Skocz do zawartości

Mordoklapow

Brony
  • Zawartość

    282
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    3

Posty napisane przez Mordoklapow

  1. Bardzo porządnie zrobione covery. Widać potencjał, szkoda żeby się marnował. Technicznie pod względem gry na pianinie też nie mam żadnych zastrzeżeń. No, może z wyjątkiem faktu, że ja w pierwszym utworze pobawiłbym się trochę ekspresją. Ale to w sumie takie moje niuanse, każdy ma swój styl gry, jedni grają mniej sztywno, inni bardziej.

    No, i jakość dźwięku w drugim i trzecim jest średnia. Odnoszę wrażenie, że wychodzisz miejscami poza skalę w audacity. Przynajmniej ja mam z tym problem, a efekty są zaskakująco podobne.

     


    Wena to suka, wiem, ale jeśli ci to daje satysfakcję, to nie przejmuj się kolegą.

    Niestety, niektórym właśnie tacy ludzie satysfakcję odbierają.

     

    PS. Snuja, proszę cię, przestań wszystkim dookoła udowadniać, jak głęboko znajdujesz się w mentalnej gimbazie.

  2. Cześć! Pozwól, że zadam ci trzy spóźnione pytania:

    1. Czy słuchasz jakiejś muzyki. 2.Jeśli tak, to jakiej?

    3. Matematyka! Próbowałeś się kiedyś nią zainteresować? Być może w kontekście nauki? (jedno bez drugiego nie istnieje.)

     

    I powodzenia z fanficami! Przy okazji, nie mogę się doczekać tematów do dyskusji.


  3. Słyszeliście o projekcie ITER?

    Jeden z moich wykładowców (gość naprawdę zna się na rzeczy) mówi, że ten projekt to tak naprawdę taka zabawka dla fizyków. Robiona bez specjalnych przygotowań teoretycznych. Cała idea, polega na tworzeniu reakcji termojądrowych w plazmie. Problem jest taki, że do końca nie wiadomo, jak zależy energetyczność reakcji, czas jej trwania i przede wszystkim opłacalność w zależności od ilości plazmy w reakcji. Bo jak na razie umiemy wywoływać reakcje syntezy termojądrowej, ale jest to wybitnie nieopłacalne. Jakby się udało zwiększyć ekonomiczność, to cóż... mielibyśmy energię z wody!

     


    Mózg wytwarza pole, którym może oddziaływać na komórki (MOŻE, nie wiadomo do końca) Ale odejdźmy trochę od mózgu. Serce ma pole elektromagnetyczne, które obejmuje całe nasze ciało, nawet wychodzi poza nie. I co najciekawsze ma ono realny wpływ na komórki, jest w pewien sposób dyrygentem, który organizuje, i synchronizuje komórki np. kiedy jesteśmy zdenerwowani serce nie tylko przyspiesza, ale też modyfikuje swoje pole, przez co komórki mobilizują się do cięższej pracy.

     

    Nie, proszę, tylko nie pola serca i tym podobne bzdury! Wytwarzamy zbyt słabe pole magnetyczne byśmy byli w stanie je odebrać na poziomie komórek! Tak naprawdę to jest ono efektem ubocznym impulsów elektrycznych w układzie nerwowym. Infinitezymalnym (czemu podkreśla mi to słowo?) efektem ubocznym. Jak już mielibyśmy wysyłać informacje do innych części ciała z serca, to tylko przez nerwy.
    Nie mówiąc już o tym że pole magnetyczne jest bardzo chaotyczne (wirowe, bez potencjału :eww: ). I mogłoby być zaburzone przez ziemskie pole magnetyczne. Bardzo nieoptymalne rozwiązanie, w szczególności dla ewolucji.

  4. Ach! 25 Luty 2013... Poniedziałek, pierwszy dzień rekolekcji w moim kochanym liceum... Ale zacznijmy od początku:

    Moje pierwsze spotkanie z kucami miało miejsce podczas kopernikonu 2012, była tam bowiem prelekcja na temat tej kreskówki, jak i fandomu Bronies. Jak można się domyślić, reakcją było pomyślenie "Co też ludziom przyjdzie do głowy..." i natychmiastowe zapomnienie o tejże prelekcji.

