Skocz do zawartości

Magus

Brony
  • Zawartość

    5480
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    6

Posty napisane przez Magus

  1. Świątynia

    Wszyscy nadal wpatrywali się z zaskoczeniem zarówno na klacz, która właśnie doszła do głosu jak i pegaza, który niedawno pokonał w nietypowy sposób gwardzistę. Nikt nie mógł oczywiście zweryfikować jego emocji, bo ten nic już nie powiedział, a hełm zasłaniał jego pyszczek. Uderzył jednak wściekle kopytem w ziemię, wzniecając nieco pyłu nadal nie chcąc zaakceptować tego co zaszło. Inni gwardziści chroniący świątyni, patrzyli ponuro na Qualm Mask, jakby sama jej obecność bezcześciła to święte dla jednorożców miejsce, mimo to zeszli z drogi, pozwalając wejść obu klaczom. Nie było jednak wśród nich tajemniczego gwardzisty, który zniknął równie szybko jak się pojawił.

     

    Wewnątrz świątyni już trwał rytuał. Część jednorożców, którzy zostali wybrani przez berło, czekali najwyraźniej na koniec nim wyruszą na dalszą naukę magii. Tacy jednak, którzy nie przejawiali większych zdolności magicznych, byli odsyłani ku wyjściu. Jak zawsze samwgo rytuału pilnowali kapłani, ubrani w mistyczne szaty, zasłaniające ich ciała i pyski. Podobnie jak w innych świątyniach nad ołtarzem spoczywał witraż przestawiający Crystal, tak jak widziały ją poddane jej kucyki. Jak zawsze piękna biała sierść i złota grzywa z ogonem, nadawały jej szlachetnego i majestatycznego wyglądu. Sama stała dumnie z ciepłem w oczach, patrząc na swych poddanych.

     

    W międzyczasie, gdy Dancing of The Fate wyjęła kamień resztki magii pozostawione przez tajemniczego gwardzistę, wciąż musiały unosić się w powietrzu. Wewnątrz kamienia pojawiło się coś co przypominało czarny kleks. Było jednak w nim coś nietypowego, bo dziwna energia próbowała wydostać się ze swojego nowego więzienia, poruszając się w kamieniu niczym żywe stworzenie. W końcu jednak zaprzestało walki. Ponownie stało w miejscu, zupełnie jakby dziwna nieznana moc w jakiś dziwny sposób zasnęła.

     

    - To zaszczyt, że ktoś taki nas tu odwiedza - powiedział nagle kapłan, w stronę Dancing of the Fate, której właśnie nadeszła kolej. - Zakładam, że ten test to dla ciebie tylko formalność, bo znasz już łaskę Crystal - uśmiechnął się ciepło wyciągając berło. - Nim jednak przystąpimy do rytuału, zechcesz powiedzieć czemu zdecydowałaś się przyjść do naszej skromnej zapewne w twym uznaniu świątyni, zamiast jak inni wybrać Canterlot? Czy ma to związek z niedawnym incydentem i czujesz strach? Bo jeśli tak, to zapewniam, że Crystal pilnuje byście byli bezpieczni - uśmiechnął się ponownie. Cokolwiek można było powiedzieć o kapłanie, wydawał się bardzo miły.

  2. Okolice świątyni

    Spojrzenia, klaczy i gwardzisty z oddziału śmierci się spotkały. Nie było można zobaczyć jego oczu przez hełm, ale niepokojące uczucie chłodu, można było wręcz poczuć na sercu. Zupełnie, jakby starał się spenetrować jej duszę. Chwila, która trwała zaledwie chwilę, mogła wydawać się wieczna. Nim jednak doszło do czegoś jeszcze, ogier zniknął pochłonięty przez ciemność. W niczym, nie przypominało to magii, której używają na co dzień kucyki. Resztki aury, sugerowały, że jest to magia odległa, zupełnie nie pasująca do tego świata, a w dodatku w jakiś sposób zepsuta. Nazwanie tego czarną magią, było zbyt proste, bo ktoś czuły na prądy magiczne, po zniknięciu ogiera, mógł poczuć odór śmierci i zgnilizny.

     

    W międzyczasie, wszyscy wpatrywali się ze zdumieniem w wyczyny pegaza walczącego z gwardzistą. Nikt nie mógł uwierzyć, że klacz była w stanie wykonać tak zwinny unik. Takiej zwinności u pegazów, nie widywano od czasów Wonderbolts. Gwardzista był zupełnie wyczerpany po niedawnym siłowaniu się swoją magią, a jeszcze ten promień sprawił, że nie miał już sił. Nikt nawet nie zdążył zobaczyć co dokładnie się stało, gdy klacz zbliżyła się do ogiera, ale wszyscy wpatrywali się jak zamurowani, na to co spoczywało w jej skrzydle chwilę później. Gwardzista padł plackiem na ziemię, a tłum patrzył na to z niedowierzaniem.

     

    - Ale jak? - nagle powiedział gwardzista, leżący plackiem. - Tylko dwie istoty mogły tak bawić się magią - powiedział, podnosząc się do połowy i utrzymując ciało oparte na przednich kopytach. Nagle spojrzał na Dancing of the Fate. - Jakim cudem, pegaz nie mający pojęcia o magii wpływa na naszą magię? Odpowiedz - mówił niemal załamany.

     

    Crimson Burn

    Słuchanie przekomarzanek obu klaczy, najwyraźniej nieco bawiło Crimson, bo ta nie mieszała się w ich gierki słowne, tylko uśmiechała się. Najwyraźniej zastanawiała się jak tak dwie zupełnie inne klacze się ze sobą w jakimkolwiek stopniu spiknęły. Zaraz jednak skupiła się na White, która najwyraźniej zainteresowała się jej zabawkami. Nie przerywała jej jednak, gdy do niej mówiła, spokojnie słuchając co było  dosyć nietypowe, patrząc do tej pory na nią. Być może, chciała mieć dopracowane wszystko nim wyruszą, by nie wyszły jakieś nieporozumienia w czasie akcji. Mimo wszystko, uśmiechnęła się słysząc jak White mówi jak to lubi zorganizowane klacze. Być może nadal coś chodziło jej po głowie.

     

    - Będziesz mogła nam zagrać na nich koncert, gdy wrócimy - uśmiechnęła się do Sinister, a potem spojrzała na White. - Wiesz, opisując podmieńce dałaś mi idealny opis gwardzistów, przynajmniej jeśli chodzi o inteligencje - prychnęła. - Ale wracając do moich zabawek - pokręciła lekko głową. - Każda działa inaczej. Te które pomogły naszej przyjaciółce - spojrzała na Sinister. - Miały opóźniony zapłon i działały na potarcie kopytem. Inaczej mówiąc, musiałam założyć jak wiele czasu minie od przejścia gwardii. Te, które cię obecnie zainteresowały, są inne. Wiedziałam, że nie znasz działania moich zabawek - wiadomym było, że słowa zostały znów skierowane do Sinister. - Te kulki żeby zadziały trzeba mocno cisną w ziemię, dopiero wtedy zareagują, więc każda z was może mieć kilka przy sobie, nie robiąc sobie krzywdy dopóki nimi za mocno nie ciśniecie - powiedziała teraz do obu. A potem znów spojrzała na White. - Można powiedzieć, że to magia efektów specjalnych - znów się uśmiechnęła. - Nim zaczął się ten bajzel, zajmowałam się efektami specjalnymi na koncertach. No, a potem, cóż - lekko się skrzywiła, chyba po raz pierwszy. - Powiedzmy, że wiem za dobrze co by czekało Sinister, gdyby trafiła na posterunek. Tak więc można by pomyśleć, że to co robię to moja mała zemsta, ale ja to traktuje jak zabawę - wzruszyła ramionami. - Plan z teleportacją mi się podoba jako koło ratunkowe - wyciągnęła kopyto by spojrzeć na zegarek. - Dobra, my tu pieprzymy od rzeczy, a czas ucieka, chodźmy lepiej w kierunku pierwszego zaułku. Tutaj teren jest bezpieczny, więc możemy jeszcze pogadać po drodze jeśli macie ochotę. Przy okazji weźcie moje zabawki, cholera wie kiedy mogą się przydać. Najlepiej wcale, ale lepiej na wszystko być gotowym

  3. Okolice świątyni

    Wszyscy wpatrywali się w zaskoczeniu, widząc brak reakcji ze strony klaczy. Niektórzy gapie dostrzegli, że coś mówiła, ale nie bardzo byli w stanie usłyszeć co. Wszystko było dziwne, bo zwykły kucyk w takiej sytuacji wpadłby w panikę, a ona nawet zdawała się nie reagować. Oczy wszystkich skupiły się na skrzydle klaczy, które nagle dotknęło bariery. Nikt nie dostrzegł tego co teraz robiła klacz, jednak nie gwardzista. Poczuł jak jego magia zaczyna słabnąć, a nawet zanikać. Zupełnie nie rozumiał co się dzieje. Czuł się jednak coraz gorzej. W oczach zaczynało mu się dwoić i coraz ciężej było mu ustać na kopytach. Nagle w tłumie ktoś krzyknął w szoku, widząc jak pole siłowe ustępuje przed klaczą. Nikt nigdy czegoś takiego jeszcze nie widział. Gwardziści w okolicy świątyni również zaczęli patrzeć zszokowani na to wszystko. Nagle na dachu pojawił się niedawny gwardzista z oddziałów śmierci, przypatrujący się temu z zaintrygowaniem, zupełnie jakby zdobywał informacje dla kogoś. Spojrzał na chwilę na Dancing of the Fate, a kamień na jego zbroi błysnął dziwnym światłem.

