Skocz do zawartości

Magus

Brony
  • Zawartość

    5482
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    8

Wszystko napisane przez Magus

  1. Pokiwałem potakująco na słowa Elisabeth, chociaż nie do końca rozumiałem jak mogliśmy mieć większe kłopoty? Tom był, co prawda zdolny i jakiś dziwny sam to zauważyłem w ostatnim czasie a jednak był tylko zwykłym uczniem jak ja czy Elisabeth. Ale czy na pewno tak było? Nagle przypomniałem sobie jak Elisabeth rzuciła się jakiś czas temu na Sophie. Coś mi nie grało w tamtej sytuacji. Christian był kretynem to oczywiste zawsze bał się swojej siostry, więc w nim nie było nic dziwnego. A jednak zachowanie mojej kuzynki wtedy. Dlaczego gdy Tom wytrącił jej różdżkę ta nie zareagowała? Nikomu nie pozwala dotknąć swej różdżki traktując ją jak największy skarb. Pamiętałem jak Christian ją kiedyś przypadkowo dotknął przechodząc skończył tak, że przez tydzień nie chciał wychodzić z pokoju. A Tom wytrącił jej ukochaną różdżkę z ręki, co było dla niej czynem niewybaczalnym. Oczywistym było, że Sophie nie była głupia by atakować prefekta. Jednak ona nawet mu nie odpyskowała by na przyszłość się nie mieszał czy coś. Nawet, jeśli nie dał im szlabanu to jednak wiedziałem, że ta nigdy by nikomu nie puściła płazem, że wytrącił jej różdżkę z ręki. Na dodatek przez chwilę miałem wrażenie, że ona się go boi widziałem to w jej oczach. To też nie było do niej podobne. Ona zawsze wolała dominować i nikomu nie dawała się zastraszać. Czy ona wiedziała o czymś, czego nie dostrzegałem? Może powinienem wyciągnąć jakoś z niej jakieś informacje? Wtedy bym był pewny czy Elisabeth ma racje. Ponownie jednak skupiłem się na lekcji gdzie próbowałem słuchać wykładu profesora. Jednak po kilku chwilach zagłębiania się w jego słowa moje oczy zaczęły opadać. Położyłem dłoń pod brodą jednak nic to nie dawało. Na chwilę, gdy zamknąłem oczy zobaczyłem tylko jeden obraz a był to zakazany las. Szybko jednak otworzyłem oczy. To było dosyć dziwne ostatnim razem, gdy spałem ten las również mi się śnił. Jednak wtedy poszedłem tam za wężem, który gdzieś mnie prowadził. Byłem tam sam nie było ze mną nawet Elisabeth, co było dziwne. Po co miałbym się zapuszczać do zakazanego miejsca sam? Czy to mogło mieć związek ze Slytherinem? W naszym domu w końcu jest wąż. Ponownie na mojej twarzy pojawiło się skupienie jednak nie z powodu lekcji a tych rozmyślań.
  2. N: Brzmi całkiem ciekawie A: Luna bardzo ładnie wygląda na tym avku moim zdaniem S: Niestety nic nie widać :( U: Widywałem w różnych tematach niestety nigdy nie miałem okazji pisać jednak wydaje się być w porządku
  3. Zmarszczyłem na niewielką chwilę brwi tak, że nikt nie mógł tego zobaczyć. Nie bardzo pomyślałem o konsekwencjach tego, co zrobiłem. Nie pomyślałem, że tym czynem mogłem zrobić mu prawdziwą krzywdę. Chciałem dać mu nauczkę za wszystko, co robił Elisabeth za całe to jego prowokowanie jednak nie chciałem mu zrobić poważnej krzywdy. Jednak los chciał najwyraźniej żeby nic poważnego mu się nie stało. Byłem zdziwiony widząc jego refleks mało, kto byłyby w stanie tak się uratować. Trzeba było przyznać, że potrafił szybko reagować. Nie zwracałem uwagi na spojrzenia innych tylko cały czas patrzyłem na Toma. Gdy w końcu się pozbierał nic nie powiedziałem na jego słowa tylko wydawałem się dziwnie skupiony jak bym nad czymś myślał. Sytuacja zaraz zaczęła wracać do normy i wszystko wróciło do dawnego trybu. Jednak ja sam wciąż nad czymś myślałem po tamtej sytuacji. Nawet nie zwracałem uwagi na słowa profesora będąc myślami gdzie indziej. Zresztą nawet gdybym chciał nie potrafiłem skupić się na jego lekcjach na wystarczająco długo. Nawet dla mnie zbyt przynudzał. A jednak dzisiejsza sytuacja przypomniała mi moją utarczkę z nim po tym jak na Lisę rzucono urok. Wtedy też był gotowy na atak tak jak by znał każdy mój ruch zanim sam go wykonam. Czy czytał ze mnie jak ze księgi? Dopiero słowa Lisy sprowadziły mnie na ziemie. Nagle przekierowałem swój wzrok na nią. - Sama znasz doskonale odpowiedź na to pytanie - powiedziałem jakby lekko zamyślony jednak tak by tylko ona słyszała. - Sam się o to prosił od dawna. Nie pozwolę by ciebie dręczył. Jednak powiem ci szczerze, że nie chciałem by zaszło to tak daleko chciałem by po prostu się ośmieszył wpadając do klasy. Nie chciałem nigdy nikogo skrzywdzić wiesz o tym sama a jednak... - powiedziałem patrząc teraz na chwilę na Toma zamyślonym wzrokiem. - Zresztą nie ważne to zapewne tylko moja fantazja. W każdym razie przepraszam Elisabeth ja po prostu nie mogę patrzeć, gdy tak cierpisz - powiedziałem opuszczając lekko głowę ze wstydem a w mym głosie czuć było poczucie winy.
  4. W myśli odetchnąłem widząc, że Elisabeth tym razem zrezygnowała z ataku na Sophie. Nie było ku temu sensu taka była prawda. Jednak po tonie jej głosu wiedziałem, że nie było jej łatwo wysłuchać tego wszystkiego. Nie miałem oczywiście zamiaru tego tak zostawić jednak jeszcze przyjdzie okazja by Sophie dostała odpowiednią nauczkę za wszystko, co zrobiła jednak jeszcze nie teraz. W miarę jak posuwaliśmy się coraz bardziej do klasy zauważyłem, że humor Elisabeth wyraźnie zaczyna się poprawiać, co mnie niewątpliwie cieszyło nie powinna była się tym przejmować. Nagle jednak do mych uszu dotarły słowa Elisabeth, na co poczułem lekki zakłopotanie. Bardzo lubiłem państwo Sanders. Byli to bardzo mili ludzie a to, że jej tata był mugolem zupełnie mi nie przeszkadzało. Jednak bałem się, że mnie nie zaakceptują. Przy Elisabeth czułem się szczęśliwy miałem wręcz wrażenie, że to jest to prawdziwe uczucie a zaczęło się przecież tak niedawno a może trwało od dawna a ja tego wcześniej nie dostrzegałem? A jednak jej rodzice mogli mnie akceptować, jako jej przyjaciela, ale czy zaakceptują nasz związek? Wiedziałem dobrze, że jej mama znała nasz ród w końcu była czarownicą i wiedziałem, co może o nas myśleć. Pomimo że porzuciłem rodzinę dla Elisabeth to jednak urodziłem się Traversem tak jak Sophie, Christian czy wielu innych. Czy będą w stanie mi zaufać i pozwolić być nam razem? Poza tym, co mam teraz sobą do zaoferowania? Nie miałem rodziny ani majątku zostałem sam. Jedyne, co mogłem dać Elisabeth to moje wsparcie i szczere uczucie względem niej. - Być może. Jednak nie musisz się spieszyć jeszcze zdążymy ich powiadomić - odparłem z delikatnym uśmiechem, gdy zbliżaliśmy się coraz bardziej do klasy. Stałem spokojnie wciąż wpatrując się w moją ukochaną, gdy nagle spostrzegłem coś, co mnie zupełnie zirytowało. Mimo że moja mina pozostała bez zmian pierwszy raz chyba czułem taki gniew, gdy zaciskałem zęby. Ponownie winny temu wszystkiemu był ten przeklęty Riddle. Mimo że zwykle kontrolowałem swe uczucia to, gdy go słyszałem potęgowały się we mnie różne emocje z coraz większą siłą. Zwłaszcza był to gniew spowodowany tym, że wiedziałem, co Elisabeth myśli o bliskości Toma. Na dodatek to, co do niej mówił. Wszystko jednak we mnie wybuchło, gdy spostrzegłem na sobie wzrok Elisabeth. Mój cichy głos rozsądku został po raz pierwszy całkiem wyciszony i zacząłem kierować się tylko emocjami, gdy przyśpieszyłem kroku z chwilą, gdy klasa stanęła otworem. Zacząłem coraz bardziej zbliżać się do Toma a gdy byłem już wystarczająco blisko specjalnie udałem, że się potknąłem i zacząłem lecieć prosto na niego z wysuniętą dłonią tak by trącić go nią w plecy by wpadł do tej klasy. Chciałem mu zetrzeć ten wredny uśmiech z twarzy choćby w taki sposób. Na dodatek, ponieważ miało to wyglądać na nieszczęśliwy wypadek nic by nie mógł mi zarzucić poza moją niezdarnością.
