Skocz do zawartości

Forest Wind

Brony
  • Zawartość

    146
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    2

Posty napisane przez Forest Wind

  1. - Cello - Little nie udawał nawet, że nie wie kto to.

    - Jeden z tych Equestriańskich grajków? - zaciekawił się Horn za to. - Był legendą, sławny aż po dziś dzień. Na cóż wam jego instrument?

     

    - Tak ten Cello. Instrument chce dostać pewna klacz z Canterlot. Nie chce aby ten instrument się marnował w jakimś zapomnianym przez kucyki miejscu. Co o nim wiesz Horn. - wziął niewielki łyk z kufla.

     

    - Nie zbyt wiele bo nie jestem muzykiem, a w operach też nie bywałem - ziewnął przeciągle. - Ponoć mieszkał w tym lesie. Ja bym osobiście szukał na zachód stąd i co nawet zabawne ktoś już szedł w tamtą stronę. Jakieś kucyki i była ich trójka o ile pamiętam.

    - A no i - dodał od siebie Little waląc kuflem w stół. - Ale dzisiaj chyba już nic nie zrobisz, w nocy nie ma co się pętać. Mamy tutaj zabukowane pokoje na rzecz zlecenia więc możemy cię przytrzymać na noc. Karczmarz nie ma nic przeciw pewni bo co mu to za różnica.

    - Masz tutaj rację, przyjacielu - pokiwał głową Horn.

     

    W tej samej chwili Forest mógł poczuć informację przepływające do jego głowy.

    - Mroczna ma już nocleg i spotkacie się jutro rano, z miłością Discord. I nie czytam w myślach, wysyłam wam bezpośrednio do mózgów abyście nie musieli tłumaczyć czemu gadacie z draconequsem - dodał po chwili zastanowienia.

     

    Forest sięgnął po kufel i wypił nieco cydru. To dobrze. - pomyślał. 

    - Wiesz kim oni byli?

     

    - Nie zdążyliśmy się przyjrzeć bo przechodzili tylko - odparł Little zirytowany jakby go posądzali o szpiegostwo.

    - Nie przeglądamy zaraz każdego przechodzącego - wyjaśnił Horn. - Pilnujemy terenu przed potworami i ewentualnymi dzikimi zwierzętami, bandytami.

    - Idę patrolować - wstał Big i wyszedł wraz ze swoją nieodłączną halabardą.

    - No tak, dzisiaj jego nocna zmiana - spostrzegł Little kończąc swój kufel.

    - My chyba jeszcze wypijemy po jednym i idziemy spać - machnął Horn na kelnerkę, która w krótki moment przyniosła im kolejne kufle.

     

    Forest pociągnął całkiem spory łyk po czym położył kufel na stole.

    - Tak właściwie to jak się poznaliście? Od dawna ze sobą pracujecie?

     

    - No będzie już sporo lat ale nie wiem ile - wybulgotał pod nosem Little topiąc się w kuflu.

    - Poznaliśmy się w Canterlot, w gildii jako członkowie. Najpierw ja i Big, potem Little do nas dołączył - wspominał dobre czasy Horn patrząc w okno. - Później wyszedł nam ten żart z przezwisk.

    - Bo nazywasz się Magic Horn to się dziwisz? - zaśmiał się Little.

    - A ty jesteś kurduplowaty więc nie masz nic do gadania - zakpił jednorożec.

     

    Łowca lekko się zaśmiał, po czym dokończył swój cydr.

    - To fajnie że się dogadujecie. To co? Po jeszcze jednym i koniec na dziś? - patrzył w pusty kielich.

     

    - No już skończyliśmy i możemy iść na górę - odparł rozciągając się Horn.

    - Tak, jutro znowu pilnowanie od rana - znowu narzekał Little smętnie patrząc w dal.

    - Będziesz spał w pokoju Biga jako, że patroluje całą noc - wyjaśnił Horn wstając powoli od stołu. - My dwaj mamy inny pokój obok siebie.

    - Skubaniec jest duży więc ma osobny pokój z łóżkiem godnym jego postury - kontynuował Little mamrocząc coś swoim dialektem na koniec.

     

    Zabrał swój kufel i odniósł go na ladę baru. Nigdzie nie widział kelnerki, więc wrócił się do stolika zabrał swoje rzeczy i poszedł za nimi. Kiedy zbliżali się do kwater, Horn wskazał mu pokój Big'a.

    - To dobranoc.

