Skocz do zawartości

Magus

Brony
  • Zawartość

    5482
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    8

Wszystko napisane przez Magus

  1. Breezy Orchid Klacz spojrzał ze zdziwieniem na to, co Martin miał na sobie. Z pewnością nie był to model pancerza, który tworzyła gwardia. Zastanawiał się skąd wziął ten pancerz. Na pewno nie dały mu go kryształowe kucyki. One też dostają uzbrojenie z Canterlotu. Breezy w milczeniu przyglądała się chwilę Martinowi. -Martin? Co to jest? -Wskazała kopytkiem na jego zbroje. -Kto ci to dał?
  2. Gwardia Crystal Empire -Cóż czy chce pan wracać to pana decyzja. Jeśli pan chce może pan pozwiedzać okolice. Nie brakuje tu miejsc do oglądania. Niestety nie znajdzie pan tu jednak tych podejrzanych. Jednak widzieliśmy zdjęcia tej Sandy zatrzymanej w Canterlocie za zamach. I mogę zapewnić, że to ona. Teraz jest bardzo niebezpieczna dla wszystkich. Może pan to przekazać swoim dowódcom. Jeśli chodzi o list to zostanie oczywiście wysłany. Dotrze do księżniczki jeszcze dziś
  3. Dziwny był ten uśmiech Lust. Czasem żałuje, że nie jestem w stanie zajrzeć komuś do głowy by zrozumieć, co ma na myśli swoim zachowaniem. Moje oczy skierowały się na notes, który podała mi Lust. Wyglądał naprawdę dobrze. Zawsze czułem zakłopotanie, gdy ktoś dawał mi coś lepszego, podczas gdy można było wybrać taniej. Ciężko ją rozgryźć. Otworzyłem by spojrzeć do środka. Wszystko było idealnie odwzorowane. Teraz będę mógł znacznie lepiej nauczyć się magii i nie zagrożę zniszczeniem starej księgi. Starą księgę chyba przekaże gwardii. Może być nam bardzo użyteczna. Przeglądałem kolejne strony, gdy trafiłem na dedykacje. Dziwne. Nie widziałem powodu by musiała to robić. Gdy zacząłem ją czytać moje oczy to spoczęły na dedykacji by zaraz podnieść oczy na Lust. Nigdy nie byłem do końca dobry w rozumieniu takich rzeczy. Ale gdy to czytałem czułem jeszcze większe zakłopotanie. Ponownie wspomina jak się wyróżniam. Nie rozumiem tego. Może ona mi to wmawia lub bardzo chce by tak było. Ja sam nie czuje się wyjątkowy. Jestem taki jak wszyscy. Kolejne słowa dedykacji wprowadzały w jeszcze większe zakłopotanie. Ukrywa w sobie swoje prawdziwe emocje. To, co widzę teraz jest tylko maską? Nie pojmuje tego do końca. Nie powie mi zapewne prawdy. Nawet jak ją spytam to mnie wyśmieje jak zawsze lub odwróci kota ogonem. Ostatnie słowa też mnie zastanowiły. Czyżby nasza magia była szkodliwa dla niej? Dlatego nie jest zainteresowana tymi zaklęciami? Czy ja jej szkodzę, gdy się teleportujemy? Już nic nie rozumiem. Cóż chciałem jej jakoś okazać swoją wdzięczność. Zapewne ze mnie zakpi za to, co zrobię. Ale nic lepszego nie przychodziło mi do głowy. Wstałem od stolika. Po czym do niej podszedłem i lekko pocałowałem w policzek. Nie było w tym nic nadzwyczajnego. Był to zwykły gest wdzięczności nic więcej. Wróciłem na miejsce. Po czym zamknąłem książkę i znów na nią spojrzałem. -Dziękuje. -Powiedziałem jeszcze krótko i bardzo miłym głosem. Jednak nie chciałem kontynuować tego tematu. Dlatego szybko skierowałem rozmowę na to, po co tu przyszedłem. -Lust skoro już wiesz jak wygląda ta podróż. To sądzę, że powinnaś zostać tutaj w Canterlocie. Sam zdobędę informacje, których tak szukamy. Niema potrzeby byś ryzykowała
  4. Na szczęście nie miałem daleko do kawiarni. Co prawda kilka minut więcej poświęcić musiałem by tam dojść. To zawsze była moja ulubiona kawiarnia. Często tu przechodziłem, gdy jeszcze mieszkałem w starym domu. Po drodze minąłem zgliszcza mojego dawnego domu. Wciąż był w ruinie. Teraz pozostały tylko wspomnienia po nim. Niema sensu na melancholie. To tylko miejsce. Dom jest tam gdzie ja jestem. W końcu dotarłem do rzeczonej kawiarni. Rozejrzałem się po stolikach. Nagle spostrzegłem Lust siedzącą w kącie. Powoli podszedłem do jej stolika, po czym się dosiadłem następnie się odezwałem. -Witaj. Miło cię znowu widzieć. -Powiedziałem szczerze. Aktualna sytuacja wymagała rozmowy jak najszybciej i ustalenia, co robimy dalej.
