Skocz do zawartości

Magus

Brony
  • Zawartość

    5482
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    8

Wszystko napisane przez Magus

  1. Uśmiechnąłem się delikatnie na reakcje Elisabeth miałem nadzieje, że to dobry znak i humor zacznie jej wracać. Zacząłem cały iść obok niej rozglądając się przy okazji po całej okolicy. Nie przeszkadzało mi milczenie Elisabeth a wręcz przeciwnie. Zawsze lubiłem z nią rozmawiać na wszelkie tematy jednak lubiłem również ciszę i spokój, którą Elisabeth mi teraz dostarczała. Cieszył mnie również fakt, że na jej twarzy ponownie zawitał uśmiech. Naprawdę mi go brakowało. Tego właśnie nam było trzeba ciszy i spokoju gdzie można było spokojnie obserwować otaczające nas piękno a nie wciąż myśleć tylko o Tomie trzeba było po prostu o nim zapomnieć. Nim się jednak spostrzegłem zaczęliśmy zachodzić już naprawdę daleko w pobliże lasu. Zmrużyłem lekko oczy obserwując las w milczeniu. Nie miałem raczej nigdy powodów by tam wchodzić poza tym to byłoby złamanie zasad a ja zawsze tego unikałem. Poza tym, po co miałbym tam wchodzić? Wiedziałem, że Elisabeth też na pewno nie chce tam wejść. Byłem, co do tego pewny. Z mojego zamyślenia wyrwał mnie jednak gruby znajomy głos, który należał do naszego gajowego. Powoli obróciłem się w jego kierunku i zacząłem spoglądać na mężczyznę. Chciałem mu wyjaśnić, że to nieporozumienie i wcale nie mieliśmy nawet zamiaru wchodzić do lasu, ale Elisabeth mnie uprzedziła. Nagle mój wzrok skierował się na nią i delikatnie się do niej uśmiechnąłem. - Tak zdecydowanie masz racje sądzę, że na razie wystarczy - odrzekłem radośnie w jej kierunku i skierowałem swój wzrok na gajowego. - Przepraszamy za to nie porozumienie - powiedziałem lekko schylając głowę a mym głosie można było zauważyć lekki wstyd z powodu całego incydentu. Zacząłem powoli oddalać się od lasu i chatki gajowego idąc dalej za Elisabeth. Porównując to, co się działo w ostatnim czasie ten incydent przed chwilą był naprawdę niewielki. Musiałem niedługo jednak się przygotować do moich zajęć z numerologii miałem nadzieje, że Elisabeth spędzi spokojnie ten czas bez mnie z dala od wszelkich trosk i zmartwień i tak już zbyt wiele przeżyła w tak krótkim czasie ten spokój jej się należał.
  2. Golding Shield/Karol Patris Usłyszałem słowa Lust w moim kierunku, lecz nie zdążyłem nic na nie odpowiedzieć, bo nagle poczułem jej dłoń na mym ramieniu i nim się spostrzegłem nagle znalazłem się pod ścianą. Dziwnie się z tym wszystkim poczułem. Nie było to złe a wręcz przeciwnie. Po prostu minęło tyle czasu odkąd pozwoliłem by ktoś się tak do mnie zbliżył, że sam nie wiedziałem, co myśleć. W milczeniu zacząłem słuchać wszystkich jej słów nie przerywając jej ani na chwilę. Chciałem wysłuchać wszystkich jej wątpliwości. Chciałem by się przede mną otworzyła. Nie mogłem się dziwić, że zebrało ją na takie przemyślenia. Minęło w końcu tak wiele czasu i tak wiele od niego się zmieniło w naszym życiu. Gdy już skończyła na chwilę zapadła krępująca cisza. W pewnym jednak momencie skierowałem swój wzrok na jej i zacząłem jej patrzeć głęboko w oczy w jej piękne zielone oczy by zaraz również przerwać te ciszę. - Zawsze pragnąłem tylko twojego szczęścia Lust niezależnie czy była to Equestria czy obecny świat nic się tu nie zmieniło - powiedziałem spokojnie by nagle położyć dłoń na jej policzku i lekko go nią po nim pogładzić. - Gdy pierwszy raz spotkaliśmy się na gali mogłem wtedy naprawdę pomyśleć, że jest to zauroczenie jednak jestem pewny od czasu krainy smoków swych uczuć, co do ciebie i wiem, że sama je dobrze znasz - odrzekłem nadal spokojnie nie zaprzestając kontaktu wzrokowego i gładzenia jej policzka. - Wiem, że w Equestrii wszystko było inaczej musiałaś wieść inne życie a teraz masz szansę ułożyć je sobie na nowo z daleka od swej przeszłości. Wiem jak wiele czasu minęło. Zdaję sobie sprawę, że nie było mnie przy tobie, kiedy mnie potrzebowałaś zwłaszcza, gdy sama musiałaś sobie radzić z tym wszystkim sama, co było dla ciebie nowe i nieznane i jest mi naprawdę z tego powodu przykro - powiedziałem teraz już z nieco innym tonem tak jak by w moim głosie pojawiła się pewna doza smutku. - Powiedziałem to już w Equestrii to ty skradłaś moje serce i należy ono do ciebie tutaj również tak jest jednak nie chce cię również do niczego zmuszać to jest twoje życie i jeśli chcesz budować swoje szczęście już beze mnie spróbuje to zaakceptować. Nie chce byś była do czegokolwiek zmuszana lub robiła coś na siłę zawsze tak było - odrzekłem niezwykle poważnie. Taka właśnie była prawda chciałem by była wolna i sama podejmowała decyzje, jeśli nie czuła już do mnie tego samego, co dawniej nie mogłem jej zmusić by ze mną została to nie byłoby już wtedy to samo. Crystal/Felicja Romanis Kierowała się po mieście, do którego zdołała już dotrzeć w międzyczasie z parku. A gdy tak się poruszała przez tłumy ludzi, co niektórzy patrzyli na nią z niedowierzaniem. Zapewne było to spowodowane nie dawnymi informacjami o tym, co się stało z tutejszą siedzibą New Medica a od tamtego czasu nie było najmniejszej informacji o samej Felicji Romanis a teraz szła sobie ulicą wśród ludzi jakby nigdy nic. Ona jednak sama nie była ani trochę zainteresowana tym, co myślą sobie teraz o niej ludzie. Jej twarz wyrażała tylko szczery gniew a myśli kierowały się ku jednemu a była to zemsta. Chciała mieć głowę tej abominacji na tacy za to, co się stało i teraz zrobi wszystko by ją posiąść. Choćby miała wysłać wszystkich zabójców tego świata by któryś ją zabił to nie zawaha się tylko po to by osiągnąć swój cel. Jednak sama śmierć to było za mało. Chciała by ta poczuła jej gniew a w ostatnich chwilach swego życia przeżyła taki ból, którego nie sposób sobie wyobrazić by na zawsze pozostał w jej głowie przynajmniej do czasu aż skona. Dopiero wtedy się nad nią zlituje i gdy ta już będzie na wyczerpaniu a jej ciało będzie już całkiem bezużyteczne okaże jej miłosierdzie i wtedy dopiero każe ją zlikwidować. Nikt jej jeszcze tak nie upokorzył jak to obrzydliwe stworzenie i musi za to zapłacić. Czas zabawy dobiegł końca nadeszła pora by to skończyć. Cele układały jej się głowie jasno przez całą drogę. A były nimi likwidacja przeklętej abominacji, odzyskanie Goldinga, odzyskanie swej dawnej postaci i mocy następnie objęcie władzy nad kucykami by poprowadzić ich ku nowej świetlanej przyszłości i na koniec likwidacja wszystkich bezużytecznych gatunków a ludzie, jako gatunek stali najwyżej, jeśli chodzi o likwidacje. To wszystko krążyło jej w głowie, gdy powoli się zbliżała do jednego ze swoich budynków. Striding Rason/Jim Grayson Nadal cały czas poruszał się w milczeniu. Pomimo że pozostawał lekko zamroczony przez alkohol, który wypił chodził raczej swobodnie, chociaż nie wszystkie jego zmysły były tak sprawne jak zawsze, ale w tym nie było nic dziwnego. W końcu nawet niewielka dawka alkoholu potrafiła je do pewnego stopnia otępiać. Mimo wszystko nadal był w stanie słuchać Lüge i dobrze rozmyślać nad jej słowami. Zaczynał odnosić wrażenie, że i na nią alkohol trochę wpłynął, bo miał wrażenie, że pojawiło się u niej delikatne poczucie humoru zwłaszcza, gdy ta wspomniała czy ten nie chciałby jej zanieść. Ta cała ta sytuacja była naprawdę dziwna. Teraz zdecydowanie nie łatwo by mu było wykonać powierzone mu wcześniej zadanie, dlatego właśnie nigdy nie chciał poznawać swych celów tylko szybko robić, co do niego należało w tym jedna wypadku sytuacja potoczyła się inaczej i to cel przeciągnął go na swoją stronę. Dziwne i niespotykane rzeczy się ostatnio dzieją tak rozmyślał do czasu aż nie dotarli w okolice mieszkania kobiety. - Zadajesz bardzo dużo pytań, na które nie łatwo odpowiedzieć - stwierdził na jej pytania przyglądając się schodom, pod którymi stali. - Przynajmniej w obecnej chwili - stwierdził z delikatnym uśmiechem. - Chaos, z którym sam jestem powiązany nigdy nie był dla mnie do końca logiczny, więc sam raczej zacząłem nie dowierzać w sens logiki. Więc jak dla mnie nie musisz być logiczna - stwierdził teraz kierując swój wzrok na nią by nagle ciężko westchnąć. Ponownie podniósł butelkę z alkoholem jednak tym razem w okolicy spodni by odpowiednio ją umocować by ta nagle nie spadła na ziemię, gdy już skończył znów spojrzał na Lüge i nagle podszedł do niej blisko by nagle zamachnąć się bardzo szybko ręką w okolicach jej nóg by je podciąć zrobił to jednak tak by ta nie poczuła bólu a tylko straciła równowagę nim jednak ta legła na ziemi wpadła w jego ramiona. Zaczął powoli z nią wchodzić po schodach w stronę jej domu. - Patrząc na ciebie szybko mogłem ocenić, że nie jesteś pewna czy zdołasz sama pokonać odległość ze schodów do twego mieszkania - stwierdził nadal idąc z nią i utrzymując równowagę pomimo alkoholu, który wcześniej z nią pochłonął. Sama Lüge najwyraźniej nie stanowiła dla niego ciężaru i nie było w tym raczej nic dziwnego skoro potrafił bez problemu przebić jakiegoś ciężkiego faceta ostrzem a następnie wciągnąć go na wysoki kontener to, jaki problem stanowiła taka kobieta? - A ja nie mam ochoty dzwonić na pogotowie, gdy spadniesz ze schodów i rozbijesz głowę to by tylko traciło mój cenny czas a na dodatek nie lubię się przed nikim tłumaczyć. Jak już dojdziemy to możesz mnie ochrzanić lub spoliczkować za to, co zrobiłem. Wybór pozostawiam tobie, ale to, gdy już będziemy na miejscu - stwierdził lekko zamroczonym głosem, gdy już powoli zbliżali się do jej mieszkania.