     

    - Czym ty jesteś? - w końcu spytał gwardzista, patrząc jak Qualm robi sobie wejście w jego barierze. Z całych sił próbował się opierać, ale czuł się coraz gorzej. Zacisnął nagle wściekle zęby. W jednej chwili bariera, która otaczała klacz zniknęła, lecz równie szybko w kierunku klaczy poleciał promień magiczny. Najwyraźniej gwardzista użył resztek magii, by tym razem zaatakować klacz bezpośrednio.

  4. Okolice świątyni

    Słysząc słowa wypowiedziane przez klacz, wszyscy zebrani w koło wykazywali zdziwienie. Jednorożec, która była tak pewna zdolności swojego pegaza, to niecodzienność. W końcu nie mówiono tu o zwykły, podrzędnym jednorożcu, a gwardziście cesarzowej. Nawet Night, który powoli wstał, nadal trzymając się kopytem za brzuch, spojrzał słabo i z niepokojem na Dancing of the Fate, gdy ta przyjęła warunki umowy. Wiedział, że Qualm Mask nie jest zwykłym kucykiem, podobnie jak Dancing of the Fate, ale co jeśli jednak przeceniają się? Teraz będzie musiała przyjąć warunki umowy, niezależnie czego by sobie nie życzył gwardzista, jeśli wygra. Największe jednak zamieszanie wywołało, gdy powiedziała, że gwardzista może zacząć walkę zadając pierwszy atak. Kucyki z tłumu rzucały współczujące spojrzenie Qualm Mask i patrzyły ponuro na jej panią. Wszyscy uwierzyli, że ta chce się zabawić kosztem biednej pegaz. Tylko Night patrzył nadal z niepokojem na Dancing of the Fate.

     

    - Szkoda mi ciebie pegazie - powiedział nagle gwardzista, zwracając na siebie w końcu uwagę całego tłumu. - Twoja pani, musi naprawdę ciebie nie szanować - nim dodał coś więcej, róg ogiera zaczęła otaczać pomarańczowa aura. Nagle Qualm Mask została otoczona przez ściany utworzone z jego magi, co gorsza jedna była nad nią. Ściany były na tyle przezroczyste, że klacz mogła wszystko widzieć, ale można było poczuć, że powietrze zaczyna się ograniczać. - Walka skończyła się, nim się zaczęła - uśmiechnął się pod hełmem. - Możesz sobie darować próby przebicia się, nawet dorosły ogier będący kucykiem ziemskim, nie miał by dość sił by zniszczyć te ściany. Może spróbować się przekopać, ale mimo, że tego nie widzisz, kolejna ściana jest również w ziemi. Pegazy polegają na szybkości i zwinności, a ja odebrałem ci te możliwości już na starcie. Nie ma więc ucieczki. Czujesz to prawda? Tlen wkrótce się wyczerpie, więc mam kilka możliwości jak skończyć te walkę. Mogę cię zmiażdżyć tymi ścianami, tylko je zbliżając lub sprawić, że z braku tlenu zemdlejesz - nagle spojrzał kątem oka na Dancing of the Fate. - Ale podoba mi się twoja pani, więc poczekam, aż spokojnie padniesz przed silniejszym od siebie - uśmiechnął się czekając.

  5. Crimson Burn

    Widząc jak niepozorna klacz nagle zamknęła usta Sinister, Crimson lekko się uśmiechnęła, lecz nie było w tym przejawu złośliwości, a po prostu, musiało to dla niej wyglądać dosyć zabawnie. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, wygląd obu klaczy. Na dodatek słowa które nagle padły z ust White, wyglądały jeszcze bardziej zabawnie. Mimo jednak całej tej sytuacji, Crismon nie była taka głupia. Spostrzegła, że Sinister, którą już poznała, miała jakiś rodzaj szacunku do tej drugiej. Zauważyła to zwłaszcza po tym, że Sinister nie przerwała jej gdy mówiła do niej takim tonem ani nawet nie spojrzała na nią krzywo, co było zastanawiające. Słuchała jednak dalej klaczy, nie przerywając i obserwując ją z zaciekawieniem, aż nie wyciągnęła kopytka w jej kierunku by się przywitać. Zanim również wyciągnęła swoje, nagle się odezwała.

     

    - Podmieńce, gwardia w obu wypadkach mamy walkę - wzruszyła ramionami. - Mówiąc inaczej, co nie zrobimy przesrane - lekko westchnęła. - Crimson Burn - powiedziała  w końcu, delikatnie chwytając kopytko White. Zaraz po formalnym przywitaniu, puściła jej kopyto. - Nie do końca wiem jak jest z podmieńcami, ale ucieczki nocą sobie już ogarnęłam - mruknęła, rzucając torbę. Zaraz potem wyciągnęła dobrze znane Sinister kulki. Gdy się im przyjrzało, można było zobaczyć, że każda ma inny wzór. - Gwardia w nocy używa chyba czegoś jak ludzkie noktowizory. Jednak ta kulka daje spory wybuch światła, który pozwoli nam ich na chwilę oślepić. Używam więc ich zabawek przeciw nim - uśmiechnęła się chytrze. - Gorsza sprawa to kucoperze, bo te polegają głównie na dźwięku, dlatego... - nagle z torby wyciągnęła trąbkę. - Hałas z niej wystarczy żeby je zdezorientować, a nam dać czas na ucieczkę - wzruszyła ramionami. - Nie ma więc ofiar, a my się wymkniemy. Jednak przy odrobinie szczęścia unikniemy walki - mruknęła, wyciągając coś jeszcze z torby. - Rozgryzłam, że gwardziści przechodzą zawsze między ulicami o danej porze - przejechała kopytkiem po mapie. - Jeśli schowamy się tu w zaułku i przeczekamy ich przejście, to mamy około dwie minuty nim nadejdzie kolejny patrol. Możemy więc chodzić między zaułkami, unikając walki i wszczynania alarmu. Najgorsze jest jednak na koniec... - znów przejechała kopytkiem po mapie. - Przy wyjściu z miasta są dwie wieże patrolowe. Co chwilę święcą reflektorami. Nie musimy przebiegać pomiędzy nimi. W okolicy jest płot, którym się wydostaniemy. Znalazłam miejsce którym się przeciśniemy. Problem w tym, że zwykle robię to sama, a wszystkie trzy się nie zmieścimy na raz. Reflektory tam sięgają, więc mamy około minuty nim gwardia nas wypatrzy - zmarszczyła lekko brwi. - Najlepiej, jak chyba ja wtedy pobiegnę ostania, gdy wy już się przedrzecie, zaczekacie na mnie za płotem. Za miastem będzie już prosta droga. Co wy na to?

     

    Okolice świątyni

    Oczywiście słowa klaczy, nie były zaskoczeniem dla gwardzisty. W końcu kucyk z wyższych sfer musiał pokazać z jakiej gliny jest ulepiony. Mimo jednak, że miał niezwykłą chęć czasem coś powiedzieć, milczał, wiedząc jakie mogłyby być konsekwencje. Night jednak spostrzegł mimo bólu, uśmiech Fate. Czasem naprawdę już nie był pewny kiedy klacz udaje, a kiedy jest poważna. Gwardzista również się nieco zaniepokoił spojrzeniem klaczy, jednak przez hełm skrywający jego pysk, nie sposób było to zauważyć. Cała sytuacja zwróciła oczywiście również uwagę okolicznych kucyków. W końcu nie często można było zobaczyć, jak ktokolwiek ochrzania gwardzistę. Po niedługiej chwili, otoczyła ich nie mała grupa kucyków, co jeszcze bardziej pogarszało stan ambicji ogiera. Najbardziej chyba jednak dotknęło gwardzistę, gdy powiedziała, że ta żałosna pegaz jest silniejsza od niego. Patrzył w milczeniu na pegaza, czując dziwne uczucie, lecz poza tym spostrzegł również spojrzenie swoich towarzyszy pełne kpiny. Gwardzista nagle stanął na drodze klaczy.

     

    - Przyjmuje wyzwanie - powiedział, patrząc na Dancing of the Fate, a potem Qualm Mask. - Choćby nie wiem jak panienka wyszkoliła tego pegaza nigdy nie pokona jednorożca. Miłosierna pani wskazała nasz gatunek na samym szczycie, nie bez powodu - znów spojrzał na Dancing of the Fate. - Jeśli jednak wygram, spełni panienka jedno moje życzenie - powiedział pewnie. - Zmierzyć możemy się tu na miejscu i wtedy pokaże, że nasza magia niszczy tak żałosne istoty. Czy nadal jest pani pewna umiejętności swojego pegaza? Przyznać się do błędu, to żaden wstyd. Jeśli jednak nadal jest pani pewna, mogę się z nią zmierzyć nawet tutaj w tej chwili

  6. Okolice świątyni

    Rytuał trwał w najlepsze, ale czas jaki poświęcano kolejnym kandydatom, sprawiał, że nie sposób było określić jak długo to potrwa. Widać było niecierpliwość na pyskach wielu kucyków. Znajdywali się też tacy, którzy próbowali przepchnąć się przez kolejkę do świątyni, ale rezultat zawsze był taki sam. Kucyk kończył ogłuszony przez gwardzistów i zabierany najpewniej na karę. Dancing of the Fate, mogła spostrzec, że każdy kucyk który opuścił sale rytuału, miał na sobie ślady nieznanej magii, nie podobne do tej, którą używają kucyki. Aura zostawiała po sobie charakterystyczny bardzo nieprzyjemny ślad, ale niepodobny do typowej czarnej magii, było w niej coś bardziej złowrogiego...

