Skocz do zawartości

[Dyskusja] O wyborze zwierzaka...


Cahan

Recommended Posts

Pewnie wielu z was zastanawia się dlaczego zakładam taki wątek i to w dziale Fluttershy. W tym dziale, ponieważ i tak są tu głównie rozmowy o zwierzętach, a zakładam by im pomóc.
 
Pewnie wielu z was słyszało o akcji Rasowy = Rodowodowy, jest to akcja uświadamiająca ludzi. I to głównie jej zamierzam ten post poświęcić, bo za dużo jest zwierząt bezdomnych.

 

Na wybór zwierzaka składa się wiele rzeczy - cena, wygląd, warunki i jego charakter. I to, że te czynniki należy uwzględnić jej rzeczą oczywistą, dlatego nie zamierzam się na ich temat rozpisywać.

 

Przyznaję na wstępie, że mam paroletnie doświadczenie z hodowlą kotów rasowych, więc wiem jak wygląda produkcja z tej strony. I jako hodowca mam do was parę uwag, by zwierzakom żyło się lepiej:

 

- Kiedy kupujesz zwierzaka, to kieruj się przede wszystkim jego charakterem. To o wiele ważniejsze niż wygląd.

 

Niby oczywiste?

To dlaczego mam potem telefony z problemami typu "Kociak chce się bawić". Zwłaszcza, że należy do rasy znanej nie tylko z oryginalnego wyglądu a również z bardzo żywiołowego charakteru.

Niestety niektórzy traktują zwierzę jak pluszowego misia, który będzie robił zawsze to na co człowiek ma ochotę. A tak nie jest.

 

- Jeśli nie masz warunków, nie kupuj!

 

Husky nie będzie szczęśliwy siedząc w bloku przez cały dzień i wychodząc 2 razy dziennie na 15 minutowy spacer, a koty ras orientalnych pozbawione rozrywek najprawdopodobniej zdemolują ci dom.

 

Większość niepożądanych, niszczycielskich zachowań to wina właścicieli. Jeśli nie spełni się minimum warunków bytowych to otrzyma się zwierzę cierpiące nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. To najlepsza droga ku wychowaniu pupila-mordercy albo strachliwca.

 

- Z dwoma jest mniejszy problem.

 

O ile nie mówimy o rybkach albo innych zwierzętach terraryjno-akwaryjnych, gdzie sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana to jest to ważne i to bardzo. Dwa przyzwyczajone do siebie koty czy psy sprawiają mniej kłopotów, ponieważ zajmują sobie czas, spędzając go ze sobą nawzajem.

 

- Miej kasę.

 

Sorry, ale pieniądze na weterynarza czy karmę zawsze muszą być. A jeśli na nowego iPoda oszczędzasz kosztem zwierzaka, to go nie kupuj. Masa ludzi nie leczy zwierza, bo weterynarz jest droższy niż zakup nowego. Lekarz też jest droższy niż zrobienie nowego dziecka.

Jeśli Cię nie stać to przykro mi, ale nie powinieneś mieć zwierząt. Jasne, są różne sytuacje życiowe, ale załamują mnie sytuacje, kiedy ktoś kupuje konia za 3000 [stanowczo za niska cena na porządnego wierzchowca], a potem stoi taki chory i wynędzniały, bo właściciela nie stać.

 

- Zastanów się dobrze nad wyborem.

 

Tak, to bardzo ważne. Wybieraj świadomie i licz się z konsekwencjami. Zbierz wywiad i nie wierz w mity typu "Kundelki są zdrowsze.".

 

- Dobrze wybierz miejsce, z którego zwierza bierzesz.

 

Jeśli decydujesz się na rasowca, to pamiętaj, że rasowe jest jedynie zwierzę posiadające rodowód. Wybierz dobrą, sprawdzoną hodowlę, w której dba się o zwierzęta. Ma to tę zaletę, że ma się największą gwarancję zdrowia, charakteru i wyglądu, czyli nie kupujesz przysłowiowego kota w worku.

 

Jeśli nie zależy Ci na zwierzu rasowym, to weź jakąś znajdę z ulicy albo ze schroniska/fundacji. Jest wiele takich zwierząt. Zalety są takie, że uratujesz mu życie i to jest chwalebne. Wiedz jednak, że zwierz z pozoru za darmo może być chory, obciążony tysiącem i jedną wadą, jeśli jest młody to nie wiesz na co wyrośnie, a jego charakter to enigma.

 

Absolutnie nie kupuj zwierzęcia nierasowego [chyba, że koń, akurat końskie NNy są niegorsze od tych wpisanych do ksiąg stadnych, ale taki zwierz ZDECYDOWANIE nie nadaje się do hodowli]. Jest to nie tylko nielegalne, ale i głupie, ponieważ to jedynie nabijanie kabzy pseudohodowcom i dawnie poparcia na bezrozumne rozmnażanie zwierząt.

Za dużo się po świecie błąka kocich i psich kundelków, nie produkujmy ich więcej.

 

Rasowy bez rodowodu? Coś takiego nie istnieje. To się nazywa kundel. Kundle to całkiem fajne psy, ale nie o to chodzi. Produkowanie psów/kotów w typie rasy to bestialstwo ze względu na warunki, rozmnażanie zwierząt chorych, z wadami genetycznymi, nadmierną eksploatację matek i inne przewinienia.

 

Jeśli komuś zdarzyła się wpadka i wyszły dzieci bez praw do rodowodu, to ma je oddać za darmo. Takie mamy prawo.

 

- Nie wierz w to, że rybki/żółwie/jaszczurki/etc. to takie niewymagające zwierzątka.

 

Akwarium często jest bardziej upierdliwe w obsłudze niż kot czy pies. A zwierzęta egzotyczne wymagają fachowej wiedzy. Jest jej dużo i należy ją poznać. Odradzam słuchanie obsługi ze sklepów zoologicznych, ponieważ nierzadko to ludzie z przypadku, którzy gadają kompletne bzdury.

