Skocz do zawartości

Argon39

Brony
  • Zawartość

    144
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Argon39

  1. Co do mitycznych zwierząt, z tego co wiem za syreny marynarze brali manaty (taki waleń morski bodajże), ale jak oni z tych krów morskich zrobili pół kobiety pół ryby tego już nie wiem. Opowieści o cyklopach ponoć antyczni grecy rozpropagowali, jak znaleźli szkielety słoni karłowatych, żyjących w górach bodajże atlasu, gdyż miały z przodu tylko jeden duży otwór (ten na kichawę). Najbardziej mnie interesuje jak żeśmy sobie wymyślili smoki. Ktoś mówił o krokodylu, z drugiej strony Chińczycy (mogę się mylić) wyobrażali sobie je jako latające węże (ot małpi lęk przed wężami). Jednorożce chyba się wzięły od nosorożców (z tego co pamiętam, to kiedyś jednorożcem nazywaliśmy dzisiejszego nosorożca). Tak ogólnie to mi się zdaje, że cała ta plejada mitycznych istot, jest połączeniem, niezbyt dokładnej obserwacji z dozą wyobraźni, i gdyby tak naprawdę poszukać, to by się znalazło gatunki od których powstały nasze legendy. Co do ogółem oceny całej epoki, to jest to ciężkie z dwóch powodów. I) nie zapominajmy, że średniowiecze to całe 1000 lat historii, i powinna być oceniana tak jak antyk, czyli każdy okres z osobna. Z długo trwa ta epoka, by można ją tak uogólniać jak potem cały XVIII wiek. II) Renesans nie jest też tu bez winy. Gdy ludzie uczeni ogłosili wielkie odrodzenie antyku to okres pomiędzy tymi epokami nazwali epoką średnią, czyli mierną i tak ją opisywali, i do dziś pokutuje wiele mitów, jak chociaż by, zacofania, a wręcz ciemnoty intelektualnej tej jakże pięknej epoki. Osobiście jak dla mnie wieki średnie wychodzą na plus, bo gdyby nie one to człowiek nigdy nie stanął (o ile stanął) na księżycu, a ja zapewne był bym jakimś niewolnikiem w najlepszym wypadku na posyłki w bogatego Rzymianina, który dumał by o astrologii (astronomia to nauka, a astrologia raczej nie).
  2. Ogółem masz racje wszytko może dożyło by do Gausa gdyby nie to, że mowa tu o kolejnym losowani, (czyli mamy ich jedno), więc nie jest w ogóle spełniony warunek początkowy, czyli dostatecznie wiele losowań. I tak jak mówiłem, jak wypadnie ci 100 razy pod rząd jakaś liczba z przedziału od 1 do 10, to za 101 razem ma dokładnie taką samą szanse wypaść, gdyż powtarzasz losowanie raz. Nie ma czegoś takiego, że jak jakaś liczba przez długi czas się nie pojawi w losowani, to rośnie jej szansa wypadnięcia, gdyż mówimy tu tylko o losowaniu n+1, a nie o losowaniu n+m, i to jest rozgrywane jak zwykłe pojedyncze losowanie. Robiłem kiedyś doświadczenie i zdarzało mi się chociaż by 10 orłów pod rząd, co nie znaczyło, że za 11 razem orzeł miał by mniejszą szanse wypaść. A innym w ogóle przypadkiem jest to rozpatrywać globalnie, czyli jaką masz szanse, że wypadnie ci 11 orłów pod rząd.
