Przeszukaj forum
Pokazywanie wyników dla tagów 'Warhammer'.
Znaleziono 5 wyników
-
Samotny Gwardzista The Lone Korpsman(oryg.) Opis: Witam, to moje pierwsze tłumaczenie opowiadania, dlatego też w razie błędów uprasza się o zwracanie mi uwagi. Trafiłem na niego dzięki Amolowi (dzięki!), a że tekst ujął mnie, postanowiłem go przetłumaczyć dla szerszej publiki. Dziękuję za prereading Niklasowi i Amolowi, a także cenne rady Miłej lektury.
-
"Nadejdzie Schyłek Dziejów, kiedy to zagięte szpony Chaosu drzeć będą na sztuki serce świata, a Mroczni Bogowie będą ucztować na zagładzie śmiertelników" Przepowiednia Van Dire'a, Liber Chaotica Imperium z pomocą swych sojuszników oraz niespodziewanym atakiem ze strony nieumarłych i zielonoskórych udało się pokonać Siły Chaosu podczas wielkiej inwazji zwanej dziś jako Burzą Chaosu, lecz Bogowie Chaosu nie poddali się tak łatwo śmiertelnym rasom. Bowiem w Starym Świecie pięciu bogów walczy o panowanie nad tym kontynentem. Khorne, bogu krwi oraz Panie Czaszek, którego raduje rzeź zabijania wszelakich istot z rąk twoich sług. Nurgle, tyś trzymasz pieczę nad zgnilizną i wszelkiej choroby rozwojem, który pragnie obdarowywać swe dzieci swymi chorobami. O Slaanesh'u, tyś najmłodszy z Bogów, pogrąż ten świat bezwstydności i pokusach, by mogli Ci służyć jako rozpustnicy. Tzeentch'u tyś jesteś Wielkim Spiskowcem, który zmienia losy wszelakich istnień, którego spryt jest cenniejszy od siły, a magia jest twą potęgą. Oraz ty Rogaty Szczurze, który powstałeś z energii ciał pożartych bogów, uczyń ten świat swym imperium oraz obdarz swe dzieci niewolnikami, którzy umocnią twą potęgę. Discord przybył z Equestrii, żeby obserwować zmagania swoich znajomych w Starym Świecie. Jestem ciekaw, komu kibicuje, bo ja wiem komu. (( Chwała Nurglowi) Opps, czyżbym to powiedział za głośno. Ale tak szczerze to będę bezstronny). ------------------------------------------------------------------------------------------------------------ Od dziś (10.06) do soboty (26.06), zacznie się rytuał, w którym pięć istnień przejmie rolę Bogów Chaosu. Oczywiście każdy może spróbować przystąpić do rytuału, lecz jest jeden warunek. W dniu, którym przychodzi musi przeczytać instrukcję do Chaosu w Starym Świecie ( tu możecie za darmo przeczytać podstawkę oraz dodatek. Natomiast karty dodam kiedy będzie wiadomo ilu graczy będzie dokładnie grało i czy będą chcieli całościowo grać dodatkowymi kartami czy tylko z podstawki (nie obowiązuje to Szczura)) Jeżeli przed 22 czerwca zgłosi się cztery do pięciu osób, wtedy wylosuję karty bogów. A potem zacznie się gra, tak jak w wersji planszowej. Oczywiście, ja będę Pradawnym ( po naszemu MG), który będzie wszystko obserwował oraz kontrolował planszę (którą częściowo zmieniłem, ale jeszcze ją poprawię). Oczywiście, pomogę lub wyjaśnię zasady dla osób niewtajemniczonych. Obecni Gracze 4/5: - Emiel Regis - Rex - Uszatka - Arkane - Ewentualni gracze rezerwowi 1/5: - Arceus - - - - Celem gry jest zdobycie 50 punktów na torze, albo dotarcie na torze zagrożenie do "Zwycięstwo" lub Spustoszenie pięciu krain Starego Świata. Lecz gdy skończy się talia Starego Świata, mieszkańcy tego świata obronili się przed Mrocznymi Potęgami. Dla zwycięzcy będzie odznaka od samego Avatara Discorda. Życzę powodzenia. Ps. Oczywiście do gry potrzebna będzie muzyka dla bogów - Chaos Mapę dodam później. A zapisy zakończę jak przekroczy się limit 10 osób (5 głównych i 5 lub więcej rezerwowych)
