Skocz do zawartości

Magus

Brony
  • Zawartość

    5480
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    7

Posty napisane przez Magus

  1. Podmieńce

    Nie było tajemnicą, że masywny podmieniec, nie przewidzi planu White. Leciał z taką prędkością, że nawet nie spostrzegł, że pręt, który niedawno leciał z dużą prędkością, nagle zwolnił. Był pewny, że ten już zdążył opaść na ziemię, więc nawet się nie rozglądał. Nagle jednak poczuł ogromny ból, gdy coś uderzyło go w grzbiet. Czuł, że traci powoli władzę w skrzydłach i nie jest w stanie utrzymać się w powietrzu. Nim jednak zdążył całkiem opaść na ziemię, tuż przed swoim pyskiem zobaczył pręt. Nie miał szans na wykonanie uniku, w tak krótkim czasie, nie mówiąc, że skrzydła przestały mu pracować. Poczuł jak pręt z dużą siłą uderza go w pysk, po czym spadł na ziemię z wielkim hukiem, wznosząc wokół tumany kurzu. Podmieniec leżał na ziemi z prętem wbitym w grzbiet i drugim, leżącym obok niego. Wyglądał na martwego, zwłaszcza, gdy widziało się spływającą po nim zieloną posokę, która tworzyła powoli kałużę pod jego ciałem. Nagle jednak podniósł się ledwo z ziemi.

     

    - Ty suko... - powiedział słabo i padł na ziemię z wywalonym na wierzch jęzorem. Nim White mogła zaatakować ostatnie podmieńce, nagle jej broń pokryła zielona poświata. Pręt z ciała podmieńca został wydobyty z nieprzyjemnym dźwiękiem. Oba pręty leciały w kierunku White, jednak co ciekawe nie szybko, a wyjątkowo spokojnie. Nie wyglądały by miały ją zaatakować. Nagle zatrzymały się tuż przed White i tkwiły nieruchomo. Milcząca podmieniec, patrzyła na klacz spod zmrużonych oczu i jakby czekała, aż White zabierze swoją broń.

  2. Podmieńcy

    Pręt zaczął opadać w kierunku leżącej Toxic Snare. Podmieniec o nieznanym jeszcze imieniu, patrzyła jak ten opada na jej głowę, zupełnie jakby nie interesowała się losem towarzyszki. Nim jednak pręt zdołał dotknąć jej głowy, podmieniec stojąca nad nią, uderzyła w niego kopytem z taką siłą, że ten wbił się w okoliczną ścianę. Nie patrzyła na starcie White z wojownikiem, bo dostała jasne rozkazy. Poruszyła jej ciało kopytem, ale Toxic Snare się nie ruszyła. Podmieniec uniosła ją lekko i położyła jej bezwładne ciało na grzbiecie. W międzyczasie, wojownik uderzył w barierę magiczną, którą stworzyła White z taką siłą, że roztarł się wielki huk. Na barierze pojawiły się delikatne pęknięcia, ale wojownik nie zdołał się przebić, tylko trzymał się za głowę zdezorientowany. Z jego głowy skapywała zielona posoka, która spływała na jego pysk. Oblizał lekko strużkę własnej krwi.

     

    - To było mocne... - powiedział, szybko podnosząc się, nim White go zaatakowała. Nagle milczący podmieniec, znów zaczęła uderzać kopytem o ziemię. - Zamknij się, wiem co robię - podmieniec pokręciła głową, a wojownik znów spojrzał na White, uśmiechając się. Nagle chwycił jedną z niedawnych broni White w kopyto. - Zabawimy się inaczej - warknął, lecąc bardzo wysoko w górę, co ciekawe milcząca podmieniec nie zaatakowała White, tylko stała i czekała. W międzyczasie wojownik, zniknął z oczu White i rzucił prosto w nią z dużą siłą, jej niedawną broń. Samemu lecąc z drugiej strony, tak by klacz nie spostrzegła podwójnego zagrożenia.

  3. Podmieńce

    - Tak, macie to do siebie, że łatwo ulegacie wpływom innych - uśmiechnął się wojownik, nie zaprzestając ciągnięcia broni White. - Ludzie to wyjątkowo śmieszne zwierzątka, ale mówiąc szczerze, nigdy mi nie smakowali, nie to co wy - z uśmiechem, zaczął słuchać dalszych słów White. - Tym lepiej, że jesteś z daleka, Preferuje nowe orientalne smaki. A patrząc na naiwność twojej rasy, wcale bym się nie zdziwił ilu z was skorzystałoby z takiej propozycji

    - Strejk... - syknęła, najwyraźniej zirytowana Toxic Snare. - To nie czas na gadki z jedzeniem. Musimy się skupić - spojrzała na masywnego podmieńca i lekko się cofnęła. - To znaczy... Jak ty uważasz

    - Musisz wybaczyć moim podwładnym - znów się uśmiechnął. - Nie wiedzą kiedy się zamknąć. To prawda, możesz uciec, ale my zawsze cię wytropimy, to życie w ciągłej... - nim dokończył, otworzył szeroko oczy, widząc jak broń nagle znika. Toxica Snare była w równie wielkim szoku, gdy nagle jedna z broni pojawiła się przed nią. Nie zdążyła nawet zareagować, gdy pręt uderzył jej szyje. Język podmieńca wyszedł bardzo mocno z jej ust, a ona legła na ziemi. Nie było pewne czy nadal żyje. Zaraz potem nastąpił inny dźwięk. Drugi pręt, który poleciał w drugą podmieniec, opadł z hukiem na ziemię. Podmieniec, w którego on leciał, stała z uniesionym kopytem w górze. Wszystko wskazywało, że nim pręt ją dosięgnął, ta uderzyła go kopytem z taką siłą, że opadł na ziemię. To tylko wskazywało jaki miała refleks. Nic jednak nie powiedziała, tylko patrzyła ponuro, to na White, to na Toxic Snare.

     

    - Teraz mnie naprawdę wkurzyłaś - powiedział wściekle wojownik. Na jego pysku był absolutny wyraz furii, gdy nagle skierował wzrok na podmieńca, który obronił się przed prętem. Nic nie mówiła, tylko uderzała kopytem w ziemię, zupełnie jakby używała alfabetu morsa, co było dziwne. - Nie - warknął, patrząc na nią. - Nigdzie nie idziemy - podmieniec, używający alfabetu morsa, opuścił głowę, ale patrzył spod niej wściekle na wojownika. - To, że królowa pozbawiła cię strun głosowych za karę, nie znaczy, że nie wiem co myślisz - zacisnął zęby. - Zważaj sobie i spróbuj pomóc Toxic Snare. Sam się tym zajmę - podmieniec pokiwała głową i ruszyła sprawdzić, co z drugą nieprzytomną. W tym czasie wojownik, znów spojrzał na White. - Zobaczymy jak szybka jesteś i jak sobie poradzisz bez swoich zabawek, kucyku - nagle wojownik rozwinął skrzydła, a jego ciało pokryła zielona bariera. Zaczął lecieć prosto na White, niemal z prędkością pocisku.

  4. Podmieńce

    - Uwielbiam takie twarde sztuki, to wzmaga apetyt - ogier lekko oblizał się, gdy Toxic Snare się cofnęła do tyłu, widząc wirujący kij. Drugi drone, nie wykonał żadnej reakcji, tylko patrzyła ponuro na White. - Sądziłem, że kucyki szukają ciągle przyjaciół i wybaczają wszystko - zmarszczył lekko brwi i nagle napiął bardziej ciało, stając twardo. Jego róg otoczyła zielona aura i ta sama zaczynała pojawiać się na kijach White. To samo zrobiły kolejne dwa podmieńce, próbując pomóc przy tym ogierowi. Teraz White musiała siłować się z trzema podmieńcami o swoją broń. - Zapomniałem cię uprzedzić - lekko się uśmiechnął, ciągnąc z całych sił. - Jedliśmy całkiem niedawno, więc jesteśmy w pełni sił jak sądzisz? Jaki to będzie miało finał? - spytał, gdy cała trójka zaczęła ciągnąć mocniej, by zdobyć kije. - Jestem wyjątkowo ciekawy, co zrobisz bez swoich zabaweczek

     

    Restauracja

    Towarzystwo, które już zdążyło zdenerwować Sinister, nie zachowywało się inaczej niż do tej pory. Nic nie wskazywało, żeby plan klaczy zadziałał. Nadal się śmieli, ubliżając przy okazji w ich uznaniu tym gorszym kucykom. Spokojnie przy tym dokańczali swój posiłek. W pewnym jednak momencie, wzrok klaczy się zmienił. Zaczęła się lekko kiwać na boki, a jej głowa przy tym opadała lekko. Wyglądało, że z całych sił walczy ze snem. Jeden z ogierów uśmiechał się w nietypowy sposób, nie jak zazwyczaj kucyki. Trzeci kucyk w międzyczasie, zaczął nerwowo rozglądać się po okolicznych kucykach. Otworzył nagle usta i wtedy głośno beknął. Wszystkie kucyki patrzyły na niego zniesmaczone, gdy ten kiwał się na krześle.

