-
Zawartość
529 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
7
Wszystko napisane przez Youkai20
-
Somnambulizm [Oneshot], [Dark], [Slice of Life], [Violence]
temat napisał nowy post w Opowiadania wszystkich bronies
Jeeeeeeeeeejuśku! Ale komentarze się pojawiły! Jeśli wczoraj, czytając komentarz kolegi @Sun , który machnął przy (czy raczej pod...) Kiedy Cadance kicha, Celestia łapie katar, to tu aż brak mi słów, aby wyrazić to jak mi miło! No po prostu policzki mi płoną Jakkolwiek Sun napisał już swoją opinię w listopadzie jak widzę (omg, jak to jest, że wciąż nie obserwuję swoich własnych tematów, czas to wreszcie zmienić), tak mam nadzieję, że nie obrazi się z powodu tego, że dopiero teraz się odzywam. Pozwolę sobie odnieść się do obu nowych opinii w jednym, treściwym mam nadzieję komentarzu. Tak więc i kolega @Hoffman znajdzie coś dla siebie Zatem do rzeczy: Ach, "Somnambulizm"... jak ja lubię to opowiadanie. Jaką ja miałem frajdę, autentyczną frajdę, pisząc "Somnambulizm". Nie tylko była to praca od samego początku w każdym aspekcie przemyślana (co mi się nawet dziś zdarza cokolwiek nieczęsto), ale też od początku do końca (na)pisana najlepiej, jak tylko potrafiłem. I, wyjątkowo nieskromnie mówiąc, wszystko mi się udało, wszystko w niej pyknęło, a efekt jest taki, że jedna z ocen to 10/10. Tak, "Somnambulizm" to jest to ! Do dziś pamiętam konkurs (Pod Gradobiciem Fików Edycja 6), do dziś uważam, że jest to chyba najlepsza moja praca. Oczywiście na Gradobicie machnąłem jeszcze kilka rzeczy, ale są przy tym niewarte splunięcia. W ogóle to chyba (głowy nie dam, ale... mógłbym) pierwszy "duży", pierwszy "poważny" konkurs, w którym brałem udział. I wspominam go ciepło. A z "Somnambulizmu" jestem dumny nawet dziś. No, ale, ale... miałem się odnieść do komentarzy, więc już nie przedłużam... O ile dobrze kojarzę, limitem słów było 1500 (albo coś koło tego), więc cóż, jest jak jest... I dobrze, dziś nie wyobrażam sobie napisania tak dobrego fika o długości 10x dłuższej. Regres, panowie, regres... Ale się staram powrócić z czymś, co może nie będzie takie 10/10, ale z czego znów będę, cóż, po prostu zadowolony. Zdradzę, że (skoro-piszę-to-zdanie-to-już-nie) w tajemnicy piszę akurat fik, który ma już 66 stron (OMG, tyle już napisałem? Ja?). I znów się staram, aby był super-duper. Ale tyle tam dialogów, że... meh BRW - o, dziś działają normalnie cytaty, choć wczoraj mi się zbuntowały i musiałem "kopiujwklejować" tekst. Niezbadane są wyroki Lunałki... Po co ja to czytałem, zniszczyłeś moją niewinność i moje dzieciństwo! ;0 A tak serio - wierzcie mi, nawet bym o czymś takim nie pomyślał. Takie coś nigdy się nie zdarzy. U mnie. Ale niektórzy to mają... pomysły . Krótki pojedynek z hydrą to konsekwencja limitu słów. I masz w 100% rację, właściwie to co się tyczy jej... ja nie do końca pamiętam filmy EG, ale z tego, co kojarzę, M S wzięła się wg mnie jak gdyby... znikąd. Ot, pojawiła się, podczas "transformacji" ludzkiej Twilight. I, uwaga - daję głowę (którą chyba zaraz stracę ), że w filmie (to jest "Friendship Games") ani razu nie padło nawet jej imię. Nawet jeśli się mylę, i jednak padło, to przez to byłem zaskoczony, gdy w Legendzie Everfree Twilight po prostu mówi "It's Midnight Sparkle!", czy coś podobnie raz i drugi. Zupełnie jak gdyby wszyscy wokół doskonale je (imię) znali... oprócz mnie. I tu pozwolę sobie odnieść się do komentarza @Hoffman (chyba będę tak "mieszał", sorry, ale tak mi wygodniej) Hah! Ciekawe, czy to raczej JA kogokolwiek zaskoczę, gdy powiem, że ja też musiałem sobie przypomnieć... jej imię, bo, jak już napisałem powyżej, doskonale ją kojarzyłem, ale imię nijak mi we łbie nie siedziało, dlatego, że we Friendship Games nie pada ani razu A ja to, że takim razie muszę odtrąbić sukces, bo chciałem napisać kilka pierwszych fragmentów właśnie tak, aby sprawiały wrażenie, że to właśnie z nią ma czytelnik do czynienia. Zdradzę, że myślałem od początku, że to będzie krótkie i raczej... bo ja wiem? Błahe? Limit słów robił swoje (wbrew pozorom miałem jeszcze wiele do napisania), a przede wszystkim wszelkie starcia to nie moja bajka. Wzorowałem się na głównej przeciwniczce mane 6 z Crisis: Equestria. Pomyślałem sobie, że gdyby to była ona, to starcie z hydrą (gdyby do takiego doszło) ona z pewnością miałaby za formalność czy wręcz za niewarty jej wysiłku, krótki epizod. Więc byłaby brawurowa i bezczelna, a może nawet zirytowana tym, że ktoś tak potężny, jak ona, musi się pojedynkować z byle hydrą. I całość skończyłaby się 1 zaklę... ZARA! Naaah! Gdzie tam! Mówiąc szczerze, chociaż sobie śmiechłem. Ach, dziękuję, dziękuję... "Otwiera szampana" Cholera, ja też! Mnie również, nawet jeśli ograniczają się przez limit słów do prostego moździerza i przygotowaniu ampułki.... Nah, od początku miało wszystko miało mieć formę taką, jaką przyjęło. Jeśli o Tożsamość Bourna to, kto to właściwie jest, to powiedzmy, że przez cały czas starałem się tylko puszczać oko do czytelnika. Starlight nie mogła wiedzieć, bo... w ogóle nie znała Twilight Sparkle. Czy też raczej to JA nie znałem jej. Doskonale wiem, że już na początku napisałem o "zameczku Twilight", co jasno wskazuje na czas po pokonaniu Discorda, czyli 5 sezon. Sezon w którym pojawia się Starlight Glimmer. Tyle że ja napisałem "Somnambulizm" po obejrzeniu tylko 4 sezonów. W ogóle nie wiedziałem, że ktoś taki istnieje. A Starlight na dobre zamieszkała w zamku dopiero w sezonie... 