Zapoznaj się z literaturą fachową. Czytaj ją i nie przeginaj. 50 litrów to nie 200! Różnica jest ogromna! A przestrzeganie książkowych wytycznych naprawdę bardzo ułatwia nam życie.

Pamiętaj też, że takie drobne stworzonka potrafią żyć bardzo długo i dorastać do sporych rozmiarów. Sprzedaje się zazwyczaj osobniki młode. Przykład? Welon dożywa spokojnie 30 lat i więcej, a dorasta do 40 cm.

 

- Małe mniej wymaga...

 

Bzdura! Bzdura! Wiele osób myśli, że duży pies się do bloku nie nadaje, a jakaś miniaturka już tak. Mylą się. Wymagana ilość ruchu i inne czynniki to nie kwestia wielkości.

 

- Nie kupuj zwierząt chorych!

Jeśli ci ich żal... to nie kupuj. Zadzwoń do TOZu! Nie wolno propagować znęcania się nad zwierzętami w jakiejkolwiek formie.

 

 

 

Temat jest też dyskusją. Jeśli zastanawiasz się jakiego zwierzaka wybrać, pisz. Na temat treści mojego posta również chętnie podyskutuję.

  • +1 6
Link do komentarza

Jeśli nie zależy Ci na zwierzu rasowym, to weź jakąś znajdę z ulicy albo ze schroniska/fundacji. (...) Wiedz jednak, że zwierz z pozoru za darmo może być chory, obciążony tysiącem i jedną wadą, jeśli jest młody to nie wiesz na co wyrośnie, a jego charakter to enigma.

Nie wiem,czy ta uwaga o chorych zwierzętach i zagadkowym charakterze tyczy się tylko zwierząt branych z ulicy czy zarówno takich, jak i tych schroniskowych, bo z kontekstu wynika, że i takich i takich. A tak się składa, że schronisko NIE MOŻE wydać nam chorego zwierzaka. Wiem, bo sama musiałam czekać miesiąc, aż wybrany przeze mnie kotek wyzdrowieje, zanim można będzie go wziąć. Poza tym, każdy zwierzak zanim zostanie przeznaczony do adopcji przechodzi badania weterynaryjne i jest po miesięcznej kwarantannie. Tak więc, natrafienie na chorego zwierzaczka jest bardzo małe.

Dobrze wybierz miejsce, z którego zwierza bierzesz.

Dodam tylko, że to jest bardzo ważne. Musimy uważać, by nie natrafić na pseudohodowle. Zwierzaki w takich pseudohodowlach trzymane są nierzadko w koszmarnych warunkach, rozmnażane są nieprawidłowo, co może doprowadzać do licznych chorób genetyczych. Nawet jeżeli zwierzaczek wygląda jak zdrowy to może być chory, ludzie prowadzący tego typu biznes potrafią dobrze zamaskować "oznaki choroby", o których dowiadujemy się dopiero w domu. Dlatego lepiej nie kupować szczeniaczków z targów/jarmarków siedzących w kartonikach.
Link do komentarza

Przede wszystkim miałam na myśli ulicę [pasożyty na 90%, a możliwe, że i coś gorszego], ale od znajomych wiem, że zwierzaki ze schronisk często są chore. Choroba nie zawsze jest widoczna i często ujawnia się po paru dniach czy tygodniach. Schronisko zawsze traktuję jako grupę podwyższonego ryzyka ze względu na dużą liczbę zwierzaków niewiadomego pochodzenia przebywających w jednym miejscu. Jest to środowisko stresogenne, więc to potencjalna wylęgarnia chorób.

No i masa zwierzaków właśnie z pseudohodowli.

 

O pseudohodowlach pisałam nie wprost. W końcu nikt się nie ogłasza, że ma pseudohodowlę. Po prostu pitolą głupoty, że rodowody są drogie [ta, 30 zł płaciłam] albo że 7-8-10 z miotu [bzdura nieaktualna od lat] to nie ma. Bajeczek pseudohodowcy mają mnóstwo i psują opinię porządnym hodowcom. Celem ukierunkowanej hodowli jest w końcu produkcja zwierząt zdrowych o określonych cechach.

Link do komentarza

ale od znajomych wiem, że zwierzaki ze schronisk często są chore.

Są chore, bo zwierzęta chorują i epidemie w schroniskach to chleb powszedni, ale są leczone. Zwierzęta mieszkające w domach też chorują i też się je z reguły leczy, więc w zasadzie na jedno wychodzi. I wiem to z własnego doświadczenia.

Choroba nie zawsze jest widoczna i często ujawnia się po paru dniach czy tygodniach.

Ale jak się ujawni jest leczona. A nowe zwierzaki z tego powodu poddawane są kwarantannie, która trwa miesiąc, a nie kilka dni.

Schronisko zawsze traktuję jako grupę podwyższonego ryzyka ze względu na dużą liczbę zwierzaków niewiadomego pochodzenia przebywających w jednym miejscu. Jest to środowisko stresogenne, więc to potencjalna wylęgarnia chorób.

Ze schroniska sama miałam trzy koty. Wszystkie były zdrowe, od czasu do czasu zdawało im się złapać jakieś przeziębienie czy coś. Wszystkie to radosne, normalne zwierzaki i w niczym nie są gorsze od zwierząt rasowych. Do tego znam mnóstwo ludzi, którzy zwierzęta ze schroniska mają od długiego już czasu i nie są one ciężko chore, ze schroniska zwierzaki dostali zdrowe.

No i masa zwierzaków właśnie z pseudohodowli.

Zwierzaki z pseudohodowli również są leczone, nieuleczalnie chore zwierzaki są natomiast usypiane, bo funduszów na takie zwierzaki brak. Poza tym, biorąc nawet zwierzaka z pseudohodowli, który znajduje się w schronisku na szczęście nie napędza się tej machiny. Oczywiście, mogą się zdarzyć zwierzaki z chorobami genetycznymi, których od razu się nie wykryje (bo jak się wykryje, to zwierzaka się usypia w schroniskach), jednakże, nie wiem jak inni, ale osobiście nie przekreślałabym takiego zwierzaka. W końcu każdy zasługuje na miłość i opiekę, nawet chory kundelek.

