Skocz do zawartości

Magus

Brony
  • Zawartość

    5480
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    6

Posty napisane przez Magus

  1. No dobrze, jako, że u niektórych, nie mam co za bardzo zrobić i co niektórzy gracze też nie mają za bardzo możliwości ruchu, lekko namieszam w czasie. Tak więc dla tych, którzy nie mają już co robić, uznamy, że minęła noc. Inni gracze, którzy nadal mają coś do zrobienia w obecnym dniu nadal w nim tkwią. Później spróbuje wyrównać czas dla wszystkich, ale póki co, trzeba zrobić takie rozwiązanie, by nikt się nie nudził.

     

    Ponyville Night Tale

    Słońce zaczęło powoli wstawać, zaczynając kolejny dzień. Noc w okolicy domu Nighta była spokojna. Czasem słychać było jednak podejrzane dźwięki, dobiegające gdzieś z okolicznych lasów, ale nic ponadto. Tak jak powiedział też ogier, gwardia raczej nie kręciła się w okolicy jego domu, patrolując bardziej zamieszkałe rejony. Haze, mogła zaledwie może dwa razy zobaczyć w nocy niewielkie grupy kucyków odziane w zbroje. Sam ogier spał w nocy wyjątkowo spokojnie. Wszystko wskazywało, że mimo braku księżniczki Luny, nie miał koszmarów. Nagle jednak po domu rozniósł się huk, gdy ogier spadł z kanapy nad samym rankiem. Leżał chwilę, lekko zdezorientowany, aż nagle przypomniał sobie cały wczorajszy dzień. Szybko się podniósł, nie zauważając że jego kopyto zaplątało się w koc i gdy tylko próbował się ruszyć, zaraz po wstaniu znów upadł na ziemię, lekko marszcząc przy tym brwi. Odwinął koc i znów się podniósł, rozglądając wokół.

     

    - Jesteście tu, czy po prostu kompletnie oszalałem? - spytał niepewnie, nadal lekko zaspany.  Czuł jak słońce, wpadające przez okno, drażni go po oczach. Sam już nie wiedział, co było fikcją, a co rzeczywistością. Jeśli naprawdę istniały, to czy mogły odejść nic nie mówiąc? A może to wszystko był sen? Tak bardzo pochłonął się badaniami, że umysł zaczynał płatać mu figle. Sam już nie wiedział.

     

    Crystal Empire

    Zaraz po tym jak Eastwind wróciła do domu, słońce coraz bardziej zaczęło wznosić się na niebie. Klacz  w drodze powrotnej, nie zobaczyła już ogiera, który niedawno się włamał. Nim odeszła, rzucił jej tylko ostatnie spojrzenie, mówiąc szorstkie "Dobranoc" nim zniknął w jednym z ciemnych zaułków. Wszystko wskazywało, że nie miał też zamiaru jej śledzić, zapewne uznając, że nie jest groźna, skoro nawet nie widziała jak dokładnie wygląda. Droga do domu również przebiegła dla klaczy spokojnie, bo jak się okazało, gwardziści tak jak powiedział wcześniej ogier, zajmowali się teraz bramami miasta i domem, do którego się włamano.

     

    Promienie słońca, które mogła zobaczyć klacz, sugerowały, że wkrótce nastąpią poranne ogłoszenia. Ponadto, mogła usłyszeć w okolicy swojego domu, rozmowy wściekłych gwardzistów. Nie było to nic dziwnego, w końcu do włamania doszło w jej sąsiedztwie. Można było jednak wywnioskować z rozmów, że gwardziści nie zdołali dorwać włamywacza, więc nie będzie go raczej na porannej egzekucji, jeśli znów jakieś się odbędą. Nagle klacz mogła usłyszeć pukanie do jej drzwi.

     

    Okoliczne wsie

    Podobnie jak nad resztą krain i tutaj słońce zaczęło pokazywać swoje promienie. Jak zawsze rolnicy musieli wstać szybciej, by zająć się uprawą roślin i hodowlą. Ponownie w okolicy, pojawiły się patrole gwardii, pilnujące porządku. Tym razem jednak wyglądały na bardziej liczne. Nie było żadnych ciał poległych, podobnie jak martwych robali. Zupełnie jakby wczorajsza bitwa nie miała miejsca. Nie było nigdzie nawet śladów krwi insektów, czy ich ofiar. Jedyne co wskazywało, że wczorajsza walka w ogóle miała miejsce, był zapach spalenizny, rozchodzący się po okolicy. Spalone truchła owadów, nie pachniały zbyt przyjemnie, zupełnie jak spalony plastik.

     

    Ponyville świątynia (Nadal poprzedni dzień)

    - Pójdzie pani za mną - mruknął jednorożec, który cały czas do tej pory do niej mówił. Zaraz potem, zaczął ją prowadzić z oddziałem gwardzistów ku wyjściu. Kucyki widząc klacz, wyprowadzaną przez gwardzistów, schodziły na bok, zupełnie jakby miała ich czymś zarazić. Co niektórzy jednak rzucali jej wściekłe spojrzenia, najwyraźniej oburzeni jej niedawnym komentarzem. Zaraz po tym jak znaleźli się na zewnątrz, Sinister mogła zauważyć, że nie ma tutaj klaczy, która miała na nią czekać. Musiała uciec, zaraz po tym jak zaczęła się afera. Możliwe też, że uciekła ze strachu przed Sinister, słysząc, że ta używa czarnej magii. Mieszkańcy rzucali niepewne spojrzenia klaczy, nie wiedząc co zrobiła. W końcu, nie wszyscy byli na rytuale. Mimo to każdy kto szedł otoczony przez gwardię, w taki sposób, nie wywoływał dobrego odczucia. Nie było również tajemnicą, że plotki o tym co zaszło, szybko się rozejdą. Nagle jednak gwardziści stanęli.

     

    - Co to jest? - spytał jeden z nich, pokazując na coś co przypominało piłki.

    - Sprawdź - warknął ogier, który niedawno rozmawiał z Sinister. Gwardzista powoli ruszył w kierunku przedmiotu i lekko go poruszył.

    - To tylko jakieś zabawki - mruknął, gwardzista, widząc jak piłka się toczy. Nagle jednak z każdej piłki zaczął wydobywać się gaz. Tym razem jednak przypominał zwykły dym. - Co jest do cholery?! Trucizna?! - szybko jednak się okazało, że gaz był tylko zwykłą zasłoną dymną. Nagle Sinister mogła poczuć jak ktoś chwyta ją za kopytko.

    - Spieprzamy - powiedział jej dobrze znany głos, próbując wyciągnąć ją od gwardzistów. Nagle jednak, jeden z gwardzistów, rzucił włócznie, która przejechała po grzbiecie klaczy, próbującej pomóc Sinister. Mimo, że się w nią nie wbiła, pozostawiła na niej mocno krwawiącą ranę. - Cholera - syknęła, zaciskając zęby.

  2. Świątynia Ponyville

    - Oczywiście... - powiedział niezwykle spokojnym tonem, gwardzista, stojący na czele innych. Kucyki w tym czasie cofały się bardziej, spoglądając na Sinister jak na odmieńca. Kapłani również się nie mieszali, przyglądając całej sytuacji. - Nikt tak nie uważa, panienko - mówił dalej gwardzista, unosząc kopyta w powietrze, jakby chciał tym gestem jej pokazać, że nie musi się bać. - To okrutna Celestia ścigała i zamykała takich jak Ty. Obecna władczyni, nie jest wrogiem czarnej magii. Potęga jest dla wszystkich, o ile są w stanie nad nią panować - inni gwardziści się nie ruszali, ale wyglądali na gotowych gdyby coś zaszło. - Musi jednak pani zrozumieć. Wszystkie księgi czarnej magii są pod opieką miłościwej Crystal, tak by nikt sobie nie zrobił krzywdy. My też chcemy pani pomóc, dlatego musimy zadać pani kilka pytań, to nic takiego. Chcemy tylko wyjaśnień skąd pani nabyła te wiedzę. Proszę spokojnie wyjść z nami - spojrzał na przerażone kucyki. - Sama pani widzi, że to nie jest dobre miejsce na takie rozmowy

  3. Włamywacz

    - Czy każdy musi doszukiwać się problemu, którego nie ma? - warknął ogier, patrząc na klacz. - Wiem jak zachowują się gwardziści, bo to nie pierwszy raz kiedy jestem w takiej sytuacji i wiem więcej niż trzeba, jeśli chodzi o zachowanie w obecnej chwili - lekko westchnął. - Teraz będą próbowali ocucić swoich nieprzytomnych kumpli i tego pajaca w domu - uniósł swoje kopyto, na coś patrząc. - Najpierw będą przeszukiwali dom, myśląc, że gdzie tam się chowamy. Potem zaczną chodzić po okolicy, szukając nas w zaułkach. Niestety, zablokują przy tym wszystkie drogi wyjścia, dlatego dzisiaj nie zdołam stąd wyjechać i muszę poczekać. Jeśli jednak nadal mi nie wierzysz, że jest bezpiecznie, to mogę odprowadzić Cię do domu - zmrużył oczy. - Nie wiem jednak, czy inteligentnie jest pokazywać złodziejowi gdzie się mieszka

     

    Night Tale

    - Rozumiem Cię, Haze - mruknął ogier, wchodząc spokojnie pod koc. - Zapewne gdybym był w Twoim świecie, też bym nie potrafił się, nie ekscytować wszystkim wokół - lekko się uśmiechnął. - Szkoda, że nie istnieje sposób, byś przybrała obraz bliższy naszem,u coś jak moc podmieńca albo po prostu jakaś iluzja - lekko ziewnął. - Dziękuje za wszystko i... - lekko zmrużył oczy. - Nie zwracajcie uwagi na dziwne dźwięki, panoszące się w nocy - lekko westchnął. - Niedaleko mojego domu, kręci się kilka dziwnych stworzeń, pewnie uciekły z lasu - powiedział zamykając oczy i zasypiając.

  4. Włamywacz

    Nic nie powiedział, gdy Eastwind go chwyciła. Zrobił tylko to, co mówił wcześniej. Uderzył kopytem w okno, które nagle się potłukło i wydało przy tym charakterystyczny dźwięk. Tak jak przewidział wcześniej ogier. Na podwórku już słychać było krzyki gwardzistów. Część z nich układała się w łatwe do zrozumienia słowa "Słyszałeś to?" "Cholera, idziemy to sprawdzić". Nim jednak gwardziści zdołaliby dobiec do budynku, ogier zamachnął się liną i zaczepił jej hak o dach sąsiedniego domu. Zaraz potem wyskoczył z klaczą na grzbiecie, trzymając się z całej siły liny. Niedługo później oboje wylądowali na dachu. Siła upadku była tak silna, że Eastwind musiała puścić ogiera, który potoczył się pod krawędzi dachu, niemal spadając. Szybko jednak doszedł do siebie, wciągając linę na górę, w ostatniej chwili nim gwardziści ją spostrzegli. Dopiero potem znów spojrzał na klacz.

     

    - Cholera, nadal dzwoni mi w uszach - warknął potrząsając głową. - Muszę się przyczaić, bo dziś nie ucieknę ze swoim łupem za dużo sługusów cesarzowej na ulicach - mruknął, patrząc na budynek, do którego niedawno się włamał. - Dotrzymałem swojej części umowy i bezpiecznie nas wyprowadziłem - burknął, odwracając się do klaczy. - Mam więc nadzieje, że gdy pomogę Ci zejść na dół, Ty będziesz na tyle miła, że nikomu nie powiesz, że mnie tu widziałaś, zgoda? - spytał przechylając głowę na bok.

  5. Night Tale

    Dźwięk, który wydobył się z mechanicznego źrebaka, był naprawdę nietypowy. Z drugiej strony, czy to było dziwne? To nie pierwszy dziwny dźwięk jaki słyszał, gdy ten mechaniczny kucyk ukazywał emocje. Chyba wolał nie wiedzieć, jaki wydaje dźwięki, gdy ogarnia ją rozpacz. Nie był nawet do końca pewny, co służy jej za łzy. Nie sądził, by płakała, jak każdy kucyk, czy człowiek. Z drugiej strony, widząc nastroje Haze, nie potrafił sobie wyobrazić jej smutnej. Miała w sobie tak wiele pozytywnej energii.

     

    Zdziwił się jednak, słysząc kolejne słowa źrebaka. Nawet jemu ciężko było uwierzyć, że czas może zdradzać przed kimś swe tajemnice. Bo jeśli tak było, to Dancing of the Fate, nie powinna widzieć przyszłości i wiedzieć z góry, jak skończy się ta wyprawa? Czy jego spotkanie z tymi klaczami przed świątynią, mogło być zaplanowane przez wyższe siły? Nie, to było niemożliwe. To wszystko był zwykły zbieg okoliczności, to on często kieruje życiem. Słysząc jednak, że wszystko co trawi jego krainę, jest spowodowane nie dopełnieniem obowiązków Qualm Mask, zmarszczył lekko brwi. Może tym był spowodowany jej gniew? Nie potrafiła sobie wybaczyć. Ciężko mu było również uwierzyć, w rolę Haze. Rozumiał, że być może to prawda, że porusza się z nich najlepiej w wieloświecie, ale ciężko mu było sobie wyobrazić, ją pilnującej Qualm Mask. Ta klacz, wyglądała jednak na najsilniejszą z nich. Ponownie spojrzał na źrebaka. Musiał pamiętać żeby nie oceniać po pozorach.

