Skocz do zawartości

[Pojedynek] [C] Serox Vonxatian vs Gatrin


Hoffman

Recommended Posts

Czy jesteście gotowi na kolejne starcie?

 

Tym razem znajdujemy się na arenie w kształcie ośmiokąta foremnego. Sklepienie podtrzymywane jest przez zdobione złotem filary, przychodzących na myśl styl koryncki. Patrząc z perspektywy głównego korytarza, gęste ułożenie masywnych filarów przypominało klatkę. W sumie… Wszystkie te „eteryczne malowidła”, przemykające przez centrum obiektu, który to był niczym więcej jak zastygłym w czasie berłem legendarnego maga (zapomniałem imienia, wybaczcie). Ale na razie będą musiały się uspokoić i powrócić do wnętrza ziemi.

 

Przekraczacie próg areny, a magiczne istoty, utrwalone na wieczność w formach „żywych” rysunków, zmieniają się w pył. Jeszcze przez jakiś czas dryfują w powietrzu, po czym wracają do swych więzień. Zamocowany na szczycie berła kryształ pokrywa się oślepiająca łuną, rozpalając filary. Już czas…

 

 

_request__silhouette_by_ruffu-d5md9u1.jp

 

 

Zgodnie z umową uczestników, ograniczeniem pojedynku będzie limit dziewięciu postów na głowę. Wszystko jasne? Na co zatem czekamy? Czas rozpocząć pojedynek!

Edytowano przez Hoffman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(W takim razie ja rozpocznę.)

 

Cisza...

 

To słowo najlepiej opisałoby atmosferę panującą obecnie na arenie. Jednakże stan ten nie może być wiecznie utrzymywany. W końcu to arena, która będzie miejscem starcia dwóch mistrzów władających magią.

 

Z mroku jednego z filarów podtrzymujących sklepienie wyłoniła się niewielka postać. Za ubranie stanowił poszarpany i zniszczony płaszcz oraz kirys z widocznymi na nim wgnieceniami, zaś cała głowa zakryta została kapturem. Buty wykonane z stalowych płytek służyły mu jako obuwie. Pod prawą pachą trzymał dużych rozmiarów mahoniowe pudełko, na którym widniały dziwne symbole pulsujące magią. Po drugiej stronie rozkładane krzesełko w kolorze czarnym. Jednakże nie to przykuwało największą uwagę widza. Miał on obandażowane lewe przedramię, zaś sam bandaż przesiąkał krwią. Przepasany był w sporych rozmiarów pas o kolorze ciemnobrązowym, który zakrywał mu całą jamę brzuszną. Umieszczono na nim wiele schowków z ampułkami, zawierającymi różnokolorowe ciecze oraz proszki. Do tego zestawu dochodził wyszczerbiony miecz, schowany w srebrzystą pochwę.

 

Maszerował dumnym krokiem na sam środek tejże areny. Gdy tam się znalazł, rozłożył wcześniej przygotowane krzesełko, po czym na nim usiadł. Przy swej nodze położył owe pudełeczko pulsujące dziwną magią. Następnie wykonał szybki gest prawą dłonią i zamki, które je zabezpieczały, puściły. Otoczone polem magicznym samoistnie przetransportowało się i rozłożyło przed magiem. W międzyczasie kolejno ujawniały się fioletowe kręgi na podłożu areny. Oślepiały tych, którzy w porę nie zamknęli oczy. Skrzyneczka przemieniła się w zielonkawą maź, z której wydobywały się piekielne piski i krzyki. Po chwili wszystko ucichło i znikło. Pozostał tylko mag i szachownica z powstałej uprzednio kleistej substancji.

 

Przez cały pokaz siedział niewzruszony. Wyciągnął więc powoli swoją lewą dłoń i chłodnym głosem powiedział.

 

- Ja gram czarnymi, a Ty białymi. Proszę, zacznij naszą partię...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...

(Dobra, zdałem, odzyskałem pracę, znowu mogę się obijać na forum. Przepraszam za tę przerwę, ale wymagałem czasu.)

Nagle światło zniknęło z areny, jakby w korytarzu na chwilę zamigotały lampy i gdy znów powróciło ukazało wysoką postać, a właściwie szatę, gdyż tylko to było widać. Kaptur, pod którym nic nie było złowrogo spoglądał na znajdującą się tu osobę. Powiedział coś, co było dźwiękiem, który momentalnie się wycofywał zamiast przenosić jak każdy inny, oraz błyskawicznym ruchem rękawa w bok odsłoniła poły siebie. Najpierw nie było nic, tylko ciemność dobiegają z wnętrza płaszcza, lecz zaraz z jej wnętrza wyłonił się manekin, czy może raczej kukła i runęła bezwładnie na ziemię. Postać pochyliła się nad leżącym przedmiotem i dotknęła rękawami głowy. Następnie w ten sam sposób, tym antybłyskiem zniknęła, pozostawiając zabawkę, która zaczynała "Żyć".

 

Lalka wstała i rozejrzała się po arenie obracając swoją głowę o pełen obrót. Była biała, że światło odbijające się od niej było nieprzyjemne dla oka, dodatkowo całe jej ciało przyozdobione było rysami i innymi szramami, których przeznaczenie nie było jeszcze znane. Głowa jednakowoż z niewyjaśnionych przyczyn miała twarz. Nie taką ruszającą się, lecz raczej maskę. Stale obserwujące oczy, wiecznie zamknięte usta, nos, który nigdy nie zaczerpnął powietrza. Na jego plecach znajdowała się skrzynia z licznymi znakami i czymś jakby pismem, układającym się w tekst. Nieznany język uniemożliwiał tłumaczenie, jednak czuć było z tego aurę kazania. Ten gniew proroka na niewiernych i tę krzepiącą przemowę do sług. Sama postura kukły nie była wielce przerażająca. Wzrostem dorównywał człowiekowi, był dość szczupły, jednak widać było, że to coś jest bez emocji, litości, serca, czy duszy. Zwykły twór stworzony w jakimś celu.

 

Ruchy były skokowe i pasujące do robotyki, sięgnął za siebie i bok plecaka otworzył się, wydając mu równie biały i przyozdobiony łuk i grubą strzałę. Klasyczny łuk, bez żadnych nowoczesnych bloczków i włókien, tyle że wydawał się jakby zrobiony z marmuru. Nałożył tę strzałę i wycelował prosto w przeciwnika, a następnie uniósł łuk wyżej i strzelił nad siebie. pocisk poleciał z niesamowitą prędkością i szybko zniknął z pola widzenia. Po krótkiej chwili strzała podzieliła się i z nieba posypał się deszcz długich, cienkich i ostrych jak brzytwa igiełek, które opadały z dużą prędkością nad przeciwnikiem.

 

Po strzale konstrukt opuścił nieco łuk i sięgnął ręką do plecaka czekając na ruch przeciwnika.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...