Skocz do zawartości

Draco Brae

Brony
  • Zawartość

    2929
  • Rejestracja

Wszystko napisane przez Draco Brae

  1. Draco Brae

    [Zabawa] Walki Wieczoru

    Nie zostawię Plothorse samego na placu boju, no chyba, że woli duet swoich postaci na tych dwóch śmiałków . Jednak, gdybyś nie miał nic przeciwko, jako wsparcie posyłam Ci Dr.Dooma z jego jetpack'iem
  2. "rozmyślałam o tym i o tamtym" - no tak bo ja się domyślę >.< ____________________________________________________ Morning szybko wróciła i zgarnęła okruszki z łóżka, które potem wrzuciła do kosza przy komputerze stacjonarnym. Gdy skończyła odłożyła obok również przybory do sprzątania, później zabierając się do babeczek. Nie przerywała Ci tego rozmyślania, gdy sama się zajadała. Czas płynął swoim tempem, nieubłaganie zbliżając was do wtorku.
  3. Suzanne nic już nie odpowiedziała. Szliście razem w milczeniu, a spacer był znacznie wolniejszy niż lot. Wyraźnie odczułeś różnicę, zwłaszcza, gdy czułeś jak zaprzęg odciska na Tobie swoje piętno. Teraz nawet jakbyś chciał się zmienić z Suzanne to duma Ci na to by nie pozwoliła. W tej ciszy bez słów, której towarzyszył stukot waszych kopyt i z wolna toczące się koła wozu, dało się również usłyszeć inne dźwięki nocy. Specyficzny szum wiatru, świerszcze, czasem sowy. Do tej melodii nocy dołączyło również światło księżyca, które idealnie oświetlało wam drogę. Dystans razem z czasem mijał, jednak czułeś również jak i na Tobie powstają rany. Suzanne wciąż nie patrzyła w Twoją stronę, choć chwilami zerkała, sprawdzając jak się trzymasz. Na pewno dostrzegła Twój ból, ale sama już nie śmiała zaproponować pomocy. Zaciskałeś zęby by nie wydać czasem z siebie jęku. Z niemałym trudem w końcu zbliżałeś się do domków. Czułeś jak wilgotna od potu sierść, jest drastycznie chłodzona nagłymi powiewami wiatru. Byłeś pewny, że minęło sporo czasu. Wreszcie zatrzymałeś się pomiędzy dwoma domkami i Pyde bez słowa zaczął za pomocą magii odciążać wóz. - Po-pomóc Ci to zdjąć? - wyszeptała niepewnie. Jakby z obawą co teraz powiesz. Bez problemu mogłeś wyczuć w jej głosie, że nie chcę osiągnąć podobnego efektu co poprzednio. Nim zdążyłeś odpowiedzieć, usłyszałeś odgłosy pełne podziwu. To była Lyriel. - Znaleźliście wóz na drewno - zauważyła. - To dlatego nie było was tak długo. Zapraszam na siedziska. Pyde przygotuje ognisko i je zaraz zapali.
  4. "zbliżyła się do ciebie bliżej." Nie robię więcej odpisek rano... ___________________________________________________ Troska i wieczna radość na twarzy klaczy zniknęły gdzieś. Ustąpiły miejsca poczuciu winy. Suzanne zwiększyła między wami dystans. - Nie, nie. Nie to miałam na myśli. Przepraszam - powiedziała z niewymuszoną skruchą. Jej wzrok podobnie jak radość, uleciał gdzieś w bok. Zaprzęg niemiłosiernie odciskał się na Twoim ciele.
  5. Twoja dziewczyna odstawiła gdzieś na bok swój talerz i wstała z łóżka. - Pójdę po szufelkę i zmiotkę - oznajmiła i zwyczajnie wyszła, zostawiając Cię samą. Nie skończyła nawet babeczek.
  6. Suzanne spojrzała po swoim grzbiecie. Uśmiechnęła i zbliżyła się do Ciebie bliżej. - A to? Musiałam za nadto szaleć między drzewami - zaczęła ewidentnie zmyślać. - Jednak... Jeśli będziesz chciał zmiany, nie wahaj się o tym mówić - kontynuowała z troską. Jej oczy mówiły to samo co usta. Martwiła się czy stary zaprzęg nie jest zbyt dużym wyzwaniem dla Ciebie.
  7. Morning pogryzała swoje babeczki w trochę bardziej cywilizowany sposób, bo nad talerzykiem i nie spieszyła się z nimi. Słysząc Twoje zadowolenie tylko do tego się uśmiechała. Starała się nie zwracać uwagi na to, że kruszysz na łóżko. - Cieszę się - skomentowała.
  8. Suzanne latała w te i z powrotem, gdy Ty ciągnąłeś wóz z drewnem. Już po krótkiej chwili odczułeś jak uciskają Cię pasy, kawałki metalu czy inne elementy konstrukcji. Siła jaką musiałeś wkładać, by ruszyć z miejsca wóz, również rosła. Słoneczna klacz wreszcie skończyła kursować i zaczęła spacerowała powoli obok Ciebie. - Dasz radę sam? Może będziemy się zmieniać - zaproponowała z troską Suzanne.
