Skocz do zawartości

Magus

Brony
  • Zawartość

    5482
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    8

Wszystko napisane przez Magus

  1. Jedna z baz organizacji gdzieś w Europie - Zdołaliśmy namierzyć miejsce, z którego napisano ten tekst w internecie nim zdążyli go usunąć jak prosiłeś - powiedział jeden z ludzi, który nagle wbiegł do gabinetu rzucając mu teczkę na stół. Mężczyzna spojrzał nieco skołowany. Nie spodziewał się, że będzie to tak łatwe. Tyle czasu gwardia nie była w stanie namierzyć bazy buntowników a teraz stało się to od tak? - Niech zgadnę jakiś górzysty teren gdzie znajduje się jakaś opuszczona baza wojskowa - powiedział z krzywym uśmiechem zaglądając do teczki i nagle zmarszczył brwi. - Czy to jest jakiś dowcip? - spytał wyraźnie zirytowany. - Chciałeś to masz. Treść pojawił się najwyraźniej gdzieś w Polsce nie wygląda by została nadana z jakiegoś specjalistycznego sprzętu - odpowiedział siadając obok. - Być może powinieneś pogodzić się z prawdą. Twój największy wróg nie stanowi już żadnego zagrożenia jedyne, co jej zostało to pisane pełnych jadu treści w internecie - stwierdził patrząc w kamery. - Wy jej nie znacie. Ona się tak łatwo nie podda jestem pewny, że coś kombinuje - powiedział wściekle rzucając teczkę na ziemię. - Pogódź się z tym świat się zmienił. Niema gwardii to i niema buntowników są teraz tylko pojedyncze przypadki takie jak ten nic, co mogłoby stanowić zagrożenie dla wszystkich - Nic już nie odpowiedział tylko opuścił pomieszczenie. Wiedział, że musi się przygotować nawet, jeśli inni mu nie wierzą on był pewny, że jeszcze da im o sobie znać a jeśli się na to nie przygotują wszystko będzie stracone.
  2. Golding Shield/Karol Patris Zmarszczyłem delikatnie brwi słysząc głos, bo drugiej stronie odbiornika. Odpowiedź ze strony tej kobiety nadeszła niemal natychmiast. Mogłem, więc łatwo się domyślić, że z jakiegoś powodu zależało jej tym na spotkaniu. Nie wiedziałem, czego ode mnie chciała. Najchętniej wcale bym się z nią nie widział. Nie mieszam się w sprawy ich gatunku i chciałbym by było na odwrót. Jednak to była najwyraźniej jedyna droga by znów być blisko Snow i Lust. Męczył mnie jednak fakt, że tak wiele od mnie zależało, jeśli się pomyliłem może się to skończyć tragicznie. Wielu mi zaufało a ja teraz dla własnych spraw osobistych narażałem to wszystko. Jednak to było zbyt silne nie potrafiłem stracić takiej szansy. Jeśli nawet będzie to pułapka musiałem zaryzykować. Organizacja będzie musiała istnieć beze mnie. Zawsze starałem się przygotować innych na ten dzień. W końcu ponownie przemówiłem. - Cieszy mnie to - powiedziałem dość twardo a jednak ciężko było wyczuć z mojej strony jakieś emocje. Nagle ponownie przemówiłem. - Niema sensu byśmy sobie lukrowali - mówiłem nie zmieniając tonu jak bym nie zwracał uwagi, że rozmawiam z kimś tak wysoko postawionym. Taka była prawda dla Karola Patrisa osoby, która tak naprawdę nie istniała mogła być premierem wysoko postawioną kobietą. Jednak dla mnie kucyka z krwi i kości nie była nikim szczególnym. Pomimo tego, co robiła dla mojego gatunku nie była żadną moją władczynią a zwykłym człowiekiem. - Widziałem pani działania i jest bardzo miłym faktem, co robi pani dla mych pobratymców jednak teraz nie o tym. Będziemy mogli o tym pomówić, gdy się spotkamy - mówiłem nadal tylko, co jakiś czas robiąc przerwę by złapać oddech. - Sam sobie radzę i nie potrzebuje pani pomocy jednak są pewne powody, dla których zostałem do tego zmuszony i chyba oboje wiemy, jakie? - spytałem nie czekając na odpowiedź. - Nie cieszy mnie fakt, że zachęciła pani moją kuzynkę do rejestracji jednak już tego nie cofnę. Jednak na to też przyjdzie czas w końcu. Teraz nie w tych sprawach dzwonię - stwierdziłem ciężko wzdychając. - Za około 2 godziny pod pani kancelarią będzie na panią czekał duży czarny samochód. Będzie się z pewnością różnił od tych, które są tam zaparkowane jego szyby będą przyciemnione. Będą tam na panią czekały dwie osoby proszę się nie martwić mają pani zapewnić bezpieczeństwo w czasie podróży. Jeśli nie będzie z pani strony żadnych sztuczek wszystko przebiegnie spokojnie. Jednakże... - powiedziałem na chwilę się uciszając i zaraz znów kontynuując.- Zezwalam pani na zabranie dwóch osób, jeśli ma pani taką ochotę, ale ja je wyznaczam - powiedziałem twardo jakbym nie chciał słyszeć odmowy. - Zezwalam pani zabrać moją kuzynkę i nie, jaką Annę Kowalską, jeśli weźmie pani kogoś innego lub jeszcze kogoś albo się pani nie pojawi o wyznaczonym czasie będę musiał uznać, że ta rozmowa niema sensu i nie odniesie żadnych rezultatów poza wzajemną nienawiścią. Zrozumiała pani wszystko? - spytałem w końcu się zamykając i pozwalając dojść jej do głosu. Crystal/Felicja Romanis Uśmiechnęła się delikatnie na odpowiedź swojej towarzyszki. Mimo wszystko nie była głupia. Opuściła delikatnie swój wzrok myśląc spokojnie nad tym wszystkim. Wciąż coś jej nie odpowiadało w tej kobiecie. Wcześniej było w niej zagrożenie według szachownicy a teraz miała wrażenie, że jest gorzej. Nie mogła spojrzeć na szachownicę by ocenić poziom zagrożenia, ale jej przeczucia jej nie opuszczały na dodatek miała wcześniej to dziwne wrażenie jakby wyczuła moc z szachownicy a wcale jej nie użyła. Nagle jednak przypomniała jej się metoda na to wszystko, że ta kobieta nawet nic nie zauważy. - Ależ skąd, jeśli pani ma taką ochotę proszę patrzyć dalej spytałam z prostej ciekawości. Sama pani wie ciekawość cechą ludzką - powiedziała patrząc w jej kierunku i nadal się uśmiechając. Nie zwróciła jednak nawet uwagi, że wydostały się z tego przeklętego korku. Nagle jednak dosyć mocno ziewnęła aż zasłoniła usta dłonią i spoglądała teraz na kobieta z wyjątkowo zawstydzonym wzrokiem. Powoli odsunęła dłoń od ust. - Bardzo panią za to przepraszam - mówiła z pokorą w głosie, która w rzeczywistości nie istniała. - Chyba jestem bardziej zmęczona niż myślałam - mówiła dalej uniżonym głosem a w jej oczach pojawiło się jakby zmartwienie. - Czy będzie miała pani coś, przeciw jeśli na dosłownie chwilkę zamknę oczy? - pytała z udawaną prośbą, której nie sposób było wyczuć. Prawda była jednak inna. Wiedziała, że będzie mogła wejrzeć w świat szachownicy, jeśli się odpowiednio skoncentruje dla tej kobiety to wszystko będzie wyglądało jak sen a w rzeczywistości będzie mogła pomówić tam osobiście ze swoim drugim ja. Wszystko nawet miało przypominać sen. Gdyby wyczuła, że ta ją szturcha natychmiast by otworzyła oczy udając, że spała nic trudnego. - Jeśli dojedziemy a ja nadal będę spała może mnie pani śmiało obudzić - powiedziała dalej się do niej uśmiechając i opierając plecy wygodniej. - Więc czy mogę? Snow Night/Ewelina Szymańska Pierwszym, co dotarło do uszu Snow było wyjście Magdy. Co prawda otworzyła wtedy leniwie oczy, ale była zbyt zmęczona by coś powiedzieć i po prostu ponownie zamknęła oczy. Nawet nie miała wtedy siły myśleć czy ktoś będzie na nią zły, że nadal śpi. Była jednak pewna, że nie jest jeszcze zbyt późno. Zapewne Magda musiała spać chwilę i uznać, że to jej wystarczy. Ponownie, więc zasnęła. Przez jakiś czas słyszała potem czyjeś uderzanie w klawisze jednak nadal miała zamknięte oczy. Starała się nie zwracać na to uwagi i dalej spać. W końcu jednak otworzyła swe oczy błądząc nimi po pokoju aż nagle zatrzymała swe spojrzenie na Magdzie, która znów tu była i delikatnie się do niej uśmiechnęła. - Widzę, że ta krótka drzemka pomogła ci trochę - powiedziała posyłając jej miły uśmiech i powoli rozciągając mięśnie by zaraz spokojnie usiąść. - Wybacz, że nie wstałam z tobą - powiedziała spokojnie sięgając po swoje buty i nagle znów spojrzała na Magdę. - Która jest godzina tak w ogóle? - spytała zaciekawiona. - Chyba nie minęło więcej niż 3 godziny od naszego snu prawda? - Sama już nie wiedziała, która godzina, ale chyba aż tak długo nie spała? Nie zdarzało jej się to raczej. Thomas Carlson Pokręcił lekko głową słysząc słowa Elizabeth jednak dalej ją obejmował. Nie mógł zaprzeczyć, że była naprawdę "skromna", gdy określała siebie. Jednak jeszcze bardziej zadziwiał go fakt, gdy zastanawiała się czy sama nie powinna się "ulepszyć". Dlaczego to do niej nie dochodziło? Już teraz była idealna i nie potrzebowała żadnych zmian. Jednak prawdą było, że gdyby tak nie rozmyślała nie byłaby sobą a taką właśnie ją pokochał i nadal ją mimo wszystko kochał, choć niektórym mogło by się to wydać dziwne. Gdy ta nagle wstała spojrzał ponownie na dzieci lekko pogłaskał je po czuprynach i delikatnie nie budząc ich zdjął je z siebie i położył na kanapie. Sam następnie wstał i zaczął rozprostowywać kości. - Sądzę, że tak możemy zrobić - powiedział posyłając jej uśmiech. Wiedział, że niema sensu teraz na jakiś kontakt fizyczny z Elizabeth, bo gdy tylko włączał jej się tryb pracy nie myślała o niczym innym i nienawidziła, gdy jej się przeszkadzało każdą inną czynnością a on nie chciał jej psuć obecnego humoru. Ania Kożuchowska/Rare Vision - Domyślam się, że jestem tu pierwszym dawnym kucykiem, który ma tu pracować - westchnęła lekko słysząc o tym jak Equestria pozbawiła ich wyników badań. Mimo że była szpiegiem i nie miała nic wspólnego z tymi ludźmi było jej ich trochę szkoda. Robili tu naprawdę niesamowite rzeczy by ulepszyć jakże żałosne ludzkie ciało. Mimo wszystko była też naukowcem i domyślała się, jakie straszne muszą być utraty wyników tak ciężkich prac. Spoglądała to cały czas na akwarium i na stworzenia, które w nich były. Naprawdę to wszystko było niesamowite aż popadała w pewne wątpliwości, co do swojego zadania. Ponownie spojrzała na kobietę i lekko się uśmiechnęła. - Nic nie szkodzi wiedziałam, że będę szufladkowana tutaj, gdy ktoś odkryje moje pochodzenie, dlatego nie chciałam go zdradzać - musiała się jednak otrząsnąć. Miała wyznaczone zadanie przez Crystal i musiała je dokończyć za wszelką cenę. Jednak wciąż nie mogła uwierzyć w to, jakie postępy genetyczne tu osiągnęli to było niesamowite aż było jej głupio, że mogła to wszystko popsuć swą misją. Ponownie zwróciła swój wzrok na stworzenia. - Biorąc pod uwagę, że udałoby się wam jednak odnieść sukces w odpowiednim łączeniu tych komórek woda już nie stanowiłaby problemu dla człowieka. Niesamowite - mówiła z nieukrywaną ekscytacją. - Więc czy mogę ci jakoś pomóc czy mam tylko obserwować - powiedziała patrząc na akwarium.
