Skocz do zawartości

Draco Brae

Brony
  • Zawartość

    2929
  • Rejestracja

Wszystko napisane przez Draco Brae

  1. Lyriel nie spodziewała się tego ataku na żebra. A gdy już łaskotałeś, jej obrona nie była wielka. Może to dlatego, że lubiła się śmiać, a przynajmniej takie odniosłeś wrażenie... Miała idealną sylwetkę i bardzo zadbane futro. Lekka szamotanina, sprawiła, że oboje upadliście na podłogę przedziału. Znów byłeś nad nią. Mimo to nie dawałeś za wygraną, a Lyriel nie krzyczała byś przestał. Nagle rozsunęły się drzwi... - Jestem wystarczająco dorosła, by wiedzieć do czego to zmierza - stwierdziła speszona Tisa. Lyriel jeszcze bardziej zanosiła się od śmiechu...
  2. Lyriel wybuchła śmiechem. Tak, dosłownie wybuchła. W szybie, a dokładniej odbiciu tego co się działo za Tobą, widziałeś swą towarzyszkę podróży niezmiernie rozbawioną. Spojrzałeś kątem oka na nią: nie mogła złapać tchu ze śmiechu i trzymała się za brzuch. Gdy wreszcie nieco się opanowała i miała zaraz na Ciebie spojrzeć, znów uciekłeś wzrokiem. - Żebyś widział swoją minę - podsumowała całe zdarzenie. - Uhh... Miło Cię widzieć w innym stanie niż podłamanie. To dobry znak... Jeśli będę mogła kiedyś Ci jeszcze pomóc, daj znać.
  3. Lokaj nic nie odpowiedział. Doszedł do Magnusa i odpiął go od kroplówki. Potem w serii bardzo prostych ruchów, ale nadkucykowo szybkich znalazł się przy Renie. Podniósł go za grzywę i postawił na ziemi. - Już czas - stwierdził wyciągając kieszonkowy zegarek i patrząc na niego. - Wystarczająco nadużyliście gościnności. Teraz czas dokonać wyboru. Lokaj ruszył w stronę drzwi... ________________________ po kolejeczce
  4. Lyriel po Twych ostatnich słowach wpatrywała się w Ciebie. Jeszcze przed chwilą rozbawiona teraz patrzyła się na Ciebie jak najpoważniej mogła. Gniew? A może litość? Nie mogłeś rozgryźć, co tak naprawdę kryło się pod jej powagą. Gdy wreszcie jej usta rozchyliły się, by wydać z siebie dźwięk, czułeś jak serce Ci zamiera... - Chcesz się ze mną przespać? - spytała ze śmiertelnym spokojem.
  5. - Bo mogę - odparła spokojnie Lyriel. Klacz nie opuszczała swych ramion tuląc Cię jak matka dziecko. Nie przestawała również Cię głaskać. Ta idylla nie mogła jednak trwać wiecznie, rzeczywistość jest zawsze pełna wybojów, tak jak tory po których jechał pociąg. Coś stuknęło i lekko szarpnęło. To zdarzenie zaowocowało, tym że Lyriel opadła na Twoją gitarę, a Ty na nią. Gołębia klacz zachichotała. - Mógłbyś? - spytała wciąż rozbawiona. - I powiedz mi, czy masz już jakiś plan na marzenia...
  6. Uczucie które Ci towarzyszyło, w jakiś sposób zaginało poczucie czasu. Straciłeś rachubę jak długo szedłeś po schodach. Nawiedzały Cię wizje śmierci, własnej czy towarzyszek; od choćby spadku ze schodów, po dziką walkę z Life'm. Mimo iż od dawna nie jadłeś nic, czułeś się jakbyś miał zaraz zwymiotować. Obserwowałeś chimerę, gdyby zaraz miała zaatakować, mimo to nic się nie działo. Gdy szaleniec się zatrzymał, rozejrzałeś się z lekkim otępieniem. Byliście już na szczycie wieży. Twilight i Shiva ledwo utrzymywały zbroję, chwiały się lekko. - Kwintesencja jego mocy - stwierdził Life. Usłyszałeś otwieranie drzwi, jednak nie widziałeś by chimera coś zrobiła. Zwierzęcy mieszaniec zasłaniał Ci to co miał przed sobą. - Proszę za mną... Life się trochę skulił by wejść przez wrota, które otworzył. W środku wydawało się bezpiecznie, co więcej, było to pomieszczenie bez ozdób. Sam kamień, który był budulcem tego zamku. Mimo to doktor Changer, zasłaniał coś sobą.
