Skocz do zawartości

Magus

Brony
  • Zawartość

    5480
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    6

Posty napisane przez Magus

  1. Bar

    Towarzyszki Crimson wydawały się wywoływać mieszane emocje wokół klienteli. Wszyscy przyglądali się głównie Crimson, którą już znali, ale nie ignorowali jednocześnie jej towarzyszek. Sinister była całkiem typowa dla takiego miejsca. Nie raz widziano podobne klacze w okolicy Czarnego rynku. Część z nich nawet zarabiała na swoje utrzymanie ciałem. Jednak widok White, to była zupełnie inna sprawa. Takie klacze nie były tu typowym widokiem w tym lokalu, no chyba, że ktoś taką kupił. Nie miała jednak na sobie smyczy, więc to wykluczało by została wcześniej przehandlowana. Oczywiście, niedawne zaintrygowanie zmieniło się w nerwowe pomruki dochodzące z okolicznych stołów. Stało się tak głównie przez Sinister i jej nie utrzymywanie języka za zębami. Cokolwiek zaszło podczas tamtej bójki, najwyraźniej we wszystkich zachowało uraz. Właściciel powoli podszedł do stolika trójki klaczy, a potem spojrzał na Sinister.

     

    - Najwyraźniej wasza koleżanka za wiele wam o sobie nie powiedziała - rzucił na niedawny komentarz klaczy, a potem spojrzał po całej trójce. - Dobra, co chcecie? Mamy niewielkie problemy z... - zauważył na sobie wzrok Crimson i szybko dokończył. - ...Winem, nawet o tym nie myśl - powiedział w jej kierunku, a ta wzruszyła kopytami.

    - Potrafisz czytać mi w myślach, że wiesz o czym myślę? Stary z takim talentem się marnujesz w tej budzie - ogier lekko się skrzywił. - Dla mnie tequila i nie żałuj - powiedziała z nieukrywanym uśmiechem.

    - A wy co chcecie? - spytał, patrząc teraz na obie klacze.

  2. Crystal

    Opowieść o dwóch zawszankach była mało interesująca dla Dziekan Zła. Niewiele ją obchodziły relacje niedogadujących się ze sobą dziewczyn. Głównie powodem było to, że zwykle kłótnie zawszan były trywialne, podczas gdy zło było gotowe się nawzajem pozabijać. Gdyby ona, reszta nauczycieli oraz wilki ich nie pilnowały, to najpewniej w ciągu jednego dnia około sześćdziesiąt procent nigdziarzy byłoby martwych. Zawszanie nawet gdy się kłócili, nie byli gotowi się na takie konflikty, szukali zwykle mediacji. Nauczycielka Klątw i pułapek miała racje. Christian był ich problemem, z którym trzeba było coś zrobić. Jeśli chodziło o Czytelniczki, wymagana była współpraca, to prawda. Zwłaszcza po ostatniej nocy była co do tego pewna. Myślała, że zdoła je rozdzielić sama, jeśli jednak naprawdę Dyrektor maczał w tym wszystkim palce, to nadal nie było pewne czy nawet łącząc siły sobie poradzą. Czemu by mu miało zależeć na ich przyjaźni? Nie rozumiała tego.

     

    Nie skomentowała w żaden sposób kwestii Thomasa i Elviry. Dziekan Dobra nie mogła zrozumieć w końcu jak skomplikowana relacja zachodzi u obojga. Chłopak z Mruczących Gór, pochodził z zawszańskiej rodziny, podobnie jak Elvira. Ich przypadek się jednak różnił. On został zmuszony do życia niczym nigdziarz. Odebrano mu brutalnie wszystko co było w nim dobre i niewinne, czego efektem jest obecna sytuacja. Elvira natomiast z własnej woli wybrała zło, nikt jej do tego nie zmuszał. Oboje nie byli typowymi nigdziarzami, nadal mieli emocje, które mimo, że niemal w nich zanikły, to gdzieś tam się nadal tliły. Efekt ich wzajemnej bliskości był niezwykle problematyczny, nawet jeśli Klarysa Dovey tego nie rozumiała. Jednak teraz były ważniejsze sprawy jak sama wcześniej zauważyła Lady Lesso. Sprawa Ravera jak zwykle była niezwykle skomplikowana, a przy tym irytująca. Ten przypadek ucznia był niezwykle frustrujący, bo nigdy nie było pewne jak się za niego zabrać.

     

    - Raver to nieprzyjemna sprawa... - zacisnęła zęby wspominając o nim. - Jest niczym irytujący odcisk, na który ciężko znaleźć dobrą metodę - przewróciła oczami na bok. - Fakt, że interesuje się Czytelniczkami wyjątkowo niepokoi. Zdążyłam już zauważyć, że on nikim nie wykazuje większego zainteresowania. Uważa się za lepszego niż inni - skrzywiła się. - Przydałoby mu się utrzeć nosa, ale nie można celowo go oblewać, bo to nic nie da. Rywalizuje nieco z Elvirą, z którą też ma spięcia. Co całkiem ciekawe nie raz spostrzegłam, że Thomas staje w jej obronie, niczym książę - wzdrygnęła się na samą myśl. - Wracając do tematu naszego młodego czarnoksiężnika, obawiam się, że mam związane ręce, a on o tym dobrze wie. Nie możemy go karać za to, że z kimś rozmawia lub za kimś chodzi. Dopóki nie zacznie otwarcie komuś grozić, nie można nic zrobić. A niestety, nie dotarły do mnie informacje by wygrażał twojemu zawszaninowi, Klaryso, więc teraz już za późno bym mogła go za to ukarać, chociaż naprawdę szkoda - lekko się rozmarzyła najwyraźniej wcale nie udając chęci co do tego pomysłu, ale równie szybko wróciła na ziemię. - Teraz przynajmniej już wiem jak uszkodził sobie żebra w czasie tego obiadu. Jak tak o tym myślę... Mam wątpliwości, czy w jego przypadku Sala Udręki byłaby w stanie go naprostować. Ponadto niefortunną sprawą jest kwestia grup, gdzie również jest z dwoma Czytelniczkami, a nawet Elvirą. Powiem szczerze, w jego przypadku jestem w kropce i nie mogę nic zrobić dopóki nie zrobi czegoś głupiego, co wydaje się niemożliwe, bo jest na to za sprytny

  3. Crystal

    Reakcje obu kobiet, nie uszły uwadze Dziekan Zła. Nie zwróciła większej uwagi na wrogie spojrzenie Lady Lesso, bo zdążyła już przywyknąć, że ta kobieta je często rzuca w jej kierunku. Inaczej było z Klarysą Dovey. Ona zawsze była tak miła i uśmiechnięta, że czasem miała wrażenie, że wywołanie u niej innych emocji jest niewykonalne. Oczywiście, to nie tak, że była szczęśliwa, że teraz jej się udało to zmienić. W obecnej chwili, wolała aby Dziekan Dobra kierowała się logiką i nad wszystkim dokładnie myślała. Na szczęście zdawała się wracać do normy na dalsze wyjaśnienia kwestii ciekawskiej księżniczki. Niestety norma była chwilowa. Crystal miała nadzieje, że opowieść o Christianie wywoła raczej przemyślenia obu kobiet dotyczące obecnej sytuacji. Zaczną kierować się logiką, a nie emocjami. Sukces został odniesiony w połowie. Lady Lesso, znów zwróciła uwagę na to co ważne, podczas gdy Dziekan Dobra znów skupiła się na mniej istotnych sprawach. Coraz bardziej cieszyła się, że zaprosiła tu nauczycielkę Klątw i pułapek. Reakcje Dziekan Dovey, sprawiały, że nadal nie potrafiła zrozumieć jak zło mogło tak wiele lat przegrywać z takimi ludźmi. Nie wtrącała się w dyskusje obu kobiet, uważając, że chwilowo nie ma sensu. Przynajmniej tak było do czasu, aż Klarysa zaczęła zadawać to samo pytanie nie chcąc ustąpić. Crystal lekko westchnęła, jakby nie uważała, że stało się coś złego. Przynajmniej była szczera, bo widziała faktycznie już zbyt wiele, by utarczki uczniów ją ruszyły, nawet jeśli mogły mieć tragiczny finał. Cóż, ale tu zachodzą kwestie doświadczenia, których najwyraźniej Dziekan Dobra brakowało.

     

    - Pierwsza sprawa - powiedziała beznamiętnie. - Christian sprowokował twoją Czytelniczkę do ataku, Klaryso. Nie wiem jak to jest z dobrem, ale złożył jej propozycje. W zamian za milczenie na temat próby jej ucieczki, chciał by wystawiła mu jakąś czarnowłosą zawszankę z twoje Akademii, to ją chyba trochę zirytowało. No cóż ja tam się jej nie dziwie - machnęła lekceważąco dłonią. - Co do noża... - zmarszczyła lekko brwi. - Nie mogę powiedzieć, że nie jestem winna, bo to byłoby zaprzeczenie samej sobie. Powinnam bardziej mieć na niego oko. Niestety, mimo bycia kompletnym kretynem, ten nigdziarz zawsze znajdzie jakiś sposób by znaleźć nowy noż.... - spojrzała na Lady Lesso. - Po tym jak zabrałaś mu jego "zabawki" z pokoju znowu moje ptaki przyniosły trzy kolejne, pochowane w innych miejscach. Ostatnio nawet próbował wykraść jeden ze stołówki, gdy mu się nie udało, zaczął ostrzyć kości, tak aby mogły mu je zastąpić - Skrzywiła się z wyraźną irytacją. - Ponadto nie przejawia żadnych talentów, nie licząc sztuczek z nożem - zacisnęła zęby, czując coraz bardziej narastający gniew. - Dałam mu najbardziej tępy nóż jaki znalazłam, a on w jakiś sposób zdołał go naostrzyć - uderzyła palcami po biurku. - Obawiam się, że jak wielu mu się ich nie zabierze, zawsze znajdzie sposób by znaleźć nowe lub je zastąpić. Musiał się tego nauczyć w swojej krainie - spojrzała teraz na Dziekan Dobra. - Musisz mi wybaczyć, Klaryso, ale moje kruki nie są w stanie być wszędzie. Od dłuższego czasu włamuje się do Akademii Zła zawszanka, co sama zresztą wiesz. Ptaki muszą więc patrolować korytarze z wilkami, by się upewnić czy znowu tu nie wróciła. Mam skretyniałego psychopatę na głowie, nie mówiąc o młodym czarnoksiężniku piromanie, którego bardzo polubiła Annabelle - spojrzała na węża, który lekko uniósł głowę słysząc o Raverze. - Wychudzonej Czytelniczce, która słabnie na każdej lekcji, a ja muszę przywracać ją do zdrowia. Jak i dwójce nigdziarzy, którzy wydają się być siebie za blisko, co jest wręcz dziwne, biorąc pod uwagę naszą naturę - pokręciła głową, a następnie usiadła na krześle jakby wyczerpana. - Nie twierdzę, że to nie są moje obowiązki, ale ciężko być wszędzie, nawet ja mam granice. Jeśli mamy nie dopuszczać do takich sytuacji, musimy albo poróżnić obie Czytelniczki albo przekonaj swoją uczennicę, że nie ma czego szukać w tej Akademii. Teraz spotkała Christiana, ale co jak następnym razem spotka Ravera lub innego groźniejszego nigdziarza?