  3. Golding Shield/Karol Patris Słuchałem uważnie każdego słowa Lust nie przerywając jej. Wciąż tylko na nią patrzyłem jak bym bał się, że gdy na chwilę spuszczę z niej wzrok ta znowu zniknie z mego życia. Jednak dokładnie potrafiłem zrozumieć, co chciała mi powiedzieć. To prawda wtedy wszystko było inaczej. Gdy była podmieńcem nie musiała się martwić, gdy się do kogoś zbliżyła. Robiła to by przeżyć. Zawsze tak było dopóki nasze drogi się nie skrzyżowały. Potem również jednak unikaliśmy zbliżeń do siebie. Lust nie chciała się na mnie żywić. Nie chciała mi robić krzywdy. Więc co teraz stało nam na drodze? Była to nie tylko nasza obecna forma, ale i drogi, które obraliśmy. Nie wiedziałem, na jakie układy poszła w tym świecie z tą całą Natalią, ale miałem wrażenie, że było to coś niezwykle ważnego. Jakby chciała mi powiedzieć a jednak nie mogła tego zrobić. Znałem to dobrze, bo sam miałem takie sekrety. - Będę, więc czekał aż oboje będziemy gotowi - powiedziałem spokojnie w jej kierunku. Prawdą było, że nie chciałem jej do niczego zmuszać. Jeśli miało jeszcze do tego dojść to nie powinno to być czymś pustym i prędkim, lecz magiczną chwilą, której pragnęlibyśmy oboje. Czas płynął na dalszych rozmowach, gdy Lust znalazła się w pewnym momencie obok mnie delikatnie ją przytuliłem przy okazji całując ją delikatnie w głowę. W jej towarzystwie nawet nie zwracałem uwagi, która godzina już zastała i pewnym momencie nawet nie spostrzegłem jak oboje zasnęliśmy. Powoli zacząłem otwierać swe oczy. Nie byłem do końca pewny, która była godzina. Jednak jedną rzecz spostrzegłem na pewno. - Lust? - powiedziałem patrząc po pokoju. Jednak nie usłyszałem odpowiedzi. Natychmiast wstałem niczym poparzony chodząc gorączkowo po pokoju. Nie było jej już tu jednak. Jedyne, co zostało to resztki wspólnego posiłku z wczoraj. Jedyny dowód, że tu była. Ponownie zniknęła. Nie było jej nie było Snow a ja znów byłem zupełnie sam. Na mojej twarzy pojawił się smutek jednak wtedy nagle spostrzegłem coś na biurku. Powoli skierowałem tam swoje kroki była to wiadomość od Lust. Uważnie przeczytałem każde słowo a gdy skończyłem skierowałem swe kroki ku fotelowi i na nim usiadłem kładąc dłonie pod brodą i patrząc na stół. Miałem teraz wybór. Wiedziałem, że Snow i Lust żyją i wiedziałem gdzie ich szukać. Wszystkie drogi prowadziły do tej całej Natalii. One obie chciały żebym się z nią spotkał. Nie miałem na to najmniejszej ochoty. Jednak, jeśli to była jedyna droga byśmy wszyscy mogli znów być razem i być szczęśliwi? Nie chciałem wracać bez nich nie po tym, gdy znów poczułem, że nie jestem sam a moje życie nadal posiada jakiś sens. Zawsze byłem dla nich gotowy zrobić wszystko teraz też tak być powinno. Wyjąłem powoli telefon z kieszeni. Dochodziła 10 nie pamiętam, kiedy ostatnio tak długo spałem. Przełknąłem lekko ślinę by wyciągnąć rękę w kierunku stołu i sięgnąć nią po komunikator nagle zbliżyłem go do swych ust. - Dzień dobry pani Natalio ufam, że pani nie obudziłem - powiedziałem do urządzenia. Raz kozi śmierć. Byłem ciekawy czy naprawdę tak jej zależało na tym spotkaniu. Jeśli istotnie tak było to nie rozstawała się z komunikatorem i usłyszy mój głos w swoim urządzeniu. Trzymałem własny komunikator czekając na jej odpowiedź. Jeśli nie odpowie w ciągu kilku minut będę musiał inaczej dotrzeć do Snow i Lust. Striding Rason/Jim Grayson Obserwował ją cały czas, gdy ta do niego mówiła. Nie uważałby teraz stanowiła dla niego zagrożenie, ale mimo wszystko przezorny zawsze ubezpieczony. Były to przyzwyczajenia, które ba zawsze z nim zostały niezależnie od sytuacji. W pewnym momencie złapał się delikatnie za głowę, gdy zaczęła mówić. I to ona narzekała na jego długie monologi? Przecież też mogła dać mu jednoznaczną odpowiedź zamiast ponownie coś tłumaczyć w tak dziwny sposób. Mimo wszystko zrozumiał, co miała na myśli. Czyli nie wiedzieli, w jakim celu tu przybyła mieli za mało informacji? Wiadomo było tylko, że stanowiła nadal zagrożenie dla wszystkich. Prawdą było, że sam nie wiedział, co ma teraz zrobić w tej sprawie. Miał już wystarczająco pieniędzy by przejść na szybszą emeryturę, ale jednak pozostawała jeszcze sprawa tego chaosu, który w nim był. Nie wiedział, co się stanie, gdy w pełni straci kontrolę. Musiał odzyskać postać kucyka inaczej konsekwencje będą tragiczne zapewne. Wtedy łatwiej mu było nad sobą panować. Pytanie brzmiało tylko czy Felicja Romanis znała sposób w końcu ona też nie odzyskała dawnej postaci. Musiał zdobyć informacje. Ktoś musiał znać odpowiedź. Nagle zmrużył lekko oczy patrząc na kobietę. - Nie widzę ku temu problemu - powiedział lekko wzdychając. - Jednak czy pozwoliłabyś mi na chwilę intymności, gdy będę się ubierał - powiedział otwierając szerzej oczy i lekko wzruszając ramionami. - Mimo wszystko czuje się trochę niekomfortowo, gdy ktoś mnie widzi w takiej chwili - stwierdził lekko kiwając głową. Wiedział, że może to brzmieć niedorzecznie po tym, co zaszło. Niedawno w końcu myślał, że nie przeszkadza mu nawet, gdy go teraz zobaczy jednak poczuł się trochę głupio wyobrażając sobie jak się przebiera a na nim będzie spoczywać jej wzrok w trakcie całej czynności.
  4. Striding Rason/Jim Grayson Powoli właśnie kończył swój prysznic nim jednak zdołał go w pełni ukończyć usłyszał jak drzwi do łazienki zostały otwarte. Nie zwrócił na to szczególnej uwagi obecnie jak już pomyślał wcześniej nie miał się, czego wstydzić. Stało się więcej niż miało się stać, więc jej obecność w obecnej sytuacji mu jakoś nie przeszkadzała. Zresztą to był jej dom jakby nie patrzeć. Zmarszczył jednak brwi, gdy ta powiedziała, że jego dawna pracodawczyni jest w Polsce. Powodów nasuwało mu się kilka. Być może przyjechała tu zakończyć to, czego on nie zrobił i przy okazji ukarać go za zdradę. Chociaż nie wiedział do końca jak miałaby to zrobić. Chociaż bardziej prawdopodobnym scenariuszem było, że przyjechała tu z powodu tego Equestrianina. Możliwe też było, że przybyła tu z tylko ze znanych sobie powodów. Nagle zakręcił wodę i powoli otworzył drzwiczki prysznica wychodząc przy okazji spod niego. Natychmiast sięgnął po przyniesiony wcześniej ręcznik i owinął nim intymne części ciała. Mimo wszystko nie wypadałoby latał nago zwłaszcza, gdy była w pobliżu. - Dzięki za ręcznik możesz się już odwrócić - stwierdził chwilę na nią spoglądając. W końcu lekko westchnął i znów się odezwał - Więc co proponujesz zrobić zaatakować ją nim ona zaatakuje nas? - spytał pocierając o siebie delikatnie dłonie. Nie do końca tego się spodziewał chciał załatwić wszystko na spokojnie. Kto by pomyślał, że pojawi się tu osobiście a tym bardziej tak szybko? - A może już wyczytałaś z kart, jaki jest powód jej przybycia? Chociaż wątpię by te były do tego konieczne - stwierdził z krzywym uśmiechem.
  5. Otworzyłem szeroko oczy słysząc odpowiedź Elisabeth. Wiedziałem, że nie mówiła oczywiście poważnie jednak zdziwienie się pojawiło z chwilą, gdy zrozumiałem, że nie była zła za to, co zaszło. Chciałem coś jeszcze powiedzieć by to wyjaśnić, lecz słowa straciły całkowity sens z chwilą, gdy ponownie mnie pocałowała a nasze palce się wspólnie splotły. Spoglądałem chwilę to na nasze połączone dłonie a to na samą Elisabeth. Wszystko działo się tak szybko. Uśmiechnąłem się delikatnie na jej kolejne słowa i kiwnąłem głową w geście zgody. Zacząłem z nią schodzić nie puszczając jej dłoni i cały czas na nią spoglądając. Pamiętałem, gdy pierwszy raz ją ujrzałem, gdy z rodziną wspólnie stali na stacji King Cross. Nie zwróciłem tamtego dnia na nią szczególnej uwagi jednak miałem wrażenie, że była szczęśliwa, że miała coś, czego ja nie miałem. Pomimo że też byłem tego dnia z rodziną na stacji nie czułem tej samej radości, co ona. Przypomniała mi się również ceremonia przydziału. Widziałem ją wtedy, gdy nakładano jej tiarę na głowę. Wtedy również starałem się jednak nie zwracać na nią szczególnej uwagi. Nie była w mym uznaniu nigdy kimś gorszym. Po prostu ja sam pozostawałem zamknięty na wszelkie znajomości będąc zawsze w swoim świecie. Jednak los chciał by nasze drogi się wspólnie skrzyżowały w jednym domu. Nawet nie potrafiłem zauważyć, jaka z czasem robiła się mi bliska. Nim się spostrzegłem stała się moją najlepszą przyjaciółką. A teraz poszliśmy jeszcze dalej. Dlaczego mnie to dziwiło? Wiele razy słyszałem jak bliska przyjaźń tak się właśnie kończyła a jednak nie potrafiłem tego wszystkiego przewidzieć. To wszystko było dla mnie po prostu niespodziewane. Nigdy bym się nie spodziewał, że my możemy być razem. Pierwszy raz czułem taką radość w sercu. Pomimo że straciłem zapewne swą rodzinę na zawsze nie potrafiłem czuć smutku. Miałem wrażenie jakby to była moja najpiękniejsza chwila życia i nie chciałem by kiedykolwiek dobiegła końca. Cały ten rok zaczął się dla nas koszmarnie jednak ta chwila biła wszystkie złe chwilę, jakie nas spotkały przynajmniej tak było w moim odczuciu. Nagle poczułem jak pociągnęła mnie za rękę. Nie opierałem się idąc cały czas z nią. Spostrzegłem jak coraz bardziej się zbliżamy. Zauważyłem, że już tam ktoś był. Czy mi to jednak przeszkadzało? Nie nigdy mnie nie obchodziło, co myślą o mnie inni. Nie chciałem ukrywać tego, co czułem do Elisabeth zresztą już było na to za późno byłem pewny, że koledzy Toma zaraz rozpuszczą plotkę o tym, co wiedzieli. Delikatnie uścisnąłem dłoń Elisabeth jak bym nie chciał już jej nigdy puścić i spojrzałem na nią posyłając jej uśmiech. Chciałem jej w ten sposób pokazać, że nie obchodzi mnie, co inni sobie o nas pomyślą nie miało to dla mnie znaczenia. Pierwszy raz w życiu naprawdę miałem ochotę się uśmiechać będąc prawdziwie szczęśliwym.
  6. Crystal/Felicja Romanis Na słowa kobiety tylko uśmiechnęła się nieznacznie wsiadając za nią do samochodu. Im szybciej ta szopka dobiegnie końca tym lepiej. Nie miała czasu na to wszystko. Traciła go na tak bezużyteczne sprawy. A jej czas to pieniądz i nikt nie miał prawa go od tak marnować. Gdzieś tu w Polsce niedaleko jej były wszystkie pionki, które pozwoliłyby ukończyć jej plan jak trzeba a ona została od nich odcięta przez jakieś durne powitanie? Miała tego po prostu dosyć. Na dodatek ponurość tej kobiety też nie najlepiej na nią wpływała. Czy ze wszystkich ministrów musieli wybrać akurat taką? Kto w ogóle wpadł na pomysł by ktoś tak ponury udzielał się w mediach lub pokazywał publicznie? Na dodatek pozwolono jej jeszcze witać vipów. Ktoś wykazał się dużą niekompetencją. Kątem oka na nią spojrzała i zauważyła, że ta ciągle ją obserwuje. Czyżby coś podejrzewała? A może to wrodzona nieufność? Tak bardzo chciała spojrzeć teraz na szachownicę bez niej była ślepa i nie wiedziała jak wysokie zagrożenie dla niej stanowiła ta kobieta. Wcześniej było pewne zagrożenie, ale czy teraz już zniknęło? Najgorsze jednak dopiero się zaczęło, gdy oczom Crystal ukazał się uliczny korek a one właściwie niemal nie ruszały. To już była po prostu złośliwość losu. Jakby wszystko sprzymierzyło się przeciw niej. Nie mogli zorganizować tego bankietu wieczorem a nie przy godzinach szczytu? Co za partacze pracują w tym Polskim rządzie? Zastanawiało ją jak Polska mogła stać się tak potężna po rządami kogoś tak niekompetentnego jak ta cała Natalia. Na słowa swojej towarzyszki skierował na nią wzrok tak, że ich spojrzenia się spotkały. Gdyby ktoś umiał zauważać niedostrzegalne mógłby pewnie zwrócić uwagę na te falę jadu i zawiści, jaka w tej chwili ulatywała z Crystal. Na dodatek miała wrażenie, że tej kobiecie ten korek odpowiada. Czy ona robiła to wszystko złośliwie? - Ależ to żaden problem - powiedziała z promiennym uśmiechem, który wcale nie wyglądał na fałszywy. - W końcu niema pośpiechu nikt się chyba na nas nie obrazi za spóźnienie przez korki? Nie mamy wpływu na takie rzeczy. - dodała z uśmiechem lekko kręcąc głową. Jednak w myśli miała ochotę wrzasnąć na kierowcę by ten się ruszył choćby miał staranować inne samochody. Nagle lekko przechyliła głowę. - Czy coś nie tak? - spytała szczerze zdziwiona. Pytanie było zadane z powodu ciągłej obserwacji Jolanty była ciekawa, co ta odpowie.
