Skocz do zawartości

Zderzenie światów - Multisesja (Applejuice & Ares Prime)


Draco Brae

Recommended Posts

Nutka zalecana dla klimatu >

<

__________________________________________________

U Rena...

Beznadziejnie klejąca się rozmowa doprowadzała Cię już do szału. Chciałeś uciec z tej kiepskiej imprezy, lecz Stan musiał Cię zatrzymać. "Nie mogą wszyscy członkowie Twojego zespołu od tak sobie wyjść. I tak gęsto się tłumacze za Camerona i Dave'a". Byłeś w kajdanach sławy oraz własnych... emocjonalnych. Nie mając nic lepszego do roboty postanowiłeś się raczyć alkoholem tak długo jak to będzie możliwe. Lepiej wyjść na alkoholika, niż się teraz męczyć. Krzepiąc się drugą szklanką Apple Jammy stało się coś nieoczekiwanego. Gdzieś głęboko w sobie usłyszałeś śmiech małej klaczy. Potem były już krzyki pełne bólu i nadziei na pomoc. To nie było normalne. Poderwałeś się od baru chcąc rozeznać się czy jakiś jednorożec nie robi sobie przypadkiem z Ciebie jaj, ale bezwiednie upadłeś na ziemie... podobnie jak inni. Krzyki, należały do wszystkich obecnych, tylko śmiech... śmiech nie był stąd. Wszystko brzmiało jakbyś był pod wodą, ale cichło z czasem. Tak samo jak Twój oddech. To nie był sen... Ty... umierałeś... Niespokojny płomień Twojej świecy zgasł, kończąc wszystko.

U Magnusa...

Olbrzymia zbroja gnała w Twoją stronę. Musiałeś działać szybko. Uskok, tylko tyle potrafiłeś zrobić. Nie przewidziałeś jednak, że Element Magii, nie będzie tak zręczny jak Ty. Blaszany gigant nie zabił Twilight od razu. Uderzył ją tylko z całej siły swym prawym przednim kopytem. Ciało fioletowej klaczy było jak worek i odleciało prosto do pieców i innych elementów kuźni. Straciłeś bezpowrotnie towarzyszkę. Fala bólu uderzyła o Twoje serce, ale nie tylko o Twoje. Usłyszałeś również krzyk Shivy...

- Rozwalmy go... - wydusiła z siebie ostatnia towarzyszka.

Biały niedźwiedź, popisowy numer Shivy, został przyzwany z miejsca. Lodowa bestia zaszarżowała na stalowego potwora. Gigantyczna zbroja odpowiedziała kontr szarżą. Mimo tego... nie mogłeś powstrzymać swojej żądzy zemsty. Nawet Ty uległeś temu uczuciu. Zrobiłeś ostatni błąd w swoim życiu. Dałeś ponieść się emocjom i za bardzo zbliżyłeś się do blaszanego potwora. Niedźwiedzi walec Shivy nawet nie drasnął zbroi, ale było już za późno na unik... Pozostała jedynie walka. Jak Deber z Gorgotem. Twoja specjalna umiejętność okazała się strzałem w dziesiątkę. Skutecznie rozwaliłeś kończynę blaszanego potwora. Ten jednak nie zraził się tym...

- Żegnaj Magnusie...

To było ostatnie co usłyszałeś... Twój płomień świecy również zgasł przedwcześnie...

Zaświaty? Nie... to nie dla was. I jeszcze nie pora na odpoczynek.

Sen? Również nie... to było zbyt realistyczne. Przyznacie sami.

Czas wszystko połączyć. Zjednać... dwa różne światy...

A potem... iść dalej. Naprzód nie zatrzymując się.

Wasze świece znów zapłonęły. Wróciły wam życia. Czy to za sprawką tych słów w nicości? Zupełnie jakby śmierć niczego nie oferowała... Bezkresna przestrzeń samotności i niebytu. Jednak te dziwne słowa nie należące do klaczy ani ogiera rozpaliły was na nowo. Nurtowało każdego z osobna jedna kwestia. Czuliście że jesteście sami, a mimo to, to coś zwracało się do was per "wy". Myślenie? Ta możliwość była jeszcze ograniczona. Coś was jeszcze tłumiło... Obaj zaczęliście się powoli wybudzać z czegoś podobnego do snu lub szoku. Czuliście, że jesteście niesieni.