-
Satelita badawczy Ordo Xenos, obrzeża systemu solarnego Gamma Doga <<INICJOWANIE SYSTEMÓW>> ... ... ... <<OPERACJA ZAKOŃCZONA SUKCESEM>> <<ROZPOCZĘCIE PROCEDURY POTWIERDZENIA TOŻSAMOŚCI>> ... ... <<<KOD POPRAWNY>>> ... <<<POTWIERDZONO WPROWADZENIE FIZYCZNEGO IDENTYFIKATORA>>> <<<TOŻSAMOŚĆ POTWIERDZONA>>> <<PROCEDURA ZAKOŃCZONA>> ... <AKTYWOWANO PRIORYTET [iNKWIZYCJA]. UDOSTĘPNIANIE BAZ DANYCH> ... ... ... ... <<OPERACJA ZAKOŃCZONA SUKCESEM. PEŁNY DOSTĘP DO BAZ DANYCH>> <<<WCZYTANO RAPORT NR 563K8573P>>> [RAPORT] [16:57] ROZPOCZĘCIE MISJI NR 563K8573P. WYSTRZELENIE SONDY. [16:58] URUCHAMIANIE GENERATORÓW. [17:00] SKOK W IMMATERIUM ZAKOŃCZONY POWODZENIEM. ROZPOCZĘCIE REJESTRU ZMIAN W SPACZNI. [17:05] BRAK ZMIAN. [17:10] BRAK ZMIAN. [17:12] WYKRYTO OBIEKT. WYMIARY: 2,3M X 4,0M, KSZTAŁT SYMETRYCZNY WZGLĘDEM OSI. BUDOWA: BRAK DANYCH. [17:14] UTRATA KONTAKTU Z OBIEKTEM. [17:15] BRAK ZMIAN. [17:17] WYKRYTO OBIEKT. WYMIARY: 2.004,7M X 12.947,03M, KSZTAŁT SYMETRYCZNY WZGLĘDEM OSI. BUDOWA: ROZPOCZĘCIE ANALIZY. [17:19] WYKRYTO OBIEKT. WYMIARY: WYKRACZAJĄCE POZA SKALĘ, KSZTAŁT NIEREGULARNY. [17:20] CIĄGŁY KONTAKT Z OBIEKTEM. [17:23] ANALIZA ZAKOŃCZONA. BUDOWA: ORGANICZNA. [17:25] CIĄGŁY KONTAKT Z OBIEKTEM. PRAWDOPODOBNY KURS: GAMMA DOGA IV. [17:27] ODNOTOWANO POWAŻNE USZKODZENIA SONDY. PRZYCZYNA: KONTAKT Z KWASEM ORGANICZNYM. [17:29] UTRACONO KONTAKT Z SONDĄ. [KONIEC RAPORTU] ... <PROCEDURA [HERETYK] ZAINICJOWANA. ROZPOCZYNAM CZYSZCZENIE BAZ DANYCH.> ... ... ... <BAZY DANYCH SKUTECZNIE WYCZYSZCZONE> Planeta-świątynia Jesta, układ planetarny Carno II Planeta-świątynia płonęła żywym ogniem. Jej niezwykle zielone puszcze, pokrywające większość powierzchni świata, stały w piekielnych płomieniach, powoli zmieniając się w ocean popiołów i chmury trującego dymu, zasnuwające już nieboskłon. Lasy te powszechnie uważano za najwspanialszy cud tej części galaktyki. Pobożni mieszkańcy miasta-sanktuarium leżeli na ulicach wśród morza krwi, wywleczeni z zaciszy swych domostw przez pojawiających się znikąd heretyków i brutalnie zarżnięci ku chwale mrocznych bogów Chaosu. Ciała tych samych heretyków, powykręcane w przedziwnych mutacjach, płonęły niczym żagwie na ogromnych, zbiorowych stosach, dołączając do dzieła zniszczenia, którego sami dokonali. Niektórzy z nich wciąż żyli, kiedy polewano ich promethium i podpalano. Brat Miecza Cardias klęczał pośród tego zmaterializowanego piekła i wsłuchiwał się w trzask płomieni. Na tle jaskrawej łuny, którą rzucała pożoga, w swym czarnym jak kosmiczna pustka, potężnym pancerzu wspomaganym wyglądał niczym półbóg, zamyślający się nad kruchością ludzkiego życia. Ale myśli Czarnego Templariusza nie zajmowało coś tak błahego jak ludzie. Krew heretyków pokrywająca jego starożytną