  7. Zawsze byłem w stanie przewidzieć wiele rzeczy. Ludzkie zachowanie zwykle było dla mnie aż nazbyt przewidywalne. Zawsze myślałem, że potrafię się wszystkiego domyślić zwłaszcza, gdy kogoś dobrze znałem. Przynajmniej tak zawsze myślałem. W końcu zawsze potrafiłem rozszyfrować, co kryła przede mną Elisabeth. Za każdym razem, gdy starała się kryć przede mną emocje ja potrafiłem się domyślić, co ją gryzie. Więc co takiego stało się teraz, że zupełnie tego nie przewidziałem? Wszystko stało się tak szybko. Z chwilą, gdy spotkały się nasze spojrzenia a ja poczułem jej pocałunek na swych ustach. Gdy jednak tylko dobiegł końca byłem niczym skamieniały. Powodem nie tylko było to, że tego nie przewidziałem, ale i dlatego że był to mój pierwszy pocałunek. Nigdy się do nikogo tak nie zbliżyłem. Wiedziałem, że byliśmy bliskimi przyjaciółmi jednak nigdy nie sądziłem, że zbliżymy się do siebie aż tak bardzo. Czy to moje nazwisko stało wcześniej na drodze ku tej bliskości? Mrugnąłem kilkukrotnie mając szeroko otwarte oczy wciąż nie mogąc uwierzyć w to, co się stało. Powinienem coś powiedzieć jednak byłem kompletnie sparaliżowany. Wiedziałem, że na mojej twarzy pojawiły się wręcz czerwone wypieki. W końcu jednak zdołałem się otrząsnąć. Pokręciłem chwilę głową by zaraz się odezwać. - Elisabeth czy ty... - Niestety nie było dane mi dokończyć pytania, bo usłyszałem głos, którego w tej chwili nie miałem ochoty usłyszeć. Zmarszczyłem delikatnie brwi obracając głowę w stronę, Lestrange'a i reszty szczęśliwej gromadki. Nie mogło tam oczywiście zabraknąć gwiazdy, jaką był Tom Riddle. Chciałem coś powiedzieć jednak nim zdołałem się odezwać zobaczyłem jak Elisabeth gniewnie odchodzi byle się tylko od nich uwolnić. Sam posłałem im gniewne spojrzenie i nic nie mówiąc wstałem i zarzuciłem torbę na ramię. Zacząłem szybko biec by dogonić Elisabeth. Wiedziałem, że teraz nie będzie mi łatwo. Najpierw ten list a teraz zbliżyłem się do czarownicy gorszej krwi w ich uznaniu jeszcze bardziej zhańbiłem zapewne wszystkich szlachetnie urodzonych. A jak rozejdzie się plotka o mym liście wcale nie będzie lepiej. Jednak miałem to gdzieś. Nie byłem taki jak oni i nigdy nie będę. Sam miałem prawo o sobie decydować. A ona niczym się ode mnie nie różniła nigdy nie była gorsza. - Elisabeth! - krzyknąłem w jej kierunku biegnąc za nią ile sił w nogach. - Zaczekaj proszę! - krzyczałem dalej w jej kierunku by w końcu ją dogonić. Gdy tylko do niej dobiegłem położyłem jej delikatnie dłoń na ramieniu. - Daj mi chwilę... - powiedziałem zginając się w pół i ciężko dysząc. Musiałem złapać oddech. Nagle jednak się wyprostowałem i spojrzałem na nią poważnie jednak zaraz na mej twarzy zagościł delikatny uśmiech. - Elisabeth posłuchaj. Nie obchodzi mnie, co oni sobie myślą i co będą mówić - powiedziałem na chwilę posyłając nieprzyjemne spojrzenie w kierunku, z którego niedawno odeszliśmy zaraz jednak znów zwróciłem swój wzrok na nią. - Ciebie też przecież nigdy to nie obchodziło. Posłuchaj - powiedziałem patrząc jej teraz prosto w oczy. - Nie żałuje tego, co się stało i mam nadzieje, że ty również nie. Było to dla mnie niespodziewane, dlatego tak dziwnie zareagowałem jednak nie chcę udawać, że nic się nie stało. Zależy mi na tobie zawsze tak było jednak nie chce cię do niczego zmuszać. Jeśli jednak chcesz zapomnieć o tamtej chwili to proszę spójrz mi teraz w oczy i powiedz, że to nic nie znaczyło, że był to prosty odruch, nad którym nie mogłaś zapanować a ja nie będę już do tego wracał i wszystko wróci na dawne tory tylko o to cię proszę - powiedziałem w jej kierunku starając się zachować spokój w głosie, choć nie było to łatwe. W głowie miałem teraz chaos a sam czułem w sobie dziwne uczucia, które były do tej pory we mnie uśpione.
  8. Na słowa Elisabeth całkowicie zaczęły opuszczać mnie wątpliwości do tego, co chcę uczynić. Zmrużyłem delikatnie oczy i dałem swój list sowie. Patrzyłem jak ta zaczęła powoli odlatywać coraz bardziej znikając za horyzontem w końcu całkowicie straciłem ją z oczu. Dopiero, gdy już nie widziałem sowy zwróciłem swój wzrok na Elisabeth. W mych oczach nie było smutku, gniewu czy urazy. Natomiast na mej twarzy pojawił się uśmiech. Prawdą było, że gdy tylko napisałem ten list i go wysłałem poczułem się jakbym odrzucił od siebie ogromny ciężar. Jakbym w końcu był wolny niczym ptak. Nagle uklęknąłem przed Elizabeth. Chwilę na nią patrzyłem by nagle zbliżyć swe dłonie do jej twarzy i odgarnąć jej włosy tak by móc ją widzieć. - Nie masz mnie, za co przepraszać Elisabeth - powiedziałem w jej kierunku i nagle ją delikatnie przytuliłem. - Gdyby mojej rodzinie na mnie zależało nigdy by mi nie kazali podejmować takiego wyboru, bo wiedzieliby, że moje serce nie jest w stanie od tak odrzucić tak bliskiej mi osoby jak ty - mówiłem nadal się do niej uśmiechając. - Nie wiem, co teraz przyniesie mi przyszłość, ale żadna nie mogłaby być tak zła jak ta gdzie nie mógłbym się dłużej z tobą przyjaźnić. Teraz to rozumiem bardziej niż kiedykolwiek - mówiłem dalej do niej spokojnie. - To, co zrobiłaś przyśpieszyło tylko to, co nieuchronne nigdy nie pasowałem do innych szlachetnie urodzonych wszystko było tylko kwestią czasu - powiedziałem teraz marszcząc brwi i lekko kręcąc głową w geście zaprzeczenia. - Być może utraciłem dom i rodzinę jednak nadal mam twoją przyjaźń a to właśnie ty zawsze mnie wspierałaś i mi pomagałaś, więc to się dla mnie najbardziej liczy - dodałem nie przerywając swego uścisku i uśmiechu.
  9. Crystal/Felicja Romanis Kobieta zacisnęła zęby słuchając każdego słowa tego przeklętego człowieka. Szachownicy chyba coś się pomieszało ona nie stanowiła zagrożenia. Jedyne, co potrafiła to wyprowadzić ją z równowagi. To powinna pokazać szachownicę żałosną, słabą i wyjątkowo irytującą osobę. Miała ochotę powiedzieć jej parę słów na ten jej żałosny wywód, ale nagle zmarszczyła delikatnie brwi patrząc na swą dłoń. Miała wrażenie jakby przez chwilę poczuła swoją gorszą połowę jednak to było niemożliwe. Była zbyt słaba by być w stanie zrobić coś takiego. Może jednak na wszelki wypadek będzie musiała podręczyć ją bardziej tak dla pewności, ale tym zajmie się po bankiecie teraz nie miała jak. Ponownie jej wzrok powędrował na Jolantę, chociaż miała ochotę powiedzieć jej parę rzeczy to wiedziała, że musi uważać na słowa. Zbyt długo budowała swój wizerunek by teraz tak go zszargać przez kogoś takiego. W międzyczasie wydobyły się kolejne słowa jednak były już przerywane i słabsze niż do tej pory jakby osoba, które je wypowiadała nie czuła się najlepiej. "Zbyt słaba... " Mówił głos z każdą chwilą coraz ciężej. "Muszę odpocząć... Ona coś przeczuwa... Zostanę ukarana... Uważaj na siebie..." Powiedział głos tym samym kończąc monolog. Crystal natomiast dalej rozmyślała, co zrobić. Prawdą było, że chciała jechać na chwilę do domu tylko, dlatego aby się uwolnić od niej jednak teraz nie miało to sensu ona nie chciała ustąpić. Przy niej nie mogła używać swej mocy, przez co czuła się ślepa i głucha na wszytko. Nagle uniosła dłoń w stronę swoich ochroniarzy i wykonała jakiś gest. Ochroniarze widząc go zaczęli po sobie spoglądać jednak zaczęli powoli odchodzić. Za wyjątkiem dwójki mężczyzn. Nagle znów spojrzała na Jolantę i delikatnie opuściła głowę w zawstydzeniu. - Ma pani racje nie zachowałam się najlepiej - mówiła uniżonym głosem przyznając się do błędu. Nie uważała jednak by miała, za co przepraszać. Niby, czemu miała ich o czymkolwiek powiadamiać? - Nie chcę by przez moje błędy się pani skompromitowała a ja wypadła nietaktownie - mówiła powoli podnosząc głowę by znów spojrzeć na kobietę. - Nie chce by przeze mnie tak znamienici goście czekali jestem gotowa, więc wyruszyć natychmiast później odpocznę nie chcę byśmy przez moje błędy się spóźniły - powiedziała delikatnie się uśmiechając. Jednak w myśli była wściekła. Miała tylko dwoje swoich ochroniarzy a otaczali ją jacyś partacze rządowi. Traciła czas, gdy musiała jak najszybciej zająć się własnym sprawami. Na dodatek była teraz kompletnie ślepa, bo ta kobieta uczepiła się jej jak rzep psiego ogona. Musiała się od niej uwolnić na bankiecie by spojrzeć, choć na chwilę na szachownicę. Wiedziała jedno za to wszystko teraz i ona wylądowała na jej liście i postara się by miała okrutną śmierć i to, że jest ministrem nic tu nie zmienia każdym można się odpowiednio zająć. Wnętrze szachownicy Klacz w pewnym momencie położyła głowę na przednich kopytach zamykając oczy. Musiała chwilę odpocząć. Wysyłanie wiadomości z tego miejsca w jej obecnym stanie kosztowało ją wiele energii. Na szczęście jej drugie ja nie używało teraz mocy szachownicy, dzięki czemu nie nadwyrężyła swych resztek mocy nad wyraz. Zastanawiała się tylko czy ją słyszała. Nic jej w końcu nie odpowiadała. Może marnowała swą moc na próżno? Spojrzała na figurę, która miała przedstawiać te kobietę było w niej coś nietypowego, ale jeśli to za mało? Może musiała szukać kogoś innego, kto zdoła usłyszeć jej ostrzeżenie sama już nie wiedziała. Powoli jednak zaczął ją ogarniać sen była to ostatnia przyjemna rzecz, jaka jeszcze jej pozostała w tym świecie. Thomas Carlson Nagle poczuł na swej twarzy paznokcie Elizabeth. Nic nie mówił tylko na nią patrzył słuchając uważnie jej słów. Nie pamiętał, kiedy ostatnio rozmawiali tak spokojnie jak teraz. Dopiero, gdy napomknęła o modyfikowaniu ich dzieci ten nagle opuścił wzrok spoglądając to na córkę to na syna. Przez chwilę nie mógł uwierzyć w to, co właśnie powiedziała. Nawet chciał coś już powiedzieć jednak w końcu zdał sobie sprawę, że nie mogła mówić poważnie. Nagle znów skierował swój wzrok na nią i delikatnie się uśmiechnął. - Po modyfikować coś, co już jest doskonałe? - powiedział w jej kierunku. Prawdą było, że był bardzo zadowolony ze swej obecnej rodziny i miał nadzieje, że nigdy jej nie straci. Nagle złapał delikatnie Elizabeth za plecami i przytulił ją swoim ramieniem. Rzadko raczej mieli okazje być jak teraz całą rodziną w komplecie. Wiedział jednak, że zaraz zapewne się zmieni Elizabeth będzie chciała wracać do pracy, więc zbyt długo ta sytuacja zapewne się nie utrzyma, więc trzeba było się cieszyć chwilą. Ania Kożuchowska/Rare Vision Dziewczyna szeroko otworzyła oczy widząc to. Tego się zupełnie nie spodziewała. Myślała, że te stworzenia całkiem zagubiły jakiekolwiek cząstki inteligencji a one były nadal w stanie rozumieć. Na chwilę nawet zapomniała o swym zadaniu patrząc wciąż z zaskoczeniem na stworzenia. Zbliżyła się bardziej do akwarium by przyjrzeć się tym stworzeniom. Ich budowa ciała była zaskakująca. Zastanawiała się jak doszło do takich efektów. Ludzie, którzy tu pracowali naprawdę znali się na inżynierii genetycznej. Nagle znów spojrzała na kobietę nie odchodząc od akwarium. - Niesamowite - powiedziała szczerze zszokowana. - Nie sądziłam, że są w stanie zachować takie reakcje. Myślałam, że całkiem utraciły takie zdolności. Możesz mi powiedzieć czy coś zmienia się jak dorastają? Rośnie im może współczynnik agresji? Czy ich wygląd zostaje taki sam? Ile lat są w stanie żyć? - pytała szczerze zaciekawiona. To było naprawdę niesamowite.
