-
Zawartość
282 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
3
Wszystko napisane przez Mordoklapow
-
Wiem że to miała być ironia. [Case Study Nedeed] odnosiło się właśnie do podwójnych standardów. To nie czyni tego raczej czymś w rodzaju haraczu? Przecież to nie tak, że jak uda Ci się obronić przed próbą kradzieży, to ktoś będzie robił Ci z tego problemy. Poza tym, wiesz czym jest umowa społeczna? Godząc się na nią, tzn. zostając w państwie, godzisz się także na konsekwencję które na Ciebie spadną w razie jej złamania. #polecampoczytać Locke [Citation needed] Myślenie nie doprowadza do pewności co do poprawności podjętej decyzji. Wręcz przeciwnie, myślenie krytyczne doprowadza raczej do wątpliwości i niezdecydowania. Jeżeli głosujesz bez żadnych wątpliwości, to znaczy, że coś robisz źle. I tak, jak idę do urny, to zazwyczaj jestem bardzo zmieszany. Czekaj, jeżeli ktoś będzie częściej nosił bluzkę czerwoną niż białą, to racjonalne jest że ją kupi, nawet gdy będzie droższa. Jedyny problem jest w samym fakcie noszenia. W tej definicji myślenie w sposób racjonalizujący jest bardzo dobre. I w ogóle nie wiem jaki jest Twój problem z tym sposobem myślenia. Wciąż nie wiem gdzie tu problem że ludzie głosują w ten sposób na wyborach. Wolę bezpieczeństwo niż wolność, głosuję za delegalizacją broni. Lubię cydr, głosuję za zniesieniem akcyzy. Jeżeli nie doprowadzi to do zawalenia rynku piwa, to chyba nie jest to myślenie specjalnie krótkowzroczne? Poza tym, jak dalekowzrocznie należy patrzeć? Chcesz szacować problemy mogące wystąpić za 100 lat przez ułatwienie otrzymywania koncesji na automaty do gier hazardowych? Wydaje mi się, że ludzie z reguły na to patrzą, pewnie głównie podświadomie. W moim otoczeniu często się narzeka na brak przyszłości ZUSu, czy konsekwencje nowej ustawy o szkolnictwie wyższym. Jest wiele problemów z badaniami na który powołuje się artykuł. Po pierwsze, przepływ ludzi i towarów pomiędzy stanami jest bardzo swobodny, spora część praw dotyczy sprzedaży broni - nie jej posiadania lub używania. Oznacza to że bez problemu można wyjechać do innego stanu, i tam kupić broń. Nie wiadomo nawet czy te prawa są przestrzegane. Poza tym, nie podano dokładnych źródeł danych. Metodologia pozostawiała wiele do życzenia. Kryteria punktowej oceny dostępności do broni były niemerytoryczne. W samym artykule podano dość naiwną metodę analizy danych. Co do morderstw z użyciem innych narzędzi : US homicide rates were 7.0 times higher than in other high-income countries, driven by a gun homicide rate that was 25.2 times higher. Oznacza to, że Amerykanie nie odczuwają potrzeby mordowania się nożami, bo mają pistolety. Zresztą, byłbym zdziwiony gdyby było inaczej. Po jakie licho kłopotać się ze zbliżaniem do ofiary, ochlapywaniem się krwią, męczyć w razie jego próby samoobrony, podczas gdy można kogoś po prostu zastrzelić z bezpiecznej odległości? Jednak CO Z TEGO? Ten odsetek morderstw z użyciem innych narzędzi nawet połowicznie nie wyrównuje dysproporcji pomiędzy ilością morderstw w USA i innych krajach rozwiniętych. Za tą dysproporcję odpowiadają zabójstwa z użyciem broni, pragnę zauważyć. Myślenie przyczynowo-skutkowe to największa iluzja nauki. Człowiek nie jest w stanie oszacować wielkości efektów które próbuje przeanalizować bez użycia danych rzeczywistych i matematyki. "Logika i zdrowy rozsądek" mówią mi, że Słońce krąży dookoła Ziemi. Jednak dane doświadczalne - trajektoria Marsa na nieboskłonie - oraz matematyka - geometria - mówią mi że jest inaczej. Z ekonomią jest tak samo - spójrz na to: Monopole nie mają miejsca w anarchokapitaliźmie. Jeżeli jedna spółka wykorzysta to, że jest jedyną w danej dziedzinie, np. poprzez zwiększenie cen, powstanie kolejna oferująca niższe ceny. No dobra, a co jeżeli jest to koncern, kontrolujący rynek półproduktów? Co z kampanią reklamową - ogromna firma ma potencjalnie większy budżet na reklamę, antyreklamę i lobbying. Żyjemy w XX! wieku, co więc ze stronniczością dostawców multimediów? Zablokują strony internetowe firm które Ci im nie płacą (czyli tych, małych sprzeciwiających się monopolowi). Co z automatyzacją? Im masz większy kapitał tym tańszą siłę roboczą! Ogólniej - co z działaniami nielegalnymi? Jestem w stanie rzucać takie wątpliwości przez cały dzień. Myślenie ciągami przyczynowo-skutkowymi jest łatwe i przyjemne, bo prawie zawsze możesz dojść do konkluzji do której chcesz dojść, i nie czujesz potrzeby sprawdzenia jej prawdziwości. Cóż, przykro mi z tego powodu. Niemniej, moim głównym celem nie jest zmiana Twoich poglądów, tylko wskazanie pewnych pułapek myślenia, niebezpiecznych metodologii czy uprzedzeń. Nie mam poglądów. Nie takich ogólnych. Raczej drobne sprawy, jak legalność broni czy narkotyków. Nie lubię ich zmieniać, chociaż czasem mi się zdarza. To jest raczej nieprzyjemne. Z tego powodu nie jestem miłośnikiem jakiejkolwiek doktryny politycznej, wychodzenie poza nie jest bolesne. Jestem fanem Sokratesa, człowieka tak głupiego jak i genialnego. Nie jestem przeciwnikiem głupich poglądów (bo nie mnie sądzić, które takie są), tylko głupich argumentów. Fanatykiem jestem tylko religijnym, i tu muszę przyznać - z dozą zarówno dumy jak i wstydu - ciężko ze mną dyskutować. Miło mi że się zgadzamy pod tym względem. Dlatego stworzono metody naukowe mówiące jak manipulować danymi. Dlatego w artykułach naukowych podaje się metodologię i źródła danych. Dzięki temu można odtworzyć badanie i sprawdzić jego rzetelność. Szanuję.