     

    Kolejna rzecz, która dziś go zaskoczyła, to myśl, że dawny kucyk ziemski, może wiedzieć więcej o magii niż każdy jednorożec w tym świecie. Musiał z nią o tym porozmawiać, ale czy mu odpowie? W końcu to Dancing of the Fate zaznaczyła granicę pytań. Kolejna znów sprawa, to Crystal. Coraz bardziej myślał, że ona nie jest kucykiem, ale nawet one, nie wiedziały do końca czym jest. Co może kryć się za tym wszystkim? Zaraz jednak jego wzrok skupił się na obrazie statku, który stworzył źrebak. Nadal nie potrafił w to wszystko uwierzyć. Miejsce, w którym były, było tak niesamowite, a jednak jak wcześniej go ostrzegały, były zagrożenia. Takie jak potwór, którego właśnie oglądał. Pokręcił słabo głową i lekko się uśmiechnął.

     

    - Cieszę się, że tu trafiłyście, a ja miałem okazje was poznać. Chociaż to straszne, że w tak niebezpieczny sposób... - lekko ziewnął. Widać jednak, że z powodu zmęczenia, a nie znudzenia. - Przepraszam... - lekko się zarumienił. - To był naprawdę długi i niesamowity dzień - lekko westchnął, idąc w kierunku szafy, z której wyciągnął poduszkę i koc, kładąc obie rzeczy na kanapie. Najwyraźniej odstąpił jedyne łóżko Dancing of the Fate. - Mam tylko nadzieje, że to wszystko, nie okaże się snem, który zrodziła moja głowa - znów spojrzał na Haze. - Wiesz pomyślałem, że może wiem jakbyś mogła się poruszać po naszym świecie, nie zwracając na siebie uwagi. Gdybyś udawała zabawkę, która potrafi tylko chodzić i nic nie mówić, gwardziści mogliby ciebie ignorować - lekko mrugnął, jakby zdał sobie z czegoś sprawę. - To nie tak, że chce Cię obrazić, ale pomyślałem, że to mogłoby Ci pomóc, jeśli tak nie lubisz siedzieć w kapeluszu Dancing of the Fate. A przy okazji, chyba jesteś ciekawa naszego świata i tak mogłabyś go oglądać - słabo się uśmiechnął. - Naprawdę was polubiłem.

  6. Okoliczne wsie

    - Wiecie co macie robić - mruknął oficer, w kierunku kilku gwardzistów. - Ten, który podał się za dowódcę, ma mieć całodobowy ogon. Chce wiedzieć wszystko o jego znajomych i rodzinie

    - Może poprośmy o pomoc oddziały śmierci - odparł jeden z gwardzistów.

    - Wiesz dobrze, że nikogo nie słuchają. Tylko cesarzowa może wydać im polecenia. Poza tym jeśli nie upilnujemy bandy rolników, upokorzymy się w oczach władczyni i całej gwardii - spojrzał na ciała stonek i poległych. - Na razie zajmijcie się tymi, nim jakaś zaraza nas dopadnie

    - Spalić ciała? - spytała gwardzista. Oficer spojrzał na pole bitwy.

    - Nie na razie nie. Pozwolimy im pożegnać jutro poległych, a potem się tym zajmiemy. Na razie martwe kucyki wsadzić do trumien, a stonki wypalić. Na tyle jeszcze można im pozwolić - zgodnie z rozkazem, gwardziści zaczęli zbierać to co zostało z poległych i wypalać ciała stonek. Dym zaczął wzbierać się nad okolicą, a światło ognia dochodziło do domostw.

     

    Świątynia

    Kucyki zdawały się nie zwracać uwagi na to co robi Sinister, Rytuał był najwyraźniej ważniejszy, niż to co wypisuje jakaś przypadkowa klacz. Kilku gwardzistów zwróciło wzrok w jej kierunku, jednak nic więcej nie zrobili. W końcu pisanie, mimo wszystko nie było zakazane. Ostatni kucyk, który stał przed Sinister, odszedł ze skwaszoną miną, po tym jak berło go nie wybrało. Najwyraźniej miał nadzieje na wielką przyszłość, która go ominęła. Kapłan powoli zbliżył się teraz do klaczy, posyłając jej ciepły uśmiech. Spostrzegł jednak wyraz pyszczka klaczy, domyślając się, że coś ją zdenerwowało.

     

    - Nie denerwuj się dziecko, w tak radosnym dla nas wszystkich dniu - powiedział ciepłym tonem i zaraz potem zbliżył berło do rogu Sinister. Podobnie jak każdy inny, klacz mogła poczuć moc obecnej władczyni Equestrii, tak bardzo inną niż wszystkie. Mroczną, a jednak w zupełnie innym stopniu niż ta, którą ona znała. - Dobrze, a teraz.... - kapłan nie dokończył, tylko otworzył szeroko oczy, widząc jak berło wypełnia się czernią, która wręcz z niego wykapywała. - Czarna magia,,, - powiedział do siebie, bardziej zdziwiony niż przerażony.

     

    Zaraz potem klacz mogła usłyszeć szepty, zarówno kucyków za sobą jak i kapłanów mówiących do siebie. "Jesteś pewny?" Mówił któryś z kapłanów. "Nie ma wątpliwości, berło się nie myli" "Każdy kto uczył się czarnej magii, jest zarejestrowany, więc jak?" "Crystal nie uznaje czarnej magii za złą, ale zaprzestała jej nauk, po sami wiecie czym?" "Czy ona też jest niestabilna?" "Skąd posiada wiedze, skoro wszystkie księgi są w bibliotekach pani?" Kucyki stojące niedaleko Sinister, odsunęły się od niej, niczym od trędowatej. "Mój kuzyn uczył się czarnej magii i oszalał" "Czy ona też jest potworem?" "Może przyszła nas pozabijać?" Najwyraźniej mimo władzy Crystal, przeciętne kucyki nadal nie ufały czarnej magii. Nagle w kierunku klaczy ruszyła piątka gwardzistów.

    - Pozwoli pani z nami. Musimy zadać parę pytań - powiedział jednorożec, stając przed nią, gdy reszta zablokowała jej drogę ewentualnej ucieczki.

  7. Okoliczne wsie

    - Skądże - mruknął oficer, patrząc na kucyka, który się wychylił. Zaraz potem, znów zaczął rozglądać się po polu niedawnej walki, a na koniec zaczął patrzyć na zebranych obrońców. - Niesamowicie "prowizoryczna" obrona, jak mam być szczery - nie sposób było ocenić wyraz pysku oficera, przez hełm, który zasłaniał całą jego głowę. Ruszył krok do przodu i nagle stanął. Skierował swój wzrok w dół, widząc jak jedna stonka nadal żyje i piszczy, poruszając się po ziemi. Pokręcił lekko głową i nagle wyciągnął miecz, który wbił jej w głowę. - Nauczka na przyszłość, bardzo dobrze się leczą - znów skierował spojrzenie na Victora. - Nie wiedzieliście co jest za posterunkiem, bo to niemożliwe. Mimo to, zdołaliście przygotować obronę i odeprzeć atak w bardzo krótkim czasie. Niesamowity sukces jak na bandę wieśniaków - uniósł kopyto do brody. - No chyba, że to wszystko było przygotowane z myślą o czym innym.. - znów rozejrzał się po obrońcach. - Gratuluje wam waszego zwycięstwa - zwrócił się do wszystkich, - Teraz jednak będziecie pod lepszą obserwacją, chyba nikt nie ma nic przeciw - znów spojrzał na Wiktora, a potem innych, znów mówiąc donośniej. - Jeśli dowiemy się, że któreś z was planuje coś za naszymi grzbietami, to... - nagle nastąpiła teatralna pauza. - Zapłacą za to wasi najbliżsi. Rozumiecie? - spytał podchodząc do Wiktora. - Nie będziemy karać buntownika, o nie. Zamiast tego, taki który, nie akceptuje dobroci naszej pani, będzie musiał poczuć jej gniew. Czy jest lepszy rodzaj bólu niż patrzenie bezradnie jak schorowana matka, mała siostrzyczka lub ktokolwiek inny nam bliski jest na naszych oczach karany chłostą,a my możemy tylko bezradnie patrzeć? - mimo braku możliwości zobaczenia wyrazu pyska ogiera, można było się domyślić, że ten się uśmiecha. - No cóż, ale to na wypadek gdyby coś głupiego przyszło wam do głowy, a teraz rozejść się. My musimy tu posprzątać i upewnić się, że nie przybędzie ich więcej, a wy musicie przygotować się do pracy w polu na jutro - warknął.

  8. Okoliczne wsie

    Owad, który utracił ostatnią kończynę, piszczał, wijąc się na ziemi, lecz nie wykazywał woli walki. Żaden inny się już nie wił. Niektóre odnóża nadal się poruszały oddzielone od ciała, lecz nic ponadto. Niestety dźwięki zwycięstwa zostały zagłuszone, przez nowe piski. Wszystko wskazywało, że nowe owady nacierały na wykończonych obrońców. Zaraz jednak, stało się coś niespodziewanego. Nad głowami wyczerpanych kucyków, przeleciały pegazy, w miejsce, z którego dochodziły piski. Niedługo potem doszło do potężnej eksplozji, a piski ucichły. Niedługą chwilę później, stała się kolejna niespodziewana rzecz. Pojawiły się ogromne ilości gwardii, przerastające liczebnością i uzbrojeniem tutejszych obrońców. Walka z nimi teraz byłaby samobójstwem. Nagle jeden z gwardzistów, którego zbroja miała dodatkowe zdobienia, wyszedł przed szereg. Nadepnął kopytem na zmasakrowane cielsko jednej ze stonek i spojrzał na kucyki ziemskie.

    - Kto tu dowodzi? - warknął w kierunku obrońców. Powoli zaczął chodzić w jedną i drugą stronę, przyglądając się kucykom. - Niech natychmiast wystąpi przed innych

     

    Night Tale

    Wsłuchiwał się w słowa Haze, nie wiedząc co do końca myśleć. Mystra była alicornem? Tak jak księżniczki? Patrzył jak róg mechanicznego kucyka zapłonął. Zacisnął jednak zęby, słysząc nieprzyjemny dźwięk, który towarzyszył temu wszystkiemu. Zapomniał jednak o dźwięku, gdy usłyszał co dalej powiedziała. Mystra była czymś więcej niż był w stanie sobie wyobrazić. Tak przynajmniej wynikało z jej opowieści. Jeśli naprawdę ona obdarowała światy magią, to miała najwyraźniej również wpływ na jego. Jeśli jednak zostawiła strażników, którzy mieli pilnować aby magia nie czyniła zła, to czemu pozwolono działać królowi Sombrze lub Crystal? Czemu istniała mroczna zakazana czarna magia? Słysząc jednak dalsze słowa źrebaka, lekko się uśmiechnął. Nikt do tej pory nie chwalił jego marzeń. Zanim pojawiła się Crystal, uważano jego wizje za paranoję.

     

    - W tym wypadku, Qualm Mask, ma niestety racje - mruknął ponuro. - Widziałem wiele, ale kogoś takiego jak Ty nigdy. Niestety, nie każdy kucyk byłby do Ciebie przyjaźnie nastawiony. Myślałem, że po zobaczeniu prawdziwej postaci Qualm Mask, nic mnie nie zdziwi, ale szybko odkryłem jak bardzo się pomyliłem - lekko się uśmiechnął. - Ja też się cieszę naszą rozmową. Nigdy nie miałem okazji rozmawiać z istotami z innych światów. Nie licząc ludzi, ale oni nie mają pojęcia o magii i innych wymiarach, a stwory z lasu Everfree, nie są zbyt rozmowne. Niestety, nie bardzo wiem cokolwiek również o Primusie. Domyślam się, że moja niewiedza na temat tak typowych rzeczy musi być irytująca. Mimo wszystko, wierze, że spełnisz swoje marzenie - na niewielką chwilę się uśmiechnął, by zaraz zmarszczyć lekko brwi. - Jeśli dobrze zrozumiałem, Qualm Mask jest kronikarzem, czyli strażnikiem magii wybranym przez Mystre do pilnowania równowagi magicznej. Nie rozumiem jednak, jeśli ona zajmuje się naszym światem. to czemu pozwala na istnienie czarnej magii, a przy tym pojawianie się istot pokroju Sombry lub Crystal. O ile ta druga w ogóle jest z naszego świata - przyłożył kopyto do brody. - Qualm Mask najwyraźniej przewodzi waszej wyprawie, to tłumaczy jej nieufność i niechęć do mnie. Ty musisz być jak mechanik. Przynajmniej takie mam wrażenie, gdy wspomniałaś o statku i budowaniu dział, a Dancing of the Fate, najpewniej jest niczym mediator, bo jest z tego świata - lekko mrugnął. - Statek pewnie jest w kapeluszu Fate i bez niego utknęłyście w naszym świecie jeśli dobrze rozumiem. Jeśli jednak tak jest, to czy Crystal też podróżuje podobną maszyną? Skoro była w waszym świecie i ukradła z niego artefakt? Zastanawiające - mruknął.