    Wszedł do środka. Miecz oparł o stolik nocy, podobnie jak łuk i kołczan. Zdjął zbroję, zostawiając tylko koszulę, którą zawsze nosił pod zbroją i położył ją obok miecza. Nóż schował pod poduszkę. Machnięciem kopyta zgasił wcześniej zapaloną świecę i położył się spać.

  2. Luna mimo, że jest księżniczką to nie zna się w ogóle na rządzeniu w dzień. W końcu jest Panią nocy. A w nocy co najwyżej zagląda do snów innych i walczy z koszmarami, co raczej z polityką nie ma nic wspólnego. Brakuje jej doświadczenia Celestii. 

    Tia oczywiście może powiedzieć jej co ma robić podczas gdy jej nie będzie, bo wątpię aby zostawiła niedoświadczoną siostrę z tak wielką odpowiedzialnością. Jeżeli nie dokładne informacje to przynajmniej podstawy aby nie narobiła bałaganu, który ona będzie musiała później posprzątać.

     

    Ogrodnicy zaś jak znam życie dostaliby tylko polecenia, podlewaj, wyrywaj chwasty itd. Szczerze nie wiem co to jest ten ogród ale skoro mówisz, dzieją się tam cuda to raczej może być z nimi kiepsko. Ogrodnicy pewnie albo spartaczyliby robotę albo w ogóle jej by się nie podjęli ze strachu przed nieznanym.

     

    Podsumowując. Ani Luna ani ogrodnicy nie znają się wystarczająco na swojej roli. Luna nigdy nie rządziła w dzień a ogrodnicy nie znają się na cudach. 

    Według mnie ogród jednak upadłby jako pierwszy. Co jak co ale jako księżniczka, Luna powinna znać podstawy ekonomii i polityki więc o jej rządy bym się nie martwił. 

    Zaś ogrodnicy mimo, że znają się na roślinach, to nie mają żadnej wiedzy o ogrodzie Celetii. Dlatego spartaczyliby robotę na 95,7%.

     

    7 godzin temu, Kruczek napisał:

    Gdzie by się udała?

    W Bieszczady.

     

     

  3. Forest był nieco zdziwiony zaistniałą sytuacją. Dawno nie widział kogoś z GW. Nie kojarzył niestety postaci, które przed nim stały. Może byli nowi? A może po prostu nie ma tak dobrej pamięci jak myślał? Sam nie postawił w gildii kopyta od kiedy "strzelił focha" za przyjęcie gryfów. Był szczerze ciekawy co się tam zmieniło.

    - Little, Big i Horn. Cóż ciekawe macie przezwiska. - Spoglądał na wojowników. Bardziej oczywistych ksywek nie mogli dostać. - pomyślał. - Ktokolwiek wam powiedział, że jestem z Gildii mówił prawdę. Rzadko jednak zaglądam do siedziby. Jestem Forest, podróżnik, alchemik hobbysta i łowca. Do usług. - ukłonił się lekko.

     

    - Nam także miło - odparł Horn z radością. - Przezwiska jak przezwiska. Najczęściej pracujemy ze sobą więc uznaliśmy, że tak będzie zabawnie.

    - Tak, jakby u mnie w klanie usłyszeli jak mnie wołają to bym się chyba już nie mógł pokazać w Szmaragdowym mieście - narzekał Little głaszcząc brodę.

    - Owszem, krasnokuce i ich duma. Ale poczucie humoru także jest ważne - zauważył Horn podnosząc kopyto w górę. - Ale mniejsza, idziemy coś chlapnąć czy nie?

     

    - Nigdy nie unikam okazji do picia. - powiedział z uśmiechem na ustach. Przypomniał sobie jednak, że zostawił łuk w jednym z wozów. - Pójdzie przodem i zajmijcie jakieś miejsca. Ja dołączę za moment.

     

    - Jasne, o miejsca nie ma co się martwić bo wszyscy się tłuką młotkami - parsknął Little.

    - Będziemy szli bardzo powoli - powiedział Big obracając się w zamaszysty sposób.

    - Ale bez przesadyzmu - dodał Horn uchylając się przed ogonem tamtego.

     

    Forest kiwną głową i kłusem podbiegł do jednego z wozów. Nie znalazł jednak łuku. Podszedł do następnego i tu również go nie było. Przeszukał tak wszystkie wozy aż znalazł swój niedawny zakup. Przypiąwszy strzały i łuk do juk, podszedł do tawerny. Wszedł do środka. Tak ja mówił little, w środku było tyle gości co kot napłakał. Zauważył ekipę siedzącą przy jednym z stolików. Podszedł do nich, ściągnął miecz i oparł go o stolik. Podobnie zrobił z łukiem i strzałami. ściągnął kaptur i zajął miejsce pomiędzy krasnokucem a jednorożcem.

