Skocz do zawartości

[MLP] Dowieść swojej wartości u jednorożców - Lovely Flower (Salmonella)


Applejuice

Recommended Posts

- Nie wiem, Mist, naprawdę nie wiem. Źle zrobiłam, że o niczym Wam nie powiedziałam. Ale teraz nie mogę się cofnąć. Dotrę tam, z Tobą lub bez Ciebie. Jeśli Wy, jak mówiłeś, kochacie mnie, to powinniście to zrozumieć.

~ Ja kocham Was. Podobno. Dlaczego to WY macie akceptować MOJE błędne wybory, a nie JA WASZE? ~

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 237
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Przez chwilę Mist się nie odzywał. Jedyne, co robił, to wpatrywał się w twoje oczy beznamiętnym wzrokiem. Nie można było odgadnąć, o czym myśli... był bardzo skupiony.

Zerwał się lekki wietrzyk. Mist spojrzał w górę na odległy księżyc i w końcu postanowił przerwać tę okropną ciszę.

- Jesteśmy... przyjaciółmi - powiedział z trudem - nawet jeżeli wcześniej sobie tego nie okazywaliśmy. Nie zostawię cię. Ale reszty moich przyjaciół również nie zostawię.

Poderwał się w górę, nie odrywając oczu od księżyca.

- Nie wiem, co mam robić, Er. Z jednej strony nie chcę, byś zniknęła z naszego życia na zawsze. Z drugiej strony nie chcę, by nasza paczka zniknęła z TWOJEGO życia na zawsze. Mogę polecieć z tobą do Canterlot... Ale dalej będziesz musiała radzić sobie sama. Wiem, że dasz sobie radę, ale... - urwał. Cicho westchnął pod nosem i ponownie rzekł: - Nie przejmuj się nami, kiedy odnajdziesz siostrę. Osiągnij swój cel, uciekaj jak najdalej od Canterlot... i bądź szczęśliwa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drgnęłam. - Chcesz powiedzieć, że mam nie wracać? Tak? Idź do diabła - syknęłam. - Myślisz, że łatwo mi zdecydować? Właśnie, że nie, równie trudno jak tobie. Ale muszę to zrobić, rozumiesz? Muszę. Obiecałam sobie. Zdenerwowana odgarnęłam włosy z twarzy i ruszyłam w stronę kajut. Fale rozbijały się z hukiem o burtę statku. Mewy krzyczały, fruwając pod różowym niebem. - Cholera, czy nie możecie być przez chwilę cicho? - krzyknęłam. Nie podziałało.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mist poleciał za tobą. Wylądował obok ciebie z kamienną twarzą.

- Więc chcesz, żebym sobie poszedł? - zapytał. Tym razem zupełnie na ciebie nie patrzył. Uciekał od twojego wzroku jak od ognia. - Wątpię, by moja obecność tutaj była dla ciebie przyjemna - dodał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Twoją poprzednią wypowiedź odebrałam tak samo - syknęłam. - Zastanów się, Mist. Jeśli wrócisz do nich, będziesz miał prawie dziesiątkę wiernych przyjaciół, takich, którzy nie opuszczą Cię w potrzebie. Takich, którzy zajmą się Tobą do końca życia. Których nie będą obchodzili oni sami, tylko Ty - zrobiłam wydech. - Jeśli zostaniesz ze mną, nie będziesz miał z tego nic, totalnie nic. Oprócz tego, że Pri jest całkiem ładna. Dowleczesz się ze mną do Canterlot, a potem co? Patrzyłam ogierowi prosto w oczy, dysząc. Kropelka potu ściekająca z mojego czoła pozostawiała na nim bielszy ślad.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pegaz zamilknął. Zapadła bardzo niezręczna cisza, z której nie potrafił wybrnąć.

Księżyc był w pełni. Spoglądał na niego co jakiś czas, jakby szukał tam odpowiedzi na dręczące go pytanie.

- Er... - powiedział w końcu. - Tu nie chodzi o to, że nic z tego nie będę miał. Po prostu nie jestem takim draniem, żeby cię teraz zostawić. Jeśli chcesz polecę z tobą do Canterlot, a potem ty zdecydujesz, czy mam z tobą zostać czy wracać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

~ Nie jesteś takim draniem... Nie to co ja, co nie? ~

Poskrobałam kopytem w ziemię. Chciałam, żeby wyruszył ze mną, ale wiedziałam, że niczego nie mogę zaoferować w zamian za pomoc.