  9. Suzanne pokręciła głową i zaczęła się z zaprzęgu wydostawać. Po krótkiej szamotaninie uwolniła się od leciwej konstrukcji. - Jestem urodzona pod słońcem, toteż nawet w nocy mam szczęście - stwierdziła zadziornie, acz wesoło. Zupełnie jakby najpierw liczyła na pochwałę. - Jeśli tak wolisz, to zaraz to wszystko co znalazłeś wrzucę i możemy się zabierać z powrotem. Słoneczna klacz, gdy tylko popędziła w poszukiwaniu drewna dostrzegłeś na jej grzebiecie i w wielu innych miejscach liczne otarcia, tworzące nawet małe rany. Stary zaprzęg, będzie Cię wiele kosztować...
  10. Rozmawiałaś tak jeszcze dłuższą chwilę z Morning, zanim ta wyjęła babeczki z piekarnika. Ich zapach, jeszcze ciepłych, zniewolił Twój umysł. Morning jednak odesłała Cię do swojego pokoju, gdyż wypiek musi nieco ostygnąć, a przecież jeszcze miał się na nim znaleźć lukier. Chciałaś protestować, jednak Twoja dziewczyna uciszyła Cię swoim palcem, przyłożonym do Twoich ust. Nie chciała się kłócić, chciała byś się jej posłuchała. Uległaś na myśl o słodkiej kolacji. Poszłaś więc z powrotem do pokoju i tam chwilę tkwiłaś. Umysł cały czas skupiał się na babeczkach, na tym jakie je widziałaś i czułaś. Wkrótce Morning przyszła z dwoma talerzami, na każdym były dwie babeczki z lukrem wiśniowym. Podała Ci jeden i sama usadowiła się obok, życząc smacznego.
  11. Dziwną księgę zostawiłeś w bibliotece, a potem ruszyłeś w drogę powrotną do domu. Mijałeś dobrze Ci znane z wyglądu uliczki i budynki, przyjazna pogoda umilała Ci tą wędrówkę. Mogłeś dzięki temu łatwo zapomnieć o tych dziwactwach, które Cię dziś spotkały. Wkrótce otwierałeś drzwi od klatki, a potem gramoliłeś się po schodach do mieszkania. Pustego mieszkania, Melody mimo Twoich cichych nadziei nie było w środku. Wszystkie Twoje myśli zdawały się teraz koncentrować na jednym. Jedzenie. Dopadłeś do lodówki i zmierzyłeś jej zawartość raz dwa. Znalazłeś jajka, mleko, trochę warzyw, soję na kotlety i owoce. Wszystkiego nie było dużo, ale miałeś pełny wybór, by napełnić żołądek.
  12. Żywa istota, nie zatruta ludzką podłością. To miasto powinno być tylko siedzibą takich popaprańców jak ja. Stałem chwilę patrząc na dziecinę i walczyłem sam ze sobą. Pomóc jej i narazić tym samym całą grupę, czy ulżyć jej cierpieniom. To było jeszcze dziecko, na dodatek nic nikomu nie zrobiło. Czułem jak moja dłoń zaciska się niepewnie na sztylecie. Zabić i oszczędzić sobie kłopotu, czy ratować. Na tym świecie gdzie nie ma boga, a przynajmniej nie pokazał on swej łaski, stoję przed dylematem. - Shemito, zbierz od wszystkich bukłaki o ile takowe posiadają i napełnij je wodą, lub czymś co nie będzie nas otumaniać. Jeśli ktoś nie będzie mieć, poszukaj czegoś w zastępstwo. Potem przydziel każdemu rację żywnościową. Mnie również uwzględnij - wydusiłem z siebie, a potem zbliżyłem się do dziewczynki chowając za sobą sztylet. Wciąż nie wiedziałem czy chcę ją zabić, czy nie. Kucnąłem przy niej. - Jesteś ranna? Twoi bliscy żyją?
  13. Wasz lotniczy ubaw, pogawędka i Twoje wpatrywanie się w Suzanne szybko odeszło gdzieś na bok. Drewna na ognisko było dostatek. Zbierałeś je w jedno miejsce, podczas, gdy Twoja towarzyszka gdzieś zniknęła. Cóż, jest pegazem nie zgubi się, a łatwiej wam będzie zbierać oddzielnie. Po krótkiej chwili zebrałeś całkiem pokaźny stos nadających się gałęzi. Gdy uznałeś, że starczy rozejrzałeś się za Suzanne. W oddali dostrzegłeś jakąś sylwetkę coś ciągnącą. To była wirtuozka harfy i znalazła wóz na takie okazja jak ta. Jak tylko ją ujrzałeś, tak do niej pośpieszyłeś. Klacz była wniebowzięta ze swojego znaleziska. Stary wóz na drewno i jeszcze starszy zaprzęg na jednego kucyka. Suzanne znalazła trochę drewna, a z Twoim starczyłoby na bardzo długie ognisko. - Ładuj co znalazłeś - zawołała wesoło.
  14. Morning szybko zwróciła wzrok swój ubiór. Kręciła głową we wszystkie strony, by się upewnić, że dobrze leży. - A co? Źle w niej wyglądam? - spytała, nieco jeszcze poprawiając swoją sukienkę. - Jest wygodniejsza, no chyba, że Tobie się nie podoba - dodała chichocząc. Zapach z piekarnika zwiastował wyborną kolacje. Słodki aromat ciasta i innych składników w ciekawy sposób się komponował, a ciepło przyjemnie rozgrzewało kuchnie.
  15. Draco Brae