  3. Poczułem nagle uścisk Elisabeth na mojej ręce w tym samym momencie mój wzrok z ziemi automatycznie zwrócił się na nią. Dobrze wiedziałem, co chciała mi przekazać tym uściskiem i muszę przyznać, że w pewnym sensie to działało. Poczułem się nieco lepiej jednak wciąż nie tak bym całkowicie mógł pozbyć się wszelkich zmartwień. Po niedługiej chwili do mych uszu zaczęły również docierać słowa wypowiedziane przez Elisabeth. Nie bardzo spodobał mi się żart z tym, że zostaniemy zamordowani na takie tematy uważałem jednak, że nie powinno się żartować. Jednak może miała racje i za bardzo się tym wszystkim przejmowaliśmy. Prawdą było, że też nie sądziłem by Toma stać było na coś tak okrutnego. Każdy ma przecież jakiś rodzaj sumienia, które zabrania nam pewnych rzeczy. Jednak ataki ze strony Toma na nas są czymś, z czym do tej pory nigdy jeszcze się nie spotkałem. Była to dziwna forma zaczepek bardziej jak tortura psychiczna. Chciałem również by Elisabeth miała racje, że atak na nią był tylko głupim żartem jednak nie potrafiłem w to uwierzyć choćbym nie wiem jak się starał nie mogłem. Zbyt duże zbiegi okoliczności odegrały tu rolę. Atak na nią odbył się jeden dzień po mojej groźbie w kierunku Toma. Dostała dokładnie takim urokiem, którym ja mu groziłem to zdecydowanie nie wyglądało na zbieg okoliczności a tym bardziej żart. Mimo swych głębokich przemyśleń nie chciałem by Elisabeth zauważyła, że się nadal o nią martwię i nagle na mej twarzy pojawił się delikatny uśmiech a moja dłoń nagle zacisnęła się na jej dłoni i zacząłem jej pomagać wstać ciągnąc ją delikatnie do siebie. - To chyba najlepszy pomysł dzisiejszego dnia - odparłem spokojnie i prawdą było, że po części naprawdę tak uważałem. Taki spacer mógłby nam pomóc dobrze odreagować a ja być może, choć na chwilę uwolniłbym się od mych ponurych przemyśleń. - Uważam, że to będzie najlepsze wykorzystanie czasu, który nam obecnie jeszcze pozostał nim zacznę numerologię przyda nam się coś takiego niż ciągłe rozmowy o Tomie w końcu mieliśmy go ignorować a nie go wspominać - stwierdziłem z lekkim żartem w głosie i lekko mrugnąłem w kierunku Elisabeth.
  4. Nic nie odpowiedziałem na słowa Elisabeth nawet chwilę nie zdejmowałem dłoni z twarzy tylko leżałem tak w dobrą chwilę bez ruchu w milczeniu. Musiałem spokojnie i dokładnie po prostu przemyśleć obecną sytuacje. Elisabeth miała na pewno dobry pomysł z tym by zwrócić się do profesora Dumbeldora. Jednak sama teraz uznała, że na razie niema sensu tego robić. Pytanie jednak brzmiało w mej głowie jedno czy takie zwlekanie jest rozsądne? Teraz już Tom dawał się nam we znaki a co będzie, gdy będziemy zbyt długo zwlekać? To mnie wręcz męczyło z drugiej zaś strony udanie się do opiekuna innego domu po pomoc mogłoby mieć szeroko idące konsekwencje. Powoli zdjąłem dłonie ze swej twarzy by następnie lekko zmarszczyć brwi i powoli wstać. - Masz słuszność Elisabeth - odrzekłem spokojnie a zarazem poważnie. - Jednak umówmy się, że gdy będzie jeszcze kiedykolwiek sytuacja podobna do tej jak wtedy, gdy rzucono na ciebie urok niezależnie od konsekwencji któreś z nas porozmawia o tym z profesorem Dumbeldorem zanim stanie się coś jeszcze gorszego - powiedziałem poważnie i lekko zmrużyłem oczy a mój głos lekko przycichł, gdy ciężko westchnąłem. - Nie chce by stała ci się jakaś krzywda i nie myśl, że nie wierze w ciebie - powiedziałem już poważniej nie chcąc narazić się na takie podejrzenia z jej strony. - Wiem, że jesteś zaradna jak mało, kto i nigdy nie wątpiłem w twoje zdolności ja po prostu po tym, co dziś stało się na urokach czuje się zagubiony i sam już nie wiem, co mam myśleć o obecnej sytuacji - powiedziałem wbijając wzrok w ziemię.
  5. Nie mogłem wprost uwierzyć w reakcje Elisabeth. Przecież to ja byłem winny naszej obecnej sytuacji byłem tego pewny. Powiedziałem jej wszystko i nic nie zataiłem a ona nie była na mnie zła wręcz przeciwnie dobrze rozumiała moje reakcje. Nikt inny nie był w stanie mnie tak zrozumieć jak ona to tylko dawało dowody, że czystość krwi nigdy nie miała znaczenia by zawiązać z kimś przyjaźń. Nigdy bym nie wyrzekł się naszej przyjaźni niezależnie, co by za to groziło z każdym dniem byłem tego coraz bardziej pewny. Na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, gdy wspomniała, że zareagowałaby tak samo a nawet gorzej na moim miejscu to tylko wskazywało jak silna była nasz przyjaźń. Oboje się o siebie martwiliśmy i każde z nas było gotowe stanąć w obronie tego drugiego nie bacząc na konsekwencje. Rozmyślałem tak o tym a przy okazji mój nastrój się poprawiał na lepsze a to wszystko dzięki niej. Naprawdę nie miałem pojęcia, co bym bez niej zrobił. Jednak pomimo mych rozmyślań żadne słowo Elisabeth nie uchodziło mej uwadze. Zwłaszcza, gdy nazwała Toma psycholem, co mogło wydawać się zabawne jednak w ostatnim czasie może takie określenie najlepiej do niego pasowało? Sam nie wiedziałem już czasem, co myśleć. Zmrużyłem jednak lekko oczy, gdy wspomniała nagle o profesorze Dumbledoru. On był naprawdę wspaniałym profesorem, ale jednak nie zajmował się naszym domem. Nie był pewny jak profesor Slughorn by zareagował gdyby się dowiedział, że z nim rozmawialiśmy o naszych podejrzeniach. Ale jeśli to mogło nam pomóc? Nagle powoli się podniosłem by znów wstać a gdy już to zrobiłem zacząłem powoli trzepać resztki trawy z tyłu szaty. - Tak też odnosiłem czasem takie wrażenie Elisabeth - powiedziałem patrząc w przestrzeń by nagle skierować swój wzrok na nią. - Jeśli dobrze cię rozumiem a zapewne tak jest, bo dobrze cię znam to proponujesz byśmy z nim porozmawiali - powiedziałem spokojnie i lekko nad tym rozmyślając. - Jednak czy będzie nam w stanie uwierzyć? Nawet, jeśli nie przepada za Tomem to nie jestem pewny czy uwierzy w to, co powiemy bez żadnych dowodów. Tom ma w końcu wsparcie niemal we wszystkich - stwierdziłem lekko marszcząc brwi. - Z drugiej strony może powinniśmy z nim porozmawiać o Tomie zanim stanie się coś jeszcze gorszego niż do tej pory - stwierdziłem zaczynając chodzić w kółko z tego wszystkiego. - Nie wiem, co powinniśmy zrobić Elisabeth pierwszy raz jestem tak niepewny - powiedziałem nagle kładąc się na trawie i zasłaniając twarz dłońmi. Starałem się spokojnie pomyśleć i stwierdzić, które wyjście jest najlepsze w naszej sytuacji.