    - Mówiliście, że zostaliście wynajęci do obrony tej mieściny. Czy coś jej grozi?

     

    - Och, bynajmniej ale obowiązkiem Gildii jest ochrona nowo stawianych wiosek - wzruszył ramionami od niechcenia. - Powinieneś to wiedzieć, nawet jako były członek.

    - No właśnie - zaśmiał się Big z drugiej strony stołu samemu zajmując całość.

    - My niewiele mamy do opowiedzenia, mało tu się dzieje - zagadał Little. - Ty i twoja drużyna, tak? Przyjechaliście z Canterlot. Mace jakiś cel czy coś? - zainteresował się gładząc brodę w oczekiwaniu.

    - Mieliście jakieś kłopoty po drodze? - Horn wpatrywał się w swój kufel oczekując jakby on miał mu odpowiedzieć. - Jakieś ciekawe przygody i łupy nim tutaj cie wysłał los?

     

    - Pięć drzewnych wilków, nic specjalnego. Dwa pierwsze udało mi się wywrócić na grzbiet i zabić pchnięciem w czuły punkt. Dwa kolejne padły po uderzeniu jelcem w głowę. Ostatniego dorwała moja towarzyszka. Naszym celem było odeskortowanie tej karawany do tego miejsce, a te obszczane kłody zaatakowały nas przy końcówce. Łupy były niewielkie. Jedyne co udało nam się znaleźć to ten sztylet. - sięgnął do juk i wyciągnął sztylet, który później położył na stole.

     

    - Hmm... - Horn się zainteresował i wziął maciupen sztileten w kopyta. - Ciekawa robota. Pozwól, że go zbadam - dodał sięgając po książke w swoich jukach.

    - Oho, to rozbudziłeś zainteresowanie naszego bibliofila - zaśmiał się Little.

    - Nie klnij - skarcił przyjaciela Big czego krasnokuc nawet nie skomentował.

     

    - Proszę bardzo.

    Skierował wzrok na krasnokuca.- Jak tam sytuacja w gildii?

     

    - Nie zmienna - odparł zirytowany. - Najczęściej jesteśmy po prostu zwykłymi poszukiwaczami przygód. Łazimy i szukamy kłopotów i sposobu na zarobek. Chyba, że pasuje ci najemnictwo to wtedy spawa jest prosta ale trzeba czasem naprawdę daleko ganiać - narzekał klnąc po krasnokuczemu na czym świat stoi.

    - Gadanie - zawtórował mu Horn nie spuszczając wzroku ze sztyletu. - Zakładam, że te broń znalazłeś w jednym z wilków? - zapytał sprawdzając go magią.

     

    - Tak. Konkretnie w szczątkach piątego. Tego który został zniszczony przez moją towarzyszkę. A co?

     

    - To z moich badań wychodzi, że to Thorn of Everfree - położył go na środek stołu, rączka sztyletu okazała się być z winorośli, a ostrze w kształcie kła patykowilków. - Rzadki sztylet i z legend wynika, że rosną w brzuchach tych bestii. Ma właściwości magiczne typu paraliż ale tylko na krótkie okres czasu. Wycenia się je na jakieś 500 Celestiali? - wzruszył ramionami i schował książkę z lupą do swojej torby.

     

    Forest zrobił wielkie oczy kiedy usłyszał o wartości sztyletu.

    - No no. Niby takie niepozorne te wilki a jednak skrywają w sobie jakiś skarb. Dzięki za identyfikacje, Horn.

    - Będziemy coś pić czy będziemy tak siedzieć o suchych pyskach?

     

    - Jasne, że pić - odparował Big pukając w stół lekko na szczęście więc tylko zaskrzypiał niebezpiecznie.

    - Proszę panowie - w tej samej chwili obok nich pojawiła się ładna klacz w fartuchu, o zielonych oczach i złotej grzywie okręconej ładną chustą. - Cztery cydry - uśmiechnęła się przymilnie i stawiając przed nimi kufle, zniknęła nim ktokolwiek się odezwał, miała co robić.