  5. Elisabeth chyba nie była zła z powodu mojej obecności obok siebie. Mogłem to wnioskować choćby tym, że nie kazała mi od siebie odejść lub coś w tym guście miałem nawet wrażenie, że cieszy ją moje towarzystwo. Ignorowałem wszelkie spojrzenia okolicznych osób czy złośliwe chichoty ze strony zwłaszcza tej wiedźmy Vivienne. Nie obchodziło mnie zupełnie, co sobie myślała i o czym tam plotkowała. Mi zależało tylko na tym by Elisabeth była szczęśliwa a jeśli chociaż tak mogłem poprawiać jej nastrój byłem szczęśliwy, że mogłem to zrobić. Skierowałem wzrok na nią, gdy się do mnie odezwała. To nie była prawda nie można było być dobrym ze wszystkiego. Nikt nie może wiedzieć wszystkiego. Sam często popełniałem błędy. Nie chciałem by się tym martwiła. Miałem nadzieje, że zapomni o tym wydarzeniu a jeśli nie wiedziałem, że będę musiał z nią porozmawiać może jak pouczymy się razem wtedy w przyszłości będziemy mieli lepsze wyniki na lekcjach. Na szczęście dalsza lekcja upłynęła spokojnie. Na dodatek, gdy dobiegła końca zauważyłem, że wraca humor Elisabeth. Widząc ją w takim stanie nawet nie chciałem nic mówić o wydarzeniach z lekcji. Nie było sensu do tego wracać i psuć jej humor. Jakże się również cieszyłem, że miała taką przyjaciółkę jak Stephanie, która potrafiła sprawić by humor Elisabeth powrócił na właściwe tory. Adelia szybko jednak przywróciła wszystko na ziemie. Cóż nie byłem na nią zły prawdą było, że musieliśmy zaraz udać się na zajęcia. Nagle skierowałem swój wzrok na Stephanie. - Elisabeth ma racje ja na twoim miejscu nie chciałbym zakuwać tych wszystkich zaległości zaśniesz jeszcze w tych podręcznikach... - niestety dalsze słowa zostały mi nagle przerwane. - Doprawdy to ty jeszcze przejmujesz się nauką? - powiedział znajomy głos z jasną drwiną tym samym mi przerywając. Mój wzrok skierował się na osobę, która to powiedziała. Wtedy też ujrzałem Sophie w towarzystwie jakiejś innej ślizgonki, gdy spokojnie maszerowały. Co ciekawe nie było z nimi Christiana. Sama Sophie zmieniła również uczesanie jakby bardziej zaczesując włosy domyślałem się, że to ma związek z tym, co się jej niedawno stało. - Mój drogi zdrajco krwi dla ciebie niema już przyszłości oszczędź wszystkim dalszych przykrości i zrób nam wszystkim przysługę i złam swoją różdżkę zniknij z naszego świata, bo tylko przynosisz samym sobą wstyd wszystkim o czystej krwi. Niech wszyscy pomyślą, że nie żyjesz tak będzie lepiej - powiedziała z wrednym uśmiechem jednak się nie zatrzymała i poszła dalej w stronę zamku obok swojej koleżanki, która lekko chichotała na jej słowa. Zacisnąłem pięści nic nie mówiąc tylko chwilę marszcząc brwi ze złości jednak postanowiłem to zignorować i znów skierowałem swój wzrok na Elisabeth i jej przyjaciółki. - W każdym razie powinniśmy chyba już się udać na zajęcia lepiej abyśmy się nie spóźnili - powiedziałem starając się uśmiechnąć i ukryć gniew w głosie. W swoim czasie miałem zamiar coś zrobić ze swoimi kuzynami jednak nie teraz. Nie obchodziła mnie ich opinia o mnie. Jednak irytowało mnie to ich ciągłe pojawianie się i próby prowokacji. Jednak takim zachowaniem uświadamiali mi tylko, że podjąłem dobrą decyzje.
  6. Słysząc słowa profesora poczułem pewną iskrę radości. Pomimo że zwykle tego nie ukazywałem to jednak miło było czasem usłyszeć pochwałę. To był dowód, że czasem jednak ciężka praca popłacała a jednak jak się nad tym zastanowić. Pierwszy raz wyniki mojej nauki były satysfakcją dla mnie a nie dla mojej rodziny. Zwykle to oni najbardziej zwracali uwagę na moje wyniki a teraz tego nie było. Wszystkie sukcesy były teraz tylko dla mnie. Jednak takie sytuacje nigdy nie trwają długo. Mój wzrok nagle powędrował na Toma, gdy tylko usłyszałem jego głos. Ponownie robił wszystko by cała uwaga była skupiona tylko i wyłącznie na nim. Wykorzystał do tego zręcznie temat, który ja zacząłem. Musiałem przyznać, że było to całkiem sprytne zagranie. Czy czułem gniew z powodu tego, co zrobił? Nie bardzo. Niewiele mnie obchodziło czy wszyscy byli mną zainteresowani. Nawet wolałem, gdy spojrzenia innych we mnie nie tkwiły. Ja już osiągnąłem, co chciałem i to mi wystarczało. Dalsza część lekcji obyła się już bez incydentów. Wszyscy jak zawsze odpowiadali na tyle ile potrafili typowa lekcja. Niestety wszystko się posypało z chwilą, gdy nauczyciel zadał pytanie Elisabeth. Pomimo że wiedziałem, że była bardzo mądrą i utalentowaną czarownicą to wiedziałem, że może mieć problem z pytaniem od nauczyciela gdyż ten przedmiot nigdy nie należał do jej ulubionych. W duchu prosiłem by dostała coś łatwego by mogła dalej czuć radość z tego dnia. Niestety moje błagania były daremne z chwilą, gdy usłyszałem pytanie i widziałem jej reakcje. Natychmiast mogłem założyć, że nie jest dobrze a Elisabeth nie wie, co powiedzieć. Chciałem otworzyć usta by dać jej, choć jakąś wskazówkę by ją naprowadzić. Jednak w chwili, gdy tylko miały się ze mnie wydobyć słowa zostałem uprzedzony. To znów był Tom Riddle. Jednak on nie podpowiedział nic tylko natychmiast udzielił odpowiedzi tym samym odbierając wszelką szansę Elisabeth by mogła udzielić jakiekolwiek odpowiedzi. Zacisnąłem pięść widząc to. Byłem pewny, że nie zrobił tego by jej pomóc. Nie on to zrobił tylko, dlatego by znów być w centrum uwagi a przy okazji sprawić wstyd Elisabeth. Wiedziałem, że to był jego cel. Gdyby chciał jej pomóc to zrobiłby to inaczej niż udzielenie odpowiedzi z marszu. nie dając jej szansy Niestety najgorsze stało się dalej. Elisabeth dała się mu głupio sprowokować. Zwykle potrafiła się opanować jednak przy nim zawsze traciła nerwy. To była najgorsza rzecz, jaką zrobiła, bo w tym momencie to ona wyszła na tą złą. Wciąż na nią spoglądałem kontem oka i słuchałem wszystkiego wokół. Gdy usłyszałem głos Lestrange tylko jeszcze bardziej zmarszczyłem brwi. Przeklęty zacofaniec zachowujący się jak zwykły smarkacz. Widziałem zawstydzenie ze strony Elisabeth jak wszystkie oczy się w nią wbijają. Musiałem coś zrobić nie chciałem by była w takim stanie. Nagle powoli się podniosłem z dosyć kamienną miną nie zwracając uwagi na wzrok innych i powoli zbliżyłem się bardziej do Elisabeth by usiąść tuż przy niej, gdy tylko się tam znalazłem lekko objąłem ją ramieniem i szepnąłem w jej kierunku. - Nie pozwól mu myśleć, że wygrał - powiedziałem lekko na nią spoglądając. Nie byłem pewny czy nie będzie na mnie zła, że teraz jeszcze bardziej mogą na niej skupiać wzrok. Jednak nie chciałem by była z tym sama. Dlatego chciałem część tych spojrzeń podszytych drwiną też skupić na sobie byśmy mogli wspólnie to wszystko dzielić. Chciałem by wiedziała, że może na mnie liczyć i zawsze będę przy niej, że nie jest sama.