- Dobrze. Przepraszam. Zostań ze mną, proszę - zastanowiłam się chwilę. - Decydujemy się na ryzykowny pomysł z lotem? Wersja ze zmywakiem nie jest zła- o ile uda Ci się dostać tę fuchę. Chyba, że nie chcesz się tarzać przed kapitanem- bo bez tego się nie obejdzie. Ty decydujesz.

Spojrzałam pytająco na przyjaciela i delikatnie się uśmiechnęłam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mist odwzajemnił uśmiech. Widać było, że mu ulżyło.

- Przecież wiesz, że bez ryzyka nie ma zabawy! - powiedział. Tym razem w jego głosie znów zabrzmiała radość i energia. - Nie mam zamiaru tarzać się przed jakimś-tam wielkim kapitanem... To jak? Kiedy lecimy?

Wiatr, który na początku był delikatnym, ciepłym powiewem, teraz przeobraził się w ogromny wicher. Fale zaczęły obijać się o statek, a mewy, które do tej pory wybierały się na nocne łowy, uciekały ze strachem w kierunku lądu.

Czy to bezpieczna pora na tak daleki lot...?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzałam w stronę morza. Nie wyglądało przyjaźnie.

~ Latałam na tych skrzydłach w środku burzy z piorunami przez całe Canterlot- tam i z powrotem. Uda się. ~

Sięgnęłam do torby przyczepionej do grzbietu i wyciągnęłam moje cacko. Niczego nie zostawiałam w kajucie- nigdy nie wiadomo, co się stanie w tych parszywych pokoikach pod Twoją nieobecność. Rozłożyłam skórzaną maszynerię - wciąż nie wierzyłam, że coś tak dużego może zmieścić się w moim skromnym bagażu - i sprawdziłam stan mocowań. Żadnych dziur, żadnych pęknięć, wszystko natłuszczone, mocne, dobrze przypięte. Idealnie. Wtedy, podczas pamiętnego lotu w burzę, skóra była w jednym miejscu zadrapnięta, o Celestio, jak ja się przeraziłam, kiedy to zobaczyłam.

~ I pomyśleć, że leciałam wtedy tylko po to, żeby wrzucić kapkę swędzącego proszku na przyjęcie państwa Orange... ~

Wszystko grało. Stanęłam na burcie i skinęłam na Mista. Potem odbiłam się tylnymi nogami i uniosłam. Miło znowu poczuć wiatr w grzywie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tylko nie popisuj się zbytnio - ostrzegł cię pegaz. - Pogoda nie jest zbyt dobra...

Mist zaczął latać koło ciebie, pod i nad tobą, jednocześnie sprawdzając, czy nic ci się nie stanie. Widząc, że co jakiś czas wiatr niebezpiecznie tobą kołysze, rzekł:

- Spokojnie, będę cię asekurować. - Uśmiechnął się i znów zaczął powtarzać te same czynności, latając wkoło.

Trochę cię to denerwowało, jednakże byłaś mu wdzięczna za to, że... po prostu tu jest. Zastanawiałaś się, co powie kapitan kiedy zobaczy, że ciebie nie ma... I - co najważniejsze - co pomyśli sobie ten ogier?

Przecież i tak nie ma sensu sobie nim zawracać głowy. Był tylko przeszkodą, szpanerem, snobem. Nie jesteś taką klaczą, która ugania się za ogierami jak szalona.

Inna sprawa, jeżeli te ogiery są miłe, piękne i nie są jednorożcami...

Dosyć! Teraz masz tylko jeden cel - odnaleźć siostrę. To było najważniejsze - ważniejsze nawet od ogiera. Z drugiej strony chciałabyś poznać chociażby jego imię... Ciekawe, jakie on miał wtedy intencje, tak uwodząc cię podczas ostatniej nocy...?