  10. Golding Shield/Karol Patris Zapewne miała racje, co do mojego sojuszu z Crystal. Jednak wtedy nie wiedziałem innego wyjścia. Jej możliwości w tym świecie pozwalały naszej organizacji bardzo szybko rosnąć w siłę. Potem jak już byliśmy wystarczająco potężni nie mogłem od tak zerwać tego sojuszu. Wyszłyby z tego nie potrzebne podziały w organizacji. Zresztą próbować mogła jednak nie miała nade mną kontroli. Nikt jej nie miał byłem sam sobie panem. Zmrużyłem delikatnie oczy na kolejne słowa Lust, gdy ta nagle położyła mi palec na ustach. Pozwoliłem jej się poprowadzić do stołu nic nie mówiąc a gdy znów usiedliśmy skierowałem swój wzrok na moją dłoń. Byłem niemal pewny, że głównym powodem, dla którego Lust nie chciała się do mnie zbliżyć była moja obecna forma. Dawniej wyglądałem zupełnie inaczej natomiast teraz? W ogóle nie przypominałem dawnego siebie. Nie mogłem się jej dziwić, że moja obecna forma zapewne ją odtrącała. Nie takiego mnie zapamiętała. Nie mogłem pozostać taki jak teraz to nie byłem ja. Nagle znów skierowałem swój wzrok na nią. - Już ci to kiedyś mówiłem - powiedziałem delikatnie dotykając dłonią jej policzka. - Niema dla mnie znaczenia jak wyglądasz ważne, co siedzi w naszym wnętrzu - stwierdziłem spokojnie chwilę na nią patrząc jednak nagle opuściłem swą dłoń na stół. - Czekałem wiele lat by ponownie cię spotkać to było dla mnie najważniejsze jestem gotowy zaczekać drugie tyle a nawet więcej by znów się do ciebie zbliżyć - powiedziałem cały czas na nią patrząc. - Nie mam zamiaru cię poganiać najważniejsze jest dla mnie, że znów jesteśmy razem to się dla mnie liczy - powiedziałem z delikatnym uśmiechem i znów nałożyłem trochę posiłku na swój i jej talerz przy okazji lejąc kolejne lampki wina. Mym zamiarem nie było jej upić a po prostu spędzić ten wieczór z nią miło tak jak chciała. Nie czułem do niej gniewu zachowała się rozsądnie w obecnej formie nie powinniśmy chyba przekraczać pewnych granic. Jednak najbardziej mnie martwił fakt, że z każdą chwilą czasu ustępowało i wiedziałem, że nim się obejrzę nasze obecne wspólne chwile dobiegną końca. Zawsze tak było, że czas płynął za szybko w dobrym towarzystwie. Jednak bałem się, że jeśli ta cała rozmowa nie pójdzie jak trzeba będzie to moje ostatnie spotkanie z Lust. Po rozmowach z nią byłem pewny, że ze mną nie wyjedzie a ja wciąż nie byłem przekonany, co do tej premier. Jednak teraz chciałem sie tylko cieszyć tą obecną chwilą i niczym więcej. Martwić się będę później. Striding Rason/Jim Grayson - Na przyszłość postaram się być bardziej oszczędny w słowach - powiedział wyraźnie urażony delikatnie marszcząc brwi. Spojrzał jak układa te swoje karty. Trochę go ciekawiło, co zobaczyła, ale postanowił nie pytać. Zapewne miało to związek z jego dawną pracodawczynią. Mimo wszystko nie miał zamiaru nikomu się dawać kontrolować. Pomimo tego, co zaszło byli tylko wspólnikami nic więcej. Zdarzyło się trudno już się tego nie cofnie. Na przyszłość będzie musiał kontrolować spożyty alkohol. Nagle powoli się podniósł z łóżka i rozejrzał po pokoju. Martwił go nieco fakt, że nie miał żadnych ubrań na zmianę przy sobie. Skąd mógł wiedzieć, że tak się to wszystko skończy? Wiedział, że będzie musiał coś z tym później zrobić. Powoli zaczął kierować się do łazienki, gdy nagle zatrzymał się przed wejściem. - Idę się doprowadzić do porządku gdybyś czegoś chciała to krzyknij - stwierdził wchodząc do pomieszczenia. Gdy już się tam znalazł zamknął za sobą drzwi jednak nie na zamek. To był jej dom zresztą, czego miałby się teraz wstydzić? Rozejrzał się po pomieszczeniu łazienka jak łazienka. Przywykł do lepszych standardów, ale nie miał zamiaru narzekać. Martwił go tylko fakt braku ręcznika. Będzie musiał najwyraźniej zaczekać aż ciało się samo wysuszy. Nie bardzo miał ochotę wycierać się w jej ręcznik. Zresztą był mokry. Zastanawiał go tylko fakt, że ktoś, kto ma takie moce jak ona mieszkała w takich standardach a nie lepszych. Może nie chciała zwracać na siebie uwagi? Zresztą teraz nie była pora na to. Musiał doprowadzić się do porządku. Powoli wszedł pod prysznic i odkręcił wodę, która zaczęła pokrywać jego ciało. Musiał doprowadzić się do porządku i zameldować się w jakimś hotelu. Nie mógł tu przebywać w nieskończoność. Współpracowali, ale nie bardzo miał ochotę mieszać jej w życiu swoją osobą.
  11. Pomimo że lekcja była całkiem spokojna nie byłem niestety w stanie skupić się na przedmiocie. Wciąż błądziłem myślami gdzie indziej. Kolejny sukces, jaki zdołał odnieść Tom. Po moim świetnym występie na lekcji eliksirów nie byłem już w stanie skupić się na żadnym przedmiocie jeszcze trochę i zapewne zacznę się opuszczać w nauce. Wcale bym się nie zdziwił gdyby to był jeden z jego celów. Nim się jednak spostrzegłem lekcja dobiegła końca. Chwilę nadal patrzyłem na profesora zastanawiając się czy powinienem z nim porozmawiać o tych incydentach związanych z Tomem. Ostatecznie postanowiłem jednak zaczekać. Teraz nie bardzo miałem, co powiedzieć. Gdybym powiedział mu, że ten nęka Elisabeth zapewne by spytał, dlaczego sama mu tego nie powiedziała i pomyślałby, że jestem po prostu zazdrosny. Spakowałem swoje rzeczy i wyszedłem wraz za Elisabeth kierując się z nią na błonia. Ponownie, gdy tu byliśmy czułem się trochę lepiej jakby ponure myśli znów zaczęły mi zanikać. Przynajmniej tak było jakiś czas, gdy wspólnie spacerowaliśmy. Bo nagle usłyszałem znajomy dźwięk. Wiedziałem, co to oznacza. Moje obawy się potwierdziły z chwilą, gdy zobaczyłem sowę moich rodziców. Nie sądziłem by ta niosła dobre wieści. Nagle wylądowała przede mną i położyła mi list pod moimi nogami. Zmrużyłem lekko oczy to patrząc na sowę to na list. W końcu jednak lekko przełknąłem ślinę i schyliłem się by go podnieść. Nie było sensu tego unikać. Im wcześniej tym lepiej. Powoli rozwinąłem list i zacząłem go czytać. Odłożyłem na chwilę list niżej patrząc w przestrzeń. Musiałem dokładnie przetrawić każde słowo, jakie było zawarte w tym liście. Miałem porzucić siebie stać się kimś zupełnie innym. Miałem porzucić Elisabeth jedyną osobę, która potrafiła sprawić by na mej twarzy zagościł uśmiech. Miałem to wszystko zrobić dla dobra rodziny i by zachować nazwisko? Nagle zrzuciłem swą torbę na ziemię i po nią sięgnąłem. Zanim ją jednak otworzyłem spojrzałem jeszcze na chwilę na Elisabeth i się do niej delikatnie uśmiechnąłem. Znów opuściłem wzrok by otworzyć torbę i wyciągnąć z niej kawałek pergaminu i pióro. Sam nie wierzyłem w to, co właśnie robiłem. Tymi słowami zakończyłem swój list celowo nie dopisując swojego nazwiska by wiedzieli, że mój wybór jest niezaprzeczalny. Czym będę teraz? Nie miało to dla mnie znaczenia. Najważniejsze było by nie porzucać Elisabeth. Powoli zwinąłem swój list chcąc go dać sowie. Nie sądziłem by rodzina jeszcze do mnie kiedyś po tym wszystkim napisała. Nie byłem też pewny, co pocznę dalej, ale nie miało to teraz znaczenia.
  12. Crystal/Felicja Romanis Kobieta nie zwracała uwagi na zachowanie Jolanty. Skupiona była obecnie na całej tej niezaplanowanej konferencji prasowej. Pomimo że nie bardzo jej się podobała to i tak była dla niej ciekawsza niż ta żałosna istota, przez którą musiała tracić swój cenny czas. Skierowała swój wzrok na Jolantę dopiero wtedy, gdy ta się do niej odezwała. Kiwnęła tylko głową na jej słowa i za nią ruszyła. Pomimo że tego nie wyrażała całkiem się cieszyła, gdy zdołała wydostać się z tego przeklętego medialnego cyrku. Nie widziała jednak powodu by miała zaczynać jakieś rozmowy z tą kobietą w czasie podróży. W końcu była ponad tak słabą istotą, więc szkoda było marnować ślinę na bezużyteczne rozmowy. Poza tym, o czym miałaby z nią rozmawiać? Jednak to, co zobaczyła i usłyszała poza lotniskiem niemal doprowadziło ją do wściekłości. Nie dość, że miała jechać z tą kobietą nie swoim środkiem transportu tylko czymś tak... Nie była po prostu w stanie określić słowami tego pojazdu. To na dodatek kazała jej odesłać swoją ochronę. Nic nie mówiąc rozejrzała się po ochronie Jolanty badawczo. Nie było w tym nic dziwnego w końcu musiała być pewna, co do bezpieczeństwa skoro miała im powierzyć swoje bezpieczeństwo. Ale im bardziej patrzyła na te ochronę tym bardziej krew ją zalewała. Miał wymienić swoich świetnie wyszkolonych ludzi w niesamowity sposób na to?! Oni by zapewne warzywniaka nie byli w stanie upilnować a co dopiero ją chronić. Musiała się jakoś z tego wydostać. Nagle jej wzrok przekierował się na Jolantę. - To naprawdę miłe - powiedziała z udawanym uśmiechem, którego nie sposób było zauważyć. - Jednak muszę odmówić by już teraz jechać na bankiet - powiedziała teraz patrząc na swój strój. - Nie jestem odpowiednio jak pani widzi przygotowana by pojawiać się wśród tak ważnych gości. Muszę zmienić strój i doprowadzić się do porządku po locie - powiedziała lekko kiwając głową. - Jednak niedaleko jest jedna z mych posiadłości mogłabym się tam udać przed bankietem i odpowiednio przygotować to nie zajmie dłużej niż kilka minut. Pani może wyruszyć beze mnie ja was dogonię wystarczy, że powie mi pani gdzie odbywa się bankiet a z resztą już sobie poradzę - powiedziała z wyrozumiałym uśmiechem. Jednak ponownie można było usłyszeć nieznany głos, który powiedziała tym razem "Wszędzie kłamstwa".