  4. Czarny rynek

    Mimo, że tego nie okazywała, wciąż myślała o tym co powiedziała jej White. Wiedziała dobrze o co jej chodziło, ale jej propozycja była niespodziewana. Klacz jednak dobrze myślała. Miała racje, że przyda się w tym miejscu ktoś kto ją powstrzyma. Tu nie można było przesadzać. Przez całą drogę do baru i tak była pod wrażeniem. Spodziewała się, że Sinister nie zwróci większej uwagi na to miejsce. W końcu nawet czarny rynek nie robił na niej wrażenia. Ale White... Mimo krzywych min i paru słów, okazała się również całkiem wytrzymała. Chyba nie doceniła tej klaczy. Nauczka na przyszłość, nie oceniaj książki po okładce. Jak widać w tym wypadku się sprawdza.

     

    - Nikt mi nic nie udowodnił - uśmiechnęła się krzywo do Sinister, słysząc jej pytanie, a potem pchnęła drzwi by wejść do środka. Wnętrze miało nieprzyjemny zapach. Unosił się tu lekki smród moczu, zapach alkoholu jak i dym papierosowy. Widać było, że wszyscy tutaj nagminnie łamali prawa Crystal. Nie mówiąc, że nawet hazard był tu widoczny. Przy stolikach siedziały ogiery i grały głównie w pokera. Cała knajpa przypominała sporą spelunę gdzie nikt się niczym nie przyjmował, a bójki były na porządku dziennym. Nagle jeden ogier spojrzał na klacze, które właśnie weszły do środka i coś szepnął do innego. Po niedługiej chwili, wiele spojrzeń wbiło się w klacze. Chociaż gdy lepiej się przyjrzało, wszyscy patrzyli na Crimson, która nagle sięgnęła najbliższą pustą butelkę ze stołu i nią walnęła o ścianę, tłukąc przy tym na kawałki. - Wróciłam - rzuciła z uśmiechem.

    - Tylko nie ty - wymruczał nagle ogier w średnim wieku o brązowej grzywie i szarej sierści. Jako jeden z niewielu wyglądał nieźle. Najwyraźniej był właścicielem obiektu. - Nie masz dosyć po ostatnim razie?

    - Daj spokój... - wymruczała. - Nie było tak źle

    - Siedmiu moich klientów wylądowało w szpitalu, a potem miesiąc remontowałem bar...

    - Za dużo sobie pozwalali - machnęła kopytem. - No chyba nie odmówisz nam drinka? - ogier z przekąsem spojrzał na Crimson i obie klacze

    - Ale bez awantur - w końcu westchnął.

    - Mogę spróbować obiecać - uniosła uroczyście kopytko w górę, a potem spojrzała na towarzyszki, prowadząc je do spokojniejszego i czystszego stolika. - Jeden raz kucyk się zabawi, a potem to wypominają - mruknęła kręcąc głową.

     

    Pustkowie

    Mimo krzyków ze strony Batty i zejścia ze statku jednego z kucyków, nic się nie stało. Tylko wiatr wydawał dźwięki przesuwając ziarenka piasku dalej. Minęła dłuższa chwila, ale nadal nic, zupełnie jakby byli tu sami. Ciało harpii zniknęło, ale od tamtej chwili nic więcej się nie stało. Wyglądało to tak jakby tajemnicze stworzenie się najadło ciałem i zostawiło ich w spokoju. A może się jednocześnie bało ich zaatakować? Nic nie mogło być pewne, jednak nic wskazywało również, że może być tu ktoś poza nimi.

  5. Crystal

    Widząc jak Klarysa Dovey sięga po pióro, Crystal zmrużyła delikatnie oczy, ciesząc się, że wzięła sobie do serca jej ostrzeżenia. Nadal nie do końca była pewna co się dzieje, ale lepiej było zachować ostrożność. Niestety, radość była tylko chwilowa, bo Dziekan Dobra po nie długiej chwili odmówiła. Dziekan Zła, widząc to, lekko zacisnęła zęby. Jednak czego miała się spodziewać? Żaden zawszanin nigdy nie zwątpi w intencje Dyrektora, skoro za każdym razem baśnie kończą się w jasny sposób. To tylko uświadamia wszystkich jak dobry jest Dyrektor. Gdyby tak w sumie na to patrzeć, to ratował zawszankę z jej pazurów, czy to też nie powinno świadczyć o tym jaki jest? Nadal jednak pozostawało zagadką w jakim celu. Znał ją na tyle, by wiedzieć, że nic nie zrobi uczennicy, a mimo to z jakiegoś nieznanego powodu nie pozwolił ukrócić toksycznej więzi obu Czytelniczek. Jedynie Lady Lesso zdawała się podchodzić do tego poważnie, ale to też nie dziwne. Zło w końcu nie miało zaufania do Dyrektora. Jej niedawna irytacja ustąpiła, gdy słuchała opowieści Klarysy Dovey o nietypowej uczennicy. Zaintrygowała kobietę informacja o dociekliwości młodej księżniczki. Z drugiej strony rody z Candour zawsze były nietypowe. Jednak pytania jakie zadawała swojej dziekan i towarzystwo które obrała w Akademii... To wszystko dawało wiele nowych przemyśleń. Zastanawiające, czy Czytelniczka mogła wtedy nie kłamać co do pomocy jaką miała otrzymywać? Dopiero gdy Dziekan Dobra skończyła opowieść, zapadła chwilowa niezręczna cisza. Crystal wpatrywała się w wieżę Dyrektora jakby nad czymś myślała i dopiero po chwili zdecydowała się otworzyć usta.

     

    - Nie do końca rozumiem, Klaryso... - nagle padło z ust kobiety. - Chcesz zabijać w uczniach wolne myślenie? - spytała, teraz odwracając się do kobiety i unosząc jedną brew. - W całej Puszczy wszyscy rozmawiają o Dyrektorze, to nic nowego. Nawet żadna z nas nie miała szansy zobaczyć jego ani Baśniarza, to normalne, że w takim wypadku wszyscy są ciekawi kim naprawdę jest legendarny strażnik Baśniarza - podeszła bliżej stołu. - Czytelniczki mogły widzieć Dyrektora w noc porwania, a nawet widziały, wszystkie to wiemy. Może nie w dokładnej postaci, ale i tak bardziej niż jakikolwiek uczeń czy nauczyciel miał szansę to zrobić. Patrząc, że ta uczennica lubi towarzystwo Czytelniczki, ta mogła opowiedzieć jej o tym jak znalazła się w naszym świecie. Młoda księżniczka z Candour była tak zaintrygowana tą opowieścią, że chciała dowiedzieć się więcej od najbardziej wpływowej nauczycielki Dobra, nic niezwykłego - wzruszyła lekko ramionami. - Pozostaje jednak pewna kwestia... - Zmarszczyła lekko brwi. - Po tym jak Laddy Lesso powiedziała mi, że Christian napadł na twoją uczennicę Klaryso, zaprosiłam go na herbatę... - wciągnęła powietrze. - Jest kłamcą i kretynem, ale jedna kropla moich specyfików starczyła. Christian opowiedział mi prawdę, bo innej możliwości nie miał. Zaatakował Elisabeth nożem na balkonie po tym jak ta kopnęła go w dość nieprzyjemne miejsce. Wściekły nie myślał i chciał jej poderżnąć gardło. W czasie utarczki, jak wiemy ranił ją. Wtedy też stało się coś niespodziewanego... Elisabeth z Lasu za Światem natarła ciałem na nigdziarza i popchnęła go na krawędź balkonu. Christian spadł i leciał na śmierć. Nie wie dokładnie jak to się stało, ale chwycił go gargulec, który uratował go przed śmiercią. Kątem oka zdołał jednak zobaczyć, jak drugi zabrał Elisabeth prosto na most połowiczny. Jak wiemy, gargulce raczej nie pomagają uczniom. Mimo to w tym wypadku nie można się dziwić jeśli Dyrektor się wmieszał i je wysłał, bo wiemy jaki mógłby być finał tej historii - lekko westchnęła i znów spojrzała na Dziekan Dovey. - Alan? Czy to ten książę, którego spacyfikowałam w czasie obiadu?

  6. Crystal

    Nawet jeśli słowa dziekan Dovey w jakiś sposób uraziły Crystal, ta nie wydawała się tym przejęta. Na jej zmęczonej twarzy nie było widać żadnych zmian podczas całego tego wywodu. Było to dość niespotykane, bo była znana ze swojego ciętego języka i ostrego charakteru. Zawsze gotowa do sprzeczek, a mimo to ani razu nie przerwała Dziekan Dobra, pozwalając jej skończyć swoje wywody. Uniosła z zaintrygowaniem jedną brew, widząc jak nauczycielka Klątw i Pułapek staje w jej obronie, a co jeszcze ciekawsze sama również dostrzegała obecny problem. Crystal, nie podziękowała za to, bo duma jej na to nie pozwalała. Zresztą, sądziła, że "koleżanka" i tak tego od niej nie oczekuje. Lady Lesso nigdy nie była głupia, co do tego miała pewność. Dziekan Zła, mogła nie okazywać tego na co dzień i zawsze pokazywać nauczycielce gdzie było jej miejsce, ale szanowała jej opinie jak i samą kobietę. W Akademii Zła nie było drugiego takiego nauczyciela. Właśnie dlatego chciała żeby również ona tu była, bo jej opnie mogły być niezwykle ważne. W międzyczasie, gdy Dziekan Dovey zaczęła na głos wyciągać swoje kolejne przemyślenia, Crystal odwróciła się od obu kobiet, patrząc na samotną wieże, w której miał siedzieć Dyrektor. Nie zastanawiała się wtedy czy dwie kobiety uznają to za brak szacunku z jej strony, bo co innego targało jej umysł. A co jeśli się myliła co do intencji Dyrektora? Może Klarysa Dovey miała racje i wmieszał się, bo przekroczyła swoje kompetencje? A jeśli to Lady Lesso miała racje i to Akademia zareagowała sama? Było to w końcu magiczne miejsce, ale coś nie dawało jej spokoju. Mimo wszystko próbowała po prostu zrobić to dobrze i zakończyć te przeklętą szopkę. Dopiero gdy Dziekan Dobra nie dokończyła wypowiedzi, Crystal ponownie odwróciła się do swoich rozmówczyń, patrząc teraz na starszą kobietę.