Dodam jeszcze, że nie twierdze, że zwierzaki ze schronisk są lepsze od rasowych. I nie uważam, też że te rasowe są lepsze od schroniskowych. Zwierzak to zwierzak i bez względu na to skąd jest brany może kochać tak samo bardzo. A skoro ktoś nie jest nastawiony na konkretną rasę, a chce mieć zwierzaczka, który mógłby się opiekować to warto odwiedzić schronisko. Zwierzaków stamtąd nie bierze się w stu procentach w ciemno, wolontariusze, którzy zajmują się danym zwierzakiem zazwyczaj potrafią udzielić informacji o zachowaniu i zwyczajach pupila.

Link do komentarza

Czyli że jeśli kupiłam kundelka od koleżanki za przysłowiową czekoladę, to źle zrobiłam bo kupiłam nie rasowego? Piesek jest kochany, zdrowy i ma się dobrze. Kundelek to kundelek, ale żadnych robaków nie ma, a nie zamierzam prosić rodziców o tyle pieniędzy na zwierzaka. Piesek jest łagodny i wesoły i kosztował wiele razy mniej niż pies rasowy/ 

Link do komentarza

Doggy, ja nie mówię, że schroniskowy jest gorszy, ale epidemie w schroniskach to chleb powszedni. I wiem, że są leczone. Jednak jest tam dużo zwierząt niewiadomego pochodzenia, głównie takich, a wśród nich wad genetycznych etc. jest po prostu stosunkowo więcej. I jest to w dużej mierze wina pseudohodowli, to miałam na myśli.

Znajoma brała ze schroniska 2 koty. Oba trzeba było niedługo uśpić :/. Wady genetyczne właśnie.

 

Jasne, rasowiec też może być chory, ale obecnie hodowle wydają kupę kasy by do tego nie dopuścić.

 

Celly, za czekoladę to to napędzanie pseudohodowli nie jest. Ale lepiej by było by koleżanka suczkę wykastrowała ;). A zwierzęta rasowe wcale nie są drogie.

 

Właśnie ze względu na problem ze zbytem i za niskimi cenami na rynku przestałam rozmnażać. Sprzedawałam poniżej kosztów produkcji [czyli za 1000-1200 zł] i to hodowlane, bardzo dobre w typie po super rodzicach. I nie mogłam znaleźć kupców. Inni hodowcy mają ten sam problem. Ot, kryzys. A pamiętam jeszcze czasy jak chciano moją kotkę odkupić na zasadzie "cena nie gra roli" i to samo z jej córką [w typie wzorcowa przedstawicielka rasy].

Link do komentarza

Jam mam psa od kolegi cioci. Jego matka była rasowym labradorem, ale poszła gdzieś i przyniosła pomieszane malutkie pieski. Tutaj mam pytanie do wszystkich znających się na zwierzętach. Czy ataki objawiające się zesztywnieniem mięśni, szczękościskiem i ogólnej niemożności ruchu, występujące co parę miesięcy są wadą genetyczną, czy przypadłością rasy? Na początku myślałam, że to udar czy coś. Ale kiedy u psa znajomego (również labradora) wystąpiły te objawy, zaczęłam podejrzewać, że to może być przypadłość całej rasy. U młodego psa ataki te występują często, ale są łagodne. Im pies starszy, tym występują rzadziej, ale są o wiele mocniejsze. 

Link do komentarza

Właśnie ze względu na problem ze zbytem i za niskimi cenami na rynku przestałam rozmnażać. Sprzedawałam poniżej kosztów produkcji [czyli za 1000-1200 zł] i to hodowlane, bardzo dobre w typie po super rodzicach. I nie mogłam znaleźć kupców. Inni hodowcy mają ten sam problem. Ot, kryzys. A pamiętam jeszcze czasy jak chciano moją kotkę odkupić na zasadzie "cena nie gra roli" i to samo z jej córką [w typie wzorcowa przedstawicielka rasy].

 

Ej, może nie masz nic złego na myśli, ale mówiąc o "produkcji" i tak dalej, jakoś tak... odbieram to jakbyś te koty traktowała bardzo przedmiotowo i tylko jak towar. To nie brzmi dobrze.

Ale z ciekawości, jaką rasę hodujesz?

 

 

A jeszcze w odniesieniu do znajd, czy zwierzaków ze schroniska. Cóż, ze schroniska nic bezpośrednio nie brałam, ale znajd przez mój dom przewinęło się bardzo dużo. I szczerze mówiąc, takie kotki były bardzo wdzięczne, kochane. Każdy inny, ale jednak właśnie podobne pod tym kątem, że jednak było widać, że naprawdę są wdzięczne, że się je zabrało do domu z zimna itd. Miałam kotka, który codziennie rano mnie budził do szkoły, o tej samej godzinie, bo się nauczył, że muszę tak wstawać i w ogóle był bardzo do mnie przywiązany, bo go do domu przyniosłam (znalezionego na moście, gdzie domów żadnych w pobliżu nie było, a miał trochę sierści brokatem sklejonej, więc na pewno go ktoś wyrzucił, zresztą pisałam ogłoszenia i rozwieszałam po całym mieście). Nie mówię, że koty z hodowli nie mogłyby się tak zachowywać ale no. Ja osobiście wolę wziąć kociaka od sąsiada, jeśli wiem, że może on potem zostać gdzieś wyrzucony, albo nikt go nie przypilnuje i zagryzą go jakieś psy. Albo kotka, który przybłąka się pod dom, wygłodzony, nie mający pojęcia gdzie jest. Szczególnie żal mi tych najbardziej "pospolitych" pod względem umaszczenia, bo właśnie takie są najczęściej wyrzucane i nikt ich nie chce brać, bo są "brzydkie". A dla mnie każdy kotek jest ładny, czy to tzw. burasek, czy w biało-czarne łatki, czy rudzielec, czy cały czarny jegomość. No i tego typu kotki mają to do siebie, że ich charaktery są bardzo różne i ja osobiście to w nich uwielbiam, że jeden trafi się taki, drugi choć podobny z wyglądu, całkiem inny z charakteru.