  7. Uśmiechnąłem się dość delikatnie na słowa profesora niemal niezauważalnie można by rzecz. Ucieszyłem się również, że profesor zaczął temat o krwi jednorożca, bo w końcu wzrok innych ze mnie opadał a jednak wciąż mimo wszystko miałem wrażenie jak bym był obserwowany. Przez to, że nienawidziłem być w centrum uwagi miałem wręcz wyczulony zmysł na to. Jednego byłem pewny, że to nie był wzrok Elisabeth. Gdy obserwowała mnie ona czułem się naprawdę miło jakby jej spojrzenie mnie pokrzepiało i dodawało sił było tak nawet zanim jeszcze zostaliśmy parą. Rozejrzałem się niezauważalnie po wszystkich wokół a jednak wszyscy patrzyli teraz na profesora. Czyżby to było możliwe, że mój wyczulony instynkt mnie teraz zdradził? To było dziwne nigdy coś takiego mi się nie zdarzyło. Zmarszczyłem lekko brwi i znów skupiłem się na profesorze. To, co mówił o krwi jednorożca było mi znane. Nie wiem jak dużym desperatem trzeba by było być, aby sięgnąć po taki środek, aby przedłużyć własne życie. Lepiej już chyba było umrzeć. Co prawda nigdy nie spotkałem nikogo, kto piłby krew jednorożca jednak naczytałem się wiele o tym, jakie mogą być tego konsekwencje. Zostałem jednak wyrwany z mojego zamyślenia z chwilą, gdy profesor ponownie zadał mi pytanie. To było dziwne jednak z chwilą, gdy zadał mi pytanie zdałem sobie sprawę, że zapewne już nigdy nie zobaczę mojego rodzinnego domu. Porzuciłem to wszystko by nie stracić Elisabeth. Całe moje dotychczasowe życie. Zresztą nie miało to znaczenia nigdy nie odczuwałem tam takiej radości jak teraz, gdy jesteśmy razem. Nie miałem, czego żałować. Czemu więc jednak wróciłem do wspomnień o rodzinnym domu z chwilą, gdy profesor zadał mi pytanie? Powód był jeden to było powiązane z pytaniem. Podczas wakacji, gdy jak zwykle siedziałem z nosem w książkach studiując tym razem dalszą wiedzę na temat eliksirów nawet ja musiałem czasem wyjść na powietrze. W tamtej także chwili siedziałem na trawie pod drzewem dalej czytają niedaleko domu. W okolicy widziałem jakieś dzieciaki, które latały na miotłach i najwyraźniej wspaniale się bawili. Czasem zastanawiałem się jak to by było mieć takie życie. Całą te okolice otaczał jak zawsze dość duży las i gdy na chwilę oderwałem wzrok od książki zobaczyłem tego człowieka, który założył obóz okolicy tego lasu. Widziałem jak właśnie opatrywał coś no właśnie na czymś wiązał bandaż a ja nie byłem w stanie zobaczyć, na czym. Wtedy też się domyśliłem, że to musiał być testral a ponieważ nigdy nie widziałem niczyjej śmierci tym bardziej kogoś bliskiego i miałem nadzieje nigdy tego nie zobaczyć nie byłem w stanie go zobaczyć. Wtedy też to usłyszałem. - Najlepszy opatrunek to włos jednorożca - byłem tym szczerze zdziwiony jednak, gdy zagłębiłem się w ten temat okazało się, że naprawdę, co nie, którzy tak go używali. Nagle jednak znów wróciłem na ziemię by odpowiedzieć na pytanie profesora. - W moim domu rodzinnym a właściwie okolicy widziałem jakiegoś podróżnika, który wedle słów, które mamrotał do siebie mogłem zrozumieć, że co nie, którzy tak ich używają - powiedziałem jak by dalej nad tym myśląc. - Najpierw myślałem, że to jakieś brednie wyssane z palca jednak, gdy zacząłem nieco dogłębniej badać ten temat okazało się, że wielu wierzy, że takie opatrunki są rzeczywiście wykonalne a nawet lepsze niż te zwykłe - stwierdziłem spokojnie bez większych emocji.
  8. Gdy tylko pocałowałem Elisabeth uśmiechnąłem się delikatnie, gdy się zarumieniła. Wyglądała naprawdę uroczo w obecnym stanie. Gdy tak pomyślę nigdy jej takiej nie widziałem. Zawsze wydawała się być twarda potrafiąca walczyć o swoje a teraz odkrywałem ją z zupełnie innej perspektywy. Naprawdę się cieszyłem tym, że byliśmy razem. Zawsze się nawzajem wspieraliśmy jednak teraz to było zupełnie inne. Czułem jak bym dopiero teraz miał prawdziwie bliską osobę swemu sercu. Nie potrafiłem tego do końca pojąć, ale nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie byłem po prostu szczęśliwy. Gdy zbliżałem się do profesora słuchając go przy okazji z uwagą zauważyłem, że wśród krukonów była dziewczyna, którą kiedyś spotkałem w sowiarni. Chwilę spoglądała na mnie to na Elisabeth uśmiechając się dyskretnie. Nie był to jednak uśmiech drwiny a raczej jakby bardziej radosny. Nie wiedziałem, co do końca o tym myśleć dziwne to było jakieś. Jednak znów zaraz skupiłem się na profesorze i na tym, co mówił. Jakby nie patrzeć to, co mówił było dla nas teraz niezwykle istotne. Zadowoliła mnie myśl, że na egzaminie praktycznym napotkamy zapewne coś mało groźnego. Prawdą było, że nie bardzo miałem ochotę spotkać wściekłą ze złości mantykorę czy hipogryfa. Na pewno jednak będę musiał powtórzyć sobie na wszelki wypadek teorię. Nie chciałem jednak niczego zawalić zwłaszcza z tak głupiego powodu. Z chwilą, gdy profesor powiedział byśmy usiedli natychmiast spełniłem jego prośbę siadając niedaleko Elisabeth. Oczywiście nie mogło się obyć bez problemów. A całym winowajcą problemów był nie, kto inny jak Vivienne. Pokręciłem lekko głową widząc to wszystko. Zawsze musiała być w centrum uwagi nie ważne, z jakiego to powodu i to ktoś taki wytykał coś Elisabeth? W końcu jednak zechciała uklęknąć na szacie swojego chłopaka i mogliśmy skupić się na lekcji. Pytanie niemal jak zawsze zaczęły się od Toma. Sam raczej nie zmieniałem swej kamiennej spokojnej miny słuchając zarówno go jak i nauczyciela. Słuchałem kolejnej odpowiedzi, gdy nagle profesor zadał pytanie mi. Czułem jak oczy wszystkich się we mnie wbijają i nie było to przyjemne. Na dodatek te spojrzenia wydawały się jakieś takie wrogie. Czy powodem było to, że ja Elisabeth byliśmy razem? Dopiero, gdy zobaczyłem jej spojrzenie poczułem znów jakieś ciepło na sercu. Przestałem czuć ten wrogi wzrok i mogłem znów się skupić. - Cóż a więc jednorożce - odrzekłem dość spokojnie by zaraz kontynuować. - Sproszkowany róg jednorożca jest bardzo użytecznym składnikiem eliksirów. Natomiast włosy z jego ogona - na chwilę mój wzrok powędrował na Elisabeth i posłałem jej delikatny uśmiech. W końcu to było z nią związane. Znów jednak zaraz zwróciłem wzrok na profesora. - Głównie służą, jako rdzenie, co niektórych naszych różdżek. Co niektórzy używają ich również, jako składniki eliksirów. Słyszałem również, że są tacy, którzy wiążą nimi bandaże i szmaty, ale to raczej rzadko spotykane może nawet wyssane z palca zjawisko, nad którym niema sensu się rozwodzić - nagle moja twarz się skrzywiła jakby z obrzydzenia a każde słowo stało się jakby cięższe jak bym nie bardzo chciał to mówić. - Podobno również ich krew może zapewnić życie, jeśli się ją wypije, ale ma to jednak swoją cenę - powiedziałem lekko kręcąc głową jak bym chciał wyrzucić z niej ten obraz, który się tam pojawił.