     

    - Czasem lepiej zważać na słowa... - powiedziała cicho, najwyraźniej nawiązując do kartki, którą niedawno im pokazała. - Uważam, że w tym pomieszczeniu znajdują się najrozsądniejsze osoby w obu Akademiach, no może... - Obie kobiety pewnie domyślały się, że miała na myśli Augusta Sadera. Nie zaprosiła go jednak do tej rozmowy, uważając, że i tak wie więcej od nich, tak  jak to bywało z wieszczami. A nawet gdyby go wypytywały, to i tak nic by nie powiedział, bo takie są ich zasady. Teraz coś musnęło wierzch dłoni Klarysy Dovey, a gdy kobieta spojrzała co było tego przyczyną, mogła dojrzeć Annabelle, która trzymała w paszczy notatnik i krucze pióro, które położyła na stole. Zaraz potem przyniosła ze sobą buteleczkę atramentu. Jasno dawało to do zrozumienia, że jeśli Dziekan Dobra nie chce dokończyć swojej myśli na głos, może ją napisać, tak aby tylko kobiety będące w pomieszczeniu mogły przeczytać informacje tam zawartą.

     

    - Możemy jednak wrócić do kilku kwestii - Miała nadzieje, że obie zrozumieją, że w ten sposób starała się zmylić ewentualny podsłuch i żeby wyglądało, że już zapomniały o tym co chciała powiedzieć starsza kobieta, a same znów wróciły do normalnych rozmów. - Twoja opinia droga Lady Lesso o zagrożeniach wydaje się intrygująca, ale w tym przypadku musimy nad czymś rozważyć - lekko się skrzywiła. - Wszystkie tutaj wiemy, że nie jestem aniołem, ba daleko mi do niego, ale obie też wiecie, że nie jestem na tyle głupia by robić trwałą krzywdę uczennicy, jeszcze z nie swojej Akademii. Robię to tylko w przypadkach gdy sama prosisz - spojrzała na Dziekan Dobra, nawiązując tym samym do sytuacji z obiadu. - Nikt jednak nie interweniował, gdy twoja uczennica spotkała jednego z moich uczniów podczas wypraw - W końcu nawet Lady Lesso jak sama powiedziała, uważała, że Czytelniczka spotkała wtedy Christiana i skończyła z licznymi ranami. - Na dodatek bardzo ograniczonego umysłowo, a przez to bardziej niebezpiecznego ucznia. Bądźmy szczere, ja czy każdy rozsądny nigdziarz w tej Akademii by jej nie zabił ani nie zrobił trwałych urazów cielesnych, znając konsekwencje takich działań, ale znam swojego ucznia i wiem, że on by się nie wahał. Kiedy więc był większy powód do ingerencji, gdy spotkała Dziekan Zła, znającą zasady i uczącą tu od lat, czy wtedy gdy napotkała ograniczonego młodego psychopatę, będącego gotowym ją zabić, nie bacząc na zasady? - spytała w zastanowieniu, a potem spojrzała w kierunku swojego "zwierzątka." - Annabelle również jest przykładem, że przyjaźń dla nigdziarzy marnie się kończy. Jej "przyjaciółka" zdradziła ją i efekt jest widoczny - powiedziała jakby bardziej do siebie. Wąż mimo braku możliwości większej mimiki, wyglądał jakby się skrzywił. - Powiedz, czy gdy chodziłaś do Akademii, widziałaś kiedykolwiek by Dyrektor interweniował?

    - Nigdy - syknęła, nadal najwyraźniej oburzona wyciąganiem jej przeszłości.

  7. Czarny rynek

    - I dobrze - wzruszyła kopytami. - Po co komu tłok? Ja aktualnie, też tylko z tobą i ślicznotką głównie gadam, więc sama wiesz - nie powiedziała nic jednak na komentarz o jej rodzicach, ale w jej wzroku coś jakby się lekko zmieniło. Wyglądało jakby poczuła się wzruszona tym stwierdzeniem. - Wiesz, że nigdy nie odmawiam - mruknęła, sięgając po papierosa. Zaraz potem pojawiła się White i lekko się zaciągnęła, słuchając jej. Dopiero gdy skończyła, wypuściła dym. - Lepiej by jej tobie starczyło - lekko się skrzywiła. - Nie chcesz poznać Christiana, wierz mi - westchnęła. - Czyli najwyraźniej tej klaczy nie miniemy. No dobra, chodźmy, bo stać nie ma co - mruknęła i zaczęła prowadzić obie klacze między tłumami.

     

    W miejsce, do którego szły, ruch zaczynał się nieco zmniejszać. Chodziły tu dosyć nieprzyjemne kuce. Niektóre nawet oglądały się z głodnym wzrokiem na White, a jeden nawet pozwolił sobie gwizdnąć i rzucić komentarz. "Nie chcesz poznać prawdziwego ogiera laluniu?" Zaraz jednak zobaczył Crimson i się wycofał. Cokolwiek miało tu miejsce, klacz musiała mieć kiepską opinie, bo tutejsze kucyki starały się jej unikać lub schodzić z drogi. W końcu dotarli do sporego budynku z szyldem o wdzięcznej nazwie "Pod kropelką". Budynek był dość spory, ale trochę zaniedbany. Nawet w rogu leżał jakiś kucyk który coś mamrotał do siebie, a potem wymiotował i śmiał się z tego jakby zrobił coś zabawnego. Z wnętrza budynku dochodziły dzikie dźwięki rozmów i muzyki, a nawet co jakiś czas dźwięk tłuczonego szkła. Nagle z wnętrza baru wyleciał jakiś zapijaczony ogier, a ktoś za nim krzyknął "nie wracaj oszuście." Crismon wydawała się tym wszystkim niewzruszona.

     

    Putkowia

    Zaraz po tym jak Batty wrzuciła harpie do wody, inne zaczęły odlatywać z wyraźnym piskiem, innym niż do tej pory. Zaraz żadna tu nie została, a wędrowcy znów zostali sami. Okolica była jakaś dziwna i wydawała się martwa. Nie było tu nawet nigdzie roślin, a nawet owadów takich jak muchy. Gdy pojazd dobił na ląd, oczom grupy mógł ukazać się przerażający widok. Gwardziści Crystal tu byli, ale wyglądali na nieprzytomnych lub martwych. Zbroje nawet nie były zniszczone, wyglądały na nienaruszone, a jednak nikt się nie ruszał. Obok nich była ich broń, a wokół leżała zużyta amunicja. Wyglądało jakby strzelali wszędzie wokół, ale co ciekawe nigdzie nie było śladów tego kogo atakowali. Potem stało się coś jeszcze. Martwa harpia będąca w wodzie, po prostu zniknęła. Nic się nie pokazało zniknęła jak za dotknięciem magicznej różdżki. Nigdzie nie było widać śladów po niej.

  8. Crystal

    Zwierzę po dostarczeniu wiadomości, odsunęło się od nauczycielki Zła, idąc w kierunku stolika. Nie wyglądała na urażoną niedawnym spojrzeniem Lady Lesso, a nawet wyglądało jakby już nie była taka zrzędliwa jak ostatnio. Być może miała na to wpływ Dziekan Dobra. Crystal dostrzegła na sobie spojrzenie nauczycielki klątw i pułapek, ale sama nic nie powiedziała. Tylko jej krótko rzucone nauczycielce spojrzenie mogło sugerować, by rozwinęła przekazaną kartkę. Jak się okazało, na kartce była krótka wiadomość, napisana, a jakże pismem samej Dziekan Zła. Jej treść brzmiała następująco "Jesteśmy cały czas obserwowane oraz podsłuchiwane, musimy uważać na to co mówimy i robimy." Na tym kończyła się cała wiadomość. W międzyczasie, Annabelle niosła w paszczy tace, na której była herbata z kostkami cukru i łyżeczkami w filiżankach. Co ciekawe, nie rozlała ani kropli gdy ją niosła. Położyła delikatnie naczynia na stoliku i odsunęła się, mrucząc coś pod nosem; o tym co ją spotyka po tych wszystkich latach. Crystal włożyła do swojej herbaty dwie kostki cukru i delikatnie wymieszała nim otworzyła usta.

     

    - Musicie mi wybaczyć mój stan... - Sama poruszyła temat swojego obecnego wyglądu, nim którakolwiek z kobiet zdążyła o to spytać. Wiedziała, że i tak żadna najpewniej o to nie spyta, ale chciała mieć to z głowy. Dziekan Dobra z grzeczności by nie pytała, a Lady Lesso, najpewniej próbując oddać jej resztki szacunku. - Mało ostatnio sypiam, a zbyt dużo myślę...

    - Tak wiercisz ssssssię po nocach, jakbyś przeganiała robaki - Kobieta rzuciła ponure spojrzenie pupilce, a ta zamilkła, zwijając się w kłębek.

    - Jak wiecie mamy problem z obiema Czytelniczkami - spojrzała teraz na Lady Lesso. - Uznałam, że powinnaś z nami być, bo sama znasz sytuacje, zresztą chyba jako jedna z niewielu - uderzyła lekko palcami o blat stołu. - Dyrektor co jakiś czas sprowadza nam nowych Czytelników, to nic nowego, ale teraz musimy wszystkie przyznać, że sytuacja jest inna niż zwykle - lekko się skrzywiła. - Czytelnicy do tej pory słabo się znali, nawet za sobą nie przepadali, a teraz mamy dwie przyjaciółki, które znają się, aż za dobrze - Na chwilę przestała mówić by złapać oddech. - Jak wszystkie wiemy, nie ma przyjaźni między dobrem, a złem. Tutaj w Akademii istnieje pewien rodzaj współpracy między obiema Akademiami. Prawda jest jednak taka, że gdyby nie to, zapewne każde z nas walczyłoby między sobą poza nią - spojrzała po obu nauczycielkach. - Niestety... Jedna z Czytelniczek nie dostrzega jak ta przyjaźń jest fałszywa. Adelia z Lasu za Światem może wyglądać na delikatną i niewinną, ale zło w niej pęcznieje coraz bardziej. Jak mam być szczera, myślę że w Akademii nie ma tak fałszywej nigdziarki jak ona. Nawet Elvira, która zwodzi swoim wyglądem, szybko pokazuje swoją naturę. Adelia natomiast jest tak święcie przekonana o tym, że jest dobra, że sama nie widzi by robiła coś złego. Na dodatek pojawiły się nowe problemy... - lekko zacisnęła zęby po ostatnim słowie. - Próbowałam złapać obie Czytelniczki by zaprzestać ciągłych włamań Elisabeth z Lasu za Światem. Musiałam długo się naczekać, ale w końcu mi się powiodło. Nie mówiłam nic wilkom ani nauczycielom, chcąc samej rozwiązać ten problem. Skorzystałam tylko z pomocy Annabelle

    - Wredna ruda dziewczyna, rzuciła we mnie kamieniem - syknęła z oburzeniem, nadal leżąc zwinięta. Crystal to zignorowała i mówiła dalej.