  3. Pozwól, że zacytuje tutaj bardzo ogólnie to prawo: "Z prawdopodobieństwem dowolnie bliskim 1 można się spodziewać, iż przy dostatecznie wielkiej liczbie prób częstość danego zdarzenia losowego będzie się dowolnie mało różniła od jego prawdopodobieństwa." Z tego co rozumiem, to przy założeniu, że na loterii losujemy 1 liczbę z 10. Jeśli wiele razy będziemy powtarzać ten proces to wyjdzie nam, że dna liczba będzie nam wychodziła tak często jak wychodzi to z jej prawdopodobieństwa, czyli raz na 10 razy. Po pierwsze nasuwa mi się pytanie co znaczy, dostatecznie wielkiej próbie? Niestety nie znalazłem tam nic co mogło by powiedzieć, że jeśli mieliśmy 100 losowań a dana liczba nie wyszła ani razu, to wcale nie znaczy to, że ta liczba wyjdzie prawie na pewno w 101 losowaniu. Możliwe jest też takie coś, że będzie ona wychodzić dopiero od losowania 150. Jej prawdopodobieństwo wystąpienia w takim przypadku zawsze będzie 0,1 i nigdy się nie zwiększy, bo nie może, gdyż mamy 10 liczb w naszej loterii. Chyba, że coś źle zrozumiałem. Dlatego ostaje przy swoim, że grając w totka nie ma znaczenia, czy ciągle grasz tą samą kombinacją cyfr, czy je zmieniasz (w sytuacji idealnej), bo szansa jest taka sama. Jako, że to są wciąż losowane kule, to dochodzi tam fizyczny aspekt ich niedoskonałości, przez co przez jakiś okres czasu jakaś liczba w losowaniu może się powtarzać.
  4. http://www.bronyland.com/pony-personality-test/?q=ODExMXwxMjA2Njcw Ja bym się określił jako bardziej dojrzała Rainbow Dash. Wynik jest miarodajny bo największy wpływ na moją osobowość ma ta moja bardziej ulubiona trójka. Nie mam pojęcia skąd tam się wzięła Raritty, i Fluttershy, to chyba wina googla tłumacza.
  5. Arkane Wishper, wg mnie jesteś w błędzie z tą loterią. To tak jak z losowaniem kul, które po losowaniu odkładasz z powrotem do środka. Załóżmy że w pudle mamy 35 kul z cyferkami od 0 do 5 w kolorach czerwony, pomarańczowy, żółty, zielony, niebieski, filetowy i indygo (czyli w kolorach tęczy). Chce wylosować sobie niebieską trójkę, ale w pierwszym losowaniu mi wychodzi 5 indygo, ale jako, że ją wkładam z powrotem do zbiornika z kulami to wciąż mam tam 35 kul a chcę wylosować tą jedną. Jak gra się w totka, to nie ma znaczenia, czy grasz jedyną kombinacją, czy ciągle zmieniasz, zawsze (o ile grasz jedną) masz taką samą szanse. Co do tej superpozycji to ja gdzieś kiedyś spotkałem się, z określeniem fala prawdopodobieństwa. Zresztą kiedyś liczyliśmy długość fali dla piłeczki golfowej. To się liczy tak, że bierze się bardzo małą stałe Plancka i dzielisz na pęd obiektu. Długość fali piłeczki poruszającej się z prędkością 20m/s o masie 15 gram wynosi 7,2463768115942028985507246376812e-17 m. Czyli właściwie to jej nie ma. To jest odpowiedź dlaczego nie możesz się obudzić w nie swoim łóżku (zakładając, że inne czynnik na to nie wpływają).
  6. Z tego co pamiętam to elektron nie posiada spinu do póki y go nie zbadamy. To tak jak z monetą, do póki nie rzucisz nie będziesz wiedział, czy ona ma reszkę czy orła. Gdy badasz za drugim razem spin elektronu, to tak jak byś jeszcze raz rzucał monetą znów masz dwie możliwości. Spin nie jest przypisany na sztywno, i każde jego zbadanie jest jak ponowne rzucenie monetą. Zasada zachowania momentu pędu, jeśli się nie mylę, jest zasadą mechaniki klasycznej, którą właściwie zawodzi przy bardzo małych obiektach (moment pędu elektronu, ze względu na jego masę jest właściwe zerowy.