  6. Snow Night/Ewelina Szymańska Dziewczyna delikatnie się uśmiechnęła, gdy Magda zamknęła drzwi i wróciła na kanapę by się położyć. Sama Snow chwilę się na nią wpatrywała trzymając dłonie pod poduszką jakby nie była pewna czy Magda zaraz nie wyjdzie dalej się przepracowywać. Jednak jej obawy, co do tego minęły z chwilą, gdy zaczęła widzieć jak ta w końcu zasnęła. Była bardzo szczęśliwa z powodu obecnej sytuacji, bo ponownie poczuła się jak kucyk, którym się urodziła. Uważała, że tym, że zdołała przekonać Magdę, choć do chwilowego wypoczynku zrobiła dobry uczynek. Ona naprawdę tego potrzebowała nie sądziła również by pani Natalia była zła za odpoczynek Magdy sama musiała widzieć, że ta go potrzebuje. Poza tym Snow bardzo lubiła Magdę i nie chciałaby coś się jej stało. Magda była pierwszym człowiekiem, którego traktowała jak prawdziwego przyjaciela dawniej zawsze się ich bała. Sama powoli zaczęła zamykać oczy by udać się do krainy snów. Zawsze, gdy to robiła żałowała, że niema już księżniczki Luny, która czuwała nad ich snami. Teraz wszystko było inaczej jednak sama też musiała wypocząć, bo jakby to wyglądało gdyby dawała rady Magdzie a następnie sama z nich nie skorzystała? Organizacja wolnej, Equestrii Chiny Obecna sytuacja w organizacji przypominała beczkę z prochem wystarczyła tylko niewielka iskra by doszło do wybuchu. Przez pewien czas starano się utrzymać całą sytuacje w tajemnicy niestety nie było to możliwe głównie przez wścibskie media. Wszyscy niemal wpatrywali się w budynek korporacji, który teraz był doszczętnie zniszczony przez siłę natury, na której próżno szukać było zemsty. W końcu takie rzeczy zdarzały się nawet w Equestrii. Wszyscy jednak wpatrywali się z niepewnością w telewizor i wszystkim w głowach krążyło jedno pytanie. Co dalej? Crystal nie była może zbyt lubiana w organizacji, ale nie można było zaprzeczyć, że zrobiła wiele by siła samej organizacji była tak wielka by rozciągała się niemal na cały świat. W końcu to ona stworzyła te korporacje. Z siedzib New Medica na świecie napływały zaniepokojone wiadomości wszyscy chcieli wiedzieć, co mają robić dalej. Niestety jak do tej pory nie było żadnych informacji o tym, co spotkało Crystal jednak nadzieja jeszcze nie zniknęła o ile Crystal mogła być w budynku na szczęście wszyscy wiedzieli, że Goldinga w nim nie było, więc wciąż ich plany i przyszłość nie były stracone. W innym pomieszczeniu natomiast trwała narada na temat tego, co robić dalej. - Przeklęci dziennikarze - warknął mężczyzna w mundurze ochrony rzucają ze wściekłością gazetę na stół. - Teraz jak niby mamy tu utrzymywać spokój skoro wszyscy już wiedzą? - Spokojnie pod wpływem nerwów nic nie ustalimy a musimy myśleć logicznie - odrzekł inny mężczyzna w okularach ubrany typowe cywilnie. - Spokój? Jak niby mamy go zachować. Golding nie daje żadnego znaku życia z Crystal nie wiadomo, co się stało - powiedział uderzając pięścią w gazetę. - Nie mogę się z tobą zgodzić - wtrąciła nagle kobieta, która została wyznaczona na dowódcę podczas jego nieobecności. - Kontaktowałam się z Polską siedzibą New Medica twierdzą, że Golding był u nich jednak jest teraz czymś zajęty. Nie wiem, co to takiego, ale jestem pewna, że gdy skończy da nam jakieś instrukcje. Chyba nie chcesz zacząć w niego wątpić? - spytała kierując dość poważnie wzrok na mężczyznę. - Nie ja nigdy - powiedział lekko nerwowo jakby próbował się tłumaczyć ze swego zachowania. Nagle jednak zmienił temat. - A co z Crystal? Co z dziennikarzami? Nie dadzą nam spokoju dopóki nie dowiedzą, co się z nią stało chcą jej relacji o tym, co się stało - mówił nerwowo patrząc na gazetę. - Zbyt prędko by można było coś powiedzieć - stwierdziła ponownie dziewczyna lekko kręcąc głową w geście zaprzeczenia. - Jak na razie zwodzimy dziennikarzy tym, że nie może na razie Crystal wystąpić z chwilowych powodów zdrowotnych. Nie możemy skazywać jej na śmierć dopóki nie będzie ciała. Zyskaliśmy, więc nieco czasu jednak, jeśli nie znajdziemy jej w ciągu 48 godzin będziemy musieli poradzić się Goldinga. Jestem pewna, że jakby, co nas nie zawiedzie. Co do terenu budynku został skutecznie odgrodzony i przy zgliszczach pracują tylko nasi ludzie nikogo tam nie dopuszczają, więc dziennikarze nic nie zwęszą. Jak do tej pory dostałam informacje, że znaleziono jedno ciało, ale należało do mężczyzny z ochrony nie, do Crystal jak widać nie wszyscy zdążyli się ewakuować. Żadna śmierć nie jest dobra, gdy ginie jeden z nas jednak to niczyja wina nie mamy wpływu na siły natury, więc nie mamy, na kim szukać zemsty - odrzekła ze spokojem, który był tylko pozorny. Prawdą było, że w myślach była strzępkiem nerwów i żałowała tego, że to właśnie ją Golding wyznaczył do tego zadania. - Spokojnie ona żyje - odrzekł damski głos kobiety, która stała na czele podmieńców a nagle wszystkie oczy zwróciły się na nią. - Coście tacy zdziwieni? - spytała z zaskoczeniem lekko unosząc ręce w górę by się przeciągnąć. - Takie karaluchy od tak nie umierają to byłoby zbyt piękne. Jestem pewna, że nim się obejrzymy zaraz wróci i wszystko będzie jak dawniej - na twarzy kucyka, który do tej pory najbardziej się denerwował pojawiła się teraz kompletna wściekłość. - Jedynymi insektami jesteście tutaj tylko wy! - wrzasnął wściekle. - Nie wiem, co strzeliło Goldingowi do głowy by was trzymać pod naszym dachem! - Głośno szczekasz, lecz nie gryziesz kucyku - odrzekła znudzona. - Jeśliś taki twardy to mi to udowodnij jednak ostrzegam, że jedno z nas na tym gorzej skończy - powiedziała z krzywym uśmiechem. Mężczyzna nagle uderzył pięściami o stół i wstał na równe nogi, gdy nagle po sali rozniósł się głośny krzyk. - Dość! - wrzasnął kolejny damski głos jednak nie liderki, którą wyznaczył Golding, bo ta była z lekka zdenerwowana jakby nie wiedziała jak zaradzić tej kłótni. Był to głos kobiety, która również miała na sobie mundur ochrony. To właśnie ją niedawno Golding wysłał by przekonała smoki do ich sprawy jednak z niepowodzeniem. - Uspokójcie się - powiedziała twardo i nagle spojrzała na mężczyznę. - Ty przestań być taki nerwowy, bo to tylko pogarsza obecną sytuacje obecnie nie mamy między nami różnic, które były w Equestrii wszyscy teraz utknęliśmy w tych ludzkich ciałach, więc nie obrażaj ich - mężczyzna na jej słowa zmarszczył brwi jednak nagle spokojnie usiadł jednak widać było jego niezadowolenie. - Co do ciebie - powiedziała teraz w kierunku reprezentantki podmieńców. - Wiem dobrze, co czujecie do Crystal jednak postaraj jej się nie obrażać w takiej chwili i tak jest wszystkim wystarczająco ciężko. Golding nie ściągnął nas tutaj wszystkich byśmy ze sobą walczyli a sobie pomagali - dawny podmieniec nic nie powiedziała tylko lekko wzruszyła ramionami. Obecna liderka odetchnęła z ulgą, że sytuacja się uspokoiła. Miała nadzieje, że jednak znajdą Crystal w jednym kawałku lub Golding powie, co robić dalej by wszystko wróciło do stałej normy.
  7. Na kolejne słowa Elisabeth powoli zdjąłem dłoń z jej ramienia i położyłem ją pod brodą jak bym zastanawiał się, co powinienem teraz powiedzieć. Prawdą było, że czułem się temu wszystkiemu winny to ja doprowadziłem do tej groźby, gdy zaatakowałem Toma na korytarzu. To po prostu było silniejsze ode mnie. Gdy tylko pomyślałem o wszystkim, co do tej pory zrobił Elisabeth i o tym, że to on mógł stać za tym atakiem. Nie potrafiłem tego po prostu określić. Jednak zasługiwała na szczerość nie mogłem jej okłamywać skoro groźba była skierowana właściwie bardziej do niej niż do mnie. Dlatego nie mogłem też pozwolić by stało się cokolwiek komuś z jej bliskich, bo będzie to moją winą, bo ja to wszystko zacząłem. Ponownie opuściłem dłoń teraz na trawę by zaraz zmarszczyć brwi i ciężko westchnąć zanim zacząłem mówić. - Skoro tego chcesz Elisabeth powiem wszystko - rzekłem by ponownie zamilknąć jakbym starał się dobrać odpowiednie słowa. - Ja jestem winny tej groźby - powiedziałem twardo. - Wtedy, gdy cię zobaczyłem jak doprowadził cię do łez poczułem już ogromną wściekłość chciałem by za to zapłacił - powiedziałem zaciskając gniewnie zęby i dłoń na trawie w rezultacie wyrwałem kilka źdźbeł trawy. - Jednak, gdy rzucono na ciebie urok to przekroczyło wszelkie granice nawet, gdy wszystko wskazuje na Hektora ja byłem pewny, kto był temu winny w końcu sam jeszcze niedawno odgrażałem się mu podobnym urokiem, gdy tylko opuściliśmy łazienkę dałem się w pełni ponieść swej furii - powiedziałem ponownie zaciskając dłoń i unosząc ją ku górze by nagle wypuścić z niej wcześniej zerwane źdźbła trawy, które zaczęły unosić się na wietrze. - Ja go zaatakowałem na korytarzu przyłożyłem różdżkę prosto pod jego przeklętą brodę jednak on był na to przygotowany nie ukazał mym atakiem zdziwienia ani strachu i w tej samej chwili jego różdżka znalazła się na moim brzuchu tak jakby tylko czekał na odpowiednią okazje by to zrobić. Wtedy też zarzucił mi, że ciebie nienawidzę i wspomniał o twoim bracie. Powiedział dokładnie, że chodzi do przedszkola numer 9 w Londynie na ulicy Tempting Board powiedział, że słyszał to w pokoju wspólnym a ten jego uśmiech, który ukazał, gdy to mówił - powiedziałem lekko się wzdrygając. - Jakbym widział w nim czystą nienawiść - nagle zamilkłem i lekko się skuliłem wbijając załamany wzrok w ziemię. - Wybacz mi Elisabeth obiecałem, że ci pomogę tymczasem swym lekkomyślnym zachowaniem być może sprowadziłem zagrożenie na twych bliskich gdybym tylko zapanował wtedy nad nerwami a teraz nawet nie wiem, co szykuje dla ciebie w odwecie za to w czasie szlabanu, bo jestem pewny, że nie przypadkowo będzie cię tam nadzorował. Naprawdę jest mi przykro jestem po prostu żałosny - powiedziałem lekko załamany nie podnosząc już głowy. Wcale bym się nie zdziwił gdyby Elisabeth była na mnie wściekła za całą obecną sytuacje.
  8. Snow Night/Ewelina Szymańska Ucieszyła się, gdy udało jej się nareszcie przekonać Magdę do tego by chwilę odpoczęła. Co prawda nie mogła być pewna jak wiele sił posiadała Magda jednak praca ponad wszystko nie była zdrowa a nie chciała by jej przyjaciółka źle skończyła przez to. Powoli wzięła poduszkę od Magdy by zaraz położyć ją na kanapie. Podobnie jak ona ściągnęła tylko buty i położyła się zaraz na kanapie wkładając dłonie pod poduszkę. Zawsze lubiła tak właśnie spać. Prawdą było, że była to chyba jej pierwsza sytuacja, gdy nie spała normalnie w łóżku. Nie zdarzało jej się raczej sypiać na kanapie jednak jej to nie przeszkadzało. Była również zmęczona i chciała w końcu odpocząć. Powoli zamknęła swe oczy by spróbować w końcu zasnąć. W końcu pani Natalia w każdej chwili może ją prosić by była gotowa ruszyć nie wiadomo, kiedy Golding się odezwie a musiała być wypoczęta na te spotkanie. Nagle jednak otworzyła swe oczy, gdy usłyszała jak Magda wstała. W milczeniu spoglądała jak ta kieruje się do drzwi. Bała się, że jednak zrezygnowała z tej regenerującej drzemki i jednak postanowiła pójść dalej pracować a tym samym jeszcze bardziej siebie przeciążać. Uśmiechnęła się jednak, gdy zauważyła, że ta wcale nie miała zamiaru wyjść a tylko wstała by zamknąć drzwi. - Oczywiście, że nie - powiedziała nie ponosząc głowy z poduszki i spoglądając w stronę Magdy. - Jestem jak najbardziej za w końcu najlepiej nam będzie wypocząć, gdy nikt nie będzie nam przeszkadzał zasnąć - powiedziała w stronę Magdy z delikatnym uśmiechem. Bo taka była prawda. Skoro obie miały wypocząć jak należy nikt im raczej nie powinien przeszkadzać podczas snu. A była pewna, że pani Natalia miała na pewno własną kartę by tu wejść gdyby była taka potrzeba, więc na razie powinny myśleć tylko o odpoczynku.