    Jednak pewnego dnia jeden z moich kolegów przybył z obozu przygotowującego do olimpiady informatycznej z nowiną. Oto zaczął oglądać MY LITTLE PONY. Pierwsza reakcja była... w sumie jej nie było.  Olimpijczycy w liceum zawsze są trochę dziwni, więc takie niewielkie odstępstwo od normy nikogo nie zaskakiwało. I tak, po jakimś czasie słuchania jakie to kucyki są super (w tym jedno LAN-party) nadeszły rekolekcje. Jak wiadomo najważniejsza cechą rekolekcji jest to, że nie ma zajęć szkolnych, toteż dzieci wracają do domu wcześniej. Tak też było ze mną. Siedziałem sobie w domu, sam, myślami będąc jeszcze przy niezbyt rozgarniętym księdzu który z nami rekolekcje w tym okresie prowadził. I tak patrzę na ten monitor i patrzę... Nagle sobie przypomniałem o tej bajce kumpla.

     

    No więc wpisuję "My little pony". Włączam (jeszcze z polskim dubbingiem, brrr..) i oglądam - najpierw ten wstęp, potem jakże dziecinne intro i tak dalej. Po ok 5. min, pauza i chwila opamiętania. "Co ja w ogóle robię? Co to ma być?" I tak sobie siedzę nie dowierzając co ja właśnie robię, gdy nagle przypominam sobie że herbatka właśnie się skończyła zaparzać. Wstaję więc, idę po nią, i po powrocie zupełnie odruchowo włączam film. Potem drugi odcinek, trzeci, czwarty, piąty. I w trakcie szóstego akurat przychodzą rodzice. Reakcja czysto odruchowa - natychmiastowe wyłączenie karty. Na szczęście gdzieś z tyłu miałem joemonstera włączonego, więc żadnych podejrzeń nie było. Następnego dnia rekolekcje, rzecz jasna, olałem i doszedłem do odcinka 14, po czy znowu przyszli rodzice...

     

    Pamiętam ponadto, że w ten piątek zmieniłem położenie monitora, by wchodzący do pokoju nie widzieli co jest na nim wyświetlone. Mimo, że następnego dnia miałem olimpiadę lingwistyki matematycznej, oglądałem kuce do 1 w nocy (olimpiady są dla mnie bardzo ważne). Jako ostatni tej nocy oglądałem odcinek "Canterloth Wedding", więc wyjątkowo wredny w kwestii wczesnego chodzenia spać, jest on bowiem dwuodcinkowy. Oczywiście olimpiada mi akurat w tamtym roku nie poszła zbyt dobrze, w szczególności, że nie mogłem się skupić bo kuce, kuce, kuce!

    I tak. Obejrzałem pierwsze dwa sezony w niecały tydzień.

  5. Nie, mam na myśli istnienie świadomości jako osobnego, niezależnego od wszelakiej materii bytu. Chodzi o to, że nasze prawa fizyki nie definiują nic takiego, co byłoby zdolne do postrzegania świata na naszym poziomie. Fizyka nie odróżnia superkomputera bez świadomości od człowieka, który świadomość posiada.

    Podstawową rzeczą, którą należy ogarnąć, by zrozumieć mój argument, jest spostrzeżenie jak bardzo odległy pojęciowo jest świat materialny od świadomości. Zauważ, że świat materialny absolutnie nie narzuca jej istnienia. Mógłby istnieć wszechświat który wyglądałby identycznie, ale istoty tam nie miałyby świadomości. Wykonywałyby w swoich mózgach operacje matematyczne, ale mogły by nie mieć jej nie mieć. Wszystko by tam działało tak jak u nas.

     

    PS. Można byłoby założyć iście gównoburzowy temat w stylu "Argumenty za i przeciw istnienia transcendencji". Co wy na to?

  6. Chciałbym jednak zauważyć, że świadomość (w moim odczuciu) jest czymś całkowicie niewynikającym, znajdującym się na innej płaszczyźnie niż zwykła nieożywiona materia. Jest to coś co... wymaga zupełnie nowego zdefiniowania. Wybaczcie że mówię matematycznym językiem, ale nie umiem tego lepiej sformułować. Mam na myśli to, że z samych oddziaływań i materii ma powstać coś o zupełnie innym charakterze? Wydaje mi się to mało przekonujące.