6. (no dobra, gwoli ścisłości w ostatnim odcinku sezonu 5 i to samej końcówce...). A?! I co teraz? Mam cię! BUHAHAHAHHAHA! A tak serio - Obaj macie poniekąd rację. Rzeczywiście, po prostu założyłem, że skoro "ludzka" Twilight "ma w sobie demona", to ta "kucykowa" też może. I kiedyś musi dać o sobie znać. I w pewnym momencie się "aktywował". Dlaczego nikt nie wiedział o lunatykowaniu Twilight? Odnoszę wrażenie, że wszystkim czytelnikom umknęła pewna kwestia. Otóż, Midnight w ogóle nie mieszka w zamku, lecz w Canterlocie, w "wieży Moondancer". Jest to bardzo dalekowzroczna postać, przewidziała, że musi zmienić miejsce swoich małych eksperymentów. Napisałem, że w przeszłości, przez jakiś czas, tylko włóczyła się nocami po zamku. Nic złego wtedy nie robiła. Ot, "szperała po książkach". Nawet gdyby Spike ją zobaczył, to co z tego? Twilight czytająca jakieś książki w środku nocy? No niemożliwe! Całość nie trwała długo, M S szybko zobaczyła zdjęcie Moondancer, poznała jej adres i od tego czasu każdej nocy przebywa u niej. Jedyne co mogło zaniepokoić smoka to raczej brak Twilight w zamku. Tyle że M S każdej nocy powracała do sypialni Twilight (i zawsze używa teleportacji, nikt jej nie może zobaczyć np. na ulicach Canterlotu), więc Spike zawsze rano budził Twilight. A sam w nocy przez cały czas mocno spał, jak to smok Więc i się nie budził "na przeszpiegi". W ten sposób po prostu nikt nie mógł jej zobaczyć. Oczywiście pozostaje sama Twilight. W końcu musi być równie inteligentna, co M S, nie?. I zauważyła u siebie pewne objawy, o czym nie omieszkałem chyba napisać. Ale nie chcąc nikogo "obawiać" tłumaczyła sobie, że jej stan to tylko jakieś, nie wiem, choróbsko czy co tam (w końcu kto, lunatykując, rano zawsze budzi się swoim łóżku? No to na pewno nie lunatykuje, nie? ). Błuuuhhhuuuuhuhuhuhu. Ale napisałem wyjaśnienie. Długie jak sam fanfik No dobra, może nie, ale myślę, że to wreszcie choć jako tako usprawiedliwi kwestię pt. "no ale jak to, włóczyła się po nocy i nikt jej nie widział, przecież ktoś musiał) No... to dotarłem/dotarliśmy do końca. Jestem absolutnie wniebowzięty tak pochlebnymi opiniami. Szczególnie tą (pozwolę sobie po prostu skopiować)" "Przyznam też, że sprawia wrażenie klasyka z 2013, takiego ikonicznego tekstu, który jest dobrze znany i mile wspominany. WOW, pomimo pozornie "zwykłej" pochwały, jestem nią wręcz ZASZCZYCONY. Nikt mi nie napisał niczego milszego, jeśli o moje opowiadania chodzi. Serdecznie dziękuję Wam obu i zapewniam, że pomimo tego, że prawie pojawiam się już na forum czystym przypadkiem i raz na 2-3 miesiące, oraz tego, że (po ostatnich porażkach...) nie piszę już prac na konkursy, nie powiedziałem ostatniego słowa w kwestii fanfików. Jeszcze jakimiś Was uraczę... Tymczasem życzę Wam samych udanych prac i pozdrawiam! -
Wierzycie w to, że nic się nie dzieje przypadkiem? Albo inaczej, bardziej dosadnie, jeśli można tak to nazwać - że to, co robimy, nie bardzo od nas zależy? Że już każdy nasz ruch jest "zapisany w gwiazdach" i każde nasze działanie jest pozornie niezależne, bo kieruje nami, no nie wiem... los? Ja nie. Absolutnie nie. A jednak ostatnio, aby udowodnić mamie, żeby nie grała "w lotka", bo to to tylko strata pieniędzy i po prostu nigdy nie wygra, polazłem do sklepu, kupiłem najtańszy kupon na loterię (czy jak to się tam zwie), której choćby nazwy nawet nie znałem (i już nie pamiętam) za 2 złote i... wygrałem. "Tak po prostu" trafiłem 7/10 liczb. I zgarnąłem... 32 zł. (za wygraną 3-go stopnia) Gdybym tylko nie był skąpiradłem (albo wierzył w los...?), to bym wybrał zakład za 2 dychy (to jest z maksymalną stawką czy czymś tam) i wówczas bym zgarnął o wiele (WIELE) więcej. Meh.... Jeśli teraz się zastanawiacie dlaczego to napisałem w tym temacie, to cóż... tak się składa, że chcąc wleźć na fonie w inną zakładkę, łapa mi się "omsknęła" i trafiłem paluchem w tę nazwaną MLPPolska No więc patrzę, co tam, panie, w opowiadaniach, a tam komentarz do mojego fika. Do tego takiego, który także dostał 7/10 w konkursie. No ślepy los jak znalazł! Może sprzedam nerkę i zainwestuję hajs w akcje CD-Projektu? A może po prostu odpowiem na jakże łaskawy komentarz kolegi @Sun Także... ten, tego: Przede wszystkim bardzo dziękuję za to, że poświęciłeś swój czas! To... w sumie zaskakujące, no i bardzo przyjemne, że po takim czasie w sumie jakikolwiek fanfik potrafi jeszcze przyciągnąć uwagę. Serdecznie się cieszę, że dałeś wyraz swojemu zadowoleniu w powyższym, jakże pozytywnym komentarzu. Na szczęście tym razem mogę jakoś się do niego odnieść bardzo szybko. Tak więc jeśli chodzi o formę (zacznę od tyłu, że się tak wyrażę...), to już mi zwrócono uwagę na przejścia pomiędzy sekcjami, jestem świadom braku płynności pomiędzy nimi i zawsze mam gdzieś w głowie właśnie ten fanfik, gdy piszę nowy i zastanawiam się, "czy to wygląda naturalnie" . Liczy się, że nie narzekałeś na sztuczność dialogów (kiedy i gdzie ja je zrobię tak, abym był z nich zadowolony...?) A teraz krótko o samej treści... Pozwolę sobie na cytaciki, bo tak mi łatwiej: ... ... Albo i nie, pomimo tego, że daję "cytuj"... nic się nie dzieje, cóż, po prostu skopiuję i wkleję tekst, wyjedzie na to samo (tylko żebym nie wyłapał za to kopa od moderacji ): Dzięki za pochwały warstwy emocjonalnej, choć wbrew pozorom dzieje się tu całkiem dużo "pomiędzy ujęciami", to Celestia i jej emocje miały grać pierwsze skrzypce. Kolejne dzieło, którego nie znam. Dodaję sobie natychmiast na listę do przeczytania (o ile to opowiadanie/fanfik?), choć wezmę się za nie nieprędko. Czytam teraz coś innego, na fimfiction, bo tego tu nie ma. (Maledictum Insania 3: Rebellion Years, czyli ostatnią część tamtejszego uniwersum jakby ktoś chciał znać nazwę...). Przyszła pora na podsumowanko. Dzięki ponownie za przeczytanie, za komentarz... i za chęci. W ogóle to widziałem też (nie mylić z "przeczytałem") komentarze w moim innym opowiadaniu o nazwie "Somnambulizm". Co to się dzieje, co to się dzieje? Czuję się niczym jakaś gwiazda! Za odpowiedzi zabiorę się jednak jutro, czas pomiędzy 22:00/23:00, a 00:00/1:00 zwykłem ostatnio przeznaczać na czytanie opowiadania, o którym wspomniałem. A więc to chyba tyle, każdy kto chce się zapoznać z tym opowiadaniem, niech choćby pobierznie rzuci okiem na komentarze (o ile nie boi się potencjalnych spoilerów) i sam podejmie decyzję. Ja uważam, że jest to opowiadanie, jeśli nawet nie "godne polecenia" (no ale nie będę polecał WŁASNYCH fików... ), to na pewno takie, przy którym "upociłem" się najbardziej. I niech to służy za rekomendację. Czytajcie, komentujcie, albo nie czytajcie i nie komentujcie. Ja tymczasem zmykam... puścić "totka"