  9. Zacząłem iść w milczeniu za Elisabeth ledwo mogąc za nią nadążyć. Domyślałem się jak wiele gniewu teraz w niej się zbierało. Nic jednak nie mówiła przez cały czas, gdy szliśmy. Nie byłem do końca pewny, co mogły sobie pomyśleć Adelia i Stephanie po takim naszym nagłym wyjściu jednak teraz nie miało to większego znaczenia. Elisabeth pragnęła uwolnić się od Toma i jego przyjaciół i zacząć w końcu normalny rok szkolny. Jednak on nie chciał dać jej spokoju można było wręcz odnieść wrażenie, że nęka ją na każdym kroku by tylko o nim nie zapomniała. Jednak nie rozumiałem powodu, dla którego tak ją nękał. Jakiś musiał przecież być, bo nic nie dzieje się bez niego. Pytanie jednak brzmiało jak był ten powód? W końcu jednak zaczęliśmy docierać na błonia. Swego czasu przychodziłem tu sam siadając pod drzewem i oddając się rozmyślaniu w samotności. Wszystko się jednak zmieniło z okresem, gdy poznałem Elisabeth. Niemal każdą wolną chwilę spędzaliśmy wspólnie a moja dawna samotność, która mi towarzyszyła jakby zanikała z chwilą, gdy ją poznałem. Sam już nie pamiętałem dnia, gdy się poznaliśmy i zaprzyjaźniliśmy było to tak dawno temu. Same błonia również były wspaniałym miejscem. Ten otaczający nas krajobraz połączony z tą letnią pogodą był czymś naprawdę wspaniałym. Jednak wiedziałem, że nie w głowie Elisabeth podziwianie teraz krajobrazu. Wiedziałem dobrze, że jej myśli kierują się teraz, ku czemu innemu. Zacząłem z nią iść w kierunku drzewa i lekko zmrużyłem oczy, gdy ta nagle rzuciła torbę pod drzewo i na niej usiadła. Nagle do mych uszu dotarło jej pytanie. Chwilę tak się na nią wpatrywałem a po mej minie ciężko było się doszukać jakiś emocji. Powoli jednak usiadłem na gołej trawie tuż obok Elisabeth opierając się o drzewo i położyłem jej dłoń na ramieniu by dodać jej wsparcia. - Oboje, więc cierpimy na podobną paranoje - odrzekłem dosyć poważnie jednak z niewielką nutką żartu w głosie. Potem jednak mój głos całkiem spoważniał. - Nie potrafię znaleźć powodu, dla którego to robi, ale z jakiegoś chyba musi to robić? - spytałem nie czekając na odpowiedź i zacząłem dalej kontynuować swój monolog. - Najpierw podejrzewałem, że uwziął się na ciebie ze względu na twoje pochodzenie jednak to nie miało większego sensu, gdy coraz bardziej nad tym rozmyślałem - powiedziałem lekko kręcąc głową w zaprzeczeniu a mój wzrok nagle spoważniał jeszcze bardziej. - Boje się, że on się tak z nami bawi i czerpię z tego jakąś sadystyczną niezrozumiałą dla nas radość. Za każdym razem, gdy coś się tobie dzieje informacja zaraz dochodzi do mnie tak jak by chciał by tak się stało. Zupełnie jakby bawiła go moja troska o ciebie. Mam wrażenie, że on po prostu chce gnębić nas dwoje jednak nie zwykłą torturą a bardziej psychologiczną a najgorsze w tym wszystkim, że zupełnie nie wiem, co możemy zrobić - odrzekłem ze smutkiem nie spuszczając dłoni z ramienia Elisabeth. Nie byłem pewny jak zareaguje na to, co powiedziałem, ale uznałem, że powinna wiedzieć, co sam zaczynałem podejrzewać. Musieliśmy w tej kwestii być ze sobą szczerzy.
  10. Rozmowa przy stole była całkiem przyjemna. A czas zlatywał tu nie gorzej. Nawet mi się zdarzyło od czasu do czasu uśmiechnąć, gdy słyszałem jak Elisabeth przekomarza się żartobliwie ze swymi przyjaciółkami. Niewiele raczej wtrącałem do naszych rozmów, co nie znaczy, że mi się nie podobały. Ja po prostu byłem taki z natury, że raczej niewiele mówiłem. Niestety jak już wcześniej zauważyłem czas płynął tu przyjemnie a zarazem i bardzo szybko, więc nim się spostrzegłem czas lunchu dobiegał końca. Nagle jednak zwróciłem swój wzrok na Stephanie i Adelie, kiedy te powiedziały, że idą się spotkać z jakimiś krukonkami. Czy to możliwe by one znały te krukonkę którą spotkałem w sowiarni? Dosyć dziwna sprawa pomyślałem biorąc kolejny łyk soku z dyni. Jednak omal go nie wyplułem, gdy usłyszałem kolejne słowa Stephanie. Niemal się zakrztusiłem, gdy powiedziała, że Tom Riddle pytał o Elisabeth skutkiem tego wszystkiego było to, że z mych oczu zaczęły wypływać łzy gdyż sok przelał mi się nieodpowiednio do gardła. Zawsze on nawet w takiej sytuacji nie pozwalał o sobie zapomnieć. Byłem pewny, że robił to celowo by drażnić Elisabeth by ta cały czas o nim myślała. Jak mogłem przez te wszystkie lata nie zauważać jego prawdziwej natury? Ale na słowa Adeli już mnie kompletnie zatkało. Czy mogłem im mieć za złe, że tak o nim myślą? Oczywiście, że nie jeszcze sam niedawno myślałem o nim zupełnie inaczej a teraz ja i Elisabeth wiemy o nim rzeczy, których nie wie nikt inny. Teraz mój wzrok powędrował na Elisabeth, gdy ta zadała mi pytanie. Wiedziałem, że zapewne aż się gotuje ze złości i po prostu szukała wymówki by się oddalić od przyjaciółek, co wcale mnie nie dziwiło. - Tak niemal o tym zapomniałem - powiedziałem lekko przecierając oczy z łez, które niedawno wypłynęły mi z oczu a gdy skończyłem powoli wstałem. Wolałem by Elisabeth się oddaliła jak najszybciej zanim z powodu nerwów zrobi coś, czego będzie potem żałować. Szybko, więc do niej podszedłem. - Lepiej już chodźmy Elisabeth sama wiesz, że to nie będzie czekać - powiedziałem spokojnie w jej kierunku i znów zwróciłem się do Stephanie i Adeli. - Dziękuje za miłą rozmowę i przyjemne spędzenie czasu - stwierdziłem z delikatnym uśmiechem czekając aż Elisabeth wstanie. Miałem nadzieje, że naprawdę zaraz nie zrobi czegoś głupiego.
  11. Golding Shield/Karol Patris Minęła pewna chwila od mojej rozmowy telefonicznej a Lust nadal się nie pokazała. Nagle powoli odszedłem od drzwi i usiadłem ciężko na fotelu i zacząłem spoglądać na swą dłoń. Tak długo marzyłem o tej chwili by ponownie spotkać Lust. Minęło tak wiele czasu od chwili, gdy się ostatnio widzieliśmy. Połączył nas wspólny los niczym jakieś przeznaczenie. Jednak czy nadal byłem tą samą osobą, co wtedy? Nie wyglądałem nawet jak ten dawny kucyk, którego poznała. Moje ciało było teraz zupełnie, czym innym czy jednak moje wnętrze się od tamtego czasu zmieniło? Czy nadal pozostawałem tym samym Golding Shieldem, którego znała w Equestrii? Tak wiele czasu minęło a ja czułem się za to winny, że tak długo zostawiłem ją samą w tym świecie gdzie musiała sama walczyć o przetrwanie. Czy będę jej kiedykolwiek to w stanie wynagrodzić? Musiałem jednak odłożyć te przemyślenia, bo usłyszałem pukanie do drzwi. Natychmiast zerwałem się na równe nogi kierując się do drzwi. Zanim je otworzyłem spojrzałem jeszcze przez wizjer. Gdy tylko ją ujrzałem przełknąłem lekko ślinę. Wciąż nie mogłem uwierzyć, że tu jest. Miałem wrażenie jakby moje serce mocniej zabiło a to wszystko było tylko snem. Nie wiedziałem jak powinienem zareagować. Minęło tak dużo czasu bałem się, że wszystko zepsuje. Jednak mimo wszystko zawsze zależało mi na jej szczęściu i ono pozostawało dla mnie najważniejsze. Powoli pociągnąłem za klamkę by otworzyć drzwi Lust a samemu stanąć w nich. Gdy już stanęły otworem chwilę tak stałem wpatrując się w jej oczy z kamienną twarzą taką jak miewałem zwykle, na co dzień w Equestrii. Lust nie raz już u mnie widziała te minę nawet, gdy przebywaliśmy razem. Nagle jednak moja mimika twarzy zaczęła się zmieniać na delikatny uśmiech a sam zszedłem z drogi Lust. - Proszę wejdź do środka - powiedziałem spokojnie bez większych emocji, które stawałem się ukryć w sobie i wskazując gestem ręki by weszła. - Cieszę się, że dotarłaś powiedziałem już wchodząc powoli głębiej do pokoju jednak nie odchodząc za daleko. - Mam nadzieje, że nie natrafiłaś na jakieś nieprzyjemności - odrzekłem zatrzymując się niedaleko drzwi i co jakiś czas rzucając spojrzenie na Lust. Nie pamiętam, kiedy czułem się tak skrępowany jak teraz i nie potrafiłem zrozumieć, czemu. Przecież to była Lust, z którą wiele łączyło mnie jeszcze w Equestrii. Co się ze mną działo?
  12. - Interesujące wykorzystanie wolnego czasu - odparłem na słowa Stephanie przy okazji nalewając sobie sok z dyni. - Ja sam mimo wszystko nie umiałbym spędzić raczej czasu na nic robieniu czas się wtedy zbyt dłuży i duża nuda jednak każdy może inaczej to postrzegać - powiedziałem przy okazji pijąc sok, gdy już go przełknąłem znów się odezwałem. - Ciężko mi jednak wyobrazić sobie Elisabeth w takiej sytuacji - powiedziałem kierując teraz wzrok na nią. - Przeleżeć tyle czasu i nic nie robić? Chyba naprawdę za słabo ją znam - powiedziałem wzruszając lekko ramionami jednak wszystko mówiłem z żartobliwym tonem. - Mimo wszystko cieszy fakt, że nie tylko ja zauważyłem pewną fascynacje w numerologii - powiedziałem teraz kierując na chwilę swój wzrok na Adelie. - Jest jednak coś, co nas wszystkich łączy w obecnej sytuacji fakt, że wszyscy poddamy się jakimś przyjemny zajęciom, które się nam podobają, chociaż każdy z nas będzie robił, co innego to i tak będzie całkiem przyjemne - stwierdziłem z lekkim uśmiechem i ponownie się napiłem by nagle lekko zmrużyć brwi i się ponownie zamyślić, gdy mój wzrok spoczął na Elisabeth. Zdecydowanie oboje potrzebowaliśmy takiej chwili spokoju po tym wszystkim, co się stało. Miło było teraz się tak pośmiać i posiedzieć w spokoju w ostatnim czasie naprawdę zaczynało tego brakować. Jednak to była niestety tylko chwila a nie wiedziałem, co będzie potem. Nie byłem pewny czy powinienem być na numerologii i ponownie zostawić Elisabeth samą. A co jeśli znów zostanie zaatakowana? Bałem się tego. Jednak, jeśli bym z nią został wpadłaby we wściekłość wiedziałem to. Na dodatek ten szlaban, który ją czekał. Na samą myśl przechodziły mnie ciarki. Może jednak miała, co do jednego racje musimy ignorować Toma i jego przyjaciół może wtedy dadzą nam nareszcie spokój.