  5. Takiej odpowiedzi się nie spodziewałem. Normalnie wolałbym nie myśleć, czym może być taka zajęta. Ale skoro jest w kawiarni to zapewne robi coś innego. Więc do zobaczenia. Powiedziałem krótko, po czym odłożyłem kamień do szuflady w biurku. Chyba jest tam sama. Bo wątpię, że chciałaby abym przyszedł gdyby tam była z kimś. I wychodzi na to, że już o wszystkim wie. Najpewniej przemyślała sytuacje i zgodzi się ze mną, że najlepiej będzie jak sam tam przybędę. Włożyłem czarny szalik na szyje. Tyle mi wystarczy. Zimno mi nie było. Ale lubiłem od do czasu coś włożyć. Tym razem nie zabiorę broni i zbroi. Bo chcę wyruszyć jak najszybciej. Wole nie prowokować smoków chodząc ubrany jak na wojnę. Trzeba im okazać jak najwięcej szacunku. Lepiej ich nie prowokować. Przy nich my kucyki jesteśmy niczym pył na wietrze. Powoli opuściłem dom zamykając wcześniej drzwi na klucz i zacząłem się kierować do rzeczonej kawiarni.
  6. Dalej siedziałem myśląc nad tymi dokumentami, gdy nagle spostrzegłem coś za oknem. Jakiś kucyk wkładał mi coś do skrzynki. Powoli zszedłem na dół by sprawdzić, co to jest. Gdy tam dotarłem okazało się, że to nie jest list. Była to ulotka. Smoki otworzyły swoją wyspę dla turystów. Jak na życzenie. Dość kosztowna podróż. Na szczęście już posiadam bilet. Pozostawał jednak pewien problem. Okazuje się, że nawet smoki nie tolerują podmieńców. Jeśli popłynę tam z Lust może się to skończyć dla nas tragicznie. Najlepiej by było gdyby mi to zostawiła. A sama została na miejscu. Mam nadzieję, że posiada tyle zdrowego rozsądku. Mimo wszystko muszę jej o tym powiedzieć. Powoli wróciłem na górę, po czym wziąłem w kopyta kamień od Lust i zacząłem się koncentrować. Lust musimy się natychmiast spotkać. Proponuje park w Canterlocie. Chodzi o naszą podróż
  7. Magus

    Quiz CMC V 2.0

    Była na nią obrażona. Bo Rarity nie poświęcała jej czasu
  8. Dotarłem znów do domu. Otworzyłem drzwi kluczem. Po czym położyłem ekwipunek gwardzisty na ziemi w salonie w kącie. Jak będzie mi potrzebny będzie na miejscu. Poszedłem do gabinetu z Arrowem i resztą rzeczy. Gabinet natychmiast mu się spodobał. Widać było, że nowe miejsce zamieszkania odpowiada mu bardziej niż koszary. Usiadłem na krześle a na biurku położyłem książki, dokumentacje z zamku i kamień duszy Lust. Na razie postanowiłem nie otwierać księgi magii była w kiepskim stanie. Jeśli Lust dotrzyma słowa wkrótce dostanę wersje, która nie będzie tak zniszczona. Jeśli tak się nie stanie. Będę musiał ją ostrożnie czytać by nie zniszczyć i nauczyć się wszystkiego. Znów zacząłem czytać dokumentacje księżniczki. Chciałem zrozumieć, co chciała tu przekazać. Coś musiało mi umykać. Pytanie tylko brzmi. Co dokładnie mi umykało?