    - To gdzie cię teraz będzie niosło? - dopytywał ciekawsko Little maczając pyszczek w swoim naczyniu

    - Spokojnie, jak będzie chciał to nam powie - uspokoił kompana Horn magią przysuwając do siebie swój. - Znamy tu okolicę, jako tako. Szwendamy się szukając kłopotów i takich tam więc wiesz, możesz nam zaufać.

     

    Forest nieco zagapił się na klacz która ich obsłużyła. Ładne klacze, to była z jego słabości. Było coś w jej uśmiechu. Nie był dumny z tego, że łatwo potrafi się zakochać. Ta słabość łatwo ściągała kłopoty na niego. Mówiąc kłopoty mam na myśli obecnych partnerów klaczy z którymi flirtował. Z tegoż powodu starał się powstrzymywać od kontaktów z płcią przeciwną. Z transu wyrwał go Little który o coś go spytał.

    - Będziemy szukać wiolonczeli niejakiego Cello Chorda. Słyszeliście o nim? - spytał się po czym wziął łyk z kufla.

     

  4. Forest rozglądał się po okolicy. Ładne spokojne miasteczko, cóż przynajmniej na takie wyglądało. Wygląd budowli co prawda nie powalał ale mogło być gorzej. Poza tym architektura interesowała go tyle co zeszłoroczny śnieg. Weed wspomniał coś o premii. Z początku łowca ucieszył się z tego ale było coś przez co nie mógł przyjąć zapłaty. Mimo, że nie znosił gryfów to jednak postanowił mu jakość zadość uczynić za próbę zamachu na jego życie. 

    - Dzięki Weed ale nie mogę przyjąć premii. Powiedzmy, że na nią nie zasłużyłem. - spojrzał się na gryfa, po czym wrócił wzrokiem do Weeda. - Jeżeli to dla ciebie nie problem to chciałbym abyś dał moją premię za ochronę temu gryfowi. 

     

    Weed troszkę się zdziwił ale szczerze go to nie obchodziło. Pomyślał sobie, że to taka tutejsza rzecz.

    - No dobra - wyjął sakiewki z torby. - Oto odliczone pieniądze dla każdego z was. Miło się z wami współpracuje - z uśmiechem podał im trzy brzęczące trzosy.

     

    Forest przyjął sakiewkę. Na szybko przeliczył pieniądze i było ich tyle na ile liczył. Schował sakiewkę po pelerynę. Zbliżył się nieco do Zebry. 

    - Weed. Dałbyś trochę tego ziela, które palisz? Chciałbym je wypróbować. W imię alchemii oczywiście.

     

    - Emm, no dobra, tylko nikomu nie mów skąd to masz - mrugnął okiem wyciągając z torby wełnianą torebeczkę z suchymi liśćmi sądząc po dźwięku. - Trzymaj, w nagrodę.

     

    Łowca przyjął torebeczkę i schował do juk. 

    - Nie powiem. Dzięki Weed. Do następnego. - odwrócił się i podszedł do towarzyszek. - Chciałbym się nieco rozejrzeć po miasteczku. Spotkajmy się później w Tawernie.

    Powiedział po czym skierował się w stronę sklepu "Na każdą kiesę".

  5. Pomysł fajny. Jedyne co mogę zrobić to życzyć powodzenia bo ni cholera nie znam się na grafice 3d i programowaniu.

     

    14 minut temu, Szonszczyk napisał:

    Fajny pomysł, tylko szkoda, że nierealny.

    Nie odbieraj gościowi marzeń. Jak chce niech próbuje.

     

    40 minut temu, Lightning napisał:

    Odgłosy kucy(ludzi)

    Jakby co napisz. Mogę spróbować pomóc.

     

    42 minuty temu, Lightning napisał:

    Battlefield, Call of Duty, WarFace

    Taa. Lepiej by było zacząć od czegoś prostszego. Może czegoś na wzór TF2 albo CS. Oczywiście nie mówię, że nie ma to sensu robienie czegoś jak Battlefield. Po prostu małymi kroczkami do celu.

     

    Ogólnie to trzymam kciuki i życzę powodzenia. :rdblink:

  6. No witam. Ciekawie widzieć tu wymarły gatunek.

    2 godziny temu, Tenebra napisał:

    czytać książki

    Jakie?

     

    2 godziny temu, Tenebra napisał:

    to co rysuje jest dyskryminowane przez innych z mojego środowiska i do to czuję się jak wyrzutek

    Tak mam podobnie. Boję się reakcji mojego towarzystwa więc nie przyznaję się, że oglądam MLP.