  13. Jedna z baz organizacji gdzieś w Europie Mężczyzna kilkukrotnie czytał artykuł, który niedawno pojawił się w sieci. Od tamtego czasu zdążył go już zgrać by nagle ktoś go nie usunął. Nigdy by nie pomyślał, że znów powtórzy się to, co się stało dawniej. Pamiętał swe chwalebne dni służenia w gwardii i radość, gdy jako pierwszy otrzymał dowództwo nad krążownikiem. Najpotężniejszą bronią, jaką Equestria kiedykolwiek stworzyła. Miała być ich szansą na stłamszenie buntu. Połączenie magii i jak na ludzkie standardy dosyć prymitywnej technologii. Wiele metod prób i błędów, ale się udało. Wiedział, że wraków krążowników nadal pozostało w tym świecie. Jednak obecnie były reliktami dawnej wojny, na które nikt już nie zwracał uwagi. Generator, który je napędzał potrzebował magii pochodzącej z Equestrii tutaj nie było magii, więc generatory były zupełnie wyczerpane. Z tego, co wiedział kilka państw wzięło te wraki zapewne by przetopić nic innego nie dało się z tym raczej zrobić. Prawdą było, że należał do tych, którym brakowało dawnych czasów. Dołączył do organizacji ze względu na to, że sam zobaczył włos księżniczki Celestii, który posiadał jeden z jego dawnych towarzyszy broni a obecnie przełożony. Wcześniej raczej nie widywał Golding Shielda i nie było w tym nic dziwnego. Gwardzistów nie brakowało i ciężko było poznać każdego. Jednak teraz poczuł to, czego mu brakowało. Znów jednak tym razem na Ziemi pojawiała się ta sama grupa, która doprowadziła do chaosu w ich świecie. Jednak czy byli tak potężni jak dawniej czy została może już tylko ona? Wiedział jedno musiał odzyskać swój dawno utracony honor. Jednak jak miało dojść do tego rewanżu? Nie chciał jej tak po prostu zabić. Chciał ją pokonać w przestworzach a do tego potrzebował odpowiedniej maszyny. Pytanie kolejne czy ona ma swoją?
  14. Elisabeth jak zwykle wykazywała wręcz stoicki spokój całą sytuacją przynajmniej miałem takie wrażenie. Nie byłem pewny jak ja bym zareagował na jej miejscu na wszystko, co przed chwilą powiedziałem. Zapewne stałbym się kłębkiem nerwów. Czułem jak któryś już raz z kolei próbowała dodać mi otuchy bym przestał się już martwić jednak nic mi to nie pomagało. Zbyt wiele zaczęło się dziać a te ciągłe próby Toma by jeszcze bardziej ją dręczyć martwiły mnie z każdą chwilą coraz bardziej. Nie wiedziałem już, co mogę zrobić by to zatrzymać. Próbowałem siły okazałem się zbyt słaby. Chciałem być przy niej w każdej chwili by dodać jej otuchy to on zawsze znalazł sposób by nas rozdzielić. Z chwilą, gdy jednak udała się po swój podręcznik a ja na nią jak zawsze spokojnie czekałem. Zdałem sobie sprawę jak głupi i ślepy byłem do tej pory. A powinienem był to zauważyć skoro tak dobrze się znamy. Elisabeth wcale nie była spokojna i niewzruszona obecną sytuacją jak mi się wydawało to było bardziej niż oczywiste. Ona po prostu nie chciała mi tego ukazać. Widziała jak się martwię i chciała oszczędzić mi kolejnych zmartwień jak to ona. Bałem się tego, co teraz musi siedzieć w jej głowie przez to wszystko. W końcu to ona była celem tych tortur Toma nawet nie mogłem sobie zapewne wyobrazić, przez co ona przechodzi w tej chwili. W końcu, gdy wróciła ruszyłem z nią do klasy na lekcje transmutacji. Nic jej jednak nie powiedziałem o tym, czego już się domyśliłem uznałem by lepiej dalej myślała, że jestem wszystkiego nieświadomy. Jak zawsze usiedliśmy razem. Starałem się skupić na lekcji nie zwracając uwagi na wrogich nam gryfonów. Jednak nie bardzo byłem w stanie zauważyć nic innego poza profesorem Dumbeldorem. Chodziło mi po głowie czy powinienem z nim porozmawiać. Elisabeth przecież nie musiała nic wiedzieć a być może wtedy mógłbym ją ocalić przed tym, co ma nadejść cokolwiek by to nie było. Takie myśli wciąż chodziły po mojej głowie.
  15. Crystal/Felicja Romanis Kobieta już nic nie odpowiedziała tylko obdarowała ponownie panią minister ciepłym uśmiechem. Prawdą jednak było, że nadal nie była zadowolona i to nawet bardzo z obecnej sytuacji. Traciła tylko swój cenny czas na to wszystko, gdy powinna zająć się ważniejszymi sprawami. Golding i cała reszta jej problemów była blisko a ona nie mogła się tam zbliżyć a wszystko przez te przeklęte powitania. Jedyne, co jej pasowało to, gdy zaczęły kierować się hali lotniska. Przynajmniej w końcu uwolni się od tego deszczu. Szybko jednak zmieniła swoje zdanie, gdy w drzwiach hali ujawnił jej się wyjątkowo nieprzyjemny widok. Tłumy przeklętych dziennikarzy szukających kolejnej sensacji. Teraz niczym stado hien czekało na nich. Gdyby była u siebie wiedziałaby jak skończyć ten cyrk nie tracąc czasu. Niestety jednak nie była u siebie tylko z tą przeklętą minister, która najwyraźniej wcale się nie kwapiła do tego by unikać tej hordy. Trochę to zdziwiło Crystal, bo nie wyglądała na osobę, która chciałaby udzielać wywiadów. Ponownie musiała tracić cenny czas na takie bzdury. Niemal jednak miała ochotę zamachnąć się z całej siły ręką by wytrącić mikrofon dziewczynie, która niemal go jej wpakowała do ust., Kto przysyła takich partaczy na tak spotkanie kogoś tak niesamowitego jak ona?! Pomyślała wściekle. Musiała jednak ukrywać swą niechęć do obecnej sytuacji nie mogła się zdradzić. Wkrótce to wszystko się zmieni jednak jeszcze nie teraz. Posłała swój ciepły uśmiech w kierunku dziewczyny i zaczęła mówić. - Moim pierwotnym założeniem przyjazdu tutaj - powiedziała kładąc lekko palec wskazujący pod brodą jakby zastanawiała się jak najlepiej odpowiedzieć na to pytanie, gdy nagle kątem oka dostrzegła dziewczynę z naszywką słońca Equestrii. W myśli skrzywiła się na ten widok. Kiedy w końcu zrozumieją, że bez niej będzie im lepiej? Celestia była żałosna i słaba tak jak cała Equestria pod jej rządami. Wkrótce to zrozumieją z chwilą, gdy ona obejmie rządy. Jednak ponownie skupiła się na dziennikarce i jej pytaniach. - Więc moim pierwotnym założeniem przyjazdu były sprawy naszej korporacji - powiedziała spokojnie, gdy nagle położyła swą dłoń na sercu a jej wzrok i głos posmutniały. - Nie było to oczywiście łatwe tak wyjechać po tragicznych wydarzeniach, do których niedawno doszło w Chinach - powiedziała ze smutkiem. - Jednak było to konieczne i nie mogłam się już wycofać z przyjazdu pomimo tych smutnych wydarzeń. Nie mogę niestety państwu powiedzieć, jakie są dokładne powody moje przyjazdu gdyż jest to bardzo ważna tajemnicza naszej korporacji mogę jednak zapewnić, że wszystko jest w jak najlepszym porządku - powiedziała starając się uśmiechnąć po tym chwilowym odczuciu smutku, którego tak naprawdę nie było jednak jej gra była tak perfekcyjna, że z trudem się uśmiechała. - Co do kolejnego pytania - powiedziała z lekkim zamyślenie na chwile kierując swój wzrok na Jolantę. - Muszę powiedzieć, że jestem pozytywnie zaskoczona. Nie spodziewałam się takiego powitania. Myślałam, że moja wizyta przebiegnie bez większego wydźwięku, ale jak widać każdy może się pomylić - powiedziała z delikatnym uśmiechem. - Jestem naprawdę szczerze uradowana takim powitaniem jak i tym, że mogłam poznać kogoś tak miłego jak pani Jolanta i że zechciała poświęcić mi chwilę swego cenne czasu. Ten kraj jest naprawdę niesamowity jestem pod prawdziwym wrażeniem tego miejsca jak i polityki tego kraju widać, że pani Natalia naprawdę się stara by ten kraj był jak najlepszy dla wszystkich to naprawdę wspaniałe - mówiła z dużym podekscytowaniem, którego tak naprawdę nie istniało jednak, kto by to zaważył? Grunt by jedli z jej ręki. Thomas Carlson - Nadajnik? - odrzekł szczerze zdziwiony czując wcześniej głowę Elizabeth na swym ramieniu. Nie pamiętał, kiedy ostatnio się tak do niego zbliżyła. Mimo że pomysły laboratorium nieraz go szokowały tak jak i w tym wypadku to mimo wszystko się trochę cieszył, że i ona podzielała jego zmartwienie. Wychodziło, więc że najwyraźniej niema paranoi skoro i ona to dostrzega. - Całkiem sprytnie - powiedział spoglądając na nią. - Nie sądziłem, że mamy tu takie metody. Przy okazji wiem, że ja nie bardzo ci się wydałem podejrzany skoro nie przeszedłem takiego zabiegu - dodał delikatnie się do niej uśmiechając. Spoglądał w milczeniu jak dotykała twarzy ich syna. Naprawdę cieszył go widok, gdy była przy ich dzieciach i wykazywała nimi zainteresowanie a nie tylko pracą. - Wiesz jak dla mnie to nic dziwnego - odrzekł spokojnie kierując na nią wzrok. - Sama wiesz jak to działa - dodał z uśmiechem. - Wszystko jest dziedziczne. Piękna matka to i dzieci musiały przejąć po części urodę - stwierdził spokojnie, gdy nagle zbliżył swoją twarz do niej by delikatnie pocałować ją w policzek. Ania Kożuchowska/Rare Vision - Rozumiem - odparła dziewczyna na słowa współpracownicy i na chwilę kierując na nią wzrok by znów nagle zwrócić go na akwarium. Czyli tak jak podejrzewała to są młode. Jednak nie tylko jeden a wszystkie i jest ich tu więcej. Trzeba było przyznać, że w tym laboratorium naprawdę starali się naprawić wszystkie ludzkie niedoskonałości jak i słabości. Było to wręcz godne podziwu przynajmniej w pewnym sensie. Dowiadywała się coraz ciekawszych informacji, które będzie musiała przekazać Crystal. Ciekawa jednak była również jak wyglądają i gdzie są trzymane dorosłe osobniki i jak długi jest ich okres życia. - Oczywiście - odparła pogodnie do dziewczyny patrząc na teraz nią i lekko się uśmiechając. - Więc co mam zrobić na początek? - Była szczerze ciekawa, co miała zrobić z tymi okazami może przy okazji w czasie pracy dowie się o nich czegoś więcej.