- Maria Gravez, zdaję się że mamy jeszcze dwóch ocalałych! - słyszeliście czyjś krzyk. - Zawiadom Panicza Ciela! Ale jakim cudem... minęło przecież tyle czasu... - mruknął na tyle głośno byście usłyszeli.

Wciąż przytomność była poza waszym zasięgiem. Czuliście zmęczenie i ból. Fizyczny i psychiczny. W końcu straciliście wszystko i wszystkich. Półprzytomność w jakiej byliście szybko znikła. Ustąpiła miejsca leczniczemu zabiegowi natury jakim jest sen. Znów otoczyła was pustka, jednak, coś w niej było. Jakaś mgła, zupełnie jakby dym z waszych świec życia... Ból ciała najpierw zbudził Magnusa. Był w łóżku, podpięty do kroplówki jak jego sąsiad naprzeciwko, z tymże wciąż nieprzytomny. Mała salka, najpewniej w szpitalu. Biel, biel i jeszcze raz biel. Wszystko miało tutaj tą barwę. Ściany, podłoga, łóżka, nawet zasłonki. To one oddzielały was od świata za oknem. Na ciele nie mieliście specjalnie oznak "śmierci", ale licznych zadrapań i siniaków ukryć przed sobą nie dało rady... Twój sąsiad również się budził.

________________________________________________

Kolejka Ares, Soczek itd. Wszystko to, przez pewien szczegół... Magnus ma raczej bardziej wytrzymałe ciało szybciej się budzi więc no... Enjoy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 58
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Ból. Obódził mnie ból. Potem przyszedł strach i zaskoczenie. Wstałem gwałtownie, szarpnąłem się, próbowałem złapac oddech. Nie było to dobrym pomysłem, przyszła kolejna fala bólu. Ale teraz mogłem tylko myśleć o tym czego byłem świadkiem - śmierci moich przyjaciół, oraz tego że zawiodłem... - Twilight ,Shiva,Timber ! Nieee ! - krzyknąłem od razu. Potem ciężko dysząc, rozejrzałem się dookoła. Sala, chyba szpitalna. Ale jak ? Przecież... ta zbroja... ten kolos, walczyłem z nim. I przegrałem. Zginąłem ? Jestem martwy ? Więc dlaczego czuję taki ból ? Leżałem w jakimś łożku, chyba w szpitalu. I to nie sam, ktoś był ze mną w sali. Głowa bolała mnie jak diabli, masa myśli przechodziła mi przez umysł. Jakim cudem żyję, skąd się tu wziąłem. I dlaczego zawiodłem, dlaczego nie ocaliłem Twilight i Derpy... - Dlaczego je zawiodłem.. dlaczego zawiodłem ich wszytskich... - powiedziałem ze smutkiem. Usiadłem na łóżku, próbując uporządkować to sobie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z początku nie mogłem nawet otworzyć oczu. Miałem wrażenie, że moje powieki ważą z kilka kilogramów. Do tego bolał mnie każdy centymetr ciała, a głowa eksplodowała.

Usłyszałem, że ktoś krzyczy. To zmusiło mnie do powrotu do normalności. Leżałem na łóżku w jakiejś sali, gdzie wszystko było białe. Odwróciłem głowę w kierunku swojego sąsiada. To nie był jeden z moich przyjaciół.

Gdzie jest reszta? Reira... Lyriel... Artens... Tisa...

Nie docierało do mnie to co się wydarzyło. Wszyscy upadali na ziemię, świat się skończył. Te krzyki, śmiech... Próbowałem wstać, ale tylko bardziej zakręciło mi się w głowie. Do tego przerażony zauważyłem, że jestem podpięty do kroplówki.

Szpital? Czyli nie umarłem... Inni też muszą gdzieś tutaj być.

- Co jest, do cholery... - mruknąłem i złapałem się kopytami za czoło, chcąc w ten sposób choć trochę zmniejszyć ten głupi ból.

Pomyślałem, że jakiś psychiczny fan musiał jakimś cudem dostać się na imprezę, rozproszył jakiś gaz czy coś i wszyscy poupadali. O, albo ten dziwny barman dolał mi coś do drinka.

Nie miałem pojęcia, co się tak naprawdę wydarzyło. Jeśli to jest szpital, to gdzie są pielęgniarki? I co się stało z resztą?

Myślenie sprawiło tylko, że poczułem się jeszcze gorzej. Wtuliłem głowę w poduszkę. Nie pozostało mi nic innego, jak tylko czekać...