 

Ogółem, jeśli ktoś jest zdecydowany, że chce przygarnąć zwierzaka, ale nie ma upatrzonych wymagań, czy we względach wyglądu, czy charakteru, czy ogółem rasy, to serio zachęcam do przygarniania tych biedniejszych, bo można ocalić zwierzakowi życie. Owszem, czasem trzeba trochę się wykosztować na wyleczenie, czy pozbycie się ewentualnych pasożytów, ale jednak... To zawsze uratowanie, albo chociaż próba ratunku dla takiego stworzonka. Nie mówię, że kupowanie z hodowli jest złe. Jeśli komuś zależy na konkretnej rasie ze względu na charakter i wygląd, to faktycznie niech szuka takiej. Ale jak ktoś chce mieć po prostu zwierzaka, bez wymagań w tych kwestiach, to serio, przygarnijcie jakiegoś biedaka.

 

Ach jeszcze też ważna rzecz. Biorąc, czy to rasowego, czy to przybłędę, weźcie pod uwagę to, czy na prawdę będziecie chcecie mieć tego zwierzaka. Bo weźmiecie sobie kotka, albo pieska zimą, a latem zechcecie gdzieś wyjechać na dłużej, gdzie nie możecie go zabrać... i jest problem. To jest duża odpowiedzialność, albo trzeba rezygnować z wielu rzeczy, albo liczyć się z kosztami (przykładowo hotelem dla zwierząt). Bo potem właśnie przez to w okresie letnim jest tyle bezdomnych zwierząt. Bo ludzie gdzieś jadą na dłużej i zwierzak przeszkadza. Nóż się w kieszeni otwiera, jak ktoś tłumaczy to, że wyrzuca takie stworzonko, bo musiał gdzieś wyjechać. Wiadomo, że są różne sytuacje losowe i czasem naprawdę nie da się niektórych wyjazdów przewidzieć, czy coś, ale wtedy powinno się np. zadbać o to, by zwierzak znalazł nowy dom, albo chociaż dom tymczasowy na ten okres. 

 

Swoją drogą był też filmik, kampania, gdzie wyglądało na to, że ludzie wyrzucają psa, który nabroił trochę w domu. A na końcu dopiero, kiedy samochód odjechał, okazało się, że na sznurku przywiązane było dziecko. I skoro to, że ktoś wyrzucił dziecko jest takie rażące i że tego nigdy, by się nie zrobiło, to czemu wyrzuca się zwierzaki. Bardzo dobry pomysł w sumie, według mnie. 

Link do komentarza

Hoduję reksy dewońskie. A jak traktuję moje koty? Cholery śpią w moim łóżku i mnie z poduszki w nocy spychają :P. Ogółem są upierdliwe. Kleośka ostatni miot wychowywała również w moim łóżku, więc było wesoło. Fakt, do kociaków się zbytnio nie przywiązuję, bo one docelowo mają iść do innego domu.

 

Celem hodowli jest stworzenie zwierzaka idealnego. Zdrowego, pięknego i szczęśliwego. I tak, jest to w pewnym sensie produkcja. Bo hodowca nie może za bardzo kierować się sentymentami. Osobniki nieodpowiednie się z eliminuje z dalszej hodowli [idą do kastracji] i nie kryje się najukochańszym kocurem świata, jeśli jest brzydki jak noc.

 

Osobiście kocham Devony. I nie zamieniłabym ich na inną rasę. Są dominujące, żywiołowe, przyjacielskie, inteligentne, głośne i bardzo przylepne.

 

Znam wiele wspaniałych dachowców, o różnych charakterów, ale szczerze - wolę te swoje łysolce.

 

Chociaż wiadomo, miłości się nie wybiera - powiedziała Cahan, spoglądając na ukochaną kobyłę :rdblink:

Link do komentarza

Ja po prostu napatrzyłam się wystarczająco na biedne skrzywdzone znajdy, dlatego wolę przygarniać takie kotki.

Jestem wręcz przewrażliwiona na tym punkcie, bo np. wczoraj właśnie pewnie z jakiegoś wypadku przyniosłam z rodzicielką kociaka do domu i normalnie pół nocy i pół dzisiejszego dnia przeryczałam, że on taki biedny i że nie wiem co z nim robić, bo matka musi jechać, a ja zostanę sama i jakby mu coś bardzo źle się robiło, to potem będę rozpaczać, że on się męczy. No i dlatego pojechał do schroniska, najwyżej go potem zabierzemy, jeśli wyjdzie na to, że tam go jakoś weterynarz obejrzał i nie było z nim tak źle. Bo to jednak straszne jest, jak się znajduje żywego kociaka, ale on ani ruszyć się zbyt nie może, bo chyba go tylne łapki bolą (może coś złamał?), ani jeść też nie za bardzo i jeszcze z noska mu trochę krwi poszło. 

A to podejrzewam, że wyrzucony kotek dlatego, że jest taki "zwykły". Normalny prążkowany. Chyba kotka, nie wiem, bałam się nawet sprawdzać. Maksymalnie 2,5 miesiąca ma. Ludzie to potwory i przez to ja bym najchętniej każdego znajdę przygarnęła, bo tak samo jakiś maksymalnie 1,5 miesięczny biało-rudy kotek przybłąkał się przedwczoraj i jest super, dziś się jeść nauczył dopiero, ale ogółem mądry jest, widać, że niegłupi. Może i by został, ale problem jest tylko taki, że moje starsze koty są dzikusami i nijak się do obcych nie przyzwyczajają, więc szukam kogoś, kto tego malucha weźmie. 