  16. Golding Shield/Karol Patris - Pamiętam - odrzekłem w jej kierunku wpatrując się w jej oczy niczym zahipnotyzowany. Czułem jej dłoń na swej twarzy. Jej dotyk był niezwykle przyjemny. Nie pamiętałem chwili, kiedy ostatnio pozwoliłem komuś tak się do siebie zbliżyć jak jej. Prawdą było, że tylko jej na to pozwalałem, bo to ona była w mym odczuciu tą jedyną. Przejechałem delikatnie dłonią po jej czole docierając do samych jej włosów nie przerywając kontaktu wzrokowego by nagle znów się odezwać, gdy moja twarz zbliżała się coraz bardziej w kierunku niej. - Jednak wtedy było inaczej - szepnąłem w jej kierunku. - Zawsze coś do ciebie czułem od naszego pierwszego spotkania, lecz wtedy nie byłem pewny swych uczuć byłem zagubiony niczym źrebak - odrzekłem w jej kierunku by nagle ją delikatnie pocałować, gdy nagle znów odsunąłem głowę by ponownie się odezwać. - Jednak sojusz, który zawarłem to nie tylko pewne różnice w poglądach - powiedziałem znów delikatnie przejeżdżając dłonią po jej twarzy. - Jednak można wyczuć w kimś coś mrocznego coś, czego nie sposób wyjaśnić zwłaszcza, gdy ktoś oczekuje, że się zmienisz do takiego stopnia, że twe dawne życie będzie tylko odległym wspomnieniem a tym sam staniesz się tylko cieniem swej własnej osoby - odrzekłem spokojnie w jej kierunku by znów ją delikatnie pocałować. - Jednak teraz nie powinniśmy o tym myśleć. Nie w takiej chwili jak ta. Nie powinniśmy jej psuć takimi wizjami jeszcze przyjdzie chwila, gdy będziemy mogli spokojnie o tym porozmawiać - powiedziałem by ponownie zacząć ją obdarowywać delikatnymi pocałunkami. Striding Rason/Jim Grayson Mężczyzna już chciał wstać z łóżka z chwilą, gdy zauważył, że kobieta niema nic przeciwko by mógł skorzystać z łazienki. Jednak nagle się zatrzymał z chwilą, gdy miał już wstać słysząc kolejne jej pytanie. Zmarszczył delikatnie brwi na to, co powiedziała i nagle znów położył głowę na poduszczę. Zaczął w milczeniu spoglądać na kobietę jak rozkładała kolejne karty na stolę. Prawdą było, że pytanie, które mu zadała było dla niego niezwykle trudne. Nie do końca wiedział, co powiedzieć. Mógł, co prawda skłamać jak zwykle to w życiu robił. Jednak w tym wypadku to chyba wymagało szczerości. - Masz racje stało się - odrzekł wpatrując się w sufit. - Widzisz to jest trochę problematyczne w życiu stawiałem sobie pewne zasady - powiedział dalej w powietrze dalej wbijając wzrok w sufit. - Jedną z nich było nie łączenie pracy z przyjemnościami - nagle zwrócił swój wzrok na nią lekko obracając się na łóżku. - Oboje wiemy, jaki był pierwotny cel mojego przybycia tutaj - powiedział lekko marszcząc brwi. - Złamałem pierwszą ze swych zasad, gdy nawiązałem kontakt z celem zlecenia. Nie powinno być rozmowy ani nic tylko natychmiast wykonane zadanie - powiedział dalej na nią patrząc. - Zdradziłem swojego wieloletniego pracodawcę w zaledwie chwilę. Na dodatek zbliżyłem się do swego pierwotnego celu i stanąłem po jego stronie - stwierdził jakby wszystko kalkulując i znów skierował swój wzrok na sufit. - Mógłbym oczywiście powiedzieć, że winę za to, co się stało ponosi tylko i wyłącznie alkohol - stwierdził z lekkim znużeniem, gdy o tym tak rozmyślał. - Prawdą jednak jest, że sam nie bardzo się opierałem temu, co zaszło a nawet mam wrażenie, że sam tego po części chciałem. Co prawda alkohol sprawił, że myślałem innymi kategoriami niż zwykle jednakże gdybym powiedział, że żałuje tej sytuacji, do której doszło zapewne nie byłbym do końca szczery, że tak się wyrażę - nagle znów skierował swój wzrok na nią. - A czy ty żałujesz tego? - spytał mrużąc lekko oczy i patrząc na nią dość poważnie.
  17. Budynek korporacji New Medica Polska - Rozumiem a więc ochrona? - odparła kobieta dalej notując, gdy już skończyła odłożyła na biurku formularz i nacisnęła jakiś guzik. Nagle znów spojrzała na dziewczynę. - Skoro jest pani zainteresowana pracą ochroniarza w naszej korporacji to zaraz po paniom przyjdzie ktoś, kto dokończy resztę rozmowy i przy okazji podda pani ostatnim testom - powiedziała z delikatnym uśmiechem. Tak jak powiedziała nagle na piętro wjechała winda, z której wysiadł dobrze zbudowany mężczyzna na oko miał ponad 30 lat. Nieznany osobnik ubrany był w typowy mundur ochrony tego budynku. Powoli zaczął kierować się do biurka by spojrzeć na kobietę. - Coś chciałaś? - spytał spokojnie z lekko zmrużonym wzrokiem. - Tak dzwoniłam po ciebie z powodu tej młodej damy. Jest zainteresowana pracą w naszej korporacji, co ciekawe nie w laboratorium a jako ochroniarz - mężczyzna teraz nagle się obrócił w stronę Ginger chwilę na nią patrząc w milczeniu jakby starał się ją ocenić. - A więc świeże mięso? - spytał z delikatnym uśmiechem. - No dobrze skoro jesteś tym zainteresowana to, choć za mną po drodze wszystko ci wyjaśnię - powiedział prowadząc dziewczynę do windy.
  18. Golding Shield/Karol Patris - Rozumiem - odrzekłem spokojnie nie przerywając naszego tańca i słuchając z uwagą każdego słowa Lust. - Zrobiłaś rozsądnie tak jak zawsze i nie winie cię z nic - powiedziałem, gdy nagle robiliśmy obrót na środku pokoju. - Twój rozsądek był jedną z cech, którą zawsze w tobie podziwiałem moja droga Lust. Gdybyś oparła wszystko na wierze, że pewnego dnia powrócę nie byłoby to do ciebie zupełnie podobne - mówiłem dalej tańcząc w rytm melodii. Nie chciałem by cokolwiek zakłóciło nam te chwilę. Byliśmy tu sami od tak bardzo dawna nie mieliśmy szansy skupić się tylko na sobie. Nagle delikatnie zmarszczyłem brwi. - Sam mam wrażenie, że gdy ciebie przy mnie zabrakło podjąłem niewłaściwe decyzje - stwierdziłem niezbyt zadowolony. - Z każdym dniem traciłem nadzieje aż w końcu zawiązałem sojusz z kimś, komu nie jestem w stanie ani trochę zaufać, ale nie widziałem innego wyjścia - odrzekłem lekko kręcąc głową nie bardzo chcą o tym wspominać. Nie chciałem by na razie Lust wiedziała coś o Crystal i jej rasistowskich aluzjach teraz powinniśmy myśleć o sobie nagle zatrzymałem się z nią na środku pokoju. - Będę, więc czekał aż będziesz mogła mi powiedzieć - odrzekłem prosto do jej uszka, gdy nagle ją delikatnie przytuliłem. Striding Rason/Jim Grayson Mężczyzna nadal leżał w łóżku ciężko było mu otworzyć oczy. Nie dość, że miał sucho w gardle to czuł straszny ból głowy. Na dodatek czuł, że w niektórych miejscach piekła go skóra. Prawdą było, że nie pamiętał, kiedy ostatnio aż tyle wypił. Ostatnio raczej unikał alkoholu a wczoraj troszeczkę najwyraźniej przesadził. W końcu jednak zdołał otworzyć swoje oczy i zaczął rozglądać się po pokoju znużonym wzrokiem. Czyli jednak to wszystko stało się naprawdę? Pomyślał widząc, że nie jest w swoim łóżku a na dodatek widząc porozrzucane wszędzie ubrania zarówno swoje i jej. Nagle jego wzrok skierował się na kobietę, z którą odbył te szaloną noc. - Zdecydowanie wczoraj przesadziliśmy - powiedział w jej kierunku patrząc jak teraz siedzi w szlafroku i znowu bawi się tymi kartami. Z pewnością to nie do końca było zachowanie w jego stylu. Nigdy nie kończył w czyimś łóżku po pierwszym spotkaniu jednak raczej nie zdarzyło mu się też tyle pić przynajmniej, gdy przebywał z kimś. Jednak najbardziej go męczyło, że złamał zasadę by nie mieszać interesów z przyjemnościami jakby nie patrzeć w końcu przybył tu, aby ją zlikwidować tym czasem wszystko potoczyło się inaczej. - Nie będziesz miała nic, przeciwko jeśli skorzystam z łazienki? - spytał chcąc się podnieść z łóżka. Musiał się w końcu doprowadzić do porządku.
  19. Kiedy tylko opuściłem gabinet wraz z Elisabeth nagle spostrzegłem jak Tom znów odezwał się w naszym kierunku. Właściwie nie tyle w moim, co w jej. Ponownie zacisnąłem pięść, gdy usłyszałem jego słowa. Coraz bardziej zaczynałem podejrzewać, że sprawia mu to jakąś pokręconą przyjemność. Miałem czasem wrażenie, że najbardziej lubił robić tego typu zagrywki, gdy byliśmy razem. Na szczęście jednak zaraz zniknął nam z oczu. Nagle mój wzrok skierował się na Elisabeth z chwilą, gdy ta zadała mi pytanie. - Nie wiem Elisabeth już po prostu nie wiem, co myśleć o tym wszystkim - powiedziałem wyraźnie zrezygnowany. - Podejrzewam, że sprawia mu to jakiś rodzaj przyjemności, którego my nie możemy zauważyć - stwierdziłem na chwilę patrząc w stronę wyjścia z lochów i znów skierowałem swój wzrok na nią. - Miałem nadzieje, że zdołam cię uchronić przed tym szlabanem zwłaszcza, że jest spowodowany prze moją rodzinę jednak mam wrażenie... - powiedziałem lekko zamyślonym głosem zastanawiając się czy powinienem powiedzieć Elisabeth swoje podejrzenia ostatecznie zdecydowałem się powiedzieć w końcu tu chodziło o nią. - Mam wrażenie, że Tom nie chce mnie ani nikogo innego na tym szlabanie poza tobą. Chce byście tam byli sami jednak nie wiem, dlaczego. Sądzę, że to, dlatego powiedział profesorowi taką wersje bym przypadkiem nie dzielił z tobą szlabanu Elisabeth i przy okazji mu nie przeszkadzał. Nie wiem, co on kombinuje, ale mam złe przeczucia - stwierdziłem lekko marszcząc brwi.