  9. Po dość niedługim czasie dotarłem na miejsce. Na szczęście miałem niewiele rzeczy do zabrania. Większość i tak spłonęła. Schowałem swój ekwipunek gwardzisty. Następnie schowałem ten kamień duszy Lust, książki i dokumenty księżniczki z zamku. Arrowa wleciał mi w tym czasie na grzbiet. Ja sam skierowałem się do gabinetu kapitana by zabrać jeszcze mój sejf. Poszedłem w stronę jego gabinetu mijając jego strażników i po zapukaniu do jego gabinetu powoli wszedłem do środka. -Golding? Słyszałem, że wróciłeś. Przemyślałeś już to, co proponowałem? -Niestety na razie nie mogę tego zrobić -Dlaczego? -Jestem czymś zajęty. Dopóki tego nie skończę. Nie będę mógł przejąć tego stanowiska -Rozumiem. Czy mogę ci jakoś pomóc? -Niema potrzeby poradzę sobie. Chciałem jednak zabrać mój sejf. Znalazłem już dom... -Oczywiście. -Nagle za pomocą magii podniósł mój sejf i go podał. -Cieszę się, że znów stajesz na nogi -Ja również kapitanie. Spróbuje skończyć to jak najszybciej -Dobrze Golding. Skończ, co musisz i przemyśl to na spokojnie. -Zasalutowałem kapitanowi, po czym opuściłem jego biuro. Za pomocą magii niosłem wszystkie rzeczy do nowego domu.
  10. Golding Shield W końcu dotarłem do miejsca, które miało być moim nowym domem. Cóż z zewnątrz wyglądało to nieźle. Zobaczmy jak jest w środku. Powoli wsadziłem klucz do drzwi i wszedłem do środka. Zamek był z pewnością lepszy niż w moim starym domu. Mieszkanie piętrowe. Salon całkiem duży był. To mi odpowiadało. Kuchnia całkiem przeciętna. Ale nie jest źle to mi wystarczy. Powoli wszedłem na piętro. Gabinet wyglądał nieźle. Tu umieszczę swój sejf i stojak dla Arrowa. Łazienka wielkością była przeciętna. Ale była tu toaleta i wanna. Miło że jest wanna którą osobiście bardziej wolę. Sypialnia jak na moje standardy była za duża. Na dodatek łóżko dla dwóch osób. Przywykłem do jednoosobowego. Cóż przyzwyczaję się do takiego. Położyłem się na łóżku by ocenić miękkość. Z pewnością było wygodne. Będzie mi się dobrze w nim spało. Nie jest źle. Szkoda tylko, że mój dziennik spłonął. Gabinet nadawałby się do prowadzenia go. No nic. Dom został sprawdzony. Idę do koszar po Arrowa i resztkę moich rzeczy i mogę się odpowiednio zadomowić. Opuściłem mój nowy dom i zamknąłem drzwi na klucz. Po czym ruszyłem w stronę koszar. Gwardia Crystal Empire -Tam mówiono nam, że przybędzie tu ktoś z Canterlotu. Lecz nie mówiono mi, że będzie to gryf. Co ci mogę powiedzieć? Zaskoczyli nas. Była ich dwójka klacz i ogier. Gdy nagle z nikąd pojawił się 3. Kolejna klacz. Gdy już wydawało się, że ich mamy. Nagle pojawił się ten samolot. Zabrał ich i odleciał. Sądziliśmy już, że współpracują z buntownikami. Ale chyba się pomyliliśmy. Ta trójka znów się pojawiła. Tym razem na Manehattan. Zabrano im to, co ukradli. Ale podobno zdołali zbiec. Najgorsze, jeśli zapamiętali coś z tej rzeczy. Jednak na pewno niema już ich w naszym królestwie
  11. (873+300-450=723) Golding Shield Ku mojemu zdziwieniu kamień od Rarity był sporo warty. Tera czas by kupić nowy dom. Mam nadzieje, że coś mają. Gdy tam dotarłem okazało się, że były kamienice na sprzedaż. Cóż dzięki sprzedaży klejnotu nie odczułem aż tak bardzo tej straty finansowej. Przynajmniej mam to z głowy. Właśnie dostałem akt własności nowego domu. Ten miał się znajdować na ulicy srebrnego księżyca. Znałem te okolice. Należała do jednej z lepszych w Canterlocie. Podobno mój nowy dom jest już w pełni wyposażony. Cóż przydałoby się go obejrzeć i ocenić. Potem muszę zabrać rzeczy, które przetrwały i Arrowa i się tam spokojnie zadomowić Dowódca gwardii Crystal Empire Z gabinetu dało się usłyszę krótkie, ale głośne słowo. Które rozległo się po korytarzu -Wejść!