-
Co do mojego dzieciństwa: 1) Nie słuchałem muzyki 2) Nie znałem fizyki 3) Nie było kuców 4) Chodziłem do badziewnej podstawówki 5) a przedszkole to już w ogóle żałość była 2/10, nie polecam.
-
Dwa i pół miesiąca? Mam znajomych których nie widziałem od lat, a jakby zaproponowali piwko/planszówy to bym się nawet nie zawahał. Co do "powodu", cóż, wydaje mi się że zwykłe "Co tam u Ciebie" nie jest żadną formą natarczywości. Utrzymywanie starych kontaktów społecznych, nawet tych trochę wyblakłych, jest uważane za coś zupełnie normalnego. Jeżeli panicznie boisz się natarczywości, zagadaj i obserwuj jak chętnie rozmówca utrzymuje rozmowę.
-
Kurde, ale libki bliztkrieg zorganizowały... Bo: 1) Znam rozsądnych libków. Dość bezpośrednio wskazują oni na filozoficzne podstawy szkoły austriackiej. Co więcej, jestem w stanie zaakceptować takie podejście. Chcesz oprzeć ekonomię na etyce? Spoko, nie mam nic przeciwko. 2) Z tego co mi wiadomo, szkoła austriacka ma w pogardzie metody statystyczne czy nawet dane rzeczywiste. Coś co nie jest oparte o metody naukowe, nie jest nauką. Dopuszczam możliwość że jestem w błędzie. Jeżeli tak w istocie jest, proszę, wskaż mi jakieś publikacje dowodzące tezy szkoły austriackiej, nie przy pomocy historyjek o paróweczkach, a przy pomocy twardej, zimnej, nieugiętej suki zwanej matematyką. No. W jaki sposób? Według mnie jedynym rozwiązaniem jest empatia - obnażasz się z poglądów i stajesz po stronie przeciwnika. Robiłem to wiele razy, za każdym było to fascynujące uczucie. Z jednej strony myślałeś że znasz ją dobrze, z drugiej okazuje się, że nigdy tak na prawdę jej nie rozumiałeś. Próbowałeś kiedyś stanąć po stronie socjalistów w jakiejś dyskusji? Powinno się też porzucić poczucie przynależności do ugrupowań politycznych. Często w ruchach radykalnych mają one duże znaczenie. Korwiniści jednak trochę tego mają. Socjalizm zawsze dąży do totalitaryzmu? [citation needed]. Wolność działania bez wolności zrzeszania jest iluzją. Chiny są tego przykładem. Wolność działania to ślepa uliczka. Tylko przy jej pomocy nic nie zmienisz, nie osiągniesz np. wolności słowa. Przy pomocy wolności słowa ludzie osiągali wspaniałe rzeczy, np. wolność działania. Sorry, ale według mnie (uch, prywatna opinia) wolność słowa jest najbardziej tą elementarną. To dzięki niej istnieje przepływ myśli, a co za tym idzie, mogą nadejść inne swobody. Każdy rząd totalitarny najpierw pozbawiał swoich obywateli właśnie jej. Z resztą jest to główny powód, dla którego uważam się za przeciwnika poprawności politycznej. Biedne, uciskane, czarnoskóre żydówka z popędami homoseksualnymi mogą kraść dla niepełnosprawnych dzieci? [Case study needed] I nie mów o podatkach, bo to nie kradzież, to umowa społeczna. Btw. czy uważasz, że sądy powinny być prywatne? Tak. Grecy i inni tacy mają ich za dużo, więc wywalają ich za granicę. Polska pozwala im się tu osiedlić, pomagając im na starcie, by ci mogli się usamodzielnić. Coś ci w tym nie pasuje? Wolałbyś, by po przybyciu byli zmuszeni do kradzieży/rozbojów, bo muszą żyć w kartonie? Nie rozumiem. Sądzisz że ludzie chodzą do urn bez myślenia o skutkach wyborów? Bo głosują na partie których nie popierasz? Tego to już zupełnie nie rozumiem. Co to jest racjonalizująca decyzja? Chodzi Ci o racjonalizowanie decyzji? I nie odpowiedziałeś, czy jesteś głupi czy mądry. Nie będę udawał, naprawdę mnie to interesuje. To źle? Nie żebym był antynatalistą czy coś... ale jaka jest wartość ludzkości samej w sobie? [citation very needed] Z tego co mi wiadomo, w USA jest znacznie więcej morderstw z użyciem broni niż w krajach gdzie jest do niej ograniczony dostęp. https://www.amjmed.com/article/S0002-9343(15)01030-X/fulltext Dowód ad parówkum. Czyli [citation/math needed]! A lubisz je zmieniać? Czemu nie? Niektórzy wierzą, że jest on skuteczny w rozwijaniu gospodarki, inni popierają go z powodów czysto etycznych (tych lubię, to prawdziwi idealiści). Ludzie są w stanie przezwyciężyć chciwość, często to widać w kontekście akcji charytatywnych. Korpo nie są takie toksyczne bo ludzie są chciwi. To chyba trochę bardziej złożone zagadnienie. Ludzie chcą osiągnąć sukces, a pieniądze są w świecie biznesu jego wyznacznikiem. Z tego powodu Korpo skupiają się na zbieraniu kapitału i osiąganiu zysków. @pawc Jakaś puenta? Trochę nie wiem co starasz się tym postem przekazać.
-
Mówisz o szkole austriackiej czy o tym co było na WOSie w liceum? To pierwsze to nie nauka, i nie należy tego uznawać za teorię odzwierciedlającą działanie rynku, to drugie jest chyba znane i rozumiane przez większość ludzi. Czy to, że ktoś wchłania poglądy z otoczenia świadczy o tym, że jest głupi? Wiesz na czym polega takie wchłanianie? To nie jest coś w stylu "huhu, dziad był lewakiem, ojciec był lewakiem, to ja też muszę!". Polega to na tym, że jesteśmy bardziej wystawieni na argumenty strony, której sympatykami się otaczamy. Dzięki temu, używając logicznego myślenia, dochodzimy do wniosku że mają oni rację (bo częściej doświadczamy argumentacji tej strony). Gdzie tu jest błąd, gdzie tu jest głupota? Co jeżeli ktoś nie jest głupi, a mimo to wchłonie swoje poglądy z otoczenia? Wchłonie je, bo są rozsądne i racjonalne, nie z racji jakiegoś instynktu stadnego. Według mnie żaden człowiek nie jest w stanie wystarczająco dogłębnie przeanalizować rzeczywistości, by móc świadomie wybrać najlepsze poglądy. Jest na to zbyt wiele zmiennych.
