Skocz do zawartości

Draco Brae

Brony
  • Zawartość

    2929
  • Rejestracja

Wszystko napisane przez Draco Brae

  1. Gdy wyszłaś z łazienki ujrzałaś Fire prowadzącą Dark. Obie również były podobne do Ciebie. Takie... człekokształtne... Misha i Twoja matka były ubrane i obie prezentowały obfity biust, tak Dark też, pomimo ubrań na sobie. Poza tym nie zmieniły się wcale. Diablica widząc Twój skromny biust, tak jak się spodziewałaś, zaczęła powstrzymywać się od śmiechu. - Lightie, załóż coś na siebie... naprawdę... - poprosiła zrezygnowana Fire.
  2. Gdy tak się obserwowałaś w lustrze i co chwila coś sprawdzałaś. Usłyszałaś, że ktoś wrócił do domu. Twoje badanie swojego... Nowego ciała zostało przerwane. - Pomalutku - usłyszałaś spokojny głos Fire. - Wypisaliśmy Cię, ale nie wolno Ci się przemęczać pamiętaj. - Tak, wiem, wiem - odpowiedziała jej Dark. - Ale naprawdę nie trzeba się o mnie tak martwić. - Jeszcze nie wróciłaś do sił, a już byś chciała latać. - Się wie! Pros... Ajjj! - jęknęła - Mówiłam byś uważała...
  3. W domu o dziwo nikogo nie było. Szło Ci się dziwnie z racji iż do tej pory chodziłaś na czterech kopytach, nie na dwóch jak teraz. W dodatku byłaś wyprostowana. Samo chodzenie jednak nie sprawiało Ci większych problemów i już po pokonaniu schodów oraz dotarciu do łazienki, nie było żadnych problemów. W lustrze prezentowałaś się podobnie do postaci z MLH. Z wyjątkiem tego, że nie zmieniłaś koloru umaszczenia, miałaś tylnie kopyta, cutie mark i ogon. Nabrałaś też trochę futra pod pachami i przy tym miejscu... Biust był mały, ale jędrny i prezentował się nawet dumnie, a przynajmniej tak Ci się wydawało. Zmieniło się coś jeszcze... czupryna i ogon, ale nie znacznie... ______________________ Możesz opisać włosy , nawet za pomocą arta
  4. Krótka chwila i zawitałeś do interesującej Cię części pociągu. Wystrój nie różnił się niczym od poprzedniego wagonu. Jednak zamiast przedziałów były cztery stoliki, za nimi była lada. W niej stał beżowy ogier z fikuśnym, czarnym wąsem kręcącym się na końcówkach i tegoż samego koloru grzywy, która była zaczesana przez środek jego głowy na boki. Był przystrzyżony, ale nie na bardzo krótko, tak w sam raz. Jednak jego włosy układały się podobnie do wąsów. Był we fraku i co zabawne nie specjalnie przejmował się tym, że przyszedłeś. Za nim była ścianka oddzielająca "restaurację" od kuchni. Po prawo miałeś przejście do sypialni... Wąskie, bo wąskie, ale nie wyglądało, by mogło sprawiać problemy.
  5. Sprawdzając klatkę piersiową, mogłaś śmiało stwierdzić, że biust miałaś wyżej, idealnie obok mostka. W dodatku był większy, a Twoje dłonie sunące po nim, sprawiały Ci przyjemność. Twój pokój również uległ drobnej zmianie. Miałaś w nim trochę mniej miejsca na rzecz dwóch komód. Patrząc się na reszte Ciała, upewniłaś się tylko, że biust poszedł do góry, nabrałaś wzrostu. Otworzyły się przed Tobą nowe możliwości, ale i niebezpieczeństwa...