  9. Włamywacz

    Nie padło żadna odpowiedź ze strony ogiera, na słowa Eastwind, tylko dalej szedł. Najwyraźniej, nie chciał tracić więcej czasu na rozmowy, wiedząc, że niedługo może być tu gorąco, a to mu się nie uśmiechało. Mimo wszystko nic nie wskazywało, że ogier ma w planach zaatakować klacz lub w jakiś sposób ją oszukać. Zatrzymał się dopiero na piętrze, przed dużym oknem. Zaraz po tym jak klacz do niego doszła, mogła zobaczyć, że okno miało widok na dach sąsiedniego budynku.

     

    - Zawsze miej więcej niż jedną drogę ucieczki, to złota zasada - mruknął, a potem kopytem lekko podciągnął materiał na grzbiecie. Okazało się, że na boku chował linę z hakiem. Nim jednak cokolwiek dalej zrobił, skierował wzrok na klacz. - Nie lubię się powtarzać, zwłaszcza gdy nie mam na to czasu, więc słuchaj uważnie - warknął, lekko marszcząc brwi. - Zaraz stłukę to okno, a liną zaczepie o dach sąsiedniego budynku. To jest nasza droga ucieczki, niestety... - lekko westchnął. - Problem jest tylko jeden. Gdy tylko je stłukę, gwardziści zbiegną się w okolice budynku, w którym obecnie jesteśmy, słysząc podejrzany dźwięk. Nie ma więc możliwości, że zrobimy to po kolei, bo wtedy istnieje 60% szans, że zobaczą jedno z nas wiszące na linie - wskazał kopytem na linę. - Jest dość wytrzymała, by utrzymać nas oboje na raz, więc będziesz musiała chwycić się mojego grzbietu i trzymać tak, by nie spaść w czasie lotu - skierował wzrok na klacz. - Mam tylko nadzieje, że nie jesteś nazbyt ciężka, bo nie uśmiechają mi się zakwasy jutro - burknął, kręcąc głową. - Jeśli wszystko zrozumiałaś to potwierdź to i mnie złap, bo mamy tylko jedną szansę i nie ma tu miejsca na żadne błędy

     

    Tajemnicza klacz

    - A jednak było do bani, skoro banda zacofańców przypięła Ci metkę, chyba, że nie bardzo ogarniam czym jest zrąbane dzieciństwo - wzruszyła lekko ramionami, nie pytając o tajemniczą przyjaciółkę. Zaraz potem wybuchła śmiechem, na odpowiedź Sinister co do imienia. - Nie wiem w sumie, sama nigdy w takie rzeczy się nie bawiłam - przetarła kopytkiem, łezkę w oku, wywołaną śmiechem. - Para typowych osób, poznałaby się w spa albo na ciastku i nie wiem jak Ty, ale ja typowa raczej nigdy nie będę - krzywo się uśmiechnęła. - A co do moich talentów, to mam ich więcej niż się wydaje - lekko westchnęła. - Kucyki czy ludzie, wszyscy są lękliwi - znów wzruszyła ramionami. - Wystarczy wiedzieć jak wywołać ten lęk - zaraz potem spojrzała na świątynie. - Zaczekam tu, jakby co - nagle jej wzrok stał się lekko zmartwiony. - Słuchaj... powinnaś wiedzieć... Nie wiem co z wami robią na tych rytuałach, ale lepiej to zrób i miej z głowy. Nie chcesz wiedzieć co się dzieje, gdy gdzieś się nie wstawisz, a oni się o tym dowiedzą i złapią cię - lekko westchnęła już nic nie mówiąc i opierając się o ścianę. Najwyraźniej, nie chciała więcej o tym powiedzieć. Wyraz jednak jej pyszczka, nie mówił nic dobrego o tych konsekwencjach.

     

    Sinister już w wejściu mogła zobaczyć, że to najpewniej ostatnia szansa by zrobić to jeszcze dziś. We wnętrzu stała kolejka jednorożców, podchodzących po kolei do kapłana. Na dodatek na niebie zaczął pojawiać się słaby księżyc, co sugerowało zbliżający się wieczór. Tym razem nie mogła już liczyć na rozpędzenie kolejki, więc musiała podjąć decyzje, czy chce to zrobić teraz.

     

    Night Tale

    Słowa wypowiedziane przez źrebaka, uderzyły ogiera niczym łom. Dancing of the Fate była kucykiem ziemskim?! Nie mógł w to po prostu uwierzyć. Gdyby to się wydało... Wolał nawet nie myśleć, co by się stało. Kucyk ziemski był tej gorszej kategorii, według nowych praw Crystal. Ponadto magia była zarezerwowana tylko dla jednorożców, więc gdyby odkryto, że kucyk ziemski włada magią i udaje jednorożca... Aż strach pomyśleć. Nie sprawiało to jednak, że patrzył inaczej na klacz. On sam, nie przejawiał cech wrogich do innych kucyków. Zresztą gdyby się nad tym lepiej zastanowić to i tak był dla nich, chyba obecnie najmniejszy problem. W końcu ukrywał w domu istoty, które w ogóle mogły nie być kucykami. Nawet jeśli je trochę przypominały. Crystal ostro na to zawsze patrzyła.

     

    - Nie do końca wiem, czym jest Mystra - powiedział zakłopotanym tonem. - To znaczy z waszych słów, domyślam się, że jest dla was trochę jak dla nas księżniczka Celestia, ale mam za mało informacji niestety, by móc więcej o tym powiedzieć - spojrzał jak źrebak porusza się w jego kierunku na tylnych kopytkach, a potem czyta z niesamowitą prędkością. Coraz bardziej go zaskakiwała z każdą chwilą. To wszystko było takie nierealne. Siedział tu sobie jak nigdy nic, rozmawiając z nieznaną mu istotą, której obecnie kazano by mu się bać i wydać jak najszybciej gwardii. - Nie wiem czy posiadam zdolności, o których wspomniałaś - lekko westchnął. - Mimo to, chce spróbować - spojrzał na źrebaka. - Crystal, może podróżować między światami. Dancing of the Fate, zrobiła to będąc źrebakiem i kucykiem ziemskim, więc może i dla mnie jest szansa, by zobaczyć inne miejsca - nagle dotarł do niego sens słów śpiącej klaczy. Ona również nikogo nie ma i jest młodsza od Qualm Mask. Powiedziała, że różnią się całymi dekadami wieku. Zaczynał rozumieć jak to musi teraz dla niej wyglądać. Zapewne nie pamiętała nawet swojej rodziny. Być może dlatego go polubiła, bo przypominał jej dawne czasy. To by jednak znaczyło, że klacz urodziła się, gdy trzy plemiona nauczyły się już żyć wspólnie. Spojrzał na niebo, gdzie właśnie pojawiał się księżyc. - Crystal podniosła księżyc - zmrużył lekko oczy. - Niedługo nastanie godzina policyjna. Nie wiem, czy to słyszałaś, będąc w kapeluszu, ale lepiej nie chodzić po nocach - lekko westchnął. - Pewnie i ja niedługo zasnę, więc będziecie z Qualm Mask przez jakiś czas zdane na siebie, skoro unikacie snu - lekko się uśmiechnął. Nie był pewny, co się stanie, gdy już zaśnie. Co prawda nie sądził by mu coś zrobiły podczas snu, ale bardziej go martwiło, że gdy się obudzi ich już nie będzie, a on wróci do tego, co było szarej rzeczywistości bez zmian.

  10. Manehattan

    Po ostatnim ataku na konwój, ulice miasta były niemal zasypane gwardzistami. Wszędzie kręciły się patrole, poszukujące podejrzanych osobników. Wywieszono również ogłoszenia o nagrodzie dla każdego kto poda informacje dotyczące buntowników, którzy dokonali ataku. Gwardziści zaczepiali czasem nawet przypadkowe kucyki, przeszukując ich torby lub inne rzeczy, gdzie można by ukryć skradziony przedmiot. Kolejną sprawą była blokada przy bramach do miasta. Każdy kto próbował opuścić miasto, musiał najpierw pokazać co przenosi.

     

    Night Tale

    Głos mechanicznego kucyka i jego "ciało" z pewnością zwracały uwagę ogiera. Już wcześniej wielokrotnie zauważał, że jego obecni goście mają niesamowite nieznane mu zdolności. Jednak w przypadku tego kucyka było zupełnie inaczej. Ta istota normalnymi gestami wyrywała się poza coś, co kiedykolwiek by widział. Ponadto bardzo interesował go ten statek. Czy było możliwe, że dzięki niemu przełamały granicę wymiarów? A jeśli tak było, to czy on byłby zdolny stworzyć choć częściowo podobny?

     

    Zaraz jednak skupił się na tym jak Haze nagle podeszła do tablicy. Widząc jak zaczyna wycierać wyniki jego pracy, oczy ogiera rozszerzyły się w lęku. Uniósł kopyto w górę chcąc coś powiedzieć, ale zamarł. Teraz i tak było za późno. Właśnie ujrzał jak wiele miesięcy jego rozważań, nieodwracalnie przepadło. Nim jednak zdołał całkiem popaść w rozpacz, nagle otworzył szeroko usta, nie mogąc uwierzyć w to co widzi. Wiele rzeczy, które zostały rozpisane było dla niego niezrozumiałych. Mimo to nie mógł zaprzeczyć, że klacz przyśpieszyła jego plany. Zastanawiał się czy dzięki temu uda mu się dokończyć swoje badania, nawet nie zważając na zagrożenie przed którym go ostrzegała. W końcu zdawał sobie z nich sprawę nim jeszcze zaczął się w to zagłębiać. Nim jednak zdołał lepiej się przyjrzeć wszystkim nowo powstałym zapiskom, nagle wtrąciła się Qualm Mask. Nie był pewny co właśnie wytarła, ale wiedział jak nawet niewielka zmiana mogła tu wszystko zepsuć. Nic jednak nie powiedział tylko opuścił głowę, podłamany, widząc jak ta najwyraźniej idzie do Dancing of the Fate.

     

    - Dancing of the Fate jest kucykiem - nagle mruknął w kierunku Haze. - Nawet jeśli zaprzeczysz, to wiem, że mieszkała tu kiedyś. Umiem słuchać i wyciągać wnioski. Zapewne była potężniejsza ode mnie, podobnie jak Star Swirl również był - za pomocą lewitacji, zdjął jedną z ksiąg na półce. - Znalazłem przypadkowo część jego zapisków wiele lat temu, gdy byłem zaledwie źrebakiem - lekko się uśmiechnął. - Tutaj również rozważał nad innymi światami, podobno nawet udało mu się przełamać te granicę - mówił przerzucając strony. - Niestety, mam wiedzę, ale nie zdolności by z niej korzystać - lekko westchnął. - Podobno jednak istnieją sposoby by wzmacniać naszą magię. Inaczej mówiąc artefakty. Poszukuje również tego. Gdybym taki posiadł, mógłbym zwiększyć swoje szanse - znów lekko się uśmiechnął. - Moi rodzice zginęli, gdy buntownicy zniszczyli nasz dom. Nie miałem nigdy przyjaciół, a teraz o nich trudno. Mam niewiele do stracenia, poza życiem... - spojrzał nagle na źrebaka. - Patrząc jednak w ten sposób, teraz również ryzykuje, pomagając wam, ale nie żałuje tego

  11. Night Tale

    Słysząc słowa jakie wypowiedział źrebak, ogier lekko potarł kopytem grzywę. Z całej tej trójki, Dancing of the Fate coraz bardziej przypominała mu kucyka. Zaraz powróciło mu wspomnienie niedawnej rozmowy, gdy nadmieniła, że chciałby wiedzieć co się stało z jej krainą. Ona pochodziła z Equestrii teraz to rozumiał, ale teraz była inna. Jak mogło do tego dojść? Rzucił kątem oka na swoją tablice, na której były rozrysowane jego teorie. Nadal nie mógł w to uwierzyć, ale ona najwyraźniej zdołała rozgryźć zagadkę, nad którą męczył się od tak dawna. Ponownie jednak skupił wzrok na mechanicznym źrebaku, słuchając o jej krainie.

     

    Kolejny świat tak bardzo inny niż wszystkie. Dzień i noc trwające zaledwie po dwanaście godzin, co wydawało się nierealne. Z drugiej jednak strony, świat ludzi też taki się na początku wydawał. W końcu nawet nie potrzebowali pomocy przy wznoszeniu słońca i księżyca. Chciał poznać jak najwięcej szczegółów o świecie tej mechanicznej istoty. Właśnie chciał ją spytać, gdy w ostatniej chwili ugryzł się w język, Ponownie sobie przypomniał słowa Dancing of the Fate. Miał prawo tylko do jednego pytania, nic więcej. Pytanie już padło, więc wykorzystał wszystko do czego miał prawo. Lekko westchnął w myśli, załamany tym jak wiele rzeczy mógłby się teraz dowiedzieć, ale nie miał prawa do korzystania ze źródła wiedzy. Gdy padło pytanie źrebaka, spojrzał kątem oka na Qualm Mask. Najwyraźniej nie miała ochoty zaszczycić go odpowiedzią na pytania, być może było to spowodowane niedawną umową o braku pytań. Zaczynał mieć jednak wrażenie, że ona po protu za nim nie przepadała. Może denerwowała ją jego pacyfistyczna natura. Właściwie to sam się sobie dziwił, że udzielił im schronienia. Jeśli gwardia odkryłaby jego zainteresowania, wiedział, że czekałoby go kilka lat w lochu lub dyby, ale za ukrywanie uchodźców z innych światów, to byłaby chyba najlżejsza kara. Sam już nie wiedział po co się w to ładował. Spojrzał kątem oka na piętro, gdzie miała spać Dancing of the Fate i pokręcił głową.