-
Kto nie był za młodu radykałem, niech pierwszy rzuci kamieniem. Niektórzy mają szczęście, i szybko z tego wyrastają (jak ja i koriwnizm), inni mają pecha - angażują się za bardzo i tak jakoś im zostaje. Osobiście uważam, że prawie wszystkie poglądy wynikają nie z jakichś złożonych procesów myślowych czy statystyk, co po prostu ze środowiska w którym się poruszamy. Bardzo możliwe, że ten pogląd też jest wynikiem nie tyle racjonalnych przemyśleń, co czystego przypadku. Co do odporności na argumenty, to tutaj mogę napisać trochę więcej. Weźmy taki drugi koniec barykady : "Jak rozmawiać o socjaliźmie". Grupka libków po raz setny obala komunizm/socjalizm, gdy nie ma na sali ani jednego lewaka. Tu możesz dopatrzeć się przyczyny radykalizacji poglądów politycznych. Ci ludzie mają głęboko w dupie podejście socjalistyczne. Nie interesują ich argumenty strony przeciwnej. Prawdopodobnie nawet ich nie słuchają, nie próbują iść innym tokiem rozumowania niż robili to zawsze. Nie interesuje ich urozmaicenie swojego myślenia, tylko zmiażdżenie tych cholernych komuchów. No i ośmieszają lewaków jako tych żyjących w "świecie fantazji z jednorożcami i tęczowym niebie", podczas gdy jeden rzut oka na historię ruchów lewicowych wystarczy, by ujrzeć ich jako żyjących w okrutnym świecie gdzie mimo wszechobecnego bogactwa niektórzy ludzie przymierają głodem i zamarzają w zimę. Właśnie takie zamknięte społeczności, są przyczyną radykalizacji, często w głupich poglądach. Mam wrażenie, że w internecie istnieją ciasne przestrzenie gdzie płaskoziemcy wymieniają się dowodami na płaskość ziemi, nie mając w okolicy żadnego człowieka znającego fizykę, by ten je poobalał. No, i najważniejsze: korzyści dla ego są większe przy siedzeniu w obecnych poglądach, niż przy ciągłym ich zmienianiu. Ciągłe przyznawanie się do bycia w błędzie jest miażdżące dla samooceny. Wybaczcie za ewentualną gównoburzę, ale cóż... Ty rozumiesz? Szacun, całki i różniczki (niezbędne w ekonomii) w tym wieku... nieźle. Za wikipedią: Opowieści o Robin Hoodzie znane są od ponad 600 lat. Marksizm ma ze 150 lat. O to Ci chodzi? Na rzecz praw człowieka? Straszne. Bezpieczeństwo najgorzej, co nie? Od paru miesięcy myślę o przeprowadzce do Strefy Gazy, tutaj w Polsce jest trochę za nudno. Nie masz własności? Ależ masz. Tzn. nie do końca, rzeczywiście, część oddajesz państwu, ale jest to kwestia tzw. umowy społecznej. Jak ci się to nie podoba, cóż, możesz śmiało wyjechać. Nasze lewackie państwo jakimś cudem tego nie broni. Np. do chin, przecież tam mają taki wspaniały ustrój kapitalistyczny. I o co chodzi z tą sprawiedliwością? Libertarianizm chyba nie ma nic przeciwko feminazizmowi czy multikulti, co nie? W końcu wolność słowa i wyznania są elementarnymi częściami tej ideologii. Co to ma do rzeczy? Przecież komuch czy socjalista mógłby dokładnie w ten sam sposób zakończyć swoją opinię. Większość jest głupia, ale Ty jesteś mądry, co nie?
-
Jeżeli forume jest w takim fatalnym stanie, jak twierdzi administracja, to chyba warto je jednak przenieść. NIemniej, nie mam wątpliwości, że społeczność ucierpi na stracie niektórych tematów np. tych z ficami oraz kont użytkowników. Swoją drogą, nie bardzo rozumiem, dlaczego przeniesienia użytkowników jest takim problemem. Nie można przenieść zaszyfrowanych haseł i używać tych samych funkcji hashujących? Jako (chyba) bezpieczniejszą alternatywę możnaby spróbować używać tych haseł tylko przy przenoszeniu konta ze starego forume do nowego, jednocześnie oczekując od użytkownika podania nowego hasła. No, a zbanowanych IP nie można przenieść do nowego forum? Też są zaszyfrowane?
-
@PervKapitan Ja też nie zwykłem mieć roślinek. Jedyne roślinki jakie w życiu miałem to: a) kaktus, którego z jakiegoś powodu zapragnąłem jeszcze w podstawówce i udało mi się namówić na kupno owego moją matkę. Szczerze mówiąc nie pamiętam co się z nim stało, ale już go nie mam, więc prawdopodobnie nic dobrego. b) dwie doniczki bazylii, jedna tymianku. Wszystkie martwe, przez kilka miesięcy przypominały mi o kruchości i ulotności życia. Niemniej, zapach bazylii unoszący się po pokoju ma swój urok. Z tego powodu, zadecydowałem że roślinką o pojoną herbatą/przegotowaną wodą będzie bazylia. Kupiona oczywiście w biedrze, w formie już częściowo wyrośniętej. Nie będę ukrywał, gówno wiem o hodowli roślinek, mam nadzieję, że to nie będzie problem. Niemniej, ogromna liczba CZTERECH bazylii zasiedliła mój parapet i połowa już przeżyła (!) podlewanie wysokiej jakości herbatą cejlońską mojej ulubionej marki TET. 200 ml płynów dziennie, zważywszy na fakt, że mój pokój jest de facto szklarnią powinien wystarczyć roślinkom pochodzącym z rejonów śródziemnomorskich. A za dwa miesiące zrobię absurdalną ilość pesto.
-
Pisze się na to. Mam pytania: jak sądzisz, czy fakt, że woda została zagotowana, może mieć znaczenie, np. przez inną zawartość minerałów? W jaki sposób ocenia się stan rośliny/pozytywny wpływ na rozwój rośliny?
-
Dobry album koncepcyjny to prawie jak jedna, długa piosenka. W szczególności takiego spokojnego, melancholijnego metalu.