Ale to tak na dobrą sprawę, ja jestem po prostu przewrażliwiona na tym punkcie i to też, tak jak weterynarz nawet powiedział. Bo są ludzie, którzy widzą takie rzeczy i są ludzie, którzy nie widzą, bo nie chcą widzieć takich rzeczy. 

No i straszliwa kociara ze mnie jest, ja naprawdę przygarnęłabym wszystkie koty, gdybym tylko miała warunki, pieniądze, możliwość... 

 

A jeszcze tak całkiem swoją drogą, jak się bierze zwierzaka, pod kątem charakteru to przynajmniej na podstawie tego całego zwierzyńca, który się przez mój dom przewijał, mogę powiedzieć, że jest znaczna różnica między kocurami, a kotkami. Ale serio. Nie wiem jak jest z tym u rasowych kotów, ale te mieszańce, akurat mimo, że każdy ma inny charakter, to jednak płeć daje im te kilka cech wspólnych w zachowaniach. I jak do tej pory, zawsze lepiej żyło mi się z kocurami, a np. moja siostra cioteczna definitywnie wolała usposobienie kotek. 

Link do komentarza

Cóż, takim zwierzakom też staram się pomóc na wszelakie sposoby, ale nie wezmę do siebie kolejnych kotów, bo już na stan obecny rodzina narzeka.

 

Czy płeć ma znaczenie? Zazwyczaj tak, choć kastratki są ogólnie bardziej przylepne. Kocury są jednak zazwyczaj łagodniejsze i bardziej przytulaśne.

U kota jednak nie robi to jakiejś wielkiej różnicy, u koni jest już inaczej.

Link do komentarza

Ja tam dostałem małą suczkę. Która jest kundlem, ale zmieszanym z fajną rasą -myśliwską.Niestety nie jestem na razie w stanie powiedzieć jaką bo jej matki nie widziałem ale widać to także po jej zachowaniu(poluje na podwórku na ptaki jak kot). Ja z tym że mały pies jest łatwiejszy w utrzymaniu i się zgadam i nie zgadzam. Ponieważ jest łatwiejszy w tym sensie że mniej je . Ale jak już zostało powiedziane trzeba mu poświęcać tyle samo uwagi co np owczarkowi syberyjskiemu co jest naprawdę spory.

W przypadku mojego psa ja muszę go obcinać co roku, bo nie gubi zimowego futra (pewnie jakaś wada genetyczna) a futro ma dość geste.

Link do komentarza

No ja zostawić bym nie mogła na ulicy kociaka szczególnie. Bo duży kot to sobie poradzi jednak jakoś jeszcze, ale małe takie to nawet nie wiedzą czasem co jest zagrożeniem itd. I tak bierzemy te koty ciągle i się im szuka potem nowych domów najwyżej, tam najwyżej trochę posiedzą u nas, odkarmi się je, przetrzyma, póki nikt się nie znajdzie. Taki dom tymczasowy się robi, ale też jest problem, jak się ma swoje no, naprawdę dzikusowate koty (obcych ludzi się panicznie boją, obcych kotów tak samo). Ale choćbym miała nie wiem, budować im budki pod domem żeby je gdzieś przechować, póki nikt ich nie weźmie, to malucha w potrzebie nie zostawię. 

 

Cóż, moja wysterylizowana kotka jakoś specjalnie przylepna nie jest (właściwie ogółem jest wielką panią księżniczką od zawsze, która do ludzi żeby ją pogłaskać czy coś praktycznie nie podejdzie), a kocury zawsze tak, nawet niewykastrowane. Nie wiem, może to też dlatego, że praktycznie zawsze miałam kocury, to tak jakoś widzę, że one są takie bardziej miłe nawet względem mnie. 

A w kwestiach koni się nie wypowiem, bo ogółem z nimi zbyt wiele do czynienia nie mam. Moją miłością są koty wszelkiego rodzaju, a koni się w sumie bałam jakoś tak. Zresztą z psami tak samo, nie znam tych zwierząt za dobrze, bo ogółem nigdy w domu takowych nie miałam i zazwyczaj im nie ufam, poza kilkoma wyjątkami.

A co do utrzymania małych zwierząt, to fakt, jedyną różnicą w łatwości ich utrzymania jest to, że mniej jedzą. Więc są tańsze, więc łatwiej to utrzymać. Ale tylko pod tym kątem. 

Chociaż ja się specjalnie nie znam, bo na dobrą sprawę, jedyne zwierzaki jakie miałam w domu, to koty, chomiki i rybki.

 

Moje koty mają dłuższą sierść i czasem się robią, jak to ja nazywam "zdredziałe" (stąd jeden mimo, że zwie się Kermit, to ma ksywkę Dred, Dredzik itd.). Zazwyczaj same sobie to jakoś wyczesują, czasem się je uczesze też, ale są i takie sytuacje, że bez nożyczek się nie obejdzie. I potem chodzi taki, że jak wygryziony wygląda XD

Link do komentarza

Nie mam kotów, nie mam psów (matka kategorycznie zabrania) więc się za bardzo nie wypowiem na temat charakteru i tak dalej, ale jest coś co mnie bardzo gnębi. Chodzi o tę całą aferę z nierozmnażaniem kundlów.

Wiem, że chodzi tu tylko o sytuacje, gdy pieski/kotki chce się sprzedać lub oddać i ma to zapobiec chorobom. Rozumiem, popieram, ale to zmierza ku temu by stopniowo zmniejszać liczbę mieszańców. A co jeśli ktoś nie lubi psów rasowych? Dlaczego nikt nie zajmuje się hodowlą mieszańców? To trochę niesprawiedliwe bo za jakiś czas rasowe psy będą cód miód, a kundelki słabsze i bardziej chorowite.

Link do komentarza

Chodzi o to by kundelków nie było. W Polsce są miliony psów, z czego większość bezpańskich lub żyjących w fatalnych warunkach. I to są głównie kundelki.
Kundelków się rozmnażać nie powinno. Po pierwsze - nasze prawo tego zabrania, a po drugie - tworząc kolejne kundle nakręcamy liczbę bezpańskich psów.