  20. Crystal/Felicja Romanis Z twarzy kobiety nie znikał ciepły uśmiech. Wciąż wyglądała jakby była naprawdę szczęśliwa i wręcz zachwycona tym wszystkim. Prawdą jednak było, że wszystko to było tylko i wyłącznie maską, która miała skrywać jej prawdziwe myśli. Pomimo że nie było tego widać miała jakieś dziwne przeczucie z chwilą, gdy kobieta chwyciła jej dłoń. Miała wrażenie jakby nie chciała przez chwilę wręcz jej puścić tej ręki. Jednak, co miałoby być powodem? Prawdą było, że była niczym więcej jak tylko żałosnym człowiekiem, którego mogła pozbyć się od tak. Szachownica pokazała już wcześniej w tej kobiecie jakieś zagrożenie pytanie tylko, jakie? Wciąż nie umiała się go doszukać. - Bankiet? - spytała szczerze zdziwiona lekko przechylając głowę. Prawdą jednak było, że miała teraz ochotę powiedzieć prosto z mostu, że niema czasu marnować swego cennego czasu na tak żałosne istoty jak ona. Nie mogła jednak tego zrobić. Zbyt wiele rzeczy by się wtedy wydało. Jak miała się z tego wykręcić? Z każdą chwilą, gdy traciła tu czas mogła jeszcze bardziej stracić kontrolę nad Goldingiem. On gdzieś tutaj był a na dodatek nie sam tylko z kimś, kto niepotrzebnie mieszał mu w głowie. Poza tym były tu jeszcze abominacje. Ten czerwonooki zdrajca jak i ta, która śmiała ją zaatakować. Na razie nie wiedziała zapewne, że Crystal nadal żyje, ale co jak niedługo to odkryje? Jeśli jednak odmówi zniszczy cały wizerunek Felicji Romanis, jaki budowała od lat a wtedy jej plany też mogą być narażone. - Nie wiem, co powiedzieć - mówiła zupełnie zaskoczonym głosem, w którym nie sposób było zobaczyć, że jest tylko zwykłą grą. - Nie spodziewałam się takiego powitania. Oczywiście, że się zgadzam. Czuję się niezwykle zaszczycona. Proszę, więc prowadzić niema powodu abyśmy tu mokły bez celu - powiedziała z miłym uśmiechem przyjaźnie mrużąc oczy. Miała jednak życzenie by teraz coś nagle potrąciło te kobietę. Mogła nawet przeżyć, ale żeby przestała tracić jej cenny czas. Gdyby doszło do takiego wypadku szybko by odwołano cały bankiet gdyż życie i zdrowie pani minister byłoby w tej chwili najważniejsze niż jakieś bezsensowne powitania. Mogłaby nawet prosić by któryś z jej ludzi to zrobił jednak zbyt wiele było tu ochrony rządowej. Poza tym i jej obecnej ochrony z lotniska nie stanowili tylko jej zaufani ludzie byli tu też zwykli ochroniarze z organizacji nic niewiedzący o jej prawdziwych planach. Teraz jednak zdała sobie sprawę z czegoś jeszcze gorszego, gdy będzie w towarzystwie tej kobiety utraci swój wzrok. Nie może przy niej biegać z szachownicą, bo ta by mogła zacząć zadawać nieprzyjemne pytania. Nie mogła jej również teraz przywołać na oczach wszystkich. Na samą myśl o tym wszystkim zbierała w niej jeszcze większa wściekłość. Ten bankiet mógł się ciągnąć godzinami. Mogła mieć tylko nadzieje, że szybciej dobiegnie końca lub samej sprawić by szybko dobiegł końca. to byłaby dobra myśl. Świat szachownicy Czyli się pomyliła? Pomyślała klacz rezygnując z dalszego wysyłania wiadomości by chwilę odpocząć. Najwyraźniej się pomyliła, co do tej kobiety. Nie usłyszała jej ostrzeżenia. Nic jej w końcu nie odpowiedziała a na dodatek chce teraz udać się z drugą ją na bankiet nawet nie wiedząc jak niebezpieczna jest jej druga połowa. Miała nadzieje, że w Polsce będzie inaczej ktoś zdoła ją zrozumieć usłyszeć jej ostrzeżenie a jednak to wszystko znów było na nic. Nikt nawet nie podejrzewał, z czym mają do czynienia. Dają się jej oszukiwać a ona musi na to bezradnie patrzyć. Położyła się na szachownicy patrząc w coś, co powinno być niebem a było tak naprawdę tylko pustą przestrzenią. Nie pamiętała już jak wiele czasu minęło od czasu, gdy widziała błękit nieba, światło słońca czy blask gwiazd i księżyca. Minęło tak wiele czasu od tamtego dnia, który wszystko zmienił. Powoli uniosła swe przednie kopytko by na nie spojrzeć. Wciąż spięte łańcuchem i z każdą chwilą coraz bardziej blade. Miała coraz mniej sił wiedziała, że to kwestia czasu nim całkiem w końcu zniknie i stanie się tylko ulotnym wspomnieniem dawnych dni będzie częścią swego więzienia już na zawsze to kwestia czasu. Jednak nikogo nie mogła winić sama do tego w końcu doprowadziła pomyślała, gdy z jej oczu wypłynęło parę kropel łez. Thomas Carlson Spoglądał w milczeniu na dłoń Elizabeth błądząca po włosach ich córki jednak jego oczy były pełne skupienia wręcz sugerowały, że nad czymś myślał. Prawda było, że wiele myśli ostatnio zaprzątało mu umysł. Teraz jednak zastanawiał się trochę nad tym, co dziwnego zobaczył w tej nowej pracownicy. Nagle jednak skierował swój wzrok na Elizabeth, gdy ta zadała pytanie w jego kierunku. Poczuł jej dłoń na swoich włosach delikatnie się do niej uśmiechając. Zastanawiał się, co powinien właściwie odpowiedzieć na jej pytanie. - Skoro tego chcesz - powiedział spokojnie by nagle ciężko westchnąć. - Nie myśl, że jestem rasistą czy coś w tym guście Elizabeth, ale w oczach tej nowej pracownicy było coś, co widywałem dawniej, gdy sama wiesz, co robiłem. Mam wrażenie jakby coś ukrywała. Chce byś tylko z nią uważała o nic więcej cię nie proszę - powiedział w jej kierunku, gdy nagle położył dłoń delikatnie na jej policzku. - Uczucie strachu sama wiesz, że raczej bywa mi obce a z tobą raczej nie sądzę bym musiał się bać - powiedział z delikatnym uśmiechem w jej kierunku. Ania Kożuchowska/Rare Vision Dziewczyna weszła jak zwykle rozglądając się po całym pomieszczeniu z wielką ciekawością. Zapach unoszący się tutaj nie był za przyjemny, ale raczej nie starała się zwracać na to uwagi. Jednak nieco ją zastanawiała unosząca się tutaj wilgoć. Nie była do końca pewna, co jest powodem jej obecności tutaj. Jednak odpowiedź pojawiła jej się przed oczami z chwilą, gdy zobaczyła wielkie akwarium. Zbliżyła do niego swą twarz chcąc się bardziej przyjrzeć temu, co jest wewnątrz. Najwyraźniej dwa obiekty były samcami a jeden z nich to samica. Chyba, że z czasem płeć tych stworzeń miała zanikać a u tamtego, co ma cechy samicy nie zdążyła jeszcze zniknąć, bo była za młoda. Słowa kobiety miały sens w końcu nikogo się raczej od razu nie daje do poważniejszych eksperymentów już pierwszego dnia pracy. - Rozumiem - odparła nie spuszczając oczu z tych stworzeń, gdy nagle znowu przemówiła. - Czym są te stworzenia? I co mogą nam przynieść? - pytała szczerze zaciekawiona nagle kierując wzrok na kobietę i posyłając jej delikatny uśmiech. Widać było, że pytania były szczere i naprawdę chciała poznać odpowiedzi.
  21. Jedna z baz organizacji gdzieś w Europie Ochroniarze kolejne godziny wpatrywali się w kamery monitoringu. Nadal nie zauważyli nic nowego. Więc ich raporty nie wyglądały za ciekawie. Właściwie każdy dzień wyglądał tak samo. Większość ludzi z organizacji nawet to cieszyło, że panował taki spokój jednak niektórym dawnym gwardzistom, którzy dołączyli do organizacji brakowało tego dreszczyku emocji z dawnych czasów. Zapomniano już nawet o tym nagłym wybuchu emocji, który nastąpił kilka godzin temu ze strony jednego z ochroniarzy, który dawniej służył w gwardii. Teraz wyglądał jakby był zamknięty we własnych myślach. Spokój ten jednak został zaraz zakłócony, bo nagle do ich gabinetu wbiegł jeden z ochroniarzy z laptopem w ręku. - Widzieliście to?! - spytał rozgorączkowany kładąc laptop na biurku. - Jeśli to kolejne rasistowskie komentarze to niema się, co ekscytować dziś to chyba norma - odparł dawny gwardzista wracając do kamer. - Myślę, że chyba jednak powinieneś to zobaczyć - powiedział w jego kierunku. Mężczyzna lekko się skrzywił i spojrzał do laptopa. Z każdą chwilą jak się wczytywał w tekst w jego oczach pojawiały się coraz głębsze emocje. - Informowaliście o tym Goldinga lub Crystal? - spytał nie odrywając oczu od ekranu. - Crystal jest aktualnie w Polsce nie sposób się do niej dodzwonić chyba jest zajęta. Jeśli chodzi o Goldinga to od pewnego czasu niema z nim kontaktu... - Czy nasze połączenie sieciowe jest zakodowane? - spytał dalej patrząc w ekran nie dając mu dokończyć. - Oczywiście tak jak zawsze... - ponownie nie dokończył, bo ten nagle zaczął coś pisać pod tym artykułem. Jak widzę los bywa przewrotny. Sądziłem, że dawno już zniknęłaś a tu taka niespodzianka. Nigdy nie zniszczyłaś mego krążownika jednak uszkodzenia, które mu zadałaś nie należały do przyjemnych. Wciąż pamiętam nasze pierwsze spotkanie. Przez ciebie utraciłem tego dnia swój honor i godność. Chyba, więc los stanął po mojej stronie, bo teraz mogę się w końcu zrewanżować. Czeka nas kolejne spotkanie i na niekończące się światło Celestii tym razem jego wynik będzie inny. Nie mogę się już doczekać, gdy cię znajdę. Taki tekst zamieścił pod artykułem, gdy nagle spojrzał na ochroniarzy. - Musimy namierzyć skąd został nadany ten artykuł. Jestem pewny, że Golding lub Crystal powiedzieliby tak samo. Ktoś, kto to piszę może stanowić poważne zagrożenie - powiedział chcąc zamaskować w ten sposób, że głównym celem znalezienia tej osoby jest jego osobista zemsta za to, co miało miejsce dawniej. Ochroniarze tylko po sobie spojrzeli, ale ostatecznie przyznali mu racje kiwając potakująco głowami w jego kierunku, na co ten się uśmiechnął. Dzień jego rewanżu się zbliżał.
  22. Widząc twarz profesora byłem pewny, że mój plan odniósł sukces. Najważniejsze było teraz dla mnie dobro Elisabeth. Byłem gotowy dostać, więc szlaban byle tylko ona mogła tego uniknąć. Niestety równie szybko okazało się, że się przeliczyłem. Tom nie dał nawet nic powiedzieć profesorowi tylko stanął w mojej obronie. Z każdym jego słowem zaciskałem tylko coraz mocniej pięść w nerwach. Nie chciałem być uważany za szlachetnego. Nie zależało mi na tym powiedziałem to wszystko tylko, dlatego by Elisabeth uniknęła swego szlabanu a teraz nie mogłem nic zrobić. Tom odebrał mi wszelkie możliwości by coś powiedzieć. Byłem pewny, że nie zrobił tego po to by mi pomóc. On po prostu nie chciał bym miał wspólny szlaban z Elisabeth. Miał, co do niej znów jakieś plany, w których ja bym mu przeszkadzał zapewne. Teraz martwiłem się o dzień jej szlabanu jeszcze bardziej. Co on knuł? - Oczywiście więcej się to nie powtórzy profesorze - odrzekłem z pokorą w głosie lekko się kłaniając. Jednak kątem oczu patrzyłem cały czas to na Toma to na Elisabeth. Wciąż bałem się tego, co ma nadejść, bo teraz byłem pewny, że Tom z jakiegoś powodu nie życzył sobie mojej obecności przy niej. Pytanie jednak brzmiało, dlaczego?
  23. Crystal/Felicja Romanis Ze znużeniem wpatrywała się w okno samolotu obserwując spływające krople deszczu po oknie. Gdy zdobędzie swój tron takich sytuacji nie będzie. Pegazy będą za każdym razem musiały wywoływać piękne światło słońca na każdą jej wizytę tak należało traktować kogoś takiego jak ona. Jednak wszystko w swym czasie. Ponownie zwróciła swój wzrok na szachownicę. Zauważyła liczne figury na lotnisku. Najwyraźniej nie tylko ona ściągnęła tu ochronę. Nagle jednak zmarszczyła delikatnie brwi w zastanowieniu. Jedna figura wykazywała zagrożenie. Widziała już ją kiedyś, lecz nie zwróciła wtedy na nią większej uwagi. Czyli to ktoś z rządu stanowił dla niej zagrożenie? Ciekawe, jaki też mógł być powód tego zagrożenia? Zresztą nieważne wiedziała jak to rozegrać. Kimkolwiek by nie była ta osoba zaraz będzie jej jeść z ręki jak każda żałosna istota w tym świecie i zagrożenie zniknie. Tak łatwo było manipulować tym prostym gatunkiem. Samolot zaczął powoli lądować. W międzyczasie Crystal poprawiła swoją czarną marynarkę. Aktualnie ubrana była w czarną marynarkę, białą koszulę i ciemnie spodnie. Na stopach natomiast miała eleganckie czarne buty. Włosy jak zawsze miała rozpuszczone, ale jednak eleganckie. Powoli dopiła swój zimny cydr następnie skierowała dłoń na szyje by sprawdzić czy jej pamiątka z Equestrii jest idealnie schowana. Co prawda nie sądziła by ludzie wiedzieli, że to róg upadłego jednorożca. Zapewne uznaliby to za jakiś dziwny kryształ jednak, po co ryzykować? Gdy była pewna, że nikt go nie zauważy machnęła dłonią nad szachownicą by ta się rozpłynęła. Gdy samolot w końcu wylądował powoli wstała z miejsca. Ochrona Crystal zajęła miejsce przy samolocie, gdy ten tylko się otworzył. W jednej chwili drzwi samolotu zostały otwarte przez jednego z ochroniarzy jednak zamiast pierwszej Crystal wyszedł najpierw jeden z jej ochroniarzy trzymając parasol w ręce jednak nie nad sobą. Wtedy dopiero wyszła sama Crystal, która weszła prosto pod parasol trzymany przez jej ochroniarza. Rozejrzała się po lotnisku i nagle jej wzrok skupił się na samej pani minister. A więc to minister Edukacji polskiej przybyła ją przywitać i zarazem stanowiła dla niej zagrożenie? A to ciekawe. Crystal nie była głupia wiedziała, kim jest ta kobieta. W końcu Polska obecnie stanowiła takie mocarstwo, że głupio byłoby nie znać ważniejszych polityków. Kobieta zaczęła schodzić schodami a krok w krok szedł za nią ochroniarz z parasolem. Szedł za nią tak by ta nie zmokła zaraz do jej eskorty dołączył drugi ochroniarz, który szedł przy jej drugim boku. To się właśnie podobało Crystal, gdy była traktowana jak władczyni, którą być powinna. Na twarzy samej kobiety rysował się ciepły uśmiech, gdy coraz bardziej zbliżała się do drugiej kobiety. Nie sposób było zauważyć, że to tylko maska a w jej głowie chodziły ponure myśli takie jak to, że tak żałosne stworzenie jak ta cała Jolanta nie zasługiwała na tak dobre traktowanie jak obecnie. Jednak wszystko z czasem. W końcu jednak stanęła przed samą kobietą a z jej twarzy nie znikał uśmiech. Nagle delikatnie się ukłoniła, choć prawda była taka, że czuła obrzydzenie, że musiała to zrobić. - To naprawdę ogromny zaszczyt, że mogę poznać taką znamienitość pani Jolanto - powiedziała niezwykle ciepłym głosem patrząc w oczy kobiety. Jednak prawdą było, że każde jej słowo było kłamstwem i najchętniej poszłaby dalej by załatwić swoje sprawy niż tracić czas na to żałosne słabe stworzenie. - Wasz kraj uczynił mi naprawdę ogromną niespodziankę tym przywitaniem, za co jestem wam niezwykle wdzięczna. Zawsze wiedziałam, że Polska to wspaniałe państwo zarówno dla ludzi jak i Equestrian, ale nigdy bym się nie spodziewała takiego traktowania to naprawdę nie było konieczne jednak jestem bardzo wdzięczna za takie traktowanie, pomimo że nie różnie się niczym specjalnym od innych ludzi jestem jak wszyscy. Ale jednak szczerze dziękuje za to - dodała ciepło z miłym uśmiechem wyciągając dłoń ku kobiecie. Miała nadzieje, że uściśnie jej te dłoń i zaraz sobie pójdzie nie miała czasu na to marne stworzenie i jego problemy. Musiał w końcu zająć się Goldingiem nim zabrnie za daleko i straci nad nim kontrolę. Świat szachownicy Klacz nadal leżała zmęczona na samym środku swego więzienia. Jednak wyczuła coś dziwnego w okolicy, w której teraz było jej drugie ja niestety nie była do końca w stanie sprawdzić, co to jest. Była zbyt słaba. Jednak wyczuwała, że musieli już być w Polsce miała wrażenie jakby moc tego miejsca była znacznie większa niż ta w Chinach. Wyczuwała jak jej drugie ja zbliża się do jakiejś dziwnej osoby. Miała jakby wrażenie, że czymś się różni od innych ludzi. Może to była jej szansa? Musiała ostrzec te osobę nim będzie za późno. Pomimo że szachownica była niewidoczna dla oczu wciąż istniała, bo zawsze była częścią duszy Crystal. Klacz znów zaczęła wysyłać słabą wiadomość mając nadzieje, że ta nieznana osoba ją odbierze. Wiadomość brzmiała następująco. "Jesteś w niebezpieczeństwie ona nie jest tym, czym się wydaje. Musisz uciekać nim stanie się coś bardzo złego."