  9. Jedna z baz organizacji gdzieś w Europie Mężczyzna kierował się w milczeniu przed siebie. Tylko on dobrze wiedział, w jakim celu. W międzyczasie udało się namierzyć dokładny sygnał miejsca, z którego wysłano wiadomość. Teraz musiał przekonać się na własne oczy czy to prawda i ta kobieta nie stanowi już zagrożenia. Jakoś nie mógł w to uwierzyć. Takie osoby sobie od tak nie odpuszczają. Najlepiej byłoby tam od razu polecieć jakimś samolotem bojowym niestety Polska, jako kraj nie wpuściłaby ich na swoje granice. Zanim by dolecieli zostaliby najpewniej zestrzeleni. Pozostało rozegrać mu to inaczej. Po długiej wędrówce w końcu się zatrzymał gdzieś w garażu gdzie poza nim było 5 ludzi w mundurach ochrony. - Jesteś tego pewny? - spytał jeden z nich spoglądając na niego. - Absolutnie. Może wydawać się to absurdalne, ale ja wiem, że nadal stanowi zagrożenie - powiedział marszcząc brwi. Na co jego rozmówca lekko westchnął. - Dobrze skoro jesteś tak przekonany niech tak będzie - powiedział powoli kierując się do dużego samochodu a za nim reszta ochroniarzy. - Za nie całą godzinę mamy samolot - Cieszę się - odparł spokojnie - Tylko nie zrób czegoś głupiego rozumiesz? Jedziemy tylko się upewnić, że nie stanowi zagrożenia. Jeśli będzie je stanowić dopiero wtedy coś zrobimy - Jasne jasne - znam zasady odparł znużonym głosem.
  10. Budynek korporacji New Medica Polska Mężczyzna tylko wzruszył ramionami na odpowiedź Cirill. Jednak w myśli zaczął sobie rozmyślać nad tym, co usłyszał. A więc miała do czynienia z takimi monstrami? Na gwardzistkę nie wyglądała. To na pewno nie to. Najwyraźniej była swego rodzaju poszukiwaczką przygód. Sporo wiedział o mantikorach czy innych tego typu stworzeniach. Musiał się nauczyć o nich tego wymagała wiedza gwardzisty na wypadek ataku tych stworzeń. Prawdą było, że właściwie skończył akademie a gdy miał dołączyć do gwardii stało się właśnie to, co widać teraz. Dlatego też był taki ponury. Zawsze miał szacunek do Goldinga, jako że ten był już gwardzistą starszego stopnia a on dopiero miał nim zostać. Jednak zamiast się od niego uczyć tkwi w Polsce i musi zajmować się tutejszymi sprawami. Co zrobić jednak? Rozkaz to rozkaz. W tej samej chwili winda stanęła na ostatnim piętrze a drzwi stanęły otworem. Mężczyzna wyszedł z niej bez słowa jednak na chwilę spojrzał na dziewczynę pokazując jej wzrokiem by szła za nim. Miejsce, w którym byli przypominało piękny drewniany pokój wokół były tylko 2 duże okna na ścianach a na środku piętrzył się miękki dywan. Na samym końcu tego miejsca były duże szklane drzwi. Mężczyzna zaczął się ku nim kierować i powoli je otworzył. Wewnątrz przy biurku siedział ich tutejszy przełożony, który najwyraźniej na nich czekał. Spojrzał na Krzysztofa a potem na dziewczynę. Na chwilę zmrużył oczy widząc jej broń jednak nic nie powiedział o tym. - Witaj Cirilli. Cieszę się, że Krzysztof cię przyprowadził. Proszę usiądź - powiedział pokazując dłonią na krzesło przed nim a Krzysztof skierował się pod ścianę. - Musisz podpisać ostatnie dokumenty nim zaczniesz pracę - powiedział wskazując na dokumenty na biurku i długopis przy nich. - Gdy się z tym uporamy Krzysztof pokaże ci gdzie jest damska szatnia byś mogła się przebrać i wziąć swoje wyposażenie, które na ciebie czeka - powiedział z uśmiechem. - Mam nadzieje, że nie odtrąca cię charakter partnera wiem, że łatwy nie jest - Krzysztof tylko wzruszył ramionami odwracając głowę na bok jakby wcale go to nie interesowało.
  11. Budynek korporacji New Medica Polska Mężczyzna nie powiedział ani słowa, gdy prowadził dziewczynę w pewnym momencie się jednak zatrzymał przed windą. Spokojnie nacisnął guzik by wezwać ją na piętro jednak nawet się nie odwracał w kierunku dziewczyny. Widać było, że ten nie obserwował jej tak jak ich przełożony ostatnio. Gdy tylko winda dojechała powoli do niej wszedł do środka prowadząc dziewczynę za sobą. Wewnątrz spokojnie oparł się o ścianę i dopiero w windzie spojrzał na dziewczynę swoim ponurym wzrokiem. Jego wzrok na chwilę skupił się na bliźnie dziewczyny a potem na dłuższą chwilę na mieczach. - To nie jest dobry pomysł - odrzekł jakby od niechcenia. - Jeśli sądzisz, że praca tutaj jest jak w jakimś filmie akcji to muszę cię rozczarować - powiedział lekko ziewając. - Równie dobrze możemy mieć pracę przy monitoringu i te zabawki ci się nie przydadzą. Poza tym w obecnym świecie broń biała jest dalece nieskuteczna. Kolejną sprawą jest to, że nawet, gdy dochodzi do walki to unikamy raczej robienia krzywdy - odrzekł wyciągając pistolet z kabury a następnie wyjął z niego magazynek. Z wnętrza magazynka wysypał dość dziwne naboje na dłoń. - Pociski nasenne unikamy używania ostrej amunicji - stwierdził znów ładując nimi pistolet. - New Medica ma pewną reputacje i raczej nie szkolimy tu zabójców i staramy się działać zgodnie z prawem - powiedział lekko mrużąc oczy. - A tak poza tym, jaka historia kryje się za twoją blizną?
  12. Budynek korporacji New Medica Polska Do budynku, jak co dzień wchodzili pracownicy widać, że zajęci własnymi myślami. Pozornie nic ich nie różniło od zwykłych ludzi. Wszyscy w końcu ubrani w typowe stroje jednak nie tak bardzo przeciętne, bo zwykle były to garnitury czy jakieś galowe stroje u kobiet. Ciężko było właściwie się dowiedzieć, czym się, kto zajmował zanim nie przebrali się w swoje typowe robocze stroje. Nic nie było wręcz w stanie zdradzić, jaki był prawdziwy cel korporacji New Medica. Nikt nie wiedział, kim tak naprawdę są tutejsi pracownicy. W samej recepcji siedziała ta sama kobieta, co wczoraj przeprowadzała rozmowę z Cirill. Ponownie wpatrzona w ekran laptopa. Nim jednak dziewczyna zdążyła o cokolwiek ją zapytać mogła poczuć czyjąś dłoń na swym ramieniu. To był Krzysztof, którego wczoraj poznała przynajmniej ona znała go pod tym imieniem. - Chodź zaprowadzę cię gdzie trzeba - odparł takim tonem jakby nie miał ochoty o tym dyskutować i nie chciał słyszeć też odmowy. Aktualnie ubrany był w czarną kurtę z naszywką New Medica na ramieniu. Ciemne spodnie i terenowe ciemne buty. Zaś na głowie miał czapkę z daszkiem również w czarnej barwie, na której było logo firmy. Przy jednym z jego boków była pałka teleskopowa zaś drugim można było zauważyć kaburę a w niej pistolet. Jako ochroniarz miał oczywiście na niego pozwolenie. Jego wzrok nadal natomiast pozostawał ponury. Nawet nie czekał na reakcje dziewczyny tylko odwrócił się na pięcie i powoli ruszył.
  13. Budynek korporacji New Medica Polska W czasie, gdy tamta dwójka rozmawiała ich przełożony nagle usłyszał swój telefon w kieszeni. Na chwilę oddalił się z zasięgu ich rozmowy by sprawdzić wiadomość w telefonie. Wiadomość pochodziła od kobiety, która wcześniej badała krew dziewczyny. Ku jego zdziwieniu wyniki były pozytywne. Czyli jednak była kucykiem? To załatwia pierwszą kwestię. Pozostał problem jednak tego jak do nich trafiła. W końcu w korporacji głównie pracowały ukrywające się kucyki a ta była zarejestrowana. Cóż miał nadzieje, że Sword Fortress sobie poradzi. W końcu szkolił się na gwardzistę to powinien dać radę. Powoli znów się zaczął do nich kierować. W międzyczasie Krzysztof chwilę obserwował dziewczynę by w końcu zabrać dłoń. - Rozumiem Cirilla - powiedział spokojnie. - Mam, więc nadzieje, że zdołamy się porozumieć i dobrze współpracować - Też mam taką nadzieje - odpowiedział nagle przełożony, który do nich dołączył. - Panno Cirill wszystko wygląda jak należy. Myślę, że na razie to tyle z naszej strony. Może pani przyjść jutro o godzinie 8 wtedy przygotujemy dla pani mundur i umowę i będzie mogła pani zacząć natychmiast - Krzysztof tylko wzruszył ramionami i powoli znów wrócił do miejsca gdzie zostawił mundur. - Więc czy wszystko pani odpowiada? - spytał przełożony.