  7. Nie tylko Lyriel była spokojna, również jej serce miało równy rytm. Miarowy oddech i ciepło miały swoje magiczne właściwości. Do tego wszystkiego doszło głaskanie. Lyriel delikatnie gładziła Cię po czuprynie. - Jeśli weźmiesz się w garść, nie. Jednak jeśli nie masz zamiaru, sama Ci nasadzę kopów - odparła z rozbawieniem. - Nie poznałam Cię dobrze, ale wiem, że nie mogę Ci pozwolić się załamać.
  8. Tajemnica i rozwiązanie. To naprawdę miało posmak szaleństwa. Chciałem by to wszystko było tylko snem, jednak te zapewnienia, to co mnie uspakajało, utwierdzało mnie w jednym... To jest moja rzeczywistość. - Trzy do jednego, że nie mogę jej zabrać - mruknąłem sam do siebie. Mapa, to co mogło pasować do reszty, do wierszy. Zbliżyłem się do niej, by jak najdokładniej ją przestudiować. Chciałem na niej znaleźć coś co będzie odpowiadało tej dziwaczej plątaninie słów. Po kolei: na północy powinienem znaleźć wodę, wschód to powietrze, południe ogień i wreszcie zachód to ziemia. Nic z tego nie rozumiałem, ale patrząc na mapę liczyłem, że to się wyjaśni. Dla pewności również chciałem ją zabrać ze ściany...
  9. - Kucyk, który straci cel swojego życia... Umiera - odparła jak najpoważniej Lyriel. Potem kontynuowała już w normalny sposób - To że nas znasz, nie oznacza, że masz rezygnować z marzeń. Poczułeś nagle oddech Lyriel na swojej szyi. Do ciepła jakie od niej biło, doszedł znajomy zapach jej włosów, które lekko zaczęły muskać Twe ramię. Nie odwracałeś się w jej stronę czekając na to co się stanie. Ułamki sekund zdawały się trwać wiecznie. Wreszcie zbliżyła się dostatecznie blisko byś słyszał jej oddech. Usta Lyriel musiały być bardzo blisko Twoich uszu. - Jeśli mogę Ci pomóc to możesz na mnie liczyć - szepnęła, a potem stuknęła Cię swoim czołem. - Mówiłam Ci, że jesteś dla mnie niczym przyjaciel. Kopyta Lyriel objęły Cię tuląc do siebie...
  10. Pociąg pędził coraz szybciej. Świat za oknem tylko migał. Jednak po Twojej stronie okna, wszystko było spokojne. Lyriel przysiadła się do Ciebie, wcześniej odsuwając troszkę bardziej gitarę. - Każdy ma czasem gorsze dni i wydaję mu się wszystko stekiem bzdur. Jednak, czy aby na pewno wszyscy odchodzą? - spytała tajemniczo. - Może tylko Ci się wydaję. Poza tym, nie myślałeś o żeby znaleźć nowy cel? Na przykład, by na następnym wspólnym koncercie deklasować nas, lub znaleźć sobie kogoś?
  11. Lyriel westchnęła ze zrezygnowaniem i opuściła łeb. Jej włosy zakryły całkiem twarz. - Gdybym kiedyś się poddała, nie byłoby mnie tu... - teraz ona odpowiedziała wahaniem. Podniosła swój łeb i wróciła do pozycji siedzącej, patrząc na Ciebie. - Więc czego oczekujesz od życia? Jeśli teraz się poddasz, może nigdy nie trafisz na to czego szukasz.