  7. Co do transportu ludzi, i właściwie całej komunikacji kwantowej, to ostatnio obejrzałem sobie filmik (który poruszał różne motywy z filmów sci-fi, jak oni pastwili się nad "Armagedonem"), i właściwie rzucili tam trochę wątpliwości. Wszystko może nam ograniczyć wymienione już przeze mnie zasada nieoznaczoności. Problem pojawia się taki, że by przetransportować materię za pomocą splątania kwantowego to musimy poznać, wszystkie właściwości tej materii, a Heisenberg mówi nam, że tak nie można, i już. Cała teleportacja w tym momencie jest już nie możliwa (nie wiem czy to można było by w ogóle tak nazywać bo obiekt A i B były by identyczne, ale to były by w sumie dwa różne obiekty). Co do samego szyfrowania, to przy 10 znakach było by 1024 możliwości. Przy jedenastu dwa razy więcej, to przy 100 mamy 1267650600228229401496703205376 możliwości. Jeśli uznamy, że kolejność znaków miała by znaczenie to każda możliwość jest inna. Nie wiem ile czasu by musiało upłynąć, by losowo powtórzyła się nasza konkretna możliwość. Właściwie to nie mówiłem, ze to miał być jakiś krótkie hasło wstępne. Tak czy siak nie wiem, jeszcze jednej rzeczy, skąd ludzie mieli by wiedzieć, ze akurat te elektrony są splątane. Nie wiem czy splątanie jest trwałe, między parą, czy elektrony "bawią się w taniec odbijany" Co do tachionów to macie racje nikt nigdy nie potwierdził ich istnienia, choć w sci-fi często występuje ten motyw. Co do tematu dyskusji to też mam wrażenie ze spłynęliśmy gdzieś na obrzeża, choć czekam z niecierpliwością, na kogoś z odmiennym zdaniem, bo póki co to się chyba wszyscy zgadzamy, o ile podróż w przyszłość (do przodu) to nawet ślimaki potrafią, to podróż wstecz, jest niemożliwa. Roztrząsanie paradoksu czasowego, może być trochę bez sensowne, choć mnie odpowiada rozwiązanie z dr. Who, jak jego towarzyszka bodajże Rose ratując swojego tatusia spotyka sama siebie i wywołuje katastrofę.
  8. Co do kwantowego splątania, to nawet najwięksi łamali sobie nad tym głowę (ot chociaż by najsłynniejszy choć wg. mnie nie najwybitniejszy ale wciąż bardzo wybitny naukowiec Einstein). W fantastyce naukowej (czyli nie twardej nauce tylko takie sobie gdybanie), mówi się, że w przyszłości będzie można się teleportować za pomocą tego zjawiska, czy to jest podróżowanie w czasie w tył tego nie wiem. A co by było, gdyby te dwie osoby przed wysłaniem do siebie właściwej wiadomości wysyłały by sobie coś w rodzaju sygnału wywoławczego np. 12 lewych 12 prawych 15 lewy 15 prawych. Musiał by to byś taki układ, który miał by bardzo niską możliwość powtórzenia się losowego. Co do sztucznej zmiany to chyba można by podciągnąć bodajże pod zasadę nieoznaczoności Heisenberga, która mówi, że badając cząsteczki w rozmiarach atomowych, sam fakt badania wpływa na nie (co dopiero sztuczne ustalanie jakieś własności) Ja myślę, że te Tachiony, które się cofają przecież w czasie, chyba bardzie miały by tendencje to powrotu, z poza okolic widzialnego nam wszechświata. Jak cofają się w czasie to musiały by chyba poruszać się w przeciwna stronę niż wszystko inne, które ot tamtego momentu ekspanduje.