     

    - Cś... wam... nie... psuje... - bełkotał niezrozumiale, podnosząc się. Okoliczne kucyki były zaskoczone zmianą. Nagle drugi ogier wstał od stolika, podchodząc do jakiejś klaczy.

    - Masz.... takie... łydne... no... wiesz - klacz była wyraźnie zniesmaczona, widząc jego zachowanie. - Idziemy... do mnie...? - wybełkotał. Sytuacja stała się na tyle dziwna, że zaraz zjawiła się obsługa. Jeden z kelnerów podszedł do stolika, wąchając ich szklanki, by sprawdzić, czy czegoś tam sobie nie dolali. Pozostała trójka kelnerów podeszła do jednego z ogierów.

    - Wszystko dobrze? - spytał niepewnie ogiera, gdy kelner koło stołu dawał znak, że nic nie czuje. Powoli podszedł do klaczy, która jako jedyna nie sprawiała większych problemów. Nie licząc tego, że spała na stole i obficie przy tym chrapała.

    - A bo co? - pacnął kopytem kelnera, który lekko się cofnął. - Myślisz.... że co? Chcesz.... też...? - nagle, w restauracji pojawiło się kilku gwardzistów. Najwyraźniej okoliczny patrol, zauważył, że coś niedobrego się tu dzieje.

    - Na chwałę Crystal - powiedział kelner, widząc ich i powoli idąc do jednego z nich. Zaczął mu coś mówić, a gwardzista kiwnął głową i podszedł do pijanego kucyka.

    - Ma się pan natychmiast uspokoić - powiedział twardo, patrząc na ogiera.

    - Skarbie,,, - oparł się o zdezorientowanego gwardzistę. - Możmy... iść na sienko i... - nagle stało się coś, co zniesmaczyło wszystkich wokół, a gwardzistę zamurowało. Ogier, który ledwo składał słowa, nagle zaczął czkać coraz mocniej i nie wytrzymał. Zwymiotował na gwardzistę, którego trzymał. Wszyscy patrzyli na to z szokiem i zniesmaczeniem. Może na chwilę było niezręcznie, ale trwało to krótko

    - Dość tego - warknął wściekle obrzygany i nagle obezwładnił ogiera, przyciskając do ziemi. - W imieniu Crystal, zostajecie zatrzymani - w międzyczasie, kolejni gwardziści pochwycili chrapiącą klacz i ogiera, który zaczepiał samotną klacz przy stoliku.

    - Jakiej srystal? - spytał ogier, przygniatany do ziemi, gdy wyprowadzali go gwardziści. Kucyki patrzyły na to wszystko w szoku. Nawet, gdy cała akcja się skończyła, nikt nie wrócił do posiłków, tylko coś do siebie gorączkowo szeptali.

  5. Dobra, Hettman to możesz zacząć nowy dzień, chyba, że chcesz coś jeszcze napisać w tym. Jeśli zaczniesz nowy możesz zwrócić uwagę na obwieszczenie, które go zaczęło.

     

    Podmieniec

    Słysząc brak wiary w siłę i możliwości władczyni podmieńców, "towarzyszka" White, niemal, nie ukrywała wściekłości. Chyba ledwo się powstrzymała, by głośno nie syknąć w jej kierunku. Ostatecznie zmarszczyła tylko brwi nic nie mówiąc. Wiedziała w końcu, że jeszcze to wszystko odszczeka, o ile rzecz jasna przeżyje dzisiejszy dzień. Zaraz jednak, podmieniec ponownie się zirytowała, widząc nieporadność klaczy. Naprawdę kucyki były żałosne. Dziwne, że jeszcze sama nie nabiła się na kolec przy jej boku. Uniosła kopyto, by złapać White za kark i podnieść na równe kopyta, przeklinając przy tym pod nosem. Stało się jednak coś, czego nie przewidziała. Nim zdołała złapać White, ta się nagle odsunęła i kopnęła ją w brzuch. Podmieniec głośno syknęła, wpadając w okoliczne kartony, ale szybko doszła do siebie, stając na równe kopyta. Przy okazji przestała udawać, pokazując swoją prawdziwą postać podmieńca. Nie różniła się niczym od reszty z nich. Syknęła głośno w kierunku White, pokazując przy tym długi cienki język i duże kły. Nim jednak podmieniec zaatakowała klacz, nagle z zaułka doszedł twardy męski, ale jakby znajomy głos.

     

    - Toxic Snare, starczy - dwie skrzynie w zaułku, otoczyły się zielonym światłem i zamiast nich, pojawiły się nagle kucyki, które White mogła zapamiętać. Pierwszym z nich, był duży ogier, który wpadł na nią na peronie. Drugim była klacz, która siedziała obok niej w pociągu. - Miło znowu cię widzieć - uśmiechnął się ogier, ponownie zmieniając postać. Nagle White, mogła ujrzeć masywnego podmieńca. Był ze dwa razy większy niż ten, który na nią syczał. Widać było na nim naturalny pancerz, w barwie ciemnego błękitu. Nie było złudzeń, to był wojownik z gniazda. Zaraz po nim, postać zmieniła klacz, na szczęście gabarytami przypominając pierwszego podmieńca. - Muszę przyznać, że wyglądasz apetycznie - oblizał się lekko duży podmieniec, gdy dwa kolejne stanęły na przód niego. - Sądzę, że nim zabierzemy cię do gniazda, najpierw my się na tobie pożywimy. Sama wiesz, jesteś to winna Toxic Snare, za te kopnięcie i popsucie ataku jej bliskiej przyjaciółki

     

    - Już nie mogę się doczekać - oblizała się, ta, która wcześniej prowadziła White. Teraz ona jak i drugi podmieniec, szły bezpośrednio na nią, gdy ten duży stał spokojnie z tyłu, patrząc na całą sytuacje z rozbawieniem.

     

    Restauracja

    Ogier przyjmujący zamówienie, zanotował słowa Sinister. Zaraz potem lekko się uśmiechnął skinął głową i odszedł w kierunku kuchni. W międzyczasie, kucyki, które tak żywiołowo mówiły o wczorajszym występie Sinister, jeszcze nic nie jadły. Ich stolik był bez jedzenia, co wskazywało, że właśnie skończyli posiłek lub nadal czekali. Nagle jednak, jeden z kelnerów zaczął nieść w ich kierunku za pomocą lewitacji zamówienie. Taca składała się ze szklanek z chłodnym sokiem jabłkowym i potraw w postaci sałatek jak i apetycznego ciasta na deser.

     

    - Najwyższy czas - mruknął z niezadowoleniem ogier, który do niedawna nabijał się z Sinister.

    - Musi nam pan wybaczyć. Mamy dziś straszny ruch, z powodu...

    - Tylko tłumaczenia - skrzywił się, przerywając kucykowi. - Jeśli nie dajesz rady, zmień pracę, oj wybacz, nie możesz, bo takie beztalencia magiczne nic nie osiągają - wszyscy troje, parsknęli śmiechem, gdy kelner odszedł. Po około dziesięciu minutach, przyszedł kelner z zamówieniem dla Sinister.

    - Proszę wybaczyć, że tak długo, mamy dziś wielu gości - mruknął, kładąc jej posiłek na stole.

  6. Okoliczne wsie

    Podobnie jak wcześniej przed atakiem stonki, nie było widać w okolicy gwardzistów. Tym jednak razem, nic nie sugerowało, że zbliżała się kolejna fala owadów. Przynajmniej droga powrotna wydawała się bezpieczniejsza. Najwyraźniej, gwardziści, nie usłyszeli dochodzącej walki, więc nikt nie poszedł tego sprawdzić. Najpewniej powóz zostanie znaleziony nad ranem. W międzyczasie, ciemną do tej pory okolice, rozświetliły liczne światła. Szybko stało się jasne, co robiła aktualnie większość gwardii. Musiało trwać, masowe spalanie ciał robactwa i wszystkiego po walce. Zapewne dlatego, gwardziści nie usłyszeli okolicznych odgłosów walki.

     

    Podmieniec

    - Jesteś zabawna - zachichotał podmieniec, nie zatrzymując się. "Towarzyszka" White, odzywała się niezwykle cicho, tak by nikt nie słyszał. Zwłaszcza unikała mówienia, gdy było zbyt wiele kucyków. - Chcieliśmy coś sprawdzić, a ty to zepsułaś - mówiła głosem takim sam jak kucyk. - Tamten podmieniec i tak miał zginąć, ale to nie ważne - mruknęła, prowadząc klacz poza peron. Ponownie zamilkła, gdy ją prowadziła przez ruchliwe części miasteczka. Nie odsuwała się jednak od White. Co jakiś czas dotykała ją lekko kolcem, by dać jej do zrozumienia, żeby nie robiła nic głupiego. Zwłaszcza tak było, gdy mijały okolicznych gwardzistów, pokazujących listy gończe, na których była Sinister. Dopiero gdy przestało być tłoczno, znów podmieniec otworzył usta. - Zupełnie was nie rozumiem. Powinniście nienawidzić Crystal, a ty chronisz jej ludzi? - zmarszczyła lekko brwi, patrząc, czy nikogo nie ma. Nagle bardzo szybkim ruchem kopyta, podmieniec przycisnął White do ściany, lekko ją przyduszając i patrząc w oczy. Zbliżyła pysk do jej ucha, a kolec nadal trzymała przy jej ciele, wolnym kopytem. - Wyobraź sobie, jak to będzie, gdy nasza królowa zdobędzie całą jej moc dla siebie. Nic nie zmieniłaś, a Crystal nam się niedługo sama wystawi - zaraz potem, lekko się odsunęła, uwalniając szyje White i znów dotykając ją tylko kolcem w bok. - No na co czekasz? Właź tam - wskazała głową, na okoliczny pusty zaułek.