    [Zabawa] Walki Wieczoru

    Wszystkie walki w jednej? Ciekawy pomysł. Zacznijmy więc od mojej walki z Komisarzem Goblinem. Walka 2 Walka 3 Walka 4 Sakadetsu fajne zakończenie po ostatniej walce ;p.
  16. - O tym jaka będzie moja przyszłość - odparła bez wahania. - Życie na kompletnym bezkucykowiu ma swoje plusy. Poza tym - zaczęła i otworzyła oczy. Od razu Odwrociłeś od niej wzrok, by nie wydało się, że gapisz się na nią cały czas. - Zastanawia mnie jak przeniesiemy drewno.
  17. - Mozemy - odpowiedziala wstajac od piecyka. Poprawila nieco sukienke, a potem przygotowala rekawice kuchenne. - Masz jakies pomysly?
  18. Draco Brae

    [Zabawa] Walki Wieczoru

    Dwóch walczących w zwarciu skutecznie przebiło się przez skupiającą uwagę postać i dopadło również strzelca. To źle mi wróży, mimo to rudna druga daje pewne nadzieje. Runda trzecia? Cóż...Obym miał więcej farta Edit Druga walka, była nieco... Hmm była jak huśtawka. Raz w jedną stronę, raz w drugą. Końcówka finału była ciekawym 1v1 w sumie
  19. ~ Możliwe, że z tym władcą chaosu, trzeba będzie inaczej walczyć, albo po prostu jest na tyle potężny, że mu niewielki ubytek nie przeszkadza. Teraz jednak trzeba zająć się tym tu. - Mogę tak was trzymać tygodniami. Moje ciało wytrzyma nawet miesiąc bez wody i jedzenia. A jak z wami? - prowokował Life. Pozostało Ci dokładnie zaplanować atak, Shiva na pewno w jakiś sposób Cię wesprze. Może nawet osłoni przed niektórymi atakami. Zawsze możesz to z nią skonsultować.
  20. Suzanne odpowiedziała Ci szerokim uśmiechem. - Nie ma za co. Potem uniosła łeb do góry i patrzyła na niebo. Jej włosy zsunęły się nieco, a to ukazało w całości anielski pysk. Włosy słonecznej klaczy cudnie powiewały w locie. Zupełnie jak na jakichś obrazach spod mistrzowskich kopyt. Suzanne leciała tak chwilę, a potem zamknęła jeszcze oczy, zupełnie jakby pozwoliła nacieszyć się innym zmysłom. Zbliżaliście się już do lasu, czas zaplanować jak zbierać drewno i jak je potem zabrać...
  21. Draco Brae