-
Moi Drodzy! Pozwoliłem sobie utworzyć ten temat, aby, już jak co roku chyba, napisać kilka słów w tym wyjątkowym dniu . Życzę Wam z całego serca wiele zdrowia, aby żadne (korona)wirusy Was nie dopadły, samych sukcesów w roku 2021 (z całego serca wierzę, że lepszym od mijającego, chyba nie będzie to trudne...), a także tego, abyście zawsze mieli dużo sił i chęci do dalszej wędrówki przez życie. Nie zapominajcie, że przyjaźń to magia! No i przede wszystkim życzę Wam wszystkim udanej wieczerzy Wigilijnej w rodzinnym gronie. Oby Sylwester Wam się udał. Wesołych Świąt! Youkai20
-
Odniesienia do MLP w innych filmach, książkach, grach itp.
temat napisał nowy post w Ogólna dyskusja na temat kucyków
Dobrze pamiętałem, że taki temat istnieje (kiedyś go przypadkiem zobaczyłem), no to odgrzebuję No bo jak coś zobaczyłem, to poczułem radość. Aż się uśmiałem, to i pokazać trzeba! Tym bardziej, że jakoś nikt tego (jeszcze) nie zauważył, albo po prostu nie zrozumiał nawiązania. No ale Youkai swoje wie! Otóż, moi mili, w World of Tanks trwa event świąteczny, wykonujemy misje, dostajemy za to specjalne skrzynki, m.in. z nich wylatują ozdoby, którymi dekorujemy swój „garaż”. Można też samemu stworzyć ozdóbki, co ja właśnie uczyniłem. Jakież było moje zdziwienie (i czysta radocha!), gdy przeczytałem opis ozdoby, którą sobie utworzyłem. Zobaczcie sami: -
Przybyła i moja Antropologia. Muszę przyznać, że już zapomniałem, że ją zamówiłem (bo i pełno mam spraw, a i na forum nie wchodzę...). I przez to niemal przegapiłem kuriera Niemal. Wieczorem zabieram się za czytanie (to już będzie chyba z piąty raz, ale co tam!). Jeszcze tylko Past Sins do kolekcji i będę spełniony. Dziękuję serdecznie, kolego @Sun i pozdrawiam.
-
Rzeczywiście, gra zajęła mi aż 18 h, co jest bardzo dobrym wynikiem... nawet biorąc pod uwagę to, że przy każdym epizodzie wchodziłem do menu, bo np. szedłem sobie zrobić herbatkę (a Steam dalej naliczał minuty, wiadomo). LiS 2 nie jest oczywiście grą bez wad (choć akurat teraz jakoś trudno mi jakąś wymienić, a to chyba o to chodzi, nie?), choć ja tam na dubbing nie narzekałem (pewnie znajdzie się jednak kilka przesadnie teatralnych kwestii). Co do zakończeń – nie wiem jak robią tzw. inni gracze, ale dla mnie takie, które dostałem (nieważne czy tu, czy gdzie indziej), jest zawsze tym najlepszym, po prostu gdybym miał w coś grać jeszcze raz, to właściwie w każdej sytuacji postąpiłbym tak samo. Nie znam innych zakończeń LiS 2 (nie oglądam też np. na YT filmików w stylu ''nazwa gry, all endings''), ale to bardzo dobrze, że twórcy przygotowali wiele, i wszystkie trzymają poziom. Nie dla mnie, ja się nie poddałem... jak prawdziwy wilk Dorzucę jeszcze kila screenów, jak się zmieszczą, a co tam! Ode mnie to już będzie tyle... chyba że kogoś interesują moje wybory...
-
W piątek (czyli, jak zwykle u mnie – „weekendowo'') szarpnąłem się na zakup Life is Strange 2, wczoraj przeszedłem, więc dziś, skoro mam trochę czasu, podzielę się z Wami moimi wrażeniami. No więc co by tu o LiS 2 powiedzieć? Wszyscy, którzy znają gry Dontnod/grali w LiS 1 czy Before the Storm pewnie doskonale wiedzą w czym rzecz, na jakiego rodzaju rozgrywkę można liczyć grając w dwójkę, więc to pominę. Gra, jak to z takimi produkcjami bywa, przechodzi się niejako sama. Nie ma tu FPS-owych strzelanin i akcji, nie ma też rozległych, wielowątkowych zadań rodem z erpegów, nie ma utraszczegółowej, fotorealistycznej super-duper grafiki... dlaczego więc jest to najlepsza gra, w jaką grałem od miesięcy? Już wyjaśniam. Cóż, Life is Strange 2... powiem w ten sposób – nie jest lepsza od LiS 1. Nie jest lepsza od Before the Storm. Ale absolutnie nie jest również gorsza. Jest... inna. Mamy dwójkę nowych bohaterów (być może niejako w zamian za duet Max/Chloe?), nową historię, ze (znów) całkiem wysokim „ładunkiem emocjonalnym'' oraz lokacje, które, choć niewielkie i dość „tunelowe'' – potrafią zachwycić wyglądem. Jako że LiS 2 jest grą epizodyczną, to pomyślałem sobie, że opiszę każdy odcinek w dwóch-trzech zdaniach, zamiast płasko, ogólnie napisać „to i to było fajne, a tamto nie''. Nie wiem, czy wyjedzie mi tak, żebym napisał wszystko bez zdradzania fabuły, więc w razie czego trzymajcie ręce na pulsie A zatem odcinek 1: Odcinek 2+The Awesome Adventures of Captain Spirit Odcinek 3: Odcinek 4: no i epizod nr 5: Podsumowując (szybciutko, bo już mi się nie chce pisać ) – LiS 2 to gra wyraźnie inna od jedynki/BtS, lecz wcale nie gorsza. Jest tu wszytko to, co pamiętamy z poprzednich gier studnia. Są główni bohaterowi (których można lubić), ciekawa fabuła, i wybory, które bywają niejednoznaczne moralnie (choć w sumie dla mnie każdy zawsze był raczej zerojedynkowy... a potem, w podsumowaniu widziałem, że moje wybory są w mniejszości... i to jeszcze jakiej. Nie mam serca). Polecam, polecam, polecam!