  13. Uśmiechnąłem się delikatnie słysząc słowa Elisabeth. Wiedziałem, że humor jej w pełni z pewnością nie wrócił jednak była już chyba na dobrej drodze by, choć trochę jej nastrój się poprawił. Nagle jednak mój uśmiech zanikł a zarówno wzrok jak i mina wykazywały dużą powagę jak bym zaczął nad czymś głęboko rozmyślać. Nie było tajemnicą, o czym tak rozmyślałem, bo mój wzrok był ponownie skierowany na Toma. Nie bardzo podobał mi się ten jego uśmiech, gdy tak patrzył na Elisabeth. Prosiła żebyśmy ich ignorowali jednak miałem wrażenie, że on nie chce nam tego ułatwić. Bałem się tego, co mu może w tej chwili chodzić po głowie. To nie był przypadek, że on nadzorował szlaban Elisabeth. Tylko wciąż nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego tak bardzo się uczepił. Moje rozmyślania na ten temat się skończyły z chwilą, w której jadalnia została zapełniona przez innych uczniów a ja straciłem z oczu Toma. Jeszcze bardziej mnie jednak zdziwił widok Stephanie i Adelii, które zwykle raczej były nieco dalej. Nagle mój wzrok spoczął na Adelii byłem nieco zdziwiony jej zainteresowaniem, jeśli chodzi o mój stan zdrowia jednak nie widziałem powodu by nie odpowiedzieć. Zdziwił mnie jednak fakt, gdy ta nagle syknęła nie do końca wiedziałem, dlaczego. Delikatnie się uśmiechnąłem zanim odpowiedziałem na jej pytanie. - Dziękuje, że pytasz to bardzo miłe - powiedziałem z delikatnym uśmiechem i będąc lekko zamyślonym. - Nic mi nie będzie to po prostu nie był to mój dzień. Najwyraźniej po prostu zbyt bardzo ostatnio próżnowałem, czego efekt można było zobaczyć myślę jednak, że niedługo wrócę do formy - stwierdziłem nakładając sobie jedzenie na talerz. - Poza tym czeka mnie dziś jeszcze niedługo numerologia, więc nie mogę sobie pozwolić na kiepskie samopoczucie - odrzekłem ze spokojem i znów skierowałem swój wzrok na Elisabeth. Cieszyłem się, że wróciła w pełni do zdrowia jednak wciąż bałem się po części tego, co może stać się później. Najgorsze w tym wszystkim było, że nie wiedziałem, co można było zrobić.
  14. Czy mogłem być zły na Elisabeth, że dała się tak ponieś nerwom w bibliotece? Oczywiście, że nie zachowała się całkiem naturalnie gdyby nie ukazała na to, co powiedziałem żadnych emocji uznałbym, że coś z nią nie tak. Poza tym byłem tak samo winny jak ona. To ja jej to powiedziałem i wszystko zacząłem. Nie byłem w stanie nawet pomyśleć, co czuje Elisabeth gdyż sam nie miałem rodzeństwa zawsze byłem tylko ja, od kiedy pamiętam. Jednak to nie do końca była prawda, bo miałem jeszcze Elisabeth, na którą zawsze mogłem liczyć. Być może, dlatego starałem się ją chronić i wspierać. Nie wiem, co bym zrobił bez niej i nie chciałbym się nigdy przekonać. Gdy już opuściliśmy bibliotekę miałem wrażenie, że Elisabeth całkiem zaczyna pozbywać się nerwów zwłaszcza, gdy zaczynaliśmy mówić o innych tematach niż Tom i jego koledzy. Nie zwracałem nawet uwagi na panującą wokół gorącą temperaturę ciesząc się, że choć na chwilę mogliśmy zapomnieć o przygnębiających sprawach. Nim się jednak obejrzałem zbliżała się już pora lunchu. Zacząłem kierować się wraz z Elisabeth do sali gdzie jak na razie nie było zbyt wiele uczniów. Przeważała tu obecnie liczba krukonów jednak nie widziałem wśród nich tej dziewczyny, którą spotkałem w sowiarni, co mi całkiem odpowiadało. Niestety gorzej było przy naszym stole, bo nie mogło niestety tam już zabraknąć osób, przez które zarówno ja jak i Elisabeth byliśmy nie w sosie. Bałem się czy Elisabeth nie zrobi przypadkiem czegoś głupiego nie byłem pewny czy cała jej złość zaniknęła. Jednak odetchnąłem z ulgą widząc jak kieruje się na skraj stołu a sam usiadłem jak zawsze przy niej. Zacząłem sobie powoli nakładać tłuczone ziemniaki, gdy nagle zmarszczyłem lekko brwi i spojrzałem na Elisabeth. - Wiem, że nie mogę poczuć tego samego, co ty - powiedziałem patrząc na nią. - Nie mam rodzeństwa, więc nie mogę postawić się na twoim miejscu, jeśli jest jednak ktoś mi naprawdę bliski to jesteś to ty Elisabeth. Proszę przestań o tym rozmyślać to nic nie pomoże a pogorszy sprawę - powiedziałem dosyć poważnie by nagle zmienić ton na bardziej delikatny. - Poza tym, jeśli chcesz dać mu nauczkę musisz jeść. Wygłodzona niewiele zrobisz jedzenie nie jest tu niczemu winne - odrzekłem by teraz wbić wzrok w sufit. - W innym wypadku nie dasz mi wyboru i będę cię musiał nakarmić a to chyba nie wyglądałoby najlepiej nie uważasz - powiedziałem ponownie w jej kierunku uśmiechając się do niej delikatnie.
  15. Odetchnąłem w duchu widząc, że Elisabeth się pozbierała i znów zaczynała myśleć jak trzeba. Gdy nagle usłyszałem jej słowa byłem już całkowicie przekonany, że wszystko było dobrze i już nie muszę się martwić, że zaraz zrobi coś głupiego. Zacząłem dokładnie jej słuchać i dokładnie rozmyślać nad każdym jej słowem marszcząc lekko brwi w zastanowieniu. Najbardziej mnie zastanawiał fakt zdziwienia Elisabeth na temat tego, że on wie, że ona ma brata. Elisabeth nie należała do osób, które od tak dzielą się ze wszystkimi tymi informacjami powiedziałaby tylko najbliższym znajomym a nie sądziłem by Stephanie lub Adelia mu coś o tym powiedziały. Więc skąd miał takie dokładne informacje nawet wiedział gdzie to przedszkola chodził. To nie miało żadnego sensu. Ja mu przecież tego nie powiedziałem. Nagle jednak sobie przypomniałem jak mówił, że słyszał coś o tym w pokoju wspólnym. Musiał, więc to podsłuchać, gdy Elisabeth komuś o tym wspominała to byłoby w jego stylu jakby nie patrzeć. - Masz słuszność jak zawsze Elisabeth najlepszym wyjściem będzie ich unikać jednak pytanie jak mamy to zrobić? Ja mam z nimi wspólne dormitorium a ty masz wspólny szlaban z Tomem i nie sądzę by ten pozwolił ci się ignorować... - nie zdążyłem jednak dokończyć, bo nagle usłyszałem głos bibliotekarki. No tak nawet nie pomyślałem jak wiele zamieszania i hałasu tu wywołaliśmy na przyszłość powinniśmy chyba być bardziej ostrożni i nie zwracać tak na siebie uwagi. - Bardzo przepraszam to się nie powtórzy daje słowo - powiedziałem z uniżonym głosem do pani Dorinson powoli podchodząc i podnosząc krzesło, które niedawno przewróciłem, gdy skończyłem powoli zwróciłem się do Elisabeth może lepiej na razie chodźmy - powiedziałem spokojnie lepiej było nie denerwować bibliotekarki a my chyba zwróciliśmy i tak za dużo uwagi na siebie tutaj.
  16. Nagle poniosłem wzrok ze stołu a me oczy otworzyły się szeroko, gdy spostrzegłem reakcje Elisabeth. Mogłem spodziewać się po niej wiele w końcu znałem ją od tak dawna jednak chyba nigdy nie widziałem jej tak wściekłej jak teraz. Miałem wrażenie, że gdyby Tom tu był to nie zawahałaby się na niego rzucić by wydrapać mu oczy a to mnie po części martwiło. Gniew potrafił odbierać logiczne myślenie i bałem się, że coś takiego dzieje się teraz z Elisabeth. Sam gniew nie był tu w stanie nic zrobić. W końcu ja sam byłem wściekły na Toma za to, co zrobił a ten pokonał mnie bez najmniejszego problemu bałem się, że Elisabeth czeka to samo a widząc jej reakcje czułem, że to się nie skończy dobrze. Nie zwracała już najwyraźniej na nic uwagi pozwalając wściekłości całkowicie opanować siebie. Mówiąc szczerze sam poczułem pewien strach, gdy tak na nią patrzyłem. Musiałem jednak coś zrobić. Wiedziałem, że jeśli teraz tak wyjdzie to wszystko skończy się czymś znacznie gorszym niż tylko szlabanem. Pytanie jednak brzmiało, co mam zrobić? Najlepsze byłoby użycie odpowiedniego zaklęcia i czekać aż się uspokoi jednak nigdy bym jej tego nie zrobił. Zrobiłem, więc jedyną rzecz, jaka przyszła mi jeszcze do głowy nagle podniosłem się z taką gwałtownością, że aż krzesło się przewróciło na ziemie tym samym wydając nieprzyjemny dźwięk po całej bibliotece. W tej samej chwili nagle przytuliłem delikatnie Elisabeth tak by jej broda spoczęła na moim ramieniu. Nie przywykłem do tego typu sytuacji, bo to zwykle ona pierwsza mnie obdarowywała uściskiem. Miałem jednak nadzieje, że to jej pomoże. Nagle odezwałem się w jej kierunku spokojnym i zarazem delikatnym głosem. - Proszę uspokój się Elisabeth wiem z doświadczenia, że gniew ci w niczym nie pomoże a tylko pogorszy sprawę, jeśli tam pójdziesz zrobisz tylko to, czego on chce - mówiłem cały czas spokojnie. - Dałem ci słowo, że będę cię chronił, jeśli zajdzie taka potrzeba nie pozwolę by skrzywdził ciebie ani nikogo z twych bliskich nie ważne jak bardzo potężny by był i jak wielka by była między nami różnica nie pozwolę mu na to nawet za cenę własnego życia, ale teraz proszę uspokój się wspólnie na pewno coś wymyślimy. Jeśli teraz tam pójdziesz to ja pójdę za tobą i oboje wiemy, że nic dobrego z tego nie wyjdzie dla nikogo z nas - powiedziałem by na chwilę zamknąć oczy miałem nadzieje, że to, co powiedziałem dotrze do Elisabeth i zdoła pohamować swoje nerwy.