     

    - Jeśli ktoś, może czuć tu zaszczyt, to ja, bo moje życie... - nim Night dokończył, przerwały mu wrzaski ze świątyni.

    - Nie zgadzam się! - wrzasnął nagle pomarańczowy jednorożec, stojący w wejściu i blokujący wejście kolejnym kucykom. - Szkolę się w magii od źrebaka, jestem pewny, że gdyby cesarzowa mnie zobaczyła, wzięłaby mnie pod swoje skrzydła! - mówił zawzięcie.

    - Berło zdecydowało, odsuń się z drogi - warknął jeden z gwardzistów.

    - Mam talent! - nie dawał za wygraną. - Berło musi się mylić! Macie... - niem dokończył, stało się coś niespodziewanego, bo ogier znalazł się w jednej chwili na środku placu, leżąc bez ruchu. Pomiędzy gwardzistami, którzy również nic nie dostrzegli, bo wyglądali na równie zszokowanych jak reszta kucyków, stał gwardzista w nietypowej zbroi, wpatrujący się całą kolejkę. Na pysku Nighta pojawiły się krople potu, świadczące o strachu, zresztą na podobnie przerażonych wyglądały inne kucyki.
    - Oddziały śmierci, tutaj... - wymruczał bardziej do siebie, przerażony Night.

    - Rytuał trwa - powiedział chłodno kucyk, który wywołał u wszystkich ogromne przerażenie, zaraz potem zniknął równie szybko jak się pojawił.

    - Słyszeliście? Wchodzić dalej - powiedział jeden z gwardzistów, gdy kilku innych zabrało nieprzytomnego jednorożca.

    - Kto by pomyślał - za grzbietami Dancing of the, Qualm Mask i Nighta, można było usłyszeć obcy głos. Gdy cała trójka się obróciła, mogła zobaczyć jednego z gwardzistów. - Jeden z jednorożców wysokiego rodu, w tej dziurze?

    - Panienka jest w podróży, zgłębiając wiedzę z całej... - Ponownie nie było dane dokończyć Nightowi, bo nagle upadł na ziemię, krztusząc się, gdy gwardzista uderzył go nagle w brzuch.

    - Nie odzywaj się, gdy nikt nie prosi - powiedział nieprzyjemnie gwardzista. - Tacy jak ty są zakałami dla jednorożców i gdyby to ode mnie zależało już byś nie żył - nagle znów spojrzał na Dancing of the Fate. - Nie powinna panienka stać wśród plebsu, czekając na swoją kolej. Jeśli zechcesz, pomówię z resztą gwardii, by weszła panienka bez kolejki, ale proszę wtedy zostawić tego brudnego pegaza i żałosnego jednorożca przed wejściem

  7. Crimson Burn

    Propozycja ze strony Sinister Spell, nie przebiegła bez zdziwienia ze strony Crimosn Burn, która znów z zainteresowaniem zaczęła przyglądać się nieznanej do tej pory klaczy. Można było nawet pomyśleć, że być może rozważa propozycje ze strony Sinister Spell. Zaraz jednak znów skierowała swoje spojrzenie na rozmówczynie, gdy usłyszała uwagę o podmieńcach. Ciężko było stwierdzić, czy wzięła te słowa za prawdę, biorąc pod uwagę, że na chwilę na jej twarzy pojawił się delikatny uśmieszek. Zwłaszcza gdy wspomniała o spenetrowanym podmieńcu. Potem jednak do słowa doszła do tej pory milcząca klacz, ukazując przy tym dwa pręty. Crimson lekko mrugnęła, a potem pokręciła lekko głową.

     

    - Na początek, wolę się raczej zapoznać - powiedziała, krzywo się uśmiechając. - Jednak szczerze mówiąc, to ja nawet wolę ostrą zabawę - mówiąc to, znów spojrzała na White Wish. - Myślę że jednak lepiej poznamy się w trakcie drogi - zaczęła rozglądać się wokół. - Mamy dwie możliwości pójścia tam, chociaż jesteście jednorożcami... To może i ze trzy - mruknęła, pocierając lekko brodę kopytkiem. - Możecie nas przenieść do lasu Everfree, bo to najbliższa droga, ale to trochę za proste mi się wydaje. Ja bym wybrała zabawę z gwardią i ucieczkę z miasta w czasie godziny - lekko się uśmiechnęła na samą myśl, a potem się skrzywiła. - Najgorsze to iść kanałami - westchnęła. - Tu niby mamy nimi najbliżej, ale to kiepska droga poza tym szkoda by było... - znów spojrzała na White, nie kończąc myśli.

  8. Night Tale

    Zastanawiał się jak teraz przebiega rozmowa Dancing of the Fate. Żadne z nich nie wychodziło od czasu gdy klacz szukała informacji na temat pytania ordynatora. Nadal było mu trochę głupio, że nie pomyślał by przygotować się na tą ewentualność, ale zupełnie tego nie przewidział. Nie rozumiał również, skąd pojawiły się jego wątpliwości. Czy klacz mogła w jakikolwiek sposób się zdradzić? Niestety, drzwi gabinetu skutecznie ograniczały mu usłyszenie czegokolwiek. Niepewność w końcu się skończyła, gdy wspomniana klacz nagle się pojawiła. Nim jednak zdołał jakkolwiek zareagować, dotarł do niego jej głos. Nie był pewny, czy ordynator czymś uraził klacz lub czy była to część przedstawienia, którą mieli odegrać. Ostatecznie kiwnął tylko głową w geście zgody i zaczął iść obok Dancing of the Fate, gdy opuszczali powoli budynek. Zaraz po tym jak się wydostali, pierwszym co mogli zobaczyć, były tłumu jednorożców, stojących w kolejce do świątyni i gwardziści pilnujący by nie doszło do zamieszek.

     

    - Szybko nam nie zejdzie - westchnął Night i nagle spojrzał na Dancing of the Fate. - Przepraszam jeśli tam coś zaszło - powiedział z nieukrywanym poczuciem winy. - Może moje rady nie były dla was tak dobre jak myślałem. Jeśli coś cię zdenerwowało, biorę całą winę na siebie - zaraz potem w jego oczach pojawiło się zmartwienie. - Jeśli również wolicie, mogę się oddalić i zostawić resztę wam jeśli utrudniam wasze zadanie - powiedział bardziej ponuro. - To naprawdę było moim marzeniem, by dowiedzieć się czegoś więcej, ale wiem, że sprawy sięgają teraz dalej i są bardziej istotne niż marzenie jednego ogiera - dodał dobitnie, nie ukrywając przy tym smutku.

     

    Crimson Burn

    Nocne niebo powoli zakrywało miasteczko, gdy White Wish i Sinister Spell ruszyły na spotkanie z klaczą. Oczywistym było, że kucyki powoli znikały z ulic, bo zbliżała się godzina policyjna, a gwardzistów patrolujących teren było coraz więcej. Jednorożce oświetlały ciemniejsze miejsca swoimi rogami, a pegazy i kucyki ziemskie pomagały sobie latarkami i reflektorami. Ponadto na ciemnym niebie pojawiły się kucykoperze, dawniej dumnie służący księżniczce Lunie, teraz narzędzia woli Crystal. Noc była dla nich naturalnym środowiskiem, więc nie musieli sobie oświetlać drogi. Na razie, żaden z gwardzistów nie zaczepił obu klaczy, bo te jeszcze nie złamały ustalonej godziny. Idąc w kierunku umówionego spotkania, Sinister Spell mogła zobaczyć nowy napis na ścianie mówiący "Crystal zluzuj poślady". Nie trudno było się domyślić kto jest jego twórcom. W końcu po niedługim czasie, gdy zaczęły zbliżać się do miejsca spotkania każda z nich mogła zobaczyć samotnie stojącą klacz palącą papierosa, którą co najmniej jedna nich znała. Crimson Burn miała na sobie ciemną kurtkę najwyraźniej skórzaną i jakieś torby. Musiała zobaczyć obie klacze, bo wypluła papierosa i szybko ku nim wybiegła.

     

    - Już myślałam, że spękałaś - uśmiechnęła się w kierunku Sinister Spell, a potem spojrzała na drugą klacz i lekko mrugnęła. - Wow... - powiedziała na głos, przyglądając się jej z dziwnym zainteresowaniem. - Nie wiedziałam, że kogoś zabierasz, na dodatek kogoś o tak zgrabnym ciele... - mówiła, zupełnie jakby White Wish tu nie było, a zaraz potem zmarszczyła brwi, patrząc na Sinister Spell. - Ej, nie mów, że ona robi za twoją walutę, bo jeśli w takie rzeczy się bawisz, to ja odpadam... - powiedziała marszcząc brwi. - Jest za ładna i delikatna by tak tam skończyć...