     

    - Nie zbieram kamieni szlachetnych - lekko westchnął. - Rubiny to nie problem. Equestria jest pełna kamieni szlachetnych. Jeśli są konieczne, wyzbieram je w jaskiniach. Kamień księżycowy może być niewielkim problemem, bo jego skupiska występują w dosyć nieprzyjemnym miejscu, ale spróbuje pomóc - mruknął, a potem zmrużył oczy. - Węgiel jest powszechny, więc to też nie problem, ale stal i miedź to inna kwestia... - lekko się skrzywił. - Gwardia zabiera te zasoby, nawet złomowiska są pod ochroną. Przeniesienie ton takich materiałów, zwróci na nas uwagę. Chyba, że chcecie to przenieś w kapeluszu Dancing of the Fate. Jeśli chodzi o te kamienie szlachetne... jeśli są natychmiast potrzebne, mogę po nie pójść nawet teraz - spojrzał kątem oka na Qualm Mask, domyślając się, że mu na to nie pozwoli, bo nadal mu zapewne nie ufała.

     

    Canterlot okolice pałacu

    Zaraz po tym jak narada wojenna się zakończyła, wszyscy odeszli w swoją stronę. Tylko tajemniczy gwardzista, który wywołał nie małe poruszenie podczas obrad, ruszył w stronę pałacu, w sobie tylko znanym celu. Inni gwardziści jakby nigdy nic przepuszczali kucyka, nawet na niego nie patrząc. Nie było pewne, czy wywołuje w nich strach, a może bardziej obrzydzenie. Mimo to kucyk zdawał się nie zwracać na to uwagi, gdy zbliżał się do celu swojej podróży. Wielka brama sali tronowej stała zamknięta przed nim. Mimo to nie zwracał na to uwagi. Róg kucyka otoczyła zielona aura, a przeszkoda przed nim zaczęła otaczać się czernią. Ciemność sięgnęła jego ciała, zupełnie jakby chwyciła go w łapska. Zaraz potem zniknął, a brama znów była taka jak wcześniej zanim tu przyszedł. Gwardzista znalazł się w zupełnie nowym mrocznym pomieszczeniu. Dawniej była to sala tronowa  dawnych władczyń, teraz jednak należała do prawdziwej władczyni. Powoli zaczął rozglądać się po sali, ale nic nie dostrzegł.

     

    - Jesteś tu? - spytał, hełm nadal modyfikował głos kucyka. Odpowiedź jednak nie nadeszła. Kucyk powoli sięgnął swego hełmu i go zdjął. Okazało się, że gwardzistą była klacz o szarej sierści i krwisto czerwonej grzywie. Zaczęła znów rozglądać się po sali swoimi błękitnymi oczyma. - Matko... - nagle świtało rozjaśniło całe pomieszczenie. Klacz powoli się odwróciła do jego źródła. Widziała jak nad nią otworzyła się brama, a potem podłoga zaczęła pękać. Odsunęła się szybko na bezpieczną odległość, czekając. Obserwowała jak po kolejnych stopniach schodzi klacz, a każdy jej krok był wykonany z istnie królewskim majestatem. W końcu gdy dotarła na ziemię wszystko znów wróciło do dawnej normy.

    - Miałaś mnie tak nie nazywać - warknęła, nowo przybyła, kierując się do tronu.

    - Proszę o wybaczenie - powiedziała szybko, oddając ukłon siadającej na tronie klaczy. Niedawno przybyła, nic nie powiedziała, tylko rozłożyła się wygodnie, kładąc berło obok siebie.

    - Czego chcesz? - spytała w końcu ze znużeniem.

    - Chciałam zdać raport - uderzyła kopytkiem o pierś. - Dochodzą nas słuchy o buntach niektórych kucyków. Rozkazałam poczynić kroki, które nie pozwolą im się rozrosnąć. Ponadto wysłałam grupę gwardzistów do lasu Everfree, by zbadano miejsce dziwnej katastrofy, która miała miejsce. Udało nam się również wykryć kolejne grupy szpiegujących nas...

    - Pytałam o raport, a nie o to czym się zajmowałaś - warknęła znużona tym całym monologiem. Nagle jej róg otoczyła aura o seledynowej barwie, a cała komnata pokryła się figurami szachowymi. - Nie powiedziałaś mi niczego czego bym już nie widziała - rozciągnęła się na tronie, wyraźnie znużona. - Wykorzystanie robactwa do dania nauczki? Mało oryginalne - lekko ziewnęła.

    - Uznałam, że to ich nie zabije, przynajmniej nie wszystkich, a będziemy wiedzieć więcej o ich uzbrojeniu - mówiła rozgorączkowana.

    - Wiem więcej niż muszę - lekko zmarszczyła brwi. - Odwołaj gwardzistów z lasu Everfree

    - Czemu?  - szybko jednak pożałowała tego pytania, zwłaszcza gdy ujrzała wzrok klaczy przed sobą. Zawsze zapominała, że Crystal nigdy nie tłumaczyła się ze swoich decyzji. - Oczywiście, zrobię to

    - To dobrze, bo to strata czasu - klacz powoli wstała z tronu. - Gwardziści nic nie znajdą, bo tam ich już nie ma

    - Mamy kogoś znaleźć? - nagle spytała, robiąc krok do przodu.

    - Nie - powiedziała twardo.

    - Zabiję dla ciebie każdego, niezależnie kto by to nie był. Ja i oddziały śmierci dorwiemy każdego, kogo nam wskażesz, ma... - nie dokończyła, czując znów na sobie spojrzenie przewiercające jej duszę.

    - To jest coś innego niż zwykle - powiedziała bardziej do siebi,e mrużąc oczy. - Mamy turystów, ale wiem gdzie są - przesunęła kolejne figury szachowe.

    - Czasem tego nie rozumiem - mruknęła niepewnie, ale widząc brak reakcji władczyni kontynuowała dalej. - Masz dość mocy by samej zmasakrować buntowników w zalążku i zapewne te istoty...

    - Życie przypomina szachy - dodała przesuwając kolejne figury. - Zrób jeden głupi ruch, a cała gra się posypie. Potrzebna jest cierpliwość i dobrze wykonany plan - mówiła, obserwując każdą figurę, aż nagle spojrzała na swoje berło. - Jestem zmęczona - lekko ziewnęła. - Chce poznać właściwy raport

    - Ta... tak... to znaczy... oczywiście - lekko przełknęła ślinę. - Wykopaliska nadal trwają. W Manehattan przebiegają bez zakłóceń, ale w krainach podmieńców i gryfów wciąż jesteśmy atakowani i nadal nie zlokalizowaliśmy wszystkich...

    - Czyli właściwie nadal nic nie macie - mruknęła i spojrzała na przedmiot obok siebie. - Berło pochłania tak wiele sił, ale gdy skończę będzie to warte swej ceny - krzywo się uśmiechnęła.

    - Oczywiście - mruknęła opuszczając wzrok. - Co z tymi turystami?

    - Na razie chce patrzeć. Jest ich troje i wyczuwam w nich coś znajomego, ponadto jest z nimi jakiś słaby jednorożec, ale nim nie trzeba zawracać sobie głowy - nim padło pytanie o kucyka o istoty, Crystal zmrużyła oczy. - Brał udział w rytuale, więc wiem - to wystarczyło za całą odpowiedź.

  12. Okoliczne wsie

    Nowa taktyka, obrana przez kucyki, nie wydawała się zaskoczyć owadów, co nie było zresztą dziwne. W końcu agresywne stonki miały tylko na celu pozbyć się przeszkody w drodze do żarcia. Niewiele interesowało te owady, jaki kucyk je teraz atakuje, byle tylko się go pozbyć. Szybko się okazało, że ryzykowna taktyka była skuteczna. Kolejne insekty pomimo prób obrony, nie były w stanie obronić się przed atakami drwali i pretorianów. Odnóża owadów, odrąbane od ciała, po kolei opadały na ziemię, aż owady stawały się zupełnie bezbronne. W końcu po licznej grupie, została już tylko jedna stonka, która utraciła już większość kończyn. Mimo to nadal się czołgała, pomagając sobie ostatnią zachowaną kończyną. Nie można było zaprzeczyć, że wola walki i przetrwania były naprawdę silne w tych insektach.

     

    Nieznajoma

    Gdy Sinister mówiła, klacz zdawała się słuchać każdego jej słowa. Nie wcinała jej się, chociaż czasem nabierała ją na to ochota. Mimo wielu nieprzyjemnych rzeczy, które można było o niej powiedzieć, to wysłuchać kogoś potrafiła, oczywiście jeśli miała na to ochotę i czas. W tym wypadku rozmowa była interesująca i nawet nie zwracała większej uwagi, że klacz przestała w pewnym momencie patrzeć na nią, a patrzyła chyba na coś innego. Zresztą widziała już tyle pokręconych i powalonych rzeczy, że taki widok ją nie bardzo robił. Nawet jeśli okazałoby się, że Sinister była nienormalna w jakimś stopniu, to niewiele ją to obchodziło. Sama również nie uważała się za do końca normalną. Zresztą w jej uznaniu, wszystko co normalnie było nudne. Nie przeraziło ją również, że Sinister dawniej coś tam zrobiła, co przybiło do niej piętno jakiś zacofańców. Dopiero gdy ruszyła do kolejki, klacz ruszyła w jej kierunku i stanęła tuż obok. Chwilę patrzyła na tłum przed nimi, aż zdecydowała się odezwać.

     

    - Może po kolei - lekko wzruszyła ramionami. - Nie tylko Ty masz monopol na posrane dzieciństwo - lekko się uśmiechnęła. - Żadna władza nie była dobra, bo mi nie pomogła w tym świecie. Życie nauczyło mnie tylko, że trzeba walczyć o przetrwanie. Liczę tylko na siebie i swoje zdolności odkąd pamiętam - przyłożyła kopytko do swojej torby. - Nie mogę jednak zaprzeczyć, że za czasów Celestii było nieco łatwiej w życiu - szepnęła imię dawnej władczyni, tak by nie słyszały jej obecne tu kucyki. - Nie jestem dobra w zgadywankach... Cholera wie Shadow, Black, Dark, a może Blody? - gdy się lepiej przyjrzało. ruchom kopytka klaczy na torbie. Można było zobaczyćm że robi nietypowy gest. Dopiero potem ją otworzyła, a następnie włożyła tam kopytko, wyciągając kulę, trochę podobną do tej co ostatnio pofarbowała gwardzistów. Rzuciła okiem czy nikt nie patrzy i gdy była pewna, wrzuciła kulkę do najbliższego zaułku. - Nie wiem jak ty, ale ja nie lubię marnować życia i... - nim dokończyła, z zaułku, do którego wrzuciła tajemniczy przedmiot, nadszedł głośny huk. Zbyt cichy by w samej świątyni to słyszeli, ale na tyle głośny, by kolejka się rozbiegła na wszystkie strony, przerażona myślą o zamachu. - No i patrz, nie ma kolejki, jacy uczynni są tutejsi mieszkańcy - krzywo się uśmiechnęła.

  13. Okoliczne wsie

    Walka coraz bardziej uszczuplała siły stonek. Ze trzydziestu, które niedawno zaatakowały, została już około dwanaście. Mimo to, głupotą by było uznać już zwycięstwo. Im mniej liczne, tym bardziej wpadały w furię, atakując wszystko na swojej drodze. Strach musiał być zupełnie obcy tym stworzeniom, gdy wpadały w gniew. Mimo jednak swojej furii, zaledwie cztery ruszyły za wycofującymi się oddziałami. Podczas gdy inne zostały, nadal atakując kucyki, które stały im na drodze do jedzenia. Najwyraźniej, mimo agresji, głód nadal pozostawał na pierwszym miejscu dla większości z nich. Stonki próbowały się osłaniać również przed atakami ze strony drwali. Odnóża, mimo, że były bardzo silne, to jednak zwykle odpadały pod wpływem uderzenia silnym narzędziem z dużą siłą. Stonki, które traciły kończyny, piszczały bardziej niż inne, najpewniej z powodu bólu i próbowały pozostałymi odnóżami zabić agresora.

  14. Canterlot

    Nagłe zniknięcie White, sprawiło, że wszyscy się nieco zdziwili. Raczej mało kto tak bez powodu teleportował się w środku miasta. Mimo to nie było to coś na tyle nadzwyczajnego, by zawracać tym sobie głowę. W końcu kto już nie widział teleportacji? W miejscu jednak, w którym niedawno jeszcze stała klacz, podszedł jakiś kucyk. Chwilę stał rozglądając się wokół, aż nagle na jego twarzy, nie rozkwitł delikatny uśmieszek i zaraz potem zniknął w okolicznym tłumie.