-
A więc są wyniki (no, dobra – były już wcześniej, ale ja dopiero teraz jestem z powrotem po „urlopie'' od forum ), do tego tym razem, co zaskakujące, zająłem miejsce na podium (zasługa wysokiej oceny kolegi @Sun , jak widzę...). W sumie nie wiem, czy słusznie, ale co tam... podium to podium. Dziękuję za konkurs (i to bez dyskwalifikacji! ) oraz słowa krytyki. Oczywiście przeczytałem recenzje i powiem tak... Jesteście bardzo sprawiedliwi i wytknęliście mi słuszne wady/błędy. Zgadzam się z tym, że moja praca pod względem technicznym prezentuje niski poziom, a i klei się to wszystko czasem średnio. Cóż, skorom sobie wybrał taką formę, to się jej trzymałem, choć sam nieraz kręciłem nosem przy niektórych wersach. Cieszy mnie to, że moja praca nie została skreślona zupełne; pojawiło się kilka przyjemnych zdań o tym, że gdyby ją poprawić (rytm, niektóre słowa...), może być z niej kawał porządnej poezji. No, no. Hm, może i się znów wezmę za MM o ile będę miał czas i możliwość. Jak mnie nic goniło nie będzie, to nie szkodzi pozmieniać to i tamto. Ode mnie to tyle. Gratuluję zdobywcom wyższych miejsc oraz zachęcam do pisania. Jak widać, każdemu może zdarzyć się wysokie miejsce . Ja sam zapewne będę jeszcze pisał prace na konkursy (zdecydowanie już bez tagu poetry )... o ile temat mi podejdzie... i znów nie złapię doła na miesiące. Pozdrawiam Was serdecznie.
-
Przykro mi to pisać, Panowie i Panie, ale ja już w ogóle nie wchodzę na forum. Czystym przypadkiem (serio!) akurat teraz się zalogowałem, ale tylko dlatego, że chcę sprawdzić, czy są wyniki konkursu w dziale Zecory (pewnie jeszcze nie ma). Nawiasem mówiąc pojawiłem się na chwilkę i tylko po to, po (czekajcie, sprawdzę kiedy napisałem ostatni post)... bodajże 16 dniach. I zaraz zmykam znowu. Może wrócę po następnych 16 dniach... a może nie. Coś od dawna jakoś nic mnie nie cieszy, ani u Was, ani nigdzie. Jeśli chcecie bawić się dalej, to weźcie Cheerfula... jeśli będzie chciał. Ja nie mam siły, ani ochoty. Sorki.
-
Youkai czuł się dziwnie. Nie był ani pobudzony, ani znudzony. Ani szczęśliwy, ani nieszczęśliwy. Ani wesoły, ani smutny. Nie potrafił zdefiniować swoich uczuć, ale wiedział, że nie czuł się tak dziwnie od miesięcy, jak nie lat. Coś go niby dręczyło... ale nie martwiło. Niby przygnębiało... a jednak czuł też coś na kształt ulgi – aczkolwiek delikatnej. Sam nie był pewien co to było, ani nawet co począć ze sobą dalej, a w takich sytuacjach zwykł radzić się swojej mentorki i przyjaciółki. Tak... przyjaciółki. Westchnął przeciągle, zmierzając do gabinetu Starlight. Po chwili po prostu wszedł do środka, choć nie omieszkał również kulturalnie zapukać. Starlight Glimmer siedziała za biurkiem zamyślona, lecz uśmiechnęła się nieco widząc go. Młody ogier usiadł wygodnie naprzeciw niej. Spojrzał w jakąś nieokreśloną dal, próbując zebrać myśli. – A więc nie ma już zabawy „Zgadnij miejsce”, tak? – bardziej stwierdził smętnie niż zapytał. – Muszę przyznać, że jestem zaskoczony. No dobra, jestem... i nie jestem. Nie było mnie w mieście raptem tydzień, przychodzę, a tu po klasie z zagadką hula wiatr. Youkai pochylił się do przodu, położył przednie kopyta na biurko i oparł na nich głowę. – Szkoda... bardzo szkoda – mruknął cicho, jakby do siebie. – Nie będę ukrywał, że była to zabawa, która sprawiała mi kupę radości. Oczywiście odgadywałem jedną zagadkę za drugą, czasem w ekspresowym tempie, ale to mnie radowało głównie na początku. Dobrze wiemy, że nie o wynik tu chodziło... zresztą, czy w ogóle wciąż była jakaś punktacja? – ogier westchnął cicho. – Całkowicie mniejsza z nią, jeśli tak. Chodziło o samą radość odgadywania. No i rywalizację z Cheerfulem... a w zasadzie to i to nawet nie. Po prostu przyjemnie się z nim bawiło. Jak sobie przypomnę te wszystkie nasze utarczki słowne, wspólne wybryki... od razu śmieje mi się micha. Eeeeeech – przeciągnął Youkai i w końcu spojrzał na Starlight. – Ponownie, wielka szkoda... ale rozumiem taką decyzję. Nie ukrywajmy – od miesięcy nikt już nie interesował się zabawą „Zgadnij miejsce”, od miesięcy nikt nie odwiedził Merry czy Belli. Nawet Cheerful. To i ja się już prawie nie pokazywałem, niestety. Ech, a już myślałem, że Cheerful jednak zacznie się pojawiać, tak jak dawniej... Cóż, ja, taaaak... nawet ja, w końcu też zacząłem odczuwać delikatny bezsens dalszego uczestnictwa. Może cię to zdziwi, ale – Youkai spojrzał Starlight prosto w oczy – po ukończeniu ostatniej zagadki miałem powiedzieć twoim uroczym asystentkom, że nie mam już ochoty na dalszą zabawę. Potrzebowałem jednak chwili, musiałem od niej odpocząć, zebrać myśli. A kiedy już przyszedłem, okazało się, że zabawy już nie ma. Ponownie muszę przyznać, że pomimo wszystko jestem zaskoczony. I zasmucony. Nie żebym się tego nie podziewał, jak wspomniałem, sam chciałem już podziękować. Nagle młody ogier poderwał się z miejsca. – Ach, właśnie... podziękowania – uśmiechnął się tak szeroko, jak tylko był w takiej chwili w stanie... choć był to uśmiech pełen bólu. – Serdecznie ci dziękuję, Starlight, za tę wspaniałą zabawę. Naprawdę się w niej odnalazłem, naprawdę sprawiła mi nieopisaną radość! Ile ja się nagłówkowałem nad niektórymi miejscami, wbrew temu, że czasem od razu wiedziałem o które chodzi! Ile miałem satysfakcji, gdy moja odpowiedź była poprawna! I, ponownie wbrew temu, jak mi szło... nie raz i nie dwa po prostu strzelałem. Youkai przygryzł wargę. Miał wrażenie, że zbierają mu się łezki w oczodołach. – I przede wszystkim, zabawa „Zgadnij miejsce” od miesięcy, wielu miesięcy stanowiła główny powód, dla którego tu przychodziłem. Naprawdę była jakby częścią mojego życia. A teraz już jej nie ma. I nie ma Belli, nie widziałem nigdzie Merry... jak mi ich szkoda, nawet się nie pożegnałem! A przecież one również zasługują na szacunek, za pracę którą wspólnie wykonały! Co tam zresztą „pracę” – machnął kopytkiem. – Za świetną robotę, za wspólną, wspaniałą zabawę! Youkai westchnął ciężko. Czuł, że siły go opuszczają, że nie jest już niemal w stanie nic powiedzieć, nic dodać, nic zrobić. – Wygląda na to, że mam już powodu, aby przychodzić do Szkoły Przyjaźni... może w ogóle przestanę odwiedzać okolicę. Siąknął nosem, z trudem panując nad wybuchem płaczu. – Naprawdę nie wiem, co mam teraz ze sobą zrobić. Mam tylko jedno pytanie... Przytulisz mnie?
