Skocz do zawartości

Matyas Corra

Brony
  • Zawartość

    612
  • Rejestracja

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez Matyas Corra

  1. (żeby nie było. Moja postać od początku szukała spokoju. Odeszła od byłej watahy bo nie chciała więcej zabijać. To nie było tak, że ja się przymilałem do tego człowieka. Po prostu starałem się jakoś uspokoić całą sytuacje ) *zostawiłem zwłoki człowieka i wróciłem na swoje miejsce koło rzeki. Obserwowałem całą watahę, i czekałem na rozwój wypadków*
  2. *z przerażeniem patrzyłem na to co się dzieje. 2 naszych nie żyje....a ja sobie leżałem i myślałem co zrobić z człowiekiem....nocturne miała rację, im nie wolno ufać.......złapałem go kłami za szyję i skręciłem kark*
  3. N..nie o to chodzi. Chodzi o to, że jeżeli go zabijemy, to nic nie zyskamy. A jeżeli zabierzemy go spowrotem do jego stada, może wszystko się uspokoi? *starałem się przekonać nocturne*
  4. *spojrzałem na nocturne* i co? mamy go tak zabić, we śnie? jak zwykłe zwierze?
  5. ( ja od początku starałem się uniknąć całej tej walki. na razie odciągnąłem jednego i tyle.)
  6. *spojrzałem na WaveX'a* N....nie, po prostu, zrobiło mi się go żal, sam zobacz, ile on może mieć lat? 16? 17? naprawdę, po co miałem go zabijać......potem odprowadzę go do nich.....powiedz, skończyła się już ta jatka?
  7. *leżałem kolo niego. Rana nie była poważna, zemdlał, bo bał się śmierci....Czekałem i czekałem aż ktoś przyjdzie. Leżeliśmy tak obaj, dopóki nie przyszedł ktoś z naszej watahy.....* ( też daje wam wybór, kto chce się pojawić koło wodospadu?)
  8. *miałem dość tej masakry, jacob i WaveX w ogóle nie zwracali uwagi na to co się dzieje. Ten którego ugryzłem i trzymałem był młody.....widać było strach w jego oczach. Gdy reszta nie patrzyła, odciągnąłem go. Zemdlał ze strachu. Zaniosłem go w pobliże wodospadu i tam czekałem aż się obudzi....lub aż ktoś nas znajdzie*
  9. *powiedział sam do siebie* i staraj się tu o spokój *widział jak jacob zaatakował jednego. W tym momencie reszta ludzi wymierzyła w niego broń, przekląłem i zaatakowałem najbardziej wysuniętego w prawo. Szybko wybiłem mu broń z ręki. Wgryzłem się w kark, ale nie zabiłem go, dalej liczyłem na spokojne rozwiązanie. Teraz tylko co z pozostałą 2.......*
  10. Ona ma racje, jeżeli jest ich tylko 4 dam radę ich odciągnąć, wy się zajmijcie jane, nie ma sensu teraz walczyć, a rozmowy nic nie dadzą, oni nie rozumieją naszego języka *starałem się przekonać resztę*
  11. *odwrócił się do pozostałej dwójki* posłuchajcie, to nie ma sensu, nawet jeżeli zaczniemy walczyć, niewiele to da, tylko niepotrzebnie ryzykujemy zranienie reszty....ja....ja ich odciągnę, mogę to zrobić, a wy w tym czasie coś wymyślcie *podniósł oboje uszu, wiedział, że tylko jak się zgodzą, ma sens, inaczej chaos doprowadzi do nieszczęścia jeszcze większego*
  12. *był gotowy zaatakować, ale nie wiedział czy to ma sens* Posłuchajcie, ostatnio byliśmy wszyscy, a i tak 3/4 wathy jest w ciężkim stanie, jak damy sobie radę w 3? jeden wojownik na emeryturze, jeden zabójca który nienawidzi zabijać, i jeden ze skrzydłami, który nie może nawet polecieć, wierzycie, że to się uda?