  12. Sebastian od początku ignorował słowa Magnusa. Patrzył prosto na Rena. Jego ciało było jak posąg, bez ruchu. Nie było nawet widać czy oddycha. Gdy nagle kąciki jego ust się uśmiechnęły, wyglądało to złowrogo. - Jak przystało na piekielnie dobrego lokaja, musiałem poradzić sobie z problemem, który stworzyłeś. Zachowujesz się niepoprawnie jak na gościa. Pozostaję mi tylko powiedzieć Ci, że mało mnie obchodzi co Ty chcesz - odparł ze stoickim spokojem. Potem spojrzał się na Magnusa. - Możesz jeść ile zdołasz, jednak spotkanie z Paniczem Ciel'em jest niemożliwe. Lokaj ruszył powoli do bardziej umięśnionego z was. Jego oczy nic nie wyrażały...
  13. Turkusowe oko Lyriel zdawało się przeszywać Cię przez chwilę spojrzeniem. Pociąg lekko szarpnął i ruszył. Wtedy obserwujące Cię spojrzenie zniknęło pod powieką klaczy. A gdy znowu się otworzyło, śledziło z wolna mijany krajobraz. - Mylisz się, też nie potrafimy się często dogadać, a także jesteśmy dziećmi - odparła typowym dla siebie spokojnym tonem. Jej łeb zwrócił się ku Tobie, a turkusowe oczęta jakby zaglądały wgłąb Twojej duszy. Gdy znów przemówiła, jej głos był jakby delikatniejszy. - Przez okrągły tydzień będziesz z dala od problemów. Przestań więc sobie nimi głowę zawracać. Pozwól swym nerwom odpocząć, bo gdy wrócisz, nic z takim podejściem nie zmienisz.
  14. Do przedziału razem z Tobą weszła tylko Lyriel. Usadowiła się na przeciwko Ciebie i patrzyła przez okno. - Może i fajnie. Ale... nie bez powodu nasz zespół nosi nazwę Trapnest - stwierdziła w zamyśleniu Lyriel. Podparła lekko pysk kopytem i rozłożyła się na wolnych miejscach. - Wszystko w życiu ma swoją cenę.
  15. Wyłączyłeś się czekając na dalszą część podróży. W swoim osamotnieniu trwałeś dłuższą chwilę. Z tego zamyślenia, gdy patrzyłeś w okno wyrwało Cię, to że karoca się zatrzymała. Byliście przed dworcem. I tu już tłumy fanów się zbierały. Drzwi karocy otworzył wam jakiś ogier z jeszcze innej ochrony. Wpierw wyszła Lyriel, zaraz za nią Tisa, a potem Ty. Spokojnym krokiem zniknęliście za drzwiami dworca. Na peronie czekał na was pociąg. Nieco inny niż te którymi dotychczas się tłukliście. Trzy wagony i lokomotywa. Wszystko w jak najwyższym standardzie, wręcz dorównującym księżniczkom. - Ty Ren jedziesz pierwszy raz "tą" linią, więc od razu mówię gdzie co będzie - zaczęła objaśniać gołębia klacz. - Pierwszy wagon, to zwykły przedział, drugi to mini-restauracja, a trzeci to wagon sypialny. Spędzimy w tym luksusie około półtorej godziny. Nie wiem jak wy, ale ja mam zamiar spędzić ten czas w zwykłym przedziale - dodała z lekkim uśmiechem i ruszyła do pociągu. Tisa poszła jej śladem. Ty również, choć już z daleka widziałeś wnętrze pociągu przez szyby. Naprawdę takiej elegancji nie powstydziłaby się rodzina królewska. Pozłacane poręcze, czerwony dywan na wejściu, czarno-dębowe ściany, jedwabne czerwone zasłony, lampy w stylu gotyckim...
  16. Moon nie podnosząc łba spojrzała na Ciebie oczami. Zupełnie jakby już miała się zabrać do lektury jakiejś gazetki z poczekalni. - Powiedz jej, by po nazwisku Cię znalazła i po doktorze, który się Tobą zajmował w dzieciństwie. Możesz jeszcze poszukać sobie jakiegoś automatu telefonicznego...
  17. Draco Brae