     

    Restauracja

    Wewnątrz restauracji panował całkiem spory ruch i nie było dziwne, że większość klientów to były jednorożce. Dawniej w Ponyville, nie było to tak powszechne, jednak teraz trwał rytuał i co niektórzy musieli się najeść. Zapewne część z nich znów nie zdążyła na czas i pozostanie im jeszcze zaczekać. Kelnerzy byli trochę zabiegani, zbierając i podając zamówienia. Nie mówiąc, że musieli wynosić brudne naczynia. Mimo wszystko, kamuflaż Sinister się sprawdzał, bo nikt jej najwyraźniej nie rozpoznał. Dopiero po pewnej chwili, kelner zwrócił uwagę na nią, idąc po jej zamówienie. Niedaleko słychać było niektóre rozmowy i można było usłyszeć, że dotyczyły bezpośrednio Sinister.

     

    - Widzieliście te poszukiwaną? - mruknął jakiś ogier.

    - Wydaje mi się, że w ogóle nie powinna wchodzić na rytuał - szepnęła klacz. - Naprawdę dziwie się, że gwardziści jej nie zatrzymali za sam wygląd. Kapłani czasem są zbyt litościwi, że pozwalają jednorożcom o takim wyglądzie wejść do środka

    - Tak zdecydowanie, to ja wyglądała było obrazą dla każdego dumnego jednorożca. Bardziej by pasowała na kucyka ziemskiego. Poza tym to tylko krucha klacz z niższych sfer, jaka ona może być groźna? - spytał inny ogier, na co cała trójka zaczęła rechotać.

  7. Crystal Empire

    Nastroje w królestwie, mogły przywodzić na myśl beczkę z prochem. Wystarczyłaby iskra żeby wszyscy wokół wpadli w panikę. Nie było w tym nic dziwnego, w końcu wszyscy sądzili, że po ulicach kręci się groźny psychopata. Nikt jednak nie wiedział czego do końca się spodziewać. Nikt w końcu nie widział jak włamywacz wygląda. Co niektórzy starali się wykorzystać obecną sytuacje. Chociażby co niektóre ogiery, chcące dać pokaz swojej męskości i mówiące co niektórym klaczą jak to je obronią przed mordercą. Najbardziej utrudnione zadanie mieli gwardziści, bo nawet nie wiedzieli kogo dokładnie mieli szukać. Zaczepiali przypadkowe kucyki każąc im opróżnić rzeczy z toreb, czy worków. Czasem ktoś nie chciał wykonać rozkazu, tak jak ogier, który stanął w obronie zapewne swojej żony, mówiąc, że nic nie ma w jej torebce. Wściekły gwardzista, uderzył go obuchem włóczni i zaczął ciągnąć go nieprzytomnego po ziemi. Gdy klacz zaczęła płakać żeby go zostawili też została uderzona i nieprzytomna zabrana. Nie było tajemnicą, że na oboje czekają dyby. Niektórzy gwardziści nie widzieli sensu w poszukiwaniach, mówiąc do siebie na głos, że najpewniej napastnik uciekł już z królestwa. Pozostawało jedno pytanie. A mianowicie, jak? Skoro wyjścia były obstawione, tak, że nawet mysz nie byłaby w stanie się przecisnąć

  8. Peron Ponyville

    Kolejne kucyki, opuszczały pociąg, również te, które White mogła zobaczyć wcześniej w swoim wagonie. Nie było tam jednak nadal widać klaczy, która siedziała obok niej. Może już wyszła lub tak wmieszała się w tłum, że nie sposób było ją zobaczyć. Nic jednak nie wskazywało, by miało stać się coś złego. Kolejne kucyki mijały White, nie zwracając na nią uwagi, będąc zajętymi własnymi sprawami. Sytuacja jednak po niedługiej chwili, uległa zmianie. White mogła poczuć, jak coś delikatnie kłuje ją w bok. Gdy tylko zwróciła tam wzrok, ujrzała klacz jednorożca. Nie była to jednak ta sama, która wcześniej koło niej siedziała. Była przeciętnej postury o purpurowej sierści i seledynowej grzywie. Nawet nie patrzyła na White, tylko gdzieś w przestrzeń, uśmiechając się jak na kucyka przystało. Klacz mogła spostrzec, niewielki niepozorny kolec, wystający z kopyta jednorożca, który stał obok niej. Nie wyglądało to na niebezpieczną broń, ale pewne rzeczy dziwiły. Kolec był tak niewielki, że tylko White z bliskiej odległości mogła go zobaczyć podczas gdy inne kucyki go nie dostrzegały. Ponadto, wydawało się, że jest połączony z kopytem klaczy, a nie przez nią trzymany. Z kolca opadła niewielka fioletowa ciecz. Wszystko wskazywało, że jest zatruty.

    - Zachowuj się naturalnie i idź przed siebie i nie rób nic głupiego, bo będziesz martwa - mruknęła klacz w kierunku White. - Powiem Ci gdzie się zatrzymamy po drodze - na chwile, White mogła zobaczyć jak oczy klaczy zmieniają barwę na pełny błękit, nim znów stały się różowe.

     

    Ponyville

    Idąc prze miasteczko, Sinister mogła zobaczyć, że wszędzie gwardia jest bardziej pobudzona niż zazwyczaj. Zaczepiali przypadkowe kucyki, pokazując im jej zdjęcie i pytając, czy jej nie widzieli mówiąc przy okazji mówiąc jak jest niebezpieczna i gotowa zabić każdego kto na nią choćby spojrzy. Gwardzistów było nawet więcej na ulicach niż zwykle, a na ścianach widniały plakaty z napisem poszukiwana. Kucyki też wyglądały na wyjątkowe zmartwione, myślą, że po miasteczku kręci się niebezpieczna klacz, mogąca stwarzać dla wszystkich zagrożenie. Nie było też żadnych śladów i graffiti od Crimson Burn. Ta jednak, równie dobrze mogła wypoczywać po intensywnym wczorajszym dniu i po prostu gdzieś spała, czekając na umówione spotkanie.

  9. Night Tale

    Słysząc syk, Qualm Mask, ogier nic nie odpowiedział. Już dobrze rozumiał jej gniew i zachowanie, w końcu Haze sporo mu wyjaśniła. Winiła się najpewniej za to co się działo, choć nie chciała się temu przyznać. Dlatego była gotowa zaatakować Crystal, mimo, że nic o niej nie wiedziała. Nie był jednak pewny, za co ją uznawać jeśli nie za kucyka, w pewnym sensie. Z drugiej strony, podmieńce do pewnego stopnia i hipogryfy też przypominały w niewielkim stopniu kucyki, ale w bardzo niewielkim jednak. Qualm Mask w obecnej postaci, bardziej przypominała kucyka, ale nie było tajemnicą czemu przybrała taką postać. Zaraz jednak zwrócił uwagę na Dancing of the Fate, której minął niedawny wybuch.

     

    - Rozumiem - mruknął, lekko się uśmiechając. - W czasie rytuału, można poczuć magię Crystal - lekko westchnął. - Jest odległa, dziwna i tak niezwykła. Niepodobna do niczego co znam. Ty jednak lepiej się na tym znasz niż ja zapewne - przypomniał sobie, to co mówiła wczoraj Haze o Dancig of the Fate i jej znajomości magii. - Sama stwierdzisz, co myśleć gdy to poczujesz - znów się uśmiechnął, dalej przygotowując jedzenie. Niedługo potem, przyniósł dla klaczy miskę z mlekiem i owsem, a obok położył kanapkę z żonkilem. Sam Night Tale, wybrał sobie na śniadanie tylko kilka jabłek. - Zdecydowanie uważam - odpowiedział klaczy, uśmiechając się przy tym. - Każde śniadanie, gdzie nie muszę pokazywać zdolności kulinarnych na wysokim poziomie, jest dobre

  10. Pociąg

    Wagon, który zajęła White, był w pewnym stopniu wypełniony pasażerami. Gdzieś przy drzwiach, siedziało dwóch ogierów w średnim wieku, rozmawiających o biznesie i jak to rządy Crystal wpływają na finanse. W innym miejscu, siedziała samotna matka z dwójką źrebaków. Mały ogierek dokuczał klaczce, ciągnąc ją za grzywę, na co ta się wyraźnie skarżyła. Klacz, próbowała bezsilnie uspokoić oba źrebaki. Poza tym, siedziała tu jakaś grupa kucyków, żywiołowo rozmawiając. Patrząc na liczne walizki, musiała to być jakaś wycieczka przyjaciół. Nagle drzwi wagonu się otworzyły, a do środka weszła niepozorna klacz. Fizycznie wyglądała na bardzo kruchą i była prawie o głowę niższa od White. Sierść klaczy, była cała czerwona niczym krew, a grzywa i ogon w barwach brązu. Pod pachą niosła najwyraźniej dzisiejszą gazetę. Rozejrzała się ze zmarszczonymi brwiami po wagonie i nagle spojrzała na wolne miejsce obok White. Nic nie mówiąc, klacz usiadła obok niej, a potem rozwinęła gazetę czytając artykuły.