  13. *wstał, pochylił się, i przygotował, by w każdym momencie zaatakować* Czemu nas znowu atakują? nie możliwe żeby tak szybko wyleczyli chorych, a jednocześnie przygotowali kolejny atak.
  14. *czekałem chwilę aż nikt nie odpowiedział. Położyłem sarnę, i zacząłem sam jeść. Nagle uslyszałem huk. Chwile była cisza, a a zaraz po tym wpadła na polane wilczyca, płacząca i z zakrwawioną nogą* znów się zaczyna *powiedziałem do siebie*
  15. *wyszedłem z wody, otrzepałem się* tak....tego mi było trzeba, no chyba pora coś zjeść.*poszedł do lasu, znalazł jakąś łąkę z sarnami. Zgodnie z zwyczajem, wyszukał najsłabszej i zaatakował. Nawet nie próbowała walczyć. Zabrał ją na plecy i zaniósł na polanę do watahy* K...ktoś jest głodny?
  16. (ja pierniczę......dzisiejsza młodzież mnie dobija raz za razem....) *Corra wstał, lekko pochylił głowę, a następnie cały wskoczył do strumyka. Woda była zimna, ale też bardzo orzeźwiająca. Nie pływał w niej, po prostu unosił się na powierzchni, pozwalając by zabrała ze sobą smutki minionego dnia.*
  17. *wypił wodę od nocturne i wyszedł ze szpitala. Udał się nad rzekę, by tam się położyć, szum wody zawsze go uspokajał. Po drodze widział tylko trupy ludzi, i nocturne przyglądającą się zwłokom jakiegoś człowieka, koło których kręciło się jakieś stworzenie podobne do wilka którego wcześniej zabił, ale nie zwracał na to większej uwagi. Usiadł przy strumieniu i zaczął rozmyślać, jak dalej potoczy się cała to historia. Myślał, o tym czy ludzie znów zaatakują, w ogóle, czemu to zrobili, oraz jak cała ta walka wpłynie na jego nowe stado. Znów tylko jedno ucho było oklapnięte*
  18. Ni..nie, wydaje mi się, że wszystko wraca do normy, a na razie mogę albo ci pomóc z tą nogą albo iść się położyć *podszedł do nocturne, wziął jej łapę, i obejrzał dokładnie ranę* Postrzelili cię, co? i tak wygląda lepiej niż rana tej złotej wilczycy, wystarczy tylko przemyć, zszyć i zabandażować *jak powiedział, tak też zrobił. Wziął sobie uwagę czarnego wilka do serca, bo nie chciał 2 raz popełnić tego samego błędu, że nie przemył rany wcześniej. Nie był lekarzem, ale wiedział, że trzeba przemywać ranę przed zajęciem się nią. Gdy skończył, odstawił łapę nocturne spowrotem i spytał* Potrzebujesz czegoś jeszcze?
  19. *gdy skończył, chciał odpowiedzieć nocturne, ale wydawało mu się, że jest zbyt zamyślona by posłuchać* Noc...Nocturne, nie potrzebujesz pomocy? mogę obejrzeć tą nogę jak chcesz, jak nie, to udam się na spoczynek *po czym czekał, i myślał, czy nocturne w ogóle go słuchła*
  20. *zwrócił się w stronę nocturne* J..ja? nie, ale jest coś co mnie martwi..... Na początku, jak zostaliśmy zaatakowani, widziałem jak Wave dostał czymś w głowę. Pobiegłem w krzaki zobaczyć co to było, myślałem, że był tam człowiek. A to był wilk, czarny wilk. Ja.....ja musiałem go zabić, ale nie to mnie najbardziej martwi. W moim ple.....w mojej starej watasze mieliśmy rytuał dla wszystkich młodzików, mieliśmy spróbować krwi wolnego wilka i tak zwanego sługi. Nikt z nas nie wiedział kim był ten sługa. Ale każdy z nas zapamiętał ten smak.....i ten wilk, którego ugryzłem, jego krew.....miała ten sam smak. I chyba rozumiem o co chodzi z tym sługą.....chodziło o wilki które służą ludziom...*lekko zaskomlał, bo poczuł w boku ból, zauważył, że rana się otworzyła, niewiele ale bolało* przepraszam, ale muszę się zabandażować *podniósł kawałek bandaża, i zajął się raną*
