastawiona jest na postęp naukowy, więc nauka jako całościowy dorobek nie może być dyskredytowana. Teoria ewolucji Darwina to nie był jedyny przypadek gdy naukowcy nie są w stanie przyjąć innego sposobu myślenia niezależnie od potwierdzających, bądź obalających wyników badań. Przykładowo De Broglie czy Einstein, obaj padli ofiarą tej samej "doktrynizacji" nauki. Nikt nie chciał przyjąć ich teorii, nawet nie poddawano ich pod dyskusję tylko odrzucano, tak bardzo nie zgadzały się z ogólnie przyjętymi założeniami. Powiem więcej, do dzisiaj w nauce są świetne sprzeczności, które po prostu się zostawiło, o których wciąż się uczy, mimo że od dawna wiadomo, że nie są prawdziwe. Chociażby paradoks Banacha-Tarskiego, który wydaje się fizycznie niemożliwy (nikt nie sprawdzał x3), a bez którego nie działa połowa nowoczesnej matematyki. Ogólna i szczególna teoria względności podobnie - obie są ze sobą niezgodne (jedna z nich jest zgodna z mechaniką Newtonowską, druga nie), a jednak obie są uznawane do dzisiaj. Jeszcze jeden przykład to budowa jądra atomu wg. Bohra, kompletnie niezgodna z rzeczywistością, ale wciąż uczona w szkołach jako coś prawdziwego (problemy zaczynają się przy zjawiskach kwantowych, gdzie okazuje się, że elektron wcale nie krąży, a po prostu jest wszędzie x3). Nie myślmy sobie, że ludzkość jest taka zajebista - coś co składa się z jednostek popełniających błędy i kierowanych emocjami nie może całkowicie pozbyć się tychże . Gdyby oglądać Discovery Channel, albo inne programy popularnonaukowe to można odnieść wrażenie, że wiemy praktycznie wszystko (ba, w każdym dziesięcioleciu zdarzy się sławny fizyk, który rzuci hasłem, że fizyka jest prawie kompletną nauką - tzn. nie ma nic nowego do odkrywania). W rzeczywistości jednak wiemy na pewno bardzo mało w stosunku do ogromu wszechświata. Większość modeli fizycznych nie pozwala na dokładne określenie czegoś, bo albo jest to zbyt skomplikowane obliczeniowo nawet dla najwydajniejszych komputerów (oddziaływania grawitacyjne, funkcja falowa), albo jest przybliżone i sprawdzone jedynie dla osiągalnych dla nas warunków (np. energii). Z jednej strony to przykre, bo świadczy, że żyjemy w cywilizacji gnuśnej i zbyt pewnej siebie, z drugiej strony daje jednak nadzieję - każdy może odkryć coś zupełnie nowego, bo ilość rzeczy do odkrycia jest praktycznie nieskończona.
  23. Cały fanfic o ostatnim człowieku na ziemi: The Conversion Bureau: Last Man Standing Czytałem, oceniam pozytywnie :3 (gdzieś wcześniej w tym temacie nawet dawałem opis dlaczego). Plus cały kolejny post którego nie zacytują ze względu na obszerność . Nom, też mi się tak skojarzyło x3. Ale powiem ci, że takie sytuacje jak w tej grze (no może nie dokładnie, ale bardzo zbliżone) już na ziemi były. Gdy Darwin ogłosił teorię ewolucji pojawiła się masa ludzi którzy jej zaprzeczali, właśnie dlatego, że rozmazywała granicę między człowieczeństwem, a jego brakiem. Powstawały wszelkie Kluby Obrony Myśli Ludzkiej czy Fronty Obrony Ludzkości. To zabawne, konflikt ten był ponad dwa-trzy wieki temu, a jednak wielu ludzi wciąż nie potrafi słusznie określić co dzieli ich od małp i innych zwierząt, wręcz dużo osób nie zauważa problemu. Pokazuje to sporą dezinformację naukach społecznych i filozofii, dość przykra sytuacja.
