Skocz do zawartości

MSR 207034 [Oneshot] [Sad] [Tragedy]


Zena92

Recommended Posts

Niby prosta historia, wyrwana z codziennego dnia szarego mieszkańca Equestrii, a jednaj pokazuje, co robi z nami komercjalizm. Pozbawia nas duszy i wartości, tworząc z nasz maszynki do napędzania rynku.
Ten niby zwyczajny tekst powoduje, że zadaje sobie pytanie, gdzie jest granica pracowitości i pracoholizmu, bądź kto wygrywa walkę wewnątrz nas. Obowiązek, który jesteśmy zobowiązani wypełnić wobec zawartych umów, a może powinność wobec drugiej osoby, która z upływem czasu staje się dla nas coraz bardziej obca.

Gratuluje autorowi bardzo dobrego fanfika, który w tak prosty i nienachalny sposób przekazuje ważne myśli.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 months later...

Fanfik kolejowy, więc przeczytałem.

Przeczytałem, więc wypadałoby się wypowiedzieć.

 

Na początku uznałem, że jest zdecydowanie zbyt przegięty i że absolutnie brak mu punktów stycznych z prawdziwym życiem. Pisanie samokrytyki jako kara dla pracownika, upokarzanie winnego, do tego całkowity brak zrozumienia, że zwiększanie stresu u pracownika powyżej pewnego progu wcale nie zwiększa jego wydajności, tylko wręcz przeciwnie, co zaczyna docierać nawet do naszych rodzimych Januszy biznesu... To wszystko wydawało mi się przesadzone i niepotrzebnie sadystyczne.

 

A potem dowiedziałem się, że bazuje na prawdziwej historii, która wydarzyła się w Japonii.

I poczytałem trochę o dalekowschodniej etyce pracy.

 

I już wiem, że nigdy nie zrozumiem Japończyków.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 years later...

Na kolei to ja się znam jak na ornitologii, toteż ucieszyłem się, gdy fanfik, opisany przez psorasa jako „kolejowy”, okazał się na tyle przystępny, abym nie tylko rozumiał to, co się dzieje, ale dodatkowo w trakcie lektury poruszał się w fabule tak, jak ryba w wodzie. W przypadku „Canterlot – Complain Stone” fachowa terminologia, wynikająca z zamiłowania do chemii, wydaje mnie się teraz dużo bardziej hermetyczna, a mimo to nie miałem wówczas kłopotu z rozumieniem treści. Z „MSR 207034” jest pod tym względem jeszcze lepiej.

 

Jednakże tym, co może przyprawić o dreszcz, jest fakt, iż niniejsza historia została oparta na udokumentowanych faktach, co do których przeprowadzono śledztwo, którego z kolei wyniki zostały zebrane i opublikowane. Może nie do końca jest to wiedza powszechna, niemniej, rzeczy te nas też (w pewnym stopniu) dotyczą i warto się tym interesować, czytać o tym, dowiadywać się. Chociażby ku przestrodze. Zresztą, do tej pory, jeżeli autor porywał się na tematy realistyczne, życiowe, skądinąd bardzo umiejętnie wplatając je w kucykowy świat (czy wręcz odwrotnie, elementy kucykowe implementując do świata do złudzenia przypominającego nasz, w ten przewrotny sposób wciąż trzymając się uniwersum macierzystego, dostosowując swoją wizję), odnosiło się wrażenie, że owszem, bazuje na autentycznych przypadkach, doświadczeniach, lecz nie w aż tak wysokim stopniu, co przy „MSR 207034”, bowiem nie tylko chodzi o to, że rzecz nawiązuje do przytoczonej w niniejszym wątku tragedii kolejowej, ale nawet zgadza się wiek maszynisty, w ogóle, numer pociągu również zdaje się odnosić do numeru modelu pociągu elektrycznego (207系, 207-kei), którego dotyczyła tragedia, nie wspominając już o miejscu oraz okolicznościach wykolejenia. Zatem kolejny plus, że fanfik rzetelnie czerpie z materiału źródłowego, co prawda bazowanie historii kucykowych na autentycznych tragediach, czy wręcz w jakimś sensie ponyfikowanie ich, uważam, za niesmaczne, ale akurat tutaj autor utrzymał to w granicach zdrowego rozsądku, a poza tym, zwrócił uwagę na jeszcze jedną rzecz, dla nas, Europejczyków, zapewne zupełnie niezrozumiałą – japońską etykę pracy. Dla mnie akurat nie było to nic nowego, w sumie już niejeden raz miałem okazję czytać czy też oglądać reportaże o rzeczy, przy której nasze pojęcie wyzysku blednie, niemniej, jakiś czas temu moją uwagę zwrócił raport dotyczący tamtejszych technik szkolenia/ trenowania sportowców i jak to się ma do przestrzegania praw człowieka, czy szeroko pojętej etyki. Również całkiem szeroki temat.