  14. Budynek korporacji New Medica Polska - Rozumiem - odparł mężczyzna jakby myśląc nad tym, co usłyszał. A więc to taki rodzaj kucyka? Zdarzało się to czasem w Equestrii. - Czyli jednak nie wszystkie byłyście takie towarzyskie jak się o was się mówi - odparł jednak nie czekał na odpowiedź prowadząc dziewczynę do windy. Gdy tylko się tam znaleźli znów oparł się o ścianę czekając aż dojadą. Tym razem winda zatrzymała się na piętrze pierwszym. Nie wyglądało to już na pomieszczenia dla laboratoryjne. Przypominało nieco parking jednak wokół było kilka par drzwi. Mężczyzna dalej szedł w milczeniu jakby już na nic nie zwracając uwagi. W miarę, gdy wchodzili głębiej można było usłyszeć różne głosy zarówno męskie jak i damskie. - Widziałeś coś na kamerach? - spytał damski głos. - Nic nowego - odpowiedział męski. Idąc dalej można było usłyszeć kolejne głosy z innych pomieszczeń jednak niewiele raczej mówiły. W końcu mężczyzna stanął pod jednym z pomieszczeń i nagle nacisnął za klamkę. W pomieszczeniu był jeden mężczyzna. Całe pomieszczenie było salą treningową łatwo można było to ocenić po znajdujących się tu rzeczach. Mężczyzna, który tu przebywał był dobrze zbudowany można było to łatwo ocenić po jego rękach. Aktualnie było je dobrze widać, bo miał na sobie podkoszulkę. Uderzał właśnie w worek treningowy nie zwracając na nic uwagi. Jego włosy były naturalnej długości, oczy piwne i był raczej przeciętnego wzrostu. Twarz raczej była przeciętna. Ani nie był jakiś niesamowicie przystojny ani odpychając po prostu normalny. Mężczyzna, który do tej pory szedł z dziewczyną powoli się do niego skierował. - Jak widzę nie odpoczywasz jak zwykle - stwierdził w jego kierunku a ten nagle przestał uderzać w worek i spojrzał na mężczyznę. - Coś nie tak? - spytał kierując się do ławki gdzie leżała góra jego munduru. Nawet nie zwracając uwagi na dziewczynę. - W pewnym sensie. Mamy zatrudnić nową osobę uznałem, że możecie współpracować. Wciąż jeszcze ci nikogo nie przydzieliliśmy - mężczyzna skierował wzrok na dziewczynę jakby lekko ponuro i nagle znów zaczął patrzeć na swój mundur. - Radzę sobie nie potrzebuje nikogo do pomocy - stwierdził nie podnosząc wzroku. - To nie była prośba, lecz rozkaz - powiedział ponuro i nagle schylił lekko głowę tak by tylko on słyszał. - Nie jest standardowo zatrudniona ktoś musi mieć na nią oko rozumiesz? - Mężczyzna lekko westchnął i nagle podniósł głowę by spojrzeć na dziewczynę a następnie do niej podejść i wyciągnąć do niej dłoń. - Więc będziemy pracować razem - odpowiedział spokojnie lekko mrużąc oczy. - Krzysztof a jak mam zwracać się do ciebie?
  15. Budynek korporacji New Medica Polska - Niezły zmysł obserwacji - stwierdził nagle się zatrzymując i marszcząc brwi znów na nią spoglądając dobrą chwilę. - To prawda nie muszę jednakże od czasu, gdy panna Felicja Romanis ogłosiła swój program przychodzą do nas chmary ludzi, którzy chcą spróbować swych sił w naszej korporacji. Jak wiesz do tej pory nie zatrudnialiśmy dawnych Equestrian - powiedział jakby w głębokim zastanowieniu. Jakby nad czymś rozmyślał. - Więc nie miałem za bardzo z wami do czynienia. Nie myśl jednak, że jestem rasistą - powiedział jakby odganiając te słowa od siebie dłonią. - Jednak pierwszy raz spotykam kucyka, który tak spokojnie podchodzi do wszystkiego - powiedział delikatnie mrużąc oczy. - Z tego, co wiem to zwykle byłyście uśmiechnięte i takie tam a ty swym zachowaniem odbiegasz od tego schematu - powiedział spokojnie. Wiedząc, że to nie prawda sam był w końcu kiedyś kucykiem, ale nie mogło się nic wydać na temat prawdziwej struktury organizacji, bo zapłaciłby za to głową. - Jeśli zaspokoiłem twą ciekawość możemy iść dalej?
  16. Budynek korporacji New Medica Polska Kobieta podeszła spokojnie do dziewczyny cały czas patrząc na przygotowaną igłę. Mężczyzna stał z boku z założonymi ramionami przyglądając się całej sytuacji. Gdy kobieta tylko zbliżyła się do dziewczyny jedną dłonią przycisnęła jej ręka natomiast drugą, w której trzymała strzykawkę wbiła jej w skórę. Gdy tylko czerwona ciecz wpłynęła do wnętrza pojemnika powoli się odsunęła przy okazji z biurka zdjęła wacik, który położyła na ręce dziewczyny w miejscu, w którym wbiła igłę. Sama zaczęła kierować się znów do biurka by usiąść spokojnie. - Myślę, że to wszystko - powiedziała coś zapisując i spoglądając na próbkę. - Za godzinę podam ci wyniki. A co do ciebie - powiedziała patrząc na dziewczynę. - Dla swojego dobra unikaj na razie większego wysiłku fizycznego i parę minut zaciskaj wacik - powiedziała spokojnie. - Z mojej strony to wszystko - powiedziała z delikatnym uśmiechem. Mężczyzna kiwnął lekko głową w geście zgody. Jeśli okłamuje ich, co do pochodzenia będą wiedzieli to niedługo i wtedy się ją pożegna, jeśli jednak naprawdę jest dawnym kucykiem to będzie trzeba mieć ją jakiś czas na oku zanim będzie można jej zaufać. Powoli podszedł do dziewczyny. - Dobrze skoro to mamy z głowy to pokaże ci miejsca dla ochrony na czas badań. Niema sensu byśmy tu czekali - powiedział powoli kierując się do drzwi czekając aż dziewczyna przy okazji za nim ruszy.
  17. Sytuacja, w której teraz byliśmy była naprawdę przyjemna. Lisa chyba już przestała zwracać uwagę na Toma i się martwić. Cieszyłem się, że moja obecność tak mogła jej pomóc. No było tak przynajmniej do pewnego momentu, bo ponownie brutalnie nam przerwano. Była w tym jednak pewna zmiana. Tym razem nie był to Tom, bo ten stał z boku. Nie tym razem była to ta zaraza Vivienne. Z każdym jej słowem tylko bardziej zaciskałem pięści. Gdyby była mężczyznom najpewniej już bym się na nią rzucił nie patrząc na konsekwencje. Niestety problem był w tym, że była dziewczyną a na taką nigdy nie podniosę ręki choćby nie wiadomo, jaka była. Chociaż pewna myśl przeszła mi przez głowę, gdy zacząłem kierować dłoń do mojej różdżki. Chciałem dać jej odpowiednią nauczkę i zamknąć jej usta do końca tygodnia. Niestety nim zdążyłem cokolwiek zrobić pojawił się nauczyciel musiałem, więc natychmiast odłożyć różdżkę. Mój wzrok pozostał jednak tak samo wściekły jak wcześniej. Jednak nie mogłem się teraz skupić na sobie. To Elisabeth tu cierpiała, gdy ta przeklęta wiedźma jej coś takiego zarzucała. Przyjdzie jeszcze czas, że za to zapłaci. Nim jednak podszedłem na miejsce na chwilę jeszcze skierowałem swe kroki ku Elisabeth i delikatnie położyłem jej dłoń na ramieniu a następnie do niej szepnąłem. - Nie przejmuj się tym jej słowa są nic nie warte ja wiem, jaka jesteś naprawdę a to jest najważniejsze - nagle powoli zbliżyłem usta do jej policzka i ją delikatnie pocałowałem. Pierwszy raz kogoś pocałowałem do tej pory to ona pierwsza to robiła dwukrotnie. Jednak chciałem tak też pokazać tej wiedźmie ile interesuje mnie to, co powiedziała. Nie obchodziło mnie nawet, że patrzą na nas inni. Chciałem by każdy wiedział, co do niej czuje - Każdego kiedyś spotka to, na co zasłużył ją też - powiedziałem powoli odsuwają twarz od Elisabeth by spojrzeć na Vivienne na krótką chwilę i zmarszczyć brwi. Zaraz jednak stanąłem przy Elisabeth by skupić się teraz na lekcji.