Przypomniałem sobie o tym ogierze, co wrzeszczał jak opętany. Przynajmniej nie byłem sam w tym wariatkowie. Jeszcze raz na niego spojrzałem.

- Kim ty jesteś? - spytałem. Nie przypominałem sobie, żeby taki olbrzym był u nas w barze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mimo mojego obecnego stanu, zmarszczyłem brwi i spojrzałem na niego zdziwiony. Koleś chyba urwał się z choinki. Zresztą nie dziwiłem się. Ja też nie myślałem jeszcze za dobrze. - Jestem Ren Canady. Gitarzysta z Blast - powiedziałem. - Wiesz może co to za szpital? Siedziałem w barze w Ponyville i nagle film mi się urwał... - Jeszcze raz dotknąłem swojego czoła i mruknąłem sam do siebie: - Może jednak za dużo wypiłem...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Znaczy muzyk ? Jakoś nie słyszałem o takim zespole Red Canady, choć wiele podróżowałem. Nie mam bladego pojęcia co to za szpital. Zresztą to nieważne, i tak nie zostanę tu długo. Muszę iść... gdzie jest moja zbroja... nadal mam zadanie... Chciałem wstać, ale to nie był najlepszy pomysł. Zamiast wstać położyłem się z powrotem na łóżko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to jednak urwał się z choinki.

- No cóż... - mruknąłem i odwróciłem się na bok. - Pewnie i tak zaraz ktoś po mnie przyjdzie, więc sobie teraz odpocznę. Głowa mi pęka.

Zbroja? Zadanie? Wow. Koleś chyba faktycznie musiał mieć coś z głową. Nie interesowała mnie za bardzo jego osoba, więc odetchnąłem parę razy i znów spróbowałem zasnąć. Ból nadal nie ustępował. Zacząłem szukać jakiegoś guziczka albo coś w tym stylu, żeby wezwać lekarza. Nie rozumiałem całej tej sytuacji.

Zdecydowanie ktoś musiał się na mnie uwziąć...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odetchnąłem chwilę, i poczekałem aż przestanie mi się kręcić w głowie. Co ja przed chwilą gadałem... I gdzie ja niby pójdę ? Nie wiem gdzie jestem, w głowie mam mętlik, a ostatnie co widziałem to jej śmierć. Śmierć Twilight, a potem mrok. I obudziłem się tutaj... Podniosłem się ponownie, usiadłem na łóżku. Obiecałem że im pomogę, że ich nie opuszczę. A teraz jestem nie wiadomo gdzie, nie wiadomo z kim. Bywało się już w tarapatach ale nie w aż takich. Porzucenie, zawiedzenie przyjaciół... nie mogłem tego znieść. Złość we mnie narastała. Z całej siły jaką miałem rębnąłem przednim prawym kopytem w szafkę obok łóżka, rozwalając ją w drobne drzazgi. Trochę ulżyło, ale nie bardzo. - Dlaczego los jest taki podły....

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poszukiwania guziczka nie przyniosły rezultatu. Westchnąłem ciężko. Ile jeszcze tutaj będę siedzieć? Chociaż... nie specjalnie śpieszyło mi się, żeby wrócić do hotelu. Przynajmniej nie teraz. Najbardziej dręczyło mnie pytanie, co się stało z innymi. Bo gdyby byli cali, na pewno byliby tutaj... Prawda...? Zamknąłem na dłużej oczy i nagle usłyszałem potężny huk. Ten cały Magnus kopniakiem rozwalił szafkę. Wpatrywałem się w resztki z niedowierzaniem i zdumieniem. - O rany... - mruknąłem sam do siebie. A więc te mięśnie to nie podróba. Albo po prostu meble w tym szpitalu były kiepskiej jakości. Cokolwiek było z tym gościem, chyba też miał problem. - Podły los? Przyzwyczaj się...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Przyzwyczaić się ? A czy można przyzwyczaić się widząc jak twoja przyjaciółka Twilight Sparkle umiera, a ty sam później masz wrażenie że giniesz w walce ze zbroją wielkości pociągu ? - krzyknąłem na Reda. Byłem wściekły. Zły los... dobre sobie. - Do wielu złych rzeczy można się przyzwyczaić, ale nie do czegoś takiego. Nie oszalałem. Gdybyś sam widział chociaż to co ja.... Eh.. przepraszam. Nie chciałem krzyczeć, poprostu... trudno mi o tym myśleć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie Red. Ren :P _________________________ - Twilight Sparkle...? - powtórzyłem w zamyśleniu. Byłem pewny, że tak miała na imię ta dziennikarka, która przeprowadzała z nami wywiad. Mogłem się mylić, więc nic o tym nie powiedziałem. Jego przyjaciółka umarła, do tego walczył ze zbroją wielkości pociągu... Co to za gość? Chyba naprawdę musiałem trafić do jakiegoś wariatkowa. Nic już nie powiedziałem, tylko odwróciłem się w drugą stronę i znów spróbowałem zasnąć, choć wiedziałem, że to mi się nie uda.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie - odparłem krótko. Z jego opisu wynikało, że to jednak była ona, ale nie chciałem zaprzątać sobie tym głowy. Westchnąłem. Ile jeszcze będę tu leżeć sam? No... właściwie nie sam, tylko z tym dziwnym kolesiem. To wszystko nie miało sensu. Spać też mi się nie chciało, a na dołujące rozmyślania także nie miałem ochoty. Z braku lepszych pomysłów, zacząłem sobie cicho nucić melodię skrzypiec Lyriel, którą grała na koncercie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po jednej odpowiedzi, a potem znów ja :derp2: ... tak zapomniałem o tym wspomnieć, dlatego edit