     

    Tajemnicza klacz

    Ostatnia uwaga Sinister, nie została skomentowana przez jej rozmówczynię. Zapewne dlatego, że nie było czasu. Zaledwie chwilę po odejściu obu klaczy, nagle pojawiła się gwardia, jednak nikogo już nie zastali. Mimo to, dało się zauważyć nadal charakterystyczne C na murze. Napis, którego nie zdołała dokończyć klacz, przez nagle pojawiającą się Sinister. Mimo to gwardziści już wiedzieli, że tajemniczy wandal sobie z nimi pogrywa. Najpierw pierwszy napis i ich zbroje, a teraz to. Kimkolwiek był ten wandal, dawał im jasno do zrozumienia, że robi co chce pod ich nosem. W międzyczasie, klacz nic nie mówiła w kierunku Sinister. Dopiero po pewnej chwili zdecydowała się otworzyć usta. Najpewniej czekała, aż się oddalą.

     

    - Gdyby zajrzeli do mojej torby, popełniliby głupstwo - wzruszyła ramionami, dopiero teraz odpowiadając na zaczepkę. Jednak nie rozwinęła tej myśli. - Nadal chce mi się śmiać, gdy wspominam to jak mi się odgryzałaś - lekko się uśmiechnęła. - Ale fakt, masz racje, tak świata nie zmienię i szczerze mówiąc niewiele mnie to obchodzi. Świat pod każdą władzą jest do bani. Niezależnie kto rządzi, zawsze jest podział na gorsze i lepsze sorty. Cóż więc, jak mogłabym określić to co robię... - przyłożyła kopytko do pyszczka w zastanowieniu. - Chyba po prostu zabijam czas w głupi sposób. Wnioskuje, że ty robisz te swoje interesy by łatwo zarobić, jednak dla mnie, to, to samo, co moja zabawa. Jedyna różnica jest taka, że ty na tym zarabiasz, a ja mam tylko ubaw - nie wyglądało, jakby ją to dotknęło. - Jedyny problem to ta sprawa kucyków ziemskich, strasznie to męczy. Nawet mnie próbowali wysłać na jakąś farmę. Gdyby nie moje talenty, pewnie tak by zrobili - pokręciła lekko głową. - Sama zaczynam za wiele gadać - nagle się zatrzymała. - Jak sądzę to tutaj zmierzałaś - spojrzała kątem oka, na kolejki jednorożców, próbujące wejść do budynku. - W takich chwilach nie chciałabym być jednorożcem - mruknęła, patrząc na tłum.

  15. Włamywacz

    Słysząc nagle dobiegający głos, ogier zmarszczył brwi. Był przekonany do tej pory, że ma do czynienia z innym ogierem, tymczasem głos wskazywał na co innego. Nie podobał mu się jej ton. Wydawała się, aż nazbyt pewna siebie lub tylko udawała. Na dodatek najwyraźniej była buntowniczką, przynajmniej tak sądził po jej słowach. Przynajmniej tyle szczęścia, że nie przepadała za gwardią jeśli nią rzeczywiście była. W końcu tajemnicza rozmówczyni ujawniła swoje oblicze. Wzrost był całkiem przeciętny, ale wydawała się wygimnastykowana patrząc na jej ciało, co było kłopotliwe. To rodziło problem, bo mogła być szybka. Zauważył, że ta zaciska na czymś kopytko. Przez chwilę, zastanawiał się, czy to pistolet, czy coś w tym guście. Zaraz jednak, zobaczył jak wzrok klaczy kieruje się na jego zdobycz. Okazało się, że ogier trzyma jakieś zwierciadło, ale nie było wykonane ze szkła, tylko z nietypowego kryształu, niespotykanego raczej nawet tutaj.

     

    - Nie radzę - nagle powiedział ponuro. - Jeśli masz zamiar mnie czymś zaatakować i zabrać mój łup, to sobie daruj - nie można było tego zauważyć przez materiał osłaniający jego pysk, ale ogier lekko się skrzywił. - Ani ja, ani ty, nie wiemy do czego to jest. Nie wiesz nawet komu to sprzedać, więc nic byś z tego nie miała, poza problemami. Tylko... - nagle zmarszczył brwi. - Cholera jasna - zaczął nagle krążyć po pokoju. - Miałem zabierać i znikać, żadnych świadków, a tym bardziej ciekawskich klaczy. Teraz nie można stąd wyjść normalną drogą. Gwardia będzie tu niedługo, ale w tej chwili jej patrole blokują uliczki, nie można wyjść niezauważonym, drogą, którą tu wleźliśmy - warknął bardziej zły na siebie, że przewidział obecnej sytuacji. - Każda chwila jest cenna, a ja je tracę na rozmowy z Tobą - spojrzał wściekle na klacz, ale zaraz potem westchnął. - Nie dam rady im wszystkim i nie sądzę, że Ty dasz radę. Masz teraz dwa wyjścia, odejść głównymi drzwiami i wyjaśnić gwardzistom, na których wpadniesz po drodze, skąd się tu wzięłaś, albo iść ze mną próbując ucieczki - warknął od niechcenia. - Wolałbym jednak żebyś wybrała drugą opcje, bo nie bardzo chce żebyś im coś o mnie mówiła, nawet jeśli nie widziałaś mojego pyska - nagle ruszył w kierunku Eastwind jakby nie zważając, że może być groźna. Minął ją jednak już nic nie mówiąc i idąc w kierunku schodów. Najwyraźniej nie zważał już na to w co uzbrojona jest klacz, chcąc tylko się wydostać z pułapki.

     

    Canterlot

    Ciekawskie spojrzenia, nie odstępowały od White. Wszyscy dalej się jej przyglądali niczym celebrytce, zarówno gdy wchodziła na dworzec jak i z niego wracała. Komentarze nie mijały. Nic dziwnego, że miała wrażenie, że ktoś ją śledzi. Nagle do jej uszu mogły dotrzeć kroki. Te stawały się jednak coraz głośniejsze. Ktoś bardzo szybko biegł w jej kierunku. Gdy był już jednak przy samej White, kucyk nagle ją wyminął i podbiegł z kwiatami do jakieś klaczy, która nagle go pocałowała. Nic ponadto się nie stało, dalej jednak śledziły ją spojrzenia i szepty. Być może jednak podmieńce i bandyci póki co nie wykazywali nią zainteresowania.

     

    Tajemnicza klacz

    Słowa Sinister sprawiły, że nagle mina klaczy się zmieniła. Zamiast niedawnego uśmiechu pojawił się nagle gniew, a brwi się zmarszczyły. Czyżby jednak klacz miała swoje granice, a Sinister je właśnie przekroczyła? Wszystko wskazywało, że tak jest. Teraz wyglądało to tak, jakby rozmówczyni jednorożca miała ochotę rzucić się na nią z kopytami. Nic takiego jednak nie nastało. Zamiast tego mimika ziemskiego kucyka znów się zmieniła i nagle wybuchła ogromnym śmiechem.

     

    - Ty to potrafisz wleźć na odcisk - przetarła delikatnie łezkę, która upłynęła jej z oka z powodu śmiechu. - Naprawdę cię polubiłam, ale powinnyśmy się stąd zwijać - przyłożyła teatralnie kopyto do ucha.

    - Przeszukać tamten zaułek! - wrzasnął męski głos, nie trudno było się domyślić czyj.

    - Widzisz, my tu sobie zawiązujemy więzi, a panowie się denerwują - wzruszyła lekko ramionami. Nagle idąc powoli ku wyjściu z zaułku. - Porozmawiamy po drodze, bo żadna z nas nie chce na nich wpaść, prawda? - lekko mrugnęła do Sinister.

  16. Night Tale

    Widząc jak kapelusz Dancing of the Fate zaczyna szaleć na jej grzywie, lekko cofnął głowę. Nie był pewny, czy jakaś mysz przypadkiem jej tam nie wlazła gdy uciekała przerażona przed mocą Qualm Mask. Widząc jednak, że klacz nie reaguje na to. tylko dalej go przytula, nie wiedział, co do końca myśleć. Czyżby nie czuła, że coś jej chodzi po głowie? Zaraz po tym jak kapelusz spadł z grzywy klaczy, jego zdziwienie wcale się nie zmniejszyło, a bardziej wzrosło niż do tej pory. Nie był do końca pewny co ma przed sobą. Przypominało źrebaka, jednak nie był pewny czy tak mógł określić tego... Kucyka? Maszynę? Nie wiedział jak zareagować na ten widok. Jedyna reakcja, która go teraz opisywała to szok. Zaledwie niedawno prawdziwa postać Qualm Mask go zszkowała, ale to było nic przy tym co widział obecnie. Poczuł również jak Dancing of the Fate nagle go puszcza. gdy to stworzenie na nich spojrzało. Czyżby zrobiła coś złego lub zakazanego? Qualm Mask nie wydawała się przesadnie reagować na to co zrobiła.

     

    Słysząc słowa mechanicznego kucyka. skierował spojrzenie na kapelusz Dancing of the Fate. Wymiar kieszonkowy? Zignorował słowa o kanapkach. zastanawiając się jak wielki musiał być ten świat. Wyglądał tak niepozornie. Każda z nich skrywała sekrety i władała mocą jakiej nie rozumiał. Mimo to najwyraźniej i Heze Mustale? Tak ją chyba nazwała Qualm Mask, miała szacunek do tej twardej klaczy. Nim jednak jakoś zareagował. nagle znów spojrzał na Dancing of the Fate. Nie bardzo rozumiał czemu lustra są straszne. ale sposób w jaki to powiedziała bardzo go zaniepokoił. Zaraz jednak jego wzrok skupił się ponownie na klaczy. gdy jej kapelusz świsnął mu przed nosem. Chwilę patrzył jak Dancing of the Fate w końcu znika w korytarzu. Dopiero po niewielkiej chwili zdawał się wrócić na ziemię. Lekko pokręcił głową i spojrzał na pozostałe dwa "kucyki" które z nim zostały.

     

    - Jeśli tylko Dancing of the Fate skorzysta z mojej propozycji, to co z wami? - spytał w końcu, patrząc na obie klacze. - Heze Mustale, nie przedstawiłem się, wybacz, jestem Night Tale - nie był pewny jak się do niej zwracać. Najpierw myślał, czy spróbować jak ze źrebakiem, ale postanowił porzucić te myśl. W końcu Dancing of the Fate i Qualm Mask, wyglądały na młode klacze, ale ich prawdziwy wiek nie mieścił się w głowie. Z tą mogło być podobnie. - Qualm Mask ma racje... to znaczy nie zrozum mnie źle, ale my raczej nie widzimy na co dzień takich kucyków jak ty. Jak gwardziści cię zobaczą, mogą wrzucić cię do lasu Everfree, uznając, że jesteś jedną z istot, która uciekła z tego miejsca - zaraz potem spojrzał na Qualm Mask. - Jeśli zdecydowałaś się mi zaufać, to mi to schlebia, ale chyba nie zostawisz tak tu samej Dancing of the Fate. Mówiłaś chyba, że masz ją chronić, więc nie wiem czy to rozsądne byś się oddalała jak stanie się coś niespodziewanego. Jeśli to prawda co mówią i Crystal widzi wszystko, to może tylko czeka, aż się rozdzielicie, bo wtedy będziecie słabsze - mówił niepewnie, starając sobie ułożyć wszystko co teraz widzi w głowie.

     

    Piętro

    Jak się okazało na piętrze były dwie pary prostych drzwi naprzeciw siebie. Jedne z nich prowadziły do łazienki gdzie była prosta szafka z lustrem i wanna. Pomieszczenie nie było duże, ale zadbane. Drugim pomieszczeniem było miejsce, o którym mówił ogier. Podobnie jak łazienka, pomieszczenie nie było zbyt duże, ale można było po nim się łatwo poruszać. Jedynymi rzeczami w pomieszczeniu było łóżko z zielono kołdrą i poduszką. Jak się okazało było dla jednej osoby, więc małe szanse. że we trzy klacze by się pomieściły. Obok stała szafka, a na niej mała lampka. Ponadto w rogu stała już tylko szafa z ubraniami. Poza tym w pomieszczeniu było jedno okno, a z niego idealny widok na okolice.