-
@Lemi puszka pandory mocno Czy należy troszczyć się tylko o własną dupę? Czy jeżeli jestem strasznie empatycznym człowiekiem, nie troszcząc się o dupy innych, szkodzę sobie? Po jakie licho w ogóle troszczyć się o swoją dupę? Już pisałem, mojej dupie jest najwygodniej gdy siedzi w miejscu, najlepiej w kącie gdzie jest ciemno, chłodno i leci jakaś muzyczka. Miejsce gdzie pytania są abstrakcyjne, obdarte z szarej otoczki rzeczywistości i naglącej konieczności znalezienia odpowiedzi. Bycie pozytywnym? Mój jedyny jak dotąd outburst jak nienawidzę życia zakończyłem żartem. Robię coś nie tak? Chyba tak, bo nie pomaga. Jedynie powoduje narastanie swoistego muru (The Wall hehe) pomiędzy tym co człowiek czuje, a tym co okazuje. Nie można być szczerze pozytywnym w obliczu czarnych myśli, chyba na tym poziomie rozróżnia właśnie się rozpacz od chwilowego dołka. Może być tylko gorzki sarkazm lub kłamstwo. Nic na innych nie zdziałamy? Większy wpływ na własne życie? Zdajesz sobie sprawę jak mógłbyś zmienić życie dziesiątek, nawet setek ludzi z krajów 3-go świata gdybyś się temu poświęcił? Nawet jeżeli chcesz ograniczyć swój wpływ do swojego życia, to w jakim kierunku je poprowadzisz? "Pozytywnym"? Chcesz coś zmienić czy spokojnie egzystować nie zmieniające niczego? Co jeżeli pójdziesz złą ścieżką i będziesz kurewsko cierpiał przez całą resztę życia? Podejrzewam, że oboje wiemy, jak bolesna może być rzeczywistość. Co więcej, może być bardziej - ryzykuję to stwierdzenie, jako że oboje jeszcze żyjemy. Dobry wpływ na innych? Co to znaczy? Robić z nich optymistów? Czynić ich życie bardziej znośnym? JAK?! Skąd będziesz wiedzieć, jak uczynić? Każdy człowiek jest inny, każdy ma ukryte pragnienia i potrzeby. Nie zadowolisz każdego, a jak masz pecha, to nie zadowolisz nikogo. No dobra, te pytania to może trochę na siłę. Niemniej, nie martwi Cię, czy nie utrudnisz innym życia? Może pozbawisz się wątpliwości stwierdzając "próbowałem dobrze" - deontologizm zawsze w modzie. Ale co jeżeli właśnie brak tych wątpliwości sprawi, że będziesz szkodził innym? Sens ludzkiej egzystencji padł jako przykładowy problem z jakim (przynajmniej tak podejrzewam) zmaga się typowy człowiek z krajów zbyt socjalistycznych, by martwić się o jedzenie. Mówię o tym, jak człowiek rozwinął sobie zbyt wielką świadomość, by móc spokonie żyć bez zmartwień. Zaczyna zadawać sobie wtedy pytania, na które nie umie odpowiedzieć. Co więcej, odpowiedzi tych potrzebuje, bo tak chce jego nadrozwinięta samoświadomość. Jeżeli większość ludzi nie funkcjonuje w ten sposób, proszę wyprowadźcie mnie z błędu, może będę się czuł choć trochę wyjątkowy. Co do alkoholu. Cóż, gdy się nie hamujesz, to już jest za późno. Nałogi atakują z nienacka.
-
Lubie tego patykowego kuca. Trochę kojarzy mi się z tą resztą sympatycznych spierdolin, jak Trixie czy Discord, które się lubi nie za charakter sam w sobie, a raczej za sposób w jaki jest wykorzystany w scenariuszu. Mam nadzieję, że scenarzyści dobrze go rozwiną - na triggerującego wszystkich dookoła kolesia. W sumie to mam wrażenie, że to raczej miły gość. Z pewnością mogę zrozumieć dlaczego ktokolwiek mógłby go polubić. Jest taki opanowany, spokojny i cierpliwy. Sprawia wrażenie że nikogo by nie skrzywdził, no chyba że doprowadzając do zawału. Generalnie warto zwrócić uwagę, że mimo iż Pinkacz cały czas po nim jedzie i wrzeszczy na niego, to on absolutnie nie odpowiada z jakąkolwiek odrobiną agresji, żalu czy niechęci. Może się wydawać wkurzający (użyłbym mocniejszego słowa, ale już wyczerpałem mój limit przekleństw na ten rok), ale chyba tylko z naszego punktu widzenia. Jeżeli założy się że ten przemądrzały głos i ewidentne nadużywanie sformułowania "technicznie rzecz biorąc", to po prostu objaw zaangażowania w dyskusję, prawdopodobnie okazuje się całkiem sympatyczny. Ale nie, i tak ludzie (kucyki?) będą oceniali formę, a nie treść. Poza tym, trochę też ujrzałem u siebie siłę pierwszego wrażenia (tak, na bohaterach seriali dla 5-letnich dziewczynek to też najwidoczniej działa). Pinkie po raz kolejny nie przemyśla pewnych rzeczy, brakuje jej empatii, nie umie zrozumieć kucyków z innym mindsetem. Nic nowego. Dokładnie tego oczekuję od hiperekstrawertyków. Próby normalizacji wszystkiego wokół i drobnych kłopotów w zakresie myślenia z dystansu. Starlight, księżniczka spierdolin życiowych, jak zwykle robi za mediatora, za wszelką cenę próbując złagodzić sytuację. Czekam na odcinek, w którym tego nieudana próba będzie głównym wątkiem scenariusza. Na początku miało być 3/10, ale pod koniec polubiłem tego patykowego, więc 6/10. Bo w sumie to cała reszta odcinka jest raczej słaba. Słabo wykreowana Maud, dziwnie poruszające się akcja, nudna Starlight... meh.
-
Całka Riemanna dla słabych, całka Lebesque master race. Teoria grup jest prosta i elegancka, analiza funkcjonalna jest złożona i ekscytująca, algebra wyższa dziwna acz w pewien mistyczny sposób fascynująca, geometrii różniczkowej nigdy nie rozumiałem, toteż się nie wypowiem. Drogie dzieci, uczcie się algebry, bo jest strasznie przydatna. Dyskretna zabawna, a analiza zespolona... cóż, uczcie się jej dopiero gdy będziecie jej potrzebowali, bo jest raczej nudna - takie rozszerzenie klasycznej analizy,
-
Od dawna.
