Nie jestem pewna co myśleć o tym odcinku, a to się rzadko zdarza. Z jednej strony mamy świetną scenę początkową i sporą dawkę humoru podczas sceny poszukiwania Maud. Z drugiej strony pojawia się ten cały chłopak Maud (nawet już nie pamiętam jego imienia), który jest okropnie wkurzający przez większą część odcinka oraz bardzo głupie zachowanie Pinkie, która wpada w panikę, że "ło matko bosko kochano, będę musiała polubić tego zjeba!!!11!!".
Jednakże.
Po dłuższym zastanowieniu dochodzę do wniosku, że odcinek jest świetny.
No bo co mi się w odcinku nie podobało? Zachowanie Madbrier'a czy jak mu tam oraz zachowanie Pinkie. Tylko, że ogier taki właśnie ma charakter, taką jest postacią. O to przecież chodziło by był wkurzający dla każdego poza Maud. A Pinkie? Tutaj pojawia się typowa zazdrość pomieszana z troską o siostrę. Pinkie z początku próbuje dać szansę ogierowi, ale kompletnie nie wie jak się z nim dogadać mimo, że tak dobrze dogaduje się z Maud, która ma podobny charakter. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Pinkie kocha swoją siostrę tak mocno, że ma w głowie jej wyidealizowany obraz. I to jest dużym plusem odcinka, że pokazuje właśnie coś takiego.
Po namyśle podoba mi się zachowanie Pinkie, bo widać jak ona walczy ze świadomością, że jednak nie zna swojej siostry aż tak dobrze jak myślała i jakiś gostek, który Pinkie wnerwia od samego początku zna ją o wiele lepiej. Pinkie nie chce tego przyjąć do wiadomości i ja rozumiem dlaczego. Dlatego też słowa Starlight, która stara się jej sprawę wytłumaczyć nie docierają do Pinkie, nawet się nad nimi nie zastanawia.
Zatem przechodzę do plusów odcinka:
Sporo zabawnych scen takich jak wspomniana już pierwsza scena oraz poszukiwania Maud, ale także pierwsze spotkanie Pinkie i Madbriar'a czy jak mu tam.
Jakby nie patrzeć odcinek rozwija nieco postać Maud. Cieszę się, że znalazła swoją drugą połówkę. W ogóle to cieszę się, że do serialu zaczęto wrzucać wątki romantyczne, tego mi brakowało, bo do tej pory oficjalne pary w Equestrii to tylko postacie sporadycznie się pokazujące. Z wyjątkiem Cadence i Shining Armora.
Podoba mi się, że Pinkie udała się w swoje rodzinne strony. Dzięki temu mieliśmy okazję znowu spotkać jej dwie siostry, które jak zwykle pokazały jaka to Pinkie Pie jest głupiutka. Co prawda morał o nie ocenianiu książki po okładce jest oklepany, ale prawdziwy.
A minusy?
Nie podoba mi się, że Pinkie wiedząc już o tym, że Maud nie lubi hucznych imprez i tak ją zorganizowała. Aczkolwiek nie uznaję tego za duży minus, bo Pinkie to Pinkie. Zrobiła imprezę, ale Maud już tam nie ciągała więc w sumie wyszło na to, że po prostu miała pretekst do kolejnej imprezki
Zachowanie Pinkie i tego nowego ogiera na początku strasznie denerwuje. W tym odcinku są jak Umbridge z Harry'ego Pottera: wkurzasz się na nich, ale wiesz, że te zachowania są dobrze napisane. Chociaż Umbridge oczywiście jest o niebo lepiej napisaną postacią, żeby nie było.
Czyli jaka ocena? 11/10 za to, że w odcinku poruszono nieco głębszy temat emocjonalno-uczuciowy i tym razem zrobiono to naprawdę dobrze. Ten dodatkowy punkcik za to, że nareszcie jedna z ważniejszych postaci (w końcu Maud to cząstka przyszłego Mane6 od Starlight ) znalazła sobie drugą połówkę.