Dlaczego nierasowców się rozmnażać nie powinno?

1. Nie wiadomo co wyjdzie. Piękna kochana pani kundel + piękny kochany pan kundel mogą dać najbrzydsze szczeniaki świata, w ogóle nie podobne do rodziców.
Właśnie dlatego prowadzi się rodowody by uzyskać odpowiedni efekt hodowlany. Mało kto weźmie brzydkiego psa. Więc o ile mu się nie poszczęści to skończy na ulicy.

2. Są potencjalnie niestabilne psychicznie, ponieważ nikt ich nie selekcjonował ze względu na charakter. Czyli może im nagle odpalić. Większość pogryzień to dzieło kundelków, choć może dlatego, że jest psów no-name najwięcej.

3. W Polsce działają tysiące pseudohodowli, które są właśnie rozmnażalniami kundli i los tych zwierząt jest bardzo smutny.

Link do komentarza

Jest smutny, owszem. Ale to tylko dlatego, że nikt przecież nie wyrzuci na ulicę psa, za którego zapłacił 1000zł i więcej. Zwyczajnie szkoda im pieniędzy, a założę się, że gdyby rodowodowe psy kosztowały dajmy na to 100zł to byłoby ich znacznie więcej na ulicach. Ludzie to potwory i rasa psa lub jej brak nie ma wielkiego znaczenia. Kundelki to moim zdaniem najlepsze, najukochańsze i często najładniejsze psiaki. Może się mylę bo jak wspomniałam nie miałam psa i za długo z nimi nie obcowałam, ale tyle co wiem to mogę się wypowiedzieć. 

 

Obecnie wygląda to tak, że kundlom się nie daje szansy. Hodowcy chcą je wyeliminować, pozbyć się ich. Podczas gdy wielu ludzi nie stać na rasowego psa, albo nie chcą wydawać tyle pieniędzy. Może im szkoda. Może boją się, że kupią drogiego psa, a ten wpadnie pod auto lub umrze w inny sposób. Ja się nie dziwię takim ludziom. Sama bym nie brała tych szczegółów pod uwagę, ale jak ktoś bierze to nie mam im tego za złe. Dlatego wolą przygarnąć kundla. Są tanie, często nawet za darmo. Dlatego też nakręcają pseudohodowle. Kupią sobie taniego pieska, który wygląda jak ich ulubiona rasa. 

Uważam, że dałoby się "produkować" ,jak to obrzydliwie wy hodowcy nazywacie, mieszańce. Istnieje ryzyko, że będą miały wady i nie urodzą się ładne. Owszem. Ale brzydkiego psa można taniej sprzedać. Obecnie małe szanse, że ktoś takiego kupi, bo kundlów jest pod dostatkiem, a to wina nie tylko głupoty ludzi, ale i hodowców. Bo 1000zł za psa to nie jest mało. 

Link do komentarza

Nie, ktoś kto wydaje ponad 1000 zł na zakup psa i długo szuka odpowiedniego szczeniaka dla siebie jest zazwyczaj po prostu odpowiedzialną osobą w pełni świadomą swojej decyzji.

 

Wiesz dlaczego nie opłacało mi się sprzedawać poniżej 1500 zł kociaków? Bo tyle wynosi koszt wyhodowania takiego zwierza.

1. Musiałam kupić odpowiednią matkę hodowlaną. Kupowałam od znajomych, więc płaciłam nie 3000zł, a 1800.

2. Musiałam ją wystawiać i zdobyć 2 oceny doskonałe na 2 różnych wystawach od minimum 2 różnych sędziów. Za 2 dni wystawy płaciłam ponad 200zł.

3. Chcąc zrobić jej championat, by była ważniejsza, lepsza i by była reklama musiałam iść na kolejną wystawę.

4. Musiałam przed kryciem zapłacić pareset złotych na różne badania. FELV, FIV i genetyczne.

5. Musiałam opłacić składki dla związku.

6. Musiałam zapłacić za krycie i znaleźć odpowiedniego kocura. Czyli nie "byle co". Koszt krycia to przeciętnie 1500 zł.

7. Nie doliczam kosztów utrzymania matki.

8. Rasa, którą hoduję rodzi średnio 3 kociaki.

9. Kociaki były karmione porządną karmą, zawierającą ponad 70% mięsa, a nie syfiastym supermarketowym szajsem. Dostawały również porządne mokre, różne łososie, tuńczyki, kurczaki - taką kocią puszkę sama bym zjadła, serio.

10. Żwirek też kosztował.

11. Szczepiłam kociaki na parę chorób. To jest ok. 300 zł na jednego.

12. Wszystkie zostały zachipowane.

13. Dostawały wyprawki, drogie.

14. Regularne wizyty u weterynarza.

 

Już nie mówię o rzeczach niepoliczalnych - moim czasie, szkodach wyrządzonych przez małe łobuzy i innych rzeczach.

 

Teraz rozumiesz dlaczego hodowca nie sprzeda kotka/pieska za 300 zł? Bo mu się to baaardzo nie opłaca. Hodowla to pasja, ciężko na tym zarobić, ale każdy chciał by się przynajmniej zwróciło, bo to jednak drogi interes.

Link do komentarza

A czy ja pisałam cokolwiek o tym, że uważam tę cenę za wysoką/niesłuszną/wygórowaną? Nie. Więc, kurczę, weź mnie tu nie traktuj jak jakiegoś głupka. Przecież to każdy głupi wie, że naprawdę dobre hodowle są kosztowne. Czytaj ze zrozumieniem. 

 

Pisałam, że większość ludzi nie wyda tyle kasy na psa/kota. Nie wyda bo nie chce, bo szkoda, bo można kupić taniej. I tacy, którym szkoda 1000zł na zwierzaka też mogą być odpowiedzialni. Mówię, że ceny to jeden z powodów, dla których kundelki mają większe wzięcie niż psy rasowe. Bo kundelek tani i też kochany. I nie wierzę, że są gorsze. Wiesz dlaczego to liczba niegrzecznych i chorych kundli jest największa? Bo kundli jest najwięcej i jest na nie największy popyt. Pseudohodowle są nakręcane bo sprzedają tanio. Tacy pseudohodowcy zazwyczaj mają swoje zwierzaki gdzieś, albo się na nich nie znają. Chcą tylko kasy.