____________________________________________

Waszą "pogawędkę" przerwało otwarcie drzwi. Stał w nich może czternastoletni ogier-jednorożec. Był w czarnym płaszczu i cylindrze. Jego pysk był barwy ciemnego oceanu. Nieco dłuższe włosy młodzika wystawały spod cylindra i mieniły się grafitem. Jego oczy, pełne powagi i tego samego koloru co sierść, wędrowały po waszej dwójce. Wzrok młodego ogiera zatrzymał się na zniszczonej szafce.

- To nie oni... ale to wciąż zaskakujące - skomentował na głos i ruszył na środek sali. Za nim weszły dwie pięlęgniarki, potem chyba jakiś lekarz i wysoki biały ogier z czarnymi włosami o oczach rubinu. Ten ostatni był ubrany jak lokaj. - Witam was w PhantomHive. Jednym z ostatnich ocałałych miast kucyków. Jestem Ciel Tirez, a wy? Powiedzcie mi jakim cudem przeżyliście miesiąc po za granicami jakiejkolwiek osady.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyjrzałem się uważnie kucykom które weszły do sali. Wydawali się normalni i w porządku, mimo to zachowałem czujność. - Jestem Magnus, pochodzę z wioski Stormwind, na dalekim mroźnym południu. Przy okazji przepraszam za szafkę, trochę mnie poniosło. Jestem podróżnikiem, ostatnio zawędrowałem pierwszy raz do Equestri gdy... zaraz zaraz. Co to znaczy że jesteśmy w jednym z ostatnich miast kucyków ? Co to jest PhantomHive, przecież w Equestrii nie ma miasta o takiej nazwie... prawda ? Powiedzcie... czy to wy nas znaleźliście ? Czy miałem na sobie zbroję ? Muszę wiedzieć. Co tutaj się dzieje ? Wstałem i podszedłem do grupki lekarzy, nie bacząc na rany i kroplówkę. Oni coś wiedzą, a ja muszę znać prawdę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Chwila - mruknąłem. Powoli usiadłem na łóżku i spojrzałem na tę zgraję. Od razu zalałem tego ogiera falą pytań: - Gdzie ja jestem? Co z resztą mojego zespołu? Co z Trapnest? Co się właściwie stało w barze i kto jest za to odpowiedzialny? I o czym ty, do cholery, pieprzysz? Jedyne ocalałe miasto kucyków? Osady? Co tu się, kurde, dzieje? - Jestem Ren Canady i żądam wyjaśnień - powiedziałem stanowczo. Od razu po ujrzeniu mojej twarzy powinien wiedzieć kim jestem...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pielęgniarki i lekarz zdecydowanie się cofnęli. Szeptali coś między sobą w zdziwieniu. Kucyk lokaj od razu podszedł do Magnusa i patrzył na niego z góry. Był większy...

- Pan się położy z powrotem do łóżka - powiedział spokojnie. - Teraz - dodał stanowczo.

- Sebastianie, nie strasz pacjentów - mruknął mały arystokrata.

- Wybacz Paniczu - odpowiedział mu lokaj.