     

    Na jednej ze stron, było zdjęcie Sinister, z nagłówkiem poszukiwana. Artykuł mówił o tym jak jest niebezpieczna i żeby się do niej nie zbliżać. Inny mówił o masakrze w Crystal Empire i poszukiwaniach psychopaty, który porwał niewinne źrebaki. Większość jednak tekstów, opierała się na największym wydarzeniu. Mianowicie walkach w Las Pegazus, na których miała się pojawić, miłosierna władczyni. Artykuł pełen był opisów przygotowań do uroczystości jak i opisów ekscytacji mieszkańców, którzy będą mogli w końcu być może, poznać ich ukochaną cesarzową. W miarę jak pociąg się poruszał, klacz dalej nie reagowała, przewracając kolejne strony gazety. Co jakiś czas jednak, można było dostrzec, że kąt oka kieruje w kierunku White. Jednak równie dobrze, mogła to być paranoja, w końcu klacz siedziała koło okna, więc nieznajomy kucyk, może chciał tylko czasem spojrzeć na interesujący go widok za oknem.

  11. U Hetmana na razie nic zrobić nie mogę więc jak chcesz możesz powoli zaczynać nowy dzień chyba że jeszcze coś planujesz zrobić w tym.

     

    Night Tale

    Widząc reakcje Dancing of the Fate, nie był pewny, czy jej nie uraził. Do tej pory była niezwykle urocza i spokojna, jednak gdy wchodziło się w temat magii, w którym jak mówiła Haze to Dancing of the Fate, miała być ekspertką, najwyraźniej dawała się ponieść emocjom. Zaniepokoiło go jednak, że na końcu zabrzmiała jak Crystal, wtedy gdy chciała, by jednorożce zaczęły nauczać się czarnej magii. Mimo, że chciał wierzyć w słowa klaczy, to nie potrafił. Widział w końcu jak wiele ta zła ta magia wyrządziła temu światu. Ponadto, czemu zabójcy Crystal najbardziej się opierali jej działaniu?

     

    Nim jednak zdążył cokolwiek powiedzieć, nagle wtrąciła się Qualm Mask. Kompas? Nadal nie rozumiał, jak chciały od tak wejść do Crystal i ją pokonać. Zaczynał się coraz bardziej zastanawiać, czy ta pewność siebie, nie wpakuje ich w kłopoty. Nie wiedział tak wiele o światach jak one, ale widział ile Crystal zrobiła przez lata swojej władzy. Nagle jednak dotarł do niego dźwięk jaki wydał żołądek Dancig of the Fate. Miał racje, że klacz mimo tego kim była, nadal pozostawała kucykiem. Spojrzał nagle jak ta już udaje się do kuchni i szybko za nią ruszył.

     

    - Mam jabłka z farmy Sweet Apple, owies, cydr, chleb biały, żonkile, jajka, mleko i ser - powiedział na jednym wydechu, doganiając klacz. - Może coś po prostu przygotuje, w końcu jesteście gośćmi - nagle spojrzał na Qualm Mask i Haze. - Czy wy coś jecie? To znaczy... Chyba musicie jakoś uzupełniać energie. Lubicie kamienie szlachetne jak smoki, czy coś? - spytał niepewnie.

     

    Sala mroku

    Nie istniała ciemność i nie istniało światło. Wiedziała, że musi się zespolić z tym co ją otacza. Każdy normalny kucyk, czy człowiek, stwierdziłby, że otacza ją nieprzenikniona ciemność, której nie było końca. Ona jednak nie była jak wszyscy i dobrze o tym wiedziała. Nie rozumiała wielu uczuć, które jej wydawały się zupełnie obce. Nie potrafiła zrozumieć, czemu kucyki walczyły i buntowały się. Dawniej były słabe i niemal bezradne, a teraz miały moc, by się bronić. Ludzie stanowili podobną zagadkę. Zawsze byli gatunkiem skazanym na porażkę, niezależnie czy sami rządzili, czy z kimś walczyli, zawsze przegrywali. Wiedziała, że nigdy nie pojmie innych, bo nie jest jak oni. Z chwilą gdy się narodziła, matka powiedziała jej, że jest doskonała. Takie właśnie powinny być kucyki. Nie potrafiła tego zrozumieć, ale powiedziała również, że jest przyszłością... Inni się jej bali, wiedziała to dobrze. Wyczuwała lęk wśród sługusów swojej matki. Czuli, że chociaż wygląda jak oni, nigdy nie będzie taka sama. Zawsze bawił ją ten lęk. Skoro jej się bali, to czemu tak śpieszno było im zobaczyć władczynie? Kogoś o mocy, której nie pojęłyby ich małe móżdżki. Wtedy by zrozumieli, czym jest strach i szaleństwo.

     

    Nic nie widziała. Było tu zbyt ciemno. Ciemność, której nie był w stanie ogarnąć wzrok ani przebić żadne światło. Mimo to nadal czuła. Czuła jak powietrze wokół się zmieniło. Przeciętny kucyk, czy człowiek, nie mógł tego dostrzec, ale ona tak. Słyszała i czuła, widząc, z której strony, nadchodzi atak. Nim ją dosięgnął, zrobiła teatralny unik, wybijając się na jednym przednim kopycie. Z siłą, której nie posiadał żaden jednorożec. Ostrze, które zostało w nią rzucone, uderzyło w coś twardego. Ponownie to poczuła. Teraz atak był zupełnie inny, niż do tej pory. Zbliżał się do niej coraz szybciej, a gdy był już wystarczając blisko, zamachnęła się przednim kopytem, czując jak trafia coś twardego. Zaraz potem rozległ się dźwięk upadku. Nieprzytomne ciało, leżało tuż obok niej. Był na jej łasce, mogła go zabić gdyby tylko chciała. Cóż to jednak? Poczuła atak z kilku stron. Szybko cofnęła głowę, nim ostrze zbliżyło się do jej pyszczka. Następnie upadła plackiem na ziemię, czując zbliżający się atak w grzbiet. Kolejny nadszedł z powietrza. Potoczyła się szybko po ziemi i zmarszczyła wściekle brwi. Jej róg zaczął lśnić z niezwykłą intensywnością, a potem rozległ się ogromny błysk, którego nie można było dostrzec w otaczającej ich ciemności. Lekko mrugnęła, wyraźnie zawiedziona.

     

    - Koniec! - wrzasnęła, a przez hełm, nie mogli wiedzieć, że jest klaczom. Celowo ukrywała swoją płeć, tak by nikt nie wiedział. Wraz z jej krzykiem, ciemności zaczęły powoli zanikać i zaczęło wdzierać się światło. W pustym pomieszczeniu, pełnym nieznanych obcych symboli. Na ziemi leżały cztery kucyki, odziane w nietypowe zbroje, sugerujące jasno, w jakim oddziale służyli. - Ani jeden nawet mnie nie trafił - pokręciła wściekle głową. - I wy uważacie się za elitę cesarzowej? Gdybym był waszym wrogiem, już mógłbym was zabić

    - Ale nie jesteś - powiedział jeden z żołnierzy, nadal obolały, wstając. Nawet wśród nich, ten kucyk wzbudzał niepokój. Nikt nie wiedział, skąd Crystal go sprowadziła.

    - To żadna wymówka - warknęła wściekle. - Cztery godziny nieustannego treningu bez przerwy, to wasza kara za te porażkę, a to i tak za mało - powoli wyszła, słysząc wściekłe pomruki. Nic jej to nie obchodziło. Nie była jedną z nich i nigdy nie będzie jak wszyscy, rozumiała to dobrze.

  12. Konwój

    Jak się okazało, gwardziści przewozili niewielkie zapasy broni, zapewne na posterunek. W ich pojeździe, znalazło się trzydzieści włóczni, osiem kuszy oraz dwanaście krótkich mieczy. Ponadto, w głębi powozu znalazło się coś jeszcze. Były tam skrzynki, około cztery sztuki. W jednej z nich znajdowały się bełty do kuszy, było ich około dwieście. Jednak w innych skrzynkach znalazła się amunicja do broni palnej. Dwie skrzynki miały amunicje do karabinów, a ostatnia wypełniona była amunicją do pistoletu. Kolejną niespodzianką były dwa karabiny. Z pewnością, nie przypominały tego czym ludzie dysponowali podczas szczytu swojego rozwoju. Bardziej przypominały relikty z dawnych książek do historii. Najbliżej im konstrukcją było, do karabinów typu Gew 88. Ostatnią rzeczą był pistolet, który również na szczyt techniki nie wyglądał. Kojarzył się z modelem pistoletu typu Browning M1900.