zbroję i zakonny tabard parowała na parzącym płuca śmiertelników powietrzu. Hełm Kosmicznego Marine, wzorowany na rycerską przyłbicę, zdobił złoty, kunsztowny wieniec laurowy, zaś na kontrastujących z resztą rynsztunku białych naramiennikach wymalono maltańskie krzyże. Przed członkiem Adeptus Astartes stała latarnia - płonął w niej święty ogień z Terry. Jego serce i umysł płonęły o wiele straszliwszym i okrutniejszym ogniem, przy którym ogarniający całą Jestę pożar wydawał się ledwie dziecięcą zabawą zapałkami. Całe jestestwo Cardiasa zionęło mroczną wręcz nienawiścią i słusznym gniewem. Bitwa się skończyła - zwyciężyli. Lecz kres walki nigdy nie przychodził dla Czarnych Templariuszy. Ich życie stanowiła niekończąca się Wieczna Krucjata. Ich bitwę zakończyć mogła jedynie śmierć ku chwale Boga-Imperatora. Brat Miecza szeptał gorliwie modlitwy do Władcy Ludzkości, nie pozwalając swej nienawiści przygasnąć nawet na moment. Skupiał się na wściekłości, która ogarniała go, gdy myślał o płonących na stosach zdrajcach Imperium. Heretycy przybyli do systemu znienacka, omijając wszelkie systemy ostrzegawcze, które mogły kupić nieco czasu lokalnemu rządowi na przygotowanie obrony i ewakuację mieszkańców. Wyznawcy Chaosu zaatakowali najpierw planetę-świątynię, Jestę, nie mogąc oprzeć się pokusie zdeprawowania świętego miejsca. W ciągu jednej nocy wymordowali niemal całą populację świata, by zadowolić swych demonicznych władców. Dopiero potem ich statki zbombardowały stolicę układu, której większość powierzchni zajmowały miliardowe miasta-roje. Planetarne Siły Obronne nie okazały się być jednak rozpuszczone. Przez kilka dni powstrzymywały szturmy przeciwnika i równocześnie nadawały rozpaczliwe błagania o wsparcie. I w końcu pomoc przybyła. Jedna z Flot Krucjaty, pierwotnie kierująca się ku rejonowi, w którym zarejestrowano eldarską działalność, odebrała sygnały i zmieniła kurs, pojawiając się za rufami heretyckich okrętów. W kilka minut większość wrogich okrętów została zmieniona w kosmiczne śmieci, mające po wieki krążyć wokół systemu. Te statki, które przetrwały, rozpoczęły paniczną ucieczkę w Spacznię, często rozbijając się o siebie nawzajem. Pozbawione wsparcia z orbity armie kultystów zostały szybko zneutralizowane przez Gwardię Imperialną. Czarni Templariusze skierowali więc swoją flotę ku Jeście, zbombardowali pozycje Chaosu, po czym rozpoczęli desant na jedyny kontynent na planecie. Po kilku godzinach wyrżnęli niemal wszystkich. Po paru minutach modlitwy, Brat Miecza podniósł się z klęczków, potęgując jedynie półboskie wrażenie swej osoby. Templariusz delikatnie i z odpowiednim szacunkiem podniósł latarnię ze świętym ogniem i przyczepił ją do złotego łańcucha, zwisającego z jego pasa. Jego wzrok padł na płonący niedaleko stos. Wrzucony w płomienie półżywy heretyk zaczął szamotać się i nieludzko wrzeszczeć, wykrzykując w niebogłosy imiona demonów, które miały przyjść mu na pomoc. Nic się jednak nie wydarzyło i po paru chwilach kultysta znieruchomiał. Cardias sięgnął do pasa i chwycił rękojeść swego miecza. Ułamek sekundy później płomienista