Skocz do zawartości

Draco Brae

Brony
  • Zawartość

    2929
  • Rejestracja

Wszystko napisane przez Draco Brae

  1. - No dobrze, ale jeśli byś wolała bym Ci coś poczytał to daj znać - dodał z uśmiechem. W TV dalej leciały same nudy, jednak czas z ojcem leciał równie miło. Zwłaszcza z tatą... Z nim rzadko tyle czasu spędzałaś...
  2. Pokój był w nienaruszonym stanie, na środku leżały tylko cztery walizki, a gitary były oparte o ścianę przy drzwiach. Rozejrzałeś się po pokoju, był zupełnie jak Twój, z tymże było jedno łóżko... Duże... Rika od razu rozpakowała z jednej z walizek jakieś zawiniątko i czajniczek elektryczny oraz trzy szklanki. Gdy już wszystko miała wzięła się za robienie czekolady. Jej ruchy były pełne gracji. Riza dostrzegła to jak obserwujesz drugą klacz i spytała Cię po cichu z fotela (nawet nie zauważyłeś kiedy się na nim znalazła!): - Ładna co hihi? - zachichotała...
  3. Frost popatrzył na Ciebie, chwilę podumał. - Dziś kończysz o 14 lekcje, więc Morning również, ale daj jej zjeść obiad - dodał z uśmiechem. - A co do mamy... trochę ostatnio smutna była... Dziś dłużej w pracy będzie, ale jak wróci na pewno lepiej się będzie czuć - dodał niezbyt przekonująco. - Naważyłaś ostatnio niezłego cydru Lightie... - dorzuciła coś od siebie Dark. Brakowało teraz i Tobie wsparcia Moon... wszystko jest ostatnio jakieś dziwne... - Więc co porobimy Lightie? - ponowił pytanie Frost.
  4. Sorki za lakoniczność dziś... ______________________________________________ Obie klaczki wreszcie wybuchły śmiechem. - Koło Twojego? - spytała wciąż jeszcze rozbawiona Riza - Chyba mamy pokoje na przeciwko siebie - dodała po chwili i otworzyła pokój 71. - Widać będziemy sąsiadami krótką chwilę. - Masz ochotę na kubek gorącej czekolady? - spytała Rika.
  5. Dorosła klacz tylko wzięła łyk herbaty. - Mieszkanie w lesie ma swoje uroki. Rzadko kto nas odwiedza, a szkoda - w tym momencie uśmiechnęła się do Lucky... Dość dziwnie uśmiechnęła. - Po za tym, zawsze gdzieś w pobliżu jest mój mąż, Axed. Drwal, który może pociągnąć sam całe duże drzewo - dodała jakby przestrzegając Cię przed niewiadomo czym. - To ja zajmę się kotkiem, mamo - wtrąciła Lucky. - Znowu przytargałaś jakieś zwierze? - westchnęła zażenowana Tristana... Przez myśl przeleciała Ci cała sytuacja z kotem. Te zwierzęta, nie uciekały bez powodu, o ile uciekały jak ten kot... Co więcej, wrócił pan domu... Olbrzymich rozmiarów ciemnobrązowy ogier z beżową grzywą i mocno zielonymi oczami. - O wilku mowa - rzuciła Tristana. Ogier zmierzył Cię wzrokiem i przywitał skinieniem głowy, po czym spojrzał głęboko w oczy Tristany... Dante zrezygnował, leci więc do archiwum.
  6. Zrobienie sałatki poszło sprawnie i szybko. Już po chwili mogłaś się nią delektować, była cudowna. Pinkie ma talent do gotowania, nie tylko do imprez. Gdy jadłaś sałatkę, śmiechu z mamą Morning było co niemiara. Ta urocza klacz robiła wszystko by uśmiech na Twoim pyszczku nawet na chwilę nie zgasł. Z nią nawet oglądanie TV, po sałatce było frajdą pomimo nudnych programów. Czas leciał, aż wreszcie wrócił Frost, na zegarze była godzina 13:40. Twój tato zmienił się z Pinkie i teraz on miał dotrzymać Ci towarzystwa. Ucałował Cię w policzek, usiadł obok Ciebie na kanapie i wziął Cię na kopyta. - Na co masz ochotę Lighting? - spytał czule...