  9. Ordynator

    Gdy padła odpowiedź klaczy, zmarszczył lekko brwi. Najwyraźniej ogier, miał nadzieje, że zdoła wyciągnąć jakąś kartę atutową, co miałoby być spowodowane jej niewiedzą. Być może chciał w ten sposób udowodnić przy okazji, że klacz tylko perfekcyjnie udaje. Znów zaczął przyglądać się jej pyszczkowi, jakby szukał  w jej mimice czegoś co mogłoby potwierdzić jego racje, jednak niczego takiego nie był w stanie się doszukać. Wtedy padły kolejne słowa ze Dancing of the Fate, które wyraźnie niezbyt zadowoliły ogiera. Nie ukrywał nawet swojej niechęci, gdy nagle padła groźba z jej ust.

     

    - Nie lubię, gdy mi się grozi - wymruczał dość poważnie, kładąc kopyta pod brodą. - Ten ogier był zasłużonym bohaterem naszej krainy, a pani chce skazać go na cierpienie i więzienie we własnym chorym umyśle - powiedział dość chłodno. - Powiadają prawdę, że w takich jak wy, nie zostało już nic z dawnych nas - zmarszczył brwi. - Teraz jednak nasze losy stały się powiązane. Jeśli pani wyda naszą placówkę, ja mogę powiedzieć o naszej umowie, ale dobrze - machnął kopytem. - Mam prośbę jednak... - odparł ponuro. - Proszę zostawić Nighta w spokoju. To dobry ogier i nie zrobił nikomu nic złego. Zasługuje na coś dobrego w życiu

  10. Night Tale

    Słowa ze strony klaczy, nie sprawiły, że ogier się uspokoił, jakby nie było, to była jego wina, że są w tej, a nie innej sytuacji. Zastanawiał się jaki finał może mieć to wszystko. Ordynator na pewno nie wezwie gwardii, bo ma niechęć do Crystal, wiedział to. Mimo wszystko będzie chciał wyjaśnień, tego był pewny. Próbował ze wszystkich sił sobie przypomnieć, co mogło być odpowiedzią. Przynajmniej tak było do czasu, aż nie spostrzegł co Dancing of the Fate robi. Ogier widząc mechaniczną klaczkę, wychodzącą z kapelusza, uśmiechnął się. Cały czas w końcu żałował, że nie mogła tu z nimi być. Nie rozumiał jednak, co miała niby zrobić w tej sytuacji? O nic jednak nie pytał, z zaintrygowanie patrząc na niebieską mgłę. Czegoś co dawniej kojarzyło się z obecnością księżniczki nocy. a czego dawno już nie widziano. W międzyczasie. w głowie ordynatora pojawił się obraz, którego szukała klacz, jak się okazało był to ołtarz z białego marmuru, który pokryty był również pięknymi klejnotami.

  11. Night Tale

    Przez czas rozmowy Dancing of the Fate z ordynatorem, ogier jak zwykle siedział spokojnie czekając. Nie sądził, by coś tu mogło pójść nie tak. Bardziej się martwił, gdy klacz była sama z potencjalnie niebezpiecznym gwardzistą. A jednak jej próby ocalenia go, wskazywały, że być może wszyscy się mylą, i to co go męczyło, było gdzieś indziej niż w podłożu psychologicznym. Mimo wszystko, klacz perfekcyjnie odgrywała swoją rolę, więc i teraz musiało wszystko pójść dobrze. Szybko jednak się przekonał, że w życiu nie można być niczego pewnym. Zaraz po tym, gdy padły słowa klaczy, ogier lekko mrugnął, zdezorientowany. Po jego minie, można było założyć, że sam również się najwyraźniej tego wszystkiego nie spodziewał.

     

    - Ja... - powiedział nerwowo, a na jego pysku pojawiły się krople potu. - Naprawdę nie wiedziałem... - zaczął nerwowo pocierać kopytem o głowę. - Nigdy nie miałem tam wstępu... - przełknął lekko ślinę. - Czytałem o tym coś, kiedyś... - zaczął nerwowo mrugać, widać było, że te presja trochę go przerasta. - To było coś z kryształem, na pewno - mówił dalej nerwowo. - Nie jestem tylko pewny, co to było dokładnie... Jedno z dwóch... Kryształowa fontanna lub ołtarz, cholera... Naprawdę przepraszam - opuścił głowę ze wstydu.

  12. Ordynator

    Zaraz po tym jak klacz weszła do gabinetu, ogier lekko zmarszczył brwi. Ciężko było powiedzieć, czy złość była spowodowana zachowaniem klaczy, czy może jej prośbą. Równie dobrze, ogier mimo bycia jednorożcem, mógł też nie lubić jednorożców z wyższych sfer. Najpewniej zastanawiało go również, jak Night mógł zacząć zadawać się z kimś takim. Zapewne byłoby mu wygodniej, gdyby ogier również był w pomieszczeniu, a nie tylko on z tą klaczą. Zaraz jednak po wyrażeniu prośby przez klacz, ordynator nic nie powiedział, tylko położył kopyta pod brodą i spoglądał na nią zainteresowaniem.

     

    - Nietypowa prośba, biorąc pod uwagę, kim pani jest - zaczął bardziej dokładnie się jej przyglądać. - Fakt, że jednorożec o takiej pozycji, przychodzi do tego zakładu, sam w sobie jest dziwny, a na dodatek wstawia się za dawnym gwardzistą księżniczek... To jeszcze bardziej intryguje. Powinnaś raczej, kazać mi go wydać cesarzowej, by go powiesili za zbrodnię - uderzył kilka razy kopytem w brodę. - Jak to było z niebiańską biblioteką i jej symbolami, które tylko wy możecie oglądać? Piasek, mgła, drzewo i ostatnie mi chyba umknęło, czy może mi pani przypomnieć? - zmrużył delikatnie oczy.

  13. Night Tale

    Nieco zmieszany słowami klaczy, ogier lekko westchnął i kiwnął głową, w geście zgody. Nie pytał co chce zrobić, bo wiedział, że może jej zaufać. Ponadto, nadal istniała ich przykrywka. Tak więc szedł w milczeniu kolejnymi korytarzami, starając się nie zwracać na siebie uwagi. Co jakiś czas mijali personel placówki, który z zainteresowaniem, nie tyle przyglądał się ogierowi, którego już znali, co jednej z klaczy. W końcu Dancing of the Fate, wychodziła tu na arystokratkę, co było nietypowe w tym miejscu. Nie sposób było jednak dostrzec pacjentów, bo ci zwykle siedzieli pozamykani w swoich pokojach. Ponadto, ogier prowadził tak klacze, że omijali sale dla pacjentów. W końcu doprowadził obie klacze do schodów. Tam na piętrze, okazał się znajdować gabinet ordynatora. Nim weszli, Night Tale nagle stanął.

     

    - Dajcie mi chwilę. Muszę z nim porozmawiać, nim będziecie mogły wejść - nim którakolwiek mogła odpowiedzieć, ogier delikatnie zapukał i wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. Na niewielką chwilę, Dancing of the Fate i Quam Mask zostały zupełnie same na pustym korytarzu. Night Tale, w tym czasie spojrzał na starszego jednorożca o pomarańczowej sierści i szarej grzywie. Siedział właśnie nad dokumentami coś pisząc.

    - Przepraszam - mruknął, w jego kierunku. Ogier uniósł głowę i spojrzał na Nighta.

    - Witaj Night, coś się stało?

    - Chce z panem ktoś porozmawiać - lekko westchnął.

    - No to wpuść go proszę

    - To nie jest on, i nie jest zwykłym kucykiem - ordynator lekko uniósł wzrok. - To klacz z wyższego rodu

    - Czego tutaj szuka? - zmarszczył lekko brwi, będąc zdziwionym, tak nietypową wizytą.

    - Może sama panu wyjaśni - Night Tale podszedł do drzwi i je otworzył. - Dobrze, możecie wejść - mruknął, zastanawiając się, czy coś planowały w tym czasie gdy go nie było. Ordynator, spoglądał z zainteresowaniem na Dancing of the Fate.

  14. Night Tale

    Słysząc słowa klaczy, gwardzista na chwilę uniósł wzrok, jakby chciał coś powiedzieć, ale trwało to niewielką chwilę, bo zaraz potem znów wrócił do tworzenia symboli. Przez cały okres pobytu Dancing of the Fate z gwardzistą, Night Tale zastanawiał się co się tam dzieje. Pomieszczenie częściowo ograniczało dźwięki, jednak nie całkowicie. Tak więc, słyszał niektóre wydobywające się głosy. Nie słyszał Dancing of the Fate, bo ta była, zbyt cicha, ale głos gwardzisty owszem. Cokolwiek mu było, miał wrażenie, że jest z nim coraz gorzej. Co jakiś czas rzucał spojrzenia na Qualm Mask, zastanawiając się, czemu ona nie została z Dancing of the Fate. Czy one miały między sobą jakieś tajemnice? Zaczynał naprawdę coraz bardziej martwić się o drobną klacz, zastanawiając się, czy nie wejść do środka tak na wszelki wypadek. Powstrzymywała go jednak jej prośba, rzucona poważnym tonem zanim została tam z nim sama. Tak więc, gdy drzwi stanęły otworem, w ostatniej chwili się powstrzymał, by nie uściskać klaczy, widząc ją całą i zdrową. Zaraz potem dotarły do niego jej słowa.