Oddałaś się rozmyślaniu, szybując nad oceanem. Czułaś zapach wilgoci i glonów, jednakże nie przeszkadzał ci. W końcu, żyłaś bardzo długo w mieście portowym - takie zapaszki są dla ciebie nie straszne.

Twój cień odbijał się w jeszcze ciemniejszym oceanie. Księżyc był nadal wysoko. Ciekawe, ile czasu zajmie wam lot do Canterlot...

Od czasu do czasu przelatywały obok ciebie mewy. Jedna omal na ciebie nie wpadła. Uderzyła cię skrzydłem w twarz, a ty straciłaś równowagę. Trail natychmiast pojawił się przy tobie, uważając, by nic ci się nie stało.

- W porządku? - upewniał się. - Wytrzymaj jeszcze trochę. Zaraz powinniśmy dolecieć do pewnego małego miasteczka - Hoofington. Stamtąd powinniśmy udać się do pobliskiego, większego miasta, Ponyville. Tam możemy zdobyć coś do jedzenia. Spokojnie – dodał – tą krainę zamieszkują w większości kucyki ziemne. Z Ponyville będziemy mogli bez problemu udać się do Canterlot.

Mist uniósł się przed ciebie.

- Leć za mną – rzekł, nie spuszczając wzroku od horyzontu. – Już niedługo dotrzemy do Hoofington!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nareszcie złapałam właściwy rytm. Skrzydła rozcinały powietrze z rytmicznym świstem, a ja zaczęłam zastanawiać się nad całą sprawą z Mistem. Postanowiłam dowiedzieć się kilku rzeczy, które ciążył mi na sercu. - Dlaczego mnie odnalazłeś? To była Wasza wspólna decyzja? - spytałam, wbijając wzrok w horyzont. - I skąd wiedziałeś, gdzie jestem?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mist przez chwilę milczał. Ciekawe... bał się odpowiedzieć na to pytanie? Dostrzegłaś w jego oczach zawahanie.

- Dlaczego cię odnalazłem...? - powiedział powoli. - Szczerze powiedziawszy, to większość naszej bandy nie przejęła się zbytnio twoim zniknięciem. W końcu - spojrzał na ciebie z uśmiechem - robiłaś to wiele razy. Dopiero wtedy, kiedy dowiedzieliśmy się, że statek płynie do Canterlot od razu wiedzieliśmy, że ty na nim jesteś. Nikt nie chciał cię zatrzymywać. Wiedzieliśmy, ile to dla ciebie znaczy.

Księżyc powoli niknął w bezkresie granatowego nieba. Księżniczka Luna kończyła swoją pracę, zaś Celestia - rozpoczynała. Słońce powoli wychylało się zza horyzontu, oświetlając taflę wody i rozjaśniając gwieździste niebo. Nie wiedziałaś, ile już lecieliście... na pewno długo, skoro już rozpoczyna się nowy dzień. A lądu w ogóle jeszcze nie widać.

- Wiesz... - znów zaczął nieśmiało. - Nie wiem, czemu, ale martwiłem się o ciebie, choć nie powinienem. Po prostu... miałem takie dziwne przeczucie. Nie mogłem siedzieć z założonymi kopytkami i czekać na rozwój wydarzeń. Poleciałem więc za tobą. Nie wiem, czy reszta to widziała... Pewnie już podejrzewają, gdzie jestem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uśmiechnęłam się delikatnie. Wcześniej natrętna opieka Mista nagle przestała mnie irytować. Gwiazdy powoli rozpływały się w wodzie i ustępowały miejsca porannemu niebu. Rześkie, poranne powietrze wdarło się do moich płuc i napełniło mnie nową siłą.

- Co wiesz o tych miastach... - zastanowiłam się chwilę - Hoofington i Ponyville? Kojarzę, gdzie leżą, nie wyruszyłam w ciemno, ale oprócz tego nic o nich nie wiem.