    [Zabawa] Walki Wieczoru

    Lordzie komisarzu, nawet nie wiesz jak bardzo cieszy mnie Twój entuzjazm i zapał. Jednak najtrudniejszym przeciwnikiem ze wszystkich jesteś Ty ze swoim duetem. Rzekłbym niezwyciężonym duetem. Wracając jednak do podkładu, życzysz sobie żywszy, podnioślejszy i oddającego powagę? Twoja propozycja jest wyśmienita, ale krótka. Zapętlanie brzydko brzmi, więc może: Ostateczną decyzje pozostawiam jednak Tobie. @down Zaiste świetna. Ma heretycka krew, aż wrze z podniecenia! Pozostaje czekać. Życzę powodzenia!
  22. Draco Brae

    [Zabawa] Walki Wieczoru

    Doom jest ciekawym wyborem do Deadpoola . A co do reszty walk? Nie mam siły ich opisać, zresztą i tak Plothorse robi to najlepiej xd. Jedna walka która mnie zaciekawiła i to bardzo, była między Goblinem a TISS'em. Igniz rządzi, bardzo mocarna postać. Z kolei nie wiem co robi w mugenie Lelouch vi Britannia, on jest raczej taktykiem, a nie osobą walczącą w zwarciu xd. Tak mnie ta walka zaciekawiła, że... Goblinie wyzywam Cię na pojedynek. Dwóch na dwóch. Proponowana muzyka:
  23. Suzanne uważnie słuchała Twojej wypowiedzi. Podczas, gdy mówiłeś, nie wydała z siebie najmniejszego chichotu, aprobaty czy też dezaprobaty. Zareagowała dopiero wtedy, kiedy Ty odwróciłeś od niej wzrok. Przeleciała w tą samą stronę którą patrzyłeś i tylko się ciepło uśmiechała. Księżyc w jakiś magiczny sposób podkreślał jej oczy, klejnoty morskiej laguny. - Może to Cię zdziwi, a może rozbawi - zaczęła. - Ale ja o Tobie do tej pory nic nie słyszałam. Możliwe, że brat mógł coś wspomnieć kiedyś, jednak poza tym, to nic.
  24. Gdy tylko ruszyłeś musiałeś uskoczyć przed modliszkowatymi kończynami potwora. Chimera na pewno nie chciała Ci pozwolić na to byście stali razem w szyku. Shiva oczywiście próbowała uskutecznić Twoje przejście jednak smocze skrzydła mieszańca blokowały jej lód. Twardy przeciwnik nie chciał również dać za wygraną. Jego kolec na końcu ogona był przygotowany na atak. Niemiłosiernie szybki atak. Błyskawicznie wykonał trzy uderzenia. Wszystkie trafiły jakimś cudem w podłogę, gdy udało Ci się cofnąć w porę. Przed sobą miałeś trzy spore dziury. ~ Może nie ma z nami Twi, genialnej klaczy, ale ja też coś umiem ~ zaczęła znów w Twoich myślach Shiva. ~ Pamiętasz moment, gdy Life zrezygnował z ataku ogonem prosto na miecz? Od samego początku mi się wydawał dziwny. Poza tym mam wrażenie, że to wina tego zaklętego miecza jeśli chodzi o petryfikacje pobliskiej mieściny i oderwanie dusz od ciał. To jest artefakt którego potrzebujemy. Chyba. Musimy to jeszcze sprawdzić na tym tutaj...
  25. Morning przeciągnęła się, a potem zajrzała przez szybkę do środka piecyka. - Nie mam żadnych planów - odparła wlepiając swoją twarz prosto w szkło. - W sumie wyglądają apetycznie, też zjem.
×
×
  • Utwórz nowe...