 

Dlatego uważam, że myślenie hodowców jest błędne. Owszem, wyhodują zdrowe i silne zwierzaki rasowe i to jest chwalebne, ale dążą do tego by wyeliminować uwielbiane przez ludzi kundle. W ten sposób po trochu sami przyczyniają się do nadprodukcji kundelków, ale nie mówię, że cała wina leży na nich, nie. Najwięcej winy ponoszą ci, którzy rozmnażają kundle tylko po to by je oddać/sprzedać/wyrzucić. 

Innymi słowy uważam, że gdyby wyeliminować pseudohodowców i zmniejszyć liczbę szczeniaków rodzących się u szarych obywateli to ktoś i tak musiałby się zająć hodowlą kundli. Bo ludzie będą je chcieć.

Link do komentarza

Problem jest taki, że gdyby hodować kundle porządnie, czyli by miały takie same warunki jak pies rasowy, to ich cena wcale nie byłaby niższa od tych, które mają rasowce [a przynajmniej większość rasowców.

 

Wiem, że ludzie biorą, bo tanio. Ale ta cena skądś się bierze. A jeśli chcą tanio to niech idą do schroniska. Będą mieli wspaniałego psa za darmo. Na dodatek dowiedzą się jaki ma charakter, jakie miał ostatnio warunki, a pracownicy schroniska nawet wynajdą człowiekowi coś co mu się podoba. Psy rasowe i w typie rasy też się tam znajdą.

 

A ja wolę by zwierzęta były jednak towarem luksusowym. Jeśli ktoś przez pół roku odkłada na wymarzonego psa i przez ten czas nie odwidzi mu się, i nie uzna, że woli jednak wydać na vansy czy inny gadżet, to zapewne będzie bardziej odpowiedzialnym właścicielem niż ktoś biorący "joreczka" za 300 zł, bo taka moda.

 

I gdybym miała kupować psa, to zdecydowanie byłby to pies ze schroniska. Choćby dlatego, że wolałabym zwierza dorosłego, niż szczeniaka.

Link do komentarza

Schronisko to swoją drogą. Obecnie popieram branie zwierzaków nierodowodowych tylko i wyłącznie ze schronisk. Ale mówię o sytuacji, w której dochodzi do pozbycia się wszelkich pseudohodwli i tym podobnych. W tej nieprawdopodobnej przyszłości, ale zarazem wizji hodowców psów (nie wiem jak kotów i reszty), nie ma kundli, a więc schroniska byłyby raczej pustawe. No bo jest jak mówisz. Tylko odpowiedzialny (albo cholernie bogaty) człowiek kupi rodowodowego drogiego zwierzaka to się nim raczej zajmie do końca i będzie odpowiedzialny. 

 

Jestem po prostu przeciwna całkowitemu zakazowi rozmnażania nierasowych psów. Jeśli ktoś robi to z głową to niech robi bo kundelki są bardzo fajne. 

 

A tak swoją drogą są rasy zwierząt, które nie powinny w ogóle istnieć. To rasy podchodzące pod sytuację kundli. Rasy z wadami genetycznymi i zwyczajnie cierpiące. Taki buldog chociażby, albo kot napoleon. 

Link do komentarza

Ktoś, kto przygarnia znajdę za darmo, bo chce jej uratować życie i zdobyć przyjaciela, nawet jeśli wiąże się to z tym, że owy zwierzak będzie potem chorować, czy coś, bo jest słabszy i jego leczenie będzie kosztować, też jest odpowiedzialną osobą.

Ja tu nie staję po stronie zwierząt rasowych, czy zwierząt mieszanych, bo nie o to tu chodzi, ale chcę zauważyć, że hodowcy mają wręcz wrogie nastawienie do tych "biednych i chorowitych" "produkowanych" przez nieodpowiedzialne osoby "mieszanek". A to też nie zawsze jest prawda, bo różne są geny i różne sytuacje i czasem taki kundelek, czy dachowiec zbiorą akurat dobre geny po rodzicach i wcale bardziej chorowite niż rasowce. Ja wiem, ze pseudohodowle są złe, szczególnie zarabianie na mieszańcach. Ale ludzie biorą takie zwierzaczki, za np. 100 zł, bo wygląda bardzo podobnie do rasowego, a jest tańszy. To są osoby z gatunku tych, którym zależy tylko na wyglądzie pupila. Ich nie interesuje, czy nie ma chorób itd. Bo to ludzie z zachcianką. Z tym, że nie jest tak ze wszystkimi, są i tacy co go po prostu kupią za tyle z jakiś innych powodów, a pokochają zwierzaka i odpowiedzialnie potem o niego zadbają.

Ale wiesz, to też na tej zasadzie, że przykładowo u mnie praktycznie zawsze były w domu kocie znajdy i niestety większość z nich nie zginęła przez to, że była słaba genetycznie i chorowała. Większość była okazami zdrowia. To jak poginęły? Samochód. Psy. Może i ludzie, kto wie. Ale to może niestety spotkać i rasowego zwierzaka. Nie wypuszczać na dwór? Wyprowadzać na smyczy? Na ogrodzonym terenie? Kot to kot, choćby podwórko było ogrodzone, potrafi jakoś z niego wyleźć, czy między ogrodzeniem, czy pod nim, czy nad nim. Trzymać w domu? Moje koty potrafiły z pierwszego piętra przy otworzeniu na chwilę okna skoczyć, bo tak im się chciało pobiegać po dworze. Smycz? Zerwać się też potrafi zwierzak, kwestia jak silny jest, czy na chwilę właściciel nie poluzuje uścisku itd.