     

    - Samo złapanie jednak to za mało, bo wiedziałam, że zawszanka się nie podda. Chciałam więc je poróżnić, by zaprzestać dalszych włamań. Próbowałam je przekonać, że mogę odesłać je do domu spełniając ich życzenie, ale w zamian chciałam by wydały mi księcia, który im pomagał pierwszej nocy - Znów na chwilę się zatrzymała, patrząc teraz na Dziekan Dobra. - Twoja zawszanka, Klaryso, uparcie twierdziła, że nikt im nie pomagał. Jednak Adelia, która milczała mnie zastanawiała. W pierwszej chwili jak usłyszała moją propozycje, to wręcz wychyliła się pierwsza z odpowiedzią. Dosyć dziwne, biorąc pod uwagę, że nikt im nie pomagał. W końcu pod naporem, ruda Czytelniczka powiedziała, że pomagał im Dyrektor, co było zupełnym absurdem - Wzięła niewielki łyczek herbaty nim zaczęła kontynuować. - Byłoby tak, gdyby nie coś co mnie gryzie... - powiedziała po chwili głębokiego zastanowienia. - Gdy zaczęłam wątpić w ich przyjaźń, coś we wzroku Adelii się zmieniło... Miałam wrażenie, że zaraz na mnie skoczy i będzie próbowała wyrwać mi serce, ale się powstrzymała. Gdy zagroziłam odesłaniem zawszanki do twojej Akademii, Klaryso, ta w końcu była gotowa wydać mi osobę, która im pomagała... - Nastąpiła dłuższa pauza, a we wzroku Dziekan Zła pojawiło się coś złowrogiego. - Nie dostałam nic, bo twoja uczennica zniknęła jak za machnięciem magicznej różdżki - powiedziała przez zaciśnięte zęby. - Rozważałam wiele możliwości - spojrzała na Lady Lesso. - Pomyślałam, że może to ty to zrobiłaś, aby mnie upokorzyć, ale szybko porzuciłam tę myśl, wiedząc, że takie zagrywki nie są w twoim stylu - Teraz skierowała wzrok na Klarysę. - Nawet ciebie podejrzewałam, uznając, że może to zrobiłaś, uważając, że przesadzam ze swoimi metodami - pokręciła lekko głową. - Wykluczyłam was obie, a poza wami żaden z nauczycieli nie ma takiej mocy, poza... - uniosła poważnie wzrok. - Jak bym nie myślała, nie mogę znaleźć odpowiedzi poza jedną... - Nastąpiła ponownie dłuższa pauza. - Ktoś nie chce bym przeszkadzała zawszance pałętać się po tej Akademii. Chyba, że któraś z was widzi to inaczej, chętnie wysłucham propozycji - usiadła z ciężkim westchnięciem na krześle i wzięła swoją filiżankę w dłoń.

    - Nie kłamie, ja też to widziałam na włassssssne oczy - syknęła Annabelle.

  9. Czarny rynek

    - Daj spokój - mruknęła. - Ja też nikomu nie mówiłam, że dałam sprać się gwardii - lekko się skrzywiła, a potem spojrzała kątem oka na Sinister. - Wiesz nie będę w to wnikała, może to twoja jedyna rodzina, nie wiem. Ja swojej rodziny nawet nie znam. Starzy pozbyli się mnie jak nic nieznaczącą parę kapci. Chciałabym powiedzieć że zginęli na wojnie czy coś, ale po prostu pozbyli się mnie. Niewiele wiem o swoich korzeniach więc buduje życie po swojemu - lekko westchnęła aż nie dostrzegła jak Sinister zaczyna wołać Whit a gdy ta zaczęła iść w ich stronę przerwała rozmowy o przeszłości. - I co się stało z klaczą z aukcji?

     

    Harpie

    Bestie pochwyciły ranną towarzyszkę i z nią zniknęły nie wyglądało by leciały za smokiem, ale nie zrezygnowały z ataku na maszynę. Zebrana spora grupa harpii starała się dogonić zanikający okręt, aż ten nie osiadł na wodzie. Stało się wtedy coś cnieoczekiwanego, bo harpie zaczęły nerwowo latać nad maszyną, ale nie zbliżały się zanadto. Wyglądało, że muszą się czegoś bać. Pytanie jednak brzmiało czy bały się wody, czy raczej miejsca, do którego właśnie zbliżała się ich zdobycz.

  10. Crystal

    - Nawet szczury wydają ssssssię leniwsze - mruknęła Annabelle "bawiąc się" z gryzoniem. Szkodnik najwyraźniej miał już dosyć ucieczek przed wężem, bo tylko kulił się pogodzony ze swym losem. - Crysssssstal... - Kobieta nic nie powiedziała, tylko stała pod oknem, wbijając wzrok w samotną wieżę Dyrektora Akademii. Zupełnie jakby próbowała wypatrzyć jego postać w oknie. - Czy ty jesssssteś na mnie zła? - W tonie węża pojawił się niepokój i zaczęła czołgać się do swojej właścicielki, owijając się wokół jej kostek swoim ciałem. Najwyraźniej chciała ją przytulić, co było nietypowe dla nigdziarza, ale tak to właśnie wyglądało. Niestety jako wąż nie mogła zrobić tego inaczej. - Odkąd uciekła ta ruda pokraka, nie jesssssteś sssssobą. Proszę... Powiedz coś - Nagłe pukanie przerwało wywód Annabelle . - Precz! - prychnął wściekle wąż.

    - Annabelle... - Wąż spojrzał na swoją panią, która  w końcu coś powiedziała. Dźwięk jej głosu zdawał się nagle rozbudzić węża. - Wpuść proszę naszych gości - Annabelle spojrzała niepewnie na drzwi, a potem zaczęła się czołgać w ich kierunku

    - Jak sssssobie życzysz.... - Powoli zaczęła owijać się wokół klamki by ją nacisnąć, a gdy drzwi stanęły otworem, oczom obu kobiet ukazał się wąż opadający z klamki. - Moja pani zaprasza. Najwyraźniej ja już jej nie wyssssstarczam - mówił wąż z niekrytą urazą, wpuszczając obie kobiety do środka i je prowadząc za sobą. W międzyczasie Crystal spojrzała jakby nieobecnym wzrokiem, zarówno na Dziekan Dobra i jedną z nauczycielek Akademii Zła.

    - Dziekan Dovey i Lady Lesso... - Crystal chciała pokazać najwyraźniej jak ważna to dla niej sprawa, zwracając, się nawet do swojej nauczycielki jej szlacheckim tytułem. - Dziękuje, że tu jesteście - powiedziała wyraźnie wyczerpana. - Macie ochotę coś zjeść lub się napić? - Brakowało w jej głosie typowej drwiny, którą zawsze lubiła wszystkim okazywać. Nawet jej laboratorium wyglądało na ostatnio nieużywane. Gdy Lady Lesso oraz towarzysząca jej Dziekan Dobra zajęły swoje miejsca, ta pierwsza mogła poczuć, że coś ociera się o wierzch jej dłoni. Jak się okazało, była to Annabelle. W pierwszej chwili można było pomyśleć, że wąż domagał się pieszczot od nauczycielki Klątw i Pułapek, ale okazało się, że trzymał w paszczy jakąś kartkę, którą najwyraźniej chciał przekazać nauczycielce.

  11. Czarny rynek

    - Zanim cię poznałam, myślałam, że moje życie jest popieprzone, ale odkąd coraz lepiej poznałam ciebie, mam wrażenie, że w sumie nie jest u mnie tak źle - pokręciła lekko głową. - Naprawdę macie toksyczny związek, nie ma co - westchnęła. - Nie wiem czy każdy antagonista tak robi, bo jeśli tak, to ciekawe komu Crystal się spowiada? - mruknęła, gdy opuściły budynek i zaczęła rozglądać się wokół. Aukcji już nie było, więc to nieco utrudniało zadanie znalezienia White. - Jakieś pomysły gdzie nasza ślicznotka? Chyba nie rzuciła się na nich tutaj co? - spojrzała na plac. - Nie no na pewno nie, bo wtedy byłoby orędzie, że ją zatrzymano czy coś. To co robimy? Czekamy na nią w barze, czy jak?

     

    - Niebywała pewność siebie - krzywo się uśmiechnął. - Zastanawiające, co mogło wywołać śmierć tak wielkiego jednorożca. Niestety i wielcy przepadają, tak jak założyciel, a może założycielka Czarnej Róży, piaski czasu i to zatarły - westchnął. - Złapał księgę, którą czytał gdy się spotkali w kopyto. - Rozmowa z kimś takim jak ty jest niezwykle owocna, ale będę musiał najwyraźniej zabrać księgę ze sobą. Dziś księżyc zaświeci czerwienią, co jest idealny czasem dla kolejnych rytuałów - znów spojrzał na Star. - Wierzę więc, że to nowe życie wkrótce nadejdzie

     

    Harpie

    Bestia nadal wykonywała swoje nawoływanie, a gdy dowódca próbował strzelić ta zręcznie unikała jego ataków nie zaprzestając upiornej pieśni. W jednej chwili wszystko ucichło, zupełnie jakby świat na te jedną drobną chwilę stanął w miejscu. Z gór pod maszyną dobył się liczny ogromny skrzek, który skutecznie zagłuszył głosy załogi. Z jam w górach zaczęły wylatywać chmary harpii, które zareagowały na nawoływanie siostry. Harpia, która je wezwała uśmiechnęła się jadowicie w kierunku dowódcy.

     

    - Aaaa! - wrzasnęła harpia, gdy Kati odgryzła jej kawałek ciała. - Tchórzliwy jaszczur! - wrzasnęła przez zaciśnięte zęby. Jednak nim smok mógł zareagować i do niej musiał dotrzeć liczny skrzek dobywający się z gór.

    - Zostaw naszą siostrę przeklęta wiwerno! - wrzasnęła nagle do Kati jedna z dwóch harpii, lecących teraz prosto na nią ze szponami gotowymi do ataku.