  7. - Yhym... - odpowiedziała Dark. Pinkie pokręciła głową odstawiła torby i pogalopowała do Ciebie. Po chwili zarzuciła Cię na swój grzbiet i na powrót wzięła swoje pakunki. Powędrowałyście tak do kuchni. - Hmmm, sałatka owocowa? Z bitą śmietaną oczywiście - rzuciła wesoło Pinkie. - Noo już uśmiech proszę!
  8. W odpowiedzi od Dark usłyszałaś westchnięcie. Musiała tęsknić za Moon. Skakanie po kanałach było coraz to nudniejsze. Wreszcie wybiła punkt 12 i przyszła mama Morning do Ciebie... - Cześć Lightie! Co u Ciebie? Na co masz ochotę jeśli chodzi o obiad? A może się razem pobawimy? - zadała serie entuzjastycznych pytań... Teraz wiesz po kim na bank Morning ma geny...
  9. Oczy obu klaczek ciągle się śmiały. One same były równie wesołe choć zachowywały resztki powagi. - Trapnest - skwitowała krótko Riza. - Czyżbyś o nas nie słyszał? - dodała jej towarzyszka. Ich głosy z każdym słowem wydawały Ci się słodsze... - Gitara prowadząca - powiedziała z uśmiechem Riza. - Gitara rytmiczna - dodała wesoło Rika. - Zaraz, zaraz Ren? Jesteś z Blast? - dodała zadziornie po chwili...
  10. Czas mijał Ci na oglądaniu, nudnych kreskówek, wiadomości ze świata i wielu, wielu, innych rzeczach w telewizji. Nie nudziła byś się tak potwornie, gdyby leciało MLH. Niestety nie było nic co by Cię na dłuższą metę zainteresowało... Wierciłaś się na kanapie szukając dogodnej pozycji do oglądania większości bzdur. Musiało to zbudzić Dark. - Lightie jest dziesiąta jak mniemam... a Ty ślęczysz przed TV od dwóch bitych godzin... Poczytała byś, albo się pouczyła... - próbowała Cię do czegoś innego zachęcić, lecz jej głos brzmiał jakby sama w to nie wierzyła. - Cholera nie idzie mi to... Moon była w tym lepsza - dodała ze smutkiem...
  11. - Zgrozo ten doktorek, pożarł cały wolny czas rano... - westchnęła Flame. - Masz rację, muszę lecieć. Mam nadzieję że poradzisz sobie sama w domu - dodała z uśmiechem zbierając się do wyjścia. - A i jakoś koło dwunastej wpadnie tu Pani Pinkie, zobaczyć jak się masz. Trzymaj się! Po tym jak się pożegnała pogalopowała z domu. No i co teraz? Dark śpi, Moon nigdzie nie ma, Morning w szkole, Flame na zajęciach, mama i tata w pracy... Zapowiada się nudny dzień, a jest dopiero 20 po ósmej...
  12. - A może jednak nasza dzielna pacjentka się skusi? - nie ustępował. - Doktorze spieszę się na zajęcia... Gdybyśmy mogli zakończyć to przedstawienie - dodała z wymuszonym uśmiechem Twoja siostra... - W porządku... w takim razie sam wybiorę jakiś dobry łakoć dla Lightie! Po tych słowach Doktor wręczył Ci jakiegoś lizaka na siłę i skierował się do drzwi. - Do miłego drogie klacze! - Poszedł... nareszcie, bleh... - powiedziała już uspokojona Flame...
  13. Widok jaki Cię uderzył, był wspaniały. Jedna z klaczy miała niebieskie futro i seledynową grzywę z ogonem w lekkim nieładzie (albo tak się teraz nosi), a oczy? Jej oczy miały barwę emeraldu. Druga zaś była krwisto-czerwonej maści i błękitną grzywą, również w nieładzie. Jej oczy mieniły się syntetycznym niebieskim topazem. Obie klacze również zmierzyły Cię wzrokiem i z idealnym czasowym zgraniem parsknęły śmiechem. Były nad wyraz słodkie i piękne. Wreszcie jedna z nich się przemogła... - Hej, jestem Riza - przywitała Cię czerwona klacz. - Witaj! Ja jestem Rika! - dodała entuzjastycznie, po chwili dopiero druga klacz...
  14. Doktor zmierzył Cię wzrokiem po czym spakował bandaż... Jednak nie dał za wygraną... - Taka dzielna pacjentka i do tego jeszcze dba o swoje ząbki! Ale spokojnie te słodycze nie szkodzą i są smaczne! - próbował Cię przekonać. - Więc może jednak? - spytał i dolewitował do Ciebie papierową torebkę z "łakociami"...