  24. Golding Shield/Karol Patris - Tak pamiętam to doskonale - powiedziałem spokojnie w jej kierunku chwytając swoją dłonią jej dłoń dość delikatnie i prowadząc ją na środek pokoju. W przeciwieństwie do krainy smoków tutejsze apartamenty były znacznie większe i mieliśmy dzięki temu więcej miejsca dla siebie. Gdy tylko znaleźliśmy się na środku pokoju położyłem delikatnie swoją lewą rękę na jej plecach. Natomiast prawą ręką chwyciłem jej rękę i wyciągnąłem ją odpowiednio w bok przy okazji odpowiednio zbliżając nasze ciała do siebie jak podczas naszego pierwszego tańca. Gdy już skończyłem te czynności pomału zgodnie z jej życzeniem zacząłem ją prowadzić w rytm otaczającej nas melodii. Bałem się trochę tego tańca, że nie zdołam podołać. Nigdy jeszcze nie robiłem tej czynność w tym ciele. Nigdy nie zbliżyłem się do nikogo od czasu naszej rozłąki, bo zawsze liczyła się dla mnie tylko i wyłącznie ona. Umiałem tylko ten jeden taniec, którego to właśnie ona mnie nauczyła podczas naszego pierwszego spotkania. Nie miałem do tej pory czasu i potrzeby by nauczyć się innego tańca czy jednak był konieczny nam jakiś inny taniec? To był w końcu nasz taniec. Nie byłem pewny czy trochę nie zardzewiałem przez ostatnie lata. Jednak nie szło mi najgorzej przynajmniej takie odnosiłem wrażenie. Na początku tańczyłem wyjątkowo ostrożnie by nie deptać po jej stopach jednak z każdą chwilą zaczynałem nabierać coraz więcej wiary w swoje umiejętności taneczne prowadząc ją coraz pewniej. W pewnym jednak momencie nagle zatrzymaliśmy się na środku salonu. - Widziałem to już wcześniej - powiedziałem w jej kierunku utrzymując cały czas kontakt wzrokowy i nagle zdjąłem moją rękę z jej pleców by skierować dłoń w stronę jej czoła by odgarnąć delikatnie jej niesforny kosmyk włosów, który zasłonił jej oko w czasie tańca. - Nie wiem, co musiałaś przechodzić w tym świecie przez te wszystkie lata, ale pamiętaj ze mną możesz pomówić o wszystkim. Nie musisz ukrywać przede mną, jaka jesteś naprawdę. Ja zawsze jestem tu po to, aby cię wesprzeć i wysłuchać - odrzekłem chcąc jej w ten sposób pokazać, że nie musi się na mnie zamykać. Gdy skończyłem mówić znów pomału zacząłem zbliżać swą twarz w jej kierunku by delikatnie skubnąć jej wargę i ponownie ją pocałować w usta. Zaraz jednak ponownie odsunąłem swą twarz od niej i chwilę wpatrywałem się prosto w jej oczy nic już jednak więcej nie dodałem i dalej zacząłem prowadzić ją w rytm otaczającej nas muzyki. Crystal/Felicja Romanis Kobieta wpatrywała się teraz w okno w milczeniu. Zastanawiała się, od czego powinna zacząć. Właściwie to już wiedziała, od czego wszystko zacznie. Musiało dojść do niezaplanowanego spotkania z kimś, kto miał reprezentować tutejszy rząd. Nie miała na to najmniejszej ochoty, ale nie bardzo miała jak to ominąć. Potem musiała zająć się innymi sprawami. Musi zająć się tym czerwonookim zdrajcą i drugą abominacją. Powinna wysłać tam odpowiednią grupę, która zajmie się nimi, gdy nie będą się tego spodziewać i sama wszystkiego dopilnować. Musi zająć się też Goldingiem nim za bardzo zbliży się do tamtej dwójki. Pozbyć się tej całej Snow Night a potem tej drugiej. Nagle na jej twarzy pojawił się diabelski uśmiech. Mogła upiec kilka pieczeni na jednym rożnie. Teraz miała się spotkać z kimś z rządu, więc może dostanie zaproszenie do ich siedziby by porozmawiać wtedy mogłaby się odpowiednio zbliżyć do tej całej Snow Night. Teraz kwestia Goldinga musiała odpowiednio szybko skończyć wtedy też to spotkanie z reprezentantem państwa a jednak w miły sposób by mogła zakłócić u niego obecną sytuacje. Nie chciałaby ponownie zagościły w nim emocje, które są mu obecnie całkowicie zbędne. Abominacje może zostawić na koniec pewnie się nawet nie spodziewają, że nadal żyje, więc nie powinny jej przeszkadzać. Jak skończy te problemy to zajmie się nimi. Najpierw jednak pozostaje likwidacja Snow Night i tej drugiej tajemniczej osoby. Nagle do jej uszu dotarł komunikat, że się zbliżają i zaraz będą lądować, na co na jej twarzy pojawił się uśmiech. Musiała się odpowiednio przygotować. Miała tylko nadzieje, że ten wysłannik rządowy się nie spóźni zależało jej na czasie. Zresztą, jeśli go nie będzie to najwyżej go zignoruje w końcu to nie będzie jej wina, że nie zdążył na czas. Ona podała odpowiedni czas lotu a jako zajęta kobieta w końcu nie mogła czekać. W tym wypadku wyjdzie tylko źle ten cały urzędnik. Ochrona korporacji New Medica Crystal już wcześniej poinformowała w mailu tutejszą korporacje o swym przybyciu, dlatego postanowiono zgodnie z jej poleceniem przysłać po nią część ochrony korporacji. W okolicy lotniska zaparkowały dwa pojazdy typowe terenowe korporacji. Takie same jak te, którymi jeździł Golding wraz ze swymi ludźmi w Chinach. Z pojazdów wysiadło 10 ludzi, którzy zaczęli kierować się na miejsce gdzie miała wylądować Crystal. Wcześniej oczywiście powiadomiono o tym lotnisko. Nikt nie robił o to problemu. W końcu, jako jedna z najbardziej wpływowych kobiet w biznesie miała prawo dbać o swoje bezpieczeństwo i prywatność. Gdy tylko ochrona dotarła na miejsce lądowania zabezpieczyła teren tak by nie podszedł nikt nieupoważniony do Crystal. Striding Rason/Jim Grayson - Nigdy nie potrafiłem odmówić pięknym kobietom - odparł wpatrując się teraz w nią jakby dokładnie oceniając każdy kawałek jej odsłoniętego ciała. Delikatnie przejechał palcem po jej nagim ramieniu by znów objąć ją zaraz obiema rękami za plecami i zacząć ja namiętnie całować spychając ją na same drzwi. W pewnym jednak momencie podniósł ją delikatnie nadal trzymając w objęciach i nie zaprzestając kolejnych pocałunków. Zaczął ją nieść tak by zrealizować to, na czym im obojgu zależał. Zgodnie z wcześniejszymi słowami zrobił to, co chodziło mu po głowie. Pozbył się reszty jej garderoby a gdy już odpowiednio rozgrzał jej ciało zaczął ją nieść do łóżka by tam zakończyć całe zadanie. Czas płynął podczas tej ich niecodziennej wspólnej zabawy, gdy coraz bardziej poznawał jej ciało aż w końcu wyczerpał wszystkie siły po naprawdę długim wysiłku fizycznym. Powoli padł zmęczony tuż obok niej delikatnie obejmując ją nadal ręką za plecami i posyłając jej delikatny uśmiech nim jego oczy nie zaczęły opadać od całego tego wyczerpania tym wysiłkiem fizycznym jak i dniem zaczął powoli zasypiać dalej ją obejmując za plecami.
  25. Całą drogę do gabinetu przeszedłem w milczeniu rozmyślając nad całą sytuacja, która tutaj zaszła. Pierwszy raz byłem w takiej sytuacji jak ta teraz. Nigdy do tej pory nie wpadałem w kłopoty i nie miałem szlabanu a teraz sam doprowadziłem z własnej woli do tego bym go miał z powodu mojego zamartwiania się o moją przyjaciółkę. Nie żałowałem tego jednak z każdą chwilą, gdy zbliżaliśmy się coraz bardziej do gabinetu profesora czułem dziwne nieznane mi uczucie, którego nie potrafiłem nazwać. To był chyba najgorszy nasz rok, w Hogwarcie a dopiero się zaczął. Zupełnie jakby ktoś rzucił na nas jakąś klątwę i cieszył się z każdej naszej wpadki a minęło zaledwie kilka dni, od kiedy zaczęliśmy, co jeszcze nas czeka? Gdy tylko wkroczyliśmy do gabinetu i zobaczyłem profesora poczułem się jeszcze bardziej głupio. Zawsze go lubiłem i szanowałem i nigdy raczej nie miał ze mną problemów a tutaj takie rozczarowanie. Przechyliłem delikatnie wzrok na Toma, gdy ten zaczął mówić a z każdym jego słowem tylko zaciskałem bardziej pięść z powodu nerwów. Oczywiście mogłem się tego spodziewać. Nic nie powiedział o Tym, że Sophie i Christian sami do tego doprowadzili. Chciał wszystko zwalić na Elisabeth od początku. Zapewne się nie spodziewał, że wezmę też winę na siebie i również tu będę. Nie było sensu mówić nic o moich kuzynach znając Toma i tak wszystko wyszłoby tak, że oni zostaliby bez winy a my wypadlibyśmy, jako kłamcy. Mogłem zrobić tylko jedno. - Zgadza się panie profesorze - powiedziałem wbijając wzrok w ziemie we wstydzie. - Jednak nie do końca tak było. Prawdą było, że głównym odpowiedzialnym całego zajścia jestem tylko i wyłącznie ja - powiedziałem by nagle skierować na chwilę swój wzrok na Elisabeth. Jak bym chciał jej w ten sposób przekazać by się nie martwiła i znów skupiłem swój wzrok na profesorze. - Od dłuższego czasu miałem spięcia z Sophie i Christianem już od czasu wakacji coraz bardziej to we mnie siedziało. Gdy teraz ich zobaczyłem na korytarzu czara goryczy się przelała i sprowokowałem ich do awantury. Elisabeth jednak znalazła się tam nieświadomie, gdy się pojawiła awantura już trwała. Próbowała nas rozdzielić jednak w wyniku całej naszej szarpaniny przypadkowo chwyciła włosy mojej kuzynki a gdy ta szybko odskoczyła siłą rzeczy straciła trochę włosów. Jeśli ktoś tu, więc zasługuje na jakąś karę to tylko ja. Elisabeth powinna dostać tylko upomnienie - powiedziałem twardo. Elisabeth miała już jeden szlaban. Nie chciałem by dostała kolejny a miałem wrażenie, że Tom robił wszystko by dostawała ich coraz więcej. Miałem, więc nadzieje, że uratuję ją przed tym, gdy wezmę znaczną część winy na siebie.
×
×
  • Utwórz nowe...