  12. Czarny rynek

    - Ciężko mi sobie wyobrazić jak robisz coś charytatywnie, jak mam być szczera - mruknęła idąc za nią. - Skoro jest tak groźna dla ciebie, może powinnaś poszukać sposobu żeby odegnać ją na drugą stronę czy coś. Nie znam się za bardzo na magii, jak wiesz jestem tępym kucykiem ziemskim, ale chyba duchy nie mają za bardzo prawa tu przebywać - zakończyła jednak dalszą dygresje, widząc, że jej rozmówczyni patrzy gdzieś w bok. Zauważyła, że patrzy na jednego z habiciarzy, których zwykła tak nazywać. Chciała powiedzieć że nie muszą się nimi martwić, aż jej rozmówczyni nie otworzyła ust, na co Crimson zmarszczyła brwi. - Żartujesz? - nagle powiedziała. - Jesteśmy we dwie, on tylko jeden. Zabić go nie można, ale przetrzepać sierść to nie problem. Chcesz tak zostawić te sprawę? Może knują coś na ciebie

     

    - Być może miało... - syknął spod kaptura. - Świat nigdy nie idzie prostą linią, to wielka rozwidlona droga, a nigdy nie wiadomo, którą z nich obierzemy... - zmarszczył lekko brwi, słysząc jej pytanie. - Interesujące pytanie, bo zakłada, że miałabyś ochotę kogoś zabrać w te drogę - jego wzrok na chwilę wylądował na Sinister, jednak zrobił to tak konspiracyjnie, że klacz nie miała szansy dostrzec jego spojrzenia na sobie. - Odpowiadając na twoje pytanie... - znów spojrzał na upiora. - Możesz tak zrobić. Postaraj się więc nie zgubić kamienia, wbrew pozorom nie są tak łatwo osiągalne

     

    Harpia

    - Durne koniki - syczała harpia, uderzając w pole swoimi szponami. - Nikt was tu nie zapraszał, to miejsce należy do naszych sióstr - znów uderzyła w barierę, nie chcąc się poddać. - Obrażacie nas, udając, że potraficie latać - zaczęła rysować szponami po polu, wydając przy tym nieprzyjemny dźwięk. - Ohydny sztuczny ptak spadnie, a my z siostrami będziemy ucztować na waszych ciałach - widząc, że kolejne ataki nic nie dają, nagle zaczęła latać wokół, aż nie zaczęła wydobywać z siebie nieprzyjemnego dźwięku, który nie mógł zwiastować niczego dobrego.

    - Zginiesz przeklęta jaszczurko! - syknęła, gdy ogień dotknął jej łap. Mimo, że te były zwęglone jeszcze niewielką chwilę się trzymała, aż nie spadła z wrzaskiem w przepaść.

  13. Czarny rynek

    - W sumie jeśli chcesz oddać swój róg charytatywnie, to mogę skorzystać - lekko się uśmiechnęła. - A co do tego twojego upiora, to ona żyła dawno temu, teraz czasy się zmieniły. Poza tym jak szuka silnego jednoroga, to niech spróbuje ukraść magię Crystal, ta ma chyba jej nadmiar - wzruszyła kopytami. - Zresztą ona i tak już nie żyje i pewnie nie wróci, skoro ty nie chcesz jej ożywić. No dobra, pogadałyśmy, mamy książkę, więc jest chyba dobrze. To co teraz? Idziemy do baru, szukamy White, czy twojego upiora? Chociaż o to ostatnie, chyba nie trzeba się martwić, w końcu i tak nie żyje, a chyba nikt nie zadzwoni po pogromców duchów

     

    - Wystaw kopyto - mruknął, a gdy upiór to zrobił, ogier również wyciągnął swoje. Jak się okazało, jego sierść musiała być szara, co wskazywało kopyto. Nagle na kopycie upiora wylądował kamień, co ciekawe był tak samo eteryczny jak ona. Zaraz potem ogier schował kopyto pod swój płaszcz. - Nie wszystko można pokazać, a Czarna Róża musi pozostać neutralna. Interweniujemy kiedy to konieczne, więc możesz uznać, że masz niezwykłe szczęście - spojrzał prosto w oczy upiora. - Gdy będziesz gotowa, zniszcz kamień, a on zabierze ciebie przed drzwi naszego klasztoru. A jeśli masz ochotę zabrać kogoś ze sobą, to wystarczy, że ciebie złapie

     

    Harpie

    Bestia, która została nagle uderzona w brzuch, wściekle syknęła i rozluźniła uścisk tym samym, uwalniając ogiera ze szponów. Nim jednak zdążył nacieszyć się wolnością, chwyciła go za tylne kopyto i trzymała tak, że jego głowa wisiała w dół do ziemi. W tym czasie, druga harpia wbiła głęboko pazury w drugiego kucyka, próbując dobrać się do mięsa. Co najgorsze, robiła to żywcem, bo jej ofiara nadal wyrywała się i wrzeszczała. Nim jednak zdołała do końca rozpracować ciało ofiary, nagle nastąpił huk, po którym harpia wściekle syknęła i padła martwa na kucyka, którego próbowała oskórować. W międzyczasie harpia, która trzymała kucyka za kopyto, puściła go gdy dostała barierą. Wściekle syknęła na Batty i zaczęła lecieć teraz na nią. Cięcie Katie okazało się skuteczne i harpia zawisła teraz, trzymając jej ogon szponami, gdy nie mogła machać skrzydłami.

    - Wredna mała wiwerna! - syknęła w kierunku smoka, zaciskając szpony na jej ogonie

  14. Czarny rynek

    - A czy ja ci wyglądam na jednorożca, by przejmować się takimi bzdurami? - wzruszyła kopytami, jakby wcale jej to nie ruszyło. - Niestety jednak, jeśli ty używasz jej odżywki, to radzę zmienić, słabo coś na ciebie działa - zrobiła niewinną minę, a w międzyczasie, sprzedawca spojrzał na książkę Sinister.

    - Tylko ta książka? - spytał. - To będzie piętnaście bitów. Crimson kontynuowała rozmowę, jednak na tyle cicho, by Sinister mogła ją zrozumieć, a przy okazji nie zagłuszyć sprzedawcy.

    - No to lepiej żeby wtedy ona cię nie dziabnęła z powodu gorszego dnia - mruknęła, patrząc w sufit. - Poza tym, ten cukierek był tego wart, mamusiu - uśmiechnęła się psotnie, a potem lekko zmarszczyła brwi. - Sama nie wiem, chyba z ciekawości. Porąbana sprawa, gdy ona coś na mnie gada ci na ucho, a ja nawet nie mogę usłyszeć. Pomyślałam, że znowu to robi

     

    - Czasem tępe narzędzie jednak traci ostatecznie swój blask i nawet najlepszy go już nie zwróci - mruknął, mrużąc oczy. - Nie powiem ci zbyt wiele o magii przyjaźni, bo jest dziedziną, której unikamy. Działa niczym zaraza... Deprawuje i psuje innych, a my nie możemy temu ulegać, jest zupełnie inna niż nasza magia. My przełamujemy delikatną barierę między życiem, a śmiercią, ale jest to potężna i groźna magia, co sama zapewne zresztą wiesz, cudzie... - ciężko było stwierdzić, czy się droczył z upiorem, mówiąc te końcówkę, czy może naprawdę uważał, że jest przykładem cudu, o którym mówi. - Nie powiem ci jednak więcej, bo to podchodzi pod sekrety naszego zakonu, a co do kamieni... Mają liczne możliwości, gdy wiesz jak ich użyć. Zwykłe jednorożce widzieć w nich będą tylko klejnoty, ale niewiele wiedzą - pokręcił lekko głową. - Nie będę się zagłębiał w to, ale mogę powiedzieć, że są potrzebne w naszych rytuałach. Kupiec jednak uważa nas za szarlatanów i nami gardzi, a zmusić go do współpracy tutaj nie możemy - lekko się skrzywił. - Ja nic nie mówię. Chcesz naszej pomocy, zrób co uważasz. Opętaj go lub innego kucyka i je dla nas zdobądź. Zwykle upiory potrafią robić to na godzinę, chyba, że ty masz ograniczenia. Możesz też skorzystać z niej. Nie liczy się dla mnie jak to zrobisz, ale rezultat

     

    Harpie

    Pocisk klaczy leciał prosto na potwora i wszystko wskazywało, że trafi, aż ten nagle nie zrobił zwrotu, unikając ataku. Dwie harpie wleciały prosto w atakujące je kucyki i szponami zaatakowały dwa z nich. Jedna z nich, chwyciła jednego z kucyków z niebywałą szybkością, niczym sokół, który polował na gryzonia. Uniosła ofiarę w powietrze, próbując z nią wylecieć, gdy jej szpony wbijały się w jego ciało. Druga z harpii wleciała w drugiego kucyka, tocząc się z nim za odział i zaczęła natychmiast wbijać w niego szpony. Wyglądało, że chce go oskórować na miejscu. Trzecia, która próbowała dolecieć do reszty, została nagle zaatakowana przez Katie, która w nią nagle wleciała. Harpia syknęła wściekle na gada i zaczęła wbijać swoje szpony w jej ogon, próbując ją od siebie przegonić.

  15. Czarny rynek

    - SPA lub fryzjer? Chyba mnie z kimś mylisz. Sama zajmuje się swoją grzywą, nikomu nie daje tykać - poruszyła głową, by ją rozwiać, co wyglądało dość komicznie, biorąc pod uwagę, że nie była za długa. - Szkoda by było gdyby ją ruszyli - mruknęła bardziej chyba do siebie. - Szczur też może dziabnąć, mysz również, ale jednak nikt ich nie rozbiera na części pierwsze - uśmiechnęła się krzywo, mówiąc swoją ripostę. - Ta zamiast gryźć będzie zapewne połykać w całości - powiedziała, wracając do tematu Gryzeldy. W książce, którą przeglądała Sinister był dokładny opis budowy broni palnej, wybuchowej jak i pojazdów wojskowych. Opisy szczegółowo pokazywały budowę tych maszyn i potrzebnych materiałów, które mogły być bardziej problematyczne do zdobycia. Nie było też oczywiście opisów broni masowego rażenia, czy najnowocześniejszych maszyn ludzi. Broń opisywana w książce była do przełomu dwudziestego wieku w normie czasu ludzi. - Mówiłam już, miałam powody do tej demolki - lekko się nadąsała. - Całkiem szybko się uwinęłyśmy - mruknęła, a potem spojrzała na Sinister. - Twój upiór też tu jest, czy gdzieś sobie polazł?