  15. Nie grałeś zbyt długo, bo zaczęły Cię rozpraszać dwa żeńskie głosy na korytarzu. Musiałeś to sobie przyznać dwa przyjemne żeńskie głosy. Będziesz musiał innym razem trochę poćwiczyć... bo teraz nie dasz rady... nie przy tak rozpraszającym akompaniamęcie. Przez myśl o tych dwóch klaczkach przeleciały Ci tylko dwa słowa: "Trapnest" i "Cameron". Głosy na korytarzu zatrzymały się akurat przed Twoim pokojem... Złośliwość losu? Jak to Ci powiedział ostatnio Dave... "Taki jest świat"...
  16. - Ho ho ho, ktoś tu jest poważny - powiedział ze swoim zwyczajowym uśmiechem i zabrał się za badania. Osłuchał, zbadał gardło i inne duperele. Zdjął z Ciebie bandaże i zatrzymał się obserwując je. - Yhym - skitował to co zobaczył. - Rany goją się dobrze, ale dla pewności posmaruje je maścią... Doktor wyciągnął jakąś różową tubkę, na której był obrazek, który miał być przyjazny dzieciom... Dwa małe kucyki cieszące się z tego, że mają rany i się tym smarują... O dziwo maść pachniała przyjemnie... Truskawkami... Risky zaczął Cię bandażować i spróbował zażartować by Cię rozluźnić... - Jeszcze trochę machania tym bandażem i była byś jak mumia. Jaką nagrodę dziś chcesz za bycie dzielnym pacjentem? - dodał... a raczej dolał oliwy do ognia. Flame spojrzała się na Ciebie i w oczach miała błagalne spojrzenie "Lightie, tylko spokojnie"...
  17. - Prześpię się... - powiedziała smutno Dark. Flame podniosła głowę z nad notatek i spojrzała na zegar. Odruchowo uczyniłaś to samo. Zegar za 15 minut miał wybić ósmą. - Jeśli skubaniec jest punktualny to 10 minut... Co do mamy? A no faktycznie wczoraj jakoś przybita była... i długo w nocy rozmawiała z tatą. Dziesięć okropnych minut? Co można robić przez 10 minut... Ani zacząć dobrą zabawę ani nic bo zaraz koniec... Pozostało Ci jedynie oglądać telewizję. Zeszłaś na dół i rzuciłaś się na kanapę. Sięgnęłaś po pilota i zaczęłaś skakać po kanałach... Po chwili dołączyła do Ciebie Flame... Notatki musiały ją nudzić... Usłyszałaś dwa puknięcia w drzwi... - Może będziemy udawać, że nas nie ma? - spytała Flame żartując, po czym wstała i otworzyła drzwi. - Witam drogie klacze - zawołał wasz "ulubieniec". - Czy ta młodsza, gotowa na zmianę opatrunków i krótkie badanie?
  18. Jedyne co ujrzałaś to skomplikowane wzory i jeszcze dziwniej sformułowane zdania. Zrozumienie tej treści nawet mijało się z celem dla Ciebie, więc się odsunęłaś od notatek siostry. - Mówiłam, że czarna magia! - parsknęła śmiechem Flame. - Nie wiem Lightie... Moja osobowość i osobowość Moon to dwie skrajności. Uzupełniałyśmy się nawzajem, plus pomagałyśmy Tobie... a teraz..? Jestem tu sama... - odpowiedziała równie cicho Dark.
  19. - Czarna magia! - zażartowała znów Flame. - A tak serio moje notatki z fizyki... - Lightie... obyś miała racje... Ale naprawdę jej nigdzie nie ma... - odrzekła. - Tu jest tak, nudno i pusto bez niej...
  20. - Spokojnie Lightie nie zabiorę Ci nic - Flame dalej żartowała. - Popij to wszystko bo czkawki dostaniesz haha. Po chwili Flame znowu czytała swoje notatki. Zapowiadał się nudny poranek... - Jak spałaś nic... Tylko po Twoich ostatnich słowach Moon zniknęła. Nie ma jej nigdzie, dosłownie... zawsze czułam jej obecność, a teraz puf...