    W drodze naszej ewolucji, gdy nasza świadomość się rozwijała zaczęliśmy dostrzegać coraz bardziej, że nasze życie jest krótkie i że na każdego czeka nieunikniony koniec. Wtedy pojawiły się wątpliwości i strach co pobudziło nas do utworzenia wierzeń, bogów i innych rzeczy, które po śmierci gwarantowałyby nam przetrwanie, i istnienie poza ciałem. Niestety nasza świadomość jest ściśle powiązana z naszym ciałem, znajduje się w mózgu, przepięknej maszynerii, która jest owocem milionów lat ewolucji. To właśnie tam odpowiednio połączone neurony i przepływające przez nie impulsy nerwowe tworzą "ja". Z biegiem lat maszyneria działa coraz wolniej i coraz bardziej zaczyna szwankować, aż w końcu przestaje działać. Również i "ja" przestaje funkcjonować obraca się w nicość, znika.

    Tutaj właśnie chciałbym, żeby niektórzy porzucili myślenie o świadomości jako o procesie biologiczno-informatycznym, a zaczęli jako o bycie fizycznym (mówię o dziedzinie nauki). Przynajmniej chwilowo. Tworzenie pojęcia biologicznego, bez posiadania na ten temat podstaw z dziedziny chemii czy fizyki wydają mi się raczej nienaukowe. Bo tak naprawdę, to oprócz tego, że "neurony i tak dalej" to nie wiemy nic o świadomości.

  7. Szachy to świetny sport. Kiedyś nawet brałem udział w turniejach szachowych i tak dalej. Tyle, że ja najbardziej lubię grać z żywym, siedzącym na przeciwko mnie człowiekiem. Z komputerem kiedyś próbowałem, w Chessmastera, ale to zdecydowanie nie to samo. Tak samo przez internet. Nie ma tego całego klimatu wspólnego zamyślenia. Nie można pogadać, poblefować czy śmiać się w twarz przeciwnikowi gdy zrobi jakiś błąd :evilshy: . Poza tym, rozmawianie po partii na temat niewykorzystanych szans lub zrobionych błędów też ma swój urok. I jest bardzo rozwijające.

  8. Całkiem dobrze zrobione nagrania. W szczególności mówię o pierwszym; drugie jest takie.. ...rozlazłe. Te same treści można byłoby zamieścić w dwukrotnie krótszym czasie. Poza tym (według mnie) lepiej ci służy bardziej oficjalny język. Ogółem mam lepsze wrażenia z pierwszego filmu. Jakość dźwięku też tam była lepsza.

    Pamiętaj jednak, że nikt się nie urodził wybitnym oratorem, te umiejętności zdobywa się przez trening i ciężką pracę. A do filozofii.. chyba trzeba dorosnąć. Tak więc, nie zniechęcaj się, nagrywaj dalej, a kiedyś coś z tego będzie. Powodzenia!

  9. Jeden z najbardziej znanych dzieł tego wybitnego kompozytora. Chociaż szczerze mówiąc, mimo że romantyzm jest zdecydowanie moim ulubionym okresem jeżeli chodzi o muzykę, to nie jestem jakimś specjalnym miłośnikiem Liszta. Przede wszystkim, jaka jest jego muzyka, każdy widzi: radosna, żartobliwa a czasem wręcz groteskowa. Ponadto jest niesamowicie wyrazista.

    Warto też zwrócić uwagę na instrumentalizację. Bardzo ciekawe, nietypowe rozmieszczenie instrumentów - pełne kontrastów, lecz bardzo przemyślane.

    Jednak ja i Liszt? meh... Moje trochę inne oczekiwania wobec muzyki klasycznej pozwalają mi dać co najwyżej 8/10.

     

    Z romantyzmu przejdźmy więc do neoromantyzmu:

    Aleksander Scriabin. Etiuda op.42 no.5.

  10. Wow. Rzadko słucham jazzu (mimo że całkiem go lubię) ale chyba trzeba to zmienić. Świetny utwór, na początku spokojny, potem się rozkręca. Poza tym, dość emocjonalny. Niestety, na instrumentach dętych się nie znam, i za bardzo nie umiem ich odbierać, więc trębacza tudzież saksofonisty nie ocenię. Za to klawiszowiec gra naprawdę nieźle. 

    Utwór jest naprawdę kompletny, nie wiem czy mógłbym go jakoś zmienić, czy wskazać na nieciągłości. I naprawdę dobrze zakończony. Może nie jest to jakiś genialny kawałek, ale naprawdę bardzo dobry. Bez żalu daję 9/10.