  18. Budynek korporacji New Medica Polska Mężczyzna zmarszczył brwi i jakby spojrzał poważniej niż do tej pory na dziewczynę. Chwilę tak na nią patrzył aż w końcu kiwnął głową w geście zgody i nic nie mówiąc zaczął ją prowadzić w głąb korytarza. Cały czas szedł spokojnie nie mówiąc ani słowa nawet nie rozglądając się po korytarzu, który ciągnął się bez końca. Nie można było usłyszeć też ludzi za oknami gdyż te były dźwiękoszczelne. W końcu jednak się zatrzymał na samym końcu korytarza gdzie stały zamknięte drzwi. Zanim je otworzył znów spojrzał na dziewczynę lekko marszcząc brwi w końcu jednak je otworzył. Pokazał dziewczynie gestem ręki by weszła za nim. Wnętrze pomieszczenia przypominało typowy gabinet lekarski. Wiele szafek z probówkami, łóżko i biurko z krzesłem. Wszystko było bardzo sterylne a pomieszczenie było całkowicie białe. W pomieszczeniu była tylko jedna kobieta. Widać, że miał już ponad 30 lat. Włosy kobiety były jasne związane w kok. Na nosie miała duże okulary. Cera kobiety była dość blada a jej oczy natomiast były brązowe. Sama była średniego wzrostu i dość przeciętnej budowy. Siedziała przy biurku cały czas patrząc w mikroskop. Gdy tylko jednak drzwi zostały otwarte natychmiast podniosła głowę i się delikatnie uśmiechnęła do mężczyzny. - Cześć coś się stało? - spytała niepewnie i nagle dopiero zauważyła dziewczynę, której zaczęła się przyglądać. - Mam tu nowego rekruta - odpowiedział spokojnie i pokazał dłonią na dziewczynę. - Chyba domyślasz się, po co przyszliśmy? - Dziewczyna lekko się uśmiechnęła wstając przy okazji i kierując się do szafki. - Oczywiście - odrzekła spokojnie otwierając szafkę i wyjmując z niej rękawiczki i strzykawkę by wszystko przygotować nagle kątem oka spojrzała na dziewczynę. - Odpręż się zdejmij bluzę i usiądź na łóżku to nie potrwa długo - powiedziała z delikatnym uśmiechem szykując igłę przy okazji.
  19. Budynek korporacji New Medica Polska - Widzę, że ty ta z milczących - stwierdził mężczyzna, gdy winda ruszyła. Winda poruszała się w dół prosto do podziemi sam mężczyzna oparł się o ścianę windy i przyglądał się dziewczynie poważnym wzrokiem. - Niema się, co denerwować - odparł spokojnie. - Mimo wszystko powinnaś wiedzieć parę rzeczy. Po pierwsze głównym szefem naszej ochrony jest Karol Patris z góry ci mówię, że są niewielkie szansę byś go poznała. Zarządza ochroną z głównej siedziby naszej korporacji w Chinach. W każdej korporacji ma kogoś, kto reprezentuje. Tutaj ja to robię, więc będę twoim przełożonym. Felicja Romanis również jest twoją przełożoną jednak o ile zobaczenie Karola to ciężka sprawa to spotkać ją jeszcze trudniej również przebywa głównie w Chinach. A nawet, gdy odwiedza inne korporacje to raczej nie interesuje się sprawami bezpieczeństwa wszystko sobie wyjaśnia z Karolem. Mówił jakby ta mowa go trochę nużyła jakby zawsze musiał to mówić każdemu nowemu pracownikowi. - Kolejną sprawą jest to, że nie myśl, że to typowa ochrona jak w jakimś supermarkecie. Nasi ludzie są dobrze wyszkoleni i nawzajem się wspieramy jak jeden z nas ma problem to wszyscy go mamy jesteśmy jak rodzina a w rodzinie powinno się sobie pomagać. Będziesz miała różne obowiązki raz będą ciekawe a raz dosyć monotonne i nudne - powiedział spokojnie, gdy winda powoli zbliżała się do celu. - Oczywiście jeszcze nie jesteś zatrudniona to dopiero formalna rozmowa byś wiedziała, co cię czeka, jeśli przejdziesz etap rekrutacji. Kolejną sprawą jest to, że nikt tu nie działa sam a już na pewno nie ktoś, kogo dopiero zatrudniamy. Nie brakuje szpiegów przemysłowych, którzy chcieliby przejąć nasze wyniki badań - powiedział delikatnie marszcząc brwi. - Jeśli wszystko pójdzie pomyślnie przydzielę ci bardziej doświadczonego partnera, który będzie cię obserwował i uczył naszej pracy będziecie się nawzajem wspierać by praca szła wam lepiej - Nagle winda się zatrzymała w dosyć dziwnym korytarzu. Wszędzie unosił się zapach jakiś leków. Korytarz był strasznie wąski a wokół na ścianach można było zobaczyć okna, w których można było dojrzeć ludzi w kitlach laboratoryjnych i maskach, którzy zajmowali się jakimiś badaniami. - Mam nadzieje, że nie boisz się igieł, bo teraz idziemy pobrać twoją krew nie pytaj, dlaczego ją pobieramy to standardowa procedura i każdy musi to przejść - powiedział opuszczając windę. - Więc masz jakieś pytania za wyjątkiem tych o pobieranie krwi? - spytał odwracając głowę w jej kierunku.
  20. Golding Shield/Karol Patris Zmarszczyłem delikatnie brwi z chwilą, gdy kobieta się rozłączyła. Sam powoli odłożyłem telefon i zacząłem kierować się pod prysznic. Gdy tylko pod nim stanąłem zacząłem intensywnie patrzeć w ścianę. W mojej głowie panowała taka gonitwa myśli, że nawet nie zwracałem uwagi na wodę, która kapała po mnie. Stałem bez ruchu wciąż myśląc nad tym wszystkim. Co było z tą kobietą? Miałem wrażenie, że ona coś kombinuje. Bo jaki człowiek reaguje tak spokojnie zwłaszcza, gdy ma taką pozycje? Była na mojej łasce a mimo to przyjęła moje warunki nie próbując nawet negocjować. Na dodatek, pomimo że wiedziała, że jedzie na spotkanie z dawnym gwardzistą nie była nawet, choć trochę ciekawa, z kim tak naprawdę ma się spotkać. Zacząłem się zastanawiać czy lepiej w ogóle nie zrezygnować z tego spotkania. Jednak wciąż miała po swej stronie Lust i Snow. Jeśli wrócę bez nich nawet nie próbując czegoś zrobić. Nic nie będzie takie jak powinno a ja będę pogrążony w wiecznym smutku i samotności żałując, że nawet nie spróbowałem. Wiedziałem jedno muszę uważać, bo byłem niemal pewny, że ta kobieta coś knuła innego wyjaśnienia tu nie widziałem. Zacząłem w końcu doprowadzać się do porządku. Z chwilą, gdy opuściłem prysznic dokładnie się wytarłem a potem ubrałem w czyste ciuchy. Gdy już skończyłem powoli wróciłem do salonu i sięgnąłem po swój telefon. - Karol? - spytał głos po drugiej stronie. To było oczywiste, że użyją mojego ludzkiego imienia na telefonach zawsze tak robiliśmy na wypadek podsłuchu. - To chyba oczywiste - odrzekłem spokojnie. - Martwiliśmy się o ciebie. Wiem, że kazałeś sobie nie przeszkadzać wczoraj jednak powinieneś wiedzieć parę rzeczy. W Chinach doszło do trzęsienia ziemi nasz budynek został całkowicie zniszczony kilku naszych zginęło. Na dodatek Felicja jest w drodze do Polski sądzimy, że powodem jej przylotu jesteś ty - nie można było nic usłyszeć dobrą chwilę z mojej strony, bo gdy tylko to wszystko usłyszałem musiałem na chwilę usiąść. Jedna krótka chwila bez rozmów a stało się tak dużo. Jak mogło do tego dojść? Musiałem chwilę pomyśleć. Powinienem teraz wrócić do Chin i zająć się tym bałaganem, ale nie mogłem od tak odejść, gdy były tu Snow i Lust. W końcu ciężko westchnąłem by zaraz się odezwać. - Wszystko po kolei - odrzekłem spokojnie kryjąc tym przy okazji wszelkie emocje. Zawsze tak robiłem nawet w Equestrii mało, kto był w stanie mnie rozszyfrować. - Jak wygląda sytuacja w organizacji po tej sytuacji i ilu zginęło? - Jakoś się trzymają jednak czekają na twoje rozkazy. Jeśli chodzi o naszych ludzi to z tego, co wiem zginęło około 10 - Dobrze przekaż, więc by trzymali się typowego planu przewidzianego w takich sytuacjach skontaktuje się z nimi, gdy będzie to możliwe teraz kilka spraw do ciebie. Posłuchaj przygotuj mi czterech naszych ludzi najbardziej