Czułam się cudownie. Patrzyłam, jak mięśnie grzbietu mojego towarzysza napinają się i rozluźniają podczas ruchów skrzydeł. Po nocy - ciężkich godzinach, podczas których właściwie niczego nie widziałam, dzień wydawał się cudem - nawet jeśli pierwszą rzeczą, którą dostrzegłam w świetle słońca, była olbrzymia odległość dzieląca mnie od celu. Życie jednak nauczyło mnie, aby w zdaniu "To jest daleko." widzieć przede wszystkim słowa "To jest". Teraz czułam to całą sobą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Słyszałem, że w Hoofington nic specjalnego nie ma - powiedział pegaz. - Ot, kilka dużych budynków i nic więcej. Natomiast Ponyville... Tam żyją podobno najsympatyczniejsze kucyki w całej Equestrii. Istne przeciwieństwo Canterlotu. Żyją tam głównie kucyki ziemne, ale - oczywiście - pegazy i jednorożce również. Słyszałem, że w Ponyville mieści się największa farma jabłek, prowadzona przez rodzinę Apple. Oprócz tego nic mi nie wiadomo.

Lecieliście dalej w głuchej ciszy, aż ogier chyba coś sobie przypomniał.

- O! - wykrzyknął entuzjastycznie. - Słyszałaś coś o Elementach Harmonii? - nie czekając, aż udzielisz odpowiedzi, mówił dalej: - To za ich pomocą Celestia wygnała Lunę na księżyc. Zapewne słyszałaś o tym wydarzeniu, kiedy podczas Uroczystości Letniego Słońca pojawiła się Nightmare Moon... Dzięki Elementom Harmonii pewne sześć klaczek pokonało złe moce i pomogło księżniczce Lunie znów być dobrą władczynią. Dziwne, nie? - zakończył z kpiącym uśmieszkiem. - Magia przyjaźni... podobno to im pomogło. Wierzysz w to? - spytał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Roześmiałam się.

- Magię przyjaźni? Odkryłam to lata temu. Mogłabym być najlepszą uczennicą Celestii pod słońcem, hah! A tak poważnie... czy ja wiem? Brzmi tak jakoś... Nie, nie wiem, czy w to wierzyć. Wkurza mnie to robienie ze wszystkiego magii. To, że coś jest potężne i dobre, i że można tym wiele zdziałać, nie oznacza, że musi być magią.

Zamilknęłam na moment, aby wziąć oddech. Chyba za bardzo się uniosłam.

- Ale historia fajna. I to całe Ponyville też nieźle się zapowiada... Farma, rewelacja! Zawsze marzyłam, żeby się czymś takim zajmować. Zero magii, poleganie na własnych mięśniach, praca w grupie... Raj! Gdyby nie misja, to na stówę bym się tam zatrzymała.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Może tam wpadniemy - zagadnął wesoło Mist. - Skoro mieszkają tam takie sympatyczne kucyki, to na pewno z otwartymi kopytkami przyjmą nas w swoje skromne progi.

Słońce unosiło się coraz wyżej. Poraziły was jego świeże, poranne promienie. Nadleciało jeszcze więcej mew, chcąc wybrać się na łowy.

Zerwał się lekki wietrzyk, delikatnie muskając cię w twarz. Usłyszałaś dziwny plusk. Myślałaś, że to jedynie duża fala, jednakże podekscytowany okrzyk pegaza oderwał cię od tej myśli.

- Er! - wykrzyknął, podlatując bliżej ciebie. - Spójrz!

Powędrowałaś wzrokiem do miejsca, na które wskazywał ci Mist i... nie mogłaś uwierzyć własnym oczom!

To był delfin. Piękny, duży, szary ssak z radosnym okrzykiem lądował w oceanie. Pierwszy raz widziałaś to zwierzę na oczy.

- Wow... - szepnął z uznaniem ogier. - Niesamowite!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez chwilę nie chciałam się poddać oczarowaniu, ale emocje okazały się zbyt silne. Zachwycona gładziłam wzrokiem lśniący grzbiet zwierzęcia, śmignęłam parę razy w górę i w dół. Potem uśmiechnęłam się do Mista. - Jest cudowny - krzyknęłam. Pierwszy raz od początku wyprawy czułam prawdziwe, niezmącone szczęście. Nagle poczułam się winna. Zajmuję się jakimś głupim delfinem, kiedy powinnam szukać Pri. Skarciłam się w myślach, wyrównałam lot i wbiłam wzrok w horyzont.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Co się stało? - zapytał Mist, kiedy wyrównałaś lot i znalazłaś się na tej samej wysokości co pegaz. Zobaczył twoją smutną minę i także się zmartwił. - Nagle zmieniłaś swoje zachowanie... Zrobiłem coś nie tak? - zapytał z lękiem. Najwyraźniej zależało mu, by nie burzyć na nowo odbudowanej więzi.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie, nie ty - burknęłam. - Ja.