  6. Klacz nie odpowiadała, tylko dalej rozglądała się za książką dla Ciebie. Postanowiłeś ponowić pytanie, licząc, że Cię nie usłyszała. Z jakiegoś powodu wolałeś by to nie było ignorowanie. Mała klacz słysząc po raz drugi Twoje pytanie, spojrzała na Ciebie z bardzo smutną miną. - Czemu uciekasz? - spytała poważnie. Jej pytanie nie brzmiało strasznie, lecz było straszne. Ten dzień zdawał się być dla Ciebie jakimś piekłem. To wszystko zdawało się mieć jakieś powiązanie. Nie mogłeś się jednak zastanawiać długo, bo ktoś właśnie stał przed Tobą. - Proszę pana? Pańska książka - mówiła cicho klacz. - Dobrze się pan czuje? Filigranowa klacz trzymała na kopycie sporych rozmiarów starą księgę. Okładka była obszyta skórą i miała na sobie liczne dziwne symbole. Żaden ze znaków nie był dla Ciebie znajomy. Otwarcie księgi zapowiadało również uniesienie tumanów kurzu.
  7. Tisa zaczęła patrzeć to na Ciebie, to na Lyriel. Zupełnie jakby dostrzegła jakiś kod między tym co mówicie. Lyriel jednak nie odrywała wzroku od mijanej przestrzeni w oknie. Już dawno byliście poza miastem. Praktycznie bezkresne zielone równiny... - Naprawdę dobrze to słyszeć - odparła, a jej widoczne dla Ciebie oko jakby przez chwilę Cię obserwowało. Trwało to jedynie ułamek sekundy, potem znów patrzyła w okno. - Liczę jednak, że trochę na działce popracujesz. Razem z ostatnimi słowami Lyriel, kąciki jej ust zakrzywiły się w uśmiech.
  8. Life obserwował Cię i to uważnie. Musiał czuć, że kręcisz, jednak tym razem pozbawiłeś go kontaktu wzrokowego. Zapewne więc stracił główny atrybut którym Cię sprawdzał. - Thanatos, nie jest aż tak wylewny - stwierdził mieszaniec. - Jednakże, również mnie zastanawia co może Cię blokować w tym zamku, jeśli faktycznie jesteś Patronem Lodu. Szkoda, że tak mało rozmawiałem z Thanatosem, ale liczę, że Ty udzielisz mi cennych informacji nim Cię skroję? Ekhem... to znaczy chciałem powiedzieć zbadam. - Przytrzymaj go jeszcze trochę... Poza tym, Twi jest nie przytomna przy tej aurze...
  9. Doktor od razu spoważniał i nie zwlekał z badaniem. Momentalnie doskoczył do Ciebie, a potem ujął Twoją głowę w kopyta. Przesuwał delikatnie, to w górę, to w lewo, to w dół, to w prawo. Bacznie obserwował. Potem wyciągał coraz to dziwniejsze urządzenia, którymi sprawdzał nos i oczy. Prosił Cię też łagodnie, byś otworzyła usta. Sprawdzał czy wszystko masz na miejscu, a sama się temu poddawałaś. Gdy skończył badać głowę, sprawdzał resztę ciała. Oczywiście poza miejscami intymnymi. Zostawił Cię dosłownie na chwilę w gabinecie samą. Bardzo szybko przyszła do Ciebie jakaś klacz lekarz. Bardzo łagodna w zachowaniu. Spytała czy może sprawdzić "to" miejsce. Chcąc mieć już to wszystko z głowy, zgodziłaś się. Klacz przez chwilę się zawahała. Odsunęła się od Ciebie, a potem nawiązała rozmowę. Pytała z kim odbyłaś stosunek. Musiałaś ją długo przekonywać, że z "zaprzyjaźnionym" ogierem. Gdy wreszcie Ci uwierzyła, zawołała na powrót Twojego lekarza. Ten dał Ci już tylko zioła na uspokojenie i nalegał byś poszła z tym na policję. Upomniał Cię również byś wypiła