     

    - Chcesz powiedzieć, że on naprawdę coś... Z jego dokumentacji wiem, że znaleziono go w zaułkach, gdzie straszył kucyki, mówiąc, że muszą wszystko zabrać i uciekać jak najdalej... Nim znalazła go gwardia Crystal, został umieszczony tutaj w tajemnicy. Nikt nie chciał sprawdzać jak zareaguje obecna gwardia, na wiadomość, że trzymany jest tu dawny gwardzista. Najpewniej by go zabili... - zmarszczył brwi i spojrzał na Qualm Mask. - Może jak powiesz jej co widziałaś, to ci zdoła odpowiedzieć na te pytania - mruknął, przypominając sobie, że klacz jest starsza od Dancing of the Fate. - Co do lobotomii, nie mam tu zbyt wiele do powiedzenia... Jestem tylko z wolontariatu, nawet tu nie pracuje. Mogę zabrać cię jedynie do ordynatora tego zakładu, może zdołasz go przekonać

  15. Oszalały gwardzista

    - Widziałem je... - powiedział, unosząc lekko głowę i patrząc na wychodzącą klacz. - Oko było złączone z berłem i one też jest częścią... - zaczął nagle poruszać kopytem po ziemi, jakby chciał coś narysować. Zmarszczył lekko brwi i znów uniósł wzrok na klacz. Nagle zbliżył kopyto do swoich zębów i mocno je ugryzł. Stróżka krwi zaczęła skapywać na ziemię, a on za jej pomocą zaczął tworzyć obraz. Narysował coś co wyglądało jak berło, którego koniec wyginał się w półksiężyc. W pustym miejscu półksiężyca był dziwny kulisty przedmiot, a pod nim było oko. Na zakończeniach półksiężyca, były dwie krople krwi, być może miały przedstawiać kamienie. Na środku berła narysował jakieś koło, a ostatnią rzeczą było coś długiego, owijające się wokół berła. Niestety za pomocą krwi, nie był w stanie przedstawić jak dokładnie wyglądają te przedmioty. Tylko oko i berło wydawały się wyglądać jak należy. Uniósł kopyto, i pokazał na przedmiot w półksiężycu. - Jest w ziemi... Sprowadziła to już, a teraz szuka... Inne nadal są ukryte, ale to niedługo... Ma już wasze oko i jeszcze dwa, a jej moc stale rośnie... - nagle znów upadł na ziemię płacząc. - Przepraszam księżniczko, że zawiodłem, nie jestem godny mojej zbroi - łkał załamany.

  16. Oszalały gwardzista

    Nie zareagował w żaden sposób, gdy Dancing of the Fate zetknęła swoje czoło z jego. Również, zdawał się już w żaden sposób nie reagować, na to co do niego mówi. Jego wzrok stał się pusty, zupełnie jakby życie w nim zniknęło. Gwardzista stał niczym pomnik, nie ukazując nawet iskry życia. Przez chwilę można było nawet odnieść wrażenie, że umiera... Jego puls zaczął słabnąć, podobnie jak oddech. Nawet nie mrugał, tylko siedział i patrzył. Trwało to dobrą chwilę, aż nie złapał nagle klaczy za kopyta. Nie zrobił tego mocno, a bardzo delikatnie. Trzymał tak chwilę kopytka klaczy, patrząc jej prosto w oczy, aż nie wymruczał słowa, którego jako kucyk nie miał prawa znać.

     

    - Ashrad - wyjąkał, zupełnie jakby nie on. Głos był zupełnie inny niż gwardzisty, który do niedawna z nią rozmawiał. Słowo wywodziło się jednego z zapomnianych języków, których nie zapisano, bo istoty, które mogłyby znać ten język, dawno już przepadły. Było starsze niż mogłoby się wydawać, nawet starsze niż czas, w którym powstawała Ziemia i Equestria, a znaczyło po prostu "ujrzyj". Ogier,  nadal nie puszczał jej kopytek, a pomieszczenie wokół, zaczęło się zmieniać. Nadal było bliźniaczo podobne, do tego, w którym do tej pory siedzieli, a jednak inne... Wszystko jakby utraciło barwy i stało się zupełnie szare. Zamiast sufitu i nieba była tylko ciemność. Z niekończącej się pustki nad nimi, spadało coś na nich i ziemię, co przypominało śnieg, ale nim nie było... Jak się okazało, najbliżej było temu do pyłu. Klacz mogła zobaczyć również, Night Tale'a i Qualm Mask, w miejscu gdzie stali. Było tam również wiele innych kucyków, ale jednocześnie jakby żadnego z nich tu nie było. Wszyscy oni przypominali zupełnie białe cienie, które zdawały się ich nie dostrzegać. Całe to  miejsce, wyglądało jakby zostało stworzone ze strachu i rozpaczy. Wtedy właśnie dobiegł ich dźwięk, nieprzypominający żadnego naturalnego. Brzmiało to jak coś pomiędzy warknięciem dzikiego zwierzęcia i piskiem opon, rozpędzonego samochodu. Nie sposób było określić skąd dobiegał ten dźwięk, bo brzmiało to tak jakby, cały ten świat go wydał. Wtedy właśnie, ogier puścił kopytka klaczy i znów wszystko wróciło do normy.

     

    - Mówiłem, że nie chcą was tu widzieć - szepnął, słabo. - Jestem w obu... - mówił, ciężko oddychając, a potem opadł na ziemię, szlochając. - Nie jestem tchórzem... - mówił jakby do siebie, próbując sam przed sobą się usprawiedliwić. - Jednak nie mam dość odwagi, by znów ich zobaczyć, a oni to wiedzą i cieszy ich to. Nie muszą nic zrobić, bo wystarczy, że zabiorą mnie tam, to i tu... Należę już do nich i oni to wiedzą... - podniósł głowę, patrząc teraz na klacz. - Nie pokonasz jej... Nikt nie może... A gdy już skończy, nawet nadzieja umrze - na kapeluszu i ciele Dancing of the Fate, były jeszcze resztki dziwnego pyłu, opadającego z pustki tamtego świata. Był zarówno na niej jak i ogierze. Jedyny dowód, że naprawdę tam byli.

  17. Oszalały gwardzista

    - Boli... - powiedział słabym tonem ogier i obejrzał się na klacz. Zarówno z nosa jak i oczu wypływały mu niewielkie strużki krwi. Nie było pewne, czy to przez magię, która teraz była w pomieszczeniu, czy może przez to, że jego umysł nie był w stanie znosić tego wszystkiego. - Nie miałem prawa tego widzieć... - mówił nadal słabo i nie zwracają uwagi na krew. - Te rzeczy i istoty, nie są przeznaczone dla takich jak ja... Nasze umysły nie są w stanie zrozumieć jak daleko to sięga... Oni nie mają ciała, to tylko iluzja dla oczu, którą karzą nam oglądać... Jak istota taka jak ja, która jest zaledwie pyłem na wietrze czasu, mogła to oglądać? Słyszę te głosy co noc... Szydzą ze mnie i mówią, że wkrótce po mnie przyjdą... Każą mi rysować, wtedy pozwolą mi tu być, ale wiem, że nadziei nie ma - zmarszczył lekko brwi. - Znasz jedno z jej setek imion, Dancing of the Fate - powiedział ponuro. - Świata, który tam był już nie ma, lecz ona została i teraz chce skończyć co zaczęła... - skulił się na ziemi szlochając jak dziecko. Najwyraźniej obłęd, który dorwał ogiera był spowodowany tym co zobaczył, a nie magią. Umysł nie był gotowy na to co ujrzał. - Widzę zapomnianych, teraz... - powiedziała nagle, unosząc głowę. - Mówią, że nie życzą sobie ciebie i tej, którą chowasz, tutaj... Karzą wam stąd wyjść... - mówił niemal przerażony. Cokolwiek widział, musiało go naprawdę przerażać, bo cały dygotał niczym galareta.

     

    Okoliczne wsie

    - Będziecie mieć uczciwy proces - mruknął oficer, a potem machnął kopytem na gwardzistów. - W przeciwieństwie do was, kieruje nami honor. Zgodnie z umową, wszyscy mogą odejść, poza wami - kilku gwardzistów podeszło do Terensa i Eryka, a potem założyli im łańcuchy na kopyta. Uważali przy okazji na postrzelone kopyto Eryka. - Ponieważ nie macie obrońców, zostaną oni przysłani na nasze życzenie. Dziś będziecie w naszym obozie w klatkach - wskazał na otwarte klatki. - Jesteście w tej chwili oskarżeni o zdradę i zamachy. Najgorsza dla was opcja, to śmierć, najlepsza dożywocie w kopalniach kryształu. Jeśli chcecie coś jeszcze powiedzieć to ostatnia szansa. Potem w klatkach już nikt was nie wysłucha do procesu - gwardziści stanęli przy klatkach czekając na reakcje zatrzymanych.