     

    Ja z kolei pozwolę sobie wrócić na tradycyjne tory muzyki klasycznej. Przedstawiam dobrze (prawie) wszystkim znany walc ze sztuki "Maskarada", autorstwa Arama Khachaturianina:

  11. Z tego co mi wiadomo, różni ludzie różnie odczuwają paraliż senny. Najważniejszym jednak objawem jest właśnie niemożność uczynienia jakiegokolwiek  ruchu. Osobiście sądzę, że inna pozycja od tej na plecach nie wyklucza możliwości doznania paraliżu sennego.

  12. Nie. Bardzo w to wątpię. Nie słyszałem jeszcze nigdy o takim przypadku. Poza tym, wielokrotnie miałem paraliż senny, co mózg w czasie snu wyjątkowo chętnie rozumie jako proces umierania. Nieprzyjemne, a na początku dość przerażające (potem można się trochę przyzwyczaić). Mimo to, po obudzeniu człowiek nie jest w szoku. Sądzę że na podstawie tego można wnioskować, że mózg mniej poważnie traktuje bodźce podczas snu. Tak przynajmniej myślę.

  13. Nick: Kojarzy mi się głównie z jedną postacią z Wiedźmina (gry). Zgadnijcie jaką...

    Avatar: Kompletnie nic mi nie mówi. Rycerz z przyłbicą, (nawet sprawdziłem na wikipedii) czyli XIV-XVI wiek. Może jednak chodzi o zabawną gestykulację?

    Sygnatura: Twierdzenie (bez dowodu :rapidash: ) i wniosek z twierdzenia. Oraz drugi cytat to zdanie błędne logicznie. Przynajmniej dla mnie jako ścisłowca. Może humanista znajdzie jakieś semantyczne drobnostki. Ja nie.

    Użytkownik: Kojarzę, całkiem ogarnięty człowiek, chociaż fica w końcu nie dokończył. :aj5:

  14. Absolutnie zgadzam się z przedmówcą. Radzę zostawić filmmakera i robić muzykę. No i chyba dobrze byłoby się ukierunkować. Teraz chyba nikt nie jest pewien czego można się po tobie spodziewać (chodzi oczywiście o tą muzykę elektroniczną która obecnie stanowi 1/3 całej muzyki na tym kanale).

    Przy okazji proponuję poszukać bardziej... hmm.. ..neutralnych artów. Szczerze mówiąc art z 2-go utworu wybitnie odwraca uwagę od muzyki. Zapewne chodzi o połączenie kolorów czerwonego oraz niebieskiego, które jest raczej nieprzyjemne dla oka. Tworzy dysonans. Wątpliwą estetykę (czy raczej harmonię) pozostawię Tobie do własnego rozważenia. Podsumowując: art wali po oczach. Nie jest to zły obrazek, ale akurat w tym miejscu nie pasuje.

    Muzyka jest dobra (w szczególności biorąc pod uwagę niewielkie doświadczenie). Pomijam oczywiście ostatni utwór, którego nie skomentuję, z powodu przynależności gatunkowej. Tego rodzaju muzyki po prostu nie trawię.

    Ale cóż, pracuj, a na pewno coś z tego będzie!

    Powodzenia!

    • +1 1

  15. Twoja teoria jest interesująca, ale do mnie jakoś nie przemawia, wydaje mi się, że jest w niej zbyt dużo losowości, ale to tylko moje zdanie.

    Absolutnie się z tobą zgadzam. Zresztą pozwól, że zacytuję siebię:


    Chociaż byłby to byt raczej całkowicie teoretyczny, i poza filozoficznym gdybaniem, nie miałby absolutnie żadnego użycia.

     


    Oczywiście że podział jest konieczny, chodzi mi głównie o system nauczania w Polsce. Przedmioty mogłyby się bardziej przeplatać ze sobą. Wiedze z jakiejś dziedziny najlepiej powiązać z wiedzą z innych , tak wyrabia się duże pojęcie o świecie i wydaje mi się , że łatwiej coś zapamiętać. Rozumiem też, że łatwiej coś osiągnąć będąc wyspecjalizowanym w jakiejś dziedzinie. W moim przypadku, chcę po prostu lepiej zrozumieć świat.