  17. Okoliczne wsie

    Kierowane dziką furią i innymi pierwotnymi instynktami owady, nacierały dalej na rolników odgradzających im drogę od przyszłego posiłku. Zdawały się nie zwracać uwagi na to, że są otaczane i część z nich zdechła przez co nieco ich siły uszczuplały. Najpewniej ktoś myślący zacząłby to analizować, jednak stonki wykazywały się tylko szczątkową inteligencję. Po ziemi przelewały się resztki ciał niektórych z nich, jak i ciała tych kucyków, które zostały trafione odnóżami. Szybko można było spostrzec, że kończyny owadów w połączeniu z ich wielką siłą były zabójcą bronią. Zaledwie jedno machnięcie mogło przepołowić kucyka. Dopiero gdy droga ucieczki została zagrodzona całkowicie, owady zdawały się dostrzec nowe zagrożenie. Nagle rozdzieliły się na mniejsze grupy, próbując zaatakować kucyki które zablokowały im tylną drogę jak i rolników chroniący pola. Wymachiwały przy tym jak zawsze odnóżami i piszczały, próbując odstraszyć przybyłe kucyki,

     

    Canterlot

    Niestety, White mogła się przekonać dość szybko, że nie łatwo będzie zapanować nad nerwami. Najwyraźniej niedawne wydarzenia w świątyni, dotarły już na ulice. Cześć kucyków w końcu zanim uciekła, mogła zobaczyć jak ta chwyta podmieńca nim ten zabił kapłana. Mimo, że ulice były spokojne to wiele kucyków obserwowało ją gdy przechodziła. Nie wyglądali wrogo i mogli być zwykłymi plotkarzami, w końcu taka sytuacja jak w świątyni nie dzieje się na co dzień. Czy można jednak było mieć pewność, kto w tym wypadku nie był zagrożeniem? W końcu kumple rabusia wcale nie różnili się niczym od przeciętnego kucyka. A podmieńce nigdy nie miały problemu wmieszać się w tłum. Idąc w swoją stron,ę mogła słyszeć liczne szepty. "To ona?" "Tak widziałem jak pokonała podmieńca" "Słyszałem że zabiła go bez litości, masakrując jego ciało na ołtarzu" "Podobno nienawidzi wszystkich z nich". Tak jak często w takich wypadkach, wiele plotek było podkoloryzowanych, ale to nie było nic dziwnego, a mogło bardziej niepokoić klacz, bo dawało jej nowy wizerunek, który mógł bardziej sprowadzać na nią gniew podmieńców.

     

    Tajemnicza klacz

    - Zdefiniuj w porządku - uśmiechnęła się, ukazując zęby. Nie dała jednak jej odpowiedzieć. - Czy twoim zdaniem byłabym bardziej w porządku, gdybym odeszła od tak nie ukazując błędów, które zrobiłaś? Ja bym może pokręciła nosem, ale inny kucyk... cholera wie na kogo trafisz - wzruszyła ramionami. - Spojrzałaś na mnie oceniając z góry, po zachowaniu i wyglądzie, ale nie pomyślałaś, że mogę być gwardzistką w przebraniu, szukającą tajemniczego wandala. A żeby go zmylić sama zaczęłma takiego udawać - znów się uśmiechnęła. - Wiem jak to brzmi, ale potrafię ich rozpoznać i nie raz widziałam jak przebierali się niczym łachmyta, by wytropić taką jak ja czy ty. Ponadto, znów powiedziałaś mi coś czego nie powinnaś - przyłożyła kopyto do ust, przyglądając się rozmówczyni. - Umiesz zmienić wygląd, co też mogłabym przekazać gwardii, a oni by się bardziej postarali, wiedząc, że muszą uważać. Mówisz mi tyle ciekawych rzeczy. Zupełnie jakbyś chciała mi zaimponować, tymczasem bardziej zdradzasz swoje sekrety co nie jest dobre - lekko westchnęła kręcąc głową. - Pytanie twoje powinno brzmieć bardziej, czy nie możesz sobie pozwolić na taką przyjaźń - chytrze się uśmiechnęła. - Nie będę cię przekonywać, że przyjaźń istnieje, bo w to nie wierze - wzruszyła ramionami. - Ale to ładniej ubrane słowo niż  mówić wspólne interesy. W każdym razie jak do tej pory, ja tobie pokazałam jakie zrobiłaś błędy, więc wiesz, co może zaoferować po części moja przyjaźń, ale ja nadal nie wiem co może zaoferować twoja

  18. Okoliczne wsie

    Owady, rozpędzone w szaleńczej furii, szarżowały prosto na kucyki. Nawet wtedy, gdy przed nimi pojawiły się widły, te się nie zatrzymały. Cielska pierwszych z nich nabiły się prosto na kolczastą zaporę. Nie uśmiercało to jednak insektów, a bardziej powodowało ból i unieruchamiało. Podobnie jak przy walce z pierwszym insektem i te wściekle wymachiwały odnóżami, próbując trafić kucyki trzymające widły. Ich siła fizyczna była znacznie większa niż kucyka, więc te mogły mieć problem, gdy owady wiły się we wściekłym amoku. Najgorsze były jednak ich piski, które teraz rozbrzmiewały niczym okrutny chór. Kolejne stonki, które nadciągały za tymi, które się nabiły, nie okazywały współczucia dla cierpień pobratymców. Liczył się tylko instynkt i potworny głód, który nimi kierował. Co gorsza stonki, które dotarły za tymi pierwszymi, rozrywały na strzępy, te które nabiły się na widły. Kawałki ich ciał nadal wisiały na widłach blokując ostre zakończenie narzędzia, a ciągnąca się krew i wnętrzności owadów, przelewały się  po polu i obrońcach. Owady wykorzystywały fakt, że na widłach nadal tkwiły resztki insektów, które się nabiły. Zbliżyły się bardziej do obrońców i teraz wymachiwały odnóżami, starając się rozszarpać rolników trzymających widły.

     

    Canterlot

    - Nic nigdy nie jest przesądzone - kapłan się uśmiechnął i zdawał się nie zwracać uwagi, na wcześniejsze słowa klaczy o obecnej władczyni. Być może uważał, że potrzeba czasu by zrozumieć jak działa obecny świat. - Ja nie mogę podjąć za ciebie decyzji, nikt tego nie może - wskazał kopytem na kilkoro jednorożców. - Możesz jak oni, wyruszyć by zwiększyć swój potencjał i liczyć, że zdołasz spotkać naszą panią lub... - znów się bardziej przyjrzał White. - Sama pokazałaś, że nie obca ci jest siła. Ktoś taki jak ty, mógłby zdziałać wiele dobrego, służąc obecnej władczyni, w gwardii lub obierając drogę cieni - lekko się uśmiechnął. - Cokolwiek by to jednak nie było, nie musisz tego robić teraz. Wszyscy wiemy, że taka decyzja zawsze wymaga czasu i może zmienić życie. Jeśli jednak się zdecydujesz, wystarczy, że tu wrócisz i nam powiesz - ponownie się uśmiechnął.

     

    Nieznajoma klacz

    - Nie jestem przekonana... - znów zaciągnęła się papierosem i wypuściła dym. - Jesteś w końcu jednorożcem, a ja tylko żałosnym, niskiej kategorii, kucykiem ziemskim. Wystarczy dobre zaklęcie i jestem obezwładniona, a ty masz nagrodę, chyba, że nie bardzo w czary lubisz się bawić - cwanie się uśmiechnęła. - Ale ogólnie szkoda, że nie będzie zabawy w policjantkę, myślałam, że masz chociaż kajdanki - znów się zaciągnęła, a zaraz potem położyła niedopalonego papierosa i przydeptała go kopytem, ruszając powolnym krokiem w kierunku klaczy, aż się z nią zrównała. - Teraz jednak obie jedziemy na jednym wózku - chytrze się uśmiechnęła. - Jeśli mnie zgarną, mogę się rozpłakać i powiedzieć, że znam kogoś kto robi dziwne interesy - teatralnie jej mina nagle stała się taka jakby faktycznie miała się rozpłakać. - Nim jednak zaczniesz mówić coś w stylu, że nie powiedziałaś mi co to za interesy, to zastanów się, czy więcej bym na tym straciła, czy zyskała? No sama wiesz, jeśli działasz legalnie, to tylko wkurzę gwardzistów, że przeciążam im ich przepracowane tyłki, każąc ścigać kogoś niewinnego, co jest mi na kopyto gdy ich wkurzam. A jeśli miałabym racje, to być może puściliby mnie wolno i dali order czy coś - lekko westchnęła. - Trzeba przyznać, że świat to jedno wielkie gówno, powiesz coś za dużo i nie jest dobrze - znów zrobiła kilka kroków teraz stając za Sinister. - Z drugiej strony jak zgarną ciebie, możesz powiedzieć, że znasz wandala z Ponyville, który uraził dumę gwardii, a ci na pewno by się ucieszyli taką wiadomością i może tobie skrócili wyrok - uśmiechnęła się, jakby to wszystko, była jedna wielka pokręcona gra. - Co teraz zrobimy? Ja widzę dwa wyjścia, albo zaczniemy się nagle bić i jedna z nas wyjdzie cało, wtedy jest pewność, że ty nie sprzedasz mnie albo ja nie sprzedam ciebie lub się zaprzyjaźnimy, co być może da nam lepsze korzyści - ponownie się uśmiechnęła. - Chyba, że wolisz po prostu się rozejść, jednak wtedy, nie mamy pewności co do siebie

  19. Kryształowe królestwo

    Zaraz po tym jak klacz dobiegła do miejsca, z którego wydobył się tajemniczy dźwięk, mogła się przekonać, że nie jest tutaj sama. Poza nią i nieprzytomnym gospodarzem była tu jeszcze jedna postać. Posturą na pewno przypominał kucyka, jednak więcej nie dało się ujrzeć. Tajemniczy osobnik, ubrany był w jakiś postrzępiony materiał, który całkowicie zakrywał jego ciało, a na głowie miał kaptur, który również utrudniał zauważenie jakichkolwiek szczegółów. Stał odwrócony grzbietem do klaczy, wpatrując się w pustą skrytkę. Czegokolwiek szukał już to najwyraźniej znalazł.

     

    - Ludzie mieli pewne przysłowie - klacz po tonie głosu, mogła wywnioskować, że to musiał być ogier. Jego ton był niezwykle twardy, a jednocześnie strasznie zimny. Powoli obrócił wzrok, w kierunku gdzie ukrywała się klacz. Teraz mogła również zauważyć, że nawet pysk zasłaniał jakimś materiałem. Widać było jedynie jego ciemnopomarańczowe oczy, które wydawały się pozbawione uczuć. - Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, cokolwiek by nie można powiedzieć o tej rasie, trzeba przyznać, że to przydatne przysłowie - zbliżył kopyto do pyska, na coś patrząc. - Gwardziści będą tu za około dziesięć minut, więc nie jesteś jednym z nich - najwyraźniej nie wiedział gdzie dokładnie jest Eastwind, ale mimo to, wiedział, że nie jest tu sam. - Znam ułożenie ich patroli, bo długo ich obserwowałem, więc wiem nawet kiedy zmieniają się nawzajem. Sądziłem, że zostawienie tamtych dwóch przygłupów odstraszy ciekawskich gapi, ale najwyraźniej się myliłem - lekko westchnął. - Co chcesz teraz zrobić? Spróbujesz mnie zatrzymać, aż przybędzie tu gwardia? Myślisz, że możesz tego dokonać? A może sam chcesz mnie złapać, licząc na order od cesarzowej - lekko przechylił głowę, czekając na reakcje. Ciężko było stwierdzić czy czegoś nie planuje. - Możesz jeszcze uciec, czasem to najlepsze wyjście - dodał jeszcze ma koniec.

     

    Canterlot

    Podmieniec nic już nie powiedział, na słowa jednorożca, tylko podejrzanie spokojnie opuścił głowę i dał się wyprowadzić gwardzistom. Zupełnie jakby nie czuł wściekłości swoją porażką. W miejscu gdzie do tej pory panował chaos spowodowany niedawnym atakiem, wszystko zaczynało wracać do normy. Kucyki, które nie zdążyły wybiec ze świątyni, znów zajmowały swoje miejsca, czekając w kolejce. Cała sytuacja, sprawiła jednak, że klacz znalazła się na początku niedawnej kolejki, w której stała. Kapłan słysząc jej słowa uśmiechnął się.

     

    - Nic w życiu nie dzieje się przypadkiem, moja droga - powiedział niezwykle ciepło. - Gdyby nie rytuał naszej pani, nie byłoby cię tutaj, a ja bym nie żył. Jak inaczej to rozumieć, niż fakt, że przygnało cię do nas jej słowo. To była również moja próba. Skoro przeżyłem, nadal mam zadanie by służyć naszej władczyni z całych sił. Ale gdybym zginął, być może nie byłbym warty służby u niej i dlatego los mnie tak pokarał. Musisz pamiętać, że nasza władczyni przybyła tu aby naprawić dawny zgniły świat. Jest czymś więcej niż każde z nas może sobie wyobrazić - nagle sięgnął po berło. - Pozwól, że sama poczujesz jej dobroć. Choć tak w niewielkim stopniu ci się odwdzięczę, za twą bezinteresowną pomoc - powoli zbliżył berło do rogu klaczy, a ta mogła poczuć to samo co każdy inny. Moc inną niż wszystkie. Coś odległego i niezrozumiałego. Kula na berle w tym czasie przybrała barwę fioletu, a kapłan widząc to uśmiechnął się.