  24. A ja sądzę, że właśnie tutaj leży problem rozumowania w takich wypadkach. To nie wojny, nie zawiść, zabijanie broń i niszczenie środowiska czynią z nas ludzi. Uważam, że to nawet nie jest efekt bycia człowiekiem, to ewolucyjne przystosowanie zaserwowane nam przez matkę naturę. Naszym najbardziej podstawowym instynktem jest pragnienie nasycenia się, jedzenia, picia, potem prokreacji, w końcu rozrywki i pożywek umysłowych (wyższych). Gdyby jednak tak definiować człowieczeństwo (jako powyższe pragnienia w tym, a nie innym układzie), to okazuje się, że delfinom bardzo, bardzo blisko do ludzi, podobnie orangutanom i innym małpowatym. To że ewolucja wykształciła w nas zmysł przetrwania nie znaczy, że on nas definiuje. W Equestrii (przypominam przyjmuję tu świat Chatoyance jako odnośnik) wszystko zostało wykreowane, stworzone, nie ewoluowało, stąd kuce motywuje co innego, wciąż jednak nie jest to tak odległe od tego co sami znamy jak nam się wydaje. Każdy człowiek porównujący ludzi do kuców przywodzi jako przykład wojny, śmierć etc. A moim zdaniem warto tu skupić się na czymś innym, wręcz (jak to fizycy mają w zwyczaju) odwrócić sytuację. Co kuce widzą w ludziach? Chcą nam pomóc (abstrahując od tego, czy to pomoc czy nie), wiec muszą sądzić, że nie jesteśmy straceni. Moim zdaniem kuce myślą, że jesteśmy po prostu zagubieni (czy nie przypomina to przypadkiem podejścia Chatoyance do społeczeństwa?). Sądzę, że dla nich jesteśmy jak dzieci (źrebaki), czujemy się potężni bo wiele możemy, ale poddajemy się instynktom, odruchom zamiast wyższym abstrakcyjnym często uczuciom. Miłość, przyjaźń? By pojąć te terminy trzeba wypracować na prawdę spory poziom inteligencji, coś do czego niezdolne są inne zwierzęta. Ich umysły są za proste by pojąć coś co jest abstrakcyjne, czego nie można wyjaśnić inaczej niż za pomocą efektów lub połączenia innych, często również abstrakcyjnych terminów. Sądzę, że właśnie to nas czyni tym kim jesteśmy, nie nasza ułomna cielesność, ale te wyższe myśli, ideał tkwiący gdzieś głęboko do którego wszystkie systemy religijne próbują nas pchać (ktoś słyszał o "wierze, nadziei i miłości"? To cnoty kardynalne chrześcijaństwa.) Właśnie tacy stają się u Chatoyance ludzie po przemianie, w pewnym sensie idealni, stają się samą esencją tego kim byli, bez zbędnych pierwotnych instynktów. Co do czasów ostatecznych, najzabawniejsze moim zdaniem jest to, że właśnie ci ludzie którzy najbardziej chcieli by w ten sposób co ty (stając na drodze bariery) zachować człowieczeństwo od zniszczenia, staliby się najlepszymi przyjaciółmi tegoż, z prostego względu - historię piszą zwycięzcy. Tacy ludzie nie zostaną zapamiętani jako ci dzielni bohaterowie którzy stanęli przeciwko Equestrii, tylko jako ci którzy byli na tyle pogrążeni w mroku lub pierwotnych instynktach, że gotowi byli za nie zginąć. To żadna chluba, walka o pokój (pun intended) o dobro o miłość, jest godna podziwu. Walka o przetrwanie najgorszych cech jest warta co najwyżej pogardy. Kiedyś w Equestrii w szkole źrebaki czytałyby o takich ludziach i pytały nauczycieli: - Proszę pani, a czemu oni nie chcieli żyć w szczęściu i radości, tylko pozostać w ich umierającym świecie? Co wy byście wówczas odpowiedzieli? To nawet nie byłoby bohaterskie, nawet nie śmieszne, tylko bardzo bardzo smutne.
  25. Spierałbym się :3. Jeżeli moje ręce czynią mnie człowiekiem, to znaczy, że ludzie bez rąk przestają być ludźmi? A może to nie ręce, a np. jakaś inna część ciała? Pojawia się więc pytanie ile procent mięsa należy odciąć, żeby przestać być człowiekiem? Osobiście jestem przeciwnikiem takiego sposobu myślenia. Nie moje ciało czyni mnie człowiekiem ale mój umysł, mój charakter, moja osobowość, moja dusza (nazwij to jak zechcesz). U Chatoyance to się nie zmienia. Człowiek po ponifikacji nie staje się kimś innym, po prostu jego całe jestestwo pada na żyźniejszy grunt, na którym może się rozwijać lepiej w tym kierunku do którego został stworzony by się rozwijać. To opiera się o proste założenie, że ludzie nie zostali stworzeni do czynienia zła, ale by być dobrymi. Można się z tym spierać, można uznać to przekonanie za nieprawdziwe, ale wciąż jest to pewne przekonanie i jak każdemu należy mu się szacunek . Sądzę, że kuce są tak samo ludźmi jak ludzie. Nie są oczywiście homo sapiens sapiens, ale jeżeli gatunek ma określać, czy ktoś jest człowiekiem, to zaczyna się swoisty rasizm i pytania, przykładowo czy homo erectus był człowiekiem czy małpą, albo czy skoro pochodzimy od małp to czy jesteśmy ludźmi czy małpami? Problem nie jest wcale głupi, wręcz był niegdyś bardzo aktualny i stanie się taki ponownie. Niedługo zapewne zaczną się cybernetyczne wszczepy, potem wręcz cybernetyczne ciała, w końcu przegrywanie ludzi na mobilne platformy antropomorficzne (a możne nawet nie antropomorficzne!). Wówczas ktoś zada to pytanie i od odpowiedzi na nie zależeć będzie cała przyszłość. Osobiście wyznaję filozofię "nie bycia dupkiem" znaną również "nonassholizmem" - jeżeli coś mnie nie dotyczy, a innym sprawia radość to mam to w poważaniu. "Robotyzacja" uratowałaby życie wielu osobom, ba, pewnie w którymś momencie będzie to jedyny sposób, by uratować ludzkość. Jeżeli się z tym nie zgadzacie, powodzenia, ale niestety za x lat na ziemi nie spotkacie raczej żadnego człowieka. To nowoczesna ewolucja, przetrwają najlepiej przystosowani, nie najmądrzejsi, nie najbardziej uparci, ale ci którzy najmniej boją się zmian.
×
×
  • Utwórz nowe...