zaufanych niech rozdzielą się na dwójki. Mają przyjechać 2 samochody. Jeden ma zatrzymać się pod kancelarią rządową z tamtego miejsca prawdopodobnie zabiorą 3 kobiety. Jedną z nich jest na pewno premier Natalia Androwicz. Mają zamaskować twarze na czas operacji tak by nikt ich nie rozpoznał, czyli nasze typowe kominiarki i kaski. Jeśli pojawi się więcej osób niż 3 mają się natychmiast wycofać. Jeśli jednak wszystko przebiegnie dobrze macie zapewnić pełne bezpieczeństwo pasażerom i zawieść je za miasto do tego lokalu, co do nas należy. Nikt tam nam nie będzie tam przeszkadzał. Drugi samochód ma zabrać mnie. Przygotujcie mi jakiś strój, który zasłoni mi twarz tak by nikt mnie nie rozpoznał. Macie się sprężać ze wszystkim a i choćby nie wiem, co nie informujcie o niczym Felicji - powiedziałem twardo. Wiedziałem, że jeśli dowiedziałaby się, że mamy u siebie bez ochrony jedną z najważniejszych kobiet na świecie zaraz by chciała to wykorzystać. Jednak ja nie chciałem doprowadzać do jakiejś wojny. Byłem honorowy i chciałem dotrzymać umowy jak należy. Miałem nadzieje, że Natalia też wywiąże się ze wszystkiego jak ustaliliśmy i nie będzie próbować mnie oszukać. Przez długą chwilę nic nie można było usłyszeć w końcu jednak znów usłyszałem głos po drugiej stronie telefonu. - Golding ty chyba nie chcesz się rejestrować czy coś? Zawsze nam mówiłeś, że sami sobie poradzimy i ludzie nie są nam do niczego potrzebni, więc czemu chcesz byśmy zabrali te całą Natalię? - spytał dość niepewnie jakby bał się, że mnie zdenerwuje. - Ufasz mi? - tylko to wyszło z moich ust. A ten odpowiedział niemal natychmiast. - Oczywiście, że tak przecież wiesz... - Dobrze, więc mów, co robię i nie zadawaj pytań. Zrobisz, więc to, o co prosiłem? - Tak zrobię - powiedział już bardziej pewnie. - Za ile czasu wszystko przygotujesz? - Myślę, że nie więcej jak pół godziny i samochody będą w obu miejscach - to mi odpowiadało, bo dzięki temu, że kazałem Natalii czekać dwie godziny mogłem wszystko spokojnie przygotować. - To świetnie. Przekaż im by zaparkowali jeden samochód pod moim hotelem a drugi w okolicy kancelarii i mają cierpliwe czekać na premier i dopilnować by jej i jej towarzyszką nie spadł włos z głowy czy to jasne? - Oczywiście przecież wiesz - z tymi słowami odłożyłem telefon. Teraz mogłem się spokojnie przygotować. Teraz nie można już było się wycofać miałem tylko nadzieje, że nie będę tego żałował. Snow Night/Ewelina Szymańska Gdy tylko Magda dotknęła włosów Snow ta się delikatnie uśmiechnęła. Było to bardzo miłe z jej strony, że chciała jej pomóc, więc nie widziała powodu by się jakoś bronić przed tym. Czasem naprawdę miała wrażenie, że Magda, mimo że urodziła się człowiekiem to bardziej była kucykiem. Gdy ta poprawiała jej włosy zaczęła zastanawiać się nad kolejnymi słowami Magdy. A mianowicie nad tym gdzie mogła być Anna. Mówiła, że idzie na basen i jeszcze nie wróciła? A może była tu, kiedy spały i po prostu nie chciała ich budzić? Zresztą nie powinna się chyba wtrącać w jej sprawy jest dorosła to ona powinna decydować, co robić. Miała jednak lekkie obawy o nią, bo według jej słów ktoś jej powiedział, że zarówno ona jak i Anna są w niebezpieczeństwie. Co jeśli coś jej się stało? Bała się o to trochę. Nagle jednak znów spojrzała na Magdę. - Myślę, że tak nie powinniśmy kazać pani premier czekać - powiedziała z uśmiechem. Nie sądziła jednak by się na nie gniewała gdyby się za długo wlekły nie wydawała się być taką kobietą. Snow nawet zaczęła się zastanawiać czy ona w ogóle się czasem denerwuje. Jednak wiedziała, że z jakiegoś powodu pani Natalii zależało na spotkaniu jej kuzyna i nie powinny jej kazać czekać. Miała jednak nadzieje, że Anna zdąży się pojawić. Bardzo chciała zobaczyć zarówno ją i Goldinga przy jednej rozmowie wciąż ją męczyło skąd tak dobrze się znali. - Dziękuje Magdo za pomoc z włosami - powiedziała uśmiechając się w jej kierunku.
  21. Striding Rason/Jim Grayson Delikatnie się uśmiechnął słysząc gdy jej słowa z chwilą gdy tylko wyszła zaczął się natychmiast dokładnie wycierać przy okazji rozmyślając. Nie przewidywał pojawienia się jego dawnej pracodawczyni. Przynajmniej nie tak szybko. Myślał że będzie miał więcej czasu. Nie sądził by Lüge się myliła co do jej przybycia. Jak do tej pory zawsze miała racje co do takich spraw teraz też tak pewnie było. Pytanie tylko co zrobić? Nie wiadomo nawet co teraz robi ta cała Felicja. W końcu się jednak wytarł i zaczął ubierać. Gdy był już gotowy otworzył drzwi łazienki by spokojnie z niej wyjść. Spokojnie się rozejrzał a gdy spostrzegł kobietę w kuchni skierował się w jej kierunku. W końcu stanął naprzeciw niej i lekko z mrużył oczy. - Więc co robimy? - zadał pytanie prosto z mostu chcąc otrzymać odpowiedź nie miał zamiaru się bawić. Być może już miała jakiś plan kto wie. On sam na razie nie wiedział co można zrobić. Mimo wszystko Felicja Romanis to niebezpieczny gracz z jej wpływami i podobno widzi wszystkich więc nie tak łatwo będzie się jej pozbyć. A tak liczył na spokojny dzień. Widać szybko go nie doczeka.
  22. Uśmiechnąłem się delikatnie widząc radość Elisabeth na moje wcześniejsze słowa i słysząc jej komentarz. Naprawdę byłem szczęśliwy z powodu obecnej sytuacji a jeszcze bardziej się cieszyłem, gdy mogłem zobaczyć na jej twarzy radość. Miałem zamiar zrobić wszystko by ta pojawiała się na jej twarzy jak najczęściej. Na tym teraz zależało mi najbardziej by po prostu była szczęśliwa. Gdy tylko zbliżyliśmy się do Stephanie i Adelii poczułem jak Elisabeth puszcza moją dłoń. Uśmiechnąłem się tylko stojąc z boku i przyglądając się im. Samemu się nie wtrącając. Chociaż zainteresowały mnie słowa Stephanie. Czyli ona podejrzewała, że może do tego dojść? Niestety niedane nam było cokolwiek powiedzieć, bo nagle można było spostrzec, kto dołączył do reszty okolicznej grupy. Na widok Toma i jego znajomych delikatnie zmarszczyłem brwi. Byłem pewny, że któryś z nich zaraz zacznie opowiadać reszcie klasy o tym, czego byli świadkami. Jednak miałem to gdzieś. Nic mnie nie obchodziło, co inni sobie o mnie pomyślą. Nigdy nie zmienię, co do tego zdania. Ja i Elisabeth niczym się nie różnimy. Oboje jesteśmy ludźmi i niczym się nie różniliśmy. Powoli nagle podszedłem do Elisabeth i objąłem ją ramieniem chcąc jej w ten sposób pokazać, że jestem przy niej i nie musi się już o nic martwić. Chciałem jakoś odwrócić całą te sytuacje i skupić uwagę Elisabeth, na czym innym, dlatego szybko skierowałem swój wzrok na Stephanie chcąc odpowiedzieć na jej pytanie. - Parą? - spytałem kładąc palce drugiej dłoni pod brodą. - Czy my jesteśmy parą? - powiedziałem w lekkim zamyśleniu. Nie byłem pewny czy Stephanie nie weźmie przypadkiem mych rozmyślań na poważnie. Jednak byłem pewny, że Elisabeth domyśli się, że tylko tak się wygłupiam. Miałem nadziej, że przy okazji tak, choć trochę poprawię jej nastrój. Za każdym razem, gdy pojawiał się Tom traciła jakby całą radość życia. Nie chciałem by to się powtarzało. Zrobię wszystko by ją chronić i próbować rozweselać. Będę dla niej zawsze by móc dać jej wsparcie. Nagle skierowałem swój wzrok na nią. - Elisabeth może mi pomożesz, bo sam już nie wiem czy my jesteśmy parą czy też nie - powiedziałem zadziornie się do niej uśmiechając i delikatnie mrugając w jej kierunku.