     

    Ponyville

    Nikt nie zareagował na słowa Sinister, najwyraźniej uważając, że nie ma sensu. W końcu teraz każdy dbał o siebie, więc kogo obchodziła nazbyt nerwowa klacz? Ogier w oczach każdego zareagował jak trzeba. Patrz na siebie potem na innych, tak działał ten świat. Gwardziści dalej coś warczeli o tym co zrobią, gdy dorwą żartownisia, gdy klacz odchodziła. Ponadto nic więcej się nie stało. W zaułku w pierwszej chwili wydawało się, że nikogo nie ma. Przynajmniej takie było pierwsze wrażenie. Ktoś właśnie wypisywał sprejem w tym zaułku, kolejne miłe graffiti, mówiące co myśli najwyraźniej o obecnej władzy. Kucyk zdążył napisać tylko zielonym sprejem C, bo zaraz się odwrócił słysząc najwyraźniej kroki Sinister i opuścił sprej. Wandal okazał się być kucykiem ziemskim i zarazem klaczą, jednak dość nietypową. Jej sierść była w barwie zgniłej zieleni, a grzywa była w barwie fioletu zmieszanego z czerwienią, podczas gdy ogon był fioletowo niebieski. Nie trzeba było geniusza, by się domyślić, że farbowała zarówno ogon jak i grzywę. W uchu miała liczne kuliste kolczyki, a co najciekawsze, nawet nie miała malutkiego kawałka ucha. Spojrzała na Sinister niebieskimi oczyma i lekko zmarszczyła brwi.

     

    - Powiedziałabym przypał - lekko wzruszyła ramionami, wyciągając paczkę papierosów. - Pozwolisz? - nie czekała jednak na odpowiedź i spokojnie zapaliła papierosa. - Przypadek sprawił, że tu jesteś, czy bawisz się w policjantkę? - zmrużyła delikatnie oczy. - Patrząc jednak na ciebie, nie wyglądasz mi na kogoś kto kocha system, ten czy jakikolwiek inny, co szanuje - wypuściła trochę dymu z ust. - Chyba, że się mylę i masz ochotę zarobić dając mnie tamtym - znów wzruszyła ramionami. - Mi to tam bez różnicy - krzywo się uśmiechnęła

  20. Okoliczne wsie

    Potężne insekty, jeszcze dłuższą chwilę nie ruszały się z miejsca, wymachując odnóżami i piszcząc. Nie był to jednak raczej przebłysk inteligencji, a wyostrzone zmysły, którymi musiały wyczuwać zagrożenie. Mimo, że same stonki bardziej interesowały się roślinami niż żywymi istotami, to nie miały problemu z rozszarpaniem takiej, gdy ta stawała im na drodze. Teraz mimo wyczuwanego zagrożenia, doszedł jeszcze potworny głód. Dalsze próby odstraszenia obrońców, nie przynosiły efektu, więc owady ruszyły do ataku, wydając przy tym swoje piski. Kolejne stonki maszerowały za sobą. Można było ich naliczyć trzydzieści, gdy szarżowały za sobą prosto na kucyki. Każda grupa miała około pięć osobników, które szarżowały za kolejną niemal się tratując nawzajem, idąc prosto na obrońców.

     

    Kryształowe królestwo

    Kiedy Eastwind spojrzała do środka, mogła zauważyć jak wielki był to dom. Ten kto tu mieszkał, musiał mieć nie mały majątek. Wszędzie niemal stały półki pełne książek i dziwne przedmioty z różnych kultur, nie tylko tych kucykowych. Nie mówiąc o przejściach do kolejnych korytarzy jak i schodach na piętro, gdzie musiały znajdować się kolejne pokoje. Mimo to, ten kto tu wszedł, nie zniszczył nic za wyjątkiem drzwi. Nawet dziwne przedmioty nie wyglądały na naruszone. Mogła jednak zauważyć na podłodze jakiś kształt, który gdy mu się lepiej przyjrzało dawał obraz nieprzytomnego kucyka. Najwyraźniej był to właściciel nieruchomości, który został potraktowany tak samo jak gwardziści i teraz leżał nieprzytomny w przejściu. Jednak ponadto, nie dało się nic zauważyć. Wszystko wskazywało, że tajemniczy agresor mógł już uciec, przynajmniej, aż z głębi domu. gdzieś w okolicy salonu, można było usłyszeć delikatne skrzypnięcie, jakby ktoś coś otwierał.

  21. Okoliczne wsie

    - Całkiem nieźle się zorganizowali - mruknął oficer, spoglądając z lornetki na przygotowania.

    - Nie mają jednak tego typu broni, o której myśleliśmy - wtrącił jeden z gwardzistów. - Możemy wybić stonkę, nim sprowadzi zbyt liczne zniszczenia

    - Faktycznie nie mają - odparł oficer, a jego ton sugerował, że rozważał nad czymś. - Z drugiej strony, czy ta nagła mobilizacja nie jest dziwna?

    - Bronią się, więc to chyba normalne - mówił, zdezorientowany żołnierz.

    - Widzisz, właśnie tak nie jest. Gdyby to była zwykła hałastra, to by po prostu zaatakowali, wierząc w swoją przewagę nad prymitywnymi robakami. Tymczasem, myślą i analizują

    - Co chcesz przez to powiedzieć, sir?

    - Bitwa niedługo się rozegra. Przygotuj odpowiednie rozkazy, gdy dobiegnie końca - gwardzista pokiwał głową i szybko poleciał poinformować wszystkich, gdy oficer w tym czasie nadal obserwował.

     

    Tymczasem, stonki przedzierały się coraz dalej, pożerając wszystko na swojej drodze. Dźwięk ich pochodu, stawał się coraz głośniejszy, aż w końcu zebrane kucyki, mogły zobaczyć pierwsze niewyraźne, zbliżające się cele. Piski stawały się coraz głośniejsze z każdą chwilą, gdy były coraz bliżej. Wydawało się, że nic nie może ich zatrzymać. Sytuacja zmieniła się jednak, gdy nagle zatrzymały swój marsz, około dwadzieścia metrów od obrońców. Owady, które cały czas poruszały się, ocierając niemal podbrzuszami o ziemię, teraz stały jak skamieniałe, nie wydając już nieznośnych pisków. Wydawało się jednak, że porozumiewają się między sobą w jakiś nieznany sposób. Nagle każdy, jeden po drugim, zaczął się podnosić, stając prosto. Potem ponownie zaczęły wspólnie piszczeć, donośniej niż do tej pory i wymachując odnóżami. Najwyraźniej próbowały przestraszyć kucyki, pokazując, że są silniejsze fizycznie, być może wyczuły zagrożenie.

     

    Kryształowe królestwo

    Zaraz po tym jak Eastwind skierowała się do miejsca, z którego dochodził dźwięk, mogła zobaczyć nietypowy widok. Na ziemi leżało dwóch gwardzistów. Najwyraźniej to oni wydali dźwięk, który zwrócił jej uwagę. Co ciekawe nie było śladów krwi ani walki. Nawet zbroje, nie wyglądały aby były uszkodzone. Wyglądało to tak, jakby w jednej chwili stracili przytomność. Przez zbroję nie łatwo było zobaczyć czy nadal żyją, jednak wszystko wskazywało, że tak. Ponadto, klacz mogła zobaczyć, jeszcze jednego gwardzistę, leżącego pod jednym z bogatszych domostw. Podobnie jak poprzedni dwaj, leżał nieprzytomny. Nie mówiąc o tym, że drzwi do domu, pod którym leżał, były wyłamane. Ktokolwiek to zrobił, mógł nadal przebywać w budynku lub już dawno uciec.

  22. Okoliczne wsie

    Przerośnięte owady, wdzierały się na do tej pory zakazany teren. Rośliny, które stawały im na drodze były konsumowane, co nieco spowalniało ich marsz. Można było jednak zobaczyć, że owady odznaczały się wielkim apetytem i były niczym szarańcza, niszcząca wszystko na swojej drodze. Nic dziwnego, że teryny, na których żyły, wyglądały niemal jak pustkowie. Straszny marsz, był obserwowany na tle nieba. Pegaz leciał tak wysoko, by nikt nie mógł go zobaczyć. W pewnym jednak momencie, zaczął oddalać się od chmary i lecieć w kierunku okolicznych wzgórz.

     

    - Melduj - mruknął oficer, obserwujący wszystko przez lornetkę. Jego słowa były skierowane do pegaza, który właśnie przybył.

    - Stonka przedziera się coraz dalej. Naliczyłem około trzydzieści sztuk - powiedział pegaz. - Większość gwardii została ewakuowana, zgodnie z rozkazem, a ci co zostali, powoli opuszczają miasteczka. Stonka dotrze do zamieszkałych osiedli za około dwie godziny

    - Dobrze - stwierdził, patrząc przez lornetkę. - Coś jeszcze?

    - Jeden z insektów odłączył się od stada i zmasakrował cywila. Został jednak ubity przez miejscowych

    - Używali broni palnej lub innych przedmiotów, które mogą stwarzać zagrożenie i są zakazane, by go zlikwidować? - spytał, lekko się krzywiąc.

    - Nie - powiedział krótko. - Zabili go zwykłą bronią, typową dla tego rejonu. Tylko dzięki współpracy, wszyscy żyją - lekko się skrzywił.

    - Coś nie tak szeregowy? - oficer, zmarszczył lekko brwi.

    - Mam co tego wszystkiego wątpliwości - pokręcił lekko głową. - Gdyby mieli jakąś broń, to cesarzowa by o tym wiedziała i sama nam powiedziała. To nie w jej stylu używać takich metod

    - Rozkaz wydała rada, która została wybrana przez naszą panią. Nie nam decydować, czy rozkazy są słuszne, mamy je tylko wypełniać - mruknął bez emocji. - Poza tym, to niemal sami sponyfikowani. Jeśli kilkoro zginie, nikt płakać nie będzie

    - To jednak nadal są plony dla nas, nie mówiąc, że nie wszyscy są przeciw nam. Ta klacz nie musiała tam ginąć

    - Spokojnie - mruknął oficer. - Zobaczymy jak bardzo są zdeterminowani. Jeśli sobie nie poradzą, to wytępimy stonkę

    - Obyś miał racje, sir. W takich ilościach, może być problematyczna - oficer już jednak nic nie powiedział, tylko patrzył przez lornetkę

     

    Night Tale

    Ponownie coś co wydawało mu się obce. Mystra? Kim mogła być ta istota? Musiała być nad nimi, to pewne. Z zaciekawieniem spoglądał na oczy Dancing of the Fate, zastanawiał się, czy w ten sposób zbierała myśli. Pytań z każdą chwilą było coraz więcej, ale umowa dotyczyła tylko jednego pytania. Zapewne, więc gdyby zadał kolejne, żadna by mu nie odpowiedziała. Spojrzał kątem oka na Qualm Mask, nie sądził by ona chciała cokolwiek powiedzieć. Nawet Dancing of the Fate, mimo, że miła i urocza, raczej nie chciała przekraczać pewnych granic wiedzy. Mimo, że widział już sporo ze strony klaczy, a zwłaszcza Qualm Mask, nie potrafił zatrzymać głodu wiedzy. Mimo, że domyślił się, że wiele rzeczy stanowiłoby dla niego zagrożenie, ciekawość była tak silna, że nie łatwo było nad nią panować.

     

    Ponownie jednak skupił się na Dancing of the Fate, gdy ta zaczęła mówić o Crystal. Kolejny zupełnie nowy dla niego termin. Komnata luster? Czymkolwiek było to miejsce, musiało być niezwykle ważne. Widział jak wzbudza w klaczy niepokój fakt, że Crystal zdołała ją przejść. Brak odbicia zdawał się tu być jakimś kluczem. Odbicie posiadała każda istota, więc jak Crystal mogła go nie posiąść? Bardziej jednak zaniepokoił go fakt, że tyranka może być marionetką jakiejś większej siły. Jeśli jednak tak było, to dlaczego wszystko rozgrywało się właśnie tutaj? Czy tamtego dnia, gdy księżniczka złamała drogi wymiarów, stało się coś więcej coś co nie powinno mieć miejsca?

     

    Jego uwaga skupiła się na ścianie, wypełnianą... rtęcią? Tak to zdecydowanie musiało być to. Ponownie magia, której raczej nie widywał. Na dodatek Qualm Mask, której oczy nie zachowywały się naturalnie. Ta klacz zadziwiała go coraz bardziej. Nie był pewny czasem, czy nie jest częściowo mechaniczna. To było jednak absurdalne. Elementy mechaniczne, nie mogły żyć. Nawet u ludzi, którzy byli bardzo rozwinięci takie rzeczy się nie pojawiały. Niedługo później ujrzał obraz, który musiał być wspomnieniem, przynajmniej miał takie wrażenie. Zmarszczył lekko brwi. Więc to była Crystal? Niestety zbyt wiele nie dostrzegł. Ukryła swoją postać, by nawet one nie wiedziały. Musiała to wszystko zaplanować, tylko jak? Skoro Crystal chodziła między światami, naprawdę nie musiała pochodzić z jego świata. Biały ogon? Kapłani zawsze pokazują ją jako klacz o złotym ogonie i grzywie. Więc nawet oni nie wiedzą jak wygląda, ta której poświęcili swe życie? Ponadto, przynajmniej teraz widział czego szukają. Nigdy nie widział takiego artefaktu jak ten pokazany na obrazie. Bardzo go to zaniepokoiło, bo fakt, że tak potężne istoty szukają tego przedmiotu, dawał mu przekonanie jak wielką mocą musiała władać Crystal, gdy go używała.