Link do komentarza

Uszatko, to o czym mówisz to piękna utopia. Kundle będą zawsze, bo ludzie są nieodpowiedzialni. Więc przynajmniej obecnie całkowity zakaz rozmnażania nierasowych psów i kotów jest zakazem bardzo dobrym, bo schroniska są przepełnione.

 

Kot napoleon [cokolwiek to jest, bo nigdy nie słyszałam] nie jest rasą zarejestrowaną w FIFE ani WCF, ani w żadnym innym sensownym związku felinologicznym. Podobnie jak kot bambino i inne chore dziwolągi. Więc to nie są zwierzęta rasowe tylko kocie kundle.

 

Nie wiem do końca jak u psów, ale u kotów obecne działania hodowlane polegają u niektórych ras na wyeliminowaniu chorób. Kilknaście lat temu była moda na jak najbardziej płaskiego persa. Dzisiaj przywraca się stary typ, który ma mniej płaski pysk. Robi się też masę badań genetycznych i eliminuje się z hodowli nieodpowiednie osobniki. Od ponad 10 lat polskie hodowle, związki felinologiczne i sędziowie robią wszystko by nie produkowano przerasowionych kalek.

 

Odnośnie psów- te najmniejsze yorki to dzieło pseudohodowców. Rasowe nie mogą być takie karłowate.

 

Ukeź - dokładnie, ale wiele takich osób nie szanuje, bo było za darmo. Karmią resztkami ze stołu i nie pójdą do weterynarza "bo po co, weźmie się następnego". Albo biorą kociaka z ulicy, a potem wyrzucają bo urósł/narobił w kącie.

Znam też wspaniałe osoby, u których uliczne zwierzaki mają jak w bajce.

 

Co do wychodzenia - moje koty są niewychodzące, mieszkam w bloku. I w ogóle ich na dwór nie ciągnie. Siatek w oknach, ani woliery na balkonie nie mam, a dostęp cholery mają przez cały rok. Za ptakami nie gonią. Tylko mi wodę z akwarium żłopią, mendy.

Link do komentarza

W każdym razie mam nadzieję, że podejście hodowców do kundelków trochę się zmieni i też będą takie "produkować". Rozumiem, że i tak będą drogie jeśli będą miały być hodowane jak psy rasowe, ale np. wystawy już ich nie obowiązują bo z tego co wiem kundle nie mają na nie wstępu, prawda? Więc jednak trochę tańsze będą. No i żeby nie było mam nadzieję, ze pseudohodowle, które tylko szkodzą przestaną istnieć albo będzie ich tak mało, że w schroniskach będzie brakować zwierząt, a nie miejsc. To by była zwierzęca utopia moim zdaniem. 

 

Jesli ten kot nie jest zarejestrowany, a skoro mówisz, że nie jest to wierzę to dobrze. Bo chodzi o takie stworzenie: http://img2.findthebest.com/sites/default/files/585/media/images/t2/_431627_i0.jpg

Wygląda ślicznie z tymi króciutkimi nóżkami, ale słyszałam, że przez taka budowę mają często problemy z kręgosłupem. I to poważne. 

 

Wtrącę tylko jeszcze o tych buldogach. Cierpią na wiele schorzeń przez swój płaski pysk. Jedyny sposób by zniwelować to schorzenie to zmienić pyski buldogów w bardziej psie, a nie sądzę by ktoś to robił. Mam nadzieję, że się mylę i jednak ktoś dąży do tego by buldogów nie było..

Link do komentarza

Wystawy są w właśnie po to by ktoś kontrolował czy do rozrodu dopuszczane są osobniki odpowiednie ;). Wystawy to też reklama hodowli, możliwość pokazania swoich psów oraz nawiązania kontaktów. Pierwszy reproduktor, którym pokryłam swoją kotkę [obecnie kocur robi karierę na Wyspach] był moim sąsiadem na wystawie.

 

Nie wiem jak psie kundle, ale kocie mają na wystawach obecnie swoje własne klasy. Można je w nich wystawiać.

 

Czyli bulki mają ten sam problem, który występował u persów. U kotów się od tego odchodzi, mam nadzieję, że u psów jest to samo.

 

A ten kot to munchkin. Takie rzeczy się tworzy w USA i w Rosji. Tam to niestety panuje dzicz i patologia.

Link do komentarza

Ktoś, kto wyrzuca zwierzaka, bo urósł, narozrabiał, pobił wazon od babci, narobił na dywan nie jest nawet człowiekiem.

Nie musisz mi zresztą mówić jak to jest, ja szczerze życzę każdemu zwierzakowi jaki przybłąka się do mojego wujostwa, żeby albo szybko stamtąd się do kogoś innego przylepił, albo już nawet zdechł. Tam jest dopiero średniowiecze (wieś robi dodatkowo swoje) i podejście "nie karmić kota, bo myszy nie będzie łapać" i "wyliże się sam" jak jest chory.

To nie są ludzie.

A jeszcze w kwestii wychodzenia. No moje koty zawsze ciągnęło na dwór, bo lubiły jednak się wybiegać, albo popolować, mimo, że jedzenia im nigdy nie brakowało, więc też nie jestem zwolenniczką tego, żeby takiego zwierzaka na siłę w domu trzymać, bo jak nonstop stoi pod drzwiami na dwór, albo na balkon to też zwierzak cierpi. Nawet jak w bloku na pierwszym piętrze mieszkałam, to się je przez balkon potem wypuszczało. Albo drabinkę miały taką długą, żeby mogły uciec w razie czego z powrotem, albo jak były te naprawdę bardzo inteligentne, to "zjeżdżały" na dół i "wjeżdżały" na górę w swojej "windzie" z koszyka na sznurku. Nauczyły się to grzecznie miauknęły i czekały na dole aż winda "przyjedzie" i sobie w nią wejdą i ktoś je wciągnie na górę. Takie dziwactwa im pasowały, byle tylko na dworze pobiegać ._.

Link do komentarza
×
×
  • Utwórz nowe...