łuna odbiła się od klingi, kiedy wyciągnął ją z pochwy, jednakże tylko na moment. Reconquista zajaśniała własnym, błękitnym blaskiem, kiedy starożytne systemy napełniły broń energią. Była o wiele starsza od Czarnego Templariusza. Zakonne archiwa datowały jej powstanie na dwa tysiące po Herezji Horusa. Według zapisków, brała udział w wielu wspaniałych momentach imperium. Sam jej wygląd o tym świadczył. Uformowany na kształt zakapturzonego wysłannika niebios jelec sugerował, że broń została stworzona przez Mroczne Anioły. Koniec rękojeści zdobiła najnowsza chluba - złota, prezentująca kły paszcza lwa - dar Niebiańskich Lwów dla Templariuszy za pomoc w odbudowie zakonu po zagładzie na polach Armageddonu. Klingę Reconquisty zdobiły słowa Modlitwy Ścieżki, stworzonej podczas Oczyszczania Roju Thetus, gdzie Cardius wraz z braćmi zwalczał kult Genokradów. Czarny Templariusz dzierżył broń już setki lat i ani razu go nie zawiodła. Otrzymał ją wraz ze swoim awansem na Brata Miecza - odpowiednika sierżantów z innych zakonów. Oręż wręcz go fascynował. Jedynie Imperator mógł wiedzieć, ilu Czempionów nim władało przed promocją na przywódców Krucjaty. Ilu już wrogów Ludzkości - heretyków, mutantów i xenos - padło po ciosie tego ostrza? W ilu bitwach brało? - Chwała Imperatorowi, Bracie Miecza! - zza pleców Kosmicznego Marine zagrzmiał zniekształcony przez hełm okrzyk. Cardias odwrócił się i zobaczył idącego w jego kierunku znajomego Krzyżowca*. Riddhe należał do drużyny, którą dowodził Cardias. W przeciwieństwie do przełożonego, Marine nie udało się jeszcze zasłużyć na zakonny tabard - symbol oddania Wiecznej Krucjacie. Nosił typowy pancerz Adeptus Astartes, Mark VII, bez dodatkowych ozdób, pomalowany na kolory Czarnych Templariuszy. - Chwała Złotemu Tronowi, bracie! - odpowiedział Cardias, unosząc triumfalnie Reconquistę. Riddhe nie zdążył odpowiedzieć. Nienawiść Brata Miecza, do tej pory gorliwie pielęgnowana wewnątrz duszy, wybuchła z mocą porównywalną do supernowej. Reconquista przecięła powietrze w wściekłym, niekontrolowany ciosie, skierowanym w nicość. Cardias czuł, jak plugawe macki Spaczni dotykają jego umysłu, próbując wpoić mu heretycką myśl. Słuszny gniew Templariusza momentalnie zmienił się w nieopanowaną furię. Wszystkie jego zmysły wyczuwały, jak Immaterium jest zniekształcane pod czyjąś wolą. - PSIONIK!!! - Riddhe wrzasnął potężnie. Odgłosy pochodzące z innych ulic miasta-sanktuarium potwierdzały to - inni Templariusze również to wyczuwali. Brat Miecza skręcił w spazmie wściekłości. która go dosłownie dławiła. Nienawiść jego zakonu do użytkowników mocy Spaczni była wręcz legendarna. Jako jedni z nielicznych Astartes nie posiadali Kronikarzy - marines, którzy potrafią władać Immaterium. Oczywiście, Czarni Templariusze nie wyczuwali użytkowania Spaczni naturalnie - sami musieliby mieć wtedy moce psioniczne. Ktoś próbował namieszać w głowie pobliskim marines... Albo się z nimi skomunikować. Adeptus Astartes, jeśli mnie słyszycie... głowie Cardiasa rozbrzmiał spokojny, kobiecy głos, napełniający Brata Miecza jeszcze większą wściekłością. Gniew