koniecznie te ziółka i zdrzemnęła się w domu. Jak Risky Drug Ci polecił zrobić, tak zrobiłaś. Moon całą drogę milczała. Nie musiała mówić, a Ty i tak wiedziałaś coby powiedziała. "Ostrożność i po problemach". W domu zostałaś sama. Moon musiała iść już do domu. Przyrządziłaś zioła które dostałaś. Były niezmiernie gorzkie, toteż ich wypicie zajęło Ci trochę. Wraz z ubywaniem naparu, zbierało Ci się na sen. Gdy dopiłaś resztkę, ruszyłaś do swojego pokoju i tam usnęłaś. Sen miał być odpoczynkiem od tego całego dnia i zamieszania. Był jednak dziwny. Na początku uciekałaś przed kimś w jakimś tunelu. Potem było jeszcze dziwniej, bowiem usłyszałaś chór głosów. Ich przekaz był dziwny. Brzmiał mniej więcej jakby chciały byś się odnalazła w nowej, ale tej samej rzeczywistości. Gdy głosy umilkły, zaczęłaś spadać tym samym tunelem, którym uciekałaś. Gdy wreszcie upadłaś, ocknęłaś się jednocześnie. Wszystko podług snu miało być inne. Z pozoru nic się nie zmieniło. Ale tylko z pozoru. Czułaś się inaczej i to bardzo. Jakbyś była inaczej zbudowana. Coś sterczało Ci na klatce piersiowej i miałaś dłonie... Tylnie kopyta były wciąż na miejscu, jednak wiedziałaś już, że zmieniło Ci się ciało...
  10. Twój doktor wciąż zajmował miejsce przy swoim biurku. Ponadto w dalszym ciągu zachowywał się tak jak zwykle. - Ktoś kazał Tobie się przebadać? - spytał z niedowierzaniem i rozbawieniem. - Ciekawe jak... ale no właśnie, dlaczego? Wyglądasz na okaz zdrowia.
  11. Obie klaczy słuchały Cię w skupieniu. Żadna nie śmiała Ci przerwać gry. Tisa tym razem powstrzymała się od wygrywania nawet rytmu. Gdy skończyłeś i zerknąłeś na reakcje klaczy, widziałeś Lyriel patrzącą się w okno i zamyśloną, zaś Tisa wpatrywała się w Ciebie z podziwem. - Jesteś świetny - jęknęła ta druga. - I Ty Ren chcesz zrezygnować z tego co umiesz i uwielbiasz robić? - spytała Lyriel nie odrywając wzroku od szyby. Mimo pytania nie czekała wcale na odpowiedź. - Nigdy się nie poddawaj. Wypowiedź gołębiej klaczy zakończyło ciche pyknięcie butelki w kopytach Tisy. Akurat otwierała sok...
  12. Lyriel nim usiadła naprzeciwko, poczochrała Ci głowę. A gdy się nachylała, by zająć miejsce, nachyliła się by dać Ci odpowiedź. - Nie masz za co - szepnęła, a potem opadła na siedzisko. Nie minęła chwila, a jej głos rozbrzmiewał normalnym tonem. - Tiso, czyżbyś chciała uciec od nas do Blast? - N-nie, nie, j-ja tylko... - zaczęła się tłumaczyć młoda klacz. - Jesteś przeurocza jak się stresujesz! - Lyriel! - jęknęła Tisa. - Jesteś okrutna... - Po prostu lubię się z Tobą droczyć. Hej, Ren, może zagrasz nam coś?
  13. - Graj na czas... Ja zajmę się pieczętowaniem. Nie wiem, wyciągnij go na zewnątrz, skoro dawno nie widział światła księżycowego - zaproponowała Shiva. Life się tylko roześmiał widząc to co robisz. Oparł się lekko o drzwi, jakby i jemu doskwierała moc Thanatosa. - Nie wiem co dokładnie kombinujesz, ale potrafię czytać z Ciebie prawie jak z otwartej księgi. Brak mi tylko okularów - zażartował po raz kolejny. - Doprawdy, wzruszająca scena. Wróćmy jednak do Ciebie... Czego jesteś patronem?