  13. Konwój

    - Zabawne - zaczął chichotać, oficer. - Masz racje, to już powoli dobiega końca. Ty, ja i nasi ludzie, wszyscy jesteśmy częścią tej gry, która z góry została już ustalona. Wy jeszcze tego nie widzicie, ale my owszem - uniósł nagle miecz, a jego ostrze zaczęło czernieć. Zupełnie jakby zatopiło się w smolę. - O wielka, oddaje Ci te ofiarę, jako, że nie jesteśmy godni żyć dla ciebie! - wrzasnął ogier, ale zdecydowanie, nie w stronę Eryka. Wyglądał jak szaleniec, który mówi do siebie. Zamachnął się nagle mieczem, ale nie zaatakował kucyka przed sobą, a wbił miecz we własną klatkę piersiową. Nawet nie wrzasnął, gdy ostrze przebiło jego ciało i zbroje. Wszystko działo się tak szybko, że kamień rzucony przez Luciusa, uderzył oficera, ale dopiero gdy ostrze przebiło jego ciało. Na oczach Eryka, zbroja jednorożca zaczęła się zgniatać niczym puszka, zupełnie jakby nikogo nie było w środku. W końcu kawałki wygniecionej zbroi upadły na ziemię. W środku nie był ciała, tylko jakaś czarna substancja, która zaczęła wylewać się na ziemie.

     

    Podobny los spotkał innych gwardzistów, zaraz po tym jak ogier przebił swoje ciało. Martwe ciała powalonych do tej pory gwardzistów, były zgniatane przez własne zbroje, a z ich kawałków wylewała się podobna czarna ciecz. Pegazy będące w powietrzu, w przeciwieństwie do ogiera, który dobrowolnie się dźgnął, zaczęły wrzeszczeć, a ich pozgniatane zbroje i ciecz, która z nich została, opadły na ziemię niczym koszmarny deszcz. Podobny los spotkał pegaza na ziemi, strzelającego z kuszy. To samo czekało kucyka ziemskiego siłującego się z pretorianem, który zaatakował go od tyłu. Terens, mógł zobaczyć również jak gwardzista, z którym walczył, wrzeszczy w agonii, zostając papką. Po niedawnych gwardzistach zostały tylko zgniecione pancerze i ciecz. Nic więcej nie wskazywało, że gwardziści kiedykolwiek tu byli. Potem jednak stało się coś jeszcze. Ciecz z ciała jednorożca, wyglądała jak żywa, tworząc napis "KONIEC JEST BLISKI".

     

    Night Tale

    - Czemu ta magia niby jest zła? Gdyby była nazywana białą, czy nadal uznawalibyście ją za złą? - zacytował ogier, na słowa, które padły o czarnej magii. - Gdy Crystal się pojawiła, właśnie tak nam powiedziała. Jednorożce zaczęły uczyć się jej w szkole, ale skutki były katastrofalne - zmarszczył lekko brwi. - Miejsce gdzie jestem wolontariuszem, to szpital dla kucyków z problemami psychicznymi. Około osiemdziesiąt procent kucyków, która tam teraz jest, miała kontakt z czarną magią - lekko westchnął. - Nie wątpię w to co widziałyście, ale tutaj czarna magia to nic dobrego. Król Sombra, Nightmare Moon się nią parali, a teraz Crystal - lekko pokręcił głową, na samą myśl.

     

    - Jeśli to co mówią jest prawdą, Crystal już o was wie, a jednak nie zareagowała - spojrzał na trzy klacze. - Mogła wejść do Twojego lub moje snu - spojrzał na Dancing of the Fate. - A jednak tego nie zrobiła. Nie wysłała również swoich elitarnych zabójców, ani nawet zwykłej gwardii, by was zabiły. Można więc założyć pewne rzeczy - zaczął lekko dumać. - Nie wie o was, a to co mówią jest tylko kłamstwem, że widzi wszystko. A jednak nie raz pokazywała, że naprawdę potrafi wiele zobaczyć. Może się was boi? - spytał bardziej siebie niż je. - To jednak wydaje się nielogiczne, bo nie wiem czy ona posiada emocje. Zakładam, że nic nie robi, bo czeka na wasz ruch. Może wasze przybycie też byłą częścią jakiegoś jej planu - pokręcił lekko głową. - W każdym razie, nikt nie wie gdzie jest Crystal. Nie mówiąc, że ma wielu fanatyków i armię, więc pokonanie jej od tak nie jest łatwe. Ponadto sama jest potężna. Znalezienie jej, wydaje się niemożliwe. Skoro, nawet nie wiadomo jak dokładnie wygląda. Może to, że pojawi się na Igrzyskach to wasza szansa, by tam się z nią zmierzyć - zmarszczył lekko brwi, patrząc niepewnie na klacze. Na chwilę zatrzymał wzrok dłużej, na Dancing of the Fate, ale tylko na chwilę.- Chociaż nie wiem, czy to dobry pomysł. Nie chcę żeby was też zniszczyła lub uwięziła, jak każdego kto tego próbuje - lekko westchnął. - Pewnie i tak mnie nie posłuchacie, więc niepotrzebnie się produkuje - pokręcił głową zmieszany. - Nie wiem co chcecie najpierw zrobić. Iść do świątyni, a może do szpitala gdzie jest gwardzista, który być może powie wam coś więcej o Crystal. Ten, o którym wam wczoraj mówiłem. Czy może na razie chcecie zjeść śniadanie? - nie był pewny, czy Haze i Qualm Mask jedzą i piją, ale Dancing of the Fate była jednak kucykiem. Kucykiem o wielkiej nieznanej mu mocy, ale jednak kucykiem.

  14. Konwój

    Oszczep,trafił jednego z pegazów i ten zaczął spadać martwy na ziemie. Drugi w tym czasie, zrobił unik, ale tym samy pozwolił, rannemu towarzyszowi opaść na ziemię. Zdezorientowany pegaz, szybko się podniósł z ziemi i zaczął strzelać z kuszy do pretorianów. Pozostałe dwa pegazy w powietrzu, próbowały ostrzelać w tym czasie, miejsce, z którego były atakowane oszczepami i kamieniami. Kucyk ziemski, który został niedawno uratowany przez oficera, szybko się podniósł, a potem wyjął miecz z pochwy. Skierował swoje kroki ku Terensowi, by wykończyć go ostatecznie. Drugi kucyk ziemski, najwyraźniej nie spostrzegł zachodzącego go od tyłu pretoriana, bo całą uwagę poświęcał temu, który odwracał jego uwagę. W międzyczasie, jednorożec zrobił zręczny unik, przed atakującym Erykiem i lekko poruszył głową, tak, że kości w jego karku strzyknęły. Wyjął miecz z pochwy, a jego róg rozjarzył się pomarańczowym blaskiem.

     

    - Sądzisz, że możesz wygrać psie?  - warknął w kierunku Eryka. - Wy ludzie jesteście naprawdę beznadziejnym gatunkiem. Cesarzowa ma racje, jesteście istnym błędem w procesie tworzenia natury. Niczego się nie potraficie nauczyć. Przegraliście dwie wojny z nami, a teraz pragniecie tak gorąco aby wasz gatunek całkiem się wypalił? Chodź tu do mnie, a spełnię Twoje życzenie - mruknął, przyjmując postawę do walki.

     

    Peron

    Całe miejsce było zatłoczone. White wszędzie mogła dostrzec kucyki. Jednak teraz zdawały się nie zwracać na nią uwagi, nie jak wczorajszego dnia. Wszyscy najwyraźniej byli zbyt zajęci własnymi sprawami lub nawet nie wiedzieli, że wczoraj zatrzymała podmieńca i przy okazji nie dopuściła do tragedii. Miejsce było tak żywe i spokojne, że można było odnieść wrażenie, że Equestria jest taka jak dawniej za panowania księżniczki Celestii. Nagle ktoś lekko szturchnął White. Tym kimś okazał się całkiem okazały brązowy jednorożec, ubrany w zieloną koszulkę i brązowym kapeluszem na głowie. Jego postura, mogłaby wskazywać, że to gwardzista na urlopie. Ten spojrzał nagle na klacz i ściągnął kapelusz.

     

    - Bardzo przepraszam, śpieszę się i trochę zamyśliłem się za bardzo - powiedział, oddając lekki ukłon i odchodząc. Nagle konduktor w jednym z pociągów, zaczął krzyczeć że pociąg do Ponyville odjeżdża za pięć minut i zapraszają pasażerów.

  15. Konwój

    Zmiana taktyki okazała się całkiem skuteczna. Pegazy miały ograniczony lot, przez kamienie, które skutecznie utrudniały im ostrzeliwanie przeciwników. Nie mówiąc, że nie miały możliwości się zatrzymać, inaczej by oberwały. Jeden z pegazów, dostał kamieniem w głowę, jednak hełm go uchronił. Wpadł jednak najwyraźniej w szok, bo na chwilę się zatrzymał, przez co kolejne kamienie go uderzyły, sprawiając, że jedno z jego skrzydeł, najwyraźniej się złamało i zaczął spadać na ziemie. Dwa pegazy poleciały złapać spadającego towarzysza, gdy czwarty próbował je ubezpieczać atakując buntowników na ziemi. W międzyczasie kucyk ziemski, który został podcięty przez Terensa, przewrócił się na grzbiet. Rozpaczliwe próbował osłonić się włócznią, wtedy jednak nagle w kierunku Terensa poleciał promień magiczny, a jednorożce zrzucił barierę. Drugi kucyk ziemski, próbował powstrzymać nacierających licznych pretorianów, wymachując w ich kierunku włócznią.