Widząc, że do pegaza nie przemawia moje wytłumaczenie, westchnęłam i dodałam:

-Chodzi o to, że mam misję. Rozumiesz? Nie mogę oglądać delfinów i cieszyć się chwilą. Ja do czegoś dążę - powiedziałam dobitnie. - Wiem, że to głupie, bo coś takiego niby nie zmieni biegu mojego życia... Ale chcę być pewna, całkowicie pewna, że zrobiłam wszystko jak należy, idealnie. Rozumiesz? - spojrzałam smutno na Mista.

~ Wątpię, żebyś rozumiał... Ale to nie Twoja wina. ~

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyglądało na to, że Mist nie chciał wnikać w szczegóły.

- Oczywiście, rozumiem - westchnął. - Znam twój charakterek, Er.

Chciał się chyba uśmiechnąć - dostrzegłaś kąciki jego warg, które wykrzywiają się w dziwnym grymasie. Uznał on jednak, że to nie jest najlepszy moment na tego typu uprzejmości.

- Skoro mowa o twoim celu - powiedział. - Widzę Hoofingtom.

Faktycznie.

Na horyzoncie rozciągały się wysokie budowle, od których buzowały szare, toksyczne opary. Morze stało się brudniejsze, powietrze także nie było już takie dobre do oddychania. Mew w ogóle nie było widać. Tak samo jak słońca, które powinno być już dosyć wysoko - wszystko zostało okryte gęstą mgłą, oprócz tej okropnej panoramy smutnego miasta.

- Ojej - szepnął Mist. - Nie spodziewałem się tego.

Kiedy podlecieliście bliżej zauważyliście, że te wysokie wieżowce, które widzieliście z daleka, okazały się ogromnymi fabrykami - to zegarków, to wszelakich zup... Do tego gdzieniegdzie widać było różne złoża ropy i benzyny, kopalnie węgla i wielkie kominy.

- Przez ten chory przemysł całe to miasto zostało zniszczone... - mruknął pegaz.

Wylądowaliście na mokrym od glonów moście. Znajdowaliście się w małym porcie, gdzie stała tylko jedna, mała żaglówka. Ulice były całe w śmieciach, a okoliczni mieszkańcy zaniedbani.

- Im szybciej dotrzemy do Ponyville, tym lepiej - zauważył Mist.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odczepiłam skrzydła od zmęczonych ramion i schowałam do torby. Wspaniale było znów czuć ziemię pod kopytami - twardą i znaną, wszędzie taką samą. Uniosłam głowę i popatrzyłam na dyszące czarnym dymem kominy.

~ Okropieństwo... Ale jakiś jednorożec ma z tego pewnie mnóstwo szmalu. ~

Jeszcze bardziej, niż stan miasta, przerażały mnie kucyki. Wychudzone, brudne i zmęczone sylwetki przemykały pod murami niczym cienie. nie wyglądałam tak fatalnie nawet podczas ponad tygodniowych zimowych głodówek, spędzanych w wilgotnej, zimnej piwnicy.

~ Czyżby magia przyjaźni? Ja siedziałam tam z pustym brzuchem i schrypniętym głosem śpiewałam piosenki z moją bandą... A ci tutaj? Uosobienie samotności i nieufności. ~

Nieświadomie zbliżyłam się do Mista. Zauważyłam to dopiero, kiedy nasze boki uniosły się przy głębszym wdechu i zetknęły. Odskoczyłam.

- Trzeba ruszać - rzuciłam. Strzepnęłam glona z kopytka i spojrzałam na towarzysza. Nagle coś mnie zastanowiło. - Skąd znasz to miejsce? - spytałam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mist zdziwił się, że tak od razu od niego odskoczyłaś. Nie chciał jednak najwyraźniej poruszać tego tematu. Spojrzał na tą smutną i przerażającą scenerię.