  14. Doktor nie wstawał ze swojego fotela, tylko wziął Twoją kartę i zaczął ją studiować. - Usiądź proszę - zaproponował. - I jakich badań ode mnie oczekujesz. Ale chyba lekarz z pacjentką nie może być w takich relacjach - zażartował drętwo i się zaśmiał. Przeleciała Ci przez głowę myśl, że o to właśnie mogło chodzić Moon. Dorosłość...
  15. Tisa kiwnęła twierdząco głową i poddała się Twojej melodii. Uderzała ósemkami jeśli chodzi o kopytki. Tworzyła żywsze tempo i pętle. Gdyby miała pałeczki, uderzały by coraz to w talerze i bębny... Całkowicie oddawała się nawet tej grze na niby. Miała talent, mogłeś to śmiało stwierdzić. Stukot kopyt Tisy po kilku, może kilkunastu pętlach ustał. Spojrzałeś na nią, a ona zaś patrzyła na drzwi od przedziału. Również zwróciłeś tam wzrok, lecz delikatnie. Lyriel obserwowała waszą dwójkę. Potem drzwi z lekkością się otworzyły. Gołębia klacz uśmiechała się widząc was. Przy boku miała małą torbę. - Nie chciałam wam przeszkadzać - oznajmiła. Potem sięgnęła do torby i podała Tisie butelkę soku, najpewniej marchwiowego, zaś Tobie wodę. - Proszę. Wszystko co teraz robiła, nie było pełne żalu, czy też spokoju. Uśmiechała się i była nawet... Życzliwa. Być może nie żywiła do Ciebie żadnej urazy...
  16. Recepcjonistka zaczela wertowac karty. Wyciagnela jedna i wstala z siedziska. - Za mna prosze - baknela i wyszla ze swojego miejsca pracy. Klacz prowadzila Cie do gabinetu numer siedem. Przychodnia nic się nie zmienila, tak samo jak charakter Twojego lekarza... - A kto mnie dziś odwiedzil? - rzucil wesolo doktor witajac Cie. Recepcjonistka dala karte doktorowi i wyszla. - w czym mogę pomoc?
  17. Twilight przysiadła przed wrotami by nie upaść. Wolała chyba w ten sposób to przeczekać, bo mówić nie dała rady. - Pomogę Ci... ale ostrożnie... W pobliżu faktycznie są szczątki Patrona Magii... Life patrzył na Ciebie z zaciekawieniem, a potem przesunął się lekko w Twoje lewo. Ukazał Ci w ten sposób drzwi na zewnątrz wieży. Mimo to wciąż była jeszcze jedna rzecz którą zasłaniał. - Och, Tobie chodziło o to co teraz ukrywam - zażartował. Odsunął się jeszcze bardziej ukazując przezroczystą trumnę. W niej białego koloru wyłożenie, a na nim szczątki kucyka. - Wybacz, że nie pogadasz sobie z rodziną, ale i jego czas ugodził w serce. To właśnie szczątki Thanatosa. Patrona Końca. - Wy... wystarczy je zapieczętować i jeden psychopata z głowy...
  18. Recepcjonistka zmierzyła Cię wzrokiem. Była zbulwersowana, że dokładasz jej pracy. Pchnęła się nieco do tyłu na swoim krześle i zaczęła gdzieś coś grzebać. - Nazwisko - warknęła. - I nazwisko lekarza.
  19. Tisa natychmiast słysząc melodie wyczuła jej rytm. Jej przednie kopytka zataczały powolne uderzenia, a kopytki (stópki) uderzały dając Ci delikatną pętle. Mogłeś sobie wyobrazić jakby to wyglądało, gdyby siedziała za perkusją... Potem nagle przerwała swój występ i zaczerwieniła się widząc, że ją obserwujesz. - Prze-przepraszam... - znów jęknęła. - Mimo wszystko, jeśli Lyriel Ci ufa, ja też... Więc... Jeśli będę mogła Ci jakoś pomóc, zrobię to.