 

W każdym razie, czym jest „MSR 207034”? Fanfik rozpoczyna się od skróconej historii elektryfikacji kolei, a także rozkwitu podmiejskiego transportu kolejowego dużej prędkości, czyli Manehattan Suburban Railway Co. Tak na marginesie, wpadła mi w ucho nazwa Colthampton ;) Interes okazuje się sukcesem i rozwija się znakomicie. Kierownictwo, w pogodni za pieniądzem, wychodzi naprzeciw coraz to nowym potrzebom klienteli, między innymi poprzez zwiększenie częstotliwości kursów, co zmusza do przesiadki w czasie poniżej jednej minuty. To powoduje, że personel musi bezwzględnie przestrzegać rozkładu jazdy. W takim środowisku bowiem, nawet głupie trzy metry różnicy, bądź opóźnienie o zaledwie piętnaście sekund, potrafi w dłuższej perspektywie spowodować, że pasażerowie nie wysiądą na czas, nie zdążą się przesiąść, spóźnią się do pracy, do szkoły, dokądkolwiek, dokąd musieli dotrzeć punktualnie, w czym z kolei zaufali MSR Co.

 

Bohaterem tej opowieści jest prosty kucyk ziemski o imieniu Rail Head. Taki ktoś, wywodzący się z rodziny kolejarzy, komu znaczek, przedstawiający przekrój szyny kolejowej, wyszedł podczas zabawy kolejką elektryczną (o ironio). Na swoim stanowisku maszynisty pracuje zaledwie od trzech tygodni, lecz to wystarczy, by zorientować się, iż jest to ciężki kawałek chleba, z uwagi na ogromną odpowiedzialność oraz wymóg punktualności, a także precyzję, z jaką należy obsługiwać pociąg, gdyż wystarczy chwila nieuwagi, by ruszyć za szybko i zajechać za daleko stacji, tudzież spóźnić się o te kilkanaście sekund, przysparzając spieszącym się pasażerom nie lada problemów.

 

Na domiar złego, protagonista wydaje się rozkojarzony, wszystko za sprawą tajemniczej zielonookiej klaczy o kręconej, różowej grzywie z jasnymi pasemkami, która pierwotnie wydawała mu się zwykłą, choć niezwykle urokliwą pasażerką, jakich zapewne na co dzień przewozi wiele, jednakże wszystko się zmienia, gdy tajemnicza nieznajoma pojawia się w jego kabinie i nazywa samą siebie przeznaczeniem.

 

Bardzo spodobało mnie się otwarcie opowiadania – kawałek porządnego światotworzenia i zarazem zwięzłe, konkretne wprowadzenie w realia fanfikcji. Jakby tego było mało, od razu dało się poczuć atmosferę galopującej industrializacji, postępu, zmian oraz wtłaczania pieniędzy w biznes, tego typu rzeczy. Przywołując w myślach „Canterlot – Complain Stone”, chyba można założyć, że to po prostu kolejne żniwa ichniego kapitalizmu, wszystko ku uciesze księżniczek, acz z pominięciem jakości pracy oraz kwestii dotyczących samopoczucia pracowników.

 

W sumie, przez większość lektury fanfik wybrzmiewa naprawdę ludzko, realistycznie. Jest ten miejski klimat, jest to poczucie bezwzględnej punktualności, ciężkiej pracy, odpowiedzialności, do tego czytelnika cały czas trzyma się pewne napięcie (dosyć dobrze prowadzone przez autora), no i wyrazisty wątek kolejowy, towarzyszący nam przez praktycznie całe opowiadanie, acz nigdy nie przekraczający pewnych granic, jest on dobrze zintegrowany z treścią, nie wydaje się czymś, na czego punkcie autor ma obsesję. Wszystkie te elementy komponują się ze sobą wręcz perfekcyjnie, a ponadto, autorowi udało się w krótkim czasie stworzyć pewną więź głównego bohatera z czytelnikiem. Po pierwsze, to nie jest ktoś, kto miał szansę jak jeden do miliona i akurat jemu się udało. To nie kuc biznesu, to nie jest obrzydliwie bogaty oligarcha, ani ktoś, kto dysponuje magicznymi mocami i wyrusza na przygody. Jest to zupełnie zwyczajny, szary pracownik, robotnik, jakich wiele, zapewne zarabiający małe pieniądze, ale posiadający dosyć krótki staż pracy. Samo to sprawia, że łatwo jest postawić się w jego sytuacji, wczuć się w rolę, która odgrywa. Po drugie, cieszą szczegóły z jego przeszłości, takie jak chociażby profesje jego ojca, dziadka, ukończone technikum kolejarskie, czy już wspomniana zabawa kolejką, no i poglądy na temat pożyczania kasy, tudzież możliwego powrotu do rodzinnego domu, co sugeruje, że familia ma względem niego pewne oczekiwania, a jemu głupio by było przyznać się do niesubordynacji, popełnionych błędów. To też jest ludzkie, realistyczne, często spotykane – presja ze strony najbliższych. I dlatego myślę, że można mówić o więzi oraz pewnej łatwości, z jaką można wejść w skórę protagonisty.