  21. Siostra popatrzyła na Ciebie lekko zdziwiona. - Jak to co? Mama i tata w pracy to ja zanim pójdę na zajęcia zajmuję się Tobą i oczywiście czekamy na tego paskudnego doktora... Obrzydliwie uprzejmego - zażartowała Flame. Siostra poczochrała Cię po głowie i usiadła na krześle z jakimiś notatkami w kopytku. - Hej Lightie... - powiedziała smutnym i zmęczonym głosem Dark.
  22. Sen jaki Cię zmógł był inny od dotychczasowych... Śniłaś, choć sny nie były przyjemne, były puste, jakby czegoś w nich brakowało, były szare i bez życia. Chwilami miałaś ochotę się z nich wybudzić, ale nie mogłaś. Panował w nich mrok i smutek. Męczyłaś się z tymi snami całą noc, aż do ranka... Obudziła Cię Flame ze szczerym siostrzanym uśmiechem. Byłaś cała przepocona i zmęczona. Siostra podała Ci śniadanie do łóżka razem z sokiem i lekami... - Witaj Lightie - rzuciła wesoło. Oba duszki z rana milczały... były nad wyraz spokojne... jakby coś się zmieniło...
  23. ~ To wszystko wina Dark hmph... ~ rzuciła pretensjonalnie Moon. - Dyskutowałyśmy... dyskutowałyśmy... - powtórzyła się cicho Dark. Fire odsunęła głowę od Ciebie, tak byś mogła patrzeć jej w oczy. Były zaszklone, jakby zaraz miały wybuchnąć płaczem. Mimo uczuć jakie musiały w niej krążyć odpowiedziała spokojnie... - Nie kryje swojej miłości do Ciebie Lightie. Ani tego jak o Ciebie się martwię... ~ Kłamie. Stawiam na to, że nie może się pogodzić z tym jak beznadziejną jest matką ~ rzuciła wrogo Moon. ~ Jak tak to nikt mnie nie słucha i z moim zdaniem się nie liczy, ale jeśli coś potrzebuję to wyrywa moją wypowiedź z kontekstu... Tak Lightie... tak... Skoro Dark jest dla Ciebie takim wzorem ja się nie odzywam, bo nie ma takiej potrzeby jak widzę...
  24. Viva la FraQ za tego długaska :>. A z mojej strony jak jedna trzecia tego będzie to już cacy z rana :>. _______________________________________________________ Fire od razu po Twoich słowach stłumiła swój cichy płacz. Zdusiła go w sobie i spojrzała na Ciebie. Twoje duszki tylko umilkły... - No chodź do mnie - powiedziała z matczyną troską i bólem w głosie, po czym przytuliła Cię do siebie. - Nikt z rodziny nie boi się Ciebie, tylko o Ciebie. Nie chcemy Cię stracić... - głos Fire był spokojny, choć można było odczuć, że tłumi w sobie jakieś emocje. - Przepraszam Lightie... przepraszam, że to ukrywaliśmy... uznaliśmy że będzie tak dla Ciebie lepiej. No już nie płacz. Cicho... cichutko... masz rację i sporo wiesz. My wszyscy po prostu się o Ciebie martwimy... - jej głos słabł z każdym słowem. Fire ucałowała Cię w czółko i jeszcze mocniej do siebie przytuliła. Mogłaś usłyszeć bicie serca swojej matki. Było szybkie, może aż za bardzo. Jej ciepło i zapach wreszcie, pomału zaczął Cię uspokajać. Do tego wszystkiego doszło głaskanie po grzywie. Prawdziwa matczyna miłość i akceptacja zdania. - Już lepiej Ci? Spokojniej? - zdławionym głosem wyszeptała z troską. Jej własne uczucia się dla niej nie liczyły. Ważne było jak Ty się czujesz... - Mówiłam Ci ona ode mnie nie zna tych słów... Tobie się parę razy to wymsknęło Moon... ~ Masz jeszcze na mnie zły wpływ... Lightie, już lepiej? ~ spytała Moon z podobną troską co Fire.
  25. Reira zdjęła okulary i uśmiechnęła się, choć na jej pyszczku mieszał się smutek. - Nawet gry słów nie umiem poprowadzić - wydusiła z siebie, wciąż uśmiechając się, po czym od razu weszła do łazienki. Po chwili dało się usłyszeć tylko odgłos prysznica, którego strumień wody miarowo uderzał o różne powierzchnie. Ten dźwięk teraz był cholernie irytujący...
×
×
  • Utwórz nowe...