- Większość naszych znajomych pochodzi właśnie stąd - rzekł. - Dlatego nienawidzą jednorożców... bo zepsuły im życie.

Wziął głębszy oddech i aż się zakrztusił.

- Szlag... - zaklął cicho pod nosem. - Er, lepiej stąd chodźmy, zanim nabawimy się jakiegoś choróbska... Nie wiem tylko, gdzie jest stacja kolejowa. A to jedyny środek transportu. No - dodał z uśmiechem - chyba że chcesz nadal lecieć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nieco przyzwyczaiłam się już do wszechobecnego smrodu spalin i zgniłych ryb. Mimo, że miejsce wydawało mi się okropne, zasmuciło mnie to, co powiedział Mist o "choróbskach". W takim otoczeniu łatwo bawić się w jednoożca. - Jeśli mam inne wyjście, to pozwolę sobie z niego skorzystać - powiedziałam z uśmiechem, nie dając poznać po sobie zdenewowania. - Pytamy kogoś o tę stację, czy szukamy na własne kopyto?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- W sumie... - powiedział ogier. - Ten mi tu wygląda na całkiem w porządku.

Wskazywał na pewnego niskiego, zgarbionego staruszka w czarnym, wykwintnym fraku, który wolno kroczył kamienną uliczką, odgarniając sobie śmieci z drogi swoją drewnianą laską.

- Wyróżnia się od reszty, nie? - zauważył. - Zaraz go spytamy.

Mist wzbił się w powietrze, lądując zgrabnie przed samym staruszkiem, nie chcący strącając mu okulary z nosa.

- T-ty! - wykrzyknął dziadek, machając laską. - Uważaj jak biegasz, paniusiu!

Dopiero kiedy podniósł okulary i dostrzegł potężną i wysoką postać Mista, nabrał wody w usta.

- Och! - krzyknął zdziwiony. - Pegaz? A ty tu co? Guza szukasz? - zaśmiał się cicho pod nosem. - Wybacz młodzieńcze, ale to nie jest bezpieczne miejsce dla takich jak ty. O! - wykrzyknął, patrząc w twoją stronę. - A szczególnie, jeśli wziąłeś tu ze sobą swoją żonę! Mówię ci, uciekaj stąd, póki możesz...

- Ja właśnie chciałem się pana zapytać... - powiedział Mist z serdecznym uśmiechem. - Gdzie jest stacja kolejowa. Ja i moja... ekhm... znajoma chcemy się dostać do Ponyville.

- Ponyville? Dobry wybór - powiedział staruszek. - Kiedy ja byłem w twoim wieku...

- Więc jak mogę się do niego dostać?

- Cóż... - rzekł szary ogier z namysłem. - Jeśli jesteś gotowy na podróż w mękach, no to ja ci nie bronię. Idź ciągle prosto, tylko uważaj na tych... kolesi - wskazał na grupkę kucyków siedzących na krawężnikach i dodał szeptem - Nie pytaj, co im się stało. Nikt tego nie wie, ale krążą pogłoski, że mają jakieś prochy... W każdym bądź razie - odezwał się już normalnym głosem - pociąg zawsze jest na stacji, psia kostka... No, to szerokiej drogi.

Po czym odszedł w swoim kierunku, znikając we mgle.

- Wszyscy są tu tacy sami - rzekł Mist. - No nic, śmigajmy do tego całego Ponyville. Gotowa?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zmarszczyłam czoło i pokręciłam głową. Dreszcz przebiegł mi po plecach. Tajemnicza wypowiedź staruszka nie brzmiała przyjemnie, nawet dla osoby, która pół życia spędziła w najgorszych złodziejskich melinach. Wszelkimi... prochami, jak to określił, gardziłam od zawsze. Okropieństwo, a w dodatku niezły pretekst do kilkuletniej rezerwacji pokoju w więzieniu.

- Ok, ruszamy. Daleko ten dworzec? - spytałam. Zastanawiałam się, czy w tej, no cóż, norze, pojawiają się czasem jednorożce.

~ Zabawnie by wyglądały usiłując omijać plamy, kałuże i inne kucyki. ~

Uśmiechnęłam się do swojej wizji i zaczęłam iść we wskazanym kierunku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...