    Tylko, że wtedy byłby problem, że niektórzy nauczyciele Poruszają się z materiałem szybciej niż inni. Powstawałyby różnice które często prowadziłyby do błędnego zrozumienia materiału. Chyba, że chciałbyś, żeby wszystkiego uczył jeden nauczyciel, co jednak nie jest możliwe z tego powodu, że np. w liceum żeby uczyć fizyki trzeba się specjalizować. Ciężko znaleźć nauczyciela który mógłby uczyć i fizyki i chemii i matematyki.( btw. trochę offtop)

  16. A ja uważam, że człowieka nie da się opisać liczbami. Duszy człowieka się nie da.

    Wyobraźmy sobie najzwyklejszego w świecie człowieka, który wpływ ma tylko na to jaką kanapkę będsie jadł dziś na śniadanie. Jeśli spróbujemy opisać charakter człowieka liczbami wyjdzie nam zero. A później ten człowiek się zmieni. I co? Całe wyliczenia pójdą w cukierni w las.

     

    Właśnie dlatego użyć funkcji parametryzowanych czasem. Wręcz ich ideą jest zmienniczość względem czasu. Mówiąca o funkcjach parametryzowanych czasem mam na myśli taką funkcję f(t). Zmienną nie jest jakiś abstrakcyjny x tylko t. Wrzucając do funkcji pewien czas otrzymałbym stan w jakim człowiek się w tym czasie znajduje.

     

    Mordoklapow.. Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym wiedzieć o czym Ty do mnie rozmawiasz, ale brak wiedzy w pewnych dziedzinach mi po prostu nie pozwala więc na razie pozostawię twoją wypowiedź innym. X3

    Pozwól, że ci wytłumaczę.(Jak ja kocham te słowa)

    Wiesz co to R^3? To jest po prostu przestrzeń trójwymiarowa. Taka w jakiej żyjemy (olewając relatywistykę bo tam dochodzi czas). Trzy wymiary.Każdy wektor wskazuje na jeden punkt (wektory zawsze mają początek w punkcie (0,0,0) ). Każdy punkt ma trzy współrzędne. Powiedzmy sobie, że, pierwsza współrzędna opisuje natężenie czerwonego, druga zielonego, trzecia niebieskiego. W ten sposób każdy punkt może mieć własny kolor w systemie RGB który zakładam że kojarzysz (jak nie, to polecam zobaczyć na wikipedii). I tak oto klasyfikacja ludzi według kolorów jest tożsama z klasyfikacją wedle wektorów w przestrzeni trójwymiarowej.

    PS. taki protip: matematyka nie jest trudna jeżeli uczysz się jej dokładnie krok po kroku, starannie rozumiejąc każdy z nich.

  17. Nie palę. Nigdy nie zapaliłem i w sumie nie mam zamiaru. Alkohol zacząłem pić dopiero po 18-tym roku życia i szczerze mówiąc cieszę się z tego. Obecnie prawie nigdy nie piję, gdyż znajduję się w grupie ryzyka (przez socjofobię). Kawy nie lubię.

    Za to herbata... W kluczowych momentach mego życia, gdy przygotowywałem się do olimpiady fizycznej potrafiłem wypić z 4-5 litrów dziennie. Pijam tylko czarną, przy czym musi być naprawdę czarna. 20 min parzenia to minimum.

  18. Spokojnie, nie każdy ma czas żeby ciągle siedzieć fa forum dla miłośników kolorowych taboretów. :rdblink:

    Jak dla mnie kolory są izomorficzne z przestrzenią IR^3 (przestrzeń trójwymiarowa nad liczbami rzeczywistymi). W takim sensie, że nie ma w matematyce zbyt dużej różnicy między tymi przestrzeniami, bo każdy kolor da się ładnie zapisać w RGB na rzeczywistych.

    Sądzę że najlepszym rozwiązaniem byłyby funkcje po czasie. Funkcje wektorowe. Chociaż byłby to byt raczej całkowicie teoretyczny, i poza filozoficznym gdybaniem, nie miałby absolutnie żadnego użycia.

     

    Moje kolejne spostrzeżenie (dość oczywiste; nie wiem czemu dopiero teraz na to wpadłem): już opisujemy ludzi liczbami. Czasem są to nawet wartości addytywne (sumują się). Mówię np. o masie ciała. Wśród tych nieaddytywnych to mamy oceny lub np. IQ.

     

    Arceus: Wstawać! Jasne, że wstawać! Na leżąco słabo się udowadnia twierdzonka. Do tego najlepiej się chodzi w kółko po pokoju.

     

     

     


    Ten cały podział nauki (choć niezbędny) mi bardziej szkodzi niż pomaga, często gdy myślę nad jakąś teorią to dochodzę do wniosku, że w moich rozważaniach dzielenie wiedzy na biologię, chemię, matematykę itd. jest czymś niedorzecznym. Wszystko ma wspólne podstawy i się przeplata. Ciężej zrozumieć świat mając do dyspozycji tylko jedną dziedzinę.