    [Zabawa] Walki Wieczoru

    Do dzisiejszego pojedynku (mojego z MacTavish'em) proponuje taką oto nutę w tle: http://www.youtube.com/watch?v=O2fz_zBNl80 Mam nadzieje, że mój oponent nie ma nic przeciwko .
  18. Draco Brae

    [Zabawa] Walki Wieczoru

    Walkę przyjemnie się oglądało, taka spokojna "bez przemocy". Znów jednostronne lanie, ale za to jaki finał XD!
  19. Draco Brae

    [Zabawa] Walki Wieczoru

    Dziś w walkach jakieś takie jednostronne okładanie. Ale to tylko moje zdanie ^^
  20. Draco Brae

    [Zabawa] Walki Wieczoru

    Cóż miał pecha ^^. Fakt lanie dostał srogie, ale może zapomniał o gardzie? Ew. Venom jest ciut za mocny, bo częstotliwość jego ataków jest porażająca, ale co ja tam wiem.
  21. Mimo iż Ty się odwróciłeś, Lyriel tego nie zrobiła. Może patrzyła nieco ponad Ciebie, a może nie. Tłumy fanów oglądały się za odjeżdżającą karocą. Zmierzaliście na dworzec, mogłeś to śmiało stwierdzić po tym co mijałeś. Rozpoznawałeś trasę, a przynajmniej tak Ci się wydawało. W karocy panowała dziwna cisza. Jedynie drobne poruszenie skłoniło Cię by spojrzeć w stronę dwóch klaczy. Tisa wtuliła się w Lyriel, a ta objęła ją kopytem i patrzyła na nią. Opiekuńczość tej spokojnej klaczy nie znała granic.
  22. Life nie patrzył czy idziecie za nim. On to wiedział, jakby czuł waszą obecność. Jego masywne cielsko zmierzało ku górze. Za sobą słyszałeś stukot zbroi. - Pytasz czego był patronem ten kucyk? Można powiedzieć, że on był końcem, że był Omegą - odparł z dziwną tajemniczością. Ogon Life'a jakby sugerował niepokój nawet w nim. Miotał się jak u kota. - Jego imię po przetłumaczeniu na pradawny język zebr, oznacza "Ten który ma klucz do zaświatów". Jeśli pałętaliście się po zamku, stawiam, że już go spotkaliście. Wieża zdawała się nie mieć końca, jednak im wyżej byliście tym bardziej towarzyszyło wam dziwne uczucie... Uczucie strachu. - Czujesz... to?
  23. Recepcjonistka popatrzyła na Ciebie badawczo. Zmierzyła Cię od góry do dołu. - Zapisy tylko przez telefon - bąknęła. - Ale... podaj numer karty, to może Twój doktor Cie przyjmie jeśli pacjentów nie ma.
  24. Draco Brae

    [Zabawa] Walki Wieczoru

    Widzę, że tu duetami się lubi walczyć ^^. Sakadetsu jakbyś miał czas znaleźć Afro Samurai'a to bym miał na duety w przyszłości ;>.
  25. Tisa potwierdziła tylko skinieniem łba. Lyriel odwróciła się tylko, by patrzeć na ochroniarzy. Czekaliście w milczeniu na to co się stanie. Gdy drzwi od hotelu zostały otwarte dotarło do Ciebie, że wcale nie będzie tak łatwo wyjechać. Tłumy fanów wciąż czyhały na was. Jeden z kucyków z ochrony trzymał drzwi, zaś drugi gdzieś zniknął. - No to idziemy - nakazała spokojnie Lyriel. Gołębia klacz ruszyła z lekka i kłusem zmierzała do otwartych drzwi. Podniosły się okrzyki entuzjazmu wśród tłumu przed hotelem. Ty i Tisa podążyliście jej śladem. Gdy stałeś już przy drzwiach, jakimś cudem usłyszałeś za sobą stęknięcie, a to wszystko przy okrzykach fanów. Odwróciłeś się by to sprawdzić. Otwarte drzwi windy, a w nich Stan. Gębę miał rozdziawioną ze zdziwienia, zaś oczy nie dowierzały w to co widział. Zdawał się coś mówić, ale lepiej było nie czekać, aż skończy. Wyszedłeś ostatecznie z hotelu. Drzwi zamknęły się za Tobą z lekkim skrzypnięciem. Fani błagali o autografy, rozmowę, czy nawet bliższe spotkanie. Wszyscy byli jednak utrzymywani przez armię policjantów i ochroniarzy z dala od was. Tisa szła skulona obok Lyriel, a gospodyni działki była zamyślona. Błyski fleszów nie ustawały, światło co chwila biło po oczach. Krótka ścieżka chwały, lubiłeś ją. Przed Lyriel dostrzegłeś karoce, w niej nie zgubicie tego tłumu... mimo to wszedłeś do środka za dwoma klaczami. - Teraz do pociągu, potem nagła wysiadka i do drugiego powozu. Zawsze jest z tym masa kombinowania... Siedziałeś sam, na przeciwko Lyriel i Tisy. Ta druga wciąż zdawała się rozpływać w swojej fantazji. Ta pierwsza... patrzyła spokojnie przed siebie. Albo raczej na Ciebie?
×
×
  • Utwórz nowe...