-
@Lemi Życie nie jest dobre. Ale też nie jest takie złe. Po prostu teraz stajesz przed wyborem, jak masz je przeżyć. Przynajmniej ja tak staram się na to patrzeć. Nikt Ci nie pomoże w wyborze dalszego życia. A przynajmniej nie powinien, bo to nie jego życie - nie zna wszystkich zmiennych, wszystkich danych wejściowych. Człowiek staje przed wyborem, o którym tylko on może zadecydować. Brutalne jest to jak cholera, bo pierwszy wybór, jakiego naprawdę dokona, może być tym najważniejszym. Rodzice będą Ci radzili przeżyć je tak, jak oni to zrobili. Tak samo wszyscy bliscy. Nie ma w tym nic złego czy niezwykłego, ot, zwykła ludzka natura. Błędy poznawcze, wszyscy je znamy. Pierdolona dorosłość. Człowiek przygotowuje się do niej przez 20 lat, a ta zawsze go zaskoczy. Nie pozostaje nic innego jak podjąc decyzję - i żyć z nią. Szczerze mówiąc, nie będę udawał że doskonale Cię rozumiem. Nigdy nie miałem problemu z brakiem wpływu na życie. Zawsze miałem wręcz przeciwny problem: miałem wrażenie, że jakikolwiek wpływ na świat miałem, był to wpływ negatywny. Jedyne co przynosiłem innym ludziom to zmartwienia i cierpienie. Dlatego nigdy nie miałem nic przeciwko, gdy życie po prostu toczyło się własnym torem, gdy ja z ciekawością przyglądałem się mu, słuchając przyjemnej muzyki, z dystansu, ciesząc się, że niczego tym razem nie spieprzyłem. Dlatego lubię obserwować politykę: gdyż nie mam na nią wpływu. Brak uczucia winy to wspaniałe uczucie. Gdy życie rozwija się tak, jak rozwijałoby się gdybym nie istniał. Nic, tylko puścić "The Verve" lub "Hakena", popić porterem, i radować się z tego jak świat zmienia się nie przez Ciebię. Wspaniałe, wyzwalające uczucie, wzmacniane czymś "mocniejszym". Tak, to jest pierdolony wstęp do alkoholizmu, dlatego jestem pełem obaw względem mego życia. Boję się, że moje życie przyniesie co najwyżej cierpienie. Wszystko co nie jest odnaczone moją egzystencją przyciąga moją uwagę jak tony stali przyciągają pioruny. Martwię się, że to dlatego, że moje życie jest summa summarum destrukcyjne dla innych. Jeżeli zapytasz: jak może twoje życie może być złe dla innych? Odpowiem: Kurwa, mie znasz mnie. I nie chcesz, wierz mi. Jestem beznadziejnym człwiekiem. Może to tylko kompleks? Kurwa, skąd ja mam to wiedzieć?! Jestem tylko człwiekiem, nie umiem oddzielić moich własnych odczuć od rzeczywistości! Żyjemy w społeczeństwie, w kulturze myśli. Większość z nas przy martwieniu się o własne życie zastanawia się przy okazji "czy mam się o co marwić? To dzieci w afryce mają się o co martwić! Nie mają co jeść, nie mają co ubrać! Nie to co Ty, masz jedzenie, masz dach nad głową!". Pierdolona cywilizacja, nie mam zielonego pojęcia co na to odpowiedzieć. To jest najgorsze. Czy nasze problemy krajów 1-go świata naprawdę są takie głupie i beznadziejne? Czasem serio chciałbym się pomartwić o dach nad głową, by zapomnieć o pierdolonym sensie egzystencji ludzkiej. Życie ciągnie przed człowiekiem takie ilości problemów. Jak człowiek rozwiąże jedno zagadnienie, zaraz pojawią się trzy dylematy moralnie na jego drodze. Kiedyś człowiek nie matwił się, czy zjadanie cholernej kozy było dobre; zjadał ją, bo tego potrzebował by przeżyć - życie było proste. Przeżyj lub zgiń. Teraz... cóż, nic dziwnego że Emil Cioran jest taki popularny. Btw. chcielibyście trochę moich przemyśleń na temat jego dzieł? Chciałbym się z kimś na ten temat podzielić - ostrzegam, będzie nudno. Nie wiem co z tego wyjdzie, ale moją miłość do polemiki potraktuję jako okazję do walki z własnymi negatywnymi myślami. Może i waszymi? Boję się siebie, boję się alkoholu, boję się innych - jestem socjofobem, liczba ludzi których się nie boję cały czas maleje. To jest przerażające, może niedługo wszycy ludzie będą mi obcy, nie będzie istniał człowiek, którego się nie obawiam, któremu chociaż w najmniejszym stopniu ufam. @Lemi, wybacz, trochę zmieniłem próbę pocieszenia Cię w rozżalanie się nad własnym losem. Ale hej, nie jesteś sam! Na tym świecie są tysięcie (jak nie miliony) ludzi przeżywających to samo. Być może pisanie z którymś z nich Ci pomoże. Szczerze życzę Ci tego. Piszę to przy "Bittersweet Symphony", więc wiem o co "ho", a alkohol jest megafonem duszy. XD
-
Chodźcie i dyskutujcie, bo i tak nic lepszego do roboty nie macie x3
temat napisał nowy post w Na start...