Młody ogier popatrzył po was i analizował chwilę wasze pytania. Potem przysiadł na ziemi, przez co wydawał się jeszcze niższy.

- Nie znam was - odparł chłodno. - Nic nie wiem o żadnej Equestrii, Trapnest czy o barze - dodał i spojrzał się z zainteresowaniem na Rena. - Obaj opowiadacie jakieś brednie, ale... jest w tym coś zabawnego. PhantomHive to jedno z trzech ocalałych miast od Uwolnienia i Wielkiej Wojny. Znaleziono was na południe od miejsca w którym teraz jesteście. Jakieś 30 kilometrów od granic miasta. Przy sobie mieliście jedynie naszyjniki. Tak, leżeliście razem pod "gruszą" i sępy były gotowe was pożreć... Jesteście braćmi? - spytał Ciel uśmiechając się i jakby zdając sobie sprawę, że pyta retorycznie. - Właśnie, teraz czas na moje pytania. Gdzie uchowaliście się przez okrągły miesiąc od tych wszystkich tragicznych wydarzeń i czym są wasze naszyjniki? Jeden z członków grupy ratowniczej, niechcący dotknął gołym kopytem klejnotu i uległ poważnym obrażeniom.

__________________________________

Znów po jednej :>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Uwolnienie ? Wielka Wojna ? O czym wy gadacie ? Jakie znowu naszyjniki ? Kompletnie zbaraniałem, ale uznałem że na razie powiem im tylko część prawdy. Jak będzie trzeba dowiedzą się o wszystkim ale teraz powiem im tylko to co trzeba. - Ja i moja przyjaciółka Twilight Sparkle badaliśmy zamek w lesie Everfree, z którego pochodziła dziwna anomalia magiczna. Ostatnie co pamiętam, to to że walczyłem z ożywioną zbroją która poruszała się na dwóch nogach i była wielkości pociagu. Moja towarzyszka zginęła, ja sam musiałem walczyć z potworem. Zdołałem rozwalić mu nogę w drzazgi, ale on zdołał mnie uderzyć. Ogarnęła mnie ciemność... Słyszałem jakieś głosy. A potem obudziłem się tutaj. Pojęcia nie mam gdzie jestem i co tutaj się wyrabia, ale powiedziałem wam prawdę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyprostowałem się. - Jestem supergwiazdą, Ren Canady, lider zespołu Blast - powiedziałem. Nigdy nie lubiłem się aż tak wywyższać, ale z tymi koleżkami było zdecydowanie coś nie tak. - Nie wiem o czym ty mówisz. To jest jakiś szpital psychiatryczny czy co? Robisz sobie jaja? - spytałem kpiąco. - Gdzie jest mój menadżer? Przerwano nam imprezę. Przez chwilę milczałem, obrzucając go gniewnym spojrzeniem. - Nie byłem na żadnym pustkowiu, nie mam ze sobą żadnego durnego naszyjnika - dodałem. - Chcę wiedzieć co się stało.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pielęgniarki i lekarz patrzyli się na was jak na idiotów. Zaś młody ogier uśmiechnął się i spojrzał w dół.

- Masz tupet supergwiazdo... Sebastianie - arystokrata spojrzał się wymownie na lokaja. - Skoro to nie Ci których szukałem, wytłumacz im ich sytuacje - Ciel skierował się do wyjścia i zanim wyszedł, odwrócił się w waszą stronę. - Wierzę wam.

Milczeliście, w końcu i tak zaraz wszystko miało być wyjaśnione. Lokaj tylko złowieszczo się uśmiechną i jednym spojrzeniem wygonił pozostałe kucyki. Sebastian wyciągnął z kieszeni zegarek sprawdził czas, a potem westchnął.