-
Jakoś tak w czwartek czy piątek przypomniałem sobie, że prawie równo rok temu kupiłem sobie grę We. The Revolution. Jest to rodzimy tytuł, a ja mam sentyment do wspierania krajan (zawsze kupię/zagram w produkcję z kraju nad Wisłą, jeśli mam wybór pomiędzy nią, a jakąś zagraniczną grą), a zatem ją pobrałem i przeszedłem (co mi zajęło 14 h). Lubię gry z gatunku określanego jako grand strategy (Europa Universalis, Hearts of Iron), 4X (Civilization, Master of Orion) oraz przygodówki... ogólnie mówiąc powolne gry wymagające myślenia i odpowiedniego podejścia (żadne tam strzelanki czy nawet erpegi). Dlatego też gra We. The Revolution bardzo mi podeszła. Co mogę o niej powiedzieć? Cóż, jest to produkcja osadzona w czasach Rewolucji Francuskiej (jak łatwo się domyślić), a głównym bohaterem, którym sterujemy jest sędzia Trybunału Rewolucyjnego Alexis Fidele. Rozgrywka polega na sądzeniu (surprise, surprise... ) obywateli, którzy dopuścili się (lub nie) szeroko pojętych czynów kontrrewolucyjnych. Gra składa się z 3 aktów (Wolność, Równość, Braterstwo oczywiście), a prawie każdy dzień to nowa rozprawa. Nigdzie tu nie chodzimy, nie mamy rozwoju postaci, nie wykonujemy questów, po prostu zapoznajemy się z aktami, słuchamy świadków i oskarżonych, po czym wydajemy wyrok. Brzmi to płasko, ale grze nie brak pewnej głębi. Nie są to bynajmniej jedyne rzeczy do roboty. Musimy utrzymywać dobre relacje z rodziną (co daje nam bardzo niewielkie bonusy, ale jest to warte zachodu, bo gdy mamy z nimi złe stosunki, to modyfikatory są ujemne... i to bardzo, w porównaniu do tych pozytywnych), a także dbać o relacje z trzema frakcjami (rewolucjoniści, lud, arystokracja). Rzecz jest całkiem prosta – zgilotynujemy arystokratę? Lud się cieszy, a ci o błękitnej krwi wściekają. Wypuścimy rewolucjonistę? To od razu podskoczą nam u nich notowania, a u paryżan spadną. Znów brzmi to banalnie, ale rozprawy nie są jednoznaczne, a prawie zawsze jest tak, że jedni chcą jednego, a drudzy drugiego. Trzeba więc umiejętnie "żonglować paseczkami", bo spadek któregoś z nich do zera oznacza porażkę. Troszkę mi We. The Revolution przypominało This War of Mine, z racji tego, że wybory bywają trudne. Otóż mamy tu garść postaci historycznych (m.in. już-nie-Ludwik XVI, Robespierre, Danton, Murat, Bonaparte), którzy cokolwiek nie są nam przychylni; prowadzimy więc intrygi, aby jakoś przeżyć kolejny dzień (uwaga na spoiler, coś tam o nich napiszę) oczywiście wszystko to dzięki "świadkom", których "przekonujemy" do zeznań poprzedniego dnia w mniej lub bardziej (nie)legalny sposób... co się wcale udać nie musi. Ale za to ja muszę. Przyznać, że to wciąga Ale i to wciąż nie wszystko. W miarę rozwoju fabuły (o której nie będę pisał), musimy np. toczyć bitwy (te akurat są cholernie nieintuicyjne, prawie wszystkie pozostawiałem więc na tryb autowalka, dopiero jak zacząłem przegrywać to się za nie wziąłem... i i tak przegrywałem... zazwyczaj) w dzielnicach Paryża. Jest tu nieco historii (podlanej oczywiście "fantastycznym" sosem na potrzeby fabuły), a i sama rozgrywka wbrew pozorom się nie nudzi. W sumie bym napisał co nieco o fabule jako takiej, ale wolę nie. Nie ma co psuć zabawy z jej odkrywania, jakby ktoś chciał zagrać. Podsumowując – to jest gra grzechu warta, o ile lubicie po prostu klikać i klikać, bo nic ponadto w sumie tu nie ma, moi mili (może oprócz tych nieszczęsnych bitew, ale one polegają na wybraniu taktyki... i tyle. Toczą się same w turach). Ja polecam, bo bawiłem się nieźle. Poza tym to fajna gra na weekend, pobiera się szybko (zajmuje bardzo mało miejsca), nie jest wymagająca (więc pójdzie ''na kalkulatorze''), no i raczej nie należy do drogich (zresztą teraz jest akurat promocja letnia na Steam.. można ją dorwać za... niech sprawdzę... 3 dychy). Na koniec kilka screenów ode mnie (zmniejszonych nieco, oby były czytelne...):
-
Jeśli o Discorda chodzi, to dla niego domem jest raczej chatka Fluttershy, przynajmniej tak mi się widzi. Co do tego całego Chaosville, to nawet nie słyszałem takiej nazwy. Czy pada ona w serialu? Nie przypominam sobie. Wiem na pewno, że Discord ma jakąś chawirę, widać ją przecież w odcinku, w którym odwiedza go Fluttershy. I tak jak napisał kolega powyżej, nie uważam tego miejsca za miasto, raczej za dystopiczną lokację, odpowiednią do gustów jej stwórcy. Jeśli chodzi o to, gdzie w ogóle rezyduje zwyczajowo Discord, to on chyba w ogóle nie potrzebuje żadnej miejscówki do spania/mieszkania/życia (a jeśli tak, to pewnie może sobie coś stworzyć na zaś)... ale pewnie raz jest u siebie, raz u Fluttershy. Jestem za! Naprawdę wybiorę się do Equestrii, odwiedzę Starlight i zostanę już z nią na zawsze... choćby w chacie Discorda. A Discordowi też by się tu spodobało, szczególnie na Wiejskiej późną nocą.