Kurde, "The Eye of Every Storm" to kawał soczystej nuty. Delikatnej, ale soczystej. Jak dobry sztejk. I ten aromat post-metalu. Czuć, że to jego protoplaści. Jakim cudem wcześniej ich nie znałem?! ez, Odmawianie czemuś przynależności do metalu to nie krytyka, tylko komplement XD. -
No właśnie! Nikt nie przywiąże się emocjonalnie do czegoś, co istnieje w jego świecie przez DWA ZDANIA. Dlatego finały sezonów 5 i 7 miały w sobie więcej siły. Bo postacie tam występujące, odgrywały niebanalną rolę w poprzednich odcinkach! O Starswirlu nie mówiąc, przecież znamy go od początku drugiego sezonu! Dlatego, mimo że postacie te zrealizowane były raczej płytko, mogło nam na nich zależeć! Nie chodzi o logiczne wytłumaczenie, tylko o emocjonalne przywiązanie. A co do logiki, to szkoła nie była konieczna. Cała ta afera z ministerstwem edukacji, to wszystko wydawało mi się zrobione na wyrost! Nie mogła Twilight zrobić czegoś podobnego jak ze Starlight? Nie ma tu nawet tego poczucia presji, jakiejś konieczności dla istnienia tej szkoły. Przecież to nie jest nagła potrzeba, to nie tak że świat czeka nieunikniona zagłada jeżeli bohaterki jej nie zorganizują! To ZACHCIANKA. Robimy ją, bo tak nam każe niezwykle luźny, naznaczony błędami poznawczymi, absolutnie nieskonfrontowany z jakąkolwiek krytką ciąg przyczynowo skutkowy! *gatunkizmem
-
Słabiutko. Nie było tragicznie, ale dobrym odcinkiem bym tego nie nazwał. Odnoszę wrażenie, jakby twórcy sami nie byli pewni, co chcą przekazać. O co chodzi wam z tą szkołą? Tzn. rozumiem, potrzebują nowych modeli zabawek, ale przynajmniej nadaliby temu porządny kontekst! A nie, "ojej Twilight sobie wymarzyła mieć szkołę". To jest dokładnie ten sam problem co z rezerwatem Fluterki. Nic nie wiem o tej szkole, nie rozumiem dlaczego Twilight się tak na jej punkcie zafiksowała, więc mnie ona nie obchodzi! Te dwa niezobowiązujące zdania na początku filmu to zdecydowanie za mało! Starlight wciąż robi za chodzącą skrabnicę mądrości życiowych dla kucyków w dołku. Spike nigdy już nie urośnie, Dashie skrócona do czterech liter ("cool"), Pinkacz w cugu dział imprezowych, Applejack jabłka, Rarity sukienki. Twilight zgubiła się w tym wszystkim zupełnie. Nie jest to oczywiście nic nowego, M6 spłycane jest sukcesywnie od dawna. Cała nadzieja w nowych postaciach. Główny antagonista... Cóż, dramat. Trzeba być naprawdę debilem, by dzierżąc takie ważne stanowisko, otwarcie ubniżać reprezentantom, a nawet władcom ościennych państw. SERIO? DEBILU, CHCESZ WYWOŁAĆ AFERĘ MIĘDZYNARODOWĄ?! Nawet bajki dla dzieci nie powinny być takie głupie. I jak do diaska działa ten system edukacji? Co, trzeba mieć KSIĄŻKĘ, by móc prowadzić szkołę? Nie rozumiem tego, może ktoś by mi to wytłumaczył? My Little Pony Friendship is Magic UMARŁO. Nie no, żartuję oczywiście, słabe premiery to niemalże tutejsza tradycja. Jestem całkowicie przekonany, że będą jeszcze dobre odcinki, chociaż nie zdziwiłbym się, jakby było ich coraz mniej. Pokładam resztki nadziei w 5 generacji. Paru uczniów ciekawie się zapowiada, zobaczymy jak scenarzyści ich rozwiną. 5/10. Czekam z niecierpliwością na zwykłe odcinki. Ps. Szacun za przetłumaczenie "EEA" na "KEK".
-
Chodźcie i dyskutujcie, bo i tak nic lepszego do roboty nie macie x3
temat napisał nowy post w Na start...
No elo. Lubisz kucyki? Nu-metal to nie metal? [citation needed] Fakt, może przez komercjalizację i łatwość jest jeszcze bardziej gówniany od "zwykłego metalu", ale czy to od razu powód, by go odrzucać jako owego podgatunek? Po prostu wydaje mi się, że cechy gatunkowe metalu nie biorą w pod uwagę tych parametrów. To nie punk. Znasz jakieś godne polecenia zespoły: prog-metalowe, post-metalowe, eksperymentalno - metalowe? Słuchasz czegoś oprócz metalu? Miłej zabawy na forum! -
To się nazywa antynatalizm, i z tego co mi wiadomo, ma trochę sympatyków na tym forum. Ale pominąwszy nietypowe doktryny filozoficzne, to strawman alert mocno. Generalnie dieta wegetariańska nie jest ciężka do zbalansowania, chyba wystarczy wciągać dużo roślin strączkowych bo białko i żelazo. Zamiast schabowego wcinaj do obiadu fasolę i wszystko będzie dobrze. Jednak z dietą wegańską bym uważał, znam osobę która prawie się na tym przekręciła. Nie mówię, że to jest koniecznie niezdrowe... po prostu trzeba podejść do tego świadomie. Co do nauki angielskiego, to cóż, poprę zdanie któregoś z przedmówców, Polecam oglądać po angielsku filmy, seriale, wideoblogi, nawet śmieszne koty. Jak najwięcej z nim obcować. Co do słówek, to słyszałem, że bardzo dobre jest anki.
-
Osobiście wolałbym, żeby wywalili stare postaci w diabły. Albo chociaż je porządnie przerobili. Nie to żebym miał ich dość... po prostu przeszły zbyt daleką drogę odkąd zostały wykreowane, i wiele straciły, przez zbyt duży dystans współczesnych twórców od tych odpowiedzialnych za ich kreację. Dalsze pchanie ich na plan prowadziłoby tylko do dalszego zniekształcenia ich charakteru lub powielania już zarysowanych schematów. Generalnie ujrzałem u siebie większą sympatię do nowych postaci (SG, Trixiewedług mnie to nowa postać, Thorax itp) niż do starych. Czemu? Wydaje mi się, że mane6 to już tylko rzut ich pierwotnych charakterów na wyobraźnię nowych twórców. Więcej straciły niż zyskały. Właśnie dlatego chciałbym by postaci w G5 były nowe. Może znowu oglądalibyśmy ciekawe bohaterki, wykreowane przez te same osoby, które będą odpowiadały za fabułę. Świeża i autentyczna krew, nowa moc stwórcza, oryginalne pomysły i nieskrępowana kreatywność. To chyba właśnie te czynniki doprowadziły do powstania G4 w znanej nam formie, a co za tym idzie, do powstania TEGO WSZYSTKIEGO. Może po prostu nie lubię siedzenia na dupie w zakresie animacji? Chyba niewiele bardziej boli jej dzieła niż rutyna. A powiedzmy sobie szczerze, w G4 mamy jej od dawna bardzo dużo. Co do nowej kreski... cóż, przywyknę. Propsy za zrobienie z Twilight ziemniaka. Odważnie, podoba mi się. Wiadomo coś więcej o twórcach? Studio, VA, scenarzyści?