  12. Powoli zacząłem się budzić. Eh to była strasznie pokręcona noc i sny. Nawet w snach już mnie ona męczy. Tak to jest, gdy przez cały czas myślisz tylko o tym, co się przydarzyło. Nie sądzę by miała nawet dostęp do snów. Takie rzeczy może robić tylko księżniczka Luna. Dobrze niema, co dalej nad tym rozmyślać. Póki, co wciąż miałem urlop. Dobrze, że sporo mi się go nazbierało. Więc mogę zająć się kilkoma sprawami. Wstałem z łóżka i zjadłem szybkie śniadanie. Nakarmiłem również Arrowa. Najpierw postanowiłem sprzedać klejnot od Rarity a później zacząć szukać nowego domu. Nic dziwnego, że uważa się ją za element szczodrości. To było naprawdę miłe z jej strony. Tym razem nie ubrałem na siebie żadnej zbroi. W tej chwili nie była mi potrzebna tak samo jak broń. Zabrałem tylko torbę ze znalezionym książkami i opuściłem koszary.
  13. Z Applejack. Uwolniła je Rainbow Dash
  14. Golding Shield Powoli przemierzałem ciemne ulice Canterlotu. Jednak nawet o tej porze było tu pełno kucyków. Ja tylko marzyłem by położyć się do łóżka i odpocząć po tym wszystkim, co działo się dzisiaj. Jutro zacznę szukać nowego domu. A potem zacznę myśleć o innych sprawach. Ironią losu jest to, że teraz wędrówki z Lust zaczęły pożerać sporo czasu z mojego życia. A do tej pory robiła to tylko gwardia. Los naprawdę bywa dziwny i kapryśny. W końcu dotarłem do koszar. Zdjąłem hełm z głowy by pokazać się gwardzistą pilnującym koszar. -Golding? -A, kogo się spodziewałeś? -Spytałem jakbym nie bardzo chciał kontynuować te rozmowę. -Znaczy nie wiedzieliśmy, że miałeś misje. Myśleliśmy... -Cóż chyba nie muszę wszystkim mówić, co robię. A zamiast zajmować się mną skupcie się na swoich obowiązkach. Nie słyszałem by ktoś przydzielał mi niańkę -Wybacz. Zaczekaj jeszcze -Nagle podał mi paczkę. -To do ciebie przyszło rano -Dziękuje. -Powiedziałem krótko. Po czym zabrałem paczkę i poszedłem do swojego łóżka w koszarach. Arrow wleciał mi na kopyto, aby się przywitać. Pogłaskałem go lekko, po czym spojrzałem na paczkę. Ku mojemu zdziwieniu przyszła z Ponyville od Rarity. Powoli ją otworzyłem wewnątrz był jakiś piękny klejnot i list. Powoli zacząłem go czytać Popatrzyłem na kamień to była miła niespodzianka. Normalnie bym nie sprzedał tego klejnotu. Ale Rarity ma racje potrzebuje pieniędzy by stanąć na kopyta. Cóż teraz idę spać jutro zacznę szukać nowego domu. Zdjąłem pancerz, po czym położyłem się do łóżka i momentalnie zasnąłem. Gwardzista Crytsal Empire Gwardzista spojrzał ze zdziwieniem na Martina. Nie wiadomo czy to, dlatego że pierwszy raz widział gryfa czy może, dlatego że gryf służył w gwardii Canterlotu. -Nasz dowódca jest tam. -Wskazał kopytem na drzwi niedaleko. -Chyba, że pyta pan o księżniczkę lub księcia. Oni są obecnie w pałacu. Ale są bardzo zajęci. Trzeba się wcześniej umówić by się z nimi spotkać
  15. Gwardia Menehattan Gwardziści spojrzeli po sobie. Nie bardzo im się podobało, że podmieńce wydają im polecenia. Ale rozkaz z góry to rozkaz z góry. -To są jakieś jaja -Co robimy? -A, co mamy robić? Wychodzimy. Skoro bardziej przeszkadzamy tu niż pomagamy. Zaczekamy na zewnątrz. -Pegazy w szyku wyleciały z kanałów. Ciekawe czy tym razem podmieńcom się powiedzie. Zastanawiali się lecąc dalej.
