Skocz do zawartości

[Gra] PayDay Clown's


Zegarmistrz

Recommended Posts

Klub Night Round był dobrym miejscem. Takim, w którym nie zadawano zbyt wiele pytań a i nikt nie spodziewał się odpowiedzi na żadne. Miejsce gdzie margines miasta mógł spokojnie posiedzieć nad kuflem piwa i powspominać stare dobre czasy Tomiguna.

Mężczyzna poprawił krawat siadając w pomieszczeniu które tutaj żartobliwie nazywano Vip. dokładnie wytłumione, z dużym stołem i kilkoma krzesłami rozstawionymi wokół. Zwykle używane do hazardu, dzisiejszej nocy miało jednak posłużyć do gier o większą stawkę.

Patryk, bo tak nazywał się mężczyzna, z niecierpliwością patrzył na zegarek. Zbliżała się 21, godzina na którą umówił się z 4 mężczyznami. Powoli zaczynał się niecierpliwić, nie mając pewności czy ci aby na pewno przyjdą do klubu. Sięgnął po zamówiony wcześniej koktajl, w duchu odliczając sekundy do wyznaczonej godziny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Samoel wszedł do budynku spokojnym i miarowym krokiem. Jego irokez jak zwykle opadał na lewe oko.

Wyglądał na wyluzowanego i niespieszącego się. Spojrzał na zegarek. O kurna. Zaraz 21. Znowu spóźniony. I pewnie ostatni.

pomyślał i ruszył w stronę sali. Sprawdził jeszcze, czy dobrze wygląda. Płaszcz w idealnym stanie, czarne spodnie również, wysokie czarne buty wypastowane aż się świeciły. Zapukał i wszedł do pomieszczenia. Ku swojemu zaskoczeniu był trzeci. Kiwnął głową na powitanie i usiadł na jednym z krzeseł. Wyciągnął z kieszeni papierosy, jednego wyciągnął i zapalił. Na jego ustach pojawił się uśmiech.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zienon poobserwował chwilę GPS'a próbując jechać tak, aby nie spóźnić się na umówione spotkanie. "Klub Night Round ta? A dalej ode mnie to się nie dało? Przeklęte miasto." - Właśnie z takimi myślami borykał się stojąc na czerwonych światłach.

Po parunastu minutach i jeszcze większej ilości przekleństw dojechał na miejsce. Zaparkował i zamknął auto biorąc ze sobą kluczyki. Wszedł do budynku odpalając papierosa i rozejrzał się dookoła. Jego wzrok mówił jedno - "alkohol". Jako typowy, stereotypowy Rosjanin również lubił wypić. Ale teraz nie pora na to. Odłożył więc chęć obchlania wszystkich zapasów klubu i podszedł do drzwi. Zapukał w nie mocno trzy razy, po czym wszedł.

- Dobry wieczór - powiedział lekko rosyjskim akcentem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O tej godzinie w klubie zawsze było głośno. Muzyka, tłum ludzi skaczących po parkiecie, migające światła wywołujące epilepsję. Typowe. Night Round był porządnym klubem, lecz nie dla elit. Osoby które chciały potańczyć, krzyczeć, wypić parę shotów i zostać wywalonym przez ochroniarzy właśnie to dostawali. 

Jednakże w tej szalejącej gromadzie ludzi był jeden wyjątek. Odziany w szarą kurtkę, jeansy oraz sportowe buty. Szedł przez tłum, całkiem sprawnie wymijając każdego rozbrykanego klienta. 

Frank prezentował się absolutnie zwyczajnie. Nie przykuwał niczyjej uwagi. Nie wzbudzał podejrzeń. Niczym się nie wyróżniał. Właśnie to było jego specjalnością. 

Kiedy chłopak w końcu wydostał się z parkietu, skierował swoje kroki do sali dla vipów. Otrzymał propozycję z której z chęcią postanowił skorzystać.

Z racji tego że w końcu był oczekiwany, wszedł do środka bez pukania. Przeleciał wzrokiem po trzech mężczyznach.

- Chyba się nie spóźniłem? - Zapytał, zajmując wolne miejsce przy stole. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mężczyzna niecierpliwie przyglądał się tarczy swojego zegarka, oczekując aż wszyscy się zgromadzą. O dziwo, zaczęli pojawiać się punktualnie. No może z jednym wyjątkiem, ale co poradzić, był na to przygotowany. Już w chwili kiedy do pomieszczenia wszedł trzeci osobnik, sięgnął po swoją walizkę.

- Witam, nie akurat pan się nie spóźnił. Ale czas nas nagli, zatem przejdę do konkretów.