-
– Niech mnie licho, podziałało! Jakaś mała zaczepka tu, jakaś krótka przypominajka tam... i jednak @Cheerful Sparkle wrócił! Co prawda chwilę to trwało, a i do teraz w uszach mi dzwoni, skorom wyłapał kontrolnego w ceber, ale może Starlight da mi za to buzi na osłodę, więc było warto! I nie, nie potrzebuję podpowiedzi ,po prostu dajmy szansę naszemu ulubionemu... kucykowi, skoro raczył się pojawić!
-
Od sobie dodam, że na GOG-u jest teraz (niejako na osłodę) dostępna kolekcja różnego rodzaju cyfrowych pierdółek (tapety, screeny, koncept arty itp.) za darmoszkę. Jakkolwiek jest na forum temat, w którym dzielimy się różnego rodzaju kodami do gier czy informujemy o promocjach, to skoro jest to temat ściśle traktujący o Cyberpunku 2077 i nikt o tej kolekcji nie wspomniał, to pozwolę sobie wrzucić link właśnie tu (najwyżej dostanę po pustym łbie ):
-
Poniekąd jest coś takiego – na YT leci sobie mini seria pt. ''Hello Pinkie Pie'', przy której bawię się świetnie (choć tamtejszy humor nie zawsze do mnie trafia). Może i nie są to pełnoprawne odcinki, tylko króciutkie zakręcone historyjki-pogadanki, ale byłem bardzo miło zaskoczony, gdy zobaczyłem pierwszy (szczególnie po zetknięciu się zawczasu z My Little Pony Stop Motion, o czym napisałem powyżej) odcinek. Ciekawe kto dubbinguje tam Pinkie? W sumie bym się nawet nie obraził, gdyby następna generacja była w takim ładnym, dopracowanym 3D.
-
Regres! Wstecznictwo! Atawizm! Słuchajcie @Cheerful Sparkle , no i mnie – forumowego hultaja i rzezimieszka, ludu tutejszy, albowiem słusznie prawimy! Ja tak miałem z tą wydmuszką, którą można zobaczyć na YT, zwaną My Little Pony Stop Motion... co tam się wyprawia, to jest dopiero infantylizm. Przy tym i Pony Life można łyknąć. A jeszcze tamtejsi ''bohaterowie'' nic tylko jakieś hihihihi, jakieś hahahaha... coś tam zipią, coś tam popiskują... czułem się przez minutę jakbym odpalił jakiegoś hentaja... dłużej oglądać nie dałem rady. Hyh, nie przypuszczałem, że zacznę krytykować MLP w jakimkolwiek kształcie, aż idę obejrzeć raz jeszcze ''Every Little Thing She Does'' – niechaj Starlight mi przypomni, że można lepiej... Pozdrawiam Cię serdecznie, a przy okazji – Bella się za Tobą stęskniła
-
Obiecałem sobie, że dam szansę temu całemu Pony Life, no więc dałem. Na nic (pozytywnego) nie liczyłem, niczego specjalnego się nie spodziewałem.. jak więc to to wypadło? Jeśli chodzi o odcinek Princess Probz to przez cały, nazwijmy to seans, miałem wrażenie, że gdzieś już to widziałem, że gdzieś już to słyszałem, że znam tę historię. Wygląda na to, że twórcy, niczym John McClane, znów pakują się w to samo (czyli po raz n-ty próbują sprzedać nam proste morały rodem z pierwszego sezonu MLP:FiM. A kluczowym słowem jest oczywiście sprzedać... if You know what I mean ). Ani to było fajne, ani nawet ciekawe. Bardziej zajmował moją uwagę wygląd postaci i świata. Widać tu jakieś takie, nie wiem, jakby budżetowe cięcia, wszystko jest tanie, miałkie... po prostu nijakie. Gdybym nie wiedział, że moje ulubione klacze mieszkają w Ponyville, to wówczas bym nie wiedział, że się w nim znajdują. Jakże to inaczej wygląda od ''starego'' Ponyville. W sumie to coś w tle ledwo da się w ogóle nazwać miastem. Widząc te wszystkie barwne bohomazy robiło mi się momentami wręcz niedobrze, miałem wrażenie, że patrzę na mokry sen Dalego. Poza tym miałem wrażenie, szczególnie w odcinku drugim (o nim za moment), że brakuje im kilku klatek animacji. Nie wiem z czego to wynika, może tak bardzo przyzwyczaiłem się do wyglądu MLP:FiM, że szukam dziury w całym, ale naprawdę wydawało mi się momentami, że klacze się wręcz teleportują. Ich sposób poruszania się, gesty, nawet mowa – wszystko sprawiało dla mnie wrażenie chaosu, jakby łapały laga przez animacyjną biedę. A co do odcinka – The Best od the Worst... Ech, mam nadzieję, że ta nazwa nie jest prorocza, bo jeśli to było wszystko, co twórcy tym razem nam zaoferowali/zaoferują... jeśli to było maksimum, to ja dziękuję, zostaję przy MLP: FiM. Nawet nie będę komentował tego odcinka, bo przecież ile już razy Rainbow Dash udowadniała sobie i nam, że to jest ''awesome'', ale w ostateczności to nie zwycięstwo się liczy? Poza tym – gadające koty w tym ''tekturowym Ponyvile"? Serio? Meh... Można by się wyzłośliwiać nad Pony Life, ale po jakie lich... A, nie! Zaraz! A Starlight to gdzie, a ?! Nie ma?! To nie oglądam, HMPF!! A tak na poważnie – zrobili Pony Life, fajnie. Leci? Fajnie. Mało Wam kucyków dubbingowanych przez starą, dobrą ekipę? No to Wy macie coś takiego, a my mamy z tego kasę... Win-win situation. Ergo – znów fajnie. A co do głosówto jest to największy plus tego... serialu. Znów usłyszeć Tarę Strong i resztę jest wszystkim czego w zasadzie pragnąłem. Nie zawiodłem się – ekipa czuć było wg mnie, że się stara. Stara się jak może, aby z ogólnie biednych i dziecinnych dialogów/tekstów wyciągnąć jak najwięcej. Pozytyw pełną gębą. Podsumowując: Chyba zobaczę kolejne odcinki, krótkie to to jest, więc co mi szkodzi (no przynajmniej dopóty, dopóki się nie zawiodę/nie powiem sobie „OMG, co ja pacze, dość!”). Nie będę Pony Life oceniał (póki co), ani się tym bardziej nad nim rozwodził, bo nie zasługuje To prosta rzecz, raczej dla najmłodszych. Powiem tak – wszystkim wciąż mówiącym Ci: ''kucyki są dla małych dziewczynek'' pokaż Pony Life, i niech zastygają w orgazmicznych pozach, wiedząc, że mają rację (przynajmniej się na chwilę zamkną )... dorosłym pokaż MLP: FiM.