  17. Biblioteka zawsze należała do jednego z mych ulubionych pomieszczeń. Cisza panująca wokół jak i te pokłady wiedzy w całym tym pomieszczeniu dawały zawsze najlepsze połączenie. Chodziłem w milczeniu za Elisabeth rozglądając się za wolnym stołem i przy okazji rozglądając się po pomieszczeniu. Nigdy się nie mogłem na to napatrzyć. Jedynym miejscem, którego nigdy nie odwiedziłem był dział ksiąg zakazanych. Niestety nie miałem tyle szczęścia, co Elisabeth by tam zajrzeć. W pomieszczeniu nie było również zbyt wielu uczniów, co mi całkiem odpowiadało. Udało nam się znaleźć wolny stół w całkiem dobrym miejscu, gdy już tam usiedliśmy zacząłem słuchać każdego słowa Elisabeth nie przerywając jej i czekając aż skończy. Oboje się nawzajem o siebie troszczyliśmy i martwiło mnie, że Tom mógł to zobaczyć i teraz wykorzystuje naszą wzajemną troskę o siebie przeciwko nam. - Właśnie tego się boje - powiedziałem na słowa Elisabeth dotyczące potęgi Toma. - Jeśli masz racje a ostatnio masz ją dość często obawiam się, że nikt z uczniów w całym Hogwarcie nie może się z nim równać a on bawi się wszystkim wokół - powiedziałem patrząc na Elisabeth. - Wciąż tego nie pojmuje, ale zdaje się, że on ma moc, której nie potrafimy pojąć. Nie wiem jak może czarować bez różdżki nie jestem tego w stanie pojąć i pewnie bym w to nie uwierzył gdybym sam tego nie widział na własne oczy - powiedziałem lekko kręcąc głową w zaprzeczeniu. - A skoro to potrafi to, jaki dla niego stanowiłby problem wrobienie Hectora w rzucenie uroku? Wszak dziwne się wydaje, że zaklęcia nie rzucił żaden z jego popleczników ani on tylko ktoś bezstronny, kogo mógł poświęcić by nas dręczyć - nagle lekko zmarszczyłem brwi i spojrzałem na Elisabeth. - Myślisz, że to ja mogę być powodem tego, że się na ciebie uwziął podobnie jak reszta tych, co za nim chodzą jestem czystej krwi może to go właśnie denerwuje, że jako jedyny z tej grupy się wyłamuje? Czy myślisz, że jeśli stanę się służalczy wobec niego jak oni da ci nareszcie święty spokój? - spytałem poważnie na nią patrząc. Nigdy nie chciałbym stracić swej przyjaźni z Elisabeth, ale jeśli zajdzie taka potrzeba byłem gotowy to zrobić dla bezpieczeństwa jej i jej rodziny. - Zanim coś powiesz Elisabeth przemyśl to dokładnie wiec, że w czasie mej utarczki z Tomem wspomniał on o twym braciszku i przedszkolu, do którego chodzi - powiedziałem wbijając zmartwiony wzrok w stół.
  18. Snow Night/Ewelina Szymańska Wzięła kolejny łyk herbaty słuchając uważnie każdego słowa Magdy. Tajemnice? Czy Magda miała racje i każdy coś ukrywał? W sumie jakby nie patrzeć w Equestrii też nie poznała żadnego kucyka, który by nic nie ukrywał, więc słowa Magdy miały tu sporo sensu. Nie mogła jednak nadal zrozumieć powodów, dla których pani Natalia tak chciała poznać jej kuzyna. Co mogło nią kierować? Była jednak pewna, że ma jakieś szlachetne pobudki by dążyć do tego spotkania. Nie mogła wymagać by Magda jej wyjaśniła, czemu pani Natalia chce go spotkać nawet gdyby znała ten cel. W końcu była to najwyraźniej jakaś ważna tajemnica i Snow rozumiała, że Magda musi to trzymać w sekrecie a ona musi uzbroić się w cierpliwość niedługo się zapewne wszystkiego dowie. Jej rozmyślania się skończyły, gdy ponownie ujrzała zmęczenie Magdy naprawdę zaczynała się o nią martwić. - Magdo nie wyglądasz najlepiej zbyt wiele od siebie wymagasz powinnaś, chociaż godzinę się zdrzemnąć - powiedziała z wyraźną troską w głosie. - Zdrowy sen jest nam potrzebny sama o tym przecież wiesz, bo przed naszym wyjazdem dałaś wykład o tym Annie - powiedziała cały czas na nią spoglądając. - Mój kuzyn również potrafił być na każde wezwanie księżniczek czasami brał na siebie więcej niż musiał tylko po to by coś sobie udowodnić a to nie było dobre - powiedziała kręcąc głową w geście zaprzeczenia. - Nie myśl, że chcę się mądrzyć lub udzielać ci rad ja po prostu martwię się o ciebie - powiedziała niepewnie patrząc na Magdę.
  19. Nagle poczułem jak ten żałosny śmiertelnik zaczyna mnie okładać jakimiś zaklęciami. Naprawdę spodziewał się, że tak można mnie obecnie pokonać? Ciało, które posiadałem w obecnej formie naprawdę trudno było zranić. Mimo wszystko czułem uderzenia tych zaklęć jak próbowały mnie zranić i ostatecznie przyjąłem formę obrony zasłaniając się masywnymi łapskami. Było to wszystko nie tyle groźne, co niezwykle uciążliwe i traciło tylko czas, który był dla mnie obecnie wart tyle, co złoto. Chroniłem się tak dłuższy czas aż w końcu zaczęła zbierać we mnie moc, która zaczęła otaczać moje ciało aż w pewnym momencie ta moc się uwolniła w postaci mrocznej fali zniszczenia, która zaczęła niszczyć wszystko, co stało na swej drodze łącznie z zaklęciem, którym byłem atakowany. Ponownie chciałem przystąpić do ataku, gdy nagle otworzyłem oczy i padłem na kolana trzymając się za głowę i wyjąc z bólu. Wiedziałem, co to oznacza drzewo zepsucia zostało wyrwane. W momencie, w którym Enkiel zniszczył drzewo z ziemi, w które do tej pory było wrośnięte zaczęła się wydobywać czarna ciecz a w jego miejscu była dziwna głęboka dziura, z której poza cieczą zaczęło wydobywać się białe światło a towarzyszył temu wszystkiemu najgorszy możliwy dźwięk bólu i rozpaczy potępionych, które musiały teraz dosięgać uszu śmiertelnika jednak nie tylko dla niego musiało być to nieprzyjemne doświadczenie o ile, na co dzień uwielbiałem pławić się w rozpaczy śmiertelników to teraz byłem niczym łącznik czułem ten ból i rozpacz, która mnie dosięgała zwijałem się z bólu na ziemi a na mym ciele zaczynały pojawiać się pęknięcia. Nie to nie mogło się tak łatwo skończyć. W jednej chwili zniknąłem z ziemi, na której niedawno się zwijałem niczym robak by pojawiać się w okolicy dziury, która została po drzewie nagle resztką sił włożyłem masywne łapsko prosto w dziurę a ciecz przestała wypływać a sam zacząłem pochłaniać ją do swego ciała. Zacząłem ponownie powoli wstawać na równe nogi przy okazji wyciągając łapsko z ziemi. Gdy tylko wyjąłem łapę cała ziemia ponownie zaczęła się trząść a w miejscu gdzie była dziura i wydobywało się z niej wszelkie plugastwo ponownie zaczęło wyrastać drzewo. Nagle wskoczyłem na jedną z gałęzi niczym jakiś wściekły drapieżnik by złapać w łapę jedno z ciał, które na nim wisiało. Gdy tylko je dotknąłem te w jednej chwili zmieniło się w suchy szkielet, który opadł z drzewa a gdy tylko dotknął ziemi zamienił się w nic nieznaczący pył. Stałem tak dobrą chwilę, gdy nagle pęknięcia na mym ciele zaczęły zanikać a ja znów wyglądałem jakbym był w pełni formy i nie była to iluzja gdyż pożywiłem się energią tej udręczonej duszy by samemu wydłużyć swój czas walki z tym pyszałkiem. Zeskoczyłem w jednej chwili drzewa by wyciągnąć masywne łapsko prosto przed siebie i zacząć je powoli otwierać w otwartej dłoni pojawiło się dziwne czerwono oko wrośnięte w mą dłoń. - Naprawdę myślisz, że jestem tak głupi? - spytałem w jego stronę. - Ja pamiętałem, co zrobiłeś na początku naszego starcia jak zbadałeś moją moc a potem wykorzystałeś to przeciwko mnie. Wiedziałem, że możesz zrobić tak ponownie, dlatego przyzwałem te filary. To prawda nie ja to stworzyłem a ukradłem jednak miałem sporo czasu by zbadać ich naturę i zmienić zapisane na nich instrukcje. Pytanie teraz ile tego, co tam zobaczyłeś było prawdą a ile kłamstwem zapisanym przeze mnie? - spytałem śmiejąc się a mój głos roznosił się po arenie. - Demoniczne oko znajdzie cię wszędzie nieważne gdzie byś się ukrył i jakich sztuczek użył. Sprawiłeś mi przed chwilą wiele bólu pozwól, że się odwdzięczę - powiedziałem ponuro by zebrać energię w drugim łapsku, w której nagle pojawiła się wielka czarna włócznia utkana jakby z samego mroku w jednej chwili cisnąłem ją w powietrze a ta zaczęła lecieć prosto w stronę śmiertelnika jakby sama była świadoma gdzie ma lecieć unikała wszelkich przeszkód by tylko dolecieć do niego sam stałem wciąż z otwartą dłonią by oko mogło go znaleźć.
  20. Na słowa Elisabeth, że nie jestem słaby coś we mnie drygnęło. Czy mogła mieć racje czy naprawdę moje umiejętności nie osłabły? Jednak nie byłem pewny czy chciałem by miała racje, bo jeśli ją naprawdę miała to by oznaczało, że mnie i Toma dzieliła przepaść, jeśli chodzi o nasze umiejętności i nigdy nie będę jej w stanie przed nim chronić. Dawałem z siebie wszystko a on nawet nie zwracał na mnie uwagi. Co gorsza z jakiegoś powodu uwziął się na Elisabeth jakby czerpał z tego jakąś sadystyczną pokręconą radość, której nie potrafiłem zrozumieć. Jednak, co mamy w tym wypadku zrobić? Nikt nam nie uwierzy w końcu mówimy o Tomie, którego szanują i kochają wszyscy wokół a on to wykorzystuje na swą korzyść. Nagle jednak ponownie wróciłem na ziemie na kolejne słowa Elisabeth. - Nigdy nie uważałem, że jesteś słaba jednak ja po prostu nie jestem w stanie tego pojąć - powiedziałem by nagle się zatrzymać w zastanowieniu zaraz jednak ruszyłem dalej. - Elisabeth ja użyłem całej swej mocy a nawet nie naruszyłem jego tarczy to niema żadnego sensu. Co gorsza, jeśli masz racje to nie wiem, co można zrobić nikt nam nie uwierzy jego słowo przeciw naszemu a wiadomo, kto ma tu największy szacunek - powiedziałem wściekle nie zatrzymując się jednak. Nagle jednak mój ton się zmienił. - Spróbuje Elisabeth jednak nie mogę być pewny, że przestanę się o ciebie martwić wiem, że sama sobie potrafisz świetnie radzić jednak, jeśli coś ci się stanie nie wiem, co zrobię wtedy, gdy rzucono na ciebie urok ja nie wytrzymałem miałem utarczkę z Tomem przed klasą. Nie wiem jak to zrobił, ale odepchnął mnie od siebie nawet nie używając różdżki tu nic niema sensu - mówiłem w jej kierunku nie zatrzymując się i lekko kręcąc głową w geście zaprzeczenia, gdy zaczęliśmy w międzyczasie dochodzić do biblioteki.