Mężczyzna otworzył walizkę i obrócił ją w ich stronę. W środku był zestaw kilku obręczy ze słuchawką i mikrofonem, oraz przenośny komunikator głosowy.

Patryk szybko poinstruował zebranych jak tego używać i po chwili każdy już był podpięty. Na początku w słuchawce rozległ się trzask, potem dał się słyszeć głos.

- Witam chłopaki, witam. Nazywam się Bain, koleś który was tutaj zaprosił. Mam dla was propozycję, a biorąc pod uwagę wasze umiejętności, może się ona wam spodobać. Widzicie, ludzie powoli zapominają o niektórych sławnych ludziach. Weźmy za przykład pana Darwina. Ktoś z was zna jego dziedzinę? Nie zanudzając szczegółami, w gruncie rzeczy brzmiała ona życie dla najlepszych. Słabe osobniki są eliminowane, by silne mogły dalej przekazywać swoje geny.

W słuchawce zaległa cisza przerywana tylko kilkoma trzaskami, jakby ktoś stroił sprzęt.

- Panowie, ten kraj zbyt długo stwarzał iluzję wolności. Jesteście wolni bo możecie głosować kto będzie was trzymał za smycz. Jesteście wolni puki przestrzegacie całego zbioru zasad. A w końcu jesteście wolni, bo harujecie w miejscach gdzie was nie chcą, dla ludzi którzy was nie cierpią, po to by sprawić przyjemność tym, których nawet nie obchodzicie. Proponuję zatem olać to. Puścić wszystko z dymem jeśli zajdzie potrzeba. Chcę, żeby to miasto myśląc o wolności, myślało o was.

Ponownie w radiu zaległy trzaski, lecz kiedy znikły, linia stała się całkowicie czysta, jakby rozmówca stał metr od was.

- Proponuję wam układ. JA układam plany, wy je wykonujecie. Ja ustalam miejsce akcji, wy ustalacie jak ją przeprowadzicie. Zajmiemy się cała gamą rzeczy, które w najdrobniejszym szczególe będą zwyczajnie nielegalne. Ale za to nagroda będzie adekwatna do ryzyka. Zainteresowani?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Samoel zamyślił się. Propozycja idealna. - Zgadzam się. - stwierdził. W jego głosie było słychać niemiecki akcent. Miał zamiar troszkę zarobić. Nawet jeśli inni mieliby na tym stracić. Uśmiechnął się odpalając kolejnego papierosa 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Mnie to tam pasi - odpowiedział rosjanin z uśmiechem. Aktualnie nie był spłukany. Mógłby nawet powiedzieć, że z kwotą w jego banku da się wyżyć. Tylko, jak to mówiła mu matulka: "W naszym kraju to tak jest synku, że żeby zarobić, musisz wychodzić z siebie, stawać obok, a nawet pomagać. Bo nikt inny nie zrobi za ciebie tego, co ty masz zrobić. Dlatego bierz pracę, w której jesteś dobry i możesz pracować za dwóch."

A w czym jest dobry? W chlaniu! No i zabijaniu. Te dwie rzeczy są dla niego sentencją życia. Nie obchodziło go, że ta praca jest nielegalna. On niewiele ma wspólnego z legalnością.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Frank zastanowił się nad słowami Baina. Propozycja była bardzo kusząca. 

- Fakt. W miejscu które trzyma cię za mordę aż chce się być niegrzecznym. Zbuntować się. Postawić. Zrobić coś wbrew zasadom. Właśnie rozpaliliście we mnie tę chęć. - Odpowiedział, poprawiając słuchawkę. 

- Czuję że do tych zadań potrzeba będzie jednak nieco więcej niż tylko komunikatory i nasz urok osobisty, prawda? Zaoferujecie nam broń, czy mamy sami sobie ją zagwarantować? Nikt z nas prawdopodobnie jeszcze nie okradł banku, toteż nie możemy sobie sprawić ekwipunku godnego sił specjalnych... 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- I to jest podejście chłopcy. Patryk zaprowadzi was zaraz na tyły do ciężarówki. Mam nadzieję że nie jesteście śpiący, bo mogę wam załatwić szybką robotę. Patryk, pokaż im sprzęt.

Po tej wypowiedzi Bain się rozłączył, Patryk zebrał wasze słuchawki i zapakował walizkę. Wstając od stolika wskazał wam drzwi.

- Ciemnoniebieski wan na tyłach lokalu, mam tam dla was trochę zabawek.