  23. Nie mogłem się spodziewać raczej niczego innego, gdy zaczęliśmy docierać na miejsce. Niewiele mnie obchodziło, gdy ktoś uderzał we mnie jednak zawsze czułem gniew, gdy ktoś robił to w kierunku Elisabeth mojej przyjaciółki? Nie teraz była dla mnie kimś więcej. Z chwilą, gdy wysłałem ten list straciłem wszystkich byłem sam. A teraz miałem już tylko ją była mi ostatnią bliską osobą kimś teraz znacznie więcej niż przyjaciółką. Nie puściłem jednak dłoni Elisabeth na komentarz Vivienne. Wręcz przeciwnie szedłem z nią teraz bardziej pewnie niż do tej pory jak bym chciał wszystkim pokazać, co naprawdę do niej czuje i nie obchodzi mnie, co myślą o tym inni. Gdy jednak przechodziliśmy obok Vivienne szepnąłem delikatnie do Elisabeth. - Czy nie masz wrażenia, że wciąż jak cię zaczepia napomina tylko o twoich włosach? Może jest zazdrosna, bo mam wrażenie jakby zaczynała łysieć - powiedziałem z chytrym uśmiechem. Chociaż to by nie był taki głupi pomysł. Może powinienem pomyśleć by rzucić na nią taki urok? Byłoby to całkiem zabawne dla odmiany i dostałaby odpowiednią nauczkę. Nagle jednak moje oczy powędrowały na Stephanie i Adelie, które do nas machały. Sam nie wiem, dlaczego ale miałem wrażenie jakby tylko Stephanie nie wyglądała na zdziwiona całą tą sceną. Zacząłem iść w ich kierunku nadal nie puszczając dłoni Elisabeth. Byłem pewny, że sama chciała się do nich udać. Jednak delikatnie rozluźniłem uścisk, gdy byliśmy już blisko nich. Było to spowodowane tym, że domyślałem się, że chce się z nimi przywitać i porozmawiać, więc nie chciałem jej utrudniać uwolnienia dłoni.
  24. Golding Shield/Karol Patris Zmrużyłem delikatnie oczy słysząc głos tej kobiety. Próbowałem jakoś pojąć obecną sytuacje, ale jak bym nie myślał nie byłem w stanie tego zrobić. Dlaczego zareagowała tak a nie inaczej? Nie próbowała ze mną negocjować, co do warunków naszego spotkania. Prawdą było, że była na mojej łasce mogłem z nią zrobić, co chciałem a mimo wszystko zgodziła się bez żadnych zastrzeżeń na wszystkie moje warunki. Mało tego nie zwróciła mi uwagi na ton, w jakim do niej przemawiałem. Nic po prostu nic. Zupełnie jak bym nie rozmawiał z człowiekiem a kucykiem. Jak bym myślał nie byłem w stanie tego pojąć. Na dodatek znała prawdziwe imię Lust jak zdołała zdobyć u niej takie zaufanie? Przecież ona nikomu niemal nie ufała. Jak wiele jej o sobie powiedziała? Czy Natalia wiedziała, co nas łączy? Również była zarejestrowana tak jak Snow? Dobrą chwilę nie było można mnie usłyszeć wyglądało to tak jak bym się już wyłączył nagle jednak mój głos ponownie przemówił. Nie chciałem jednak powiedzieć za dużo lub zdradzać jakieś niepotrzebne emocje nie chciałem by myślała, że ma nade mną przewagę. - Doprawdy? - spytałem szczerze zdziwiony. Pierwszy raz w czasie tej rozmowy mój głos tak się zmienił. - Jednak skoro się pani zgadza na moje warunki to się cieszę. - powiedziałem lekko marszcząc brwi. Więc Lust jeszcze nie wróciła? Zawsze potrafiła sama o siebie zadbać a jednak poczułem delikatne zmartwienie słysząc, że jeszcze jej niema. Pokręciłem szybko głową wyrzucając niepotrzebne myśli z głowy. Nie mogło jej się nic stać na pewno. Miałem tylko nadzieje, że również się pojawi. Chciałem by była przy tym wszystkim z nią czułem się zawsze silniejszy. Wystarczyła mi sam jej obecność - Skoro zgadza się pani na moje warunki to będzie wszystko z mojej strony, jeśli chce jednak pani o coś zapytać przed spotkaniem proszę się nie krępować w końcu jedzie pani na spotkanie z nieznanym pani kucykiem, który dawniej walczył z pani pobratymcami. Jeśli jednak nie chce pani już nic wiedzieć to może się już zacząć pani szykować - stwierdziłem dość twardo. Prawdą było, że to był kolejny test. Nie bardzo chciałem coś mówić o sobie Natalii. Jednak normalny człowiek na jej miejscu powinien się jednak trochę bać spotkania z zupełnie nieznaną osobą. Zwłaszcza, gdy taki człowiek jest kimś ważnym w świecie i ma jechać na spotkanie z kimś, kto do niedawna walczył z jej gatunkiem. Chyba, że Lust i Snow już jej coś o mnie nagadały to mogłoby komplikować sprawę. Snow Night/Ewelina Szymańska - 10 rano?! - wrzasnęła Snow wstając niczym poparzona z kanapy. Taka wiadomość była lepsza niż jakikolwiek zimny prysznic. Była kompletnie przebudzona i szybko ubierała właśnie buty na nogi nadal słuchając Magdy. Więc Golding nareszcie się odezwał? Nie mogła uwierzyć, że tak długo mu to zajęło. Potrzebował całej nocy by to przemyśleć? Sądziła, że zdołała wystarczająco mu wszystko wyjaśnić a on jak zwykle pozostawał nieufny do wszystkich w koło. Będzie musiała to sobie z nim wyjaśnić na tym spotkaniu. Nagle jednak jej wzrok skierował się na Magdę z chwilą, gdy ta zaczęła mówić o bezpieczeństwie pani Natalii. Powoli do niej podeszła i położyła jej dłoń na ramieniu. - Rozumiem cię bardzo dobrze Magdo - powiedziała z uśmiechem. - Nie znam tak dobrze pani Natalii jak ty, ale przez ten krótki czas, który z nią spędziłam wydawała mi się naprawdę niezwykła. Nigdy jeszcze nie spotkałam kogoś, kto mówi tak ciepło i spokojnie do innych i jest tak wyrozumiały. Nawet niektóre kucyki tego nie potrafiły zrobić tak dobrze jak ona - powiedziała jakby lekko zamyślona. Nagle jednak pokręciła głową by znów wrócić na ziemie. - Wiem, że nie znasz Goldinga, ale zaufaj mi w końcu mnie już znasz i mi możesz zaufać. Mój kuzyn jest honorowy nie zaatakuje kogoś, kto jest bezbronny i niema wobec niego wrogich zamiarów. Jestem pewna, że nic nie zrobi pani Natalii i zapewni jej należyte bezpieczeństwo. Pamiętaj był w końcu zaufanym gwardzistom księżniczek Celestii i Luny i zawsze był gotów oddać życie w ich obronie. Wiem, że teraz może to brzmieć niedorzecznie, ale w Equestrii mało, który gwardzista osiągał takie sukcesy jak on - powiedziała powoli zdejmując dłoń z jej ramienia. Miała nadzieje, że choć trochę podniosła ją na duchu. - Myślę, że możemy iść już do pani Natalii, chociaż... - powiedziała lekko zamyślona. - Jest może już Anna? Ona znała mojego kuzyna jestem pewna, że nie byłby zły gdyby też z nami pojechała a ty byś była może wtedy spokojniejsza o bezpieczeństwo pani Natalii w końcu jej chyba ufasz prawda?
×
×
  • Utwórz nowe...