-
Dzień, w którym Trixie powiedziała prawdę [Z] [Slice of Life] [Sad]
temat napisał nowy post w Opowiadania wszystkich bronies
Po pierwsze to ja powinienem podziękować Ci za pracę włożoną w to opowiadanie. Wiem, że było jej od groma. Tak więc dziękuję. Czy ja brzmię jak ktoś chory na depresję? A myślałem, że dobrze udaję optymistę... (przynajmniej w internecie). :( więc to tak szkoda że nie wiedziałem wcześniej Nie dąż do uniwersalności! Nie znam się na literaturze, ale coś takiego w muzyce skończyło się popem. Najgorszym gatunkiem muzycznym, wypranym z jakiejkolwiek inwencji twórczej, jakiegokolwiek eksperymentu, jakiegokolwiek aromatu. To co w muzyce się naprawdę kocha, to te elementy których wstawienie wymagało od twórcy odwagi - by podjąć ryzyko, że niektórym mogą one nie pasować. Jeżeli nikt czegoś nienawidzi, to nikt też tego nie kocha. WIĘCEJ FANABERI, WIĘCEJ SKRÓTÓW MYŚLOWYCH. Norwid nie jest uważany za wybitnego poetę, gdyż każdy mógł zrozumieć jego wiersze. Dobra, co do leczenia depresji mikserem, kucki żyją w dobrym, przyjaznym świecie i nie mają zbyt często depresji, tylko... no nazwijmy to "chwilowym dołkiem", tak jak pisałeś. Takie coś można by wyleczyć Pinkaczem. Tutaj przyznam rację, byłem trochę zbyt czepialski. Nie zapamiętałem zbyt dokładnie fragmentu. Co do samego fragmentu... cóż, wygląda na to że został napisany w czasach, gdy nawiązania do cupcakes były jeszcze świeże, niestety każde babeczki prędzej czy później sczerstwieją (czytałem kiedyś artykuł naukowy o czerstwieniu pieczywa 8+/10). Tak więc niezbyt mi przypasował do gustu. Jakoś źle na mnie podziałało to połączenie. Z jednej strony dynamizm charakteru Trixie został potraktowany bardzo poważnie - w końcu jest główną linią fabuły - z drugiej strony, zupełnie nagle pojawia się wiadome nawiązanie.. i tak jakoś do mnie nie trafiło. Problemem nie jest łamanie praw fizyki przez różową klacz, de facto jest to kanon. Jeżeli chodzi o zestawienie tego specyficznego komizmu z zagadnieniem depresji to nie mam nic przeciwko. Być może moje prywatne załamanie całego klimatu sceny było spowodowane istnieniem linii cupcakes-komizm-depresja, która (w mojej opinii) wygląda kiepsko na samym papierze. Szczerze mówiąc nie czuję się odpowiednią osobą do dyskusji o literaturze, w tym aspekcie jestem raczej zielony (co z całą pewnością widać w tym poście). Więc wszystko co piszę bierz z sporą dozą dystansu.- 43 odpowiedzi
-
- 1
-
- sad
- slice of life
- (i 3 więcej)
-
Proszę o dopisanie. Najczęściej pijam czarną. Czasem mocną, fatalnie zaparzoną zieloną. Białą ciężko dostać. Od jakiegoś roku pijam tylko sypane. Nie mam specjalnie wyrafinowanych gustów, najbardziej lubię Twinings English Breakfast, TET English Breakfast, Ahmad London no. 1. Zwykłe, komercjalne pudełkowe herbaty. Zdarzało mi się kupować ze sklepów z herbatami, ale się na nich regularnie (haha) sparzałem. Za większością earl grey'ów nie przepadam (Ahmad no. 1 wyjątek, ale to pół - earl grey). Za pozostałymi aromatyzowanymi tym bardziej. Czarne pijam z odrobinką cytryny (ODROBINKĄ, nie ma nic gorszego niż kwaśna herbata) i odrobinką cukru (podobnie, nie ma nic gorszego niż słodka herbata). Każde moje przygotowanie herbaty jest próbą znalezienia równowagi pomiędzy goryczą, kwaśnością i słodyczą, które budują potężne ciało, na którym można oprzeć wspaniały aromat herbaty. Z punktu widzenia większości miłośników herbaty to chyba herezja, ale cóż, ja tak lubię, pocałujcie mnie w dupę. Zielone pijam bez dodatków. Gorzkie i mocne jak diabli, niemal jak mate. Co do ilości... heh, jestem nałogowcem. Normalnie pijam ok. 2-3 litry dziennie, chociaż zdarzało mi się pijać nawet po 7-8. W biedrach sprzedają English Breakfast Twiningsa, w dodatku dość tanio (11zł/puszka). Ostatnio też pojawił się sypany lipton, jest niezły. Warto się tam za nimi rozejrzeć, bo różnica w jakości jest spora. Miłośnik azjatyckich ceremonii parzenia herbaty, czy czegoś w tym stylu?
- 33 odpowiedzi
-
- 1
-
- fluttershy
- herbata
- (i 1 więcej)
-
Dzień, w którym Trixie powiedziała prawdę [Z] [Slice of Life] [Sad]
temat napisał nowy post w Opowiadania wszystkich bronies
Ach, czytanie polskich fanfików. "lawendowa klacz"... hmmm... [otwiera google], [wpisuje "lawendowy"] "lazurowa klacz"... hmmm... [otwiera google], [wpisuje "lazurowy"] Czekam na moment, gdy będę musiał otwierać katalogi sklepów z farbami by dowiedzieć się, o którym kucyku autor pisze. "szyfonowo beżowa klacz" Cóż, fic z jednej strony lekki, przyjemny, radosny, do bólu serialowy, z drugiej infantylny i trochę "głupiutki" - przez co jeszcze bardziej serialowy. Jeżeli właśnie to oddanie klimatu kucyków było motywacją spłycenia powieści (a chyba było), to chylę czoło przed swoistym kunsztem autora, bowiem operacja ta udała się świetnie. Dziwny język. Strasznie mnie kuły w oczy sformułowania "struta" czy "wszak", ale prawdopodobnie jest to kwestia przyzwyczajeń. Może wydawały mi się zbyt "poważne" i teatralne jak na lekki charakter fica. Niemniej polecam, przynajmniej jak ma się ochotę na coś z jednej strony prostego i przyjemnego, z drugiej nawet intrygującego i wciągającego. MOCNE SPOILERY- 43 odpowiedzi
-
- 2
-
- sad
- slice of life
- (i 3 więcej)
-