  9. Mordoklapow, a właściwie w jaki sposób przekazywana jest informacja. Może zostać przekazana na drodze wymiany materii (ruchu cząstek gdzie v<c), lub energii (ruch fal gdzie v=c), innego sposobu na przekazywanie informacji chyba nie znamy, może poza jednym wyjątkiem. Zapomniałeś o cząsteczkach splątanych. Pokrótce opisze o co chodzi (dla tych mniej zorientowanych), chodzi o to, że jeśli mamy dwa elektrony splatane kwantowo, i jedne z nich wysyłamy na granice widzialnego wszechświata, a drugi zostawimy tutaj, na ziemi, potem gdy zbadamy spin (kręt) tego co został, to ten drugi elektron automatycznie przyjmie przeciwny spin, nie ważne jaka dzieli ich odległość, kpiąc sobie zupełnie, z bariery prędkości światła. Uszatka, człowiek aż mniej więcej do połowy XX wieku przeważnie naśladował to co zobaczył. Latanie samolotu, było analogią do latania ptaków, koło było analogią do toczącego się głazu etc. W roku bodajże 1947 po raz pierwszy zrobiliśmy coś czego nie obserwowaliśmy, udało nam się przekroczyć barierę dźwięku, a jak wiem wcześniej ją przekraczały ją obiekty, do których nie mogliśmy się za bardzo porównywać, (jak porównać się do gorącej plazmy tworzącej piorun, albo do pocisków z karabinu). Dzisiejsza dyskusja trochę mi przypomina to co czytałem o rozterkach tamtych ludzi. Też trwały dyskusje na to czy w ogóle tak duża maszyna jak samolot, może przekroczyć tą barierę, czy nie rozleci się w trakcie lotu w pół. Jak się okazało, tarcie powietrza nie było, aż takie duże, i dzisiaj są maszyny robiące w atmosferze prędkości 5x mach. Z drugiej strony tej bardziej sceptycznej, to założę się, że w średniowieczu, ludzie dyskutowali nad sensownością istnienia kamienia filozoficznego, którego też nigdy nie zaobserwowano, jak wiemy coś takiego nie istnieje, (chociaż można zmienić ołów w złoto, ale potrzeba do tego bardzo dużej energii i bardzo wydajnego komputera, póki co po za możliwościami tech. człowieka). Ja myślę, że dzisiaj właśnie stoimy na takim rozdrożu.Osobiście jestem raczej sceptykiem, czy takie podróże w ogóle są możliwe, ale nie uważam, że zwolenników nie należy tępić wszelakim metodami, wolę słuchać, jaki mechanizm tego zjawiska mogą zaproponować. Możliwe, że takie obiekty cofające się w czasie przeszywają mnie w każdej sekundzie mojego istnienia, chociaż ja (to mój prywatny pogląd) osobiście w to wątpię. Myślę, że można by próbować zaobserwować, jakieś efekty, ich działania. W teorii tachiony, zderzające się z materią, ją przyśpieszają, same też się przyśpieszając (o ile ja dobrze to rozumuje), więc przechodząc przez materie wywoływały by jakiś efekt.
  10. Po pierwsze Mordoklapow, Fizyka mówi nam o tym, że nie można nadać obiektowi prędkości większej od prędkości światła (prócz mało lubianych przeze mnie tachionów), a fantastyka powymyślała już wiele rożnych trików, jak obejść to ograniczenie, chociaż by tunele czasoprzestrzenne, którym już fizyka nie przeczy. Z przekraczaniem prędkości światłą to tak naprawdę robią się jaja przy czarnej dziurze. Jeśli światło nie może się wydostać za horyzontu zdarzeń, to w jaki sposób jej grawitony powodują to, że całe gwiazdy kręcą się dokoła jej. Innym problemem jest tak zwane "parowanie" tych obiektów. Gdzieś słyszałem, że czarna dziura to takie miejsce gdzie zawodzi tak mechanika klasyczna, jak kwantowa. Może trochę rozjaśnię swój pogląd. Nie uważam, że kiedykolwiek podróże wstecz będą możliwe, ale sama nauka ma taki problem, że właściwe nikt nie wie na czym takie podróże miały by polegać, a skoro nikt nie wie to nikt nie może zaprzeczyć. To tak jak z latającymi ludźmi, nikt przez długie wieki właściwie nikt nie miał pojęcia na czym polega sztuka latania (prócz ptaków i innych stworzeń latających, ale one nie były skore do dzielenia się swoimi sekretami), i nauka temu nie mogła zaprzeczyć, ani potwierdzić z całą stanowczością, akurat w tym przypadku, udało się ludzkości wzbić w powietrze, ale najpierw musieli po odkrywać trochę praw. Dziś jest to samo, nauka nie zna żadnych praw które takim podróże by uniemożliwiały a to z prostej przyczyny, nikt nie wie czym to się je. Może sam mój przekaz, ale przez to co wypisałem w nawiasie, inne bardziej niedorzeczne teorie (jak strefa 51, czy UFO), by pokazać mój stosunek, do samej idei, że raczej zostanie wciśnięta między bajki, gdyż w przeciwieństwie do lotu, nigdy nie zauważyliśmy, obiektów, które cofał by się w czasie, czy przekraczały prędkość światła.
