Skocz do zawartości

Ares Prime

Brony
  • Zawartość

    1999
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Posty napisane przez Ares Prime

  1. - Jak ptak może być damą? - spytałem się lustrując tego... tą... no tego ptaka. - Co ty, zaczarowana jesteś czy jak? Hehhe, i mówić całkiem mądrze umisz. - pochwaliłem. - Czekaj, jak ci tam było? Indiana, Imladis... o wim, Indis! No to miło poznać ptasią damę, zawsze to przyjemniej pogodoć z kimś jeszcze. A opowiedzieć możesz, o tejże frakcji co to niby mnie przypominała. Chętnie posłucham.

  2. - To... możliwe! To jest możliwe! - zawołałem ucieszony. Wreszcie wyglądam... normalnie. Jak kucyk! Nareszcie mam szansę na normalne życie, na lepsze życie... i nie spędzone w samotności. 

    Przemiana bez pobierania miłości innych kucyków - to jest fenomen! Ta myśl mnie cieszyła, ale i przerażała. Skoro ja miałem takie zdolności, to dlatego Chrysalis chciała stworzyć więcej takich jak ja. Wtedy Equestria nie miałaby żadnych szans, nic by jej nie ocaliło przed nowymi Changelingami... takimi jak Ja. Królowa z pewnością postarałaby się żeby następni nie mieli jak to ona określiła ''fatalnego defektu stworzenia''. 

    Nie mogłem dać się jej zlapać, bo wtedy będzie naprawdę źle. W każdym razie kiedy metamorfoza dobiegła końca, wziąłem głęboki oddech i postanowiłem zrobić kolejny wielki krok w moim życiu - konkretniej ku Ponyville. 

  3. - Wystarczy że spalę ciebie! - krzyknąłem i posłałem silną, skoncentrowaną kulę ognia prosto w narzędzia staruszki. Przezornie jednak odskoczyłem, chwytając Grzejnika w prawe kopyto. - Byle igiełki mnie nie zatrzymają!

    I znów zacząłem się koncentrować aby stworzyć następną kulę ognia do ataku. 

  4. - Nie lubię jak się mi grozi i obraża się mnie. - warknąłem zapalając swój róg. - Chciałem załatwić to w miarę spokojnie, wziąść to po co tu przyszliśmy i odejść. Uspokój się babciu, albo okolica zamieni się w wypaloną pustynię. Mnie ogień nie zrobi krzywdy, Tobie zaś owszem. - odparłem. - Oddaj to co chcemy.

  5. Nie słyszę go. Oj nie dobrze, zawsze jakoś zdołał odpowiadać. Takie zakłócenia nigdy się nie pojawiały, musi tu działac silna magia. 

    Wstałem i położyłem kamień na stole. Nie powstrzymywałem Moth. 

    - Na twoim miejscu babciu bym jej posłuchał. - powiedziałem do staruchy. - Oszukać nas to raczej kiepski pomysł. Jako że... niesłyszszę pewnych rzeczy, daję wiarę słowom Moth. 

  6. To aby na pewno jest twój róg królu? - spytałem w myślach Sombrę. - Nie przypomina odłamka który jest w mojej zbroi, to jakieś kamuflujące zaklęcie? 

    A ta, co? Wścieka się na staruszkę? Jeszcze się okaże że to jej matula co ją porzuciła albo co. A może poprostu ma okres. 

    Wziąłem kamień w kopyta i rzuciłem czar identyfikujący, aby sprawdzić czy to jest szukany przez nas róg. 

  7. - Nie pyskuj wiedźmo. Igranie ze mną to gorzej niż igranie z ogniem. - odciąłem się Moth nim mnie minęła. Sam zaś niechętnie wszedłem do środka, szukając wzrokiem rogu Sombry. 

    - Ja za jedzenie i picie podziekuję, nie wiem jak moja koleżanka. O salamandrę się nie martw babciu, nie podpala niczego póki jej nie każę. - pogłaskałem po głowie Grzejnika. - Nie będziemy długo siedzieć, chcemy odebrać stąd ważną rzecz. A ty, pani babciu chyba wiesz co to jest. 

  8. Wyszedłem na przód, aż dziwne trochę że ta starucha nas wykryła. Podszedłem bliżej oświetlając sobie drogę kulą ognia. 

    - Wielkie dzięki za zaproszenie babciu, ale raczej nie skorzystamy. Chcemy coś co jest w tej chacie. Daj nam jedną rzecz, a twoja chatka nie zamieni się w kupę dymiącego gruzu, babuniu. - uśmiechnąłem się złowieszczo, grzywa zapłonęła ogniem. - To jak będzie babciu? 

  9. Sam nie wiem... przecież mój gatunek nie może zmieniać się bez wcześniejszejszego pobrania pozytywnej energii od innych. To nasz los, nasze przekleństwo żerować na innych. 