  16. Konwój

    Pegazy okazały się bardzo zwinne w locie, na dodatek ciągły ruch utrudniał ich trafienie. Mimo to, widać było, że nie byli tak zwinni jak większość z gwardii, która miała doświadczenie w walce. Najwyraźniej ochronę konwoju, stanowili gwardziści, którzy jeszcze nie mieli jeszcze okazji wziąć udziału w prawdziwej walce. Jak się jednak okazało, nie stanowiło to problemu dla pegazów, które zręcznie ominęły oszczepy, ale jeden z nich oberwał kamieniem w skrzydło, co go wyraźnie spowolniło. Pegaz nadal latał, widać jednak było, że sprawiało mu to ból, zwłaszcza, że jego ruchy stały się bardziej spowolnione. W międzyczasie, jeden z bełtów musnął policzek Eryka, zostawiając niewielką, ale paskudną ranę. Kucyk ziemski, który odpierał ataki buntowników włócznią, zauważył zbliżającego się Terensa i zamachnął się teraz włócznią w jego kierunku, starając się wykorzystać fakt, że ma dłuższą broń i utrzymać go na dystans. Jednorożec jednak, nie zrzucił pola siłowego, by pomóc gwardziście. Najwyraźniej nawet w gwardii, działały podziały rasowe i jednorożec uważał się za lepszego od swoich podkomendnych, którzy mogli oddać życie w służbie Crystal.

  17. Crimson Burn

    - Cóż, jeśli miała takiego ojca, to wszyscy powinniśmy mu nakopać za piękne wychowanie córeczki - lekko się skrzywiła, a potem się uśmiechnęła. - Ciekawa, interesująca? - pokręciła głową, bardziej przyglądając się Sinister. - Tych określeń używam w innych sytuacjach, których raczej byś nie chciała poznać. Skoro jednak, niestabilna Ci nie pasuje, będę tego unikać - lekko westchnęła. - Gdy tam jutro dotrzemy, sama zrozumiesz, co mam na myśli mówiąc unikanie problemów - znów się uśmiechnęła. - Spotkajmy się jutro w tym miejscu o dwudziestej, przynajmniej gwardia się tu nie kręci, więc nie będzie przeszkadzać. Pozdrów przyjaciółkę, a ja muszę trochę poszaleć, by dojść do siebie po tej akcji z dzisiaj - powoli się odwróciła, odchodząc. Nagle jednak stanęła i odwróciła głowę. - Miłych snów, Chemical Bliss - jeszcze rzuciła, nim zaczęła odchodzić.

  18. Obwieszczenie, dla wszystkich jest takie samo, jak zawsze. Dochodzą tu tylko reakcje Nighta, żeby nie zrobił się niepotrzebny chaos z wydzielaniem. Dojdą tu informacje z poprzedniego dnia. Czyli sprawy dla Shattera, Hettmana i Befflara. Na razie jeszcze nie zaczęli nowego dnia, więc gdy skończą obecne sprawy, będą mogli opisać reakcje swoich postaci na obwieszczenie.

     

    Obwieszczenie, Night Tale

    Niestety, ogier nie zdążył już odpowiedzieć Dancing of The Fate. Zaraz po tym jak rzucił na nią spojrzenie i otworzył usta, na ekranach uformował się obraz. Tym razem, nie było widać w tle nowych ofiar, na których miałaby się odbyć egzekucja. Pojawił się tylko herold, ubrany dostojniej niż zwykle, w błękitną szatę zdobioną w kamienie szlachetne. Po jego obu stronach stali jak zawsze pilnujący go gwardziści. Night domyślał się, co oznacza ten strój. Dzisiejsze wieści będą ważniejsze niż zwykle.

     

    - Z rozkazu naszej ukochanej władczyni, rozpoczynam dzisiejsze obwieszczenia - ogier uniósł za pomocą lewitacji kilka notatek. - Niedawno w Ponyville zdarzyło się kilka incydentów - zmarszczył lekko brwi. - Niektóre kucyki, próbowały zapuścić się w rejony lasu Everfree w poszukiwaniu samolotu, który niedawno spadł. Najwyraźniej, nie dowierzając nam, że była to zwykła katastrofa lotnicza, nic niezwykłego. Kucyki złapane w lesie Everfree, zostały zatrzymane i przykładnie ukarane. Prosimy abyście się tam nie zapuszczali dla własnego dobra. Istoty z innych wymiarów są prymitywne i okrutne. Nie okażą wam litości, gdy się na nie natkniecie i zabiją was z zimną krwią, bez mrugnięcia okiem - Night spojrzał na klacze i rzucił im słaby uśmiech, mówiący jednocześnie co o tym myśli. Chociaż po części była to prawda. W końcu one pierwsze jak do tej pory, nie okazały się bezrozumnymi potworami z innych krain.

     

     - Kolejna sprawa, to incydent w świątyni w Ponyville. Wczorajszego dnia, pewna klacz okazała się niestabilna przez czarną magię, której uczyła się samodzielnie, nie zważając na zagrożenie z tym związane. Gwardziści, którzy próbowali z nią porozmawiać, zostali zaatakowani trującym gazem, który sparaliżował ich ciała, a obecnie cierpią okrutne męki w szpitalu. Udostępniamy wizerunek klaczy - na ekranie pojawił się pyszczek Sinister. - Każdy kto ją zobaczy, musi natychmiast powiadomić gwardię. Klacz jest niebezpieczna i żądna krwi, radzimy unikać interakcji - Night słysząc o czarnej magii lekko się zaniepokoił, ale nadal nie mówił, słuchając.

     

    - Podobny incydent miał miejsce w Canterlot, gdzie zakamuflowany podmieniec próbował zabić kapłana. Jednak dzięki bohaterskiej postawie jednej z obywatelek obeszło się bez nieszczęścia. Nasza ukochana władczyni wysyła ci wyrazy szacunku za twą dobroć. A co do podmieńcóiw. Chrysalis po raz kolejny pokazała, że jest okrutna i bezwzględna. Cały rój tych błędów natury, wkrótce poczuje gniew naszej pani

     

    - Wsie sponyfikowanych, zostały zaatakowane przez przerośnięte owady. Winę za to ponosi głupota ludzi, co nie jest niczym dziwnym, biorąc pod uwagę braki szarych komórek u tych stworzeń. Jak się okazało, sponyfikowani nieświadomie ściągnęli na siebie zagrożenie. Na szczęście, nasza dzielna gwardia, w porę zneutralizowała zagrożenie. Nie odnotowano większy strat po tym ataku - nagle ogier zmarszczył brwi. - Niedaleko tej samej okolicy, doszło do ataku na konwój, Jak widzicie, sponyfikowani nie potrafią okazywać wdzięczności

     

    - W Crystal Empire, doszło do brutalnego ataku - pokręcił lekko głową. - Nieznany psychopata, zaatakował tępą bronią gwardzistów. Zaatakował gdy Ci nie mieli pancerzy, a potem bił ich tak długo, aż nie połamał licznych kości każdemu z nich. Na koniec włamał się do okolicznego domu, by oddać się dalszej żądzy krwi i zaatakował niczego nie spodziewającego się domownika ostrym narzędziem. Zadał mu wiele ran, a potem zostawił zakrwawione ciało by powoli wyzionął ducha. Na dodatek porwał niewinne źrebięta, by najpewniej dokończyć dzieło mordu. Osobnik jest bardzo niebezpieczny i radzimy się do niego nie zbliżać. Do akcji wkroczyły elitarne oddziały, a wszystkie wyjazdy z królestwa zostały zablokowane przez gwardię. Każdy kto chce opuścić granicę królestwa, musi dać się przeszukać gwardzistom

     

    - Niestety, to nie koniec złych wieści - powiedział ponuro, herold. - Kolejny atak nastąpił w Manehattan. Buntownicy zaatakowali niewielki konwój, raniąc przy tym gwardzistów i niewinnych przechodniów. Według  informacji, które otrzymaliśmy, czworo niewinnych kucyków już zmarło w szpitalu z powodu utraty krwi. Buntownicy uciekli, ale nasi dzielni gwardziści zabezpieczyli wszystkie wyjścia z miasta. Ponadto wzmocniono liczbę patroli na ulicach i trwa poszukiwanie tych zimnych morderców

     

    - Nadal wielu z was wątpi w miłość i dobroć naszej cesarzowej, która chce dla was tylko jak najlepiej. Sami widzicie, że buntownicy i nie kucyki, to nasi wrogowie, którzy chcą tylko waszego bólu i cierpienia. Nie pragną wolności. Jedyne na czym im zależy to zniszczenie waszego życia, bo tylko to ich napędza. Nasza pani postanowiła więc, że zostaną ukarani - zmarszczył lekko brwi. - Za tydzień od dzisiaj odbędą się walki na arenie, między wszystkimi oskarżonymi o najcięższe zbrodnie wobec królestwa i naszej władczyni. Wszyscy dawni ludzie, podmieńce, gryfy i kucyki, które nie akceptują naszej władczyni, będą walczyć na śmierć i życie gdzie zwycięzca jest tylko jeden. Ten, który wygra, poczuje dobroć naszej pani, dostając częściowe ułaskawienie. Walki odbędą się w Las Pegasus, gdzie przygotowana została arenę. Zapraszamy wszystkich na to wydarzenie, Ci, którzy nie dadzą rady przybyć, a przy tym podziwiać tego wydarzenia, będą mogli obejrzeć je na ekranie, tak jak codzienne obwieszczenia. Nasza pani zapowiedziała, że również pojawi się by podziwiać zmagania. Na dziś to tyle i niech Crystal nad wami czuwa - zaraz potem ekrany we wszystkich królestwach znikły. Night, spojrzał niepewnie na Klacze niedaleko.