  16. Patrzyłem jak Lust odchodzi. Eh czy ona zawsze musi zrobić jakiś pokaz przed odejściem? To zakręci swoimi kształtami. To pójdzie niczym modelka. Muszę na nią uważać, bo jeszcze za bardzo się przywiąże do niej. Co byłoby, co najmniej dziwne żeby kucyk mógł czuć choćby przyjaźń do podmieńca. To było trochę dziwne. Ale chyba zaczynałem się do niej przyzwyczajać. Co nie znaczy, że nie mogę przestać na nią uważać. Jaka szkoda, że najpewniej nasza droga w końcu poprowadzi nas w zupełnie różnych kierunkach. To niestety było pewne. Mógłbym sam popłynąć na wyspę. Nic jej nie mówiąc. Mimo wszystko i tak już wiedziała sporo. Więc niema sensu kryć reszty. Być może smoki ją przekonają, że poszukiwanie tego miasta to zły pomysł. Małe szanse. Ale zawsze jakieś są. Czy mówiła prawdę, że nie ukryje się przed nią w Canterlocie? To bardzo możliwe. Znała mój zapach. Nawet pancerz nie pomógł. Ta zabawa szybko się nie skończy. Chwilę patrzyłem tak na nią rozmyślając. Aż w końcu powiedziałem krótko -Do zobaczenia i dziękuje. -Po tych słowach się odwróciłem i poszedłem w stronę koszar. Nie sądzę bym się musiał o nią martwić. Bardziej martwiłbym się o tego, kto ją napadnie. Miło z jej strony, że przygotuje mi tą książkę. Kolejny jej dziwny gest. Teraz muszę pomyśleć, co zrobić z tymi dwoma książkami. Trzeba je chyba ukryć tak samo jak te dokumentacje księżniczki. Jedna książka posiadała potężne zaklęcia, których lepiej, aby nie poznał ktoś, kto może być zagrożeniem a druga jest zapewne zakazana. Cóż coś wymyślę.
  17. Gwardia Manehattan Dwoje gwardzistów zaczęło spadać przez uszkodzone skrzydła. Na szczęście wylądowali na okolicznym dachu. Więc pancerze ich ochroniły i skończyło się tylko na potłuczeniach. Jednak nie mogli już latać zostali wyłączenie z pościgu. Czwórka gwardzistów lecąca za Sandy na szczęście miała wyciągnięte włócznie podczas lotu. Więc większość uderzenia poszła we włócznie, które się złamały. Gwardziści na szczęście nie uderzyli na tyle mocno w ścianę by nie mogli latać dalej. Zaczęli omijać ścianę. Kątem oka zobaczyli jak podejrzane uciekają do kanału. Szybko zaczęli wlatywać do najbliższego włazu a z niego prosto do kanałów.
  18. Golding Shield Świetnie nawet ma ten sam bilet. Czy los sobie ze mnie kpi? To zaczyna się robić dziwne. Chyba los faktycznie lubi płatać nam figle. Ale teraz nie czas na to. Pora wracać. Jak to określiła do jej słoika. Włożyłem hełm na głowę. Nic nie powiedziałem, gdy nagle mój róg zaczął ponownie intensywnie błyszczeć żółtym światłem. I oboje zniknęliśmy i znów byliśmy w miejscu, z którego nie dawno zniknęliśmy. Nagle spojrzałem na Lust. -Raczej mnie tam już nie znajdziesz. Nie mogę mieszkać w koszarach. Muszę poszukać nowego domu. Więc tym razem raczej tak łatwo mnie nie znajdziesz. Chyba, więc teraz ja będę ustalał miejsca spotkań przez twój kamień. -Powiedziałem z chytrym uśmiechem, którego nie było widać przez hełm. -Sądzę, że dasz radę przepisać te książkę ze swojej niesamowitej pamięci. Więc oryginału ci raczej dawać nie muszę. -Na chwilę zamilkłem. Wyglądało jakbym nad czymś myślał, gdy na nią patrzyłem. -Sądzę, że za parę dni możemy wypłynąć na smocze wyspy. Chyba, że masz jakieś swoje plany Breezy Orchid Róg klaczy zaczął intensywnie świecić. Nagle całe miejsce, w którym stała z Martinem się całkowicie zmieniło. Wszędzie otaczały ich domy z kryształu. Sama klacz cofnęła się kilka kroków i złapała delikatnie kopytkiem za głowę. -Jak mówiłam poradzę sobie. Jesteśmy na miejscu Martinie. Co teraz robimy? Rozdzielamy się?