    Ale może jednak... ja jestem inny. Miałem być pierwszy, lepszym z nowej generacji Changelingów. 

    Zatrzymałem się i zadumałem. A może jednak jest dla mnie nadzieja że będę miał kiedyś normalne życie? Wziąłem głęboki wdech i skupiłem się mocno. 

    Używając swojej mocy i magii próbowałem przybrać formę kuca o brązowej sierści i czarnej grzywie. Staram się ze wszystkich sił, może uda mi się zmienić.

  10. - Hhmmmhhuu... o kurde.. - pomasowałem się po bolącym karku. Potem zobaczyłem swoje naturalne kopyto, a co za tym idzie prawdziwą formę. Znów byłem Changelingiem, potworem i bestią dla innych. 

    Poczułem żal i runęła cała moja nadzieja. Nadzieja że kiedyś będzie lepiej. Czy to możliwe że mogłem się sam zmienić, bez pomocy dobrych uczuć? Nie wiedziałem, ale poczułem się źle, było mi smutno. Bo mogłem być kimś innym, kimś lepszym. 

    Wstałem i wolno ruszyłem przed siebie, bez celu.

  11. Postanowiłem iść jeszcze dalej w tym kierunku - skupiłem się mocniej aby zmienić barwę sierści na brązowy, a kolor oczu na pomarańczowy. 

    Ta zmiana bez energii miłości byłaby wspaniałą możliwością. Może wreszcie mógłbym prawdziwie żyć, wśród innych istot.

    Kiedy mi się to powiedze, zdecyduję się na krok którego wcześniej bym nie zaryzykował - wyjdę z Everfree na mały spacer. Tak na obrzeża lasu, bez zbytniego oddalania się. 

  12. - A dobrze całkiem, ni ma to jak skubnąć trochę łupów wojennych. - odparłem pozwalając opatrzeć tego sińca co wcześniej się napatoczył podczas walki. - Zdobyte uczciwie na pokonanym przeciwniku. - rzekłem z dumą. - No, ale chyba wom nie przeszkodziłem w gruchaniu do siebie gołąbeczki? - zaśmiałem się lekko.  - Ale poważnie, gdzie jest reszta? No nie! - fuknąłem - To poszli na tych bandytów beze mnie?!

  13. Wypowiem się i ja.

    Jako że trochę się znamy, a ja człek jestem prosty i uwielbiajacy gatunek fantasy stwierdzam jednoznacznie - jest dobrze. Nawet bardzo dobrze. 

    Miło wspominam czasy pisania Equestria Another Worlds, a ty masz głowę do pisania takich rzeczy. 

    Od strony technicznej błędów nie widzę, jest ok. W każdym razie - czekam na kolejne rozdziały Jenny ;3.

  14. - Mogę cię zaraz związać, podrzucić pod drzwiami i będziesz robić za przynętę! - syknąłem tracąc powoli cierpliwość. - Równie dobrze mógłbym spalić tą budę, a ze zgliszcy wyciagnąć to co mi potrzeba. Choć trochę racji możesz mieć. Dobra, Grzejnik. Podejdź do tych drzwi, postukaj ogonem i schowaj się. 

    A ty wiedźmo droga schowaj się w krzaki. Ja zajmę się resztą. 

  15. - Hohohh... chyba zaraz zrobimy komuś wjazd na chatę. - uśmiechnąłem się upiornie. - Taki bez zapowiedzi, no chyba przyjmą w gościnę parę podróżników? 

    Przygasiłem nieco swój ogień, żeby zarazu nie dać się wypatrzeć. 

    - To tutaj? Wyczuwasz tam róg? 

  16. Precyzja, Somba. Precyzja. 

    - Szukamy tu pewnego... przedmiotu. Nie osoby. Ah, i nie musimy się zbytnio ukrywać. - wzmicniłem trochę bardziej swoje światło. - Czuję... że gdzieś tutaj jest. Znajdę to choćbym miał wypalić wszystkie drzewa i zwierzaki w okolicy! - zacząłem szukać, węszyć i przeszukiwać wszytsko. Muszę znaleść ten róg!

  17. - A to wy pierony kochane. - odparłem z ulga widząc Onyksisa i Clover. - A już żech myślał że to te Trihoofeńskie psy. W każdym razie, ja miołem owocną wyprawę. - poklepałem Wybebeszacza, i pokazałem kuszę i zakoszony topór. - Znalazłem mojego kamrata, na szczęście wiedział żeby nie oddalać się bez swojego pana, i parę fantów też. Kusze na drzewach nie rosną, podobnie jak forsa. Niesety tamtego drugiego ścierwojada nie znalazłem. Co dziwne trochę jest, bo to wyglądało jakby ktoś pomógł mu dać dyla, bo sam nie uciekł bo miał nogę przeze mnie potrzakaną. Ej, a gdzie reszta tej naszej zgrai?

×
×
  • Utwórz nowe...