"Wmawianie założeń", to brzmi tak strasznie negatywne. Zrozum, nie ma nic złego w założeniach, dopóki zdajesz sobie z ich sprawę. Każdy o ścisłym umyśle pewnie to wie. Matematyka jest wypchana założeniami po brzegi, a mimo to chyba nie będziesz uważał jej za coś złego/nienaukowego, co nie? Z drugiej strony nie ma w matmie nic gorszego, niż używanie założeń bez zdawania sobie z tego sprawy. "mówię jak jest" jest z kolei nienaukowe tak bardzo, jak to tylko możliwe. Istnieje fraza [citation needed], która dobrze określa moją opinię na ten temat. Nie będę udawał mądrzejszego niż jestem, więc walnę prosto z mostu: nie wiem o co Ci chodzi. Uważasz że każde założenie odnośnie pojęć nienaukowych jest złe? Dogmat, w moim prywatnym rozumieniu, jest założeniem. Nienaukowym założeniem. Takim, który w najlepszy znany mi sposób oddaje moją wizję Boga. To o czym teraz dyskutujemy, to właśnie mój Bóg (przynajmniej mi się tak wydaje). Żeby udowodnić jest sprzeczność, musisz wejść w moją przestrzeń aksjomatyczną. Nie traktować ją z góry próbować obalać wszystkie wierzenia jednocześnie. Z drugiej strony, może to przez to jak na widok słowa "dogmat" każdego ateistę przechodzą ciarki? Przecież dogmat, to de facto założenie... kurde, jak ci ateiści uczą się matmy? To mi nasunęło pomysł, by napisać podręcznik do matmy, gdzie zamiast aksjomatów będą dogmaty. Dogmaty Zermela-Fraenkla, dogmat wyboru. Kurde, właśnie tutaj mieszasz założenia. Jeżeli chcesz udowodnić że mój Bóg jest gorszy od SS-manów, to musisz wejść w moją przestrzeń aksjomatyczną. To takie skomplikowane? NIE UDOWODNIĘ CI ISTNIENIA BOGA. Ciężar dowodu spoczywa na głosicielu tylko w teorii naukowej. To nie jest teoria naukowa. To tak jakby artysta musiał udowadniać, że jego muzyka jest dobra, filozof udowadniać że rzeczywiście imperatyw kategoryczny drugiego rodzaju istnieje. Wystarczające dla filozofa jest, by teoria była niesprzeczna. Mi wystarczy to samo. Dostrzegłeś, że Bóg każe komuś wiecznie płonąć, czy poczyniłeś takie założenie. No hej, chyba nie jest to wynik obserwacji jakiejś tam starej książki, co nie? Czy może po prostu założyłeś, że wszystko co się tam znajduje, jest prawdą? Tutaj się zgadzam że nie ma skali porównawczej co do słuszności czy mocy ludzkich przekonań, za wyjątkiem jednej: niesprzeczności. Wciąż można próbować niektórym przekonaniom udowodnić sprzeczność, a gdy to osiągniemy, będą obiektywnie (według mnie) gorsze od tych niesprzecznych. Poza tym, to co mówisz jest generalnie zgodne z Pismem Świętym "Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami. Poznacie ich po ich owocach". Mt. 7, 15-16. Nie, KK nie twierdzi że ludzie są potępieni, bo nie uczestniczą w sakramentach. KK twierdzi, że każdy może dostąpić zbawienia. Jest powiedzenie "nie ma zbawienia poza kościołem", które jednak jest jednym z głównych powodów, dla których nie jestem katolikiem. A co do doskonałości i odpowiedniości... ech, jakby Ci to wytłumaczyć... tutaj trzeba myśleć w skali globalnej. Poza tym, samym błędem jest chyba to co ja Ci tłumaczę, a raczej fakt że Ci to tłumaczę. Wyobraź sobie, że masz problem optymalizacyjny, na który znajdujesz rozwiązanie. Najlepszy możliwy algorytm, działający na pewnym rodzaju zbiorów. Rozwiązanie to, nie będzie już optymalne na innych rodzajach zbiorów. Pismo święte może zostało tak zoptymalizowane, by było najlepsze w tym, czego chciał Bóg - możemy założyć że nie jest to pedagogika klas 1-3. Polemizowałbym. Generalnie w Nowym Testamencie raczej tego nie ma, jest za to dość dużo nawiązań do idei spoza tego świata. Poza tym, znów, według mnie Bóg jest pragmatyczny, jego przekaz mógł być specjalnie sformułowany tak, by zmieścił się kulturze tamtejszego Izraela. Opieranie modelu na geometrii... to według Ciebie widzimisię??? ehc... jak myślisz, na czym oparta jest CAŁA WSPÓŁCZESNA FIZYKA? Nie, bo rzeczywiście, ogólna teoria względności to nie jest teoria oparta na geometrii różniczkowej... co ja gadam, teoria względności to jest geometria różniczkowa. No model standardowy... kurde, SU(3)xSU(2)xU(1) to wcale nie grupy symetrii, co nie? Każdy współczesny fizyk marzy o oparciu teorii o geometrię, w możliwy najprostszy sposób, a stwierdzenie że planety latają po okręgach, jest bardzo proste. Co innego bronienie teorii, która została obalona, to najgorzej na świecie, muszę się zgodzić. ALE nie nazywaj geometrii "widzimisię" bo Einstein, Huygens, Yang, Mills, i bardzo wielu innych fizyków płacze wśród aniołków gdy to słyszy. Wybacz za ten offtop, ale strasznie się striggerowałem. Jestem chrześcijaninem, nie katolikiem. Poza tym, błądzić rzecz ludzka. Właściwie katolicyzm jakoś specjalnie nie propsuje ubóstwa, co osobiście uważam za błąd. Z tego co mi wiadomo, chrześcijaństwo sprzeciwia się ostracyzmowi. Serio? Ja bym się strasznie szybko znudził. No właśnie, chrześcijanin wierzy w Boga, czyli zakłada że coś takiego istnieje. W tej przestrzeni aksjomatycznej zachowuje się rozsądnie. No. Fajnie, co nie? Szczerze mówiąc ja osobiście nigdy nie miałem potrzeby usprawiedliwiania cierpienia, nędzy i innych takich. Ale jak wytłumaczenie pojawia się samo, to niech będzie, czemu nie? Paaanie, tutaj nawet nie chodzi o to bym Chipa przekonał, czy on przekonał mnie. To właśnie w ogniu dyskusji hartuje się poglądy, odrzucając te ich aspekty które rozmówca jest w stanie obalić. Często mam tak, że sam dochodzę do wniosku że byłem w błędzie, próbując polemizować z kimś innym. Strasznie to egoistyczne, to prawda, ale próbuję się za to odwdzięczać, atakując jego poglądy. Poza tym, dzięki takim dyskusjom można dowiedzieć się, jak inni ludzie myślą (zazwyczaj zupełnie inaczej niż my), i uczyć się tworzyć pomosty pomiędzy jego i twoim tokiem rozumowania. Ludziom ( w tym mi ) bardzo tego brakuje. A najwięcej to się człowiek uczy stając po stronie, z którą się nie zgadza. Generalnie bardzo szanuję ateistów, znam wielu bardzo inteligentnych i rozsądnych (niestety ciężko mi to powiedzieć o chrześcijanach), z tego powodu czasem gdy widzę wypowiedź jakiego katola ciężko mi się oprzeć chęci wejścia w polemikę.