  21. Snow Night/Ewelina Szymańska Nie do końca była dla niej zrozumiała reakcja Magdy na sekret, który jej zdradziła. W czym był tu powód do chichotu? Domyślała się brzmi to dość dziwnie przy całej tajemnicy, którą tu wprowadziła. Można było pomyśleć, że Golding otrzymał nie wiadomo, jaki artefakt po tym, co powiedziała, ale czy włos kucyka nie był tu równie niezwykły? Zwłaszcza w obecnym świecie. Na dodatek nie byle, jaki włos tylko ich władczyni, więc to przecież było wręcz niezwykłe przynajmniej w jej uznaniu. Jednak nadal do końca nie rozumiała, co takiego może się rozjaśnić w czasie rozmowy pani Natalii i jej kuzyna. Rozumiała jednak, że Magda miała powody by o tym na razie tego nie mówić a wszystko się wyjaśni z czasem jak zawsze. Chciała jeszcze powiedzieć Magdzie prawdę o New Medica ale to byłoby chyba na razie za wiele. Powoli uniosła kubek by się napić swojej herbaty a gdy już wypiła łyczek delikatnie się uśmiechnęła. - Widzę, że wszędzie otaczają mnie tajemnica - powiedziała delikatnie żartobliwie. - Najpierw spotkałam Annę, która nadal dla mnie pozostaje zagadką i mam wrażenie, że ma wiele tajemnic potem pojawił się Golding, który nie miał wcale ich mniej a teraz jeszcze okazuje się, że ty i pani Natalia macie też swoją wielką tajemnicę - powiedziała lekko chichocąc. - Nagle jednak znów się odezwała nie umiem jednak pojąć, dlaczego tak pani Natalii zależy na spotkaniu Goldinga. Czy to, dlatego że jest niezarejestrowany czy dlatego że podążają za nim inne niezarejestrowane kucyki? A może są inne powody? Sama nie wiem duży tych zagadek i tajemnic - powiedziała z uśmiechem ponownie sięgając po kubek i ponownie się napiła, gdy nagle przełknęła herbatę znów się odezwała. - Jednak Golding z tego co wiem sam nie jest na szczycie swej organizacji - powiedziała jakby nad czymś rozmyślając i znów wbijając wzrok w naczynie. - Może pani Natalia będzie musiała pomówić też z nią, jeśli zdoła przekonać Goldinga - powiedziała lekko zamyślona.
  22. Najwyraźniej Elisabeth nawet nie zwróciła uwagi, że na nią wpadłem. Wręcz przeciwnie miałem nawet wrażenie, że jest z tego powodu trochę zadowolona, gdy nagle poczułem jej uścisk, który oczywiście odwzajemniłem. Bardzo się cieszyłem, że ponownie nasze drogi się skrzyżowały, bo zaczynało mi brakować jej towarzystwa nawet przez taką chwilę. Niestety słowa, które powiedziała nie były zbyt zadowalające. Gdy tylko się dowiedziałem, że Elisabeth ma mieć szlaban z Tomem natychmiast zmarszczyłem lekko brwi. Nie podobało mi się to i miałem, co do tego jakieś złe przeczucia. Jednak na razie nie mogłem nic na to powiedzieć, bo Elisabeth zaczęła mnie wypytywać o powód mego samopoczucia. Myślałem, że jednak sprawa się już rozejdzie, gdy wróci, ale jednak nadal chciała wiedzieć, co się stało a ja nie potrafiłem jej okłamać. Musiałem jej powiedzieć tylko zastanawiałem się , od czego by tu zacząć. - Sądzę, że to świetny pomysł - odpowiedziałem z uśmiechem na pytanie Elisabeth dotyczące biblioteki, gdy tak szliśmy w tamtym kierunku zacząłem powoli mówić. - Sądzę, że powinienem jednak nieco bardziej ufać twym przeczuciom Elisabeth - powiedziałem w lekkim zdenerwowaniu marszcząc lekko brwi. - Niestety nie myliłaś się, co do naszego nauczyciela faworyzował jak się okazało swoją córkę w sposób, którego ciężko było nie dostrzec - powiedziałem lekko zaciskając zęby, ale zaraz zacząłem dalej kontynuować. - Powody naszych nerwów są związane z tą samą osobą droga Elisabeth - powiedziałem teraz z lekkim zmartwieniem. - W czasie lekcji profesor urządził nam pojedynki z puchonami, jako że i ja i Tom przybyliśmy ostatni byliśmy w jednej parze i chociaż starałem się ze wszystkich sił nawet go nie ruszyłem. Upokorzył mnie na oczach wszystkich i tylko udowodnił jak słaby jestem. Dostałem nędzny, więc tylko teraz pozostaje czekać na list od rodziny - powiedziałem z nieukrywanym rozczarowaniem. - Potem, gdy poszłaś z Tomem miałem dosyć dziwne spotkanie z jakąś krukonką w sowiarni, gdy odwiedzałem Sokratesa jednak to raczej niema większego znaczenia. Co do twojego szlabanu nie wygląda mi to na typowy zbieg okoliczności proszę uważaj na siebie Elisabeth nie wydaje mi się, aby to Hector rzucił na ciebie ten urok wiem, że dowody są jednoznaczne, ale to nie w jego stylu wciąż mam przeczucie, że był to jednak Tom a gdy będziesz tam z nim sama nawet nie będę mógł ci w żaden sposób pomóc - powiedziałem zaciskając pięść by nagle skierować swój wzrok na Elisabeth. - Mam jeszcze jedną prośbę Elisabeth czy zechcesz ze mną poćwiczyć zaklęcia w wolnym czasie? Głupio to przyznać, ale ja potrzebuje pomocy - powiedziałem z nieukrywanym rozżaleniem.
  23. Golding Shield/Karol Patris Widać było, że hotel, w którym aktualnie przebywałem bym standardem luksusu pięknie pomalowane ściany w barwie żółci słońca. Światło również wspaniale padało na całe to miejsce. Drzwi do hotelu były stworzone z mocnego szkła, co jakiś czas do wnętrz hotelu drzwi otwierał portier. Sama hala gdzie znajdowała się recepcja też była całkiem imponująca. W okolicach recepcji była nawet niewielka poczekalnia wokół czarnego stołu stało 8 krzeseł wszystkie pokryte miękkim jasno zielonym materiałem. Na samym stole znajdowały się również jakieś czasopisma, które miały zabić czas w czasie czekania. Niedaleko poczekalni była również niewielka fontanna, która miała chyba całemu miejscu nadać klasy jednak, co w tym dziwnego jak hotel znajdowała się w takiej okolicy? Musiał posiadać odpowiednią klasę. Sama hala była wykonana ze zwykłego gładkiego kamienia a pod jedną ze ścian stała właśnie recepcja, do której poszła Lust. W recepcji stała jakaś młoda dziewczyna na oko miała 24 lata jej blond włosy były spięte tak by nie opadały. Ubrana była w typowy uniform pracowniczy składający się z czarnej marynarki i ciemnej spódniczki. Na plakietce było tylko imię kobiety, które brzmiało Karolina. Stała cały czas za dużym biurkiem pisząc coś na komputerze nagle jednak podniosła wzrok widząc kobietą, która się do niej odezwała. Lekko zmrużyła oczy na pytanie o jednego z gości hotelu. Zanim udzieliła jakichkolwiek informacji musiała mieć pewność, że ten wydaje na to zgodę. Na szczęście z tego, co wiedziała ten powinien być w pokoju. Powoli sięgnęła po telefon by zadzwonić do pokoju. Właśnie skończyłem przygotowania na przyjście Lust. Na dużym brązowym drewnianym stole znajdowało się trochę jedzenia jednak nie w jakiś ogromnych porcjach. Były tam różnego rodzaju sałatki, różne warzywa czy zapiekanka warzywna. Wszystko łączyło jedno brak mięsa. Miałem nadzieje, że nie będzie to przeszkadzać Lust. Po prostu nie przepadałem za nim starych nawyków ciężko się jednak pozbyć. Na stole znajdowały się również sztućce jak i dwie duże lampki, obok których stało dobre wino. Miałem nadzieje, że doceni moje przygotowania na jej wizytę. Rozejrzałem się ponownie po pokoju by zobaczyć czy wszystko wygląda jak trzeba. Nie zwracałem raczej wcześniej uwagi na pokój wybrałem go ze względu na widok na kancelarię. Jednak pokój źle nie wyglądał przynajmniej w moim przekonaniu. W salonie obok stało stały 4 fotele jak i 1 kanapa wszystkie zgrabnie otaczały stół i były barwie czarnej. Pod samym stołem i meblami do siedzenia leżał biały puchaty dywanik. Okno salonu w dzień idealnie tu wpuszczało światło i był z niego dobry widok na kancelarie. Można było zawsze jednak zasłonić okno gdyby komuś to przeszkadzało. W rogu salonu stało niezbyt duże biurko, na którym nawet znajdował się komputer. Na jednej ze ścian zawieszony był także duży płaski telewizor, który można było spokojnie oglądać z miejsc siedzących. Nie korzystałem raczej z tych rzeczy, ale mi nie przeszkadzały. Z salonu właściwie można było się dostać do sypialni gdzie znajdowało się duże łóżko o, na którym spoczywała biała wełniana pościel. Poza samym łóżkiem były tylko tam dwie szafki nocne z małymi lampkami. Jedynym jeszcze pomieszczeniem była tylko łazienka, w której znajdowała się umywalka, toaleta jak i biały wykafelkowany prysznic. Nie mieli zapewne powodu by więcej pakować do tych pomieszczeń. A jedzenie zawsze można było zamówić. Chociaż w salonie było też miejsce oddzielone niewielką drewnianą ścianką gdzie było pełno brązowych drewnianych szafek gdzie były trzymane jakieś drogie alkohole sam jednak raczej nie zwracałem na to uwagi, bo raczej nie piłem. Podłogi we wszystkich pomieszczeniach były typowo drewniane nie licząc łazienki, która była w pełni wykafelkowana i cała biała. Kolor salonu był za to bardziej pomarańczowy natomiast sypialni bardziej w barwie fioletu. Nie patrzyłem wcześniej w sumie jak to wszystko będzie wyglądać, bo nie miałem raczej w planach nikogo tu zapraszać czy przebywać tu zbyt długo. Skąd jednak miałem wiedzieć, że tak się to wszystko potoczy? Nagle jedna moje rozmyślania się skończyły na dźwięk telefonu, do którego powoli podszedłem. - Dzień dobry panie Karolu - powiedział damski głos kobiety z recepcji. - Jakaś