  18. Night Tale

    Lekko mrugnął, słysząc prośbę Dancing of the Fate. Nie bał się o nią. Wiedział, że poradzi sobie sama lepiej niż z jego pomocą. Co on mógł właściwie teraz zrobić? Mógł co prawda spróbować dotrzeć do gwardzisty, ale ona najwyraźniej zrobi to lepiej. Nic więc nie powiedział, tylko kiwnął głową w geście zgody, a potem wyszedł za drzwi. Mimo wszystko, był bardzo ciekawy co takiego Dancing of the Fate zdoła się od niego dowiedzieć. A może była to jedna wielka strata czasu?

     

    Ogier, nie zdawał się nie zwrócić uwagi na to że został sam w pomieszczeniu z nieznajomą. Wciąż mamrotał coś do siebie, ale z pewnością nie był to język kucyków. Brzmiało to trochę jak swego rodzaju zapomniana modlitwa. Nie zareagował również, słysząc jak klacz mu się przedstawia, zupełnie jakby ciałem był tutaj, ale jego umysł przebywał w zupełnie innym strasznym miejscu. Czując magię klaczy, wyglądało jakby jego wzrok na chwilę odzyskiwał rozsądek, ale była to kilkusekundowa chwila. Coś nie pozwalało mu jasno myśleć i cokolwiek to było, musiało być potężne. Nagle jednak poruszył lekko głową, patrząc w milczeniu na klacz, a potem zaczął obłąkańczo chichotać.

     

    - Miała racje... - mówił nie zaprzestając chichotu. - Przybyłaś tu... Ale była poza tamtą... - wiadomym było, że mówił o Qualm Mask. - Jeszcze jedna - podniósł się i zaczął chodzić w kółko po pomieszczeniu. Nie patrzył już na klacz, która stała niedaleko. Zupełnie jakby zupełnie dla niego zniknęła. - Było ich kiedyś wielu, a została już tylko ona... Zaczęła to składać... Berło, które ma moc niszczenia i kreacji, a gdy skończy, zakończy nasze życia... Widziałem jak światy trawią płomienie... Jak nienazwani niszczą miasta i mordują wszystko co stanie im na drodze... - nagle podbiegł szybko w stronę klaczy i chwycił ją, ale wyraźnie nie chcąc robić krzywdy. - Ona wie, że już tu jesteście i czeka... Musicie uciekać... Dla naszych światów, nie ma ratunku... - puścił nagle klacz, jakby zrobił coś strasznego i zaczął się cofać od niej jak najdalej. Stanął przy ścianie i zaczął uderzać głową o materac. - Strawią nas płomienie, a ziemie skąpię nasza krew, wszyscy zginiemy, ale wy tego nie widzicie - śpiewał, uderzając bez przerwy głową o materac.

     

    Okoliczne wsie

    Gwardziści okazali się jednak bardziej bojowi niż ostatnim razem. Na dodatek, gdy tylko zaczął się atak buntowników zaczęły nadlatywać pegazy, które powiększały ilości gwardzistów nad buntowników. Ostrzał powietrzny, skutecznie utrudniał zbliżenie się do gwardzistów na ziemi. Ponadto zaatakowani gwardziści, nie wahali się otworzyć ognia w stronę tłumu i atak kamieniami na niewiele się zdał. Kilkoro gwardzistów dało się zaskoczyć, ale większość była gotowa na agresje i nim buntownicy zdołali się choćby zbliżyć, zostali ostrzelani. Oficer widząc całą sytuacje, nie wyglądał na przestraszonego, a bardziej znużonego. Zwłaszcza widząc po czyjej stronie była przewaga.

     

    - Myślę, że już wystarczy - mruknął ze znużeniem oficer, widząc walające się ciała po ostrzale. Minął swoich ludzi od tak i podszedł do Terensa. - Wiadomo z góry jaki będzie wynik tego starcia - spojrzał na stosy ciał. - Ale chyba dostaliście już nauczkę. Dobry dowódca wie kiedy trzeba się wycofać. Ty i twój postrzelony kolega tu zostaniecie, a reszta zostanie wolna. No chyba że chcesz mieć na kopytach krew tych źrebaków, klaczy i reszty niewinnych rodzin. Wybór należy do ciebie - oficer uśmiechnął się. Uniósł kopyto, a pegazy zaprzestały ataku. - Jak widzisz można zapobiec tej rzezi

  19. Night Tale

    Mimo, że Night, od początku mówił Dancing of the Fate, że musi być jednorożcem z krwi i kości. Kimś kto traktuje gorszy od siebie z wyższością, widząc jej wybuch sam się lekko przestraszył. Nawet gdy zdał sobie sprawę, że była to tylko gra, nadal był w szoku. Nie sądził, że ta niewinna niepozorna klacz, może aż tak perfekcyjnie zagrać. Qualm Mask również wykonała swoje zadanie. Była zwykłym pegazem, podległym swej pani. Nic nie mówiła, bez pozwolenia. Inna sprawa to Gravel, który lekko się cofnął, widząc furię klaczy. Do tej pory rozmawiał swobodnie, uważając, że Night trzyma się z dala od takich jednorożców. Teraz patrzył zarówno na niego jak i klacz niepewnie. Night Tale nic jednak nie powiedział, tylko zamknął lekko oczy. Wiedział, że teraz był niżej w hierarchii niż Dancing of the Fate i jeśli zareaguje w jakiś sposób, wszystko zepsuje. Gravel również nic nie powiedział, tylko wziął klucze w zęby i zaczął iść.

     

    Zaczął prowadzić całą trójkę przez długi korytarz pełen pozamykanych drzwi. Z niektórych pokoi dochodziło jakieś mamrotanie. Słowa, które nie miały sensu. Zwykłe majaczenie, kogoś kto nie był zdrowy na umyśle. W jeszcze innym pokoju słychać było wrzaski, jakby kogoś torturowano w najbardziej okrutny możliwy sposób. Zarówno Night Tale, jak i kucyk ziemski jednak to ignorowali. Nikomu nie działa się krzywda i oni o tym wiedzieli. To było zawodzenie kogoś, kto już nic nie rozumiał. Im bardziej szli w głąb korytarza, zaczął dochodzić do nich szloch i skrobanie. Nagle kucyk ziemski się zatrzymał.

     

    - Znów to robi - mruknął, nie patrząc na Dancing of the Fate, jakby nie był nawet tego godny. - Daliśmy mu coś na uspokojenie, ale nie przestaje. Ogryzł sobie kopyto i robi to krwią bez przerwy

    - Skrępowanie nic nie pomaga? - spytał, nie mogąc najwyraźniej uwierzyć.

    - Zawsze znajduje sposób żeby się uwolnić. Zaproponowałbym wejście z wami, ale lepiej was zostawię - wsunął klucz do zamka i lekko przekręcił, otwierając drzwi. Nim jednak weszli, spojrzał na Nighta. - Posłuchaj, nie wiem co ze sobą robisz, ale nie zapominaj kim jesteś. Nie pozwól by zrobiła mu krzywdę - chociaż nie patrzył na Dancing of the Fate, było wiadomym, że mówi o niej.

    - Możesz odejść Gravel, ja je odprowadzę - powiedział ponuro, a ogier pokręcił głową i odszedł. Night Tale zrobił krok do środka. W centrum pomieszczenia wypełnionego materacami, siedział biały jednorożec, trochę większy niż Night Tale. Nie było to dziwne w końcu był dawniej gwardzistą. Jego grzywa była brązowa i w strasznym nieładzie. Najciekawsze były jednak rzeczy na materacach. Symbole, które ten kucyk musiał rysować własną krwią. To miał najwyraźniej na myśli Gravel. Symbole, których nie miał prawa znać kucyk ani człowiek. Były to zapomniane symbole z czasów gdy w Equestrii i na Ziemi nie było jeszcze życia. Każdy mówił jasno "niebezpieczeństwo". - Nie do końca wiemy co chce nam przekazać - powiedział w końcu Night Tale. - Próbowałem odczytać to co tu tworzy z różnymi księgami, ale nie ma żadnych informacji. Najwyraźniej jest to coś co zrodził jego zmęczony umysł - powoli podszedł do ogiera. - Warding, ktoś chce z tobą porozmawiać

    - Za późno, to już jest... Zaczęło się... Świat się kończy... Ona wie... - szlochał, nie odwracając się. Night pokręcił lekko głową.

    - Jeśli dacie mi chwilę, może uda mi się do niego dotrzeć i powie coś przydatnego. Od czasu ataku Crystal na Canterlot, ciężko z nim rozmawiać

     

    Kapłan

    - Cieszę się słysząc to - powiedział z nieukrywanym entuzjazmem ogier. - Jednorożce o twoim potencjale, nie powinny tracić swoich zdolności. Być może nawet uda ci się zainteresować naszą panią - spojrzał w kierunku wejścia i podeszło do nich dwoje kapłanów. - Droga do Canterolot gdzie zgłębia się magię jest długa, zwłaszcza stąd. Nikt nie ma tyle mocy by teleportować się bezpośrednio tam. Możesz więc zdecydować. Jeśli chcesz możesz udać się tam pieszo, a wtedy przydzielimy ci eskortę byś dotarł bezpiecznie. Jeśli jednak wolisz szybszą drogę, możemy cię teleportować ze świątyni do świątyni, aż dotrzesz na miejsce. Decyzja należy do ciebie. Zanim jednak wybierzesz, pomyśl czy masz wszystko, bo powrotu w najbliższym czasie nie będzie

  20. Night Tale

    Wiedział, że Dancing of the Fate ma racje, tak było bezpieczniej, a one nie mogły się narażać. Jednak czas, który spędził wczoraj z Haze sprawiał, że było mu jej naprawdę szkoda. Nawet sobie nie chciał wyobrażać jak to jest. On, który od zawsze marzył, by zobaczyć inne światy. W końcu znalazł by przejście, by go obejrzeć i zbadać, ale nie byłby w stanie. Wszystko co by zobaczył, to wnętrze kapelusza. Mimo, że uważał że to miejsce było również fascynujące, to Haze zapewne nie raz już tam była, a w jego świecie to był jej pierwszy raz. Dlatego ze smutkiem patrzył jak mechaniczny kucyk znika w kapeluszu. Słysząc jednak kolejne słowa Dancing of the Fate, nic nie powiedział, tylko pokiwał głową. Zdjął z szafy jakieś torby i nałożył na grzbiet, a potem otworzył drzwi. Pozwolił wyjść obu klaczom pierwszym, a potem zamknął drzwi i ruszył za nimi.