    Boli mnie też to, że najbliższa rodzina się ze mnie czasem naśmiewa. Cóż przynajmniej robią to rzadko.

    Także nie martw się. Nie jesteś sama. :fluttershy5:

  7. 6 minut temu, Triste Cordis napisał:

    Nie zapominajmy o humorze. Masa świetnych tekstów i zabawnych sytuacji. 

    Nie zapomniałem. Po prostu nie wstawiłem.

    Szczerze uwielbiam Obi-wana jako mistrza trollingu.

    Spoiler

     

     

    Najlepszy jest ten moment kiedy podchodzą chcą uratować mistrzyni Luminare na Geonosis.

     

    O: Im więcej wiemy tym lepiej.

    Zombie podchodzi z pasożytem.

    L: Nie zgadzam się.

    A: Ja też

    O: Jak myślisz, którędy wejdzie?

    A: Myślę, że nosem.

     

    Albo jak budzi się po potrzale.

    O: Jak tam mój pogrzeb?

     

    • Lubię to! 1
  8. Dnia ‎2018‎-‎03‎-‎08 o 20:54, Jakubas18 napisał:

    ale bardziej lubię Wojny Klonów niż Rebeliantów

    Bo Wojny klonów nie były robione pod dzieci. Tam przynajmniej umiano pokazać śmierć i porządne bitwy. W rebeliantach postacie jakby boją się przemocy. Nie tak powinna wyglądać partyzantka.

     

    Szczerze mówiąc, moim zdaniem Wojny klonów lepiej ukazały te wojnę niżeli trzy prequele. Na pewno więcej zapadających w pamięć postaci. W takiej powiedzmy Zemście Sithów klony są ukazane jako  marionetki bez osobowości, które mają tylko jedno zadanie, walczyć za republikę. W wojnach klonów nadano im charakter. Mimo że są wszyscy tacy sami to jednak każdy jest inny. I to mi się podoba w serialu.

     

    I jeszcze te bitwy. W Gwiezdnych Wojnach (tu tylko moja opinia) występuje za dużo polityki i spisków. Dodatkowo ograniczone one są do zamachu na Jedi i przejęciu władzy w republice. W Wojnach Klonów nie dość, że polityki jest znacznie mniej to bitwy i spiski są tu ukazane o wiele lepiej. Na przykład Umbara. Daję tutaj moje dwa ulubione momenty.

    Spoiler
    Spoiler

     

    Spoiler

     

     

     

    • +1 1
    • Lubię to! 1
    • Mistrzostwo 1
  9. Witam, witam i o zdrowie pytam. Miło mi cię powitać na forum.

     

    1 godzinę temu, Koinke napisał:

    więc jeśli ktoś jest chętny na zapoznanie się zapraszam do sekcji komentarzy

    Ciężko będzie. Zwłaszcza że Pan @Ziemowit dał ci już linki do najważniejszych rzeczy.

    Dlatego w razie jakichkolwiek pytań możesz do mnie napisać na prywatnych. Odpowiem na wszystko co cię interesuje.

     

    A teraz żeby nie było nudno, zadam ci parę pytań.:twistare:

    Co lubisz robić/jaka jest twoja pasja?

     

    Jaki jest twój ulubiony kucyk?

     

    Jak właściwie zaczęła się twoja przygoda z MLP:FIM?

  10. Forest poczuł się.... spławiony. Chciał wiedzieć więcej na temat tej rasy. To, że jest to nowa rasa to zauważył od początku. W głowie miał cały bestiariusz i jakoś nie przypomniał sobie tych "cienistych wilków". Jako łowca musiał znać szczegóły o walce z tymi stworami. Wyprzedził więc Alliance.

     

    - Nie to nie wszystko. Chcę znać więcej szczegółów. Na co są wrażliwe? Jaką broną można z nimi walczyć? Gdzie mogą występować? Jako łowca potworów muszę znać takie szczegóły. Arcypaladyn nas zna, więc nie powinien się złościć jak się trochę spóźnisz. W  ogóle to nazywam się Forest  - Przycichł na chwilę, patrząc w jej jasno zielone oczy. - Chciałbym ci też podziękować za uratowanie życia. Mojego i moich towarzyszy.

     

    Westchnęła zmęczona.

    - Arcypaladyn zna wiele osób. Nie mogę wiele powiedzieć, bo niewiele wiem. Tyle, że są wrażliwe na magię Harmonii i Światła, a skąd są też nie jest wiadome. Na pewno z ziem nieciwilizowanych i to by było na tyle. I nie ma sprawy - dodała uśmiechając się ciepło. - Pomoc potrzebującym jest naszym obowiązkiem. A teraz jeśli pozwolisz...
     