-
Nie mam nic co nie dotyczy kucyków, więc nie bardzo jest się czym pochwalić, jeśli chcesz poczytać ''zwykłe'' wiersze... ale jeśli ''ogólnie'' lubisz utwory rymowane (i nie przeszkadza Ci to, że są w klimacie MLP), to zobacz konkurs pt. "Czarna Śmierć'' (w dziale Zecory) – jest tam moja praca, z tagiem [Poetry] jako głównym. Jeśli Ci się w miarę spodoba, to dam tu linki do jeszcze dwóch swoich prac tego typu.
-
– Ta, rzeczywiście wygląda obiecująco... jak twoja minka, gdy na mnie patrzysz – palnął Youkai rozbawiony, widząc rumieńce na twarzy klaczy. – Chyba faktycznie zostanę tu na dłużej, ale czy to wina... zagadki? Odpowiedz sobie na to sama, słodka Bello – mrugnął zawadiacko i rozsiadł się wygodnie na swoim ulubionym krześle.
-
Dlaczego siostry Pinkie są szare, a ona i jej babcia różowe?
temat napisał nowy post w Siostry Pinkie Pie
Jeśli chodzi o Pinkie, to tak jak już wspomniano, musi się ona odróżniać od reszty rodziny, ze względu na swój charakter. Skoro reprezentuje/symbolizuje śmiech, radość i ogólnie pojętą zabawę, to musi wyglądać wesoło i może nieco również niepoważnie. ''Siostrzane'' szarości, wieczna powaga i pewna ich taka nawet beznadzieja wypisana na twarzach (no, może poza zazwyczaj uśmiechniętą Marble), raczej z niczym przyjemnym się nie kojarzą, prawda? Oczywiście można spotkać w serialu ''alternatywną'' Pinkie (proste włosy, wyraz zacięcia na twarzy itp.) choćby w finale ze Starligtht, ale to jest sztuczna, inna rzeczywistość. Poza tym nawet wówczas twórcy zmajstrowali jej wygląd ''na różowo'', a nie ''na szaro'', jak gdyby sugerując w ten sposób, że taka dola nie jest jej naturą. Jeśli chodzi o jej rodzinę, to zgadzam się z @MLPFan1984, choć wg mnie wygląd Maudaliny (od ogólnie zwyczajnej, ''nudnej'' aparycji, przez kształt oczu, aż po zachowanie), został zrobiony w ten sposób, aby wywrzeć na widzu jak największe wrażenie z kontrastu pomiędzy nią, a Pinkie. A jej rodzice są dla mnie niczym Amisze... ale to raczej kwestia na osobny temat. -
– W sumie wygląda to dość znajomo... jak fragment Zamku Dwóch Sióstr w Everfree z przeszłości. Ale może to być i co innego. Zastanawia mnie inna rzecz – Youkai spojrzał na klacz z zainteresowaniem. – Skąd wytrzasnęłaś taką ilość nowych obrazków, że aż musisz je chować w torbie? Gwizdnęłaś Twilight sprzed nosa, czy co?
-
Trudno mi napisać cokolwiek ciekawego, cokolwiek wartościowego, jeśli chodzi o fakt, że to już nie Celestia rządzi, bo nie jest to wg mnie postać ciekawa. Gdy więc się o tym dowiedziałem, tylko wzruszyłem ramionami. Celestia niewiele mnie interesowała, raczej mówiąc szczerze dość irytowała mnie jej wieczna nieporadność. Taka z niej wielka władczyni, a cokolwiek się dzieje – wszystkim zajmuje się Twilight, bo ta akurat nie może, albo wręcz nie jest w stanie? To nawet więc lepiej, że Twilight ją zastąpiła, teraz wreszcie ma czas na pałaszowanie tortów i podkradanie naleśniczków Lunie Co do niej – akurat Pani Nocy mi nieco szkoda, wyszło na to, że akurat kiedy mieszkańcy Equestrii się z nią oswoili, i nawet polubili, ta przestała rządzić wraz z nią... tak jakby 1000 lat na Księżycu, były zbyt krótkimi wakacjami od władzy. Oczywiście twórcy w ten sposób raz jeszcze pozbyli się niewygodnego problemu (czytaj Twilight jest już od dawna dorosłą, poważną księżniczką i trzeba coś z nią zrobić, bo serial się kończy, ale przecież rządzą Królewskie Siostry? Meh... no to ot tak już nie rządzą... i po problemie ), ale wylali dziecko z kąpielą. Zgadzam się z kolegą @MLPFan1984 co do wyglądu... nie zrozumcie mnie źle, nic nie ma w nim złego, ale... po kiego go w ogóle zmieniali? Wydawało im się, że skoro teraz to ona będzie rządzić, w dodatku samodzielnie, to trzeba ją, co... UPOTĘŻNIĆ ? Słabe to, niskie, szczególnie że np. Cadance jest sporo starsza od niej (i też rządzi na swoich śmieciach), jest raczej drobna. Wyszło chyba więcej o Twilight, a miało być o Celestii, więc na koniec powiem tak – a niech się cieszy, z tej swojej emeryturki (pewnie i tak jej się znudzi i wróci do Canterlotu...), mnie ona ani grzeje, ani chłodzi.