  19. Gwardia Manehattan Gwardziści unosili się nad budynkiem obserwując czy podejrzani nie wydostaną się z budynku. Nagle spostrzegli jak dwoje poszukiwanych ucieka. Wyglądało na to, że podmieńce przeceniły swoje umiejętności. Na szczęście gwardziści mieli racje by zostać na miejscu. Wszyscy w szyku zaczęli lecieć z góry prosto na poszukiwane. Dwa pegazy spadły prosto na Sneaky i zaczęły z nią lecieć w kierunku ziemi. Kolejne cztery spadały prosto na Sandy. Byli gotowi na wszystko by dorwać podejrzane. Nawet je zabić. Były zbyt niebezpieczne by mogły uciec. Breezy Orchid -Poradzę sobie Martinie nie martw się. Kapitan nie wybrał mnie do jednostki specjalnej za ładne oczy. Po prostu to moja pierwsza wspólna teleportacja. Ale myślę, że sobie poradzę. Nie powinniśmy zwlekać. Sprawa jest zbyt ważna. Ja tu na ciebie zaczekam. Możesz iść do domu i zabrać, co ci jest potrzebne
  20. Golding Shield Uśmiechnąłem się lekko pod nosem. Choć nie byłem pewny czy dotrzyma słowa. Jeśli chce mieć te tarcze jestem jej potrzebny. Jednak nie mogłem być pewny czy gdy zbierzemy wszystkie kawałki ta nie uzna, że jestem jej zbędny. Do tej pory robiła wszystko by pokazać mi się z lepszej strony. Jednak, gdy w grę wchodzi coś takiego. Tak kruchy sojusz może zaraz zniknąć. Wielu zbłądziło na punkcie wielkiej mocy. Muszę na nią uważać. Jeszcze bardziej niż dotychczas. Powoli obróciłem się by podnieś hełm. Gdy nagle coś mi wpadło w oko. Podszedłem do fotela i wyciągnąłem jakieś kartki. To były zapiski księżniczki. Niewiele potrafiłem z nich zrozumieć. Ale wszystko wskazywało, że moje obawy są słuszne. Trzeba skompletować te odłamki a potem pomyślę, co dalej. Wiedziałem jedno to niebezpieczna gra. Zanim Lust spytała o kartki pokazałem je jej. I tak pewnie zrozumie z nich tyle, co ja. -Jak widzisz to coś niezrozumiałego. Chyba znaleźliśmy już wszystko, na czym nam zależało i możemy wracać. Co do tego zaginionego miasta. Smoki mogą coś wiedzieć. Nie jestem w stanie teleportować się na ich wyspę. Ale mogę się teleportować do Manehattan i popłynąć na ich wyspę. Jestem w posiadaniu biletu, dzięki któremu się dostanę. Ale na razie myślę, że możemy wracać do Canterlotu. Chyba, że chcesz coś jeszcze zrobić? -Spytałem poważnie mierząc ją wzrokiem. Jeden z dowódców Oficer spojrzał to na Martina to na Breezy. Po czym wyjął jakieś dokumentacje, które zaczął przeglądać. -Z tego, co widzę twoja partnerka jest obecnie na 5 poziomie magii. Więc sądzę, że będzie w stanie was teleportować. -Breezy tylko opuściła głowę patrząc w podłogę. - Sposób podróży zostawiam wam do wyboru. Tylko wyruszcie najpóźniej jutro. Bo sytuacja jest naprawdę poważna. I postarajcie się unikać kłopotów. Księżniczka Cadence wciąż jest osłabiona po tym zamachu. Więc zamieszanie w królestwie nie jest jej raczej potrzebne. No cóż to chyba tyle
×
×
  • Utwórz nowe...