Diego poczuł się bardziej niż zirytowany, gdy połowa obecnych przebiegła koło niego, nie zauważając go. Wyszedł na chwilę by zapalić, a tutaj nagle wszyscy wybiegli jak oszalali wrzeszcząc na siebie. Szczęście, że stąd słyszał planujących magów, stojąc blisko wejścia, inaczej nie miałby pojęcia o zamiarach swoich towarzyszy. W pewnym momencie dostrzegł Meteor Rinzlera. I pomyśleć że zachowując się tak śmiał wkurzać sie o nazwanie go dzieckiem. Obejrzał się w stronę budynku i dostrzegł że pozostało jedynie dwoje magów. Wysoki, łysy Święty Mag Jura, i krępy rudy mężczyzna w białym garniturze- Ichiya.
Podszedł do nich poprawiając kapelusz.
- Um... już po odprawie? - zapytał.
-Najwyraźniej. A ty jesteś? - zapytał z pobłażliwym uśmiechem Jura.
-Diego Rivergo. Jestem mistrzem Białej Gwiazdy.- słysząc te słowa, uśmiech na twarzy Jury zastąpiło zaskoczenie.
-Mistrzem? Nie spodziewałem się, że przybędziecie tutaj całą gildią, men!- rzekł karzeł, kierując ku Diegowi dziwnie ułożone palce.
-Taaak... mogę zapytać gdzie pobiegli? Obawiam się, że pozostawieni Rinzlerowi, prędzej rozwalą cały las, a Oracion Seis i tak nie znajdą.
-Ku bazie Oracion Seis. Mamy zamiar... - zaczął Jura.
-Zbombardować ją. Słyszałem. - mruknął Diego- Jesteś...Jura, tak? Święty mag? Ponoć potraficie przenosić góry jedną ręką, to prawda?
Diego zastanawiał się, czy da się nabrać na tak prostą prowokację, słyszał o Jurze, jest ostatnim ze świętych magów, lecz dobrze byłoby poznać jego charakter. Skromny czy przesadnie pewny siebie? To może być ważne podczas misji.
-Miło, że o mnie słyszałeś, Diego, ale to nieprawda, może inni z dziesięciu to potrafią, ale ja jestem zdecydowanie najsłabszy z nich... - odparł olbrzym.
Skromny. Zdecydowanie skromny. Interesujące...
-A ja słyszałem o tobie, men. Jesteś Diego Rivergo, ponoć całkiem potężny z ciebie mag, men. Powiedzcie mi panowie, skoro ty Juro, jesteś Świętym magiem, a ty mistrzem gildii, to jesteście mniej więcej na poziomie pana Makarova?- spytał Ichiyia z dziwnym wyrazem twarzy. BARDZO dziwnym.
-Jak już mówiłem, jestem najsłabszym z dziesięciu- odparł Jura- Nie miałbym najmniejszych szans z panem Makarovem.
-Być może jestem, być może nie? Dlaczego pytasz? - odpowiedział wymijająco Diego. Coś nie pasowało w zachowaniu Ichiyi.
-Nie trzeba być niemiłym...ale na pewno nie jesteś mocniejszy niż Makarov, a to sprawia, że nie powinniście sprawić mi większego problemu. - odparł mężczyzna, z ponurym uśmiechem na twarzy wyjmując dziwną fiolkę z kieszeni.
-Co ty robi...- zaczął Jura, lecz z nieprawdopodobną prędkością, dziwny dym ogarnął zarówno jego jak i Diego, całkowicie odbierając siły obojgu.
Diego padł na kolana, czując, że nie może nic zrobić. Ichiya...zdrajcą? Jeśli reszta Blue Pegasus również zdradzi, to sojusz jest w niebezpieczeństwie.
-Dlaczego...?- z wysiłkiem rzekł leżacy obok Jura. Wtem, wygląd mężczyzny w garniturze zaczął się zmieniać, i pojawiły się dwie lewitujące niebieski istotki.
-PIRI-PIRI!- zawołały, a z budynku powolnym krokiem wyszła ubrana w biel kobieta.
Z opisu jaki podawali podczas odprawy, musiała nazywać się Angel.
- Myślałam, że jako najsilniejsi magowie w zgromadzeniu, będziecie jakimś wyzwaniem...Ale ani Ichiya, ani wy nie byliście w połowie tak silni jak mi mówiono...- rzekła.
-Jak...ty...- wysapał Diego. Czuł jakby życie miało zaraz z niego wylecieć.
- Oh, poznałam wszystkie wasze plany, jeszcze gdy Ichiya wyszedł do toalety przed odprawą. Właśnie tam go dopadliśmy, czyż nie, Gemini?
-PIRI-PIRI!
Więc...teraz Oracion Seis zna ich strategię i zamierzenia...Reszta NAPRAWDĘ jest w niebezpieczeństwie, choć wiadomość że Ichiya nie jest zdrajcą, zdjęła kamień z serca Diegowi. Kobieta minęła leżących, i odeszła w głab lasu, pozostawiąjąc obu na śmierć. Z trudem przeniósł wzrok na Jurę, i ujrzał, że właśnie stracił przytomność. Jemu samemu robiło się ciemno przed oczami, czuł ból i bezsilność w całym ciele i sekundę przed zemdleniem ujrzał mężczyznę w poszarpanym białym garniturze.
-Już dobrze panowie, moje lecznicze perfumy postawią was na nogi, men.