-
Jakkolwiek Vinyl Scratch wydaje się być niemą, (z racji wg mnie raczej tego, że mało ją można w serialu zobaczyć, niż dlatego, że się nie ''odezwała głośno''), tak na pewno potrafi mówić. Można ją dostrzec gdzieś w tle, jeśli się dobrze popatrzy... w mój spoiler specjalnie dla Ciebie (nawija coś do Octavii w odcinku ''A Heart's Warming Tail"): Poza tym – zawsze rozumie co się do niej mówi, więc głucha też nie jest. I najważniejsze – ma swoje ''kwestie mówione'' o oficjalnych komiksach, np. tu: Brak jej kwestii mówionych z serialu wynika po części z tego, że, jak mniemam (mogę się mylić), jest to taki inside joke, znaczy gdyby Vinyl się ''naprawdę'' odezwała, to fani (raczej ci bardziej fanatyczni w mojej opinii) by chyba odlecieli z ekstazy, więc twórcy celowo tego nie robili, a po części z tego, że im się nie chciało dodatkowo nagrywać dialogów dla jednej postaci, i to widywanej przez sekundę raz na 50 odcinków. Jeśli chodzi więc o ''głos Vinyl'', to ja osobiście zawsze ją kojarzę z Nowacking (czyli Jesse Nowack z You Tube). Na koniec powiem, że jakby każdą postać która się nie odezwała w serialu, podejrzewać o bycie niemą... to by takich postaci było pewnie z 90 % wszystkich, które się przez te ponad 200 odcinków przewinęły.
-
Na potęgę Posępnego Czerepu! Ja się poddaję...
-
Background Pony [PL][NZ][Sad][Random][Slice of Life]
temat napisał nowy post w Opowiadania wszystkich bronies
Wczoraj przeczytałem wreszcie Background Pony, więc pora na mój mega komentarz. Jest to absolutnie niezwykły fanfik. Być może najlepszy fanfik z tagiem [SoL], jaki miałem przyjemność przeczytać, więc i ten post nie będzie zwyczajny. Zamierzam otóż skomentować BP niejako dwa razy w tym jednym poście. Ten temat jest tłumaczeniem, więc najpierw napiszę, co o nim sądzę, czy mi leży, jaka jest jego jakość itd. , ażeby może kolega @Dolar84 zdradził wreszcie co nieco na temat postępów nad częścią dalszą. Następnie opiszę moje wrażenia dotyczące CAŁOŚCI BP, bo gdy wciąż jeszcze miałem sporo do przeczytania, już wiedziałem, że tak być musi, to fanfik, dla którego napisanie trywialnych słów w stylu fajny/nie fajny jest krzywdzące. A zatem opiszę to, co czułem, czy przygoda mi się podobała, co mnie zaskoczyło itp. Jak łatwo się domyślić – to będzie moja wielka opina, pełna spoilerów i osobistych uwag, zatem drugą część schowam w spoiler, żeby nikomu nie psuć frajdy z odkrywania części dalszej, wciąż czekającej na przetłumaczenie i opublikowanie. Nie oszukujmy się – 4 rozdziały, to tyle, co nic (biorąc pod uwagę całość), więc byłoby cokolwiek niemiłe, gdybym bez ostrzeżenia i ot tak, w pierwszej linii zdradził zakończenie (tym bardziej, że BP w tym, co jest już przetłumaczone, dopiero się rozkręca z fabułą). No to tyle, skoro wspominam o tłumaczeniu, to pora wreszcie ruszyć z kopyta! A zatem... co o nim sądzę? Cóż, kolego @Dolar84 – absolutnie nie będę ukrywał, że to pierwszorzędna robota! To naprawdę czyta się z przyjemnością, muszę przyznać, że oddałeś ducha oryginału, jak mało kto. Gratuluję Tobie (oraz wszystkim osobom zaangażowanym w projekt tłumaczenia) świetnej roboty. Co prawda u mnie jednak wersja angielska wywoływała nieco większe emocje (nie obraź się, no ale wiadomo – oryginał zawsze pozostanie oryginałem, tą jedyną słuszną wersją, tą ''prawdziwą'' – wszelkie tłumaczenia/przekłady mogą tylko być bardzo podobne do niego, ale nigdy nie będą... cóż, nią), ale może to dlatego, że zwyczajnie sam ją sobie tłumaczyłem ''na gorąco'', czytając... a to zawsze sprawia frajdę. Nie ma się czego czepić, można tylko żałować, że są raptem 4 rozdziały, bo coś mi mówi, że wiele osób czeka na część dalszą, a chyba nie ma wielu, którzy znają angielski na tyle, żeby swobodnie poczytać sobie oryginał, czy tam zwyczajnie tak czytać nie lubią/nie chcą. Ja wlazłem w link do oryginału na górze, bo już straciłem nadzieję tudzież cierpliwość do tego, że pojawią się tu nowe rozdziały BP zanim o nim... zapomnę. I, cóż, nie żałuję, że przeczytałem wszystko. Właśnie dzięki temu mam możliwość ''prawdziwie'' ocenić tłumaczenie, bez tego trudno wyrokować, czy zgadza się z oryginałem, czy oddaje jego ducha, czy jest właściwe etc. Nietrudno zgadnąć, że na wszystkie te pytania można tu odpowiedzieć tak. Napiszę ponownie – to jest mistrzostwo, czyta się, może nie z zapartym tchem, ale nie mając wrażenia nijakości, treść nie sprawia trudności (bo, rozumiecie, czasem mam tak, np. czytając Fallouta Equestrię, że pomimo tego, że przeczytałem akapit, dajmy na to... to zastanawiam się co ja właściwie przeczytałem, o co tu biega – to wynika z tego, że nie grałem w Fallouta, nie znam tego świata, tego uniwersum, więc i nawet tłumaczenie sprawia mi czasem trudności w stylu o co tu chodzi), a wiadomo – BP to DLA MNIE (pomimo tego, że nie ma go w tytule tego tematu) Alternate Universe pełną gębą, i świetnie, że nie ma trudności z ''wsiąknięciem w świat''. Tłumaczenie, jednym zdaniem, jest zatem w mojej opinii miodne, i nie wiem co jeszcze miałbym o nim napisać... może oprócz tego, że z racji swej obecnej niewielkiej długości (bez urazy), stanowiło świetną przystawkę przed daniem głównym, czyli dalszą częścią BP, już w oryginale. BRAWO! *** Co zaś się tyczy całości fanfika, to przyszedł czas na opis moich wrażeń po wczorajszym łyknięciu zakończenia. Przestrzegam wszystkich, którzy są zaznajomieni wyłącznie z tłumaczeniem powyżej – nie macie po co zaglądać w spoiler... chyba, że chcecie zepsuć sobie zabawę, czekając na dalsze rozdziały. Bo będę pisać o wielu rzeczach, które mnie urzekły/kupiły/zaskoczyły w BP, zdradzać fabułę co rusz, marudząc o tym i o tamtym, więc jeśli nie przeczytałeś całości – proszę, nie zaglądaj do dalszej części mojego posta... dla wszystkich pozostałych zaś, moja opinia: To tyle, pozdrawiam, kolego @Dolar84 ... i życzę powodzenia przy tłumaczeniu!