     

    - Niestety tylko wybrani mają możliwość korzystania z tego daru, ale nie wszyscy to rozumieją - powiedział ponuro. - Młode z czasem dorasta - mruknął, słysząc historie o uczennicy upiora. - Nie lekceważ magii przyjaźni, skoro nawet króla chaosu mogła przemienić. Najwyraźniej i twoja protegowana zaczęła patrzeć innymi kategoriami. Nie wiem czy możesz jeszcze coś uzyskać z tępego narzędzia, to jak wiara w cuda - westchnął. - A jeśli chodzi o nasze usługi... To oczywiście, że się nie podoba, ale my nie jesteśmy organizacjom charytatywną, nie działamy za ładne uśmiechy i przytulanie - lekko się skrzywił. - Mimo, że nie pożądamy materialnych dóbr, jest coś co nam jest potrzebne - zmrużył oczy. - Na pewno nie werbujemy tak jak myślisz, by zostać członkiem Czarnej Róży trzeba tego chcieć i to czuć. Nie można kogoś zmusić. Wracając jednak do ceny... Nasze ciała zawsze będą miały ograniczenia, a żeby wzmacniać się w pewnych rytuałach potrzebujemy krwawych kamieni. Wystarczy jeden niewielki woreczek, a wtedy możemy zacząć próbować ci pomóc. Te kamienie jednak nie są tak łatwo dostępne. Tutejsi sprzedawcy sprzedają je za duże pieniądze, a z naszymi przedstawicielami nie chcą rozmawiać. Boją się nas zbyt bardzo, by robić z nami interesy. Normalnie występują w kopalniach pod Canterlotem, więc sama widzisz, mamy bardzo utrudnione zadanie. Biorąc jednak pod uwagę zmiany jakie zaczęły dziać się wraz z przybyciem Crystal, potrzebujemy tych kamieni do naszych dalszych badań. Wszystko ostatnio staje na głowie, a my musimy wiedzieć czemu

     

    Harpie

    Kolejna maszkara spadła, zostając trafiona, jednak gdy zaczęto strzelać do kolejnych, te zaczęły rozlatywać się na różne strony, by rozbić swoją grupę, a tym samym utrudnić ostrzał. Ludzka broń, która miała za wolny wystrzał, nie stanowiła większego problemu dla potworów, gdy jej unikały dzięki zwinności i szybkości. Problemem pozostawał szybszy rewolwer, który nawet zdołał musnąć jedną z nich w skrzydło, ale nie zranić na tyle mocno by ją zatrzymać. Wciąż więc w powietrzu pozostawały trzy harpie, które mimo ostrzału zbliżały się coraz bardziej. W międzyczasie ognisty oddech Katie, spalił harpie na popiół, a wiwerna zdawała się ignorować rozwścieczoną smoczyce, kierując się bliżej gór. Jak się okazało było tu gniazdo wiwern. Samica pilnowała jaj gdy samiec najwyraźniej próbował przegonić atakujące harpie, które próbowały dobrać się do gniazda. Wszystko wskazywało, że był to po prostu instynkt, a harpie traktował jak zagrożenie dla gniazda, co nie było dziwne.

  16. Czarny rynek

    - Bo ja wiem - mruknęła, patrząc na klacz. Może babo lub wiedźmo - posłała jej krzywy uśmiech. - Już masz za sobą? Koleś musiał mieć szczęście, mam nadzieje, że twojej koleżanki jeszcze nie ruszali - popatrzyła niewinnie w sufit. - Poza tym, jak dla mnie wyglądasz na pięćdziesiąt, czyli nie tak źle - szybko zmieniła temat. - A jeśli chodzi o twoje zwierzaki, to powiem, że ci nie ufam - pokazała jej język. - Jednego już sproszkowałaś, więc nie zdziwię się jak kolejnego wyczerpiesz ponad jego siły - wydęła wargę. - No tak, co to za impreza jak sami faceci, biedacy, ale dobrze, że o nich dbasz, a co do imion... Ja nie bardzo się na tym znam, może Gryzelda ją nazwij - mruknęła, patrząc na książki, próbując również pomóc znaleźć te właściwą. W międzyczasie, podczas przeglądania kolejnych książek przez Sinister, trafiła się klaczy książka o dość ciekawym tytule "Budowa ludzkiej broni". - Pierwsza sprawa - nagle zrobiła się poważniejsza. - Ja nigdy nie płaczę, a gdy ktoś mówi, że mnie na tym łapie, szybko zmienia zdanie - zaraz potem znów się uśmiechnęła i wskazała na siebie kopytkiem. - Ja? Jestem zbyt grzeczna bym mogła zrobić coś takiego, o co ty mnie posądzasz? - zrobiła niewinną minę.

     

    - Wystarczająco, by mroczne istoty nie mogły stępić mych zmysłów - mruknął na pytanie o przedmioty, a potem wysłuchał opowieści klaczy. - Mroczna magia jest potężna, ale jeden błąd i kończy się jak ci głupcy teraz pozamykani w zakładach psychiatrycznych - skrzywił się na samą myśl o tym. - Szanuje cię jednak za tak wielką próbę. Większość jednorożców, próbując podobnych zaklęć kończy znacznie gorzej, możesz mi wierzyć nie raz to widziałem - skierował spojrzenie na klacz, którą pokazała. - Powinnaś sama wiedzieć, że wdzięczność jest rzeczą niepewną, zwłaszcza w mrocznej sztuce - skierował spojrzenie na upiora. - Jeśli ona jednak nie chce, być może Czarna Róża może ci pomóc. Istnieją zaklęcia mogące dać ci pewne ciało, ale ma to pewne granice i wiąże się z paktami. Po pierwsze, nie mogłabyś unieść kopyta na nasz zakon, bo ciało się rozpadnie równie szybko jak je dostaniesz, a po drugie - zmrużył lekko oczy. - Zakładam, że w czasach swej świetności byłaś niezwykle silna, jednak w nowym ciele... Najprościej ujmując, nowe ciało będzie potrzebowało czasu by przywyknąć do twojej aury. Użycie potężnego zaklęcia przez nieprzygotowane do tego ciało, może dać nieprzyjemne efekty, a nieprzyjemne nie ujmują bólu, który by cię czekał. Myślę, że potrzebowałabyś roku ciągłych treningów nim ciało by przywykło. Nie mogę też zapewnić, że rytuał się powiedzie. Szansa powodzenia to zwykle czterdzieści pięć procent. Nic ci się nie stanie jak się nie uda, jeśli nie kłamiesz co do swojej obecnej formy - lekko przyłożył kopyto do brody. - Nie ma też oczywiście nic za darmo, ale cenę próby możemy omówić jeśli się zdecydujesz

     

    Harpie

    Druga grupa harpii zaczęła zbliżać się coraz bardziej do celu. Kolejne strzały, które zostały oddane w bestie, nie zdołały trafić grupy, bo te zrobiły szybki unik. Tylko jedna harpia dostała lekko w swoje skrzydło, tracąc przy tym kilka piór. Jednak niespodziewany kolejny strzał, nie dał szansy uniku jednej z harpii, która wydała nieprzyjemny skrzeczący dźwięk i zaczęła spadać. W tym czasie reszta grupy, która przetrwała atak, zaczęła zbliżać się coraz bardziej do pojazdu by zaatakować. W międzyczasie harpia, która została zaatakowana przez Kati bronią palną, wydała wściekły skowyt, zostawiając przy tym pojazd. Była ranna co wskazywało na to skrzydło zgięte w dół. Jednak szła teraz prosto na smoczyce. W tym czasie druga, która na nią leciała w ostatniej chwili wzbiła się w powietrze, unikając ostrza, które wcześniej przygotowała dla niej Kati. Wzniosła się ponad jej głowę, a potem zaczęła lecieć ze szponami prosto na smoczycę. Naszykowała szpony by ją złapać, aż stało się coś niespodziewanego. Wiwerna, która wcześniej była atakowana przez harpie, nagle złapała w pysk bestie, która pikowała na smoczycę. Z cielska gada skapywała krew, co wskazywało, że nie wyszła z wcześniejszego pojedynku bez szwanku. Mimo to zdołała złapać harpie, która wydała z siebie ostatni nieprzyjemny dźwięk, nim zęby gada ją zmiażdżyły. Co ciekawe nie zaatakowała pojazdu, zupełnie jakby obecnie jej nie interesował.

  17. Czarny rynek

    - No tak, racja, widziałam kilka świrusów pod wpływem tej czarnej magii, jeden rzucał się na wszystkich, krzycząc, że nie widzimy, ale zobaczymy czy coś - pokręciła głową. - Czarna magia to musi być serio mocny towar. A jeśli chodzi o drinka, nie musi pić go na miejscu, może wziąć na wynos. Efekt niemal natychmiastowy, poza tym ja zazdrosna? - przyłożyła kopyto do piersi. - Za kogo ty mnie masz? Tylko nie lubię przemęczać biednych zwierzaczków - krzywo się uśmiechnęła, a potem westchnęła. - A wydawało mi się, że lubisz ostrą zabawę - znów pokręciła głową. - Kto dziś nie ma wrogów? W ogóle co to za zabawa bez wrogów? - zaraz potem lekko mrugnęła, gdy dotarło do niej co powiedziała. - Trzeciego? - powiedziała zszokowana. - Słodziaka widziałam, ale nie wiedziałam, że masz dla niego kolegę. Ty to masz ciekawe życie - nim jednak zdążyła coś jeszcze powiedzieć, znalazły się przy stoisku. Za biurkiem siedział jakiś ogier w starszym wieku o brązowej sierści i siwej grzywie, ubrany w zieloną marynarkę. Trzeba było przyznać, że przy innych kucykach, które się tu widziało, wyglądał elegancko. Zmierzył obie klacze wzrokiem spod okularów.

    - Dział trzeci - wskazał na rząd. - Ludzkie militaria i ich historia, tam panienka powinna znaleźć jakąś książkę w tej tematyce

    - Słyszałaś panienko - zachichotała Crimson, nie mogąc się powstrzymać. - Musisz powiedzieć mi kiedy masz urodziny, to kupię ci jakąś sukienkę pasującą do tytułu - posłała jej krzywy uśmiech.

     

    - Fakt... - mruknął, wyciągając jakiś kamień i patrząc na niego. - Smocze oko ukazuje twoją nietypową aurę. Nie jesteś upiorem uwięzionym w zawieszeniu, ale z własnej woli... - zmrużył oczy. - Odpowiednie rytuały być może mogłyby dać ci zastępcze ciało, ale to wysoki zakres nekromancji i niezwykle ryzykowny - mruknął pod nosem jakby do siebie. Wyglądało jakby analizował z każdej strony upiora przed sobą, zupełnie jakby robił badania. - Czarna róża jest prawdą, której słabi nie pojmują. Pojawienie się Crystal dało szanse czerpać zakazaną wiedzę, a nasze bractwo mogło się odrodzić. Przed wiekami przeklęta Celestia wypaliła cały nasz zakon, nie rozumiejąc naszych idei. Niestety kucyki nadal są słabe i ślepe. Nie rozumieją, że liczy się tylko moc i wiedza to sprawiło, że znowu zakazana wiedza jest zamknięta w bibliotekach. Mimo to, my nie jesteśmy nękani. Nasz klasztor spoczął daleko w górach i tylko wybrani mający dość sił mogąc przejść drogę do naszej twierdzy. To ich sprawdzian, gdy są dość silni mogą pozostać wśród nas, by czerpać nasze zbiory. Nikt już nie pamięta nawet kto i jak założył nasz zakon, ale te nauki przetrwały do dziś dla wybranych - mruknął.