Szybko ruszyliście za nim, wychodząc wpierw z baru, a potem skręcając w pierwszą alejkę prowadzącą na tyły. Waszym oczom ukazał się masywny wóz, który po chwili rozświetlił się od kontrolki pilota w dłoni Patryka. Otworzył tył auta i zobaczyliście kilka dużych toreb podróżnych.

- Pan Bain trochę o was poczytał, załatwiłem wam sprzęt wedle jego instrukcji, proszę - zaczął podawać torby - ta dla pana, ta dla pana a ta dla pana.

W torbach były maski, taśmy, kajdanki linkowe, a także odpowiednie uzbrojenie i trochę amunicji.

- Chwilowo tylko tyle, na lepsze zabawki trzeba by funduszy, dlatego dobrze by było gdybyście zainwestowali w siebie.

Kiedy tylko odebraliście sprzęt, rozległ się dźwięk telefonu, który mężczyzna miał w kieszeni. Wyciągnął go i ustawił na głośnomówiący.

- Widzę że odebraliście sprzęt, to dobrze. I jak, macie ochotę na drobną rozróbę? - Głos Baina był wesoły, zdawać by się mogło, nawet trochę za bardzo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Samoel pogładził się po brodzie. - Jestem za. Lecz mam pytanie. Jeśli coś się nam nie uda co wtedy z nami? - zapytał mężczyzna odpalając kolejnego papierosa. Chciał mieć wszystko pod kontrolą. Lepiej patrzeć wszystkim na ręce.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zabawne, że pytasz. Umrzemy oczywiście - powiedział Zienon do pytającego. Nie miał co do tego wątpliwości. Jeżeli zaczną strzelać, odpowiedzą ogniem. I tak dopóki jedna ze stron nie znajdzie się na cmentarzu. Dla niego ucieczka była bezsensowna. Umrzesz tu, czy tam, ale jednak i tak umrzesz. Żadna różnica. - Co cię tak weseli, Bain? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ewentualnie nas spacyfikują i wsadzą za kraty. Są jednostki które nie będą grzecznie stały za osłoną i pluły pociskami. Skoro idziesz na taką akcję od góry nastawiony że zdechniesz... to chyba nie za dobry pomysł by brać cię na takie akcje. - Odezwał się, niezbyt pozytywnie nastawiony do metody działania Zienona. Frank miał zamiar zarobić a nie pozwolić się podziurawić jak ser. Jeżeli coś pójdzie nie tak, wolałby się ulotnić i przeczekać cały szum. 

Frank sprawdził całe uzbrojenie, jakie mu zafundowano. Na start wystarczy, chociaż miał małą nadzieję na coś bardziej "dyskretnego". 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Spokojnie panowie, jesteśmy w końcu zawodowcami, prawda? Jeśli dacie się za bardzo podziurawić, będziecie musieli odpocząć między akcjami. Jeśli was zamkną, to powiedzmy że zawsze można się dogadać. Pieniądze w tym mieście przechodzą z rąk do rąk, a i znajomości to dobra rzecz. A skoro już o nich mowa - Bain przez chwilę ucichł a zamiast jego głosu usłyszeliście uderzanie palcami w klawiaturę - to dobre akcje będą wywoływać dobre reakcje. Jeśli potencjalni kontrybutorzy was docenią, pojawią się lepsze i bardziej opłacalne zlecenia. A co do umierania, zgodnie z ostatnią ustawą którą udało się przepchnąć pewnemu człowiekowi, policja używa teraz praktycznie tylko gumowych kul. Są od tego wyjątki, a i broń jest odpowiednio podkręcona, więc nie łudźcie się że kamizelka zatrzyma taką kulę. W środku to wciąż ołów, guma tylko zmniejsza ryzyko śmierci, nie niweluje go.

Kiedy wy słuchaliście Baina, Patryk przebrał się w strój sprzątacza, zerwał też z boku wozu fragment niebieskiej taśmy, odsłaniając reklamę całodobowego tępiciela szkodników.

- Nikt nie będzie zwracał uwagi na taki wóz w alejkach tego miasta - wyjaśnił - ale jeśli zrobi się za gorąco, będę musiał się wynieść na jakiś czas. Tak, będę waszym kierowcą, będziecie się do mnie zwracać per kierowca, tak jak i ja, oraz pan Bain, będziemy się do was zwracać per Clown, Sunshine i Wolf. Jak tylko sprawdzicie sprzęt, wsiadajcie na tyły.

- Wolf - głos Baina dobiegł już ze słuchawek które mieli w uchu - co do twojego pytania. Bawi mnie to, że znowu w tym mieście ktoś postanowił pokazać że ma jaja. Mam nadzieję że to będzie owocna współpraca.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...