    Według mnie ten podział jest konieczny. I przede wszystkim naturalny. Ludzie nauki zazwyczaj kochają porządkować, dzielić na kategorie i podkategorie. Ten podział był koniecznością historyczną. Poza tym jakby nie patrzeć wewnątrz poszczególnych dziedzin nauki masz ogromne ilości naprawdę przeplatających się kierunków. Sama matematyka ma ich pełno. Fizyka zresztą też. A to, że ciężej zrozumieć świat znając tylko jedną dziedzinę to prawda, jednak podział na matematykę, fizykę i chemię itd. absolutnie nie przeszkadza w poznawaniu ich wszystkim (przynajmniej po trochu). Poza tym istniejemy w takich czasach, że żeby coś ogarniętego robić w nauce trzeba być naprawdę ukierunkowanym.

  19. No dobrze, przyporządkujemy ludziom jakieś uporządkowane zbiory liczb. Fajnie. Na pierwszy rzut oka fajny pomysł. Ale po chwili przemyślenia tworzy się dużo wątpliwości.
    1) Prostota liczb jest całkowicie nieadekwatna do skomplikowania świata relacji międzyludzkich.

    2) Kategorii musiałoby być strasznie dużo i konstrukcja ich nie miałaby sensu. Trzeba założyć że tam jakieś są i zajmować się paroma olewając resztę.

    3) Używanie liczb naturalnych w filozofii? Według mnie to raczej słaby pomysł. Są one dyskretne, jest ich przeliczalnie wiele (to taka mała nieskończoność). Słabo. Poza tym system dziesiętny jest zupełnie niewyróżniony wśród innych systemów liczbowych. Lepiej jak już używać dwójkowego.

    Dużo innych. Ale:

    Większość mich wątpliwości pochodzi zapewne od niezrozumienia twojej teorii. Więc proszę cię o napisanie więcej, w odrobinę jaśniejszy sposób. Taki bardziej uporządkowany.

    Z góry przepraszam za "hejt". Jednak tworząc nową teorię w naukach humanistycznych atak na nią jest jedyną rzeczą jakiej można się spodziewać.

  20. Szczerze mówiąc, nigdy się specjalnie nie interesowałem astronomią. Chyba mam to jeszcze z gimnazjum, gdzie astronomia (w przeciwieństwie do fizyki) kojarzyła mi się raczej z "pamięciówą". Te wszystkie gwiazdy i planety to były jedyne rzeczy które musiałem wykuwać na pamięć z fizyki :eww:. Ponadto raczej jestem teoretykiem. Wolę patrzeć jak jedne nudne wzory przechodzą w inne nudne wzory. A tu mamy świecące kółko które zostaje zasłonięte przez inne nieświecące kółko.

    Chociaż pewnie I tak będę gapił. 4 marca to chyba piątek, czyli będę miał zajęcia. Na wydziale fizyki! :cheese:

    Swoją drogą słyszałem od wykładowcy, że zobaczenie takiego pełnego zaćmienia słońca to naprawdę niesamowite doświadczenie. Ciekawe czy widać soczewkowanie grawitacyjne...


  21. Natura jest stworzona przez Boga. Więc choć sam też nie rozumiem wielu rzeczy , to ufam że są dobrze pomyślane. Nie wszystko musi być proste.

    To, że coś zostało stworzone przez Boga wcale nie oznacza, że to nie może byś głupie. To by go ograniczało, a Bóg jest nieograniczony (z definicji). Poza tym próba zrozumienia w toku rozumowania Boga, jest z góry skazana na porażkę, a żeby ocenić czy coś jest dobrze pomyślane należałoby właśnie to uczynić.

     


    Jeszcze mi się nasuwają pytania: jak bez mózgu zachować świadomość? Jak nie forma cielesna , to jaka?

    Osobiście wieżę, że to właśnie dusza jest nośnikiem świadomości. A ona nie umiera, tylko idzie do nieba  Raczej nie do miejsca zwanego "niebem", tylko przechodzi w inny stan. Może to właśnie niebyt?
    W każdym razie ja mojemu Bogu ufam, więc życiem (lub jego brakiem) po śmierci się nie przejmuję. Przynajmniej za bardzo...

×
×
  • Utwórz nowe...