 

Intryguje postać tajemniczej nieznajomej, która nazywa siebie przeznaczeniem, w sumie, kojarzyło mi się to w pewnym sensie z różnymi miejskimi legendami, o tajemniczych istotach, często przybierających formy żeńskie, które ukazują się poszczególnym „wybrańcom”, zwiastują coś, ostrzegają przed czymś. Rzecz ta troszeczkę burzy realizm, ale nie w znaczącym stopniu, zresztą, można przecież zinterpretować to tak, że bohater był zmęczony, rozkojarzony, zestresowany, toteż mogła mu się przywidzieć. Do jednego tylko się przyczepię:

 

Cytat

„- Wy wszystkie jesteście takie same! Mieszacie w głowie. Bawicie się uczuciami. Mówicie, że kochacie. Potem idziecie sobie. Przestajecie się odzywać. Idziecie do innego. Napakowanego. Kasiastego. Sławnego. Alkoholika. Narkomana. O nie! Już tobie raz zaufałem. Ty chcesz mojej krzywdy. Z resztą jak wszyscy! WSZYSCY JESTEŚCIE TACY SAMI!”

 

Zaraz, zaraz, a skąd takie wnioski? Dlaczego? Po co? Jak? Jest coś, o czym nie wiemy? :fswhat: W ogóle, co to za jakiś uraz do płci przeciwnej, którą najwyraźniej żywią bohaterowie tych realistycznych fanfików, tj. „Canterlot – Complain Stone” oraz „MSR 207034”? Tam to jeszcze rozumiem, było to wytłumaczone, ale tutaj? Strasznie wymuszona wstawka, troszeczkę mi zgrzytnęła. Serio, zachodzę w głowę, skąd to się nagle tam wzięło.

 

Niemniej, w samym środku fanfika mamy wezwanie Rail Heada na dywanik i to są właśnie te momenty, których zapewne zwykły ktoś ze środka Europy nie zrozumie, jednakże słysząc już od jakiegoś czasu, co się dzieje na dalekim wschodzie, muszę powiedzieć wprost – to jeszcze nie były szczyty dyscypliny, poniżenia oraz wywierania presji na pracowniku. Jasne, wstawki te mogą w jakimś sensie wydać się przerysowane, okrutne, sztuczne, niemniej takie oto „lekcje” się zdarzają. W fanfiku tym bardziej zgęszcza to klimat, uświadamia odbiorcę o bezwzględności przestrzegania rygorów pracy oraz punktualności, pokazuje, że pracowników zmusza się do systematycznej, nienagannej pracy przede wszystkim poprzez strach, strach przed karą oraz odcięciem od źródła utrzymania. Moim zdaniem autor wywiązał się z tego aspektu całkiem dobrze.

 

To oczywiście prowadzi do nieuchronnego zakończenia, w którym następuje tragedia. Całe nagromadzone napięcie uwalnia się, forma ulega pewnym zmianom, od tej pory bazując na krótkich zdaniach, niekiedy wręcz pojedynczych słowach, co przyspiesza akcję w tym sensie, że oddaje zdenerwowanie, emocje, przyspieszającą pracę serca bohatera, budując tym samym wrażenie, że już lada moment wydarzy się coś strasznego, że tego nie da się zatrzymać. Szczęśliwie, autor nie przesadził z zabiegiem stylistycznym, toteż końcówka nie wydaje się być przeciągnięta, tj. „nie bełkocze”. Przy okazji, udało się oddać miotanie się bohatera, zapewne efekty „tresury” przez przełożonych. Przewozi on kucyki, jest odpowiedzialny za ich bezpieczeństwo i życie. I nawet, gdy grozi katastrofa, on nadal myśli o tym, czy zdąży zajechać na stację, czy się nie spóźni. Mocne.

 

Ogółem, warto było przeczytać to opowiadanie. Fanfik zwraca uwagę na garść istotnych problemów, dotykających społeczeństwo również dzisiaj, co prawda nie do końca dotyczy to naszej części świata, na pewno nie w takim stopniu, ale warto o tym pamiętać i być na pewne rzeczy wyczulonym. Abstrahując, czy to słusznie tak postępować z pracownikami i czy można do tego przywyknąć, czy też nie, uważam, że była to bardzo klimatycznie, sprawnie i solidnie zrealizowana opowieść, która okazała się realistyczna i życiowa, ludzka wręcz. Autor dobrze waży słowa i proporcje między poszczególnymi fragmentami, próbuje też chwytać za serce odbiorcy poprzez drobne zabiegi, małe rzeczy, szczegóły, takie jak to, że wśród pasażerów jest matka z dzieckiem (a co przejazd grozi im śmiertelne niebezpieczeństwo), tudzież groźba potępienia przez rodzinę za słabą pracę, widmo biedy. Tego nie ma wiele, w sumie nie zwraca na siebie zbytniej uwagi, ale dopełnia efektu i w sumie wart o tym wspomnieć. Podobnie jak o tym, że to historia inspirowana faktami, acz utrzymana w pewnych granicach, nie próbująca „wybijać się” na prawdziwej tragedii, bardziej zwracająca uwagę na pewne problemy społeczne.

 

Zdecydowanie polecam, powiem wręcz, że ów fanfik okazał się dla mnie kolejnym miłym zaskoczeniem. Nie jest długi, toteż tym bardziej zachęcam do lektury oraz wyrobienia sobie własnego zdania ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...