  21. Dz...dzięki*ruszył w stronę szafki i wyjął z niej bandaże, coś co przypominało gazy i coś na kształt igły i nici. Wrócił do łóżka i zajął się raną wilczycy. Widać było, że jeżeli kula trafiła by parę milimetrów bliżej kości, trzeba by było amputować nogę, na szczęście, kula wyszła drugą stroną. Oczyścił ranę, zaszył i zabandażował. Teraz musiał tylko czekać na kogoś o większych umiejętnościach medycznych by na to spojrzeć, ale na razie, wiedział, że dzięki temu, że zatamował krwawienie, wilczyca będzie mogła przeżyć* Na razie tylko tyle mogłem zrobić, czy mogę pom *przerwał w pół słowa i wybiegł, żeby zwymiotować. Długo już nie czuł smaku wilczej krwi, ale ta krew była inna. Smakowała jak krew niewolnika. Wytarł się, i wrócił do środka* Czy mogę w czymś jeszcze być przydatny?
  22. *starał się coś powiedzieć, ale miał ochotę zwymiotować, ponieważ dalej czuł smak krwi na języku. Mógł by pomóc, w jego starej grupie sam się nauczył jak leczyć podstawowe rany. Nie był w stanie uleczyć kogoś, kto był ciężko ranny, ale mógł chociaż pomóc* Czy.......Czy*o mało nie zwymiotował jak próbował to powiedzieć* Czy może ktoś wskazać mi opatrunki? postaram zająć się tym krwawieniem, ty....tylko tyle mogę zrobić.
  23. *położył złotą wilczyce na łóżku i usiadł obok, czekając na jakieś rozkazy. Był nowy i nie wiedział jak zareaguje reszta, gdy spróbuję coś zrobić*
  24. *wbiegł spowrotem na polane, czuć było zapach prochu i krwi w powietrzu. Czuł jeszcze krew wilka w ustach i wiedział, że to nie mógł być wilk z wschodniej watahy, ich krew miała inny posmak. Oznaczało to, że ludzie są w stanie spętać wilki i zmuszać je do walki przeciw innym. Pobiegł w stronę szpitala, przed nim leżała ta sama złota wilczyca która wcześniej została postrzelona. Wziął ją na grzbiet i wniósł do środka* Czy...czy mogę jakoś pomóc? *pytał się, widząc jak zmasakrowane było stado*
  25. (wschodnia wataha plus ludzie atakują? gorąco się robi) *nim zdążyłem podbiec, biały wilk wstał i jakoś doczołgał się do szpitala, mam nadzieje, że ten lekarz się nim zajmie... i znów muszę zabijać, powiedziawszy to, skoczyłem w krzaki koło których wilk oberwał. Zauważyłem tylko innego wilka, czarnego, który trzymał w pysku kawał dużego konara. To była moja szansa* Już po tobie *powiedziawszy to do niego, wilk przestraszył się, i upuścił konar, chciał mnie zaatakować, ale nie miał ze mną szans, przebiegłem nad nim, wylądowałem za nim, obróciłem się, i wgryzłem mu się w kark, smak krwi wypełnił moje usta, jednym szybkim ruchem skręciłem mu głowę, było tylko słychać dźwięk łamanych kości. Choć nienawidziłem zabijać, teraz nie była na to pora, by myśleć co lubię a co nie. Teraz była pora obrony mojego nowego stada*
×
×
  • Utwórz nowe...