- Panicz był świadkiem dziwnych wydarzeń dlatego powiedział, że wierzy w wasze historię. I ja nie mam powodu wątpić. Naszyjniki zostały wam odebrane, bo były niebezpieczne dla lekarzy. Zdjęliśmy je za pomocą magii. Ale do rzeczy... Około trzech miesięcy temu Aerago było spokojnym krajem. Z dwoma braćmi na czele. Ekhi i Illargi, Odpowiadali oni za ład w naszym kraju oraz pilnowali cyklu dnia. Byli również strażnikami Elementów Natury. Życie było doskonałe, pojawili się jednak tacy, którzy chcieli za pomocą EN udoskonalić byt na naszej planecie. Odebranie potężnych artefaktów było niemożliwe tak długo jak bracia byli żywi. Tu pojawia się pewna niewiadoma. Ekhi i Illargi z jakiegoś powodu umarli. Świadkowie, którzy postradali zmysły byli przekonani, że nad królewskim zamkiem był statek. Zupełnie jakby ktoś przyleciał z poza naszej planety... Jednak to nie jest istotne w tej historii. Śmierć tych którzy sprawowali ład i pilnowali EN doprowadziła do rozłamu w państwie Aerago. Powstały dwa obozy. Tych którzy pozostali wierni idei braci i ich wrogów. To jednak nie doprowadziło do żadnej katastrofy po za śmiercią setek istnień w walkach. Ktoś okazał się na tyle szalony by użyć Elementów Natury. To doprowadziło do szeregu kataklizmów, plag i zmian w prądach magii. W efekcie zostały tylko trzy miasta i garść kucykowych osad. O ile kataklizmy i plagi nie mają z wami niczego wspólnego, to obawiam się, że prądy magii owszem oraz EN. Podobnie jak statek... Ale to tylko moje przypuszczenia - skomentował to wszystko lokaj i uśmiechnął się. Jego uśmiech miał w sobie coś dziwnego. Zupełnie jakby wykradał coś z czyjejś duszy... - Czy są jeszcze jakieś pytania?

_____________________________________________

Znów po jednej...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ee... mógłbyś powtórzyć ? Chociaż nie, nie powtarzaj Sebastanie... I tak ciężko jest mi w to uwierzyć. Rany, ale się porobiło. Ale co to znaczy że te elementy i prądy magii mają coś z nami wspólnego ? Czym są te Elementy ? Jestem prostym podróżnikiem, nie znam się na prawach magii. I przy okazji - jak długo macie zamiar tu nas trzymać co ? Może... może zdołamy wam jakoś pomóc ? Ostatecznie uratowaliście nas, a Ja zawsze spłacam swoje długi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez chwilę milczałem oszołomiony. Potem wybuchłem śmiechem. To było zbyt absurdalne, żeby mogło się dziać naprawdę.

- Że co?! O czym ty gadasz? Mam rozumieć, że jesteśmy w jakimś innym świecie, tak? Dobre... Jeszcze tego mi brakowało...

Gdy spojrzałem w jego oczy, zrozumiałem, że nie żartuje.

- Hej... - mruknąłem. - Kataklizmy? Jakie kataklizmy? Przecież... - Nie mogłem dobrać odpowiednich słów. - Co?! - Stać mnie było tylko na tyle. Wpatrywałem się w niego jak idiota. Nic nie rozumiałem z tego, co powiedział...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lokaj tylko uśmiechnął się w typowy dla siebie sposób. Było w nim coś dziwnego. Jakby cała esencja zła i smutku została wlana w jego aurę.

- Dokładnie to co usłyszałeś - odpowiedział wpierw Renowi. Potem zmrużył wzrok jakby z dużej odległości czytał karty pacjentów przy końcach waszych łóżek. - Jeszcze dziś będziecie wolni. A jeśli życzycie sobie odwdzięczyć się, to proszę kierować się do Panicza... Mniemam, iż Panicz chciałby również wam jakoś pomóc w waszej sytuacji, więc jeśli czegoś potrzebujecie, mówcie teraz.

________________________________________

Po kolejeczce.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dobra Sebek, jak będzie trzeba to skontaktujemy się z twoim szefem. A teraz... chętnie bym coś zjadł, nawet to papierowe szpitalne żarcie. Jak słowo daję, nie pamiętam nawet kiedy ostatnio jadłem prawdziwy posiłek. Coś było dziwnego w tym lokaju. Ciekawe co dokładnie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Powiedz mi, że to są jakieś żarty. Nie rozumiem ani słowa z tego, co powiedziałeś, Sebastianie - powiedziałem rozgniewany. Średnio wypalił im ten żart. Ciekawe... Cameron za tym stoi? - Niby jakim cudem to jest inny świat... czy coś w tym stylu? Ha. Ha. Ha - wycedziłem. - Chcę stąd iść. Wrócić do hotelu do Ponyville. Zabierzcie tę pieprzoną kroplówkę, już.

Naprawdę byłem wściekły. Akurat w takim czasie zachciało im się robić takie durne kawały, kiedy cały świat mi się wali?

Świetnie. Po prostu świetnie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...