-
Zawartość
146 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
2
Forest Wind's Achievements
Słodki kucyk (3/17)
209
Reputacja
Aktualizacja statusu
Zobacz wszystkie aktualizacje Forest Wind
-
Z dnia 22-23 grudnia miałem wypad z innymi strzelcami do lasu na Nocne Manewry. Od ok 22 - 4 rano siedzieliśmy wśród drzew i próbowaliśmy skonfrontować się z drugą grupą, która miała nas sabotować. Ale po kolei
Do lasu do jechaliśmy o 22 po czym razem z ekipą liczącą 7 ludzi ruszyliśmy w kierunku jednej z ambon myśliwskich która miała być naszym "ważnym punktem" czy. wierzą radiową. Nie dało się jednak bo po drodze, czyli jakieś 20-30minut od wymarszu, dostaliśmy możliwy kontakt. Położyliśmy się na ziemię i nasłuchiwaliśmy. Dane nam było usłyszeć czyjeś kroki i pociąganie nosem. Mieliśmy pewność że to druga ekipa. Przynajmniej do momentu w którym rozległo się warczenie. Przed czujką z przodu pojawił się.... Dzik. Podobno wieki na metr, ale nie zdążyłem spojrzeć bo od razu poszły w ruch petardy i wykonaliśmy "Taktyczny odwrót" w trybie natychmiastowym. Po spektakularnej ucieczcie podjęliśmy druga próbę z myślą że go przepłoszyliśmy. Odbyła się powtórka z rozrywki i postanowiliśmy że pierdolimy i zmieniamy punkt.
Po znalezieniu innej ambony i założeniu niewielkiego obozu niedaleko, wysłaliśmy pierwszy patrol, w którego skład wchodziłem ja i 3 innych. Przebiegło bez problemów, chociaż liczyliśmy na kontakt po sprawdzeniu ambony. Koniec końców wróciliśmy do obozu i zaraz potem ruszyłem z kolejną ekipą na obchód. Tym razem po pewnym czasie usłyszeliśmy petardę w okolicy ambony. Dowódca ustawił nas to "tyraliery" ( pozioma linia ) i zaczęliśmy natarcie. Przy ambonie napotkaliśmy czwórkę ludzi. Dowódca chcąc sprawdzić czy to nasi zainicjował sygnał który wcześniej ustaliliśmy. W tym momencie poleciały na nas petardy i dostaliśmy kontakt. Wymiana "ognia" ( Bardziej to odgłosów "Jeb") była krótka bo jeden z moich dostał kolba po głowie i musieliśmy przerwać. Na szczęście skończyło się na dzwonieniu w uszach.Wzięli go potem do niewoli, a my po sprawdzeniu naszego stanu wróciliśmy od obozu. Tam uzgadnialiśmy co robimy. I patrzymy... ten którego wzięli do niewoli przechodzi obok nas i szepcze "idą tu". Zanim zdążyliśmy zareagować to byliśmy już otoczeni. Kazali nam złożyć broń... co oczywiście zrobiłem. Ale po chwili jeden z naszych rzucił hukowy i udało im się uciec. Ja inny strzelec dostaliśmy się do niewoli. Zabraliśmy swoje rzeczy i poszliśmy na parking. Tam jeden z nich powiedział, cytuję: "Naprawdę liczyłem na jakąś zasadzkę po drodze". W tym momencie z pobliskich krzaków wyleciały 3 petardy i nasi związali ich "ogniem", a ja i dwóch kolegów zaczęliśmy spieprzać. Walnąłem się do jakiegoś rowu i postanowiłem zaczekać aż się uspokoi. I tak patrzę dwóch idzie obok mnie, tak jakieś 5 metrów... Nie zauważyli mnie. Poleżałem jeszcze jakieś 5 minut i poszedłem sprawdzić sytuację na parkingu. Zadali mi pytanie o sygnał, odpowiedziałem i dołączyłem do reszty... tym razem my mieliśmy jeńca.
Na tym zabawa się skończyła bo uznali wszyscy że takie łażenie po lesie i szukanie się nawzajem nie ma sensu i pojechaliśmy do domów.
To mogę opowiedzieć o moich pierwszych manewrach nocnych. Było mokro i zajebiście.