  11. Po pierwsze do odniosę się do pomysłu phenix13. Prawdą jest to, że w temperaturze zera bezwzględnego, jakikolwiek ruch ustaję, ale poprawdzię to nawet teoretycznie tej temperatury nie da się osiągnąć. To tak trochę jak z matematyczną nieskończonością, jest bardzo dogodnym narzędziem, ale sama w sobie nie istnieje. Spróbuje pokrótce objaśnić dlaczego. Do rozważań przyjmę prostszy model atomu Bohra (konkretnie wodoru), i uznam, że elektron zachowuję się jak zwykła cząsteczka (anie jedno ani drugie nie jest prawdą). Więc uznajemy, ze udało nam się atom, za pomocą rozmagnetyzowania adiabatycznego, doprowadzić do temperatury 0 K, i popijawa się problem, jeśli elektron nie porusza się na orbicie, to nie jest wstanie się na niej utrzymać i siły elektrostatyczne ściągają go do jądra. po zderzeniu mamy neutron. Sam neutron jest niestabilną cząsteczką (jest stabilny tylko w jądrach atomowych ze względu na oddziaływania silne), i rozpada się na elektron i proton. Energia wyzwolona pozwala albo, powrócić elektronowi na "stabilną orbitę" co "podgrzeje" atom, albo sam proces będzie tak zachodził w kółko w nieskończoność. Gdzieś słyszałem, że ponoć na czarnej dziurze dylatacja czasu jest tak silna, że właściwie czas staję, gdyż żaden proces nie może tam zajść. Co do podróży w przyszłość to się wszyscy zgadzamy, że jest właściwe "łatwo" osiągalna, wystarczy się solidnie rozpędzić (tak po prawdzie to wątpię, byśmy kiedyś osiągnęli 0,1 c), i już jesteśmy podróżnikami w przód. Co do podróży wstecz, nauka nie zaprzecza takiej możliwości, ( w sumie to nie zaprzecza też duchom, porwaniom przez kosmitów, oraz strefie 51), ale nie stworzyliśmy, żadnych sensownych modeli matematycznych, jak to by miało się odbywać a samej naturze nie obserwujemy takich zjawisk, na których mogli byśmy się opierać.. Co do tuneli czasoprzestrzennych, to póki co (chyba też bez żadnych wyliczeń) przyjmuje się, że energia to takiego zakrzywienie czasoprzestrzeni była by rzędu tego, co słońce wyprodukuje przez całe swoje życie (około 10 mld lat), a jako, że słońce codziennie produkuje znacznie więcej energii, niż ludzie w całej swojej historii, to prawdopodobne, że możliwość zakrzywienia czasoprzestrzeni na zawsze zostanie teorią.
  12. Argon39

    Quiz Applejack!

    Prócz Rarity i Twilight, była jeszcze Pinkie, chociaż nie jestem pewien, czy ona tam tańczy, czy śpiewa, i nie wiem czy chodzi o ten moment. W ogóle słabo pamiętam odcinek.
  13. Szukam kogoś zdolnego do korekty wtórnej moje króciutkiego opowiadania rodzaju mit.
  14. Argon39

    Szachy

    Ja też mogę spróbować, ale od razu uprzedzam, że zdarza mi się być bardzo lekkomyślnym. Gram od długiego czasu w domu z rodzeństwem i gdyby to, że czasami za szybko podejmuje decyzje to był bym niebezpiecznym graczem. Jak chwilami się pojęciami szachowymi to moje ulubione, acz mało znane to motyw "wściekłej wieży" czyli rodzaj wiecznego szacha.
×
×
  • Utwórz nowe...