     

    W Ponyville znowu było istne pobudzenie. Było jednak więcej gwardzistów niż do tej pory. Niektórzy z nich mijali trójkę kucyków szepcąc do siebie coś z zainteresowaniem. Widać było jednak, że głównie skupiali wzrok na Dancing of the Fate, jakby była kimś niezwykłym. Qualm Mask była zwykle niezauważana. Niektóre jednorożce patrzyły na nią nawet ze wstrętem, jakby roznosiła jakąś nieznaną chorobę. Wszędzie na mieście były plakaty przedstawiające klacz z rytuału, która popisała się czarną magią. Informacje mówiły tylko że jest niebezpieczna i trzymać się z daleka. W świątyni ponownie zbierały się jednorożce, które przygotowywały się do rytuału. Dyby znów były wypełnione nowymi kucykami. Night Tale szedł jednak, nie zwracając na to uwagi. Najwyraźniej to samo chciał sugerować obu klaczą. Dopiero, gdy zbliżali się szpitala gdzie miał być gwardzista, otworzył usta.

     

    - Wszyscy myślą, że jesteś z wielkiego rodu - mówił, nie zatrzymując się. Łatwo było się domyślić, że mówi do Dancing of the Fate. - Twój struj sugeruje, że jesteś adeptką magiczną z wpływowej rodziny. Masz w końcu nawet pegaza jako sługę, dlatego co niektórzy tak ci się przyglądali - nie dał jednak szansy cokolwiek powiedzieć klaczom, bo zaraz pchnął drzwi.  W środku w recepcji stał jakiś kuc ziemski, zapisujący jakieś dokumenty. Powoli uniósł wzrok, widząc Nighta otworzył usta.

    - Tak szybko? - spytał zdziwiony, a potem spojrzał na dwie nieznajome. - Serio? Nie mówiłeś, że masz kogoś - spojrzał po Dancing of the Fate. - Zabierasz wpływowego jednorożca na randkę do zakładu dla obłąkanych? Lepiej zabierz ją na kolacje

    - Gravel - pokręcił głową Night. - To nie jest moja klacz. One chciały zobaczyć Wardinga

    - Tego świra? - pokręcił głową. - Za tydzień robimy mu lobotomie

    - Co? - Night lekko mrugnął. - Nie jest niebezpieczny. Był dobry kucykiem i...

    - Ta, ale nikt nie wie co mu jest po tamtym. Płacze i wrzeszczy po nocach. Ostatnio złamał pielęgniarzowi kopyto, więc to najlepsze wyjście - znów spojrzał na obie klacze. - Ale mniejsza, jeśli chcecie go zobaczyć, to podpiszcie to - wyjął dwie kartki. - Muszę być pewny, że robicie to na własną odpowiedzialność

     

    Okoliczne wsie

    Rozległ się kolejny strzał. Pole siłowe, które osłaniało oficera, rozstąpiło się, tak szybko, że niemal nie było tego widać. Kula została wystrzelona tym razem w stronę Eryka. Pocisk przebił się przez jego kopyto, a oficer patrzył na niego niezwykle chłodno. W jego wzroku próżno było szukać litości, czy współczucia. Była tam tylko czysta i zimna nienawiść.

    - Możesz mówić co chcesz o nas i naszych metodach, ale nikt nie obrazi cesarzowej - znów zaczął rozglądać się po zebranych. - Chyba popełniliśmy błąd - lekko westchnął. - Myśleliśmy, że można was czegoś nauczyć, ale najwyraźniej tylko szczekacie i gryziecie. To miejsce jest spalone i traci tylko czas naszej pani - nagle uniósł kopyto w którym coś trzymał. - Jest w tym też moja wina, bo ja zawiodłem nie potrafiąc wam pokazać jak wasze próby są daremne. Wszyscy więc zostaniemy ukarani. Wydajcie przynajmniej siedmioro, którzy brali udział w napadzie, w innym wypadku wszyscy wylecimy w powietrze. Ja nie boję się śmierci, w przeciwieństwie do was. Będę odliczał od dziesięciu w dół. Dziewięć - powiedział, po niedługiej chwili.

  21. Okoliczne wsie

    Nagle pojawiło się ogromne pole magiczne, większe niż zwykle, bo te tworzyło solidną ścianę oddzielającą oficera od burzliwego tłumu. Jak się okazało, stworzyły go dwa jednorożce, którzy stali teraz u boku oficera. Sam ogier, który pociągnął za spust, patrzył z nienawistnym uśmiechem na wściekłość mieszkańców. Gdy jednak sytuacja stała się nazbyt napięta, padły odgłosy licznych strzałów. Nikt jednak nie został tym razem ranny. Strzały były tym razem ostrzegawcze i miały na celu tylko uspokoić wściekły tłum. Nie było tajemnicą, że gdyby gwardziści chcieli, mogliby wystrzelać teraz niemal wszystkich zgromadzonych i zrobić tu istną rzeź.

     

    - Mylicie pojęcia - mruknął oficer, opierając kopyto o pulpit i patrząc na wszystkich mieszkańców ze znużeniem. Nadal stał za magiczną ścianą, dzielącą go od tłumu. - Crystal nigdy was w nic nie zmieniła - zmrużył delikatnie oczy. - To był błąd poprzedniej władczyni, która sami nie wiemy, co sobie myślała czyniąc to i obrażając nas tym samym. Gdy tylko Crystal objęła tron, i pokonała wasze powstańce wojska, miała wybór. Mogła zlikwidować was wszystkich i nie dać wam szansy lub chociaż spróbować. Wy za jej miłosierdzie odwdzięczacie się krwią naszych braci. Zakładam, że gdyby ona tutaj stała, nie okazalibyście jej tyle miłosierdzia i zabilibyście w najbardziej okrutny sposób, mimo, że ona tego nie zrobiła i nie ona sprowadziła nas do waszego świata. Mógłbym teraz kazać tak samo wymordować was wszystkich tu na miejscu - rozejrzał się po gwardzistach, otaczających cały teren. - Wy byście to zrobili. Zabilibyście każdego z nas, za to, że się urodził, a my potrafimy ukazać jak widzicie, więcej tego co wy dawniej nazywaliście człowieczeństwem - spojrzał na wykrwawiającą się klacz. - Nie zostało jej wiele czasu. Myślałem, że jesteście odważni, ale najwyraźniej tchórze atakowali z zaskoczenia i teraz boją się śmierci. Gdyby to moja przyjaciółka się wykrwawiała, to bym się nie wahał przyznać

     

    Night Tale

    Spoglądał jak Dancing of the Fate się posila i słuchał każdego słowa. Nie wyglądał przy tym na zniesmaczonego, zachowanie klaczy przy stole. Mimo, że jednorożce obecnie miały odznaczać się jako klasa wyższa, widać było z góry, że on za takiego się nie uważał. Wyglądało, że nawet go to nieco rozbawia. Mimo wszystko, nie mógł kłócić się z tym co powiedziała. Miała racje, co do magii. Jeśli naprawdę Mystra ją splotła, a Crystal jej używała, to musiała znać jej gatunek. Najlepszą opcją by było stwierdzenie, że Crystal to po prostu kucyk. Potężny i niezrozumiały, ale jednak kucyk. Im jednak bardziej się tym interesował, miał wrażenie, że to niestety nie to. Czy mogła istnieć szansa, że ukryła wszystko o swoim pochodzeniu?