szybko zaczął jednak ustępować zimnemu profesjonalizmowi. Bazując na sile myśli wlewanych w jego umysł myśli oraz ich zniekształceń, mógł z łatwością stwierdzić, że telepatka posiada bardzo duże umiejętności oraz nadaje z poza tego systemu. Templariusz znieruchomiał, czując nienawistną bezsilność. Nie mógł nic zrobić tej wiedźmie. Kolejne słowa wprawiły go w osłupienie. ...od teraz jesteście pod dowództwem Ordo Xenos. *oryginalne Initiate da się przetłumaczyć jedynie na Nowicjusza, co nie brzmi zbyt dumnie, więc postanowiłem heretycko użyć tytułu związanego z Wieczną Krucjatą I tak oto zakończyliśmy ten przydługi i nudny wstęp do sesji. Jeśli jeszcze się nie domyśliliście, ta gra będzie odbywała się w świecie Warhammera 40.000. Ogólne zawiązanie fabuły: Wasza postać jest członkiem jednego ze słynnych zakonów Adeptus Astartes. Podczas wykonywania misji odebraliście psioniczny sygnał od Ordo Xenos, każącym wam udać do systemu Alfa Doga, który okazuje się być pod pełną kontrolą Inkwizycji (placówki naukowe, archiwa, etc.). Waszym zadaniem będzie pokonać wroga, którego Ordo Xenos boi się na tyle, by wezwać na pomoc każdy możliwy zakon w okolicy... Wymagam długich, rozpisanych postów, bo tak, sam również będę się starać dawać dość rozbudowane odpisy. Oczywiście, nie można też przesadzać - nie ma pisać odpowiedzi w dwóch tysiącach słów, jak nasza postać kicha. Będą sytuacje wymagające długiego odpisu, jak i takie niewymagające. Wzór karty: Imię: Zakon: W zasadzie nie ma ograniczeń, są tylko dwa warunki: a) zakon musi istnieć (nie może być wymyślony przez gracza), b) naturalnie wykluczamy Excommunicate Traitoris. Klasa: Charakter: Musi się częściowo pokrywać z zakonem. Karty typu niezdyscyplinowany Ultramarines będą płonąć. Komputery, na których zostały napisane, też. I persony, które je napisały. Historia: Nie wymagam podawania dat. Możecie korzystać zarówno z kanonicznych wydarzeń, jak i wymyślonych przez siebie, dopóki będą pasować do uniwersum. Wygląd: Czyli jak badassowa ma wyglądać wasza postać. Uzbrojenie: Zbyt dużo, by wymieniać. A teraz czas na wesołe złodziejstwo od Turreta. Klasy: Powiedzmy, że będę akceptować również inne klasy typu zwiadowca (czuję ogromne obrzydzenie sobą i tą klasą), Terminator (karta Terminatora musi bardzo dobra, żeby zostać zaakceptowana), etc. Przykładowe zakony: Jeśli wybierzecie zakon, którego tu nie ma (co jest oczywiście bardziej niż zalecane), napiszcie w rubryce klasa, jakie ma plusy i minusy oraz ewentualne odznaczenia. Karty mogą otrzymać 3 statusy: - zaakceptowana - karta jest na tyle dobra, że przyjąłem ją bez wahania, - oczekująca - karta jest niezła, ale niewystarczająco, by trafić od razu do finalnego składu. Może do niego dołączyć po upływie terminu zapisów, jeśli nie będzie już pełen, - odrzucona - HERESY!!!; Możecie modyfikować swoje karty - zostaną wtedy poddane ponownej ocenie - proszę mniej jednak o tym informować. Termin zamknięcia zapisów: 5 lipca (dwa tygodnie). Mam prawo do nagłego, niezapowiedzianego zamknięcia zapisów. To tyle. Jeśli macie wątpliwości, piszcie w tym temacie.