     

    Harpie

    Bestie, które do niedawna zrobiły nagły unik przed atakiem, niespodziewanie zostały nagle znów zaatakowane. Najwyraźniej żadna z nich nie spodziewała się tego ataku, bo zaraz rozległy się kolejne nieprzyjemne dźwięki, które wydały spadające ku ziemi bestie. Nadal pozostała jednak druga grupa stworów, która była teraz z tyłu po nagłej zmianie kierunku lotu Fire na jedną z grup harpii. W międzyczasie, pozostałe przy życiu harpie, nadal niszczyły dach maszyny, próbując dostać się do środka. Zaraz po tym jak pojawiła się Kati ,okazało się, że na dachu były dwie harpie, próbujące zniszczyć dach. Gdy tylko zobaczyły intruza, zasyczały w jej kierunku wściekle. Jedna z harpii poderwała się w powietrze, by ją zaatakować. Najwyraźniej bestie wzięły ją za małą wiwernę.

  18. Czarny rynek

    - Sama widzisz, wiedza w praktyce to zwykle najcenniejsze umiejętności - wzruszyła kopytami. - A co do wyjaśniania gwardii... Cholera, odkąd rządzi Crystal, pojawiły się stwory, o których nikt nie śnił. Nie znam się na magii, ale chyba istnieją zaklęcia do przywoływania duchów - mruknęła, idąc za nią, w kierunku odpowiednich półek. - Nie sądzę by akurat w te historie nie uwierzyli, ale nie wiem już jakby to przebiegło dalej... A co do twojej przyjaciółki... Słyszałaś by takie bójki trwały dłużej niż godzinę? A jeśli padnie w drodze do domu, mogę ją przenieść na grzbiecie. Może czasem nie wyglądam, ale nadal jestem kucykiem ziemskim  - uśmiechnęła się do towarzyszki. - Wiesz... To nie tak, że mogę kupić i znowu będzie spoko, on był ze mną cały czas, to swego rodzaju już więź była - westchnęła ciężko. - Dobra, znajdźmy te książkę i co to właściwie za projekt? Chyba, że boisz się, że ci zwinę plan i pójdę opatentować na siebie - znów się uśmiechnęła

     

    - Upiór, nie może zagrozić żywemu - powiedział niezwykle zachrypniętym głosem ogier, nadal patrząc na księgę. - Wydzielasz tak silną aurę, a jeszcze nie wiesz jakie masz ograniczenia, czy może sądzisz, że trafiłaś na głupca? - nagle ogier uniósł kopyto, trzymając w nim jakiś amulet. Teraz skierował wzrok na upiora. Nie było widać jego pyska, tylko zielone oczy wystające spod kaptura. - Krucza krew w kielichu cierni, pozwala mi cię dostrzec upiorze przeszłości. Nie myśl, że akolita czarnej róży, boi się byle gróźb. W twojej sytuacji, ty jesteś bardziej zagrożona, bo mogę zamknąć cię w kielichu, a potem odprawić rytuał, by odesłać na drugą stronę - odwrócił wzrok i znów spojrzał do księgi.

     

    Harpie

    Jak można się było spodziewać, wściekłe bestie zaskrzeczały na pierwszy nadgorliwy atak, ale nic ponadto się nie stało. Były za szybkie by tak dać się ostrzelać. Mimo to, teraz zachowały ostrożność, zbliżając się do samolotu. Stwory nie przewidziały chyba jednak, że nagle ich ofiara zacznie lecieć prosto na nie. Mimo zwinności i szybkości, ten nagły manewr, a potem ostrzał, sprawił, że trzy harpie zaskrzeczały z bólu i zaczęły spadać ku ziemi. Nadal pozostało ich jednak pięć z tej grupy, ale porozlatywały się na boki, nie chcąc skończyć jak własne siostry. Wszystko wskazywało, że ostatni manewr i wlecenie w jedną z grup, był dobrym pomysłem, aż coś nie uderzyło o dach samolotu. Masywne szpony zaczynał powoli przebijać się przez poszycie.

  19. Dom Nighta

    Czymkolwiek była dziwna substancja, nie chciała współpracować. Jeśli była to magia, musiała być wyjątkowo obca, bo wcale nie reagowało na słowa klaczy, a nawet nie chciało się ruszyć, jakby próbowało udawać, że jest zniszczone  i martwe. Mogło to sugerować, że to coś żyło lub spełniało nadrzędną wolę kogoś kogo tu nie było. Klaczy, mógł jednak mignąć na chwilę w oczach dziwny obraz. Na dosłowną sekundę, mogła ujrzeć kamieniste pustkowie skąpane w nocy, której nie było w stanie przebić żadne światło. Obraz jednak zanikł równie szybko jak się pojawił. Dancing of the Fate, mogła jednak zauważyć, że dziwna substancja nawet się nie broni ani nie okazuje chęci przetrwania jak do niedawna. Co ciekawe, gdy się odwróciła do Nighta, a ten się oddalił się oddalił od substancji, dziwna rzecz zaczęła nagle zmieniać barwę i stawać się jakby szara, zupełnie jakby naprawdę obumierała.

     

    - Widziałem już wasze moce - mruknął słabym głosem ogier. - Nie wierzę, by to mogło być to. Nawet nie dotykałem tego czegoś - lekko mrugnął. - To nie ma żadnego sensu, przecież Crystal rozdaje te rzeczy swoim elitarnym gwardzistom. Jeśli to coś mi szkodzi, to dlaczego nie szkodzi im? - lekko poruszał kopytem po brodzie. - Mam wrażenie, że tkwimy w miejscu - pokręcił głową, a potem się uśmiechnął. - Jestem pewny, że to tylko zmęczenie, jak chwilę odpocznę znów będę jak dawniej, jakby nie patrzeć, to był długi dzień - co ciekawe, w miarę jak Night oddalił się od dziwnej rzeczy, wydawał się mnie zmęczony i mówił swobodniej, ale jakby zupełnie tego nie dostrzegał. - Kiedy swoją drogą będziecie chciały jechać do Canterlotu?

  20. Czarny rynek

    - Niespecjalnie mnie to dziwi - mruknęła Crimson, patrząc na księgarnie. - Nigdy nie zaglądałam do sklepów z księgami, to nie mój styl - zaczęła rozglądać się po tutejszych klientach. - Widzę jednak, że przyciąga to ciekawe kucyki i nie tylko, a co do twojej przyjaciółki - spojrzała kątem oka na Sinister. - Nie będzie miała wyboru, to znaczy... - dodała po chwili, zauważając, że to dziwnie brzmi. - Jeśli naprawdę jest tak zmęczona po karmieniu tamtego podmieńca, to może jej pomóc odzyskać siły. Jest specjalny drink tutaj, na tajnej recepturze. Może zmusić jej ciało do maksymalnego pobudzenia, a przy tym dania z siebie więcej niż powinna, gdy jest się wyczerpanym, niestety ma to skutki uboczne. Załapie zgon po tej godzinie, co najmniej na dwadzieścia godzin - spojrzała z niewinnym uśmiechem na Sinister. Zaraz jednak lekko mrugnęła, widząc jak jej towarzyszka znowu gada do siebie. Słysząc wcześniej historie ducha lub demona zwanego Star, domyśliła się co jest na rzeczy. Dopiero gdy Sinister zwróciła się znów bezpośrednio do niej, ta lekko mrugnęła. - Ta... Sądzę, że szybko się pokochamy - co ciekawe, w jej głosie nie było słychać zawiści na niematerialną klacz. W międzyczasie, jakiś ogier w czarnej szacie zasłaniającej całkowicie jego ciało, przeszedł przez Star jakby nigdy nic i sam otworzył książkę, którą widmo próbowało przestudiować, otwierając na rozdziale o klątwach bólu i cierpienia. - No to ludzka technika? - spytała znowu nagle Crimson i spojrzała gdzieś na bok. - O patrz, jest nawet dział muzyczny. Kiedyś grałam na basie. Cholera ten instrument był jak stary kumpel, zawsze mi towarzyszył gdzie bym nie poszła. Myślałam, że mnie przetrwa, ale ci cholerni gwardziści na złość mi go rozwalili - skrzywiła się.

     

    W międzyczasie, gdy obie klacze były w czytelni, White mogła zauważyć, że brutalny ogier jeszcze nie opuszczał czarnego rynku, co dawało z pewnością więcej czasu, a przy okazji mogła zaczekać na swoje towarzyszki. Mimo, że widać było ból jaki sprawiał klaczy i to jaki ona przeżywała strach, okoliczne kucyki zdawały się nawet na to nie patrzeć, zupełnie jakby dawna empatia opuściła je wraz z Celestią. Strażnicy również nie zwracali na to uwagi, zupełnie jakby ta klacz nie miała tu żadnych praw. Ogier w towarzystwie ochroniarza i tej klaczy wszedł  w międzyczasie do budynku, który najprawdopodobniej był barem, co wskazywał szyld na nim.

     

    Górskie tereny

    Spokojny do tej pory lot mógł zostać zakłócony, gdy Fire mogła zobaczyć coś co już dobrze znała, a była to wiwerna. Nie było to niczym niezwykłym na tym terenie, ale bestia zdawała się ignorować intruzów, a wypatrywała czegoś w dole. W jednej chwili wszystko stało się jasne. Wprost na masywnego potwora, spadło około siedmiu stworzeń mających wielkie czarne pierzaste skrzydła, a zakończenia ich nóg miały ogromne ptasie szpony, które wydawały się na tyle potężne, że mogły przebić nawet metal. Co ciekawe, ciała tych stworów przypominały zdeformowane ludzkie kobiety. Wiwerna próbowała agresywnie przegonić stwory, lecz te były od niej o wiele szybsze, na dodatek wydawały strasznie nieprzyjemne dźwięki. Bestia wydawała się być na przegranej pozycji, gdy atakowały ją ze wszelkich stron, a ona nie mogła nad nimi nadążyć. Pasażerowie samolotu, nie mieli jednak okazji patrzeć na dalsze starcie, bo nagle kolejne z tych stworów najwyraźniej zainteresowały się samolotem, bo teraz zaczęły lecieć w jego kierunku.