     

    - Jestem skołowany - mruknął. - Z jednej strony, nie ufam tym komunikatom, ale nigdy nie mówiono, by Crystal miała się gdzieś osobiście pojawić, to trochę dziwne. Ponadto mam nadzieje, że to z czarną magią w naszej okolicy, to kłamstwo. Jednorożce, które się nią parają, zwykle są bardzo niebezpieczne. Wiele z nich oszalało, wiem bo widywałem je w klinice, w której jestem wolontariuszem - pokręcił lekko głową. - Nie wierzcie w każdym razie we wszystko co dziś usłyszałyście - lekko westchnął.

  19. Konwój

    Gwardziści zaatakowani oszczepami, padli w jednej chwili martwi. Zupełnie nie spodziewali się tego ataku. Jednorożec otoczył się natychmiast polem siłowym, gdy cztery pozostałe przy życiu kucyki ziemskie rzuciły się na agresorów z mieczami i włóczniami. Mimo, że liczebnie nie mieli szans. Nagle w kierunku agresorów, spadło niczym deszcz kilka bełtów. Z powietrza nadleciały cztery pegazy, ukryte do tej pory w chmurach, które zaczęły ostrzeliwać agresorów, gdy kucyki ziemskie starały się odeprzeć atak. Nic nie wskazywało, że mimo mniejszej liczebności, gwardziści mieli zamiar się wycofać.

     

    Crimson Burn

    - Dzięki - mruknęła, na słowa o wierze, a potem się skrzywiła. - No to jest przesrane - westchnęła. - Skoro Crystal istnieje, to tacy jak ja są w niezłym gównie. Ty to chociaż jesteś jednorożcem, ale do innych ma wyraźny uraz - skrzywiła się, na samą myśl o tym. Uśmiechnęła się jednak, słysząc słowa klaczy i jej imię. - Faktycznie jestem do bani w zgadywankach. Poza tym określenie niestabilna, nie miało na celu nic Tobie zarzucić. Jak dla mnie tak jest po prostu ciekawiej - lekko wzruszyła ramionami, patrząc jak Sinister nagle zmienia wygląd. Crimson zaczęła przyglądać się z zainteresowaniem, nowemu wyglądowi klaczy. - Muszę przyznać, że całkiem nieźle wyglądasz - krzywo się uśmiechnęła. - A co do Twojego pytania, Chemical Bliss - najwyraźniej, klacz chciała pokazać, że zrozumiała jak się teraz do niej zwracać. - Istnieje pewne miejsce, gdzie dostaniesz niemal wszystko. Musisz mieć tylko dość ciężki mieszek i nie robić tam żadnych problemów. To zupełnie inny świat - ponownie rzuciła klaczy uśmiech. - Nie ma tam gwardii, ale jeśli zrobisz coś, co komuś się nie spodoba, to kulka w łeb jest najprzyjemniejszą karą. Tam się nie cackają - spojrzała na chwilę na niebo. - Mogę Cię tam zaprowadzić, ale chcesz już dziś? Wkrótce godzina policyjna, a ty i tak już miałaś dziś problemy, chyba, że to Ci nie przeszkadza - wzruszyła ramionami.

  20. Mattia, wiem, że czekasz na obwieszczenie, ale musisz jeszcze chwilkę zaczekać. Chcę dać Czas na reakcje postaciom Hoffnera. Potem w kolejnym moim poście pojawi się obwieszczenie. Wszyscy dla których nadal trwa poprzedni dzień. Gdy zakończy się on, będziecie mogli uznać że też widzieliście kolejne poranne obwieszczenie.

     

    Night Tale Ponyville

    Nie słysząc odpowiedzi, ogier lekko westchnął. Były więc dwa rozwiązania. Pierwsze zakładało, że nie chciały go urazić i tylko udały, że przyjmują jego ofertę, a tak naprawdę, postanowiły zrobić wszystko same i wyszły gdy on spał. Druga opcja zakładała, że najpewniej tak bardzo pochłonął się własnymi badaniami, że zaczynało mu się już wszystko mieszać. Sam nie był pewny, która opcja była lepsza. Przestał jednak nad tym myśleć, gdy do jego uszu dotarł bardzo nieprzyjemny dźwięk, nie przynoszący na myśl niczego dobrego. Zatkał uszy, aż nieznany dźwięk, nie ucichł. Powoli odetkał uszy, a potem usłyszał znajomy głos. Miał ochotę skakać z radości, że jednak jego przypuszczenia się nie sprawdziły. Uśmiechnął się, słysząc słowa Haze.

     

    - Sądzę, że nie możliwym jest, by w Ciebie nie wierzyć - uśmiechnął się ciepło ogier, lekko czochrając ją kopytem po głowie. Było to w sumie dziwne uczucie, bo jej ciało nie przypominało żadnego stworzenia, które kiedykolwiek dotykał. - Jesteś bardzo... - nie dokończył, czując nagle dziwne uczucie. Skierował swoje spojrzenie ku klaczom, które właśnie schodziły po schodach. Posłał bardzo ciepły uśmiech, widząc znów Dancing of the Fate, która chyba dobrze wypoczęła i kolejny uśmiech, ale bardziej lekki i niepewny posłał Qualm Mask. Nadal nie do końca był pewny, czy druga klacz choć trochę mu zaufała.

     

    - Ufam, że dobrze spałaś - powiedział ciepło do klaczy w czapce, a potem spojrzał na Qualm Mask i Haze. - Mam szczerą nadzieje, że wy również miałyście spokojną noc i... - nagle zmarszczył brwi, widząc co się dzieje za oknem. Znów magia Crystal dała o sobie znać, gdy na niebie pojawiły się stworzone przez nią ekrany, zaczynające poranne obwieszczenia. - Powinnyście to zobaczyć - mruknął, patrząc za okno. - To codzienne obwieszczenia z rozkazu Crystal. Zwykle pełno w nich kłamliwej propagandy, ale może powiedzą coś ważnego, potem możemy spokojnie porozmawiać - powoli wstał do drzwi i lekko je uchylił, upewniając się, że nikogo nie ma w pobliżu. Z radością spostrzegł, że niemal jak zawsze w okolicy nikogo nie było, więc Haze mogła zerknąć.

     

    Crimson Burn

    - Szczerze mówiąc, myślę, że jeśli Crystal w ogóle istnieje, to problemy moje, czy twoje, ma głęboko w zadzie - mruknęła, gasząc końcówkę papierosa na ziemi. Wydawała się nie zwracać uwagi na niedawno wypowiedziane "nie" ze strony Sinister. - Mam jednak nadzieje, że jeszcze ją spotkam - lekko westchnęła, myśląc o dawnej przyjaciółce. - Ja to mówiąc szczerze, wolałabym deszcz spirytusu, ale co kto woli - krzywo się uśmiechnęła. - Jak dla mnie w każdym razie jesteś niestabilna - wzruszyła ramionami. - Gdybyś jednak taka nie była, to pewnie bym nawet na Ciebie nie zwróciła uwagi, przy naszym pierwszym spotkaniu, a co do Crystal - lekko się skrzywiła. - Jeśli ona naprawdę istnieje, a wolałabym żeby tak nie było. Wiesz mam nadzieje jednak, że jest tylko mitem, stworzonym przez bandę zbuntowanych kucyków, by trzymać wszystkich w ryzach. Ale jeśli tak nie jest, to nie sądzę by bała się jakiegokolwiek kucyka, podmieńca, człowieka, czy nie wiadomo czego - nagle powoli się podniosła i uniosła kopyto w kierunku Sinister. - Wiszę Ci życie, więc chyba mogę Ci zaufać. Jestem Crimson Burn. Znaczy tak nazwali mnie w sierocińcu, ale już tak zostało - pokręciła głową. - Musimy zaraz stąd znikać. Ten smród, wiecznie, nie będzie odstraszał gwardii

     

    Konwój

    Zgodnie z przewidywaniami, konwój się pojawił. Jak się okazało, nie był mocno obstawiony. Głównie chroniło go sześć kucyków ziemskich. Wśród nich był jeden jednorożec, ale nigdzie nie było widać żadnego pegaza możliwe, że leciały wyżej. Gwardziści uzbrojeni byli we włócznie i miecze, jak to zwykle miało miejsce przy takich misjach. Jedynie dwa kucyki ziemskie, nosiły kuszę na grzbietach.