     Tak pozwolę - powiedział po czym zszedł jej z drogi. - Uważaj na siebie

     

     - Dzięki, wam także dobrej drogi - skinęła głową i odeszła w las, bardziej w lewo pod kątem drogi którą zmierzała karawana.

     

    Forest również poszedł w swoją stronę, a mianowicie na pobojowisko po ostatniej walce. Wydawało mu się, że coś tam było. Podszedł do resztek po wilku którego zabiła Tempest. Przyjrzał się szczątkom i faktycznie coś tam leżało. Byłto to nóż. Podniósł więc go i na szybko obejrzawszy, schował go do juk. Później porozmawia o tym z towarzyszami. Teraz podszedł do Weeda.

    - Może lepiej ruszajmy zanim coś jeszcze się tu zjawi. Co ty na to?

     

  11. Forest akurat wykonywał unik kiedy w wilka uderzyła kula światła. Nagle wszystko pojaśniało a wilk zniknął, podobnie jak jego koleżki. Co, w imię Celestii miłosiernej, się stało? - pomyślał. Szczęście było po ich stronie. Ten "taniec" z wilkiem odebrał mu większość sił i kto wie jak długo by jeszcze wytrzymał. Odetchnął jednak z ulgą. Ściągnął pochwę ze grzbietu i schował do niej miecz. Po czym ponownie założył go na grzbiet. Z wilków nie było co zbierać więc z lootu nici.

     

    Pierwsze co powinien zrobić to sprawdzić co z towarzyszami i woźnicami z karawany. Zobaczył jednak pewną postać, która opierała się o drzewo niedaleko niego. Prędzej nie zwrócił na nią uwagi. Słowa nieznajomej nieco wkurzyły łowcę, gdyż nie lubił być nazywany głupcem. Ochłonął jednak dość szybko i podszedł do nieznajomej.

    - Hej. Kim jesteś i czym były te stwory? 

  12. Mam co do tego mieszane uczucia. Niby przejście na G5 może być ciekawe, zwłaszcza jakby miałaby wyglądać jak film. Bałbym się jednak powrotu do fabuły rodem z G2 lub G1. Z drugiej strony serialowi w obecnej formie niczego nie brakuje.

     

    Mam szczerą nadzieję, że Hasbro niczego nie spie***** i dalej będzie można oglądać ten serial.

     

    Spoiler

    Może to tylko moje sadystyczne marzenie ale chętnie bym zobaczył nieco krwi. W sensie Samurai Jack dostał wersję Adult swim i wyszło mu to na dobre. Fabuła dalej by mogła opowiadać o przyjaźni 

    Serial i tak ogląda więcej dojrzałych odbiorców niżeli dzieci więc według mnie byłby to dobry pomysł.

     

     

  13. Forest siedział ciągle za swoim mieczem. Wpatrując się w jelec, przeżywał ciągle swój czyn. Serce łowcy uspokoiło się. Wtem z lasu wyszły trzy powody ich cierpienia. Każdy ruszył na jednego z nich. Widok adwersarzy spowodował u łowcy dziwne uczucie. Strach zdawał się przemijać, zamiast tego napłynęła chęć zemsty, ogromny gniew. Nie ważne co to było, chciał to zabić i tak aby bolało. Czuł jak siły wracają do jego przestraszonego ciała. Uśmiechnął się do przeciwnika, po czym zerwał się na równe nogi i wyciągnął z ziemi swoje ostrze. Zębami wyciągnął z pochwy srebrny nóż i przełożył go do lewego przedniego kopyta. Zanim bestia go dosięgła zdążył odskoczyć w prawo.

     

    Chciał zdać temu czemuś cios ale Z bliska zobaczył, że jest zrobione z materii nieorganicznej. Innymi słowy był jak duch, więc nie jak temu przywalić. Jedyna co pozostało to unikać jego ataków. Szczerze nie chciał sprawdzać czy to coś może go zranić. Co zrobić. Jeżeli byłyby to przeklęte istoty to broń zaklęta w magię światła mogłaby pomóc. Pech, że nie było tu żadnych broni tego typu. Schował, więc nóż do pochwy i kontynuował swój "taniec" z tym "Cienistym Wilkiem", jak to sobie go nazwał.

     

×
×
  • Utwórz nowe...