     

    Ponownie skupił uwagę na Dancing of the Fate. Moc Crystal wymieszana? Nie do końca to rozumiał. Czyli jej moc składała się na kilka rzeczy? Wyszło na to jednak, że niestety poza tym co już wiedział, nie dostał zbyt wielu odpowiedzi. Tak to jest z pytaniami. Powinien być może bardziej to przemyśleć i wybrać inne. Mimo to, dotrzymały słowa. Nagle jednak otworzył szeroko oczy, gdy Dancing of the Fate go od tak przytuliła. Na jego pysku pojawił się duży rumieniec. To nie było nic nowego, że kucyki się przytulały... przynajmniej dawniej. Teraz coraz bardziej zapominano o takich gestach. On sam już nie pamiętał kiedy ostatni raz miał z kimś tak bliski kontakt fizyczny. Przełknął lekko ślinę, czując jak oddech klaczy dosięga jego ucha. Nie był nawet w stanie zwrócić uwagi na ostrzeżenie Qualm Mask dla towarzyszki. Nie rozumiał jednak, jak Dancing of the Fate mogła być sama. Kim dla niej więc była Qualm Mask? Nikim więcej jak opiekunką? To by miało sens. Ciężko żeby dwie tak bardzo różniące się klacze, mogły nawiązać bardzo bliskie relacje.

     

    - To naprawdę przykre... - wyjąkał, nadal czerwony na pysku i lekko kładąc kopyto na jej grzbiecie, w geście wsparcia, przy okazji próbując się zebrać w sobie i nie myśleć o bliskości klaczy. - Ludzie powiadali, że wszystko co ma duszę musi mieć odbicie, więc jeśli Crystal go nie posiada, może jej nie ma - lekko zakasłał. - Istnieje jednak może szansa, że nie było jej odbicia przez formę, którą przyjęła, bo ta, o której wszyscy słyszymy tutaj, na pewno jest fizyczna, tyle wiem na pewno. Wszyscy w każdym razie uważają, że Crystal ma złotą grzywę i ogon, a ciało białe, więc zapewne nawet jej zwolennicy jej nie wiedzieli - lekko mrugnął. - Jeśli postanowiłyście mi zaufać, możecie zająć pokój na piętrze i odpocząć - na chwilę mrugnął, zmieniając temat. - Wiele rzeczy pozostaje dla mnie niejasnych, ale umowa dotyczyła jednego pytania - lekko się uśmiechnął, powoli zabierając kopyto z grzbietu Dancing of the Fate. Najwyraźniej cała obecna sytuacja, sprawiła, że zapomniał o niedawnym incydencie z Qualm Mask.

  23. Kryształowe Królestwo

    Kilka minut po tym jak Eastwind wstała, ciszę typową dla obecnej pory, zakłócił jakiś hałas. Coś na zewnątrz niedaleko jej domu musiało się przewrócić. Trwało to tylko chwilę i zaraz ponownie zapanowała cisza. Można by było pomyśleć, że to jakiś dachowiec przewrócił śmietnik. To by miało nawet sens, gdyby nie fakt, że dźwięk ponownie rozbrzmiał, jednak tym razem głośniej. Obecny dźwięk, jednak różnił się od poprzedniego, można było usłyszeć coś jak lekki krzyk, który został przerwany, nim rozbrzmiał na tyle głośno by kogoś zaalarmował. Potem znów nastąpił ten sam dźwięk co poprzednio, sugerujący że coś upadło, a potem ponownie cisza. To wykluczało działanie kota.

     

    Pola kukurydzy

    Ślady krwi, doprowadziły ogiery do ofiary. Niestety nie był to gwardzista i najwyraźniej nie był to jeden z ich grupy. Ciało było tak zmasakrowane, że niewiele można było się domyślić. Ciężko ocenić kim dokładnie była ofiara za życia. Chyba tylko ciuchy zdradzały, że musiała to być klacz, która mieszkała w okolicy. Najwyraźniej dała się zaskoczyć i nim zdążyła uciec, robal ją zmasakrował. Niestety nie było również czasu na rozpacz, bo zaraz do ich uszu mógł dotrzeć znajomy pisk. Ponownie dźwięk, który obecnie był mało pożądany, rozbrzmiał, jednak teraz był cichszy, a jednocześnie brzmiał, tak jakby, nie wydawał go już tylko jeden osobnik. Insekty były daleko to pewne, jednak już można było się domyślić, przybywały z kierunku, gdzie do niedawna był posterunek gwardii. Nie było pewne jak wiele się przedarło i ile czasu im zajmie nim dotrą do zamieszkałych osiedli.

  24. Świątynia Canterlot

    Zgodnie z przewidywaniami White, podmieniec nie zdążył wyhamować i uderzył głową w barierę, która się nagle pojawiła. Kapłan, który dopiero przed chwilą zdołał się odwrócić, zobaczył syczącego podmieńca próbującego wyrwać się z lewitacji. Wiedział, że gdyby nie ta nagła interwencja, zapewne już by nie żył. Zaczął szukać wzrokiem gwardzisty, który go ocalił, ale ku jego zdziwieniu zamiast gwardzisty, zobaczył klacz. Jedna z tych, które przybyły na uroczystość i go ocaliła. Kapłan się delikatnie uśmiechnął do White. Crystal nad nim czuwała, był tego pewny. Nagle wokół wyrywającego się podmieńca zebrali się gwardziści. Nagle jeden z nich, który był jednorożcem spojrzał na nią.

    - Możesz go wypuścić - powiedział w jej kierunku. -  Nikomu już nie zrobi krzywdy - gdy to powiedział pegazy otoczyły go w powietrzu, tak, by podmieniec nie mógł wylecieć, podczas gdy kucyki ziemskie z jednorożcami otoczyły go na ziemi.

    - Uważasz się za wielką? - syknął podmieniec, w kierunku White. - Nie jesteście niczym więcej niż naszym pokarmem. Wkrótce nasza królowa nas tu poprowadzi, a wtedy ukradnie moc, tej waszej żałosnej cesarzowej. A wy skończycie jako nasz posiłek - syczał.

    - Nie wiem jakim prawe profanowałeś naszą świątynie - powiedział ponuro kapłan. - Ale nie boimy się was i będziemy czekać. Crystal, doda nam sił w walce

     

    Pola kukurydzy

    Cięcia okazały się nad wyraz skuteczne. Kolejne odnóża odpadały pod wpływem ataku, wydając przy tym bardzo nieprzyjemny dźwięk chrupania. Było to jednak niczym, przy dźwiękach bólu jakie wydawał sam insekt. Każdy atak potęgował już i tak jego nieznośne piski. Lepka ciecz wytryskiwała z jego ciała, a nawet część z niej chlapnęła jednemu z ogierów w pyszczek. Mimo jednak nieprzyjemnego smrodu i odczucia, nie wywoływała żadnych skutków ubocznych jak zatrucie. W końcu owad wydał ostatnie piski i padł plackiem na ziemię. Zaraz jednak podniósł ponownie głowę, lekko się czołgając i poruszając żuwaczkami. Trwało to jednak niewielką chwilę, bo zaraz wydał ostatni pisk i w końcu padł bez życia, a z jego ciała zaczęła sączyć się krew, która zalewała ziemię. Niektóre odnóża mimo odcięcia od ciała, nadal się delikatnie poruszały. Nie stanowiły jednak już zagrożenia, były to raczej nerw,y po tak nagłym odcięciu. Niektóre nawet powoli zaprzestawały delikatnych, ale wyglądających nieprzyjemnie ruchów.

  25. Kwestia czarnego rynku. Ponieważ wiele rzeczy jest zakazanych, można je dostać na czarnym rynku. W obecnej Equestrii panuje jeden wielki czarny rynek, który cały czas zmienia lokalizacje, zawsze urządzając się poza miastami, żeby uniknąć namierzenia przez gwardię. Czarny rynek ma swojego lidera i jest raczej neutralny w stosunku do wojny. Jedyne na czym zależy tam wszystkim, to złoto i klejnoty. Wszystko ma swoją cenę w tym miejscu.

     

    Konwój

    Nie trwało długo, nim cała okolica została zalana tłumami gwardzistów.  Ciężko było zliczyć żołnierzy, którzy teraz tu przybyli. Część z nich zajęła się rannymi gdy reszta zaczęła przeszukiwać okolice. Atak na wszystkich tutaj byłby samobójstwem. Tym razem, nie dość, że gwardia była liczniejsza to i lepiej uzbrojona. Tym razem nie mieli ze sobą tylko włóczni i mieczy. Gwardziści szli uzbrojeni w ciężką broń palną, a za nimi jechał opancerzony pojazd. Pojawienie się tego typu broni sugerowało, że sprawa została wzięta poważnie. Zwykle gwardia unikała używania pojazdów o innym napędzie niż tradycyjny, w postaci kucyków ziemskich, ciągnących powozy. Nagle z megafonów na pojeździe wydobył się głos.

     

    - Wszyscy mają ustawić się pod ścianę do kontroli. Proszę opuścić mieszkania i udostępnić je do przeszukania - gwardziści w tym czasie zaczęli wchodzić do okolicznych domów, wyprowadzając na zewnątrz szarpiących się lokatorów. W międzyczasie, Lily mogła odkryć, że jej łupem padła jakaś tabliczka, wykonana najwyraźniej ze zwykłego kamienia. Były jednak na niej wypisane dziwne symbole w nieznanym języku. Gdy jednak na tabliczkę padła niewielka odrobina słońca, ta stawała się nagle seledynowa, w miejscu gdzie padło słońce. Problem zostało rozszyfrowanie języka. Niewielu było speców od tego, a niemal wszyscy byli związani z gwardią. Najlepszym sposobem w takich wypadkach pozostaje czarny rynek.

     

    Night Tale

    Lekko się cofnął do tyłu, widząc reakcje Qualm Mask. To prawda, że klacz do tej pory pokazywała się jako ta mniej miła. Teraz jednak, miał wrażenie, że pała do niego czystą wrogością. Zaczynały powoli targać nim wątpliwości, czy powinien był się w ogóle mieszać. Na co tak właściwie liczył? Miał nadzieje, że okażą mu wdzięczność? Pozna może w końcu kogoś, kto choć trochę go rozumie? Tymczasem poznał istotę, która nie miała szacunku dla żadnego życia, nawet tego najmniejszego, nie widząc jak ważne jest. Może tak właśnie było dla takich istot, które były poza zrozumieniem, a dla nich życie takich jak on, było niczym nic nie warta chwila. Mimo, że starał się nie okazywać strachu i pewnej dozy złości, czując jak atmosfera wokół się zmienia, znów zaczął się wycofywać od agresywnej klaczy.

     

    Wszystko wróciło znów jednak do normy, gdy odezwała się Dancing of the Fate. Nie odpowiedział jednak na jej pytanie, tylko podszedł ponuro w miejsce gdzie leżały myszy, które nie zdołały uciec. Lekko poruszył kopytem ich wysuszone ciała i zamknął oczy w smutku, starając sobie wszystko ułożyć w głowie. Nikomu nie ufał od wielu lat i może tak powinno zostać. Miał swoje badania i nikomu nie przeszkadzał, tymczasem nie był już pewny czy zrobił jak należy pomagając im. Natura nakazywała pomagać, jednak czy to nadal obowiązywało? Zrozumiał jednak że wcześniejsze pytanie Qualm Mask, o to czy stanowi dla nich zagrożenie, było tylko jej zabawą. Prawda była taka, że ta klacz bez mrugnięcia okiem mogła go zabić. Tak jak te biedne myszy, bo dla niej najpewniej był tylko insektem, nic ponadto.

     

    - Rozumiem to... - powiedział krótko, ale i bardzo pusto, jakby tracąc niedawną radość. - Dobrze mieć kogoś w tym świecie, kto się o ciebie troszczy. Ja zostałem sam, nie mam już nikogo poza swoimi badaniami... - lekko westchnął. - Zostają wybrani... - mruknął pod nosem, aż znów nie otworzył ust, by rozwinąć te myśl. - Jednorożce, które zostają wybrane, mogą wyruszyć do Canterlotu, zgłębiać wiedzę magiczną, która jest poza granicami takich jak ja. Niektórzy mają nawet szanse zobaczyć podobno Crystal osobiście, ale nie znam nikogo kto by miał okazje - podniósł głowę, patrząc na Dancing of the Fate. - Moc Crystal przechodzi przez berła kapłanów. Czułem ją gdy mnie nim dotknęli. Jej wola jest silniejsza, a moc większa niż jakiegokolwiek kucyka jakiego znam. Być może cię wyczuje, jeśli spróbujesz tego rytuału, o ile już o was nie wie. Nawet jeśli jednak spróbujecie udziału w nim, to dziś już nie zdążycie. Kapłani kończą dziś rytuały, a ci, którzy nie weszli do świątyni, muszą czekać do jutra na swoją kolej - nagle zmarszczył brwi. - Spytam więc ja... - nagle ciężko wciągnął powietrze. - Kim jest Crystal? Czy to kucyk taki jak ja i każdy inny jednorożec, tylko przepełniony szaleństwem mocy? Czy jest taka jak wy? Zdradziła was i uciekła do naszego świata, ukrywając się?

×
×
  • Utwórz nowe...