  21. Nieznajoma

    - Ta White, to musi być dobra przyjaciółka - na chwilę się uśmiechnęła, ale trwało to tylko chwilę, bo potem się skrzywiła. - Też miałam dobrą przyjaciółkę, ale zrobił się ten bałagan z ludźmi i ich światem, a nasz kontakt zniknął - lekko westchnęła i spojrzała na Sinister. - W każdym razie, nie chodziło mi o numer w świątyni - lekko zachichotała. - Miałam na myśli to jak mnie połatałaś - pokazała kopytkiem na grzbiet. - Mimo wszystko, dobrze, że do tego nie doszło - mówiła, wracając do tematu świątyni i tego co tam zaszło. - Nie chce umniejszać Twoich talentów, ale tam było sporo uzbrojonych gwardzistów. Kapłani, pewnie też co nieco potrafią, a jeśli ukrywał się tam jeden z tych słynnych oddziałów, to pewnie zabiłby Cię nim byś mrugnęła, przynajmniej tak mówią - lekko się skrzywiła. - Wybacz, gdybym wiedziała, że masz wszystko pod kontrolą, nie mieszałabym się - uniosła kopyto, pokazując brakujący kawałek ucha. - Ja nie miałam tyle szczęścia, jak widzisz - lekko westchnęła na samą myśl o powrocie do tego. Potem jednak krzywo się uśmiechnęła. - Nie jestem głupia. Chyba każdy zna pana chaosu i dysharmonii, ale już go nie ma. Crystal go uwięziła jak każdego kto może jej zagrozić - zaczęła bardziej przyglądać się Sinister. - Chcesz powiedzieć, że masz moce trochę jak on i możesz nam na głowy zrzucić deszcz czekolady? Nie jestem znawcą magii, ale to chyba nie do końca kucykowa magia

  22. Nieznajoma

    - Dzięki - mruknęła, zaciągając się papierosem. - Nie mam pojęcia co jest w piekle i mam nadzieje, że szybko się nie przekonam - powiedziała, próbując powoli wstać. Zaraz jednak usiadła, opierając o ścianę, czego szybko pożałowała, wyrażając to krzywym grymasem. - Fajne te twoje czary - mówiła dalej zaciągając się. - Widziałam wszystko, od początku do końca - wróciła nagle do wydarzeń ze świątyni. - Nie wiedziałam co myśleć, gdy wszyscy zaczęli tam panikować - lekko westchnęła. - Nie mogłam tam wejść i Cię wyciągnąć. Za wiele kucyków, więc czekałam, patrząc jak wciskają Ci te kłamstwa o spokojnej rozmowie - lekko zmarszczyła brwi. - Możesz mi wierzyć, to nie byłaby rozmowa przy ciastku i herbacie jak się wydaje - lekko się skrzywiła, jakby wracała do czegoś wspomnieniami. Dopiero po chwili znów spojrzała na Sinister. - Wybacz, musiałam, więc improwizować, żeby Cię wyrwać, bo potem nic by się nie dało zrobić - słabo się uśmiechnęła. - Jak to właściwie z Tobą jest? Jesteś jak ten Sombra, o którym kiedyś gadali, czy coś w tym guście? - spytała znów się zaciągając.

  23. Crystal Empire

    - Nie musi się pani martwić - powiedział niezwykle spokojnie ogier, jakby chciał w ten sposób uspokoić klacz. Najwyraźniej ani on, ani jego towarzysze, nie zauważyli niczego niepokojącego w zachowaniu klaczy. - Przełożeni niestety niewiele nam mówią - lekko westchnął. - Coś zaginęło, ale nie jesteśmy do końca pewni co. Dostaliśmy tylko przybliżony obraz tego przedmiotu aby go szukać - lekko się skrzywił, czego pod hełmem nie było widać. - Nie wiemy też zbyt wiele o źrebakach, tylko tyle, że przełożeni nam powiedzieli o porwaniu i napaści i, że osobnik jest prawdopodobnie psychopatą. Mamy więc rozkaz go zabić bez zadawania pytań, by nikomu już nie zagroził - znów lekko westchnął. - Nie musi się jednak pani martwić. Przydzielono do sprawy dwóch żołnierzy z oddziałów śmierci, których wyznaczyła sama cesarzowa. Oni wytropią sprawcę i szybko się z nim rozprawią, jeśli my tego nie zrobimy pierwsi. Mimo to, lepiej niech pani zamyka dom dokładnie na noc, nim sprawa się nie wyjaśni. Dziękuje za pomoc - mruknął na koniec, oddając lekki ukłon, co było znakiem dobrego wychowania nim odszedł.

  24. Crystal Empire

    Zaraz po tym jak Eastwind spojrzała w wizjer, mogła ujrzeć troje gwardzistów pod jej drzwiami. Jak zawsze z przodu stał jednorożec i to najwyraźniej on zapukał, a za nim stały dwa kucyki ziemskie lub kryształowe. Ciężko było to ocenić przez zbroje, które zasłaniały całe ciało. Wyglądali na trochę zniecierpliwionych. Dopiero gdy klacz uchyliła drzwi, jednorożec spojrzał na Eastwind, która spoglądała na niego przez niewielkie otwarcie.

    - Przepraszamy, że niepokoimy o tej porze - powiedział nagle jednorożec. - Widzi pani, stało się tu coś strasznego - zaczął myśleć, jak dobrać słowa. - Ktoś zaatakował gwardzistów naszej władczyni i ciężko ich ranił, a potem próbował zabić cywila. Mamy też informacje o porwaniu źrebaków przez tego niegodziwca - westchnął, z nieukrywanym zmartwieniem, jakby wierzył w swoje słowa. - Wszystko działo się w pani sąsiedztwie. Chcieliśmy tylko się dowiedzieć, czy widziała tu pani kogoś podejrzanego lub słyszała coś niepokojącego, bardzo wczesnym rankiem?

     

    Nieznajoma

    Nie była już pewna, jak bardzo zły jest jej stan, ale chyba słuch jej się pogarszał. Miała wrażenie, że klacz, której niedawno pomogła, powiedziała "Ona nadal żyje". Pewnie miało być nadal żyjesz. Słyszała trochę zniekształcone słowa jakie mówiła do niej Sinister, próbując się na nich skoncentrować. Nie było to jednak łatwe. Miała wielką ochotę się położyć w wygodnym łóżku i zasnąć, a potem wyspać się za wszystkie czasy. To nie był taki zły pomysł. Chyba zasługiwała chociaż na tyle. Dotarły jednak do niej słowa, że nie pozwoli jej umrzeć. Klacz nic nie powiedziała tylko znów się uśmiechnęła, jakby nic się nie stało. Wszystko wydawało się dla niej męczące, nawet oddychanie. Rozmowy, więc z góry odpadały. Zabawne, nie sądziła, że tak szybko może się komuś pogorszyć. Wzrok klaczy stawał się coraz bardziej pusty. Miała wrażenie, że widzi już trzy Sinister przed sobą. Czuła się jak na największym haju na świecie. Dotarły jednak do niej kolejne słowa, które brzmiały strasznie niewyraźnie. Miała uwierzyć? Czy chciała nadal żyć? Świat i tak był do bani, więc po co to wszystko? Nie była już pewna co się dzieje i nagle przymknęła oczy. Wszystko wskazywało że to już koniec. Przynajmniej przez niewielką chwilę.

    - Jeśli to jest piekło, to wali gorzej niż myślałam - mruknęła, otwierając słabo oczy. - Muszę zapalić

  25. Nieznajoma

    - Poradzę sobie... - mówiła zaciskając zęby i ciągnąć Sinister w jakieś nieznane miejsce. Gwardziści coś krzyczeli, ale klacz zdawała się nie zwracać uwagi na to. Nawet nie zwracała uwagi na krew, która wydobywała się z jej grzbietu. Na pewno można było powiedzieć, że musiała być wytrzymała. Dym nadal się unosił, tak, że gwardziści, nie dostrzegali ich drogi ucieczki. - Nie mamy na razie czasu... - mówiła nie zatrzymując się, chociaż oddech klaczy był nieco cięższy. Prowadziła Sinister z dala od oczu innych kucyków, tak by nikt ich nie widział. - Nie pozwolę żeby znowu się to stało... - wyglądało, że teraz mówiła to bardziej do siebie. Po niedługim czasie, wbiegła z Sinister do wyjątkowo śmierdzącego tunelu z dala od domów. Klacz, mogła zobaczyć przepływające resztki w szlamowatej wodzie. Nie trudno było się domyślić, że przepływały tędy kanały. W końcu nieznajoma puściła kopytko Sinister i upadła zdyszana na ziemię, patrząc na nią słabo i posyłając jej równie słaby uśmiech. - Cholernie piecze... - skomentowała, w końcu swój stan. - Ale zabawa była niezła... - ciężko westchnęła. - Jeśli nie masz nic co mi pomoże, to muszę udać się do znajomej, inaczej pewnie tu zdechnę - znów słabo się uśmiechnęła żeby ukryć powagę sytuacji.

×
×
  • Utwórz nowe...