- 5 odpowiedzi
-
Karty postaci: Nastia Mordu John Torgrund Federico de Rivera Ta sesja już przy pisaniu pierwszego postu jest moją ulubioną, bo jest warhammerowa. Także odpisywać nie będę ekstra szybko, ale posty tutaj będą porządnie doszlifowane, często z grafikami i w ogóle, cuda, wianki na rurze. Takie coś wymaga ode mnie trochę czasu, także nie martwicie się tempem i też podejdźcie do tego porządnie. Trzeba to powstrzymać, nim cały świat strawi plaga Obrazek pochodzi od Hetmana80 Rok 2533, północo-wschodnie okolice Stirlandu (graniczne tereny Sylvanii), miasto Landsberg Kolejka pisania: 1. Mistrz Gry - black_scroll 2. Nastia Mordu - NimfadoraEnigma 3. John - Mani 4. Torgrund - Iluandar 5. Federico de Rivera - EverTree Tło muzyczne do sesji Nastia Mordu Thristian. Zaczynasz żałować, że czekałaś aż dwa miesiące, zanim zdecydowałaś się go szukać. Odwlekałaś ten dzień, mając nadzieję, że w końcu się zjawi oraz bojąc się, że miniecie się gdzieś po drodze. Jednak teraz było to pewne - nie wróci. Musiałaś sama go poszukać, a przynajmniej na własną rękę. Podróż do tajemniczej fortecy była niebezpieczna dla jednej osoby, potrzebowałaś co najmniej jeszcze jednej dodatkowej pary rąk. Przydałoby się jak najwięcej, lecz czas naglił. Każdy dzień, mógł być ostatnim dniem Thristiana. Możliwe, że był to jedyny człowiek, który w miarę cię rozumiał. Nie mogłaś pozwolić sobie na jego stratę. Kiedy stanęłaś przed drzwiami karczmy, w której miałaś nieszczęście mieszkać, naszedł cię szalony pomysł. Może by tak zawezwać pospolite ruszenie na fortecę? W końcu badający mutację, byli traktowani nie wiele lepiej przez prosty lud, niż mutanci. Badanie ścierwa Chaosu było zakazane przez Imperium i karane przez chłopstwo paleniem na stosie za czary. Szybko porzuciłaś ten pomysł. Nie, duża grupa osób pozwoli tym draniom wcześniej uciec i zabrać ze sobą Thristiana gdzie indziej. Musiałaś zebrać małą grupę śmiałków, która pomoże ci w tym zadaniu. Przekroczyłaś próg karczmy - od razu uderzył cię znajomy odór piwa, potu i strachu. Ludzie boją się o jutro. W niedalekiej Sylwanii zamieszkują groźne rody wampirów, zapuszczające się czasem w te tereny. Zauważyłaś, że zrobiło się cicho, a wszystkie ślepia wlepione są w ciebie. W oczach mężczyzn widziałaś niesamowite pożądanie, w oczach kobiet, zazdrość i nienawiść. Nie było to nic nadzwyczajnego, takie spojrzenia towarzyszył ci zawsze w tej ruderze. Ale tym razem było trochę inaczej. Jeden człowiek przy szynkwasie rzucił krótkie spojrzenie na odrzwia, którymi przed chwilą dostałaś się do tego obrzydliwego przybytku, po czym próbował ponownie zagaić karczmarza, jednak ten dalej wlepiał w ciebie swoje chciwe oczy. Zachowanie obcego przybysza zaintrygowało cię, w końcu było tak różne od tego co czynili inni. Przy jego pasie zauważyłaś tajemnicze dwa ostrza, z wygrawerowanymi tajemniczymi znakami. Może kogoś takiego właśnie szukałaś? John Przeklęty niech będzie Aron. Tropiłeś swojego brata, niczym zarażone zwierzę mogące skazić całą puszczę. Podążając za nim trafiłeś z Ostermarku do Stirlandu, do tego skichanego miasta. Plaga Nurgle'a jeszcze tu nie dotarła, ale widziałeś już parę miast