     

    - Cieszę się - mruknął, na jej podziękowanie i powoli uniósł lewitacją brudne naczynia. - Mam jednak nadzieje, że okaże się to czymś banalnym, co znacie na wylot - uśmiechnął się, wstawiając naczynia do zlewu. - Teraz więc mam wam pokazać gwardzistę, a potem rytuał? - opuścił delikatnie wzrok. - Zapewne będziesz chciała schować Haze do kapelusza - szkoda mu jej było, wiedząc jak bardzo jest ciekawska świata. - Nie można zbliżyć jej wyglądu do kucyka, by była z nami? Wiecie tyle o magii, można zrobić coś jak zmiana wyglądu podmieńca, to chyba jednak magia

  22. Okoliczne wsie

    - Przybyliśmy tu dziś, aby pożegnać mieszkańców, walczących w obronie swoich domów i rodzin - powiedział, z mównicy oficer, patrząc na tłumy zebranych. Wszędzie było pełno gwardzistów, co było dość dziwne, biorąc pod uwagę, że tego typu uroczystości, nie wymagały specjalnej ochrony. - Polegli bohaterską śmiercią, w walce z prymitywnymi istotami, które nigdy, nie powinny były się narodzić - zmrużył delikatnie oczy. - My jako żołnierze, wiemy czym jest śmierć w obronie naszych domów i rodzin i podobnie jak wy, odczuwamy ból, gdy tracimy towarzyszy bohatersko walczących na służbie - zapadło nagle chwilowe milczenie. - Ludzie nadal pamiętają historie, w której my jesteśmy najeźdźcami i odbieramy wam wasz świat. Wielu z was, jest zbyt młodych by to pamiętać, ale nim przybyliśmy, byliście na progu zagłady. Wasz świat umierał, a wy wraz z nim. Przyszliśmy do was z gałązką oliwną i odbudowaliśmy to co straciliście, ale wy tego nie doceniliście. Wypowiedzieliście nam wojnę i zabijaliście naszych braci i siostry. Taką okazaliście nam wdzięczność - uderzył kopytem w pulpit. - Ale to było dawno i kto by o tym jeszcze myślał - jego ton stał się spokojniejszy, aż za bardzo spokojny. - Nie możemy jednak zapomnieć, śmierci naszych braci z wczorajszego wieczoru - rozejrzał się po zdezorientowanych minach sponyfikowanych. Nagle ogier po coś sięgnął. Nim ktokolwiek mógł zareagować, wystrzelił nagle z pistoletu w jakąś postronną klacz. Postrzelona upadła na ziemię, ciężko oddychając, a krew wylewała się z jej ciała. - Ma jeszcze pięć minut nim się wykrwawi - zmarszczył lekko brwi. - Macie czas na podjęcie decyzji - wskazał kopytem na zamknięte trumny, które otworzyli gwardziści. Okazały się zupełnie puste. - Wydajcie tych, którzy wczoraj okradli nas i zabili z zimną krwią naszych braci lub patrzcie jak ona powoli umiera, a zaraz potem kolejni, aż zrównamy straty - zmarszczył brwi i znów uniósł pistolet. - Byliśmy do tej pory dla was za mili. Jeśli chcecie byśmy pokazali gorszą stronę, wystarczyło poprosić. Kto ma być następny, więc? Może on - wymierzył broń w przypadkowego źrebaka - gwardziści dookoła, czekali najwyraźniej, aż, któreś z mieszkańców zrobi coś głupiego.

     

    Night Tale

    - Nie pomyślałbym, że ktoś tak niewielki może mieć taki apetyt - szybko zamilkł, jakby powiedział coś niestosownego. - To znaczy, nie uważam że jesteś niska czy coś... - mówił zakłopotany, starając się dobrać słowa. - Może lepiej skończę ten temat - lekko pokręcił głową i zaczął zabierać swoją pustą miskę po jabłkach za pomocą lewitacji. Podobnie zrobił z miską Dancing of the Fate i nałożył jej dokładkę, o którą prosiła. - Cieszę się, że posiłek tak ci smakuje - lekko się uśmiechnął. - Tak dawno nie miewałem gości, że zapomniałem jakie to przyjemne - nagle lekko zmrużył oczy. - Nie chce poddawać wątpliwością waszej wiedzy i mocy, ale czy zastanawiałyście się, co będzie jeśli Crystal okaże się nawet wam obca? Wiesz mam na myśli, że okaże się czymś czego nigdy nie zanotowano w kartotekach. Z nieznanym jednak ciężko walczyć

  23. Podmieńce

    Słysząc nagłe słowa White, niema podmieniec uniosła wzrok na nią. Przyglądała się jej trochę nieufnie, widząc jak magia zaczyna spowijać jej towarzysza. Zmieniła jednak zdanie, widząc, że ten znów zaczął oddychać powoli i słabo, ale jego ciało się poruszało. Spoglądała ze szczerym zdziwieniem na jednorożca. Nie było w tym nic dziwnego, w końcu nie była im nic winna. To oni zaatakowali ją i sami byli sobie winni wyniku tego starcia. Zaraz jednak pobiegła, nie w kierunku White, a skrzyń z których wybiegła, tuż przed ujawnieniem się klaczy. Wróciła ponownie do swoich towarzyszy, trzymając w kopycie dziwny kamień, który położyła obok wojownika. Nagle wokół jego ciała, powstał zielony płonący okrąg, który całkiem go pochłonął. Zaraz potem podniosła Toxic Snare i ją tam również wrzuciła. Zrobiła krok do przodu, by również wejść w ten płomień. Najwyraźniej był to rodzaj teleportu do ich domu. Nim jednak to zrobiła, rzuciła jakimś zawiniątkiem w głowę White, nim ta zdążyła odejść. Potem podmieniec wskoczyła w płomienie, a te zniknęły wraz z tajemniczym kamieniem. Nie było żadnego śladu po podmieńcach, za wyjątkiem tego czym dostała White. Jak się okazało była to kartka, a w niej krótka informacja.

    "Ślad na tobie zostawiliśmy, wyczuwamy twój zapach, umyj się. Twój dom nie jest bezpieczny, jest obserwowany, wiemy gdzie mieszkasz"

     

    Okoliczne wsie

    Gwardziści przygotowywali miejsce, na którym mieli zostać pożegnani polegli, w walce ze stonką. Jeśli była to pułapka, musiała być niezwykle zręczna, bo niemal wszystkie siły zebrane były w tym miejscu. Tylko niewielkie patrole zostały w okolicach mieszkalnych. Pierwsi mieszkańcy powoli zbliżali się na pożegnanie zmarłych. Każdy kto chciał wejść, musiał minąć dwójkę jednorożców z gwardii, którzy za pomocą zaklęcia sprawdzali, czy nie jest wnoszone coś niebezpiecznego. Wszystko wskazywało, że to prawdziwe pożegnanie ze zmarłymi. Na widoku były jeszcze ciała z otwartymi trumnami, a mieszkańcy mieli okazje się pożegnać. Niektóre trumny były jednak pozamykane. Najprawdopodobniej ciała w nich były zbyt zmasakrowane, by pokazać je oczom wszystkich. Niewielkie patrole, będące w okolicach mieszkalnych, upewniały się również, czy wszyscy wykonali rozkaz.

  24. Okoliczne wsie

    Niemal na całym terenie pojawiły się patrole gwardii. Mogło to mieć związek z niedawnym atakiem na konwój, ale nic na to nie wskazywało. Było spokojnie... można by pomyśleć, że,aż nazbyt spokojnie. Gwardziści patrolowali okolice i nawet nie zaczepiali mieszkańców o niedawny atak. Co jeszcze ciekawsze, nie wyglądało nawet by trwały poszukiwania zaginionej broni. W niektórych jednak miejscach, otaczająca cisza była zagłuszana przez głos młotka. Jak się okazywało, w pewnych miejscach, gwardziści przybijali jakieś tabliczki. Wszystkie były postawione, tak żeby każdy mieszkaniec mógł je zobaczyć. Treść na tabliczkach była dosyć intrygująca. Wszystko było napisane w formie rozkazu, mimo wszystko można było odnieść wrażenie, że gwardziści ukazali odrobinę serca.

    "Dziś o godzinie dwunastej, wszystkie prace rolne mają zostać wstrzymane. Każdy mieszkaniec ma obowiązkowo wstawić się na głównym placu, gdzie nastąpi ostatnie pożegnanie poległych we wczorajszej walce z robactwem. Będzie to ich ostatnia podróż nim ciała zostaną pochowane. Nie wstawienie się, będzie miało poważne konsekwencje."

    Ostatnie ostrzeżenie mogło jednak trochę zaskakiwać.

  25. Podmieniec

    Otworzyła usta, jakby chciała coś powiedzieć na wątpliwości White, ale nie dobył się z niej żaden głos. Uderzyła kopytem w swoje gardło, ale nie dało to żadnego efektu. Ostatecznie z rezygnacją pokręciła głową. Wszystkie jej obecne ruchy, mogły sugerować, że nadal nie przywykła do milczenia, a niemową została całkiem niedawno. Uderzyła kilka razy kopytem o ziemię, próbując najwyraźniej porozumieć się alfabetem morsa, którym porozumiewała się z innymi. Zaraz jednak przestała, rozumiejąc, że najpewniej kucyk przed nią nigdy się tego nie uczył. Nie miała w końcu nigdy ku temu powodów. Zaczęła więc machać kopytem przed sobą, jakby próbowała przekazać White wiadomość. Pokazała kopytem na White, a potem nim machnęła, chcąc jej najwyraźniej przekazać, że to koniec walki i może odejść. Najwyraźniej wcale nie miała ochoty na walkę z jednorożcem. Na pewno nie był to strach, bo podmieniec wcale go nie okazała. Powoli ruszyła z Toxic Snare na grzbiecie, w kierunku wojownika, który uderzył o ziemię. Stanęła nad nim i pokręciła lekko głową. W końcu spróbowała go podnieść, jednak ten był za duży dla niej gabarytami i wyglądało to całkiem komicznie, gdy dwa razy mniejsza podmieniec próbowała go unieść. W końcu usiadła z rezygnacją na ziemi, kładąc Toxic Snare obok i zaczęła jakby czegoś szukać.

×
×
  • Utwórz nowe...