kobieta o pana pyta czy wie pan coś o tym? - na pytanie kobiety lekko przełknąłem ślinę. Nikogo innego się nie spodziewałem tu poza Lust, więc to musiała być ona jednak musiałem być pewny. - Może ją pani opisać? - spytałem dość szorstko. - Dosyć ciemna karnacja skóry o kruczo czarnych włosach. Dalej mówić czy to wystarczy? - spytała patrząc na Lust. Nie było mowy o pomyłce to musiała być ona. - Zgadza się czekałem na nią proszę jej wskazać miejsce do apartamentu - powiedziałem by odłożyć słuchawkę. Sam skierowałem się do swoich rzeczy, które były nadal spakowane w torbach. Nie widziałem powodu by się rozpakować jak do tej pory. Wszystko leżało pod ścianą. Powoli wyjąłem schowany wcześniej pistolet i schowałem go teraz w torbie a sam skierowałem się w stronę drzwi by je otworzyć a następnie stanąłem w ich okolicy czekając na Lust. - Pan Karol na panią czeka w apartamencie na 3 piętrze. Pokój 37 trochę w głębi korytarza powinna pani znaleźć bez problemu - nagle wskazała dłonią na okolice windy i schodów. - Może pani tam dotrzeć schodami lub windą jak pani woli to chyba tyle - powiedziała z delikatnym uśmiechem wracając do swoich codziennych obowiązków. Crystal/Felicja Romanis Szachownica będąca pod gruzami budynku zaczęła coraz bardziej intensywnie świecić jakby zbierała w sobie moc, gdy nagromadziło się już wystarczająco światła ta zaczynała się nagle robić coraz bardziej przezroczysta aż w pełni zniknęła spod gruzu i nagle ponownie się pojawiła w jakimś parku gdzie nikogo nie było w najbliższej okolicy. Natomiast w samej szachownicy sama Crystal zmrużyła lekko oczy. Mogła już stąd wyjść wiedziała to dobrze. Nie było czasu by zwlekać musiała działać póki nie było ze wszystkim za późno. Nagle jej ciało zaczęło robić się również przezroczyste jak wcześniej szachownica a czerwony róg ponownie się pojawił w jej kopycie. Nim jednak całkiem zniknęła można było usłyszeć dźwięk łańcuchów nagle zobaczyła jak jej słabe ja wyciąga ku niej słabo kopyto patrząc na nią słabym wzrokiem. - Proszę zaprzestań tego nim zatracisz nas obie. To, co robisz jest złe daj temu spokój - mówiła słabym głosem nadal nie będąc w stanie się podnieść po ataku swej bliźniaczki. Na co wolna Crystal tylko pokręciła głową. - Jesteś po prostu żałosna i słaba jak wszystkie cechy kucyków, które sobą prezentujesz. Masz mnie tylko słuchać to jest twoje jedyne zadanie - powiedziała na odchodne całkiem znikając z szachownicy, na co spętana Crystal ponownie się skuliła a z jej oczu popłynęły łzy. W jednej chwili Crystal ponownie wylądowała na ziemi w parku w okolicy szachownicy jakby pojawiając się z nikąd. Ponownie była w swej ludzkiej postaci i nagle opadła na czworaka mając wrażenie, że zaraz zwymiotuje. Chwilę tak leżała ciężko oddychając ustami. Mimo wszystko podróż między tymi miejscami nie była nigdy dla nie przyjemna. W końcu jednak wstała i przetarła usta dłonią. Rozejrzała się po okolicy nikogo na szczęście tu nie było. Następnie skierowała swój wzrok na szachownicę z nią też było wszystko dobrze, czyli jej żałosne drugie ja robiło swoją pracę. Jeśli ta abominacja myślała, że tak łatwo ją wykończy to będzie w dużym błędzie. Zbyt długo już żyła by zginąć tak żałośnie pomyślała zaciskając pięść. Jednak obecna sytuacja dostarczyła jej kilku informacji. Abominacja najwyraźniej miała granicę swej mocy, bo nie mogła wpłynąć na świat, który Crystal sama kiedyś stworzyła. To mógł być jej azyl, choć wchodzenie i wychodzenie tam nie były przyjemne to jednak była ważna informacja, którą może kiedyś wykorzystać. Teraz jednak czas powiadomić organizacje, że nic jej nie jest i zatrzymać Goldinga zanim wszystko zbyt się namiesza. Powoli podniosła szachownicę i ruszyła. Striding Rason/Jim Grayson - Powinnaś trochę bardziej znać się na żartach - stwierdził w jej kierunku na jej ostatnią uwagę dotyczącą patrzenia w przyszłość. - Zbyt bardzo bierzesz wszystko na poważnie - mówił cały czas idąc za nią. Jego zmysły również nie działały najlepiej po tym alkoholu, który pochłonął wcześniej jednak był w stanie jeszcze normalnie chodzić i tak właśnie cały czasu poruszał się idąc obok Lüge. - Nie miałem tego w planach - mówił idąc dalej koło niej i trzymając butelkę z alkoholem w dłoni. - Już w czasie rozmowy w knajpie mówiłem, że chciałem zatrzymać się w jakimś hotelu, więc to powinno wskazywać, że twa intuicja się w tej kwestii myliła. Staram się raczej nie narzucać innym. Jednak skoro sama mnie zaprosiłaś to powinienem już chyba skorzystać z tego zaproszenia - powiedziała dalej idąc. Świat po alkoholu zawsze wydawał się jakiś inny w tym wypadku u niego nie było inaczej. - Poza tym musimy chyba dokończyć sprawę naszego przyjaciela - powiedział z uśmiechem lekko podnosząc butelkę. - Mam nadzieje jednak, że czujesz się jeszcze na tyle dobrze, że zdołamy spokojnie dojść. Co prawda pamiętam gdzie mieszkasz, ale nie bardzo bym chciał cię zanosić na miejsce - dodał z nutką żartu w głosie.
  24. Snow Night/Ewelina Szymańska No ostatnie słowa Magdy po prostu zatkało Snow. Słyszała, co prawda, że dawniej byli ludzie, którzy pragnęli zostać kucykami należeli do jakiejś organizacji jednak teraz już nawet nie pamiętała, jakiej. Czy Magda była właśnie jak tamci ludzie? Nie sądziła, że są jeszcze ludzie, którzy pragnęliby urodzić się kucykami. Jednak właśnie takiego spotkała. Nie sądziła by Magda kłamała to, co mówiła wydawało się aż nad wyraz szczere. Chwilę tak siedziała myśląc nad tym, przez co w pokoju zapanowała cisza, gdy Snow nic nie mówiła na słowa Magdy a tylko wbijała wzrok w szklankę nagle jednak cisza została przerwana przez Snow, która się odezwała po rozmyśleniach. - Magdo, ale ty już jesteś prawdziwym kucykiem - powiedziała by nagle podnieść swój wzrok na nią i się do niej ciepło uśmiechnąć. - Moim zdaniem jesteś jedną z nas i nic tego nie zmieni. Nie wystarczy się tylko urodzić kucykiem by nim być trzeba też reprezentować moim zdaniem ważne cechy i uważam, że ty reprezentujesz najlepsze cechy naszego gatunku - nagle jednak Snow zagryzła lekko wargę. - Ufam ci Magdo, dlatego chce ci coś powiedzieć - powiedziała lekko kręcąc głową by się rozejrzeć czy nikt ich nie podsłuchuje i nagle ponownie się odezwała. - Golding posiada włos samej księżniczki Celestii i jestem pewna, że mnie nie okłamał, co do tego a wiesz, że to jeden z kluczy, który może pomóc kucykom zdobyć naszą dawną postać. On twierdzi, że być może znalazł metodę by zastąpić inne składniki, jeśli naprawdę odniesie sukces zrobię wszystko Magdo byś mogła do nas dołączyć byś mogła wieść życie kucyka, jeśli tego pragniesz. Dlatego mam też nadzieje, że zdoła się porozumieć z panią Natalią być może, gdy pozna was zrozumie, że nie wszyscy ludzie są tacy jak myślał jednak proszę nie mów nic nikomu na razie o tym włosie jestem pewna, że sam wam o tym powie, gdy tylko zdołacie się z nim porozumieć - powiedziała lekko wbijając wzrok w szklankę. Głupio się trochę czuła, że powiedziała, co posiadał Golding jednak uznała, że Magdzie może zaufać i ona nie zdradzi tajemnicy nikomu. A skoro naprawdę chciała być kucykiem to Snow wiedziała, że zrobi wszystko by jej w tym pomóc, chociaż tak się odwdzięczy za okazaną jej dobroć.
  25. Gdy już opuściłem sowiarnie ponownie oddałem się głębokiemu rozmyślaniu ignorując wszystko i wszystkich wokół mnie. Nie zwracałem nawet uwagi na mijających mnie innych uczniów byłem zbyt bardzo pogłębiony w swych myślach. Jednak, o czym tak myślałem? Głównie o Elisabeth wciąż się o nią martwiłem zwłaszcza po tym, gdy Tom pokonał mnie w pojedynku bez najmniejszego problemu. Obiecałem, że będę ją chronił a jak miałem to zrobić, gdy nie byłem nawet w stanie go pokonać w pojedynku? Mało tego ja nawet nie byłem w stanie go, choć trochę zmęczyć. Poza tym, jeśli Elisabeth się, co do niego nie myli to bałem się, że to dopiero początek naszych kłopotów. Czasem moje rozmyślenia kierowały się również do tego, co było w sowiarni. Nie miałem, co prawda ochoty na jakieś nowe znajomości jednak ta dziewczyna była jakaś dziwna. Jednak nie potrafiłem zrozumieć, na czym ta jej dziwność miała polegać. Szybko się jednak przekonałem, że zagłębianie się w myślach i kroczenie do przodu nie jest dobrym połączeniem, bo gdy tylko wszedłem na klatkę schodową dosłownie na kogoś wpadłem omal się nie przewracając na chwilę zamknąłem oczy przy zderzeniu, po czym natychmiast się odezwałem. - Przepraszam - powiedziałem nim otworzyłem oczy jednak, gdy tylko je otworzyłem byłem w szoku, bo wpadłem na nikogo innego jak Elisabeth, na co szerzej otworzyłem oczy. - Elisabeth? - spytałem zaskoczony niemal krzycząc, gdy nagle lekko pokręciłem głową - Wybacz Elisabeth to moja wina za bardzo się pogłębiłem we własnych myślach. Nic ci się nie stało? - spytałem z wyraźną troską w głosie patrząc przy okazji na nią z lekkim zmartwieniem. Strasznie głupio to wyszło na przyszłość muszę pamiętać by być bardziej uważnym.
×
×
  • Utwórz nowe...