  21. Czarny rynek

    - Nikt by nie chciał - mruknęła Crimson na słowa o White. - Ale jak byśmy nie chcieli, nasz świat, jest stworzony nie obecnie tak - spojrzała na klacz. - Wojna osierociła wiele kucyków, a teraz za rządów Crystal, nie jest łatwo takim jak ona - skierowała wzrok na White. - Jednorożce mają nadal sporo do gadania, ale ją, jeśli niewiele potrafi, to i tak czeka praca na roli jeśli nie ma żadnej rodziny. Witamy w nowym świecie - pokręciła głową, a potem ruszyła ku drzwiom sklepu. - Nie szalej tylko bez nas - jeszcze powiedziała w kierunku White. - Postawie ci potem drinka, który nieboszczyka postawi na nogi jak wrócimy - dodała na koniec, nim zniknęła wewnątrz budynku.

     

    Zaraz po tym jak obie klacze zniknęły w sklepie, ukazało im się wiele książek, część była na piętrze, a kilka na parterze. Książki podzielono na działy. Jak się okazało najwięcej podziałów było w działach magicznych. Poddziały dotyczyły nekromancji, demonologii, czarnej magii, alchemii jak i zwykłych zaklęć kucyków. Nie brakowało tu również działów zwykłych, takich jak nauka, technika, historia, fantastyka i wielu innych. Najpewniej były to książki zwykle zakazane i zwykłe kucyki nie miały mieć do nich dostępu. Nie było jednak tajemniczą, że tutejsze zbiory są bardzo ograniczone, bo większość jak i najcenniejszych ksiąg spoczywała w zamkniętej bibliotece Crystal. Nie przeszkadzało to jednak, by zachęcić inne kucyki by tu przychodzić. Nie było tu takich tłumów jak przy innych sklepach, ale nie brakowało ciekawskich. Najwięcej jednak zainteresowanych było przy stoiskach z księgami magicznymi. Nie było niczym dziwnym, że zwykle interesowały nimi tylko jednorożce, zwłaszcza przy działach zakazanej magii, gdzie nie kręciły się typowe kucyki. Co ciekawe nie zabrakło tu nawet podmieńca, przynajmniej można było odnieść takie wrażenie, że nim jest, co nie było do końca pewne. Ten był wyższy niż ten, który rozmawiał z White, a po talii można było zauważyć, że to klacz. Nie mówiąc o tym, że ten podmieniec miał grzywę w barwie żółci, która spływała po jego grzbiecie, całkowicie go pokrywając. Pysk też był nieco bardziej kucykowy niż typowy dla podmieńca, a jej oczy były w pełni zielone. Chyba właśnie oczy, wystające kły i skrzydła, zdradzały jej pochodzenie. Wzrostem była nawet wyższa od niektórych kucyków. Czarny rynek naprawdę przyciągał każdego. Nawet na piętrze dało się zobaczyć ciemnoniebieskiego hipogryfa w zbroi, przeglądającego księgi o broni ludzkiej i kucyków.

     

    W międzyczasie, aukcja trwała w najlepsze, aż ostatecznie licytacja stanęła na trzystu bitach. Licytujący kucyk próbował jeszcze podgrzać emocje, ale nie było widać za bardzo entuzjazmu. Gdy mówił ofertę po raz drugi, klacz opuściła głowę najwyraźniej wiedziała już co ją niedługo czeka. Nawet nie miała odwagi spojrzeć na kucyki, które się tu zebrały. W końcu padła też formułka po raz trzeci. Jak się okazało, nowym właścicielem klaczy był jednorożec, który musiał dochodzić do pięćdziesiątki, co mu jednak nie przeszkadzało. Towarzyszył mu jakiś inny kucyk ziemski, po którego gabarytach dało się zobaczyć, że musiał być jego gorylem. W międzyczasie na szyje klaczy nałożono obroże niczym psu, a za smycz miał robić łańcuch. Ogier zaczął brutalnie ciągnąc klacz za sobą, nie zważając najwyraźniej, że czyni jej ból.

  22. Czarny rynek

    Trwającą wymianę zdań między klaczami, nie została przerwana ze strony Crimson. Wydawała się jakby bardziej rozdrażniona niż zwykle, a może bardziej jakby nad czymś myślała. Nie odpowiedziała więc od razu Sinister, ani nie zwróciła uwagi na trwającą licytacje czołgu. Zaraz jednak przystanęła i spojrzała na trwającą licytacje klaczy. Skierowała swój wzrok na nią, gdy cena wynosiła już około stu pięćdziesięciu bitów, a kolejne ogiery łapczywie dalej się o nią licytowały. Wydawało się nawet w pewnym momencie, że może coś zrobi sama, włączy się do licytacji lub jakoś uratuje klacz, jednak odwróciła wzrok i ruszyła w kierunku księgarni. Dopiero gdy była pewna, że nikt ich nie słucha otworzyła usta.

     

    - A mówią, że jestem tępa jak cholera - te słowa, co ciekawe zostały skierowane do White, na którą nagle spojrzała. - Widać, że nigdy nie zrobiłaś nic wbrew zasadom - lekko westchnęła. - Gdy piszę swoje hasła o Crystal, myślisz, że robię to na widoku? To byłoby głupie i bym się podłożyła tylko by znów dać się sprać gwardii, pomyśl chwilę, zamiast dawać się ponieść emocjom - znów spojrzała na przerażoną młodą klacz. - Nic nie można zrobić w obrębie czarnego rynku. Czy gdy nas napadnięto, ktoś się włączył? - przypomniała akcje ogiera z nożem, ale nie dała odpowiedzieć White. - Chcesz jej pomóc? Zobacz kto ją kupi i spróbuj uwolnić poza czarnym rynkiem, tam to już nie obchodzi strażników. Wystarczy ich dorwać, gdy będą na pustyni. No chyba, że uważasz, że to przesada, atakować ich za kupienie sobie niewolnicy - wzruszyła kopytami, a potem spojrzała na Sinister. - Myślę, że możemy pójść na arenę i do baru, a nawet pomóc naszej koleżance, jeśli będzie chciała się włączyć - krzywo się uśmiechnęła. - To jak? Wchodzisz z nami zobaczyć książkę, czy chcesz zobaczyć kto ją kupi? - znów spytała, patrząc na White.

  23. Czarny rynek

    Spojrzała kątem oka na Sinister. Prawda była niestety zwykle taka sama. Zawsze gdy próbowano wzbudzić litość, kończyło się to zwykle kpinom i rozbawieniem oprawcy. Sama w czasie wojny z ludźmi, nie raz widziała jak kucyki próbowały swoimi uroczymi minkami wzbudzać ich litość, ale kończyło się to różnie, a zwykle tak samo. Najpierw były wysiedlenia, a gdy wojna się rozwinęła, były masowe likwidacje całych rodzin, bo każdy był zagrożeniem. Potem gdy wojna przeniosła się na tereny Equestrii, za czasów Celestii ograniczało się brutalność wobec buntowników, zwykle dając ich do lochów i starając się nie zabijać, choć nie zawsze było to możliwe. Pojawiła się Crystal i litość się skończyła, a ludzie jak i kucyki przekonali się jak brutalny może być jeden kucyk i jak może zmienić świat wokół. Błaganie obecnej gwardii o cokolwiek było po prostu głupie, bo już dawno zapominali kim są. Fala myśli, która ją naszła, sprawiła, że nie zdążyła odpowiedzieć Sinister, bo nagle pojawiła się White. Uniosła jedną brew, gdy Sinister wspomniała o jej pękającym sercu.

     

    - Jeśli rzeczywiście będę mogła wnieść Tequile, to z pewnością czeka nas niezła zabawa - uśmiechnęła się, szybko przy tym zmieniając niedawny temat. - Dobra, książki z tego co pamiętam są w głębi rynku - wskazała kopytem na tłumy kucyków, co oznaczało, że będą musiały się przeciskać. - Nie wiem jak jest w Las Pegazus, ale tu organizują też walki, tyle, że potworów, a co do baru, ja jestem za - powiedziała nim ruszyła przodem, jako, że ona najlepiej znała to miejsce. Przechodzące kucyki zdawały się nawet nie zwracać uwagi, gdy któryś je szturchnął lub wpadł na jedną z nich. Jeden z nich, nawet przypadkowo przydepnął ogon White, ale zignorował to i poszedł dalej. Podczas gdy jakaś klacz przydepnęła kopyto Sinister, również ją ignorując. Słowa przepraszam naprawdę musiały wyjść z mody w tym miejscu. Nawet Crimson nie darowano, gdy na jej głowę ktoś z tłumu rzucił torbę po popcornie. Klacz wydawała się to zignorować, tylko zdjęła papier z głowy i wrzuciła do okolicznego kosza. Mimo to, spojrzała kątem oka, który kucyk to zrobił, jakby starała się zapamiętać jego pysk. W końcu dotarli na wielki targ, gdzie pojawiały się prawdziwe kolejki kucyków, a nawet takich które licytowały towar.

     

    - Proszę państwa, czy ktoś mógł się tego spodziewać? - mówił jeden handlarz, chowając coś za płachtą. - Szansa na znalezienie dziś czegoś takiego jest niewielka, bo niemal cała ludzka technologia tego czasu przepadła, ale patrzcie - nagle podniósł płachtę i odsłonił kupującym pokaźny czołg. - Oto czołg modelu T-90M, wiadomo, że nim ludzka technologia przepadła, tego modelu czołgi były już przestarzałe, ale dziś jest jak prawdziwy larytas. Niestety magia nie oszczędziła tego dzieła sztuki ludzkiej technologii, ale jeśli ktoś okaże mu dość miłości, być może zdoła dać mu jeszcze szanse na drugie życie. Zacznijmy licytacje od pięciuset bitów - w jedne chwili kucyki zaczęły licytować się jak szaleni. Widać było, że byli to zarówno sponyfikowani jak i rodowite kucyki.

    - Przygotujcie się na coś niesamowitego - powiedział inny handlarz, teraz stojący na scenie wśród wielu kucyków. Nagle zza zasłon koło niego wyszła jakaś młoda klacz o kremowej barwie sierści i jasno błękitnej grzywie i ogonie. - Nie jest co prawda jednorożcem, ale jak na kucyka ziemskiego, czy nie wygląda niesamowicie? - spytał chwytając jej kopytko i unosząc w górę, a klacz wbiła wzrok w ziemię jakby nie miała odwagi patrzyć na lubieżne spojrzenia. - Ma zaledwie siedemnaście zim i zapewniam, że jest czysta. Brutalny świat odebrał jej rodzinę i marzenia, ale nadal może coś sobą zaprezentować. Może stać się niewolnicą w każdym zakresie jaki sobie wymarzycie, a może nawet czymś więcej. Może zaczniemy od dwudziestu pięciu bitów?

    - Siedemdziesiąt! - krzyknął, jakiś co najmniej trzy razy starszy ogier od tej klaczy, a inne kucyki również dołączyły do licytacji.

    - O widzę - powiedziała nagle Crimson do towarzyszek, pokazując budynek, na którym był szyld wskazujący sprzedaż ksiąg.

×
×
  • Utwórz nowe...