ogarniętych plagą. Epidemia nie wybucha tak o. Zaczyna się od jednego bezdomnego, który kichnie na drugiego, a ten przeleci za uzbierane pieniądze jakąś dziwkę, z której potem skorzysta jakiś "przykładny" obywatel. I ani się obejrzą, na ulicach pojawią się płonące wozy z trupami i znaki pana zarazy na ścianach domów. Miałeś nadzieję, że już niedługo skażesz Arona na należą mu karę. Trafiłeś do jakiejś zapyziałej karczmy. Tu wieczorem przychodzi najwięcej chłopów, żeby napić się piwa i pogadać o tym, jakie to Imperium nie jest wspaniałe. Tutaj miałeś największe szanse dowiedzieć się czegoś więcej o okolicznych terenach, jak i może czegoś o kultystach oraz bracie. Było to też świetne miejsce do znalezienia przyzwoicie płatnej pracy, no i znośnego noclegu. Zamówiłeś piwo i rozmówiłeś się karczmarzem. Dowiedziałeś się o opuszczonej fortecy w środku lasu, która ostatnimi czasy, rzekomo jest nawiedzona przez duchy i blade, zielone światło. Do tego podobno w Sylvanii, położonej na południe od miasta, mieszkały wampirze rody. Kiedy karczmarz miał zamiar opowiadać ci więcej o "najprawdziwszych pogłoskach o znakach Chaosu w tutejszym przydrożnym lasku", ktoś wszedł do środka karczmy. Wszyscy praktycznie zamilkli, odwróciłeś się z ciekawości, żeby zobaczyć, kto wprawia całą gospodę w takie zakłopotanie, że aż musi umilknąć. W drzwiach stała kobieta, w prostym, odrobinkę na niej za dużym ubraniu. Biała koszula, zielone spodnie, czarne wysokie buty. Strój prosty, ale nawet w nim wyglądała pociągająco. Jej kruczoczarne włosy, przechodzące na końcach w turkus przyciągały uwagę, ale ta piękność nie za bardzo cię interesowała. Jeżeli nie uratujesz tego miasta, ta kobieta, jak i ta cała zgraja, zginą najpewniej z rąk jakiejś paskudnej choroby. Wróciłeś wzrokiem do karczmarza, chcąc posłuchać dalszego ciągu jego opowieści, lecz ten jak zaklęty, dalej wpatrywał się w przybyszkę.
-
Witaj na sesji. Cichy szum wiatraków został przerwany przez donośny głos rozlegający się z nagłośnienia statku. Po tej ciszy brzmiało to prawie jak strzał z Bazyliszka. - Zbliżamy się do Hydraphur. Ostatnie trzydzieści godzin lotu przed nami. - Oznajmił kapitan, po czym ucichł i znowu słychać było jedynie cichy szum. Ruszyłeś dalej do sali, gdzie miało się odbyć spotkanie dowódców. Po drodze rozmyślałeś o tym, patrząc na zadbane, acz surowe korytarze statku. Nie ujawniono jeszcze celu zebrania, ale można się było domyślić, że chodził o coś związanego z kampanią w Światach Sabbat, której przewodniczył Mistrz Wojny Slaydo. Wasza flota, składająca się głównie ze statków transportowych, fregat i lekkich krążowników imperialnych, stanowiła pierwszą porcję sił kampanii. Razem z twoim zakonem leciał 301 Cadiański, 8 Hyrkański, trzy regimenty Vitriańskie oraz kilka innych, w tym Pierwszy i Jedyny z Tanith. Także znalazły się oddziały Imperialnych Pięści i Żelaznych Węży. Trzy kolejne zakony, oraz reszta obecnych, były w drodze. Przechodząc do sali zauważyłeś właśnie grupki żołnierzy i dwóch braci z twojego herbu, Caveriusa oraz Arbela, rozmawiających z grupką Imperialnych Pięści. Z tego, co uchwyciłeś, mówili oni o pieśniach bitewnych Białych Rycerzy.