  20. Lyriel usłyszawszy odpowiedź wyszła z przedziału. Drzwi zamknęły się z cichym stuknięciem. Dało się nawet usłyszeć zdziwienie Tisy. Młoda klacz miotała się w tym czego właśnie doświadczyła. Długo to jednak nie trwało. - Stało się coś? - spytała niepewnie. - Lyriel się mną opiekuję od początku naszego zespołu... jeśli Cię zaprosiła do siebie na działkę, to znaczy, że Ci ufa i Cię lubi. Wiem o niej wszystko jak ona o mnie. Jesteś miły, więc jeśli zaistniał problem to... mogę pomóc? - mówiła i cichła z każdym słowem.
  21. Atmosfera w przedziale zrobiła się nieco drętwa. Lyriel również umilkła. - Emm... Pójdę po coś do picia - oznajmiła Tisa. Jej głos był jakby przerażony. - Spokojnie, ja pójdę - powstrzymała ją Lyriel. Kątem oka widziałeś, jak gołębia klacz wstaję. - Chcesz coś Ren?
  22. Draco Brae

    [Zabawa] Walki Wieczoru

    Zły Saga się nie spisał. Rycerza Ateny pozostało mi wycofać, zaś w jego miejsce proszę o... Ach wpierw posmęcę, że Afro Samurai'a nie ma . Tak więc, mym nowym czempionem będzie... Deadpool. Tag'u póki co nie robię, nie widzę potrzeby. Mam nadzieję, że jego żarty wszystkich rozbawią tak jak mnie.
  23. Tisa spanikowała. Wizja tak bliskiego kontaktu musiała być bardzo krępująca. Lyriel lekko spoważniała słysząc ostatni komentarz. - Ła-łaskotki? - jęknęła Tisa. - Nie trzeba, naprawdę. Oh spójrzcie jaka ładna pogoda! Lyriel ignorowała słowa swojej przyjaciółki z zespołu. Patrzyła na Ciebie badawczo. - Nie, nie znam ich aż tyle - odparła spokojnie Lyriel. - Poza tym, jesteś bardzo szczery i bystry, ale... komplementom mówię stanowcze nie.
  24. Lyriel skorzystała z Twojej pomocy. Nie odpowiedziała Ci niczym konkretnym na Twoje słowa, wciąż tylko była rozbawiona. Tisa obserwowała was czerwieniąc się. - Przeszkadzam? - spytała młoda klacz. - Skądże, siadaj - odparła Lyriel lekko zdyszana i wciąż rozbawiona. Tisa usiadła po przeciwnej stronie od gitary. Lyriel zajęła miejsce obok niej wciąż rozbawiona i z lekko rozczochraną grzywą. - Tiso, może też byś chciała porcję łaskotek? Zapewniam Cię, że Ren nie odmówi - zaproponowała gołębia klacz. Musiała być w bardzo wesołym nastroju. Zdawała się ignorować Twoje słowa i zachowanie...
  25. Postęp za postępem, jednak zaczynałem rozumieć czemu miasto upadło. Używali samych nożyków do chleba i masła... Zbiorowisko zabójców. Sięgnąłem po jedno ostrze, wystarczyło, a przynajmniej musiało. Po drodze może znajdę coś jeszcze. - Panowie... Niebo jest naszym wrogiem. Ponadto musimy przedostać się jak najszybciej do karczmy i w dodatku, tak by nas nikt nie widział... Na przedzie trzeba mi kogoś bystrego, w końcu sam nie mogę ryzykować życiem. Oni... oni teraz należą do mnie. Szafirowe oko się jeszcze przyda, więc... spojrzałem po pozostałych. Wskazałem na Basila i jeszcze jednego wyglądającego na czujnego, o ile ktokolwiek tak mógł wyglądać... - Wasze oczy są odpowiedzialne za to byśmy nie trafili w żadną pułapkę. Ja będę obserwował niebo. Reszta niech pilnuję flank i tyłu. Ruszajmy!
×
×
  • Utwórz nowe...